
Poniższy artykuł został przetłumaczony z: http://www.proletarism.proletarism.ru/property.shtml
Tłumaczenie na język angielski – Perry Vodchik
Własność jest najważniejszą kategorią ekonomii politycznej. Literatura marksistowska zawsze traktuje własność jako stosunki między ludźmi dotyczące przedmiotów. Przedmiotem ekonomii politycznej jest suma przekształceń tych stosunków, związanych z charakterem produkcji społecznej. Mimo bardzo dużego znaczenia tej kategorii dla nauki ekonomii politycznej, w naszych krajowych badaniach brakuje zdecydowanego poziomu porozumienia co do niej. Wręcz przeciwnie, przeważają skrajnie zróżnicowane prezentacje tego zagadnienia. Począwszy od własności jako formy zawłaszczenia lub po prostu szczególnego stosunku społecznego, aż po twierdzenia, że pojęcie własności ma wiele znaczeń i że w różnych kontekstach ma odpowiednio różne znaczenia; albo że istnieje szczególne pojęcie własności charakterystyczne dla każdej formacji społeczno–gospodarczej, które można rozpatrywać tylko poprzez sumę stosunków produkcji związanych z konkretnymi środkami produkcji.
Jednak nie można się tym zadowolić.
Nieadekwatność tak szerokich definicji jest oczywista choćby dlatego, że samo zawłaszczenie może być najbardziej racjonalnie zdefiniowane jako obieg własności w pewnych warunkach, a własność, jako szczególny stosunek społeczny, musi być odróżniona od innych stosunków społecznych. Z drugiej strony jest oczywiste, że osobliwość własności w każdej formacji społeczno–ekonomicznej nie jest zaprzeczeniem wspólności, która wyróżnia ten stosunek na wszystkich etapach historycznych.
Jest oczywiste, że najwyższy rozkwit własności osiąga się w kapitalizmie w postaci prywatnej własności środków produkcji. Ale dla nas największe zainteresowanie budzi ruch własności na etapie, który zaczyna się od jej uspołecznienia, a kończy jej ostateczną śmiercią. W zrozumieniu tego procesu pomoże zrozumienie rzeczywistości podstawowych cech własności w specyficznych warunkach socjalizmu. Ujawnieniu tych cech poświęcona jest niniejsza praca.
Pełnowartościowe dochodzenie, oparte na całej historii badań nad tym zagadnieniem, zawierające krytykę podstawowych stanowisk i sięgające po istotny materiał historyczny w celu udowodnienia, wymagałoby prawdopodobnie kilku tomów. Niniejszy artykuł oferuje jedynie schemat pozytywnych badań i nie zawiera krytyki ani żadnych cytatów czy konkretnych przykładów historycznych. W zasadzie, wskazując na podstawowe punkty orientacyjne w ruchu idei, autor polega na historycznym i społecznym doświadczeniu czytelnika. Wielu uzna takie podejście za nieprzekonujące, ale z drugiej strony pozwala ono obrać najkrótszą drogę prowadzącą do najbardziej interesujących nas wyników.
Co to jest własność?
Najprostszym i najbardziej klarownym rozumieniem tego okazuje się rozumienie historyczne.
Własność to relacja, która wiąże pewnego rodzaju indywidualny podmiot (właściciele, posiadacze) z pewnego rodzaju materialnymi przedmiotami w świecie, przedmiotami własności.
Ale jasność tego jest zwodnicza.
Co jest istotą tej relacji? W jaki sposób została ona ustanowiona? Dlaczego jeden przedmiot staje się przedmiotem własności, a inny nie? Jak można zmienić ten stosunek, a jak nie? Te pytania musimy stawiać podwójnie: w zgodzie z konkretnym społeczeństwem, znajdującym się w określonym stadium rozwoju oraz w schemacie historii, w schemacie formy tego stosunku.
Moglibyśmy postawić wiele innych pytań; rzeczywiście postawimy je w trakcie dochodzenia, ale już teraz wiadomo, że nie będziemy mogli na nie odpowiedzieć bez przeprowadzenia wstępnego dochodzenia.
Na początek doprecyzujmy niektóre elementy tej relacji.
Robinson Crusoe mieszkał na bezludnej wyspie i miał zapewnione wszystko, co niezbędne do długiego życia. Czy ta wyspa i wszystkie jej ożywione i nieożywione bogactwa naturalne były własnością Robinsona i czy miałoby to jakieś znaczenie? Musimy odpowiedzieć przecząco; tak jak w przypadku każdej innej żywej istoty na wyspie, tak i w przypadku Robinsona nie było sensu nawet o tym myśleć.
Gdyby tylko…
Gdyby tylko Robinson nie bał się, że swoimi działaniami lub samym faktem przybycia na wyspę ściągnie na siebie gniew domniemanego właściciela wyspy.
Gdyby tylko Robinson nie musiał wyjaśniać swoich relacji z wyspą i jej bogactwami naturalnymi każdemu innemu człowiekowi, który okazał się tam przebywać.
W każdym z tych przypadków związki ze społeczeństwem byłyby obecne; czy to w postaci doświadczenia społecznego, gromadzonego przez samego Robinsona, czy też poprzez wspólne kształtowanie rzeczywistych relacji.
Z tego możemy od razu wywnioskować, że własność jest relacją społeczną; że charakteryzuje ona nie relacje między podmiotem a przedmiotem, ale relacje między podmiotami, które pojawiają się dopiero poprzez różnice w ich relacjach do przedmiotów świata.
