Moshe Machover, 30 listopada 2006

Wstęp
30 listopada 2006 roku miałem wielki przywilej wygłosić doroczny wykład w Truście Barry’ego Amiela i Normana Melburna. Wydarzenie miało miejsce w auli Brunei Gallery w Szkole Studiów Orientalnych i Afrykańskich Uniwersytetu Londyńskiego.
Wśród moich poprzedników w tych dorocznych wykładach było kilkoro bardzo znamienitych mężczyzn i kobiet; i jestem głęboko wdzięczny zarządowi Trustu za zaszczyt dołączenia do tej zasłużonej grupy i za zaoferowanie mi tej nieocenionej okazji do podzielenia się z liczną i aktywną publicznością przemyśleniami na temat, który interesował mnie przez te pięćdziesiąt lat.
Jestem wdzięczny administratorowi Trustu Willowi Gryllsowi oraz organizatorce wykładu Ariane Severin za ich niezwykle efektywną pracę przy organizowaniu i organizacji wydarzenia.
Specjalne podziękowania należą się jednemu z członków zarządu, Tariqowi Ali, który prowadził spotkanie z wielką wprawą i wnikliwością w temat. Żaden wybór przewodniczącego nie mógłby być bardziej odpowiedni: w 1969 r. artykuł który napisałem wraz z nieżyjącym już palestyńskim Arabem i marksistą Jabrą Nicolą (który pisał pod pseudonimem «A. Said»), a w którym niektóre z głównych idei zawartych w moim wykładzie po raz pierwszy nakreślono w języku angielskim, został opublikowany w czasopiśmie Black Dwarf redagowanym przez Tariq.
W związku z tym chciałbym oddać hołd pamięci mojemu towarzyszowi i przyjacielowi Jabrze Nicoli (1912–1974), który wstąpił do Izraelskiej Organizacji Socjalistycznej (Matzpen) kilka miesięcy po jej założeniu, a jego analiza wpływu syjonizmu na Palestynę i arabski Wschód wywarła ogromny wpływ na nasze myślenie na ten temat. W szczególności zawdzięczamy mu nacisk na regionalny kontekst problemu palestyńskiego i jego ostateczne rozwiązanie – co jest głównym tematem mojego wykładu.
Poniżej znajduje się nieco rozszerzona wersja wykładu. Dodałem tu kilka spostrzeżeń i wyjaśnień – głównie sugerowanych pytaniami lub komentarzami słuchaczy – a także materiał źródłowy, którego nie miałem czasu cytować podczas wykładu. Ale starałem się zachować dyskursywny i nieformalny styl prezentacji ustnej.
Jestem wdzięczny Ehudowi Ein–Gilowi, Z. Havkinowi i Tikvie Honig–Parnass, którzy przeczytali szkic tego tekstu i przedstawili kilka pomocnych komentarzy.
Jak myśleć o konflikcie
Jak myśleć o konflikcie izraelsko–palestyńskim? Zauważcie: pytanie jak występuje przed pytaniem co. Zanim dojdziemy do jakichkolwiek merytorycznych wniosków – na pewno przed opowiedzeniem się po którejś ze stron – musimy jasno określić, jak należy podejść do tej sprawy.
Błędem byłoby postępowanie w trybie normatywnym. Należy dokonać oceny wartości moralnej: z pewnością nie opowiadałbym się za jej unikaniem. Ale nie możemy zaczynać od osądów wartości moralnych.
Przypisywanie winy za okrucieństwa nie jest dobrym punktem wyjścia. W każdym brutalnym konflikcie obie strony mogą – a często będą – popełniać ohydne okrucieństwa: rozmyślnie zabijać i okaleczać nieuzbrojonych niewinnych ludzi, niszczyć ich domy, pozbawiać środków do życia. I oczywiście wszystkie te okrucieństwa muszą zostać potępione.
Teraz dość łatwo jest wykazać, że Izrael popełnia okrucieństwa na znacznie większą skalę, większą o kilka rzędów wielkości niż jego palestyńscy (lub inni arabscy) przeciwnicy. Ale to samo w sobie nie jest wystarczającą podstawą do opowiedzenia się po którejś ze stron. Izrael wyrządza znacznie większą krzywdę, popełnia o wiele większe okrucieństwa, bo może: jest znacznie silniejszy. Ma ogromną machinę wojenną, jedną z największych na świecie w wartościach bezwzględnych i zdecydowanie najgroźniejszą w stosunku do swoich rozmiarów. Więc bilans okrucieństw nie oznacza automatycznie, że Izrael jest w błędzie.
Również pytanie «kto to zaczął?» nie jest pomocne. Każda ze stron twierdzi, że «przeprowadza odwet» za zbrodnie popełnione przez drugą. Media nazywają to «cyklem przemocy»; w rzeczywistości nie jest to tak naprawdę cykl, ale spiralny łańcuch. Jak daleko się cofnąć? A nawet jeśli cofniemy się wystarczająco daleko i dowiemy się, kto oddał pierwszy strzał – i co z tego? Może ten, kto oddał pierwszy strzał, był w tym usprawiedliwiony?
Powinniśmy najpierw zająć się tym problemem w trybie opisowym i analitycznym. Musimy zapytać: jaki jest charakter konfliktu; o co w nim chodzi? Zrozumienie powinno poprzedzać osąd. Kiedy zrozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi, każdy z nas może zastosować swoje kryteria moralne i wydać osąd. I dopiero wtedy, po zrozumieniu natury konfliktu i wydaniu osądu moralnego, możemy wymyślić, co stanowiłoby rozwiązanie konfliktu i spróbować dowiedzieć się, czego potrzeba, aby to rozwiązanie osiągnąć.
Analiza konfliktu
Projekt kolonizacji w kontekście regionalnym
Historia jest ważna. Nie można zrozumieć konfliktu, robiąc migawkę jego obecnego stanu: trzeba przewinąć taśmę.
Konflikt nie rozpoczął się w 1967 roku, a potem wkroczył w nową fazę dopiero wraz z izraelską okupacją wojskową Zachodniego Brzegu, Strefy Gazy i syryjskich Wzgórz Golan. Nie zaczął się też w 1956 r. od izraelskiego ataku na Egipt, w zmowie z Francją i Wielką Brytanią. I nie zaczął się w 1948 r. wraz z ustanowieniem Izraela i wybuchem palestyńskiej Nakby (klęski), w której większość palestyńskich Arabów z tego, co stało się Izraelem, została zamieniona w uchodźców.
Konflikt rozpoczął się sto lat temu i zaostrzył się po pierwszej wojnie światowej. Mówiąc ogólnie: jest to część kompleksu nierozwiązanych problemów pozostawionych regionowi przez zachodnie – brytyjskie i francuskie – imperialistyczne mocarstwa w sposobie, w jaki rozbiły i podzieliły Imperium Osmańskie. Jesteśmy świadkami innych elementów tej złożonej spuścizny w Iraku, Libanie i w całym regionie.
Ten niezwykle ważny kontekst regionalny będzie motywem przewodnim w dalszej części.
Ale konkretnie: jest to konflikt między syjonistycznym projektem kolonizacji Palestyny a rdzenną ludnością tej ziemi, palestyńskimi Arabami. W 1948 r. stał się konfliktem między Izraelem – państwem osadniczym będącym produktem syjonistycznego projektu kolonizacji – a palestyńskim narodem arabskim. Mówienie, że syjonizm był i jest projektem kolonizacyjnym, a Izrael jest państwem osadniczym, państwem kolonizatorów, nie jest kwestią oceny wartości, ale prostym stwierdzeniem faktu. Nie używam tych terminów jako wyzwisk. W rzeczywistości ruch syjonistyczny w swoim dyskursie wewnętrznym używał terminu «kolonizacja» (a później jego hebrajskich odpowiedników).
Można argumentować – jak niektórzy – że kolonizacja i ustanowienie państwa osadniczego są moralnie dopuszczalne – ogólnie lub w tym konkretnym przypadku. Jest to osąd wartościujący, który zależy od kryteriów moralnych. Ale intelektualnie nie można zaprzeczyć, że syjonizm jest projektem kolonizacyjnym, a państwo Izrael jest państwem osadników.
