ROBOTNIKOM TRZEBA MÓWIĆ PRAWDĘ
Wróćmy jeszcze raz do głównych przyczyn klęski «realnego socjalizmu» w krajach europejskich tzw. «wspólnoty socjalistyczne», szczególnie w ZSRR i PRL. Robotnikom trzeba mówić prawdę, choćby była ona najbardziej bolesna, ponieważ uczą się oni najlepiej na własnych błędach. Klasa robotnicza po utracie władzy politycznej w państwie, aby mogła rozwinąć od początku zorganizowaną walkę o jej odzyskanie, nie może opierać się na twierdzeniach wulgarnych filozofów, ekonomistów, historyków czy politologów burżuazyjnych, których celem oszukania robotników, umocnienia kapitalizmu i przedłużenia panowania burżuazji, głoszą pseudonaukowe brednie na temat Marksa, marksizmu i komunizmu, np: o wyższości klasowego społeczeństwa kapitalistycznego nad bezklasowym społeczeństwem komunistycznym że Marks jest «utopistą», a marksizm nie nauką, lecz «religijnym proroctwem» i inne tego rodzaju kłamstwa.
Marks jest genialnym teoretykiem klasy robotniczej! Jego nauka jest zgodna z klasowymi interesami proletariatu. Nie wymyślił on żadnej koncepcji idealnego socjalizmu, lecz w sposób naukowy udowodnił dwa wielkie odkrycia:
«Materialistyczne pojmowanie dziejów i odsłonięcie tajemnicy produkcji kapitalistycznej za pośrednictwem wartości dodatkowej. Dzięki tym odkryciom – mówi Engels – socjalizm stał się nauką, i chodzi teraz o to, by tę naukę rozwijać dalej we wszystkich jej szczegółach i powiązaniach […] socjalizm od czasu, gdy stał się nauką, wymaga by traktować go, jak naukę tzn., by go studiowano».
Powyższych odkryć Marksa dotychczas nikt w sposób naukowy nie tylko nie obalił, lecz nawet nie podważył. Materialistyczne krytyczne pojmowanie dziejów stało się podstawą badań obiektywnych praw rządzących rozwojem światowej formacji kapitalistycznej, która nie jest wieczna, lecz ma charakter historyczny, przemijający, jak poprzednie światowe formacje społeczno-ekonomiczne: niewolnictwo i feudalizm. Marks odkrył i uzasadnił w sposób naukowy także rolę, zadania i niezbędną potrzebę posiadania przez klasę robotniczą własnej, samodzielnej i niezależnej organizacji, nie tylko robotniczych związków zawodowych, ale również partii, jako politycznej siły kierowniczej, walce rewolucyjnej o zdobycie władzy politycznej w każdym kraju, celem przekształcenia społeczeństwa kapitalistycznego w komunistyczne, tj. bezklasowe, w skali światowej.
Marks krytykowany jest gołosłownie przez tzw. «wykształcone śmiecie» (jest to określenie Engelsa i Lenina, odnoszące się do tego rodzaju krytyków Marksa i marksizmu), bez przytoczenia jakiejkolwiek jego tezy teoretycznej, którą ci mędrcy byliby w stanie obalić w sposób naukowy. Mówią oni: Marks jest «utopistą» i «prorokiem» i domagają się od robotników, by ci wierzyli im na słówko, lecz zapominają, że na słowo wierzą tylko idioci. Socjalizm naukowy Marksa jest przeciwieństwem wszystkich «socjalizmów» przedmarksistowskich,w tym i socjalizmu trzech wielkich utopistów, jak i socjalizmu burżuazyjnego i drobnomieszczańskiego, które pod naporem mas pracujących i wyzyskiwanych godzą się przejściowo na niewielkie ustępstwa, np. w zakresie praw socjalnych, lecz nigdy na ostateczną likwidację kapitalizmu.
Socjalizm naukowy Marksa nie jest dogmatem. Odkrycie obiektywnych praw, rządzących rozwojem światowej formacji kapitalistycznej można i należy dalej rozwijać, mówili o tym sami twórcy marksizmu (Marks i Engels). Lecz trzeba je przede wszystkim znać ze studiowania oryginalnych dzieł Marksa i Engelsa. Jednak «wykształcone śmiecie» nie są bojownikami, ani miłośnikami prawdy, lecz wulgarnymi obrońcami kapitalizmu, dla których dzieła Marksa są, w najlepszym przypadku, zamknięte na siedem kłódek.
Rezultatem reform kolejnych rządów: Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego stało się nie umocnienie PZPR, jako partii o charakterze proletariackim, ani rozwój planowego i proporcjonalnego budownictwa socjalistycznego w oparciu o podstawowe zasady marksizmu, lecz wprost przeciwnie, pogłębienie degeneracji partii i budownictwa socjalistycznego, co doprowadziło do klęski socjalizmu i restauracji kapitalizmu, niezależnie od tego, czy działali oni świadomie, czy też zadowoleni z siebie płynęli na fali wydarzeń.
Gomułka i Gierek oświadczali niejednokrotnie, że są «komunistami», a generał Jaruzelski mówiąc z trybuny KC, że «socjalizmu będziemy bronić tak, jak broni się niepodległości», nie dotrzymał słowa. Nie byli oni komunistami, ani marksistami, lecz prawicowymi oportunistami lub karierowiczami. Jednak w tak groźnym narastaniu sprzeczności antagonistycznych w całym społeczeństwie, nawet osobista uczciwość przywódcy nie usprawiedliwia jego kardynalnych błędów ideowych i politycznych, które przecież miały charakter całkowitego odejścia w praktyce od podstawowych zasad marksizmu i oznaczały zdradę klasowych interesów proletariatu, rewolucji socjalistycznej i socjalizmu. Fakty trzeba nazywać po imieniu. Ojcami zdrady są zdrajcy!, których nie usprawiedliwia, ani ich osobista uczciwość, ani tym bardziej głupota polityczna, ponieważ prawie połowa społeczeństwa została zepchnięta na dno ubóstwa i nędzy.
