Źródło: Nowe Drogi : czasopismo społeczno-polityczne, 1947.09 nr 5
Perspektywy powojennego rozwoju kapitalizmu wywołują panikę wśród ekonomistów i działaczy politycznych świata kapitalistycznego. Widmo nowego kryzysu ekonomicznego nieodstępnie unosi się nad wszystkimi pracami burżuazyjnych ekonomistów. Wielki niepokój budzi w nich wzrost bezrobocia, które już w pierwszym roku po zakończeniu wojny dosięgło znacznych rozmiarów, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Najbardziej dalekowzroczni przedstawiciele burżuazji zdają sobie przy tym sprawę z tego, jak poważną groźbę dla losów kapitalizmu tai w sobie ten wzrost bezrobocia.
Znany ekonomista angielski, Wiliam Beveridge, autor projektu o rozszerzeniu systemu ubezpieczeń społecznych (z ubezpieczeniem od bezrobocia włącznie), podkreśla w swej książce „Pełne zatrudnienie w wolnym społeczeństwie” (Full Employment in a Free Society, London, 1946), że konieczne jest osiągnięcie tak wysokiego poziomu zatrudnienia, jak i jest niezbędny „dla zapobieżenia rewolucji”.
Podobnie, znany ekonomista amerykański, Stuart Chase, mówiąc o konieczności kontroli państwowej nad gospodarką społeczną, podkreśla zarazem, że chodzi „o kontrolę państwową, lecz nie o opanowanie własności przez państwo!”. Ekonomiści działającego podczas wojny w Stanach Zjednoczonych „Urzędu planowania rezerw krajowych“ mówili o ekonomice, która będzie nie socjalizmem, lecz „takim systemem, w którym kapitał ma jeszcze nadzieję być postępowym“ . Wreszcie Beveridge mówi o „socjalizacji popytu, nie zaś produkcji“ . Proponuje się uspołecznienie popytu, celów, kierunku – wszystkiego, prócz samej produkcji.
Swoistego podsumowania tych propozycji dokonał Amely oświadczając, że problemat uwolnienia kapitalizm u od kryzysów można rozwiązać dwiema drogami; „według Marksa lub według Keynesa“ . Według Marksa — pisze Amely — poszła Rosja, dla niej było to konieczne w celu położenia kresu samowładztwu, lecz „demokracje zachodnie“ mają swoją drogę — drogę wskazaną przez znanego ekonomistę angielskiego, Keynesa, który dokonał tzw. „keynesowskiej rewolucji“ w ekonomii politycznej.
Na czym polega ta osławiona „rewolucja“?
Chodzi o teorie rozwinięte przez Keynesa pod koniec kryzysu 1929 —- 1933 roku i wyłożone w wydanej w r. 1936 książce pt. „Ogólna teoria zatrudnienia, pieniądza i procentu” (The General Theory of Employment, Money and Interest, London, 1936) . Książka ta nie wywołała początkowo większego zainteresowania, lecz podczas wojny stała się ona swego rodzaju ewangelią „reformatorów“ kapitalizmu.
Punktem wyjścia i podstawą swej analizy czyni Keynes kategorię „efektywnego popytu“ , który powinien odnosić się nie tylko do środków wytwarzania, lecz i do przedmiotów spożycia. Pomiędzy takim popytem a akumulacją powinien istnieć pewien określony stosunek. Niezbędne jest, aby określonemu poziomowi akumulacji odpowiadał również odpowiedni poziom wkładów kapitału: „Psychologia społeczeństwa jest taka, że przy zwiększeniu ogólnego dochodu realnego powiększa się też ogólne spożycie, jednakowoż w mniejszej proporcji niż dochód. Przedsiębiorcy poniosą jednak straty, jeżeli wzrost zatrudnienia będzie całkowicie wykorzystany dla zaspokojenia zwiększonego popytu na przedmioty bezpośredniego spożycia. W ten sposób określony poziom zatrudnienia może opłacić się jedynie wówczas, jeśli rozmiary inwestycyj będą wystarczające dla pokrycia różnicy pomiędzy wartością całości produkcji a wartością tego, co społeczeństwo zechce spożyć przy danym poziomie zatrudnienia.“ (str. 27).
Najważniejszym i czynnikami określającymi stan zatrudnienia są więc „poziom wkładów kapitału“ i „skłonność do konsumcji“ . W ten sposób, jeżeli dane jest to, co Keynes nazywa „skłonnością społeczeństwa do konsumcji“ , poziom „równowagi zatrudnienia“ , tj. taki jego poziom, przy którym przedsiębiorcy nie odczuwają bodźców ani do powiększenia, ani do zmniejszenia liczby robotników — będzie zależeć od rozmiaru bieżących wkładów kapitału lub, inaczej mówiąc, „przy danej skłonności spożywczej oraz danym poziomie nowych inwestycyj możliwy jest tylko jeden poziom zatrudnienia, odpowiadający stanowi równowagi“, (str. 27 — 28). Z kolei dany „poziom zatrudnienia” związany jest z jednym tylko określonym poziomem realnej płacy roboczej, nie zaś odwrotnie. Jeżeli jednak skłonność konsumcyjna oraz poziom wkładów kapitału są takie, że w rezultacie ich działania efektywny popyt jest niedostateczny, to poziom zatrudnienia będzie niższy niż podaż pracy potencjalnie możliwa przy danym poziomie płacy zarobkowej“. Ta „analiza — jak twierdzi Keynes — tłumaczy paradoksalne zjawisko nędzy wśród bogactw“, (str. 30).