Istnieje oczywiście wiele państw osadniczych, założonych przez kolonistów z Europy, którzy osiedlili się w różnych częściach świata. W tym sensie Izrael nie jest wyjątkowy. Ale syjonizm i Izrael są wyjątkowe pod kilkoma ważnymi względami, z których trzy wskażę w dalszej części1.
Późny początek – wciąż trwa
Pierwszą wyjątkową cechą kolonizacji syjonistycznej jest to, że był to historycznie ostatni projekt kolonizacyjny, który wystartował. I jest ostatnim i obecnie jedynym, który pozostaje aktywny – aktywny jak «aktywny wulkan», w przeciwieństwie do wygasłego.
Inne państwa osadnicze wypełniły swoje «Objawione Przeznaczenie»2 (by użyć amerykańskiego terminu, popularnego podczas ekspansji USA). Tam kolonizacja dobiegła końca. Nie tak jest w niniejszej sprawie.
Dzisiejszy Izrael jest nie tylko wytworem syjonistycznego projektu kolonizacji, ale także instrumentem jego dalszej rozbudowy i ekspansji. Kolonizacja trwa. Trwała w latach 1948–67 na terytorium rządzonym wówczas przez Izrael, w obrębie Zielonej Linii3. Ziemia należąca do Arabów palestyńskich – w tym tych, którzy pozostali w obrębie zielonej linii – została wywłaszczona i przekazana syjonistycznym kolonizatorom. A wkrótce po wojnie 1967 r. na nowo zajętych terytoriach kontynuowano kolonizację. Działo się tak pod każdą formą rządów: tych kierowanych przez labourzystów, tych kierowanych przez Likkud i tych kierowanych przez wielkie koalicje.
Istnieje wiele kontrowersji dotyczących tego, co tak naprawdę zamierzał izraelski rząd kierowany przez Icchaka Rabina, podpisując porozumienia z Oslo z 1993 r., i co premier Ehud Barak miał na myśli, mówiąc o tak zwanej «hojnej ofercie» na szczycie w Camp David (2000). Radziłbym nie słuchać gadaniny polityków, bo generalnie politycy – nie tylko nasz Tony Blair – są z założenia oszczercami: kłamią, kiedy im to odpowiada. Spójrzcie na fakty, bo one nie kłamią.
Na przykład poniższy wykres. Pokazuje liczbę izraelskich osadników na Zachodnim Brzegu w latach 1976–20044. Na osi czasu rok 1 to 1976, a rok 29 to 2004. Na własne oczy widzimy, że kolonizacja – planowana, prowadzona i dotowana przez rząd izraelski oraz mająca ochronę militarną jego armii – była nieubłagana. Teraz zaznaczyłem na tym wykresie okresy rządów Icchaka Rabina i Ehuda Baraka kierowanego przez Partię Pracy, odpowiednio, 1992–95 i 1999–2000/01. Czy widać spowolnienie? Jakąkolwiek zmianę?5 Spójrzcie także na poniższą mapę osadnictwa.
Więc jakie intencje miał izraelski rząd – wszystkie izraelskie rządy – jakie intencje żywił wobec tych okupowanych przez Izrael terytoriów palestyńskich? Proszę wyciągnąć własne wnioski.
Doktryna Ben–Guriona
16 lutego 1973 r. generał Moshé Dayan wygłosił programowe przemówienie na posiedzeniu izraelskiej izraelskiej izby adwokackiej. Dziennik Ha’aretz (18.02.73) donosi, że Dayan «zaskoczył słuchaczy»: zapraszający go prawnicy oczekiwali, że jako minister obrony będzie mówił o sprawach wojskowych. Zamiast tego przeczytał przygotowany wykład ideologiczny, w którym przedstawił «doktrynę» swojego mentora, założyciela państwa Izrael, Davida Ben–Guriona. Ten ostatni jeszcze wtedy żył – miał umrzeć pod koniec 1973 roku – i można śmiało założyć, że Dayan był pewien jego aprobaty. (Rzeczywiście, niezbyt wybujałym jest przypuszczenie, że Ben–Gurion przekazywał narodowi wiadomość przez swojego ulubionego protegowanego).
Dayan cytował to, co Ben–Gurion powiedział wiele lat wcześniej, w wewnętrznych debatach na temat raportu Komisji Peela6, ale podkreślił, że te słowa, wypowiedziane w 1937 roku, były «aktualne także dzisiaj». Oto sedno doktryny Ben–Guriona, cytowane przez Dayana:
Wśród nas [syjonistów] nie może być debaty o integralności Ziemi Izraela [tj. Palestyny] oraz o naszych więzach i prawie do całej Ziemi […]
Kiedy syjonista mówi o integralności Ziemi, może to oznaczać jedynie kolonizację [hityashvut] przez Żydów Ziemi w całości.
To znaczy: z punktu widzenia syjonizmu prawdziwe kryterium nie ogranicza się do [pytania], do kogo ten lub inny segment Ziemi należy politycznie, ani nawet do abstrakcyjnej wiary w integralność Ziemi. Raczej celem i probierzem syjonizmu jest faktyczna realizacja przez Żydów kolonizacji wszystkich obszarów Ziemi Izraela7.
To syjonistyczny odpowiednik doktryny «Objawionego Przeznaczenia». Pozwólcie, że wyjaśnię, co to oznacza: każdy podział Palestyny, każda «zielona linia», każda umowa lub traktat, który odcina jakąkolwiek część «Ziemi Izraela» przed żydowską kolonizacją, jest z punktu widzenia syjonizmu w najlepszym razie przejściowym przystosowaniem – akceptowanym tymczasowo ze względów taktycznych lub pragmatycznych, ale nigdy nie uznawany za ostateczny.
Oczywiście nie oznacza to, że ekspansja kolonizacji syjonistycznej jest nie do powstrzymania. Oznacza to, że będzie realizowany – jako sprawa o najwyższym priorytecie – tak długo, jak pozwala na to równowaga sił.
Znaki przyszłości
Syjonistyczna kolonizacja Palestyny jest podstawową przyczyną konfliktu; trwająca kolonizacja jest nieustającym bodźcem napędzającym konflikt. Z tego powodu ograniczam się w tej analizie do omówienia projektu syjonistycznego, który jest aktywną stroną konfliktu. Z braku czasu niewiele powiem o walce palestyńskiej, która była przewidywalną reakcją. To, że realizacja politycznego projektu syjonizmu nieuchronnie wywoła opór rdzennych Palestyńczyków i nieuchronnie doprowadzi do gwałtownego konfliktu, było oczywiste od samego początku. Zostało to dostrzeżone przez najbardziej przenikliwych i otwarcie przyznane przez najbardziej nieskrępowanych i szczerych syjonistów.
Nikt nie był bardziej nieskrępowany niż Władimir Żabotyński (1880–1940), polityczny i duchowy protoplasta pięciu izraelskich premierów: Menaema Begina, Icchaka Szamira, Beniamina Netanjahu, Ariela Szarona i Ehuda Olmerta8. Poniżej znajdują się obszerne fragmenty jego słusznie znanego artykułu «O żelaznej ścianie» (O Żeleznoj Stienie), opublikowanego w 1923 roku w rosyjskojęzycznym czasopiśmie Rasswiet (Świt).