Aby zakończyć ten etap omawiania Robinsona, musimy wyjaśnić jeszcze jedną dialektyczną stronę rozważanych faktów. Życie Robinsona zostało uratowane, pozwolono mu przeżyć, ponieważ, po pierwsze, wyspa istniała, a po drugie, udało mu się na nią dostać po katastrofie statku.
Sumę tych dwóch okoliczności będziemy rozumieć jako daną. Oczywiście przez termin «dany» w odniesieniu do jakiegoś przedmiotu będziemy rozumieli nie to, że został on dany komuś przez kogoś w jakimś czasie, ani nawet prosty fakt istnienia przedmiotu, ale fakt bardziej skomplikowany, polegający na obecności i dostępności określonego przedmiotu dla określonego podmiotu, czyli na możliwości interakcji podmiotu z przedmiotem w jakiejś formie. Innymi słowy, «dane» jest sumą par relacji między podmiotem a przedmiotem, choć później będziemy rozważać (wciąż używając tego terminu) tylko najważniejsze elementy tej sumy.
Teraz możemy skonstruować pierwszą (formalną) definicję własności.
Własność jest stosunkiem społecznym, przejawiającym się w różnych relacjach podmiotu i niektórych przedmiotów świata materialnego.
Nadal nie posunęliśmy się do zrozumienia tego pytania, jedynie sformalizowaliśmy je z większą precyzją. Upewniliśmy się, że dla istnienia relacji własności istnieją co najmniej trzy niezbędne elementy; podmiot posiadający własność, podmiot nie posiadający własności (lub agregat takich podmiotów) oraz przedmiot będący własnością. Możemy rozpatrywać własność jako relację trójskładnikową, a dokładniej jako relację między relacjami, w której uczestniczą relacje «właściciel ↔ podmiot» i «nie–właściciel ↔ podmiot». Nasze pierwotne przedstawienie tej relacji było prawdziwe tylko w takim stopniu, w jakim zakładało istnienie nieposiadającego podmiotu. Jest zupełnie oczywiste, że wyjaśnienie relacji własności wśród podmiotów posiadających i nieposiadających jest możliwe tylko pod warunkiem, że jest ona dana dla obu tych podmiotów. Wyspa, na której mieszkał Robinson, mogła mieć właściciela i mogła w tym okresie przechodzić z rąk do rąk poprzez wymianę, dziedziczenie itd. i nic z tego nie miałoby najmniejszego znaczenia dla Robinsona, ponieważ nie mogłoby być żadnego przecięcia, żadnego wspólnego punktu, w którym pojawiłaby się jako dana dla Robinsona i dla właściciela. Dopiero przy pewnej, przynajmniej częściowej, zbieżności jako danej, np. gdyby właściciel lub jego przedstawiciel pojawił się na wyspie, powstałaby konieczność wyjaśnienia relacji.
Teraz pora postawić pytanie; dlaczego właściwie konieczne jest wyjaśnienie tej relacji? Dlaczego wśród ludzi pojawia się konieczność wyjaśnienia, czyją własnością jest właściwie ten czy inny przedmiot? Jakie są przyczyny, które prowadzą do ustalenia stosunku własności jako stosowanego do jednego przedmiotu, a nie do innego?
Nietrudno zrozumieć, że istota tkwi w samym fakcie ustanowienia własności, z którego, płyną określone korzyści dla podmiotu będącego właścicielem nieruchomości.
Ludzkość nie musi określać, kto jest właścicielem pyłu na drodze lub kto jest właścicielem Gwiazdy Polarnej, ponieważ taka własność nie daje żadnej korzyści. Przedmioty te, jako dane, nie mogą w chwili obecnej służyć za źródło jakichkolwiek korzyści. Ale z biegiem czasu, wraz z rozwojem społeczeństwa, a przede wszystkim ze zmianami jego wymagań, zmieniają się również obiekty świata rzeczywistego, które są dla nas dane. Jeszcze nie tak dawno temu dyskusje na temat własności morza czy atmosfery wydawały się absolutnie absurdalne, a jednak ostatnie lata przyniosły nam decyzje o dwustumilowej granicy przybrzeżnej, prawa wewnętrzne i umowy międzynarodowe dotyczące ochrony otaczającego nas środowiska. Konieczne stało się dla ludzkości wyjaśnienie stosunków w tych kwestiach.
Kwestia własności pojawia się wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z brakiem zaspokojenia (lub niepełnym zaspokojeniem) wymagań i ograniczeniem możliwości ich zaspokojenia. Korzyść dla właścicieli nieruchomości jest całkowicie określona właśnie w tej sferze. Co więcej, nierzadko kluczową rolę odgrywa nie podniesienie poziomu zaspokojenia wymagań właścicieli własności, ale możliwość obniżenia poziomu zaspokojenia wymagań osób nieposiadających własności.
Teraz, po opracowaniu pewnych szczegółów możemy podać drugą (nie mniej formalną) definicję własności.
Własność to historycznie uwarunkowana forma stosunków społecznych, przejawiająca się w różnych relacjach podmiotów do jakichś obiektów w świecie rzeczywistym, wytwarzająca dla niektórych podmiotów (właścicieli własności) możliwość uzyskania określonych korzyści w stosunku do pozostałych podmiotów.