Rewolucyjny socjalizm nie upadł jako utopia, jak twierdzą wulgarni obrońcy kapitalizmu, lecz został zamordowany przez jego wrogów, współczesnych rewizjonistów, tj. prawicowych oportunistów, którzy w Polsce w okresie lat 19561989, weszli otwarcie na drogę rewizji podstawowych zasad marksizmu, pod oszukańczym szyldem reformowania socjalizmu przy pomocy wolnego rynku i demokracji burżuazyjnej. Musiało to nieuchronnie doprowadzić do stopniowego degenerowania rewolucyjnego socjalizmu, zakłóceń społeczno-politycznych (1956, 1970, 1976, 1980-89), zerwania więzi partii z klasą robotniczą i pokojowego przekazania władzy politycznej w państwie «solidarnościowemu» ruchowi politycznemu, który w rzeczywistości był i jest słabo maskowaną agenturą ideowo-polityczną imperializmu amerykańskiego, gorliwie popieraną przez politykę Watykanu i Episkopatu Kościoła w Polsce.
«Realny socjalizm» to nic innego, jak socjalizm Marksa zdegenerowany przez burżuazyjne i drobnomieszczańskie kierownictwo partii rządzącej, Rezultat polityki socjaldemokratycznego reformizmu, mieszanina burżuazyjnego i drobnomieszczańskiego socjalizmu, a więc owoc nie marksizmu, lecz jego wrogów, wrogów klasy robotniczej, rewolucji socjalistycznej i dyktatury proletariatu.
Cóż winien jest Marks i jego teoria, dotycząca obiektywnych praw rządzących rozwojem światowej formacji kapitalistycznej, jeśli rewolucyjny socjalizm w ZSRR i PRL został zamordowany przez prawicowe oportunistyczne kierownictwo tak KPZR, jak i PZPR? Dla przykładu, cóż winna jest, np. naukowa technologia produkcji materiałów żelazobetonowych i wytrzymałości konstrukcji stalowych, gdy inżynierowie budując dom towarowy w Seulu, celem zwiększenia zysku na «oszczędności» materiałów, odeszli od naukowych zasad techniki i wielopiętrowy gmach zawalił się grzebiąc kilkaset osób? Prokuratura seulska nie uznała jednak teorii budownictwa wysokościowego za błędną, lecz podjęła decyzję o aresztowaniu inżynierów – wykonawców, jako odpowiedzialnych za błędy w budownictwie i śmierć niewinnych ludzi.
Marks nie jest «utopistą», jego pierwsza faza komunizmu rozpoczyna się po zwycięstwie rewolucji socjalistycznej i ustanowieniu dyktatury proletariatu, a więc państwa, w którym istnieją jeszcze klasy starego społeczeństwa, lecz władza polityczna znajduje się już, pośrednio lub bezpośrednio, w rękach, nie burżuazji, lecz proletariatu wielkoprzemysłowego, zorganizowanego w klasę panującą, która skupia wokół siebie masy pracujące i wyzyskiwane całego kraju i politycznie kieruje ich działalnością społeczno-polityczną, poprzez swoją rewolucyjną partię i powszechną organizację Rad Ludu Pracującego, jako przeciwieństwo burżuazyjnego parlamentaryzmu, do których nie mogą być wybierani wyzyskiwacze cudzej pracy.
Rewolucyjny socjalizm w Polsce Ludowej był od początku wypaczany i deformowany przez prawicowy oportunizm. Jego frakcje: bermanowszczyzna i gomułkowszczyzna, spychając robotników już w PPR, a następnie w PZPR, do nic nie znaczącej mniejszości, opanowały naczelne władze partii i państwa i w latach 1956-1989 doprowadziły do coraz bardziej pogłębiającej się degeneracji partii i ustroju socjalistycznego, aż sprawa dojrzała do pokojowego przejścia od socjalizmu do kapitalizmu.
Frakcja bermanowszczyzny w okresie odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych (1944-1948) stałą na stanowisku socjalizmu drobnomieszczańskiego i pod tym względem zgadzała się z Gomułką. W latach 1949-1955, pod naciskiem ideowo-politycznym KPZR nastąpił poważny, lecz w rzeczywistości pozorny, zwrot w kierunku rewolucyjnego socjalizmu. Jednak już w 1954 r., podczas II. Zjazdu PZPR, gdy Chruszczow powiedział, że w kierownictwie PZPR jest za dużo «Abramowiczów», nastąpił nieoficjalny podział na grupy «puławską» i «natolińską». Puławianami nazywano prawicowo-oportunistyczną frakcję bermanowszczyzny, wrogą marksizmowi i ZSRR. Natomiast łatkę natolińską przylepiono komunistom, otwarcie broniącym marksizmu, rewolucji socjalistycznej i dobrych stosunków Polski z ZSRR, za co nazywano ich także dogmatykami.
Bermanowszczyzna potraktowała wypowiedź Chruszczowa, jako wezwanie do pociągnięcia jej do odpowiedzialności karnej za tzw. stalinizm, tj. za stosowanie bezprawnego terroru w śledztwie przez organy bezpieczeństwa publicznego, i tym samym odsunięcia jej od władzy, która dotychczas znajdowała się niepodzielnie w jej rękach. Ponieważ organy bezpieczeństwa, jeśli chodzi o kierownictwa resortu i urzędów wojewódzkich, były obsadzone w całości przez frakcję Bermana, stanął przed jej oczyma los Berii I utrata kierowniczej roli w PZPR i PRL. Sytuacja była skomplikowana, ponieważ Bierut wystąpił przeciwko współczesnemu rewizjonizmowi. Tuż po naradzie partyjnej w listopadzie 1954 r. powiedział mi: «sprawę zdrady frakcji rewizjonistycznej rozstrzygniemy na najbliższym zjeździe partii».
Jednak Bierut zmarł w Moskwie i sprawy potoczyły się inaczej, przeciwko niemu. Bierut, po śmierci, nie mógł się bronić przed oszczerstwami, ani bronić marksizmu i rewolucyjnego socjalizmu przed wypaczeniami. Stał się więc wymarzonym kozłem ofiarnym dla bermanowszczyzny i samego Gomułki, przerzucając na Bieruta całą odpowiedzialność za wszystkie błędy i wypaczenia tego okresu, przede wszystkim za łamanie prawa przez organy bezpieczeństwa publicznego i wysuwając Gomułkę na 1. Sekretarza KC PZPR, bermanowszczyną jednym strzałem ubiła dwa zające: uniknęła, na razie, pociągnięcia jej go odpowiedzialności karnej i politycznej za stosowanie bezprawia przez jej organy bezpieczeństwa, i przejściowo umocniła swoją rolę kierowniczą w PZPR i w PRL.
Przeprowadzenie historycznego oszustwa politycznego przyszło tym łatwiej, gdyż Gomułka nie znosił Bieruta, ponieważ już w okresie okupacji hitlerowskiej różnili się ideowo i politycznie. Bierut bronił rewolucyjnej drogi do socjalizmu; co odpowiadało ówczesnej rzeczywistości.