Tak więc kapitalistom proponuje się inwestować swoje kapitały, klasom wyższym i średnim — wydawać cały swój dochód, a jedynie robotnikom zaleca sie, aby nie żądali podwyższenia płacy zarobkowej, gdyż „poziom zatrudnienia i tylko on określa poziom realnej płacy zarobkowej“. „Równowaga pomiędzy nakładam i a możnością realizacji produkcji“, wydaje się Keynesowi osiągalną jedynie pod warunkiem , że realna płaca zarobkowa nie przewyższy określonego poziomu. Tą drogą Keynes chce pogodzić swą receptę na uratowanie kapitalizmu od kryzysów z dążeniami kapitału do wysokiego poziomu zysków i niskiego poziomu płacy zarobkowej. Sam tego nie podejrzewając Keynes natknął się tu na podstawową sprzeczność kapitalizmu, genialnie zanalizowaną przez Marksa. Nie przychodzi mu jednak do głowy nawet takie proste spostrzeżenie, że niski poziom płacy roboczej zmniejsza szanse realizacji produkcji.
„Warunki bezpośredniego wyzysku — pisze Marks — i warunki jego realizacji nie są identyczne. Nie tylko nie zbiegają się one pod względem miejsca i czasu, lecz są też różne względem swej istoty. Pierwsze z nich ograniczone są jedynie przez siłę produkcyjną społeczeństwa, drugie zaś są ograniczone przez proporcjonalność różnych gałęzi produkcji i zdolności konsumcyjnych społeczeństwa. Ta ostatnia określana jest jednakowoż nie przez absolutną siłę produkcyjną i nie przez absolutną zdolność konsumcyjną, lecz przez zdolność konsumcyjną powstałą na bazie antagonistycznych w arunków podziału, które redukują spożycie olbrzymiej masy społeczeństwa do minimum, zmieniającego się tylko w mniej lub bardziej wąskich granicach. Zdolność konsumcyjną społeczeństwa ogranicza dalej dążenie do akumulacji, dążenie do powiększenia kapitału oraz do wytwarzania wartości dodatkowej w zwiększonych rozmiarach. Oto prawo kapitalistycznej produkcji“.
Rozwijając i pogłębiając teorię Marksa Lenin wykazał, że bezrobocie i kryzysy są bezpośrednim rezultatem sprzeczności „pomiędzy społecznym charakterem produkcji (uspołecznionej przez kapitał) a prywatnym, indywidualnym sposobem przywłaszczania“.
Zrozumienie tego prawa jest niedostępne dla burżuazyjnych „lekarzy“ kapitalizmu. Keynes dąży do szybkiej realizacji towarów z jednej strony, z drugiej zaś do ograniczenia zdolności konsumcyjnej klasy robotniczej, to jest przeważającej części społeczeństwa.
Keynes nie pomyśli nawet, rzecz prosta, o likwidacji „prywatnego, indywidualnego charakteru przywłaszczania“ — przeciwnie, takie przywłaszczanie jest dlań niewzruszonym prawem. Dąży on tylko do usunięcia wszystkiego, co stoi na przeszkodzie przywłaszczaniu nieopłaconej pracy i osiągnięciu wysokiej stopy zysku. Równocześnie zaś chce określić poziom płacy zarobkowej, przy jakim realizacja zysku jest jeszcze możliwa. Nie pojmuje głębokiego antagonizmu pomiędzy prywatnym charakterem przywłaszczania a poziomem płacy zarobkowej, usiłuje sprowadzić oba te czynniki do jakiejś mitycznej równowagi. Budząc nadzieje kapitalistów mówi on równocześnie robotnikom : jeżeli nie chcecie stać się bezrobotnymi, nie żądajcie wysokiej płacy zarobkowej.
Interesy kapitału stoją u Keynesa zawsze na pierwszym miejscu. Występując w roli „reformatora“ kapitalizmu wychodzi on ze stanowiska zajadłego i konsekwentnego apologety kapitalizmu. Analizując czynniki, pobudzające inwestowanie kapitałów, Keynes zatrzymuje się na tego rodzaju momentach, jak „krańcowa efektywność“ kapitału, czyli „spodziewany dochód“ , to jest znowu wysoka stopa zysku z jednej strony, a „cena podaży, czyli niski poziom stopy procentowej, z drugiej.
Przechodząc do wniosków na temat roli państwa w dziedzinie „wzajemnego przystosowania skłonności konsumcyjnej i bodźców do inwestowania“ , Keynes pisze, że „scentralizowana kontrola, niezbędna dla zagwarantowania pełnego zatrudnienia, oznacza ogromne rozszerzenie tradycyjnych funkcyj państwa. Mało tego, współczesna teoria klasyczna (Keynes uważa się za „neo-klasyka“ — uw. autora) zwracała już uwagę na te warunki, przy których może się okazać konieczność poddania wolnej gry sił ekonomicznych pewnemu kierownictwu“, (str. 379 — 380).