Kompromis między palestyńskimi Arabami a nami nie wchodzi w rachubę w chwili obecnej i w dającej się przewidzieć przyszłości. Wyrażam to moje wewnętrzne przekonanie tak kategorycznie, nie z powodu chęci zasmucenia miłych ludzi [tzn. umiarkowanych syjonistów], ale przeciwnie, ponieważ pragnę im oszczędzić cierpienia. Wszyscy ci mili ludzie, z wyjątkiem wrodzonych niewidomych, już dawno zrozumieli całkowitą niemożliwość uzyskania dobrowolnej zgody palestyńskich Arabów na przekształcenie tej samej Palestyny z kraju arabskiego w kraj z żydowską większością. […]
Każdy czytelnik ma ogólne pojęcie o historii kolonizacji innych krajów9. Proponuję, aby przypomniał wszystkie znane przypadki; niech przejrzy całą listę i spróbuje znaleźć pojedynczy przypadek kraju skolonizowanego za zgodą tubylców. Nie ma takiego przypadku. Tubylcy – czy to cywilizowani, czy niecywilizowani – zawsze zaciekle walczyli z kolonizatorami – czy to cywilizowanymi, czy niecywilizowanymi […]
Każdy rdzenny lud, czy to cywilizowany, czy dziki, postrzega swój kraj jako swój narodowy dom, którego będą całkowitymi panami. Nigdy nie przyjmą dobrowolnie nie tylko nowych mistrzów, ale także nowych współwłaścicieli czy partnerów. […]
Dotyczy to również Arabów. Zwolennicy kompromisów wśród nas próbują nas przekonać, że Arabowie są głupcami, których można oszukać «stonowanym» sformułowaniem naszych prawdziwych celów, lub sprzedajnym plemieniem, które porzuci swoje prawo do Palestyny dla korzyści kulturowych i ekonomicznych. Zdecydowanie odrzucam ten pogląd na palestyńskich Arabów.
Kulturowo są za nami 500 lat, duchowo nie posiadają ani naszej wytrzymałości, ani siły woli; ale poza tym nie ma między nami żadnych nieodłącznych różnic. Są tak samo subtelnymi psychologami jak my i dokładnie tak jak my przez stulecia kształcili się w podstępnej kazuistyce [hebr. pilpul]. Cokolwiek im powiemy, mogą przejrzeć nas tak samo, jak my możemy przejrzeć ich. I mają do Palestyny tę samą instynktowną miłość i wewnętrzny zapał, jaki Aztekowie mieli do swojego Meksyku lub Siuksowie do ich prerii […] Każdy naród będzie walczył z kolonizatorami, kiedy tylko pojawi się iskra nadziei na pozbycie się niebezpieczeństwa kolonizacji. To też robią palestyńscy Arabowie i będą robić to tak długo, jak długo będą mieli choć iskierkę nadziei […] Kolonizacja ma tylko jeden cel; ten cel jest nie do przyjęcia dla palestyńskich Arabów. Taka jest natura rzeczy. Zmiana tej natury jest niemożliwa […]
Nawet gdyby udało się (w co wątpię) uzyskać zgodę Arabów z Bagdadu i Mekki, tak jakby Palestyna była dla nich jakimś małym, mało znaczącym pograniczem, to i tak Palestyna pozostałaby dla Arabów palestyńskich nie pograniczem, ale ich jedyną ojczyzną, centrum i podstawa ich własnej narodowej egzystencji.
Dlatego konieczne byłoby kontynuowanie kolonizacji wbrew woli palestyńskich Arabów, co jest tym samym stanem, który istnieje obecnie. Ale porozumienie z Arabami niebędącymi Palestyńczykami jest również nie do zrealizowania. Aby arabscy nacjonaliści z Bagdadu, Mekki i Damaszku zgodzili się zapłacić tak wysoką cenę, zgadzając się na rezygnację z zachowania arabskiego charakteru Palestyny – kraju położonego w samym centrum ich [przyszłej] «federacji» i przecinając go w środku – musielibyśmy im zaoferować coś równie wartościowego. Oczywiście mogło to oznaczać tylko dwie rzeczy: albo pieniądze, albo pomoc polityczną, albo jedno i drugie. Ale nie możemy zaoferować żadnego. Jeśli chodzi o pieniądze, to niedorzeczne jest myśleć, że moglibyśmy finansować Mezopotamię lub Hejaz, kiedy nie mamy wystarczająco dużo dla Palestyny […] A polityczne poparcie dla arabskiego nacjonalizmu byłoby całkowicie nieuczciwe. Arabski nacjonalizm stawia sobie te same cele, które wyznaczył, powiedzmy, włoski nacjonalizm przed 1870 r.: zjednoczenie i niezależność polityczną. Mówiąc prostym językiem, oznaczałoby to wypędzenie Anglii z Mezopotamii i Egiptu, wypędzenie Francji z Syrii, a potem być może także z Tunezji, Algierii i Maroka. Dla nas wspieranie takiego ruchu, nawet na odległość, byłoby samobójstwem i zdradą. Działamy pod mandatem angielskim; w San Remo Francja zatwierdziła Deklarację Balfoura. Nie możemy brać udziału w politycznej intrydze, której celem jest wypędzenie Anglii z Kanału Sueskiego i Zatoki Perskiej oraz całkowitego unicestwienia Francji jako potęgi kolonialnej. Nie możemy grać w taką podwójną grę; nie wolno nam nawet o tym myśleć. Zmiażdżą nas – z zasłużoną hańbą – zanim zrobimy krok w tym kierunku […]
Wniosek: nie możemy nic dać Palestyńczykom ani innym Arabom w zamian za Palestynę. Stąd ich dobrowolna zgoda nie wchodzi w rachubę. Stąd ci, którzy utrzymują, że takie porozumienie jest niezbędnym warunkiem syjonizmu, mogą teraz powiedzieć «nie» i wyrzec się syjonizmu. Nasza kolonizacja musi albo zostać zakończona, albo postępować wbrew woli rdzennej ludności. Kolonizacja ta może więc trwać i rozwijać się tylko pod opieką siły niezależnej od miejscowej ludności – żelaznego muru, którego miejscowa ludność nie może przebić. […]
To jest suma naszej polityki wobec Arabów […] Po co jest Deklaracja Balfoura? Do czego służy mandat? Dla nas oznaczają one, że zewnętrzne mocarstwo zobowiązało się do stworzenia takich warunków bezpieczeństwa, że miejscowa ludność, bez względu na to, jak bardzo by tego chciała, nie byłaby w stanie ingerować, administracyjnie lub fizycznie, w naszą kolonizację».
Bastion przeciwko Azji
Drugą dość wyjątkową cechą kolonizacji syjonistycznej jest to, że osadnicy nie byli obywatelami mocarstwa europejskiego, które wysłało ich na misję kolonizacyjną i ich chroniło. Dlatego od samego początku dla założycieli syjonizmu politycznego było jasne, że dla ich projektu kluczowe jest uzyskanie sponsoringu wielkiego mocarstwa – niezależnie od tego, które mocarstwo dominowało na Bliskim Wschodzie – które zapewni im «żelazny mur», za którym mogła postępować kolonizacja syjonistyczna. Bez takiego sponsoringu – który wczesny dyskurs syjonistyczny nazywał «kartą» – kolonizacja Palestyny byłaby nie do rozpoczęcia.
Oczywiście wielkie mocarstwa nie są filantropami. Ich ochrona nie jest dana za darmo, ale w zamian za usługi. I od samego początku było jasne, jakie będą te usługi. Założyciel syjonizmu politycznego, Theodor Herzl (1860–1904), ujął to w ten sposób w swojej programowej książce Der Judenstaat (Państwo Żydowskie) opublikowanej w 1896 roku:
Dla Europy tworzylibyśmy tam część wału przeciw Azji, służąc jako przyczółek cywilizacji przeciwko barbarzyństwu. Jako państwo neutralne pozostalibyśmy w kontakcie z całą Europą, która musiałaby gwarantować nam istnienie.
Nie tyle «zderzenie cywilizacji», ile zderzenie jedynej cywilizacji z barbarzyństwem.
Więc to umowa, kwestia quid pro quo. W zamian za niezbędną ochronę «żelaznego muru» przed palestyńskimi Arabami, który zachodni imperializm pomógłby wznieść, syjonistyczni kolonizatorzy – a ostatecznie ich państwo osadnicze – mieli zapewnić swoim sponsorom «wał» przeciwko «barbarzyńcom» z Bliskiego Wschodu. (Praktyka syjonizmu jest pełna murów i wałów; ale pojawiają się one jeszcze wcześniej w dyskursie syjonistycznym: na początku było słowo).