Gomułka zaś stał na stanowisku pokojowego przejścia od kapitalizmu go komunizmu za wszelką cenę, gdy w kraju Komenda Główna AK, wierna rządowi londyńskiemu, czekała z «bronią u nogi», aż się wykrwawią dwaj wrogowie, j przygotowując się do powstania celem objęcia władzy w kraju wyzwolonym przez wojska zachodnich aliantów, domagała się całkowitej kapitulacji PPR i rozwiązania KRN, a więc bezwarunkowego podporządkowania się rządowi londyńskiemu, W latach 1944-1947 toczyła się wojna domowa. Gomułka po śmierci Bieruta, awansowany przez bermanowszyznę na I. Sekretarza KC PZPR odwdzięczył się zawieszając «kotarę milczenia» nad tzw. bermanowskim okresem błędów i wypaczeń I w ten sposób wyrósł na krzywdzie Bieruta.
Totalne potępienie organów bezpieczeństwa publicznego jest niesłuszne, ponieważ w okresie lat 1944-1954 odegrały one wielką rolę, znajdując się na pierwszej linii frontu wałki z siłami kontrrewolucji o umocnienie władzy ludowodemokratycznej pod kierownictwem klasy robotniczej i jej partii. Gdy okazało się, że w organach bezpieczeństwa publicznego miało miejsce łamanie praworządności, zaistniała konieczność pociągnięcia do odpowiedzialności osób za konkretne przestępstwa, czy zbrodnie, lecz tego rodzaju kuźnią bezprawia był przecież nie Belweder, lecz Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego które personalnie w całości znajdowało się w rękach bermanowszczyzny. Jednak «dobry i praworządny» Gomułka, wiedząc o tym, zgadzał się na tak haniebne fałszowanie rzeczywistości. Poza tym oskarżanie Bieruta z wprost zwierzęcą nienawiścią, przy całkowitym przemilczaniu takich baranków bożych, jak Berman, Minc, Ochab, Radkiewicz czy Cyrankiewicz, stanowi grubymi nićmi szyte fałszowanie historii.
Bierut nie był zbrodniarzem, był komunistą i wrogiem współczesnego rewizjonizmu, był internacjonalistą proletariackim i wybitnym działaczem międzynarodowego ruchu komunistycznego i takim pozostanie, po oczyszczeniu historii polskiego ruchu komunistycznego i całej historii Polski Ludowej z fałszerstw fabrykowanych przez tzw. «wykształcone śmiecie», które uwiły sobie gniazdka w całym obszarze ideowo-politycznym, szczególnie w prasie, radiu i telewizji oraz w niektórych instytutach naukowych PAN.
Bermanowszczyzna rehabilitując Gomułkę w 1956 r., celem ratowania własnej skóry przed odpowiedzialnością i utrzymania władzy politycznej w swoich rękach, weszła oficjalnie na drogę socjaldemokratycznego reformizmu, która była także drogą Gomułki od początku jego działalności w PPR, podczas okupacji hitlerowskiej oraz w latach 1944-1948. Jednak jej koalicja z gomułkowszczyzną oznaczała próbę pojednania dwóch nacjonalizmów, polskiego i żydowskiego, ponieważ trzonem grupy «puławian» była prawicowo-oportunistyczna inteligencja i drobnomieszczaństwo żydowskiej mniejszości narodowościowej, a więc była to próba połączenia ognia z wodą, koalicja nietrwała, zantagonizowana wewnętrznie. W Polsce nacjonalizm polski był silniejszy, dlatego też personalne filary bermanowszczyzny poczęły stopniowo kruszyć się i wypadać z kierownictwa PZPR, gdy stosunki Gomułki z Chruszczowem stawały się coraz lepsze.
Dla chruszczowskiego rewizjonizmu większe znaczenie polityczne miała gomułkowska baza nacjonalizmu polskiego, niż żydowskiego. Już w 1957 r, Chruszczow powiedział w Warszawie: kto nie zgadza się z Gomułką, ten występuje przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Jednak bermanowszczyzna nie skapitulowała, ze strachu przed odpowiedzialnością za łamanie praworządności przez jej organy bezpieczeństwa publicznego i groźbą utraty władzy, podjęła walkę o umocnienie swoich wpływów w partii i w państwie. Temu celowi służyły wydarzenia marcowe w 1968 r., zainspirowane przez nią na bazie zwycięstwa Izraela, jako agresora, nad Arabami w 1967 r. Bermanowszyzna opowiedziała się za Izraelem, przeciwko zerwaniu z nim stosunków dyplomatycznych przez ZSRR, PRL i inne państwa socjalistyczne.
W ostatnich latach panowania Gomułki sytuacja ekonomiczna kraju uległa pogorszeniu. Rosły ceny, inflacja i niezadowolenie społeczeństwa, szczególnie klasy robotniczej. Zapowiedź gomułkowszczyzny przejścia do tzw. «gospodarki selektywnej» i częściowego bezrobocia oraz ogłoszenie noworocznej podwyżki cen na niektóre towary konsumpcyjne, doprowadziły do wydarzeń grudniowych,
Gomułka musiał odejść, jego miejsce zajął Gierek, przywieziony w «taczce» z Belgii w 1948 r. przez bermanowszczyznę. Poza tym wymianę Gomułki na Gierka, który odbudowywał ze zniszczeń wojennych nie Polskę, lecz Belgię, poparła również grupa generałów-spiskowców, na czele której stał, jak to określił gen. Kiszczak, sam gen. Jaruzelski.
Cały okres (1956-1989) był wypełniony różnego rodzaju reformami burżuazyjnymi, które ożywiały i umacniały elementy burżuazyjne i gospodarkę rynkową, co szczególnie w dekadzie Gierka przyspieszało pogłębienie degeneracji i zwyrodnienie partii i ustroju socjalistycznego. W latach 1980-1989 kraj został pogrążony w długach zagranicznych i wskutek embarga amerykańskiego, spadku tempa produkcji i dochodu narodowego oraz fali strajków i dywersyjnej działalności KOR-u – ustrój socjalistyczny ulegał dalszej degeneracji. Gospodarka planowa leżała w gruzach. Pogłębił się ostry kryzys społeczno-polityczny. PZPR z racji składu socjalnego i opanowania jej kierownictwa przez elementy burżuazyjne i drobnomieszczańskie, utraciła charakter proletariacki. Na czele partii i państwa stanęli, nie wielcy reformatorzy i przywódcy proletariatu wielkoprzemysłowego, lecz generał Wojciech Jaruzelski, syn obszarnika, i M. Fr. Rakowski, burżuazyjny publicysta – świadomi rzecznicy i obrońcy demokracji burżuazyjnej i kapitalistycznej gospodarki rynkowej, główni likwidatorzy PZPR i grabarze PRL.