Tak w podstawowych zarysach wygląda „teoria“ Keynesa, będąca niczym innym jak tylko odmianą tych burżuazyjnych recept „ratowania kapitalizmu“, które Lenin nazywał w swoim czasie „społecznym cudotwórstwem“. Z jakich to jednak pojęć o prawach ekonomicznego rozwoju kapitalizmu wychodził Keynes? Na czym polega zasadniczy błąd jego metodologii? Czemu wreszcie jego dążenie do ocalenia kapitalizmu od bezrobocia i kryzysów wygląda tak nieporadnie i fałszywie?
Jak wiadomo, ekonomiści burżuazyjni byli przez długi czas przeświadczeni, że fundamentem gospodarki kapitalistycznej jest „swobodna gra sił ekonomicznych“. Ekonomista amerykański, Clark, usiłował wyjaśnić zjawisko bezrobocia i kryzysu przy pomocy twierdzenia, że liczba robotników, a co za tym idzie i podaż rąk roboczych wzrasta szybciej od wkładów kapitału. Bieda polega na tym , że robotnicy zbyt szybko się rozmnażają — deliberował ten neo-maltuzjanista.
Następuje jednak okres, w którym tak rozumować już nie można — zbyt wielkie są rozmiary bezrobocia, zbyt silne kryzysy, zbyt poważną groźbę stanowią one dla kapitalizmu. I oto na scenie zjawia się nowa „teoria “ — keynesowska teoria „efektywnego popytu“: aby podaż uczynić „efektywną“ proponuje się kapitalistom powiększenie swych „wydatków“ lub „rozchodów“, robotnikom zaś — rezygnację ze strajków i żądań podwyżki płacy.
Czemu jednak robotnicy strajkują i żądają podwyżki płacy; czemu klasy pośrednie starają się zaoszczędzić część swego dochodu; czemu nowe wkłady kapitału mają miejsce tylko w okresach boom‘u, to jest w warunkach szybkiej realizacji produkcji — na ten temat Keynes milczy. Keynes ignoruje prawa gospodarki kapitalistycznej, które objaśniają nam, dlaczego zjawiska te są immanentnie związane z kapitalizmem – konieczne, nie zaś przypadkowe. Upodabnia się on tym samym do inżyniera, który chciałby zbudować samolot ignorując prawa ciążenia. Do takiej właśnie przednewtonowskiej mechaniki podobna jest ekonomia polityczna Keynesa. Samoloty zbudowane na tych zasadach nie uniosą się w powietrze, członkowie społeczeństwa kapitalistycznego nie zwiększą swych wydatków, albowiem ich popyt nie może stać się efektywny w warunkach anarchii produkcji kapitalistycznej; nie ustaną strajki i żądania robotników, kapitały nie będą inwestowane w okresach wahań rynkowych i utrudnionej realizacji towarów; same zaś te okresy nieuchronnie stawać się będą coraz to częstsze i coraz te dłuższe. I państwo kapitalistyczne, reprezentujące interesy największych monopoli, w żaden sposób nie jest w stanie stworzyć sztucznych bodźców dla inwestycyj kapitału w tych właśnie okresach. Wszystko to są sztucznie wyspekulowane recepty na uratowanie kapitalizmu, recepty w założeniu swym sprzeczne z rzeczywistością.
Beveridge upraszcza nieco teorię Keynesa, twierdząc, że rozmiary zatrudnienia zależą od rozmiarów wszelakiego rodzaju rozchodów, zarówno prywatnych jak państwowych. Państwo powinno przy tym podjąć się troski o to, aby ogólna suma wszystkich rozchodów (to jest rozchodów prywatnych wraz ż państwowymi) była wystarczająca do utrzymąnia popytu na takim poziomie, który mógłby zapewnić całkowite zatrudnienie. Można to zrealizować przy pomocy specjalnego typu budżetu. Na tym, widocznie, polega „uspołecznienie popytu“.
Sam Beveridge wykłada swą teorię w sposób następujący: „Zatrudnienie zależy od rozmiaru wydatków i nie może być osiągnięte, jeżeli rozmiary te nie są dostatecznie wielkie dla zapewnienia popytu na całą rozporządzalną siłę roboczą. Któż więc ma wziąć na siebie odpowiedzialność za adekwatne rozmiary wydatków? W czasie pokoju podstawowa masa wydatków może pozostawać i pozostanie, w wolnym społeczeństwie, po dawnemu w rękach prywatnych. Lecz ostateczną odpowiedzialność i troskę o to, aby ogólna suma wydatków, zarówno publicznych jak prywatnych, była dostateczna, dlatego by pochłonąć całą szukającą zatrudnienia siłę roboczą, musi wziąć na siebie państwo“. (1. c. str. 134 — 135).
Dla ułożenia „budżetu nowego typu“ trzeba dokonać „oceny ogólnej sumy wydatków osób prywatnych na spożycie, i inwestycje prywatne; dalej, wychodząc z konieczności pełnego zatrudnienia i proponowanego przez państwo systemu podatków, to ostatnie powinno zaprojektować na dany rok taką sumę wydatków publicznych, która wraz z wkładami prywatnymi wystarczyłaby na wykorzystanie całej siły roboczej kraju“. (1. c. str. 136).
Trzeba się przy tym wyrzec dwóch przestarzałych zasad, „jakie panowały w poprzednich budżetach: 1) że rozchody państwowe powinny sprowadzać się do minimum , niezbędnego dla zaspokojenia koniecznych potrzeb; 2) że dochody i rozchody państwa powinny się corocznie bilansować“ , (str. 136).