Niezbędną konsekwencją tego historycznego porozumienia jest regionalizacja konfliktu. Zderzenie projektu syjonistycznego (i ostatecznie Izraela) z rdzennymi Palestyńczykami przekształciło się w konflikt z ludnością całego regionu. Wynika to nie tylko z narodowej solidarności Arabów w całym regionie z ich rodakami w Palestynie, ale także z aktywnej roli syjonizmu (i Izraela) jako partnera zachodniej eksploatacji i dominacji na Bliskim Wschodzie.
W latach 80. XIX wieku Niemcy za cesarza Wilhelma II zastąpiły Francję i Wielką Brytanię jako «przyjaciel i doradca wojskowy» rozpadającego się Imperium Osmańskiego. Palestyna była wówczas częścią tego Imperium, więc Herzl próbował sprzedać swój pomysł niemieckiemu cesarzowi. Ale został odrzucony; cesarz odrzucił proponowaną umowę10.
Mały, lojalny, żydowski Ulster
Chaim Weizmann miał dużo więcej szczęścia z rządem Lloyda–George’a pod koniec I wojny światowej. Karta aspiracji syjonistycznych została przyznana w formie Deklaracji Balfoura (2 listopada 1917)11. W swoich wspomnieniach Sir Ronald Storrs – mózg stojący za Lawrence’em z Arabii i pierwszym brytyjskim gubernatorem Jerozolimy – tak skomentował logikę stojącą za Deklaracją Balfoura:
Mimo że ziemia nie mogła jeszcze wchłonąć szesnastu milionów, ani nawet ośmiu, wystarczyło, by powrócić, jeśli nie po to, by utworzyć Państwo Żydowskie (czego publicznie domagało się kilku ekstremistów), przynajmniej by udowodnić, że przedsięwzięcie było tym, które go pobłogosławiło, które dało [Brytanii], a także tego, który przejął [syjonizm], tworząc dla Anglii «mały, lojalny, żydowski Ulster» w morzu potencjalnie wrogiego arabizmu12.
Deklaracja Balfoura była częścią pakietu. Kolejną częścią pakietu było utworzenie Palestyny jako odrębnego podmiotu politycznego. Podczas prawie trzynastu wieków rządów muzułmańskich – przerwanych tylko przez wyprawy krzyżowe – Palestyna nigdy nie była odrębnym, a tym bardziej niepodległym, bytem administracyjnym, ale była integralną częścią Wielkiej Syrii (składającej się mniej więcej z dzisiejszej «małej» Syrii, Libanu, Jordanii, Izraela, Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy). W Imperium Osmańskim południowa część Palestyny stanowiła specjalną dzielnicę Jerozolimy, podlegającą bezpośrednio Wysokiej Porcie w Stambule; północna połowa składała się z dwóch dystryktów wchodzących w skład Prowincji Bejrutu.
Teraz, kiedy wygłodniałe imperialistyczne mocarstwa rozdarły truchło Imperium Osmańskiego, Palestyna była jedną z kończyn schwytanych przez Wielką Brytanię. W 1922 Wielka Brytania uzyskała od Ligi Narodów mandat nad Palestyną; a Deklaracja Balfoura została zawarta dosłownie w tekście Mandatu, wraz z kilkoma szczegółowymi postanowieniami ułatwiającymi kolonizację syjonistyczną13.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Palestyna, wyrzeźbiona z arabskiego Wschodu, została stworzona do kolonizacji syjonistycznej, niezależnie od życzeń jej rzeczywistych mieszkańców. Rzeczywiście, jak odkryła Amerykańska Komisja King–Crane’a w 1919, ci mieszkańcy nie mieli szczególnego pragnienia oddzielnej Palestyny, ale byli całkiem zadowoleni z włączenia się do Wielkiej Syrii. Co więcej, to rzeźbienie wymagało znacznego przycięcia. Mandat Palestyny pierwotnie obejmował również duże, przeważnie suche terytorium na wschód od rzeki Jordan, ale Wielkiej Brytanii pozwolono «odroczyć lub wstrzymać» stosowanie postanowień promujących syjonistyczną kolonizację na tym wschodnim terytorium. Następnie Wielka Brytania ustanowiła go jako oddzielny Emirat Transjordanii, pod przewodnictwem Haszymidzkiego protegowanego «Abdallaha». To później stało się Królestwem Jordanii. Od 1923 «Palestyna» oznaczała terytorium na zachód od Jordanu, do którego Deklaracja Balfoura w pełni obowiązywała w ramach mandatu Ligi Narodów. Jako odrębny byt polityczny istniała przez 25 lat.
Swego rodzaju strażnik
W latach 30. ochłodziły się stosunki między ruchem syjonistycznym a jego niegdysiejszym brytyjskim protektorem. Ich cele i zainteresowania zaczęły się rozchodzić. W końcu powstała między nimi poważna przepaść, która po drugiej wojnie światowej przekształciła się w brutalny konflikt. Nie mogę tu zagłębić się w szczegółowe przyczyny tego konfliktu. Wystarczy powiedzieć, że – między innymi – Wielkie Powstanie Arabów Palestyńskich dało do zrozumienia Wielkiej Brytanii, że koszt narzucenia warunków mandatu pochłonie zbyt wiele jej ograniczonej władzy i wpływów. Tymczasem projekt syjonistyczny przerósł rolę zaledwie «małego, lojalnego żydowskiego Ulsteru» i dojrzał do przejęcia suwerenności państwa. W każdym razie Wielka Brytania traciła swoją dominującą pozycję na Bliskim Wschodzie; Syjonizm potrzebował nowego imperialnego patrona.
Michael Assaf, robotniczo–syjonistyczny orientalista ujął to następująco14: W tych samych latach walki [między syjonizmem a brytyjskim imperializmem] miał miejsce proces początku nowego partnerstwa: zamiast Anglia–Syjon, Ameryka–Syjon – proces, który zależał od penetracji Bliskiego Wschodu przez USA jako decydujące mocarstwo światowe.
Izrael od momentu powstania w 1948 r. kontynuował ten proces ponownego przyłączenia. Szukał nowego sojuszu – ochrony w zamian za usługi – z USA. Ale przejście do nowego imperialistycznego sponsora było stopniowe i przebiegało przez kilka etapów. Początkowo Wielka Brytania nadal zachowała pewne wpływy na Bliskim Wschodzie. Znajduje to odzwierciedlenie w następującej ocenie regionalnej roli Izraela:
Reżim feudalny w tych państwach [bliskowschodnich] musi w tak dużym stopniu zwracać uwagę na (świeckie i religijne) ruchy nacjonalistyczne, które czasami mają również zdecydowanie lewicowy odcień społeczny, że państwa te nie są już gotowe do zapewnienia wykorzystywania swoich zasobów naturalnych przez Wielką Brytanię i Amerykę oraz pozwalania im na wykorzystanie ich krajów jako baz wojskowych na wypadek wojny. To prawda, że kręgi rządzące w krajach Bliskiego Wschodu wiedzą, że w przypadku rewolucji społecznej lub sowieckiego podboju na pewno zostaną fizycznie zlikwidowane, ale natychmiastowy strach przed kulą politycznego zabójcy przeważa na razie niewyczuwalny strach przed przyłączenie do świata komunistycznego. Wszystkie te państwa są […] militarnie słabe; Izrael udowodnił swoją siłę militarną w wojnie o wyzwolenie przeciwko państwom arabskim i z tego powodu pewne wzmocnienie Izraela jest raczej wygodnym sposobem dla mocarstw zachodnich na utrzymanie równowagi sił politycznych na Bliskim Wschodzie. Zgodnie z tym przypuszczeniem Izraelowi przypisano rolę swego rodzaju strażnika. Nie należy się obawiać, że zastosuje agresywną politykę wobec państw arabskich, jeśli będzie to wyraźnie sprzeczne z życzeniem Ameryki i Wielkiej Brytanii. Ale jeśli mocarstwa zachodnie w pewnym momencie będą wolały, z tego czy innego powodu, zamknąć oczy, można liczyć na to, że Izrael słusznie ukarze jedno lub kilka sąsiednich państw, których brak manier wobec Zachodu przekroczył dopuszczalne granice.15
Okres 1948–67 był delikatną fazą dla Izraela w jego dążeniu do przywiązania się do nowej dominującej imperialistycznej potęgi: USA były zainteresowane, ugodowe, ale niezbyt entuzjastyczne. Udzieliły Izraelowi znaczącego wsparcia finansowego i politycznego, ale ich zaangażowanie wobec Izraela nie było bynajmniej całkowite. Użyteczność Izraela jako regionalnego egzekutora w żaden sposób nie została udowodniona; nie było to oczywiste dla amerykańskich decydentów politycznych.