Frakcja bermanowszczyzny powiązana ideowo, kolesiostwo i rodzinnie z kontrrewolucyjnymi «komandosami», przedstawicielami reakcyjnego KOR-u i doradcami burżuazyjnego «solidarnościowego» ruchu politycznego, pociągnęła za sobą oszukanych robotników do wałki o ostateczne przejście od socjalizmu do kapitalizmu.
Pod wpływem propagandy politycznego zakłamania, błogosławieństwa hierarchii Kościoła i bezpodstawnych obiecanek na temat przekształcenia Polski Ludowej, poprzez wolny rynek i pod sztandarem demokracji burżuazyjnej w kraj mlekiem i miodem płynący, nie można było nawet mówić o możliwości obrony socjalizmu j marksizmu. Ogłupianie i oszukiwanie – nieświadomej części mas pracujących – hasłami i żądaniami wysuwanymi przez kontrrewolucyjnych przywódców «solidarnościowych» zostało doprowadzone do absurdu.
W latach 1980-1989 robotnicy pozbawieni rewolucyjnego kierownictwa PZPR i oszołomieni hasłami patriotycznymi i religijnymi, przez przywódców i doradców «solidarnościowych» i Kościół, haniebnie wlekli się w ogonie burżuazji i reakcji. W 1989 r. byliśmy świadkami tragicznego w skutkach i odrażającego politycznego widowiska, które rozwijało się żywiołowo w atmosferze religijnych pieśni, nabożeństw w fabrykach i spontanicznych demonstracjach ulicznych. oszukanych robotników, manifestujących całkiem nieświadomie na cześć i chwałę zwycięstwa burżuazji i reakcji nad klasą robotniczą, Wierzyć się nie chce, lecz tak właśnie było! Takiej publicznej hańby nie widział świat. Było to widowisko straszne, lecz zaprojektowane i zrealizowane przez kadrę «wykształconych śmieci», składającą się z aktywu kierowniczego zdegenerowanej PZPR, jak i doradców i przywódców «solidarnościowych» i Kościoła. Fala propagandowego kadzenie i czarowania społeczeństwa, szczególnie klasy robotniczej, złudzeniami wkroczenia w erę kapitalistycznego dobrobytu, humanizmu, wolności i sprawiedliwości społecznej, doprowadzona do zbiorowego szału i egzaltacji, a więc w prost religijnego fanatyzmu i ogłupienia, musiała zakończyć się wielką klęską, kubłem zimnej wod na głowy oszukanych robotników, «bojowników restauracji kapitalizmu». Złudzenia te, w konfrontacji z twardą rzeczywistością musiały prysnąć jak bańka mydlana.
Trzymilionowe bezrobocie, galopująca inflacja, spadek produkcji i dochodu narodowego oraz radykalne obniżenie poziomu życia najszerszych mas pracujących i coraz bardziej bezlitośnie wyzyskiwanych, otworzyły oczy większości oszukanych robotników, Przez kogo oszukanych? Przez kontrrewolucyjną część inteligencji polskiej i żydowskiej mniejszości narodowej, która stanowiła trzon prawicowo-oportunistycznej bermanowszczyzny. Całe to kontrrewolucyjne widowisko, w okresie lat 1980-1989 i do chwili obecnej popiera i błogosławi Kościół. Oszukani robotnicy dopiero teraz zrozumieli, i to jeszcze nie wszyscy, o co walczyli w rzeczywistości i za co przelewali krew pod sztandarem «solidarnościowego» ruchu politycznego, haniebnie wlokąc się w ogonie burżuazji.
Okazało się, że hasło «Socjalizm tak! Wypaczenia nie!», wysunięte przez siły kontrrewolucji, służyło do zmydlenia oczu masą pracującym, osłabienia czujności rewolucyjnej robotników i stępienia ostrza walki klasowej. Rezultatem tego stało się wzmożenie wyzysku klasy robotniczej, stałe bezrobocie, emigracja za chlebem i pogardliwy stosunek «wykształconych śmieci» do proletariatu.
Masowy udział robotników pod burżuazyjnym sztandarem «solidarnościowego» ruchu politycznego, historia oceni surowo, jako: wyraz niedojrzałości ideowo-politycznej, przede wszystkim działaczy robotniczych, (którzy w ogromnej większości nie byli robotnikami) oraz bezmyślnego i samobójczego wleczenia się klasy robotniczej w ogonie burżuazji. Jest to bolesna, lecz historyczna prawda.
Prawdę tę muszą uświadomić sobie przede wszystkim sami oszukani robotnicy. Przysłowie łacińskie głosi: «błądzić jest rzeczą ludzką, ale obstaje przy błędzie tylko głupiec». Nie chodzi o potrzebę kajania się, ani o publiczne potępienia nieświadomych robotników, a tym bardziej o religijną pokutę, lecz o świadome robotnicze stwierdzenie historycznego faktu i wyciągnięcie z tej haniebnej klęski rewolucyjnych wniosków. Gdy to nastąpi, przejaw przejściowej fali burżuazyjno-kościelnego ogłupiania mas pracujących – może i powinien przekształcić się w rewolucyjny gniew, rodzący rewolucyjny bunt i świadome pragnienie walki na śmierć i życie o wyzwolenie klasy robotniczej z niewoli pracy najemnej.
Aby się tak mogło stać, robotnicy, szczególnie proletariat wielkoprzemysłowy, muszą krytycznie spojrzeć na ostatnie wydarzenia i haniebną rolę swoich przywódców nie tylko ostatniego dziesięciolecia, lecz również całego 45-lecia PRL. Błędy i oszustów politycznych należy zdemaskować, potępić i odrzucić, by w ten sposób oczyścić własne szeregi i drogę rewolucyjnego marszu naprzód. Należy umocnić jedność i solidarność działania samej klasy robotniczej, wysuwając śmiało i zdecydowanie na miejsce łotrów i wilków w owczej skórze, wiernych i wypróbowanych robotników, by w sposób zorganizowany, w związkach zawodowych robotników i w rewolucyjnej partii klasy robotniczej, mogła ona wejść bez żądnej zwłoki na drogę walki o odzyskanie władzy politycznej w państwie.