Dalsze badania musimy skierować na wyjaśnienie istoty tego stosunku. Pierwsze pytanie, które czeka nas na tej drodze, brzmi; co leży u podstaw relacji własności?
Pewne analogie własności istnieją w królestwie zwierząt. Zwierzę może stać się w pewnym sensie właścicielem znalezionego i złapanego pokarmu; jest to dość powszechne w całym królestwie zwierząt. Obiekty, które mogą działać w tym charakterze, obejmują miejsce zamieszkania, określony zasięg terytorialny, a nawet istnieją elementy podobieństwa w relacji przywódcy do jego stada.
Z tymi relacjami związane są też dość skomplikowane konflikty, które pojawiają się w królestwie zwierząt. Na przykład gdy jedno zwierzę wkracza do domu lub zasięgu innego, albo gdy drapieżnik ściga i dręczy swoją ofiarę.
U podstaw wszystkich tych relacji leży siła. Każdy jawi się jako właściciel tylko tego, co może obronić przed wtargnięciem innych i tylko w takim stopniu, w jakim może to kontynuować.
Zwierzęta i ptaki, po odkryciu kwatery nadającej się do zamieszkania są bardzo ostrożne wobec ewentualnych lokatorów; jeśli jest ona już zajęta, ale mieszkańcy są w danym momencie poza domem, pośrednie sygnały o obecności „gospodarza” służą jako wystarczające ostrzeżenie. Młode samce w stadzie unikają działań mogących wywołać konflikt z przywódcą i dopiero zwycięstwo w decydującej walce uwalnia je od tego ograniczenia.
Czy nie jest prawdą, że w królestwie zwierząt istnieje wiele stosunków, które przypominają nam przede wszystkim stosunki własności w społeczeństwie ludzkim? Dlaczego więc uznajemy własność za relację społeczną? Czy nie powinniśmy uznać własności za relację o podłożu czysto biologicznym? I jeszcze jedno podchwytliwe pytanie: może socjalizacja, «humanizacja» nadaje temu stosunkowi jedynie formalność prawną, którą tworzy człowiek?
Podobieństwo, właściwie, jest znaczne i nie jest przypadkowe; źródło, moment początkowy własności jako stosunku społecznego jest taki sam jak stosunków w królestwie zwierząt, o których mówiliśmy. Różnica też ma dość drobny charakter i bynajmniej nie jest związana ze sferą praw.
Dla zwierząt wszystkie fakty i zjawiska środowiskowe w ich świecie są dane i tylko dane. Dana jednego i tego samego obiektu nie zawsze jest prosta. Może być zmieniona i skomplikowana przez obecność osobników tego samego gatunku, zwierząt innego gatunku i w ogóle najróżniejszych rodzajów wpływów naturalnych. Ale i one muszą być dane, tzn. muszą być obecne w postrzegalnej rzeczywistości. Zgodnie z pewnym porządkiem, zwierzę posiada w pewnym stopniu zdolność przewidywania rozwoju wydarzeń. I przy każdej okazji, skonfrontowane z konkretną daną, wybiera tę formę działania, którą dyktuje mu celowość wykuta w toku doboru naturalnego, w toku rozwoju biologicznej formy zwierzęcia.
Kiedy zwierzę odmawia zajęcia wygodnego legowiska, na którym widać znaki niedawnego zamieszkania, ponieważ przewiduje niepożądaną sprzeczkę ze swoimi krewnymi, może równie dobrze reagować na takie oznaki na poziomie odruchu bezwarunkowego. Zwierzę powstrzymuje się od zbliżenia się do łowiska potężnego drapieżnika do czasu, gdy ten się nasyci i wycofa. We wszystkich przypadkach zwierzęta działają zgodnie z przedstawionymi im danymi – i nic więcej.
Pierwotna ludzkość, naturalnie, rozpoczęła swoją podróż z tego samego punktu. Podobnie jak zwierzęta, człowiek pierwotny posiadał tylko to, czego mógł bronić, i tylko w takim stopniu, w jakim mógł bronić się zarówno przed innymi ludźmi, jak i zwierzętami. U podstaw takiego posiadania leżała siła, a także spryt, niemal zwierzęcy, osobisty spryt. Jednak to posiadanie wciąż nie było własnością.
Jak dana zamieniła się w nieruchomość?
Co się zmieniło wraz z rozwojem ludzkości?
Siła zdolna do obrony określonych obiektów została zachowana jako podstawa własności. Jednak wraz z rozwojem ludzkości, gdy społeczeństwo zmieniło się w sposób zasadniczy, również siła zmieniła się zarówno jakościowo, jak i koncepcyjnie. Zwierzęca siła fizyczna, przejawiająca się z konkretnych powodów, ustąpiła swej zasadniczej roli sile świadomości, która prowokowała do działania z coraz bardziej abstrakcyjnych powodów.
Tygrys może odepchnąć, uderzyć, a nawet zabić szakala, przeszkadzającego mu w posiłku. Ale żadnemu tygrysowi nigdy nie przyszło do głowy, żeby ukarać szakala za kawałek mięsa, który już zjadł. Kara w momencie popełnienia przestępstwa, w momencie naruszenia czyichś interesów, nie jest jeszcze karą. Jest czymś danym, przejawem siły natury, zawartej w normalnych instynktach zwierzęcych. Karanie za wykroczenie już dokonane (kara retrybutywna) jest pierwszym krokiem do powstania własności prywatnej.