O bliższy sojusz polityczny i sprzęt wojskowy Izrael zwrócił się w latach 50. do Francji, która toczyła wówczas wojnę kolonialną w Algierii. Arabski nacjonalizm – kierowany przez charyzmatycznego prezydenta Egiptu Gamala Nasera – był wspólnym wrogiem.
W wojnie sueskiej z 1956 r. Izrael rzeczywiście dowiódł swojej sprawności militarnej, swojej użyteczności jako lokalnego Rottweilera – ale niewłaściwemu imperialistycznemu szefowi. Francja i Wielka Brytania skończyły się jako mocarstwa kolonialne. Stany Zjednoczone nie były zadowolone ich niezdarną, nieautoryzowaną próbą powrotu i władczo je złapały. Izraelowi powiedziano również w jasnych słowach, aby wycofał się ze swoich podbojów, tego co premier Ben–Gurion pochopnie ogłosił «częścią Trzeciego Królestwa Izraela»16. Jednak Izrael odniósł znaczne korzyści z tego epizodu. Na tajnym konklawe w Sèvre, gdzie doszło do zmowy sueskiej, Ben–Gurion, Dayan i Peres wydobyli z Francji nagrodę za kluczową rolę Izraela w rozpoczęciu wojny: francuską obietnicę zbudowania reaktora jądrowego w Izraelu i dostarczenia mu materiałów rozszczepialnych. To ostatecznie doprowadziło do tego, że Izrael stał się piątą potęgą jądrową na świecie17.
W 1967 Izrael upewnił się, że uzyska uprzednią zgodę USA na atak na Egipt i Syrię. Wykorzystał tę okazję również do zajęcia pozostałej części Palestyny, którą Abdallah zdobył w 1948 r. na mocy tajnego porozumienia z rządem Ben–Guriona.
Izrael oddał wiele ważnych usług Zachodowi, zwłaszcza Stanom Zjednoczonym; ale najcenniejszą z nich była pomoc w pokonaniu świeckiego arabskiego nacjonalizmu, który Zachód słusznie uważał za zagrożenie dla jego interesów i który nigdy nie podniósł się po militarnej klęsce z 1967 roku. Izrael stał się najzagorzalszym i najbardziej wiarygodnym sojusznikiem i egzekutorem USA w regionie18.
Czy jest to apartheid?
Izrael jest często porównywany do RPA w czasach apartheidu. Termin «apartheid» jest powszechnie używany do scharakteryzowania izraelskiego państwa osadniczego, a zwłaszcza izraelskiego reżimu na terytoriach okupowanych od 1967 roku.
Myślę, że powodem tego powszechnego użycia jest to, że Republika Południowej Afryki pod rządami apartheidu jest jedynym innym państwem osadniczym, które do niedawna aktywnie realizowało swój projekt kolonizacyjny, w żywej pamięci większości ludzi. Jest to jedyne inne aktywne państwo osadnicze, które większość ludzi może sobie przypomnieć. Dlatego używają terminu «apartheid» jako inwektywy lub ogólnej etykiety dla opresyjnego reżimu rasistowskiej dyskryminacji19.
Ale, mówiąc analitycznie, ta etykieta nie odnosi się ściśle do kolonizacji syjonistycznej. I może być myląca: używanie słowa «apartheid» jako inwektywy może być satysfakcjonującym sposobem wyładowania uczuć i może służyć jako skuteczny skrót propagandowy, ale jest niebezpieczne, ponieważ ludzie zaczynają wierzyć, że Izrael to kolejna RPA, a zatem Konflikt izraelsko–palestyński jest podobny i można go rozwiązać w podobny sposób.
Istnieje oczywiście wiele podobieństw: Republika Południowej Afryki pod rządami apartheidu i Izrael należą do tego samego rodzaju: kolonialnego państwa osadniczego. Kolonizacja z konieczności wiąże się z wywłaszczeniem rdzennej ludności, ostrą rasistowską dyskryminacją wobec nich i brutalnymi środkami tłumienia ich oporu. W rzeczywistości, o ile gdy palestyńscy Arabowie z Zielonej Linii (którzy są obywatelami Izraela) cierpią z powodu poważnej zinstytucjonalizowanej dyskryminacji, nie mają tak źle, jak niebiali za apartheidu. Z drugiej strony, Palestyńczycy w terytoriach okupowanych po 1967 są pod wieloma względami bardziej brutalnie traktowani przez izraelskie wojsko i osadników niż niebiali w czasach apartheidu.
Ale nie chodzi mi o porównanie stopnia ucisku. Istnieje ważna jakościowa różnica strukturalna między dwoma państwami osadniczymi: należą one do tego samego rodzaju, ale do różnych gatunków tego rodzaju. Dokładna charakterystyka musi nie tylko określać najbliższy rodzaj, ale także wskazywać konkretną różnicę20.
Odwołuję się tutaj do głębokiego spostrzeżenia Karola Marksa: kluczem do zrozumienia społeczeństwa, formacji społecznej, jest jego ekonomia polityczna, sposób produkcji21. A to oznacza przede wszystkim źródło nadwyżki produktu i formę jego wydobycia22.
We wszystkich kolonizacjach wywłaszczano rdzenną ludność. Ale co się z nią działo?
Mówiąc nieco schematycznie, możemy wyróżnić dwa gatunki, dwa główne modele społeczeństwa kolonizacyjnego i osadniczego. Zasadnicza różnica polega na tym, czy ludność tubylcza jest wykorzystywana jako siła robocza do wyzyskiwania, źródło nadwyżki produktu; lub wykluczona z gospodarki osadniczej – zmarginalizowana, eksterminowana lub wypędzona, poddana czystkom etnicznym.
Republika Południowej Afryki należała do pierwszego gatunku. Nie zaczęła w ten sposób, ale wraz z rozwojem kapitalistycznego przemysłu i górnictwa przekształciła się w system, w którym czarni Afrykanie byli głównym źródłem wartości dodatkowej. Apartheid był systemem zaprojektowanym po to, by trzymać pod ręką osoby rasy innej niż biała, jako podstawowy zasób gospodarki – ale bez praw obywatelskich.
Syjonizm celowo, świadomie i wyraźnie wybrał inny model: należało unikać wykorzystywania rdzennej siły roboczej. Arabowie palestyńscy nie są uważani za użyteczne, nadające się do wykorzystania źródło pracy dodatkowej – ale sami są nadwyżką w stosunku do wymagań. Nie muszą być pod ręką ani nawet na wyciągnięcie ręki, należy ich usunąć. Mieli zostać poddani czystce etnicznej lub – w żargonie syjonistycznym – «przeniesieni».
Transfer był przewidziany od samego początku syjonizmu politycznego. 12 czerwca 1895 r. Theodor Herzl zwierzył się w swoim dzienniku:
Postaramy się przenieść biedniejszą część [tubylczej] ludności przez granicę, bez zwiększania hałasu, dając im zatrudnienie w krajach tranzytowych, ale w naszym własnym kraju odmówimy im pracy.
Byłoby żmudnym przytaczanie tutaj ogromnego stosu dowodów na planowanie przesiedlenia i relacje z jego realizacji – przez nacisk, zastraszanie lub przymusowe wydalenie – gdy nadarzyła się okazja. odsyłam do literatury23.