Jest to obecnie główny cel oraz najważniejsze i najpilniejsze zadanie klasy proletariatu wielkoprzemysłowego, jako głównej i kierowniczej siły politycznej najszerszych mas pracujących i wyzyskiwanych całego kraju. O mądrości klasy robotniczej świadczyć mogą tylko słuszne wnioski wyciągnięte z własnych błędów i wielkiego oszustwa ideowo-politycznego «wykształconych śmieci» oraz zdemaskowania pobożnej obłudy Kościoła, nie tylko w okresie 1980-1989, ale również w ostatnich sześciu latach grabieży majątku narodowego przez wielkich szabrowników – złodziei.
DEGENERACJA PARTII KLASY ROBOTNICZEJ
W Rosji podczas rewolucji socjalistycznej było około trzy miliony robotników na 150 mln ludności, a w Polsce w 1938 r. około półtora miliona na 35 mln ludności, a więc proporcjonalnie do ludności było ich dwa razy więcej. W Rosji, po zwycięstwie rewolucji socjalistycznej, klasa robotnicza i jej partia bolszewików przejęła bezpośrednio władzę polityczną organizując państwo dyktatury proletariatu na drodze przekształcenia proletariatu w klasę panującą.
W Polsce klasa robotnicza, w sprzyjających warunkach międzynarodowych, przejęła władzę publiczną pośrednio, w sojuszu z masami pracującymi chłopstwa i drobnomieszczaństwa, tworząc koalicję, blok czterech stronnictw demokratycznych; przystąpiła do organizacji państwa demokracji ludowej, pod politycznym kierownictwem proletariatu i jego partii – Polskiej Partii Robotniczej. Była to forma przejściowa, wynikająca z ówczesnej sytuacji międzynarodowej i postanowień wielkiej koalicji antyhitlerowskiej, którą jednak prowadziła również do stopniowego przekształcenia proletariatu w klasę panującą.
O różnych drogach do przejścia od społeczeństwa kapitalistycznego do komunistycznego, wypowiadali się niejednokrotnie Marks i Engels. Znali je i potwierdzali ich słuszność: Lenin, Stalin i Mato Tse-tung. Przypisywanie Gomułce autorstwa sformowania koncepcji «polskiej drogi do socjalizmu», wynika z nieznajomości podstawowych dzieł Marksa i Engels,a nie mówiąc już o tym, że stanowisko Gomułki w tej sprawie nie miało nic wspólnego ze stanowiskiem twórców marksizmu, było bowiem słabo zakamuflowaną ideą socjalizmu drobnomieszczańskiego o możliwości pokojowego przejścia od społeczeństwa kapitalistycznego do komunistycznego bez rewolucji socjalistycznej i bez dyktatury proletariatu.
Okres budownictwa socjalistycznego, tak w ZSRR jak i w PRL został uwieńczony zbudowaniem bazy materialnej socjalizmu. O wyższości gospodarki socjalistycznej nad kapitalistyczną świadczy dwu i trzykrotnie wyższe tempo wzrostu produkcji przemysłowej i dochodu narodowego krajów socjalistycznych, niż państw wysoko uprzemysłowionych oraz radykalna zmiana struktury społeczeństwa. W latach klęski socjalizmu klasa robotnicza w ZSRR stanowiła dwie trzecie społeczeństwa, a w PRL – połowę. Poza tym ZSRR, mocarstwo socjalistyczne, stanowiło potęgę militarną, nie ustępującą Stanom Zjednoczonym Ameryki. Świadczy o tym zwycięstwo nad hitlerowskim agresorem i wejście jednej trzeciej ludności świata na drogę budownictwa socjalistycznego.
Jak to więc mogło się stać, że przy tak wielkich osiągnięciach społecznopolitycznych socjalizmu w bazie i nadbudowie, tak w ZSRR jak i PRL, nastąpił upadek, historyczna klęska socjalizmu; oddanie władzy politycznej w państwie rodzimej i międzynarodowej burżuazji i reakcji, nie tylko bez walki, lecz nawet bez próby jej obrony ze strony kierownictwa, i bez żadnego, zorganizowanego, ani spontanicznego, wystąpienia na ulice proletariatu wielkoprzemysłowego w obronie rewolucyjnego socjalizmu? Na oczach biernego proletariatu wielkoprzemysłowego, tak w ZSRR, jak i w PRL, przysłowiowy niedźwiedź rosyjski, Jelcyn, mógł w Puszczy Białowieskiej zagryźć ZSRR, a w Moskwie rozstrzelać parlament. W Polsce zaś generał i prezydent Jaruzelski, zapewniając obłudnie, że «socjalizmu będziemy bronić tak, jak broni się niepodległości», strzelał tylko do oszukanych robotników, by nieco później przekazać burżuazji i reakcji władzę polityczną w państwie w sposób pokojowy, demokratyczny i humanitarny przy Okrągłym Stole. Taka jest historyczna prawda!
Klęska socjalizmu w ZSRR, czy w PRL nie oznacza końca wojny między klasami: burżuazji i proletariatu, ani tym bardziej «końca historii», lecz tylko wielką przegraną bitwę, ponieważ rozwój światowej formacji kapitalistycznej wszystkimi drogami zmierza do komunizmu, a więc społeczeństwa bezklasowego, jako naukowej alternatywy społeczeństwa kapitalistycznego.
Robotnicy muszą znać prawdę, co jest główną przyczyną klęski socjalizmu. Nie jest tu winien Marks, ani jego odkrycia naukowe, jak twierdzą wulgarni burżuazyjni ekonomiści i historycy, a bezmyślnie powtarzają za nimi niektórzy działacze związków zawodowych. Główną przyczyną upadku socjalizmu jest odejście kierownictwa partii komunistycznych i robotniczych w tych krajach od marksistowskich zasad budownictwa Partyjnego i dyktatury proletariatu.
Skutkiem tego stała się degeneracja partii klasy robotniczej i związków zawodowych robotników, co oznacza w praktyce przejęcie kierownictwa partii i państwa przez wykształcone śmiecie, ignorantów marksizmu, karierowiczów i zdrajców, jawnych wrogów rewolucji socjalistycznej i dyktatury proletariatu, a więc wiernych kundli imperializmu i reakcji. Pod takim kierownictwem socjalizm musiał upaść tak w Związku Radzieckim, jak i w Polsce Ludowej.