To jednak nie wystarczy. Beveridge podkreśla, że całe to „społeczne cudotwórstwo“ powinno mieć miejsce w „wolnym społeczeństwie“, pod którym i rozumie on najwidoczniej kraje kapitalistyczne typu „demokracyj zachodnich“. Istotną jednak wartość tej demokracji burżuazyjnej ujawnia sam Beveridge, kiedy przechodzi do zagadnienia praw robotników i występuje przeciwko prawu koalicji, przeciw umowom zbiorowym oraz prawu do strajku. „Wolność stowarzyszeń związana jest – pisze nasz społeczny cudotwórca – z kwestią ustalenia pracy zarobkowej. Czyż można w warunkach pełnego zatrudnienia zapobiec spiralnemu wzrostowi płacy zarobkowej i cen, jeżeli pozostanie nienaruszona swoboda umów zbiorowych i prawo do strajków?“ (str. 21).
Tak wygląda społeczne cudotwórstwo Beveridge‘a w stosunku do robotniczej części „wolnego społeczeństwa“.
W ten sposób osławiona „teoria Keynesa“, równie jak i wszystkich jego zwolenników w Anglii i w Stanach Zjednoczonych nie stawia nawet problemu istotnych przyczyn kryzysów i bezrobocia — sprzeczności pomiędzy społecznym charakterem produkcji a kapitalistycznym przywłaszczeniem, sprzeczności pomiędzy tendencją do nieograniczonego rozszerzenia rozmiarów produkcji a ograniczonymi możliwościami konsumcji szerokich mas.
Zasadniczy błąd teorii Keynesa polega na tym, że ignoruje on rzeczywiste prawa kapitalizmu, wypływające z panowania prywatnej własności środków produkcji i wyzysku kapitalistycznego. Żadna polityka „zachęcania do inwestycji“ nie może zapobiec kryzysom kapitalistycznym, ponieważ wraz z wzrostem wkładów kapitału wzrastają sprzeczności, czyniące nadejście kryzysów nieuchronnym. W każdym następnym etapie produkcji kapitalistycznej, nowe wkłady kapitału prowadzą do wzrostu organicznej struktury kapitału i tym samym do przyśpieszenia tempa wzrostu rozmiarów produkcji w porównaniu z liczebnością robotników i ich realną siłą nabywczą. Dlatego to w gospodarce kapitalistycznej niemożliwe jest osiągnięcie „równowagi“ pomiędzy inwestycjami a zatrudnieniem, pomiędzy akumulacją a spożyciem. Osiągnięcie „pełnego zatrudnienia“, a więc usunięcie bezrobocia jest w ustroju kapitalistycznym niemożliwe, tak samo jak niemożliwe jest zapobieżenie kryzysom.
Wzrost bezrobocia i kryzysy periodyczne – to obiektywne prawa rozwoju kapitalizmu, obiektywne w takim samym stopniu, jak każde prawo fizyczne lub biologiczne.
Ale Keynes i jego zwolennicy nie mają nic wspólnego z naukową analizą przyczyn kryzysów. Społeczny punkt wyjścia ich poszukiwań — to uratowanie kapitalizmu od kryzysów. Nie będąc jednak w stanie zrozumieć ich przyczyn przedstawiciele szkoły Keynesa ślizgają się po powierzchni, nie trzeba gromadzić pieniędzy, lecz inwestować je w produkcję, trzeba konsumować, nie wolno przestać wydawać. Czemu jednak spożycie najszerszych mas niechybnie sprowadza się przy kapitalizm ie do „wąskiej podstawy”, czemu w określonych warunkach zatrzymują się wkłady kapitału i ustaje produkcja. Takich pytań Keynes i jego zwolennicy nawet nie próbują stawiać. I w tym właśnie przemilczaniu tkwią — być może — źródła powodzenia teorii Keynesa.
Obok Keynesa problemem „kapitalizmu bez kryzysów“ zajmują się również amerykańscy ekonomiści burżuazyjni.
Najciekawsze próby postawienia i rozwiązania tej kwestii znajdujemy w książkach znanego ekonomisty amerykańskiego, Stuarta Chase‘a.
Już w roku 1942 ogromny rozwój przemysłu wojennego w St. Zjednoczonych i szereg niezmiernie ważnych odkryć naukowych, które silnie wzmogły wydajność pracy, unaoczniły perspektywy powojennego bezrobocia. Groźne niebezpieczeństwo, zawisłe nad krajem, dostrzegł szczególnie wyraźnie Chase, który już nieraz pisał o sprzeczności pomiędzy wzrostem sił wytwórczych a położeniem robotników. W szeregu książek, napisanych przed wojną, przede wszystkim w okresie kryzysu 1929 — 1933 roku, Chase daje szczegółowy i dobitny opis tych sprzeczności, lecz wykazuje równocześnie całkowitą niezdolność zrozumienia ich istoty, a co za tym idzie, jedynej drogi do ich usunięcia. W czasie wojny Chase poświęcił temu problemowi sześć książek pod ogólnym nagłówkiem When The War Ends (Gdy skończy się wojna), przy czym najważniejszą z nich jest druga, zatytułowana Goals for America (Cele stojące przed Ameryką) . W książce tej Chase szkicuje swego rodzaju „bilans potrzeb i zasobów” w takiej mniej więcej postaci:
A. Zasoby : 1) Demobilizacja siły roboczej, 2) wzrost armatury przemysłowej, 3) wzrost produkcji maszyn wytwarzających urządzenia przemysłowe, 4) wzrost armatury rolniczej, dający rolnictwu amerykańskiemu możność zaopatrzenia w żywność daleko większej liczby ludności od tej, jaka zamieszkuje St. Zjednoczone, 5) wzrost produkcji energii elektrycznej.