Pod tym względem – w wykluczaniu rdzennych Palestyńczyków z gospodarki osadniczej przed 1948 r. oraz w planowaniu i realizacji ich przesiedleń – najbardziej pracowici byli syjoniści «lewicowi» lub «robotniczy»24. Myśleli w kategoriach klasowych i doskonale wiedzieli, że, jak w każdej innej ekonomii politycznej, bezpośredni producenci będą stanowić większość. Syjonizm nie mógł osiągnąć państwa żydowskiego z przeważającą większością żydowską bez wykluczenia Arabów. Tę pracę musieli wykonać Żydzi: idealistyczni europejscy pionierzy żydowscy oraz (ponieważ nie było wystarczającej liczby ochotników) ubodzy, przeważnie o ciemniejszej skórze, Żydzi zebrani z czterech stron świata.
Ogólnie syjonizm i Izrael trzymały się tego modelu, minimalizując zależność od pracy palestyńskiej, z jedynie częściowym i krótkim odstępstwem w latach 70. i 80. XX wieku25. Obecnie izraelskie kapitalistyczne przedsiębiorstwa hi–tech założone na terytoriach okupowanych, na skolonizowanych ziemiach palestyńskich wolą zatrudniać super–wyzyskiwanych izraelsko–żydowskich robotników niż palestyńskich Arabów26.
Strategia syjonistyczna/izraelska zawsze miała dwojaki cel: maksymalizację żydowskiej kolonizacji ziemi, minimalizację arabskiej populacji.
Pomiędzy tymi dwoma celami istnieje pewien stopień napięcia. Yosef Weitz – «robotniczy» syjonista, najbardziej zagorzały architekt planów transferowych przed wojną 1948 i jeden z głównych praktyków, którzy projektowali to w czasie tej wojny i po jej zakończeniu – martwił się po wojnie 1967:
Kiedy ONZ postanowiło podzielić Palestynę na dwa państwa [w 1948], wybuchła wojna o niepodległość, ku naszemu wielkiemu szczęściu [sic!], w której zdarzył się podwójny cud: zwycięstwo terytorialne i ucieczka Arabów. W wojnie sześciodniowej [1967] zdarzył się jeden wielki cud, ogromne zwycięstwo terytorialne, ale większość mieszkańców wyzwolonych terytoriów pozostała «przywiązana» do swoich miejsc, [fakt], który może zniszczyć założenie naszego Państwa. Problem demograficzny jest najbardziej dotkliwy, zwłaszcza gdy do jego wagi liczbowej doda się wagę uchodźców27.
Mokry sen o rozszerzonej kolonizacji nęka koszmar zagrożenia demograficznego.
Różne nurty syjonistyczne równoważą te dwa cele na różne sposoby. Niektórzy przedkładają imperatyw ekspansji terytorialnej ponad absolutną czystość etniczną; inni są skamieniali z powodu niebezpieczeństwa demograficznego: w Palestynie jest zbyt wielu Arabów i mają wysoki wskaźnik urodzeń.
Idealnie – wszyscy się zgadzają – gdyby Palestyńczycy jakoś zniknęli, problem znikłby wraz z nimi. Ale wielkie czystki etniczne można przeprowadzić tylko w tym, co syjonistyczny dyskurs nazywa «dogodnym momentem» (she‘at kosher). W oczekiwaniu na taką okazję, dominującą strategią jest zamknięcie Palestyńczyków w łatwych do utrzymania, najlepiej samokontrolujących się skrawkach ziemi. Różnią się one od obozów koncentracyjnych tym, że więźniowie są zachęcani do wyjazdu, pod warunkiem, że wyemigrują. Nie są też bantustanami, ponieważ głównym celem bantustanów było służenie jako nominalnie niezależne dormitoria dla rezerwowej siły roboczej, od której zależała gospodarka osadników. Najbardziej przypominają rezerwaty Indian w USA. A różne izraelskie «plany pokojowe» i porozumienia z chętnymi przywódcami palestyńskimi nie różnią się od słynnych traktatów indiańskich.
Fakt, że kolonizacja syjonistyczna przebiega według tego modelu – opartego nie na wyzysku pracy rdzennej ludności, ale na celu jej wykluczenia i wypędzenia – ma bardzo ważne konsekwencje.
Po pierwsze, niebezpieczeństwo dalszego masowego transferu nigdy nie jest daleko. «Dobry moment» może nadejść, na przykład, podczas ekstremalnej sytuacji kryzysowej lub wojny – perspektywa, która jest zawsze obecna w tym niestabilnym regionie28. Izrael może nawet przyczynić się do sprowokowania takiej możliwości. Tymczasem transfer w zwolnionym tempie odbywa się metodą salami, z wykorzystaniem nękania ekonomicznego, administracyjnego i fizycznego.
Co więcej, czystki etniczne, wypędzenia, są ewidentnie dużo trudniejsze do cofnięcia niż stosunki wyzysku i dyskryminacji rasowej.
Dlatego ci z nas, którzy sprzeciwiają się tej niesprawiedliwości, muszą działać z wielką pilnością, aby pobudzić światową opinię publiczną i zmobilizować społeczeństwo obywatelskie, aby jak najbardziej utrudnić Izraelowi rozszerzenie kolonizacji i dokonanie transferu.
Wymiar narodowy
Inną niezmiernie ważną konsekwencją, wynikającą ze specyfiki kolonizacji syjonistycznej, jest to, że konflikt wykrystalizował się jako konflikt narodowy.
Podczas gdy w wyzyskującym modelu kolonizacji konflikt między osadnikami a rdzenną ludnością przybiera formę quasi–klasowej walki, w drugim modelu – syjonistycznym – koloniści tworzą nowy naród osadniczy.
Tak więc kolonizacja syjonistyczna spowodowała powstanie nowego narodu: izraelskich Żydów, czyli współczesnych Hebrajczyków29. Mają podstawowe atrybuty narodu we współczesnym znaczeniu tego słowa: przyległość terytorialną; kompletą strukturę klasową (podobna do innych nowoczesnych narodów kapitalistycznych); wspólny język codziennego dyskursu (który jest dla nich unikalny!); oraz świecką kulturę, zarówno «wysoką», jak i popularną.
Zauważ, że Żydzi na ogół – ci z dzisiejszej diaspory – nie mają wszystkich tych atrybutów30. Nie stanowią narodu we współczesnym, współczesnym znaczeniu tego słowa31.
Przyjęcie nowej tożsamości narodowej jest tak samo szybkie, jak w przypadku innych narodów imigrancko–osadniczych. Ci, którzy urodzili się w Izraelu jako żydowscy imigranci z Rosji lub kraju arabskiego, są członkami narodu hebrajskiego: nie są bardziej Rosjanami ani Arabami, niż Amerykanin włoskiego lub polskiego pochodzenia jest Włochem lub Polakiem. Ich pochodzenie nie zostaje wymazane, ale schodzi na dalszy plan.
Jak na ironię, syjonizm – jak ojciec zaprzeczający istnieniu swojego niechcianego dziecka – zaprzecza istnieniu tego narodu hebrajskiego, nowo utworzonego przez kolonizację syjonistyczną. Bo według ideologii syjonistycznej wszyscy Żydzi na całym świecie stanowią jeden naród. Prawdziwą ojczyzną każdego Żyda nie jest kraj, w którym mógł się urodzić i w którym jego rodzina mogła mieszkać od pokoleń. Ojczyzną tego rzekomego narodu jest biblijna Ziemia Izraela, do której ma starożytne, niezbywalne – wręcz dane przez Boga – prawo narodowe32. Nie–Żydzi żyjący w ojczyźnie żydowskiej to tylko obcy intruzi. Syjonistyczna kolonizacja jest usprawiedliwiana jako «powrót do ojczyzny» – prawo posiadane przez Żydów, ale odmawiane tym zagranicznym intruzom, uchodźcom palestyńskim, którzy zostali zgodnie z prawem eksmitowani z żydowskiej ojczyzny. Nie ma narodu hebrajskiego, a jedynie członkowie ogólnoświatowego narodu żydowskiego, którzy już wrócili do swojej ojczyzny, straż przednia swoich braci w diasporze, którzy mają prawo – w istocie święty obowiązek – podążać za awangardą i być «zgromadzonym» w Ziemi Izraela.