Marksizm uczy, że klasie robotniczej w walce przeciwko klasie burżuazyjnej potrzebne są dwie organizacje:
- związek zawodowy robotników, do którego powinni należeć prawie wszyscy robotnicy każdego przedsiębiorstwa, którzy wybierają swoją radę robotniczą (zamiast dotychczasowej rady zakładowej), aby sama nazwa świadczyła, że należeć do niej mogą tylko robotnicy. Pracownicy administracji gospodarczej winni organizować się w osobnym związku zawodowym. Rada robotnicza fabryki wybiera spośród swego grona delegata do komisji rad robotniczych miasta, a ta spośród swego grona delegata do komisji rad robotniczych województwa, celem utrzymania stałej łączności przez wszystkich robotników miasta i województwa. Delegaci wybrani spośród komisji wojewódzkich rad robotniczych, stanowią Ogólnokrajową Radę (lub Radę Naczelną) związku zawodowego robotników,
- rewolucyjna patia klasy robotniczej, według Marksa i Kongresu Haskiego Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników (1872) powinna składać się z awangardy klasy robotniczej tzn. «tej części klasy robotniczej, która uświadamia sobie wspólne interesy klasy» (Engels) i stanowić w niej co najmniej dwie trzecie oraz w jej władzach naczelnych i wojewódzkich, tj. około 70-80%. Pozostałe zaś 20-30% może się składać ze świadomych rewolucyjnych chłopów, drobnomieszczaństwa i inteligencji, którzy z własnej inicjatywy wyrażą wolę, pragnienie, wstąpienia do partii i są w stanie potwierdzić w praktyce swej dotychczasowej działalności, że otwarcie demaskują ideologię i politykę burżuazji i reakcji oraz rzetelnie bronią klasowych interesów proletariatu, ponieważ uznają je za swoje interesy. O ich przyjęciu do partii na 2-3 letni staż kandydacki decydują komisje odpowiedniego szczebla, złożone z samych robotników, członków partii, o co najmniej 10-letnim stażu pracy w wielkim przemyśle, górnictwie, transporcie i komunikacji.
Związek zawodowy robotników walczy o poprawę warunków ekonomicznych załogi, bezpieczeństwa pracy, zdrowia, wypoczynku, itp. jest szkołą klasowej jedności i solidarności w całej swej działalności, a po zdobyciu władzy politycznej w państwie, staje na porządku dziennym dodatkowo problem aktywnego udziału robotników w gospodarowaniu i zarządzaniu produkcją przemysłu, górnictwa, transportu i komunikacji.
Partia klasy robotniczej na bazie związków zawodowych, nie tylko robotniczych, walczy o przejęcie władzy politycznej w państwie, celem ostatecznego wyzwolenia klasy robotniczej z niewoli pracy najemnej.
Klasa robotnicza oraz jej związek zawodowy robotników i rewolucyjna partia, stanowią jeden zdyscyplinowany i solidarny klasowo organizm działalności społeczno-politycznej. Związek zawodowy robotników nie może zastąpić partii klasy robotniczej, ponieważ jest on organizacją masową, która powinna skupiać prawie wszystkich robotników o różnym stopniu świadomości klasowej, wynikającej z pochodzenia chłopskiego i drobnomieszczańskiego, przesądów, złudzeń religijnych i tradycji środowiska z którego pochodzą, w tym i tworzącej się arystokracji robotniczej. Natomiast partia klasy robotniczej jest organizacją powołaną do życia nie przez związek zawodowy robotników, lecz jego polityczną awangardę, tzn. najbardziej uświadomionych robotników. Klasie robotniczej potrzebny jest związek zawodowy robotników i rewolucyjna partia, ponieważ proletariat ma własne interesy społeczne i polityczne, których sam związek zawodowy robotników nie jest w stanie zrealizować, a liczenie działaczy robotniczych, związkowców, a nawet niektórych ich przywódców, na poparcie partii burżuazyjnych jest przejawem, jeżeli nie zdrady, to bezdennej głupoty politycznej. Problemy ekonomiczne załóg fabrycznych mogą być rozwiązane w sposób możliwie zadowalający, prawie zawsze w drodze walki politycznej w skali ogólnokrajowej, pod kierownictwem rewolucyjnej partii klasy robotniczej. Walka o poprawę warunków ekonomicznych i społecznych każdej załogi fabrycznej stanowi bazę materialną walki politycznej, jedności i solidarności, całej klasy robotniczej. Walka klasy przeciwko klasie zawsze ma charakter polityczny. Stąd niektórzy przywódcy związków zawodowych, odgradzając się od zajmowania przez związki zawodowe postawy politycznej, wydają o sobie jak najgorsze świadectwo. Problemy ekonomiczne i polityczne robotników stanowią nierozerwalną całość. Rewolucyjna partia klasy robotniczej jednoczy, koordynuje i kieruje walką klasową proletariatu przeciwko burżuazji; ponieważ jej celem jest ostateczne wyzwolenie robotników z niewoli pracy najemnej, w drodze przekształcenia społeczeństwa kapitalistycznego w komunistyczne. Osiągnięcie tego celu jest niemożliwe bez walki o przejęcie władzy politycznej w państwie przez klasę robotniczą.
Klasa robotnicza bez rewolucyjnej partii jest niczym, a związek zawodowy robotników bez partii proletariatu skazany jest na haniebne wleczenie się w ogonie burżuazji i reakcji, ulega złudzeniom i odrywając się od twardej rzeczywistości, szuka ratunku w niebiańskich «wartościach chrześcijańskich». Tymczasem wyzysk robotników, bezrobocie, ubóstwo i nędza prawie połowy społeczeństwa wyrasta z królestwa ziemskiego, panowania kapitalizmu. Stan zastoju i bezradności działaczy związkowych ma charakter haniebny i na dłuższą metę nie do utrzymania. Kierownictwo partii proletariatu, aby partia nie utraciła charakteru proletariackiego i sama nie zeszło na polityczne manowce ogłupiającego pragmatyzmu, tzn. życia z dnia na dzień, bez żadnej perspektywy, musi kierować się wiedzą marksizmu, którego podstawą jest walka klasowa, korzystając ze współpracy, wzajemnej pomocy, doświadczeń i dorobku ideowo-politycznego innych partii komunistycznych i robotniczych.
Zamieszczona niżej tablica ilustruje pożądany wzrost rewolucyjnej partii klasy robotniczej, zgodnie z marksistowskimi zasadami budownictwa partyjnego, celem utrzymania przez nią charakteru proletariackiego.