Kara dotyczy osobnika, który był włączony w dane, ale nie jest postrzegany żaden jego związek z danym obiektem, obiektem karanego działania. Co więcej, kara może dotyczyć jednostki, która nie była obecna przy zakończeniu działania. Wszystko to zmuszało człowieka pierwotnego do nieufania zwierzęcej bezpośredniości postrzeganej danej i rodziło lęk przed siłami ukrytymi, ale jednak potężnymi, kształtując w nim zdecydowaną świadomość obecności powiązań, nieobserwowanych bezpośrednio w postrzeganej danej, oraz gorące pragnienie zrozumienia ich niebezpiecznego znaczenia. Z drugiej strony, nauczyło to człowieka poważnie traktować nawet niejasne ostrzeżenia krewnych, wprowadzając go w sferę ich doświadczenia, sferę świadomości społecznej.
Kolejny etap rozwoju świadomości, który miał kolosalne znaczenie dla kształtowania się stosunków własnościowych, znalazł swój ostateczny wyraz w tabu. Sama możliwość uczynienia z określonych przedmiotów tabu oznacza, że w uprzedzeniu siły nie wypływającej od razu z obserwowanej rzeczywistości człowiek jest w stanie zaufać nie tylko swojemu osobistemu doświadczeniu, ale może całkowicie polegać na dojrzałym doświadczeniu swojego społeczeństwa, przekazywanym mu przez komunikację. Tabu było nadal ściśle związane z karą; złamanie tabu groziło przerażającymi konsekwencjami, bowiem przedmiot tabu krył w sobie tajemnicze, ale straszne, niezwyciężone siły.
I w końcu ostatecznym czynnikiem kształtowania się własności było powstanie bezwarunkowego zakazu. Straszliwe siły, ukryte za tabu, zostały rozproszone, a społeczeństwo otrzymało swoje tabu w postaci istotnych norm postępowania.
Suma takich norm kształtowała etykę społeczną.
Dalszy rozwój społeczny wiąże się z zanikiem zarówno własności, jak i etyki, ale kierując się przedmiotem naszych dociekań, nie będziemy tego teraz szczegółowo rozważać.
Jak pod wpływem tych czynników rozwijała się własność?
Musimy, od razu, uczynić pewne zastrzeżenie. Będziemy rozpatrywać podane czynniki pod określonym kątem, ale oczywiście poszczególne etapy powstawania i ustanawiania kar, tabu i moralności, miały dla rozwoju świadomości społecznej znacznie szersze znaczenie niż to, które można powiązać z własnością. Odgrywały one ważną rolę w kształtowaniu się doświadczenia społecznego w ogóle. Dla nas jednak istotne jest to, że stosunki własnościowe kształtowały się pod ich decydującym wpływem.
Mogłoby się wydawać, że tabu było gotową metodą, skończonym mechanizmem obrony własności. Tak jednak nie było. Tabu jest faktem świadomości, a nie rzeczywistości, więc ze względu na wtórny charakter świadomości, tabu musi być stale wzmacniane przez doświadczenie praktyczne, przy braku którego narażone jest na rozpad i zniszczenie. Tylko w specyficznych okresach historycznych, kiedy następuje intensywne ujawnianie nowych możliwości społecznych, doświadczenie społeczne znacząco przeważa nad osobistymi formami; tabu utrzymywane w odniesieniu do stabilnych form są aktywnie podważane w świadomości i praktyce jednostki. Poza tym tabu poddawane są potężnym wstrząsom przez sprzeczność doświadczeń plemiennych ze społecznymi. Tabu odegrało swoją najważniejszą rolę, afirmując w świadomości pojęcie nienaruszalności (choćby tylko czasowej) niektórych obiektów, ale nie mogło zapewnić nic więcej.
Z tego punktu widzenia możliwości moralności były jeszcze mniejsze. Zaszczepienie moralności w świadomości wymaga znacznie większego wysiłku społecznego, a łamaniu bezwarunkowych zakazów nie zapobiega nawet strach przed tajemniczymi siłami. Wsparcie przyszło jednak z zupełnie innej strony.
Umocnienie w świadomości pojęcia kary, tabu i moralności zapewnia tylko jedno: sam fakt istnienia rzeczywistej kary. Tylko rzeczywisty uraz, tylko bezpośrednie zastosowanie siły, odczuwalne dla jednostki jako nie do końca przewidywalna konsekwencja jej osobistego zachowania, służy jako praktyczne doświadczenie wzmacniające związki wyciągnięte z doświadczenia społecznego. Okazało się, że złamanie tabu w większości przypadków rzeczywiście pociąga za sobą nieuchronną karę.
Jedyną tajemniczą, pozaziemską siłą okazało się to, że skoro nie wszyscy krewni sprawcy mogli jednocześnie wyzwolić się spod wpływu zakazu, to nieuchronnie reagowali na złamanie tabu gwałtowną zmianą stosunku do niego; natychmiastowy odwet za naruszenie, wygnanie z plemienia, strach przed nim lub ostracyzm, to były kary, które następowały po naruszeniu. Mistyczne sugestie o karach wypełniały się całkowicie realną treścią, stawały się faktem.