W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jedną wyjątkową cechę kolonizacji syjonistycznej. W modelu kolonizacji opartym na wyzysku, koloniści skończyli jako stosunkowo niewielka mniejszość, wyższa warstwa lub quasi–klasa wyzyskująca siłę roboczą rdzennej ludności. Ci ostatni stanowią większość bezpośrednich producentów, a zatem pozostają zdecydowaną większością populacji. Z drugiej strony, w większości kolonizacji, które podążały za innym modelem, w którym koloniści utworzyli nowy naród osadników, ludy tubylcze, jeśli nie zostały całkowicie sproszkowane, zostały zatopione lub w każdym razie zmarginalizowane. Na ich odrębne, odrębne tożsamości narodowe nałożyła się tożsamość narodu osadników. Ich języki i tradycje kulturowe, jeśli nie zostały zatarte, przetrwały jako relikty ludowe – «pod ziemią» lub na odległych obszarach wiejskich – podczas gdy język i kultura narodu osadniczego dominuje gdzie indziej.
Inaczej jest w przypadku kolonizacji syjonistycznej: tutaj starcie ciemięzców i ciemiężonych – kolonistów i rdzennej ludności – przybrało formę konfliktu narodowego między dwiema odrębnymi i dość dobrze określonymi grupami narodowymi, mniej więcej równej wielkości33.
Pomimo wysiłków, państwu izraelskiemu do tej pory udało się jedynie częściowo «przenieść» palestyńskich Arabów z ich ojczyzny. Wojna z 1967 r. była zbyt krótka, aby czystki etniczne mogły zostać powtórzone na masową skalę z lat 1947–49. Poza tym Palestyńczycy nauczyli się gorzkiej lekcji tej Nakby i – jak ze smutkiem zauważa Josef Weitz (s. 18) – pozostali wytrwale «przywiązani» do swoich miejsc. Jednocześnie wyższa stopa naturalnego wzrostu Arabów w pewnym stopniu zrównoważyła napływ żydowskiej imigracji do Izraela.
Tożsamość narodowa palestyńskich Arabów, daleka od rozpadu pod wpływem kolonizacji, skrystalizowała się i została wzmocniona przez konflikt z nią. Zachowali swój język i rozwinęli żywą narodową produkcję kulturalną.
Ta niezwykła żywotność wynika w dużej mierze z kontekstu regionalnego. Większość Palestyńczyków znajduje się w bliskim sąsiedztwie lub jest rozproszona jako uchodźcy w rozległym i zaludnionym świecie arabskim, dzielącym wspólny język literacki (jak również jego mniej formalną wersję używaną przez media) oraz wspaniałe dziedzictwo kulturowe. Ich dialekt mówiony jest bardzo zbliżony do dialektu innych części byłej Wielkiej Syrii i niezbyt odległy od dialektów sąsiednich krajów arabskiego Wschodu. Wymiana kulturalna jest łatwa. Nawet palestyńscy Arabowie, którzy uniknęli czystek etnicznych w 1948 r. i pozostali jako uciskana mniejszość w Izraelu, mogli dostroić się do audycji ze świata arabskiego. I odwrotnie, wiersz lub powieść skomponowana przez Palestyńczyka w Hajfie może być czytana i doceniana przez wiele milionów, od Oceanu Atlantyckiego po Morze Arabskie.
Co więcej, z powodu historycznego «opóźnienia» kolonizacji syjonistycznej (patrz podrozdział 1.2), zanim się zaczęła, napotkała arabską tożsamość narodową i rodzący się arabski nacjonalizm, które pojawiły się mniej więcej w tym samym czasie. Wyjątkowo projekt kolonizacji od samego początku mierzył się z powstającym ruchem narodowym. Zwróć uwagę na zaniepokojone odniesienie do arabskiego nacjonalizmu i jego aspiracji do regionalnej federacji w «Żelaznym Murze» Żabotyńskiego (sekcja 1.4). Analogia, którą Żabotyński kreśli między arabskim nacjonalizmem a włoskim nacjonalizmem sprzed 1870 roku, jest również całkiem trafna. We Włoszech obok «wszechwłoskiej» tożsamości narodowej i nacjonalizmu – które nie miały jeszcze zjednoczenia politycznego – istniały odrębne lokalne tożsamości mini–narodowe i lokalne patriotyzmy: wenecki, toskański, rzymski, neapolitański, sycylijski itd. które przetrwały do dziś34. Podobnie w świecie arabskim istnieją dwa poziomy tożsamości narodowej i nacjonalizmu: obok tożsamości ogólnoarabskiej i dążenia do zjednoczenia lub federacji istnieją tożsamości lokalne i patriotyzmy: egipski, iracki, syryjski itd. – i oczywiście palestyński, uformowany przez wspólne nieszczęsne doświadczenia i walkę o przetrwanie i pokonanie. Istnieje pewne napięcie między tymi dwoma poziomami tożsamości narodowej, ale nie muszą one być wzajemnie sprzeczne; są w stanie być kompatybilne, a nawet komplementarne. Podczas gdy rządy arabskie i elity rządzące jedynie gołosłownie deklarują ideał jedności arabskiej, wśród mas powszechne jest prawdziwe zaangażowanie w jego realizację; a centralnym elementem tego zobowiązania jest głęboko zakorzeniona solidarność z Palestyńczykami.
Każda przekonująca projekcja rozwiązania musi zaczynać się od takiego zrozumienia natury konfliktu. Jest to gwałtowna kolonialna konfrontacja między dwoma narodami, które ukształtowały się w wyniku tego konfliktu: kolonizującym narodem hebrajskim i jego ciemiężącym izraelskim państwem osadniczym oraz ciemiężonym rdzennym skolonizowanym palestyńskim narodem arabskim. Pierwsza jest sprzymierzona z imperialistyczną potęgą dominującą w całym regionie; ta ostatnia jest częścią składową większego narodu arabskiego w regionie.
1Patrz Sekcje 1.2, 1.5 i 1.9.
2oryg. «Manifest Destiny»
3Co znamienne, Izrael nigdy oficjalnie nie określił własnych granic międzynarodowych. Zielona linia narysowana na jego mapach w tym okresie stanowiła jego de facto granicę.
4Wyklucza to – ogromnie powiększony – obszar podlegający jurysdykcji miejskiej Jerozolimy. W latach 1967–76 głównym kierunkiem izraelskiej kolonizacji były syryjskie Wzgórza Golan i Wielka Jerozolima. Jak pokazano na wykresie, główny pęd kolonizacyjny w pozostałej części Zachodniego Brzegu rozpoczął się w 1976 roku.
5Podobne, nieubłagane tendencje widoczne są wyraźnie w danych dotyczących powierzchni zajmowanych gruntów oddanych pod kolonizację oraz liczby wybudowanych jednostek mieszkaniowych osadników. Zobacz, na przykład, Gezel Haqqarq‘ot: Mediniyyut Hahitnaḥalut Baggadah Hamma‘aravit (Robbery of the Lands: The Policy of Colonization in the West Bank) Hebrew Report by B’Tselem – The Israeli Information Center for Human Rights in the Occupied Territories, May 2002.
6Palestyńska Królewska Komisja Śledcza, kierowana przez Lorda Peela, została powołana przez rząd brytyjski w 1936 roku, po wybuchu Wielkiego Powstania Arabów Palestyńskich, i poprosiła o zaproponowanie zmian w statusie Palestyny. W 1937 r. Komisja zaleciła podział kraju między Arabów i Żydów. Ben–Gurion niechętnie przyjął plan; ale – jak wyraźnie wskazuje Dayan – zrobił to z powodów taktycznych, w oczekiwaniu, że kolonizacja syjonistyczna może być kontynuowana w całej Palestynie.
7Ha’aretz, 18.02.73. Słowa w nawiasach kwadratowych tutaj oraz w kolejnych cytatach są dodawane przeze mnie.