B. Potrzeby : 1) Zaspokojenie długo odkładanych potrzeb na środki spożycia, 2) popyt z zewnątrz na towary amerykańskie, 3) wznowienie robót publicznych, zarzuconych podczas wojny, 4) obietnica „wolności od niedostatku“.
Hasło „wolności od niedostatku“ kursowało wówczas bardzo szeroko w charakterze powojennej wizji walki z bezrobociem, ubezpieczeń społecznych itd.
Prawa strona bilansu (zasoby) w ogólnym zarysie odpowiada rzeczywistości, lewa natomiast jest najczystszą abstrakcją. W jaki sposób mogą zostać zaspokojone ogromne potrzeby w dziedzinie środków spożycia? Czy popyt na nie posiada pokrycie w sile nabywczej? Czy będą wznowione roboty publiczne i w jakiej mierze? Czy będą urzeczywistnione wszystkie niezliczone projekty ubezpieczeń społecznych? W jak i sposób St. Zjednoczone zdołają zaspokoić popyt zrujnowanej i wynędzniałej Europy? Na wszystkie te pytania Chase nie może, rzecz prosta, udzielić odpowiedzi, gdyż niedostępne jest dlań zrozumienie istoty takich zjawisk, jak kryzysy i bezrobocie.
Chase przytacza szereg cyfr, dobitnie charakteryzujących ekonomikę St. Zjednoczonych. Według jego obliczeń w r. 1940 było w St. Zjednoczonych 45 milionów ludzi, których odżywianie znajdowało się na poziomie leżącym „poniżej granicy stanu niebezpiecznego“, czyli inaczej mówiąc, na poziomie niedojadania a 20 milionów obywateli USA wydawało przeciętnie na każdy swój posiłek zaledwie 5 centów. To jest już, oczywiście, poziom żebraczy.
Gdyby – rozumuje Chase – wszyscy obywatele St. Zjednoczonych mieli dochód w wysokości co najmniej 1200 dolarów rocznie, to popyt na produkty żywnościowe niewątpliwie by wzrósł. I wówczas, po pierwsze, nastąpiłaby poprawa sytuacji farmerów, a po wtóre, zostałyby zrealizowane wskazówki organów ochrony zdrowia publicznego w sprawie konieczności zwiększenia spożycia całego szeregu produktów. W rzeczywistości jednakowoż — konstatuje Chase — spożycie tych produktów spada.
Podczas kryzysu 1929 — 1933 roku — wskazuje dalej Chase — stracono 100 milionów lat pracodniówek, co wyraża się sumą 200 miliardów dolarów strat.
Wszystko to jest niewątpliwie bardzo dobitne, bardzo przekonywające tym niemniej jednak dla samego Chase‘a niezrozumiałe. Nie ma żadnych powodów – oświadcza on — dla których potrzeby wymienione po lewej stronie bilansu nie miałyby być zaspokojone. Natychmiast jednak zadaje pytanie. „Czy będziemy już jednak do tego gotowi psychologicznie — czy zdołamy wysunąć właściwe zagadnienia na pierwsze miejsce? Czy nauczyliśmy się czegoś w roku 1929? Wtedy myśleliśmy, że system ekonomiczny reguluje się samoczynnie“ i że „nie wolno igrać z jego mechanizmem“. Teraz jednak jesteśmy już znacznie mądrzejsi: „przecież system ekonomiczny, prowadzący do chronicznego bezrobocia, nie może istnieć wiecznie”.
Trzeba więc odrzucić nadzieje na laissez faire i działać. Lecz jak? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Chase wysuwa następującą, platformę powojenną“: 1) pełne zatrudnienie, 2) pełne i równocześnie ostrożne wykorzystanie wszystkich zasobów materialnych, 3) zagwarantowanie każdemu obywatelowi pięciu podstaw bytowania: wyżywienie, mieszkanie, odzież, pomoc lekarską i wykształcenie, 4) ubezpieczenia społeczne.
Lecz jak to wszystko osiągnąć? Powrócić do zwykłego sposobu gospodarowania? Business. Nie, na tej drodze niczego nie można dokonać. Wolna przedsiębiorczość jest w ogóle niemożliwa w warunkach istnienia olbrzymich korporacyj (monopoli — uw. autora), charakterystycznych dla ekonomiki współczesnej. Nasuwa się więc konieczność wysunięcia innego programu. Pierwszym
jego punktem jest „silnie scentralizowany rząd“ z przewagą władzy wykonawczej. Następnie — kroki przedsięwzięte przez rząd w celu zagwarantowania pełnego zatrudnienia (powiększenie sił zbrojnych i roboty publiczne) i odpowiedniej opieki społecznej (ubezpieczenia społeczne, bezpłatna pomoc lekarska, tanie mieszkania). Skąd jednak wziąć na to środki finansowe? Tu zaleca się, naturalnie, kontrolę nad bankami i instytucjami kredytowymi, nad obrotem pieniężnym i nad handlem zagranicznym, jako też kontrolę nad bogactwami naturalnym i źródłami energii, środkami przewozowymi i produkcją rolną.