To właśnie te reakcje społeczne pozwoliły na osłabienie mistycznej strony zakazów i przejście w wielu przypadkach do zakazu bezwarunkowego, którego skuteczność zapewniało w rzeczywistości samo społeczeństwo poprzez spontaniczne wywieranie społecznego nacisku na przestępcę. W ten sposób świadomość społeczna uwiarygodniła się w postaci całkowicie realnych sił, określiła się jako siła natury.
Dane, przedstawiające się człowiekowi, zostało wzbogacone o inną siłę, reakcję społeczną, działania przewidywalne i przewidywalne nie tylko na podstawie doświadczenia indywidualnego, ale i społecznego. Jeśli dla zwierzęcia dane przedstawia się wraz ze wszystkimi jego fizycznymi, obserwowalnymi ogniwami, to dla człowieka do tego obrazu należy dodać jedno ogniwo nieobserwowalne; ogniwo, które przynosi ze sobą jego świadomość. Zwierzę zawsze odbiera jedną i tę samą daną w ten sam sposób, jego stosunek do sytuacji jest prosty, określony przez specyficzne instynkty jego gatunku i indywidualne doświadczenie. Relacje człowieka stały się wielopłaszczyznowe, okazały się zależne od czynników świadomości, nie mając bezpośredniego związku z danym.
Nie będąc nigdy ukaranym, nie doświadczając na własnej skórze działania siły nie płynącej od razu z danego, człowiek nie byłby w stanie uzyskać podstawy, poprzez osobiste, praktyczne doświadczenie, do postrzegania społecznej koncepcji działania siły społecznej. A z drugiej strony, aby się ustabilizować, pojęcie działania siły społecznej musi być potwierdzone w praktyce z wystarczającą regularnością.
Takie były okoliczności społeczne, w których powstał stosunek własności. Tak jak szakal nie zaryzykuje dotknięcia zdobyczy tygrysa bojąc się że ten skieruje przeciw niemu swoją siłę, tak samo człowiek rozumie, że próba zaspokojenia osobistych potrzeb za pomocą określonych przedmiotów może wywołać działanie siły społeczeństwa przeciwko niemu. Siła, jak poprzednio, pozostaje całkowicie decydująca. Ale pojęcie siły i przewidywanie jej zastosowania jest u człowieka zupełnie inne. Stał się on wieloaspektowy, a źródłem tego była świadomość społeczna. Dwaj ludzie mogą zupełnie inaczej rozpatrywać jedną i tę samą daną, a różnica ta może przeczyć ich cechom osobistym (siła fizyczna, przygotowanie), ale nie może przeczyć ich doświadczeniu społecznemu, całej sumie ogniw, wiążących ich ze społeczeństwem.
Takie były społeczne warunki powstania własności. Ale jakie były osobiste warunki wstępne? Aby własność mogła powstać, warunkiem, którego wciąż brakowało, a który pozwoliłby jej zakwitnąć, było żądanie społeczne.
Mimikra własności, charakterystyczna dla świata żywego, ma zawsze za pierwszą przyczynę zaspokojenie fizjologicznego zapotrzebowania zwierzęcia. To również jest zachowane w społeczeństwie ludzkim, ale dla powstania własności była to oczywiście przyczyna niewystarczająca.
Osobiste warunki powstania własności były kształtowane przez ten sam proces, co społeczne. Karanie, na początku, było wyłącznie prawem możnych, ale najwyraźniej ujawniły się środki karania skuteczniejsze niż bezpośrednie stosowanie siły, które ograniczały popełnianie przestępstw w trakcie zaspokajania żądań. Wraz z rozwojem stosunków społecznych przywódcy przeszli od stosowania siły fizycznej do stosowania siły społecznej, a własność była jedną z najważniejszych podszewek organizowania i wprowadzania w czyn tych sił, była środkiem ograniczania przez określone władze w społeczeństwie zaspokajania żądań jednostek, z których się ono składało.
Jeśli więc podstawowym, pierwotnym rozróżnieniem między własnością a podobnymi stosunkami w królestwie zwierząt była zmiana stosunku do bezpośrednio postrzeganej rzeczywistości pod wpływem czynników świadomości, to najważniejsze rozróżnienie wtórne pojawia się w zmianie świadomości; decydującą rolę zaczęło odgrywać nie zaspokojenie wymagań właścicieli, lecz ograniczenie nie–właścicieli, okrojenie możliwości obecnych dla nich w danym.
Własność stała się jednym z istotnych środków afirmacji jednostki wśród rówieśników. Teraz jednostka nie była już afirmowana jako jednostka, której siła zapewniała jej niezależność i która działając w swoim osobistym charakterze poprzez wielopostaciowe powiązania ze społeczeństwem była w stanie wpływać na jego procesy życiowe. Właśnie to dążenie do samoafirmacji, które w ostatecznym rozrachunku wynikało z biologicznego instynktu przetrwania, stworzyło osobowe warunki wstępne dla powstania własności i jej dalszego rozwoju. W jednostkach powstało dążenie do stania się właścicielami, do ochrony określonych obiektów przed wtargnięciem innych jednostek; rozwój coraz bardziej złożonych stosunków społecznych poszerzył możliwości zaspokojenia tego dążenia.
Teraz możemy przejść do skonstruowania jeszcze jednej definicji własności. Mamy wymagane podstawy, by zapisać w tej definicji, że więź między podmiotami posiadającymi i nieposiadającymi powstaje nie tylko przez pośrednictwo przedmiotów własności, ale powiela całą sumę stosunków społecznych społeczeństwa, którego są członkami i że sama ta więź jest jednym z elementów świadomości społecznej, a co za tym idzie, że konkretne indywidualne zmiany w tej więzi mogą inicjować odpowiednie procesy społeczne.