8Begin był założycielem partii Ḥerut («Wolność»), bezpośredniego po 1948 r. wcielenia «rewizjonistycznego» ruchu syjonistycznego założonego przez Żabotyńskiego. Ḥerut połączył się z mniejszymi partiami w 1973 r., tworząc Likkud («Konsolidacja»). Po rezygnacji Begina Likkudem kierowali Shamir, Netanjahu i Sharon. W 2005 roku Sharon oderwała się od Likkud, by stworzyć nową partię, obecnie kierowaną przez Olmerta. Nazwa nowej partii, Qadimah – oznaczająca w języku hebrajskim zarówno «naprzód», jak i «na wschód» – była hołdem złożonym Żabotyńskiemu, który w 1904 r. założył syjonistyczne wydawnictwo o tej nazwie. To samo hebrajskie słowo było również wpisane w insygnia żydowskiej jednostki ochotniczej – utworzonej po wielu lobbingach przez Żabotyńskiego – w armii brytyjskiej podczas I wojny światowej.
9Niektóre aktualne angielskie tłumaczenia tego artykułu mówią (tu i w dalszej części) «osiedlenie» zamiast «kolonizacja»; ale rosyjski oryginał jest nie do pomylenia: ob istorii kolonizacii drugich stran.
10Zobacz zdjęcie – z Archiwum Syjonistycznego – poniżej: Herzl (z lewej) proponuje cesarzowi podczas jego wizyty w Palestynie, 1898. Właściwie to słynne zdjęcie jest fałszerstwem, fotomontażem; ale jest to ważne jako myślenie życzeniowe.
11Arthur James Balfour był ministrem spraw zagranicznych. «Deklaracja» miała formę listu skierowanego do Lorda Rothschilda (Walter Rothschild, 2. baron Rothschild), przywódcy brytyjskiej społeczności żydowskiej, w celu przekazania jej Federacji Syjonistycznej. Inni brytyjscy przywódcy żydowscy byli przeciwni syjonizmowi i Deklaracji; wśród nich Edwin Samuel Montagu, sekretarz stanu ds. Indii, który był jedynym żydowskim członkiem brytyjskiego gabinetu.
12Ronald Storrs, Orientations, definitive edition, London 1943, p. 345.
13Mandat powstał dwa lata wcześniej na konferencji Ligi Narodów, która odbyła się w San Remo. Stąd odniesienie do San Remo w cytowanym powyżej fragmencie z «Żelaznego Muru» Żabotyńskiego.
14Artykuł w Histadrut daily Davar, 2 May 1952.
15Op Ed article The Harlot from the Cities Overseas and We – Thoughts on the Eve of [Jewish] New Year 5712, Ha’aretz, 30 September 1951.
16Message to the Israeli forces in Sharm al–Sheikh, 6 November 1956, cytowane za Davar, 7 November. Co niesłychane, Ben–Gurion był nieświadomy złowrogich konotacji terminu «Trzecie Królestwo».
17See Yedi‘ot Aḥaronot, 23 December 2005. Shimon Peres wspomniał o tej umowie w artykule zatytułowanym «This war has taught us that Israel must revise its military approach» opublikowanym w Guardianie 4 września 2006 roku: «Pięćdziesiąt lat temu miałem przywilej wprowadzenia nowych systemów uzbrojenia do Sił Obronnych Izraela, które zapewnił Izraelowi potężny środek odstraszający, który nadal jest aktualny».
18O znaczeniu Izraela jako strategicznego atutu Zachodu zob. Aneks.
19W podobny sposób termin «faszyzm» jest często nadużywany jako uogólniona etykieta dla każdego autorytarnego reżimu prawicowego.
20Zgodnie z klasyczną maksymą: Definitio fit per genus proximum et differentiam specificam.
21«Sposób produkcji życia materialnego warunkuje ogólny proces życia społecznego, politycznego i intelektualnego.» (Karl Marx, Preface to the Critique of Political Economy)
22Ten punkt jest mocno poruszony przez G.E.M. de Ste. Croix, The Class Struggle in the Ancient Greek World, Cornell University Press, 1981.
23Zobacz, na przykład, Nur Masalha, Expulsion of the Palestinians: The Concept of ‘Transfer’ in Zionist Political Thought, 1882–1948, Institute for Palestine Studies, Washington, 1992; Ilan Pappé, The Ethnic Cleansing of Palestine, Oneworld, 2006.
24Syjonizm «robotniczy» dominował w ruchu syjonistycznym od wczesnych lat 30. i kierował wszystkimi rządami izraelskimi do 1977 r.
25Pod koniec tego okresu w obrębie Zielonej Linii zatrudnionych było grubo ponad 100 000 (prawdopodobnie dwa razy więcej) pracowników z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy, głównie do prac służebnych i słabo płatnych. Zobacz Emmanuel Farjoun, Palestinian workers in Israel: A reserve army of labour in Jon Rothschild (ed.), Forbidden Agendas, Al Saqi Books, 1984. Od wybuchu pierwszej intifaḍy (koniec 1987 r.) pracownicy ci zostali w dużej mierze zastąpieni przez pracowników migrujących z odległych krajów.
Według szacunków Kav La’oved (Worker’s Hotline), liczba Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu zatrudnionych przez Izraelczyków na samym Zachodnim Brzegu (z wyłączeniem Jerozolimy) wynosi 20 000: większość z nich w parkach przemysłowych, z których największym jest Barkan niedaleko Ariel. W zależności od zapotrzebowania w budownictwie zatrudnionych jest do 10 tys. osób, wewnątrz osiedli (głównie miejskich), ale także przy drogach, a nawet przy budowie osławionego muru działowego. Te obecne liczby są bardzo małe w stosunku do całkowitej palestyńskiej siły roboczej, nie mówiąc już o izraelskiej.
26Za doskonałe, otwierające oczy studium przypadku, obejmujące wykorzystywanie posłusznych ultraortodoksyjnych Żydówek, zobacz Gadi Algazi, Matrix in Bil‘in – Capital, settlements and civil resistance to the separation fence, or: A story of colonial capitalism in present–day Israel.
27Yosef Weitz, Solution to the refugee problem: The State of Israel with a small Arab minority, the Histadrut daily Davar, 29 September, 1967.
28Aby uzyskać szczegółowy przerażający scenariusz tego rodzaju, zobacz: Sharon’s plan is to drive Palestinians across the Jordan by the leading Israeli military historian Martin van Creveld, The Sunday Telegraph, 28 April 2002.
29Preferuję ten drugi termin, ponieważ unika on jakichkolwiek konotacji religijnych i skupia się na najistotniejszej cesze tej grupy: ich języku.
30Zapewne Żydzi z Europy Wschodniej przed nazistowskim ludobójstwem posiadali te atrybuty w znacznym stopniu i stanowili coś w rodzaju wspólnoty narodowej.
31Co zatem one stanowią? Jest to niezwykle złożone pytanie, w które nie mogę i nie muszę wchodzić w szczegóły. Pozwólcie, że poczynię tylko dwie dość proste obserwacje. Po pierwsze, termin «żydowski» ma kilka różnych, choć częściowo nakładających się znaczeń. Po drugie, chociaż diaspory–żydowskości nie da się analitycznie sprowadzić do judaizmu (religia żydowska), to ta druga jest, mówiąc empirycznie, istotnym składnikiem pierwszej w następującym sensie. Bez judaizmu żydowskość w jakiś sposób zanika po kilku pokoleniach: poza Izraelem trudno byłoby znaleźć osobę, która identyfikuje się lub jest uważana przez innych za Żyda, ale nie praktykuje judaizmu i nie ma rodziców ani dziadków, którzy praktykowali judaizm. Z drugiej strony wśród Hebrajczyków znaleźć można sporo ateistów w trzecim pokoleniu.
32Jak ktoś – nie pamiętam kto – zauważył: syjonista nie musi wierzyć, że Bóg istnieje; ale musi wierzyć, że obiecał Żydom Palestynę.
33Na tę wyjątkową cechę obecnego konfliktu zwraca uwagę Nira Yuval–Davis w swoim tekście Conclusion to Ephraim Nimni (ed.), The Challenge of Post–Zionism, Zed Books, 2003, pp. 182–196.
34Prawdopodobnie są one dodatkowo wzmacniane dzięki unijnej zasadzie pomocniczości.