Istotny element tej kontroli stanowi m.in. „ kontrola nad organizacjami robotniczymi aż do zakazów strajków włącznie“. W tym żądaniu najjaskrawiej ujawnia się klasowy charakter wszystkich projektów, wysuwanych przez ekonomistów burzuazyjnych.
Równocześnie proponuje się zwiększenie podatków od posiadłości rolnych i od wysokich dochodów, co, rzecz prosta, nie oznacza bynajmniej wywłaszczenia.
„Proponowany system kontrola — i Chase nalega na to — powinien znajdować się w rękach państwa lecz nie może ono oznaczać naruszenia przez państwo prawa własności”
„Wraz z zakończeniem wojny — twierdzi Chase — pewne rodzaje kontroli państwowej mogą być zniesione, lecz dla podtrzymania całkowitego zatrudnienia powinny być wprowadzone inne”. W szczególności niezmiernie ważna jest kontrola nad inwestycjami kapitału, ponieważ te ostatnie powinny nosić charakter „planowy“.
Ten system kontroli, pozostawiający produkcję w rękach prywatnych przedsiębiorców, powinien się stać bazą dla rozwoju „ekonomiki mieszanej“, to jest współdziałania przedsiębiorców — ściślej mówiąc monopoli — z państwem.
Jest rzeczą jasną, że mowa tu o niczym innym , jak tylko o wznowieniu procesów zrastania się największych monopoli kapitalistycznych z aparatem państwowym; w tym Chase upatruje główną metodę walki z kryzysam i powtarzając i wskrzeszając wszystko to, co mówili na ten temat niektórzy działacze II Międzynarodówki, aczkolwiek w nieco bardziej zawoalowanej postaci.
Z jednej strony — utopijne nadzieje na planowość i kontrolę, z drugiej zaś — otwarte żądanie wzmocnienia monopoli przez współdziałanie z państwem. Osławiona kontrola, a co za tym idzie, zrastanie się powinny przede wszystkim dotyczyć „kluczow ych“, tj. podstawowych gałęzi przemysłu, w których niepodzielnie panują monopole. Podczas wojny, dzięki systemowi państwowych zamówień zbrojeniowych, nastąpił kolosalny wzrost potęgi wielkich monopoli amerykańskich. Lwia część tych zamówień dostała się dwudziestu wielkim monopolom i to dało nowy asumpt dla starych bredni o „kierowanych“ i „kontrolowanych“ inwestycjach kapitałowych.
Chase zaczął więc od pełnego zatrudnienia i ubezpieczeń społecznych, a skończył na „ekonomice mieszanej“, czyli na dalszym wzmocnieniu najpotężniejszych zrzeszeń monopolistycznych.
Do bardzo podobnych wniosków doszli również ekonomiści, którzy pracowali w tzw. „Zarządzie Planowania Rezerw Krajowych“. W roku 1943 zarząd ten wydał obszerny memoriał o sytuacji powojennej, składający się z dwóch części: pierwsza z nich stanowi, niezwykle podobny do angielskiego planu Beveridge‘a, projekt rozszerzenia systemu ubezpieczeń społecznych, ozdobiony takimi hasłami, jak „wolność od niedostatku“, „prawo do pracy“ itd. Druga natomiast część jest próbą ekonomicznego uzasadnienia możliwości „rozszerzonych ubezpieczeń społecznych“ i poświęcona jest „powojennemu planowaniu“.
Autorzy pracy zmierzają do dwóch celów: po pierwsze dążą do opracowania planu przejścia od gospodarki wojennej do gospodarki pokojowej, po wtóre — do stworzenia planu rozwoju gospodarki narodowej drogą współpracy pomiędzy państwem a przedsiębiorcami prywatnymi.
Głównym elementem tego programu jest udział państwa w najważniejszych monopolach. Chase, rzecz prosta, komentuje ten plan bardzo życzliwie, lecz Stone, współpracownik liberalnego tygodnika The Nation, wyraża wątpliwość co do możliwości osiągnięcia harmonii pomiędzy interesami wielkich i małych przedsiębiorstw. „Przedsiębiorczość jest przecież z natury głęboko anarchiczna i woli politykę dog eat dog („pies pożera psa”)”.
Mało tego. Stone mówi też o „niebezpieczeństwie“ takiego programu. „Może on się przecież stać w rękach monopoli środkiem wykorzystania siły politycznej i środków finansowych państwa dla utrwalenia własnej potęgi“.
Prawidłowo oceniając sytuację Stone dodaje jednak, że „wszystko zależy od nas, samych“. Wszak epoka laissez faire minęła bezpowrotnie i nastąpiła epoka państwowej kontroli nad gospodarstwem narodowym. Walczmy więc o to, aby kontrola ta była demokratyczna, nie zaś monopolistyczna.
Z taką samą drobnomieszczańską połowicznością podchodzi do zagadnienia drugi współpracownik The Nation, Amley, autor planu, zamieszczonego w specjalnym dodatku tego tygodnika w grudniu 1943 roku. „Plan“ jego daje w pierwszej części charakterystykę sytuacji i analizę przypuszczalnych rozmiarów nadchodzącego bezrobocia, a następnie przechodzi do szeregu konkretnych propozycji.