PZPR (1980) | KPZR (1985) | |
Robotnicy (w PRL w gospodarce uspołecznionej) | 8,0 mln | 82,0 mln |
Członkowie związku zawodowego robotników powinni być prawie wszyscy robotnicy, co najmniej 90% | 7,2 mln | 73,8 mln |
Wariant I:
5% ogólnego stanu robotników, należy do partii, co winno równać się 70% jej ogólnego stanu | 400 tys. | 4,1 mln |
Nie robotnicy 30% ogólnego stanu partii | 171 tys. | 1,8 mln |
Razem: | 571 tys. | 5,9 mln |
Wariant II:
10% ogólnego stanu robotników, należy do partii,800 tys. co winno równać się 70% jej ogólnego stanu | 800 tys. | 8,2 mln |
Nie robotnicy 30% ogólnego stanu partii | 342 tys. | 3,5 mln |
Razem: | 1 142 tys. | 11,7 mln |
Takie proporcje składu socjalnego partii winny być zawsze utrzymane, jeżeli kierownictwo czuwa, aby nie tylko jego polityka, lecz również robotnicza większość gwarantowała proletariacki charakter partii. Niestety, do socjalnego składu partii, kierownictwo tak KPZR, jak i PZPR nie przywiązywało wagi. Dominował żywiołowy wzrost partii. Utrata przez partię, tak KPZR, jak i PZPR, charakteru proletariackiego, pociągnęła za sobą degenerację także związków zawodowych robotników i w konsekwencji upadek socjalizmu w krajach tzw. «wspólnoty socjalistycznej». Dla ilustracji tego zwyrodnienia parę przykładów o brutalnym ze pchnięciu robotników, członków KPZR i PZPR, na boczny tor, do nic nie znaczącej mniejszości.
1. Partia bolszewików 1 października 1917 r. miała 240 tys. członków i kandydatów, a do 1921 r. podczas X Zjazdu wzrosła trzykrotnie, do 733 tys. Lenin uznał za konieczne:
«niezwłoczne, stanowcze, bezpowrotne oddzielenie proletariackich, komunistycznych elementów ruchu od drobnoburżuazyjnych» (LD t.24, s.33),
Czystkę w partii uzasadniał:
«wszyscy rozsądni białogwardziści zupełnie wyraźnie budują swe nadzieje na tym, że rzekomo proletariacki charakter naszej partii w rzeczywistości nie zabezpiecza bynajmniej przed ewentualną przewagą, i to w najbliższym czasie, elementów drobnomieszczańskich».
Oceniając okres dwóch lat władzy radzieckiej, Lenin pisał:
«Jedynie udział robotników w ogólnym rządzeniu państwem umożliwił nam stawienie czoła niewiarygodnym trudnościom, toteż tylko wtedy odniesiemy całkowite zwycięstwo, gdy będziemy nadal kroczyć tą drogą».
Słowa Lenina potwierdza praktyka. Udział robotników w zarządzaniu przemysłem w grudniu 1920 r. wynosił 61,6%, w tym:
Na szczeblu fabryki | 63,5% |
Zarządy Główne | 51,4% |
Prezydia Rad Gospodarki Narodowej i Rad Gubernialnych | 57,2% |
(LD t.32, s.78.)
Po śmierci Lenina i zaciągu leninowskim, partia w 1924 r. osiągnęła stan, jaki miała podczas X Zjazdu. Był to wzrost korzystny, ponieważ wstąpiło do niej 200 tys. robotników. Wraz ze wzrostem budownictwa socjalistycznego, rosła klasa robotnicza i szeregi partii. W 1939 r., podczas XVIII Zjazdu WKP/b/ osiągnęła 2,5 min członków i kandydatów. Wstrząs nastąpił po wojnie, lecz osłabienie proletariackiego charakteru partii rozpoczęło się w latach 1934-1939. Na zwołanym, po 13 latach, XIX Zjeździe KPZR w 1952 r. partia liczyła już prawdę 7 min członków i kandydatów, lecz w tym tylko 32% robotników, co oznaczało katastrofalną utratę przez nią charakteru proletariackiego. O usypianiu czujności rewolucyjnej świadczy zrezygnowanie wówczas także z przeprowadzania okresowych czystek w partii, co oznaczało otwarcie bram do żywiołowego kształtowania się socjalnego składu partii i dalsze spychanie robotników w partii do mniej znaczącej mniejszości. Poważne obniżenie poziomu ideowego WKP/b/ nastąpiło w wojnie przeciwko hitlerowskiej agresji, w której zginęło dwie trzecie starej gwardii bolszewików. Bezpośrednim ciosem rujnującym bazę dyktatury proletariatu stała się likwidacja instytucji Wszechzwiązkowych Zjazdów Rad Robotniczych, która wyrastała z systemu radzieckiego i stanowiła jego wierzchołek, zastępując ją parlamentem burżuazyjnym. Delegatów wybierano już nie przez wielostopniowy system Rad, lecz w drodze powszechnego głosowania, raz na parę lat. Oznaczało to przejście od rewolucyjnego systemu radzieckiego do burżuazyjnego parlamentaryzmu pod szyldem zwiększania demokracji. Różnica polega na tym, że delegatów na każdy Wszechzwiązkowy Zjazd Rad wybierały Obwodowe Rady Delegatów ze swego grona, natomiast kandydatów na «delegatów» posłów ZSRR czy republik, wysuwały w praktyce wydziały: organizacyjny i kadr KC KPZR i partii poszczególnych Republik, raz na parę lat. Oznaczało to odsunięcie robotników od udziału we władzach ustawodawczych całego Związku Radzieckiego i poszczególnych Republik. Świadczą o tym wyniki wyborów w ostatnich latach, kiedy KPZR liczyła już «ponad 19 min komunistów».
Podczas wyborów delegatów do parlamentu ZSRR w kwietniu 1989 r. wybrano 2250 osób, w tym członkowie KPZR stanowili 87,6%, a robotnicy tylko 18,6%.
Podczas wyborów delegatów do parlamentu Federacji Rosyjskiej w marcu 1990 r. wybrano 1068 delegatów, w tym członkowie KPZR stanowili 86,0%, a robotnicy tylko 5%.
Powyższe wyniki wyborów świadczą, że KPZR utraciła całkowicie charakter proletariacki. Wybrane parlamenty ZSRR i Rosji miały już oblicze burżuazyjne.
2. Polska Partia Robotnicza (PPR) w 1944 r. liczyła około 20 tys. członków, podczas I Zjazdu w grudniu 1945 r było już 235 tys., a więc proporcjonalnie do ludności kraju, ponad sześć razy więcej niż partia bolszewików tuż przed wybuchem rewolucji socjalistycznej, Robotnicy w PPR stanowili wówczas zdecydowaną większość, ale w roku następnym zarysowała się już tendencja stałego zmniejszania się udziału robotników w partii i tym samym umacniania większości nieproletariackiej w całej PZPR oraz frakcji prawicowo-oportunistycznej bermanowszczyzny w jej władzach naczelnych i wojewódzkich, co oznaczało utratę przez PZPR charakteru proletariackiego i stało się główną przyczyną późniejszego upadku socjalizmu w PRL. Jest to fakt, którego nikt nie jest w stanie podważyć.