Trzecią definicję możemy przedstawić w następujący sposób;
Własność absolutna jest stosunkiem społecznym polegającym na założeniu przez jeden z podmiotów (właściciela) możliwości jego odnoszenia się do określonych przedmiotów (przedmiotów własności) jak do danej i że możliwości tej bronić będzie cały system stosunków społecznych, podczas gdy drugi podmiot (niebędący właścicielem) jest ograniczony w korzystaniu z tych samych przedmiotów dla zaspokojenia swoich potrzeb przez groźbę zastosowania siły społecznej.
Z wielu powodów nie możemy spocząć przy tym jako ostatecznej definicji. Oto dwa najistotniejsze z nich. Po pierwsze, po umieszczeniu wszystkich zalet właścicieli, jest tak, jakbyśmy wyczerpali wszystkie możliwości odniesienia się do przedmiotu własności jako danego, w porównaniu z nie–właścicielami. Nawet najbardziej pobieżne spojrzenie na rolę własności w historii zmusza nas do zwątpienia w to. Nietrudno się przekonać, że na przestrzeni wieków własność nie tyle podtrzymywała dawne stosunki, ile wspomagała rozwój kultury materialnej społeczeństwa. Po drugie, jest to definicja tylko w swej istocie i nie dotyka stosunków między właścicielami i nie–właścicielami, zatrzymując się jedynie na ograniczeniu, wzmocnionym groźbą użycia siły społecznej.
Umieszczenie epitetu «absolutny» obok konkretnego terminu «własność» nie jest przypadkowe. Nie chodzi tu bowiem o definicję własności w ogóle, którą można określić tylko dla jednej z konkretnych form własności, ale właśnie o własność absolutną, która zajmuje swoje miejsce w życiu społecznym, ale nie uczestniczy od razu w dynamice procesów społecznych.
Pierścień na palcu kapitalisty i siła robocza bezrobotnego są w tym samym stopniu własnością. Ale w odróżnieniu od kapitalisty, który prawie nie martwi się o swój pierścień, bezrobotni bardzo pragną pozbyć się swojej absolutnej własności; chcą, akceptując określone ograniczenia, zjednoczyć swoją siłę roboczą ze środkami produkcji, czyli pójść do pracy. Dlaczego? Co tu się dzieje?
Jeśli przedmiotem absolutnej własności należącej do konkretnego podmiotu jest zbiór przedmiotów, które całkowicie zaspokajają jego żądania, jest on całkowicie niezależny od społeczeństwa. W większości przypadków tak jednak nie jest. Z historii jasno wynika istnienie gospodarki naturalnej i przyczyny prowadzące do jej rozpadu. W związku z tym jako podstawę należy wskazać, że przypadek, w którym własność absolutna jest niewystarczająca do zaspokojenia wymagań podmiotu, jest zdecydowanie bardziej powszechny.
Gdy przedmiotów niezbędnych do zaspokojenia potrzeb podmiotu brakuje jako danych w jego absolutnej własności, wówczas w jakiejś formie pojawi się konieczność powiększenia jego absolutnej własności o dane przedmioty. Jeżeli przedmioty te istnieją jako własność innego podmiotu, to podmiot doświadczający potrzeby uzna za nieuniknione nawiązanie takich stosunków z podmiotem posiadającym, aby umożliwić mu dostęp do tych przedmiotów w celu zaspokojenia jego potrzeby. Ale taki dostęp, jak już zauważyliśmy, jest blokowany przez cały system stosunków społecznych.
I tak okazuje się, że system stosunków społecznych służących obronie własności, posiada najprostszy mechanizm obniżania obrony; aby to nastąpiło wymagana jest jedynie dobra wola właściciela własności. Obecność tego idealnego (abstrakcyjnego) mechanizmu jest jakościowo najważniejszą ze wszystkich relacji społecznych związanych z własnością, a w konsekwencji najważniejszą cechą własności.
Teraz możemy skonstruować inną definicję własności, biorąc pod uwagę, że dany mechanizm działa w postaci prawa stanowionego, zakorzenionego w samym systemie stosunków społecznych.
Własność jest tym stosunkiem społecznym, który ogranicza podmiotom korzystanie z określonych obiektów poprzez groźbę zastosowania siły społecznej; który pozwala zaspokoić wymagania podmiotu, pomimo tych ograniczeń, w żaden inny sposób niż poprzez oparte na dobrej woli porozumienie między podmiotami, w niezmiennych ramach ich połączonych ograniczeń.
Tak więc umowa, częściowa lub całkowita, tymczasowa lub trwała, mająca na celu zmianę wzajemnych ograniczeń, jest uważana przez społeczeństwo za prywatną sprawę stron zawierających umowę, wolną od kontroli społecznej. Dlatego też podobne sformułowania są bezpośrednio związane z najbardziej burżuazyjnymi koncepcjami wolności. Ale ta definicja nie jest jeszcze pełna.