Według obliczeń Amleya rychło po zakończeniu wojny klęska bezrobocia musi, przy przedwojennej wydajności pracy, dotknąć nie mniej niż 15 — 16 milionów osób. Ale według danych samego Amleya wydajność pracy wzrosła podczas wojny co najmniej o 30 procent. Analogicznych obliczeń dokonali na podstawie danych z 1940 roku eksperci Departamentu Handlu USA. Wyliczenia ich pokrywają się nieomal z danymi Amleya, z tym jednak, że eksperci biorą pod uwagę nie tylko liczebność ludności, lecz również zdolność wytwórczą pracy. Jeżeli w 1940 roku 46 milionów robotników produkowało towarów na sumę 97 miliardów dolarów, to pod koniec wojny 55 milionów pracujących plus 2 miliony „normalnie bezrobotnych“ — będzie produkować towarów na sumę 140 miliardów dolarów. Oznacza to wzrost wydajności pracy o 20 pro cent (To jest wzrost wartości produkcji, wytworzonej przez jednego robotnika w ciągu roku z 2.109 do 2.545 dolarów.). Tym samym, liczba zatrudnionych powinna odpowiednio zmaleć, a liczba bezrobotnych — wzrosnąć.
Jakie wyjście z sytuacji wskazuje Amley? Przede wszystkim uważa on za niezbędne zachęcenie kapitału do inwestycyj przez odpowiedni organ państwowy, który będzie kierował inwestycjami kapitału „uspołeczniając w ten sposób nie samą wytwórczość, lecz jej cele i kierunek“. Tani kredyt udzielany państwu również powinien stać się bodźcem do inwestowania kapitałów. Rolę czynnika wzmagającego siłę nabywczą ludności powinno odegrać rozszerzenie systemu ubezpieczeń społecznych, to jest powiększenie rozmiarów zapomóg dla bezrobotnych oraz przedłużenie okresu ich wypłacania. Amley twierdzi, że angielski projekt Beveridge‘a wychodzi z nazbyt małych stawek. W Ameryce powinny one być o wiele większe. „Dajcie 100 dolarów miesięcznie każdej bezrobotnej rodzinie, a tym samym podniesiecie popyt na towary”. O tym jednak, skąd wziąć środki, Amley rozsądnie milczy. Równocześnie, jeżeli kapitalistom proponuje się inwestować, to robotnikom proponuje się nie oszczędzać, lecz wydawać. Wreszcie do programu Amleya wchodzi organizacja robót publicznych — budowa miast, szpitali, szkół, stacyj elektrycznych itd.
Takie są metody „rewolucji według Keynesa“. Inwestujcie wasze kapitały, wydawajcie wasze zarobki i zapomogi, niech państwo zachęca do wszelakich wydatków i wtedy produkcja nie będzie doznawała przerw. Całą ekonomikę stawia się w ten sposób do góry nogami: od spożycia do produkcji.
W 1945 r. zjawiły się na scenie nowe projekty i nowe nazwiska, pośród których największego rozgłosu zyskało nazwisko Hansena. Liberalny tygodnik The New Republic charakteryzuje pracę jego jako „jeden z najpoważniejszych wkładów w nowoczesną rewolucyjną myśl ekonomiczną“. Ta „nowa myśl rewolucyjna“ związana jest — zdaniem tygodnika — z trzema nazwiskami: Keynesa w Anglii oraz Chase‘a i Hansena w St. Zjednoczonych. Nie bacząc jednak na „rewolucyjny“ charakter ich propozycyj, „doktryny ich są głęboko kapitalistyczne z ducha, ponieważ są oni wszyscy rzeczywistymi przyjaciółmi ustroju kapitalistycznego“.
Równocześnie wszyscy ci „nowatorzy“ zapożyczają coś niecoś od klasyków ekonomii politycznej, przede wszystkim od Ricarda i od… Saya. „Potwierdzają “oni tezę tych ostatnich, że podaż zawsze stwarza popyt, a nadprodukcja jest niemożliwa. Biedny Ricardo — dawno już wyśmiany i odtrącony przez całą burżuazyjną ekonomię polityczną Anglii i St. Zjednoczonych! Wszystko to, co było śmiałego i cennego w jego naukach, zostało odtrącone, a błędne twierdzenie, wypowiedziane do tego przed ukazaniem się kryzysów na arenie historii — przydało się. Za to „wulgarny Say“ (jak go nazywa Marks) okazał się pożyteczny dla ekonomistów burżuazyjnych nawet w roku 1945. Najwyraźniej wypowiada się Hansen i jego koledzy w swych artykułach w The New Republic. Artykuły te dotyczą już pierwszych wybuchów powojennego bezrobocia.
Przed St. Zjednoczonymi — twierdzą autorzy — stoją dwie perspektywy: albo wysoki poziom zatrudnienia i wzrost wydatków społeczeństwa (ma się tu na względzie nie tylko wydatki na roboty publiczne, lecz również osobiste wydatki spożywców, jako też inwestycje kapitału), albo też bezrobocie i utrata równowagi gospodarczej.