Początkowy wielki, wprost spontaniczny wzrost udziału robotników w PPR ilustruje stan jej organizacji partyjnych w trzech głównych ośrodkach proletariatu w procentach:
W organizacji: | 1945 | 1946 |
Warszawskiej | 83,0 | 81,0 |
Łódzkiej | 88,0 | 79,0 |
Śląsko-Dąbrowskiej | 78,0 | 75,0 |
Tak wielki udział robotników w PPR świadczy o ogromnym zaufaniu klasy robotniczej do nowej partii. PPR od początku była partią rewolucyjną klasy robotniczej, lecz rosła ona od początku w sposób żywiołowy i bez stażu kandydackiego. Ten spontaniczny wzrost ilościowy PPR, w tym coraz większy udział elementów nieproletariackich, został nieco przyhamowany dopiero po naradzie w Szklarskiej Porębie we wrześniu 1947 r., po powołaniu do życia Kominformu, potępieniu rewizjonistycznej grupy Tito oraz rezygnacji Gomułki ze stanowiska Sekretarza Generalnego KC PPR, po odrzuceniu przez partię jego prawicowego i nacjonalistycznego stanowiska.
Okres Bieruta obejmował w zasadzie ostatnie dwa lata Trzyletniego Planu Odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych i cały okres Planu 6-letniego, w którym tempo wzrostu gospodarczego i dochodu narodowego było najwyższe w całym okresie istnienia PZPR, jak i PRL.
W latach tzw. «odwilży», po śmierci Stalina (1953-1958), szczególnie po czystce prawicowo-oportunistycznej, przeprowadzonej przez bermanowszczyznę z Gomułką na czele w latach 1957-1958, nastąpiło wielkie osłabienie całej PZPR. Nastąpił kontrrewolucyjny przewrót wewnątrzpartyjny. Wyrzucono wówczas z PZPR ponad 47% ogólnego stanu z lat 1955-1956 oraz dokonano wielkich zmian na stanowiskach kierowniczych w partii i w państwie. Przywrócono również prawa rehabilitowanym zdrajcom i wrogom klasy robotniczej, rewolucji socjalistycznej i budownictwa socjalistycznego. Podczas III-go Zjazdu w 1959 r. w PZPR, ze względu na jej skład socjalny, robotnicy znaleźli się w mniejszości. Partia, z nazwy «robotnicza», utraciła ostatecznie i nieodwracalnie charakter proletariacki.
PZPR z 1 mln 50 tys. członków w 1956 r., po odsunięciu z niej w drodze czystki prawie połowy jej członków, wzrosła w 1970 r. do 2 mln 320 tys., lecz robotników było już w niej tylko niecałe 40%. W 1980 r. partia osiągnęła stan 3 mln 320 tys., w tym robotników było już tylko 38%. Udział pracowników umysłowych w latach 1956-1957 w aparacie partyjnym i na konferencjach wojewódzkich wynosił 80%. Natomiast robotnicy w komitetach powiatowych, miejskich i dzielnicowych stanowili zaledwie 17%. Stan ten utrzymywał się w latach 70-tych. Udział zaś robotników pracujących w aparacie partyjnym zmniejszył się do około 8%. Na 460 posłów w IX i X kadencji, robotnicy stanowili tylko 21%. W Wojewódzkich Radach Narodowych w 1980 r. było 27,4% robotników, a w 1984 r. zaledwie 13,6%. Natomiast w Radach stopnia podstawowego robotników było odpowiednio: 15,8% i 11,8%.
«Trybuna Ludu» z 24.11.1986 r. podaje, że w województwie stołecznym jest 450 tys. robotników, a członków PZPR tylko 27 tys., tj. 6%. Cała organizacja warszawska liczyła wówczas 137 tys., lecz robotnicy w niej stanowili tylko 19,8%, a więc nieznaczną mniejszość. Kierownictwo partii i państwa znajdowało się niepodzielnie w rękach prawicowo-oportunistycznej bermanowszczyzny. Tak było w całym okresie Polski Ludowej. Robotnicy, jako klasa nie decydowali o niczym, ponieważ nie decydowali o losach własnej partii. W takiej sytuacji i pod takim kierownictwem socjalizm w PRL musiał upaść.
Któż byłby w stanie obalić socjalizm, gdyby w PRL, jak i w ZSRR klasa robotnicza była zorganizowana politycznie, zgodnie z zasadami marksizmu? Nikt! Awangarda proletariatu zorganizowana w partii, nie musi być ilościowo wielka, wystarczy 5 do 10% ogólnego stanu klasy robotniczej, kraju budującego socjalizm. Rewolucyjna polityka kierownictwa partii winna być wyrazem stanowiska robotników, stanowiących co najmniej dwie trzecie, tj. około 70 do 80% ogólnego stanu partii. Kiedy robotnicy we własnej partii zostają zepchnięci przez nierobotniczą większość, do roli nic nieznaczącej mniejszości, wówczas każdy rozłam w rewolucyjnym kierownictwie, świadczyć może nie tylko o utracie przez nie charakteru proletariackiego, ale również o wejściu nowego kierownictwa na drogę rozkładu partii, prowadzącą bezpośrednio do utraty władzy politycznej przez klasę robotniczą i do upadku socjalizmu. Taka była główna przyczyna upadku socjalizmu w Polsce i w pozostałych krajach tzw. «wspólnoty socjalistycznej».
Tę prawdę polscy robotnicy muszą sobie uświadomić, przystępuje niezwłocznie, z własnej inicjatywy, do zorganizowania się od początku we własnej i dla siebie, rewolucyjnej partii klasy robotniczej, nie zapominają, że obecnie nowymi właścicielami «wspólnej Polski», tzn. III RP, są wielcy szabrownicy i wykształcone śmiecie,
Czy polski proletariat wielkoprzemysłowy okaże się mądrym po szkodzić wykaże najbliższa przyszłość, Jeżeli jednak nadal, tak jak w okresie ostatnich 15 lat, będzie się wlókł w ogonie burżuazji, okryje się wieczną hańbą.
Warszawa, grudzień 1995 roku Kazimierz Miial