Aby umowa mogła zostać zawarta, jej uczestnicy muszą wykazać się dobrą wolą. Jeśli jedna strona potrzebuje określonych przedmiotów dla zaspokojenia swoich potrzeb i to właśnie ich zdobycie wywoła jej dobrą wolę, to druga strona, właściciel tych przedmiotów, czyli posiadający określone przywileje w stosunku do nich, musi wykazać swoją dobrą wolę poprzez rezygnację z nich. Na takiej podstawie żaden układ nie mógłby być nigdy zawarty, gdyż strona, której dobra wola wyrażała się w zrzeczeniu się swoich przywilejów, nie mogłaby ani zdobyć oparcia, ani przetrwać w warunkach, w których oparcie siły społecznej związane jest bezpośrednio z utrzymaniem takich przywilejów. Oznacza to, że porozumienie może być zawarte tylko wtedy, gdy, każdy rezygnuje z jakiegoś przywileju w zamian za inny.
Tak samo?
Oczywiście, że nie. Wymiana identycznych przywilejów to bezsensowna strata czasu. Bodziec do zawarcia układu może pochodzić jedynie z otrzymania większej wartości. Układ może być zawarty tylko wtedy, gdy obaj jego uczestnicy, ze swojego punktu widzenia, otrzymują więcej niż się rozstają.
Jest to niemożliwe w przypadku wymiany materialnej, na przykład w wymianie według wartości. Ale to jest obiektywne, a w układzie zawarty na podstawie dobrej woli nie ma miejsca na obiektywizm. Żaden uczestnik układu nie osiągnie porozumienia, dopóki otrzymane w jego wyniku przywileje nie wzrosną do poziomu wyższego niż te, z których musi zrezygnować. Układ musi dla każdego z uczestników, w jakiejś określonej formie, poszerzać możliwości zaspokojenia własnych potrzeb.
Ta zasada, którą nazywamy wyrównaniem wartości użytkowej, leży u podstaw każdej transakcji. Żaden człowiek nie zobowiąże się do udziału w transakcji, jeśli nie będzie miał możliwości uzyskania z niej więcej niż musi włożyć. Zasada wyrównania wartości użytkowej, jako fundament wszystkich zawieranych układów, odpowiada też w pełni burżuazyjnemu pojęciu wolności i, oczywiście, także szczęścia, gdyż rezultatem każdego układu jest to, że każdy uczestnik otrzymuje jakieś dodatkowe możliwości zaspokojenia swoich potrzeb.
Przynajmniej według swojej osobistej oceny.
Oczywiście, każda transakcja zachowuje również swoją obiektywną stronę. Jeśli na przykład w warunkach rozwiniętego obiegu towarowego rozważymy transakcję, w której wymienia się towary, w której wymienia się własność absolutną o całkowicie określonej wartości, to w zakresie, w jakim nie zmieniają się ogólne wartości przedmiotów, możemy ustalić, kto wymienił mniejszą wartość na większą, a kto poniósł stratę. Ale dla uczestników decydująca jest zawsze strona subiektywna – wzrost wartości użytkowej. Dlatego rynki towarowe zawsze operują cenami, a nie wartościami; bo to właśnie ceny wyrównują wartości użytkowe. To, że w rezultacie ceny oscylują wokół wartości, rzeczywiście wyraża wartość poprzez tę oscylację, która jest uwarunkowana innymi prawami masowego obiegu towarów.
Ustaliwszy jednak, że zgoda na złagodzenie ograniczeń leży na fundamencie wyrównania wartości użytkowych, nie odsłoniliśmy jeszcze wszystkich tajemnic własności. W tym celu musimy natychmiast zwrócić się do natury ludzkich wymagań. Nie będziemy się tym nadmiernie zajmować, zauważając jedynie, że wszystkie ludzkie potrzeby zmieniają się w czasie – nawet jeśli pozostają niezaspokojone – i można je podzielić na trzy rodzaje wykorzystujące tę cechę; te, które z czasem zanikają, te, które zachowują znaczną stabilność w dłuższych okresach i te, które wzrastają, gdy są niezaspokojone. Podmiot ludzki przeżywa wszystkie te zmiany i odpowiednio ocenia wartość użytkową tych przedmiotów, które są niezbędne do zaspokojenia jego potrzeb.
Wymagania trzeciego rodzaju są dla człowieka żywotnie ważne, bez względu na to, czy są całkowicie, czy częściowo niespełnione, rosną, co najmniej w porównaniu z innymi wymaganiami, i zmuszają do aktywnego poszukiwania środków do ich zaspokojenia. Niezaspokojony głód i pragnienie mogą zginąć tylko razem z samym człowiekiem; dążenie do życia podnosi wartość użytkową pożywienia i wody do nieporównywalnego poziomu, przyćmiewając wszelkie bogactwo.
Z tego wynika zupełnie oczywiste – że człowiek, ograniczony w zaspokajaniu swoich istotnych potrzeb, będzie nieuchronnie zawierał transakcje, które obiektywnie przynoszą mu straty, ponieważ znajduje się w sytuacji, w której wartości użytkowe jego podstawowych potrzeb są nieporównywalnie wyższe od wszystkich innych wartości.
Teraz spróbujemy uzupełnić naszą daną definicję o rozważania przedstawione powyżej. W podsumowaniu otrzymujemy następujące sformułowanie.
Własność jest tym stosunkiem społecznym, który ogranicza korzystanie przez każdy podmiot z określonych przedmiotów poprzez groźbę zastosowania siły społecznej; który pozwala zaspokoić wymagania podmiotu, pomimo tych ograniczeń, jedynie poprzez porozumienie oparte na dobrej woli między podmiotami. To porozumienie ma miejsce w niezmiennych ramach ich połączonych ograniczeń i jest zawierane na podstawie tego, że wartość użytkowa uzyskana przez każdą ze stron jest subiektywnie oceniana jako większa niż ta, z której się rezygnuje, i że zmusza to każdy podmiot, którego zaspokojenie istotnych potrzeb jest ograniczone, do zawierania umów, które są dla niego obiektywnie niekorzystne, ponieważ wzrost niezaspokojonych potrzeb prowadzi do wzrostu wartości użytkowej przedmiotów niezbędnych do ich zaspokojenia.
Tę piątą definicję możemy uznać za ostateczną.
Na pierwszy rzut oka definicja ta wydaje się niewyważona; jej ostatnia część w jakiś sposób zawęża wypracowane przez nas rozumienie i pozbawia je ogólności definicji pierwszej, drugiej i czwartej. Trzecia definicja wydaje się znacznie szersza, bo obejmuje całe społeczeństwo, podczas gdy piąta koncentruje uwagę na tej części społeczeństwa, która jest ograniczona w zaspokajaniu swoich żywotnych potrzeb. Chodzi jednak o to, że głównym podmiotem w tym stosunku społecznym jest podmiot niebędący właścicielem, ponieważ to właśnie jego interesy są decydujące dla istnienia i rozwoju społeczeństwa, ponieważ własność straciłaby wszelkie znaczenie, gdyby nie istniały podmioty o ograniczonym zaspokajaniu swoich najbardziej podstawowych, żywotnych potrzeb.
Powinniśmy przestrzec przed wynikającą z nadmiernego formalizmu pokusą uznania drugiej części tej definicji za konsekwencję pierwszej (tj. za zdeterminowaną przez czwartą definicję), za dedukcję wyprowadzoną ze zmiany przedmiotów wartości użytkowej w czasie. Możliwość odkrycia takich dedukcyjnych powiązań jest iluzoryczna.
Jednocześnie prawdopodobna regularność zmiany wymagań leży u podstaw konstrukcji czwartej definicji. Gdyby wymagania zmieniały się w inny sposób, powstałby inny kompleks powiązanych z nimi stosunków społecznych; mielibyśmy do czynienia z inną rzeczywistością, a więc i innymi formalizacjami. W naszych dociekaniach zostaliśmy po prostu zmuszeni do postępowania od powstającej treści, od źródła, od teorii, która znalazła potwierdzenie w życiu, od postulatów, które na tej podstawie występują.
Stajemy wobec nieuchronności odtworzenia, w odwrotnej kolejności, dedukcyjnych konsekwencji płynących z życia społecznych cech człowieka i rozpatrzenia historycznych przemian tych cech, podporządkowanych prawom dialektyki.
Dlatego też musimy ustalić, że podstawa własności jako wpływu społecznego leży w istnieniu zmiennych wymagań ludzkich i możliwości ograniczenia ich zaspokojenia, co daje początek całemu wielkiemu, wszechogarniającemu mechanizmowi społecznemu.
Nietrudno sobie wyobrazić, że gdyby społeczeństwo kapitalistyczne mogło wyeliminować wszelką pracę, zastępując ją, dajmy na to, doskonałymi robotami, a pozostaliby tylko dobrze sytuowani kapitaliści, jakakolwiek wymiana dóbr między tymi kapitalistami nie miałaby większego znaczenia niż w dziecięcej zabawie. I jest równie oczywiste, że w społeczeństwie, w którym kwestie zaspokojenia potrzeb każdego członka byłyby rozstrzygane wyłącznie przez niego, sama kategoria własności stałaby się bez znaczenia; nie stanowiłaby dla nikogo żadnego ograniczenia.
Z drugiej strony fakt, który w życiu określa się wyrażeniem «pieniądz robi pieniądz» i który ekonomia polityczna uważa za zmienne formy akumulacji kapitalistycznej, jest całkowicie uwarunkowany tym, że większość społeczeństwa jest zmuszona do zawierania obiektywnie niekorzystnych transakcji w celu zaspokojenia swoich najważniejszych potrzeb. Te straty stanowią o zyskach kapitalisty i zabezpieczają koncentrację kapitału w rękach tych, którzy są w stanie samodzielnie zaspokoić swoje potrzeby. Z powyższej definicji wynika bezpośrednio, że dla kapitalisty jedynym żądaniem, które musi być zaspokojone pracą najemną, jest żądanie otrzymania zysków i że dlatego nigdy nie może on zrekompensować pracy według jej pełnej wartości, dla niego taki układ jest niemożliwy.
Ponadto, badanie wszystkich konsekwencji wynikających z tego, co nasze badanie ujawniło w odniesieniu do pojęcia własności, jest innym tematem. Na razie ograniczymy się do następującego stwierdzenia: oprócz faktu, że własność nie jest po prostu stosunkiem społecznym, ale stosunkiem, który faktycznie wciąga w siebie całe społeczeństwo i jest w stanie wprawić w ruch bardzo znaczące siły społeczne z najdrobniejszych powodów osobistych, ustaliliśmy, że stosunek ten nie może być rozpatrywany (poza ograniczoną liczbą przypadków) poza mechanizmem jego zmiany i że mechanizm ten jest ukonstytuowany w oparciu o zgodę na wzajemnie korzystne warunki i że jest obiektywnie skierowany przeciwko tym, dla których te stosunki są najbardziej ograniczające