Jako ogólny środek zapobiegawczy przeciw bezrobociu wysuwa się na pierwszy plan niezbędność podtrzymywania wysokiego poziomu wydatków, wyrzeczenie się przesądu o konieczności corocznego wyrównania budżetu i bilansu handlowego, pożyczki St. Zjednoczonych dla innych krajów jako podstawa do handlu zagranicznego z tymi krajami.
„Pełne zatrudnienie“ pojmuje się jednakowoż w bardzo ograniczonym sensie:” zatrudnienie będzie się uważać za „całkowite“ przy istnieniu pięciu milionów bezrobotnych. Ujawnia się w tym zainteresowanie burżuazji dla zachowania rezerwowej armii przemysłowej, dla zbogacenia się kosztem cierpień ludzi pracy. Co zaś dotyczy zatrudnionych robotników, to Hansen i jego koledzy uważają za konieczne zachować „ostrożność“ w sprawie ubezpieczeń społecznych, ramy których powinny być ograniczone. Żądają oni też ograniczenia swobody działania związków zawodowych w walce o podniesienie poziomu płacy zarobkowej, jako też farmerów w walce o wysokie ceny. Konieczne jest też ograniczenie swobody poruszania się. Giełdy pracy powinny przerzucać robotników z miejsca na miejsce w trybie przymusowym.
Tak więc mamy z jednej strony wezwanie kapitalistów do powiększenia wydatków, gdyż „ciułanie” przeszkadza rozkwitowi handlu i przemysłu, z drugiej zaś – stanowcza opozycja przeciwko wysokim płacom zarobkowym i żądanie pracy przymusowej. Wszystko to jest konieczne dla wzmożenia handlu zagranicznego i eksportu St. Zjednoczonych. Hansen i jego towarzysze jak gdyby konkurują tu z Chase‘em, który również żądał kontroli nad organizacjami robotniczymi aż do zakazu strajków włącznie.
Wzrost bezrobocia, który zaznaczył się natychmiast po zakończeniu wojny, został więc nieco wstrzymany dzięki wzmożeniu eksportu do krajów zniszczonych oraz w rezultacie szeregu innych przyczyn. To odsunęło na pewien czas debaty o „prawie do pracy“.
Rozpatrując prawo o ubezpieczeniach społecznych Kongres przekazał sprawę ubezpieczeń od bezrobocia pod jurysdykcję poszczególnych stanów. Prawo udzielania dotacji przyznane zostało jedynie tym stanom, w których poziom minimalnych zapomóg jest szczególnie niski. Prawodawstwo wielu stanów sprowadza te zapomogi do tak niskiego poziomu, że można o nich w ogóle nie mówić. Kongres przyjął też ustawę, na mocy której pracownicy rządu federalnego nie podlegają ubezpieczeniom.
Po zakończeniu wojny zapotrzebowanie na robotników w przemyśle budowy okrętów, budowy samolotów i innych gałęzi przemysłu wojennego zmniejszyło się dziesięciokrotnie. Nie zastosowano wszelako żadnych zarządzeń celem zapewnienia zredukowanym robotnikom przemysłu wojennego innej pracy. Redukcje nie zostały nawet skoordynowane z istniejącym zapotrzebowaniem na siłę roboczą w niektórych zakładach przemysłu wojennego. Opinii publicznej dano w ten sposób do poznania, że przejście na tory gospodarki pokojowej (rekonwersja), nie będzie się odbywać według jakiegokolwiek ogólnego planu. Przedsiębiorstwom prywatnym daje się całkowitą swobodę działania, o ile potrafią dostać maszyny i armaturę.
W ten sposób prysły wszystkie bańki mydlane: pobudzanie popytu i inwestycyj, rekompensata za oszczędności i tym podobne fantastyczne propozycje, wypływające z jednej strony z całkowitej bezsilności burżuazyjnej myśli ekonomicznej przy analizie przyczyn bezrobocia, z drugiej zaś — z pragnienia uratowania kapitalizmu za wszelką cenę.
Pewną odmianę projektów ocalenia kapitalizmu przy pomocy pobudzania inwestycyj kapitału stanowią teorie ekonomiczne i praktyka ekonomiczna labourzystów w Anglii. Myśl o możliwości zapobiegania kryzysom za pomocą przymusu lub chociażby pobudzania inwestycyj kapitału wypowiadał jeszcze przed Keynesem, w bardziej jednak uproszczonej formie, teoretyk Labour Party, Cole, w broszurze Plan dla W. Brytanii, wydanej w r. 1932. Tok jego rozumowania był mniej więcej następujący: podczas kryzysu przedsiębiorstwa stoją, ponieważ kapitaliści odmawiają inwestowania kapitału. Przynaglijmy ich więc do inwestycyj przy pomocy taniego kredytu oraz utworzenia specjalnego „Zarządu Inwestycyjnego“. W oficjalnym zaś programie labourzystów czytamy: „Rdzeniem każdego systemu ekonomicznego jest kontrola nad obrotem pieniężnym, aparatem bankowym i metodami inwestowania kapitału“.
W wydanych już podczais wojny książkach autorów, zbliżonych do Labour Party, problemat „kierowania inwestycjami kapitału “ wysuwa się znowu na plan pierwszy jako środek pozwalający na „racjonalizację kapitalizmu“ i ocalenie go od klęski bezrobocia. Tak np. prof. Zweig pisze w książce „Planowanie w wolnym społeczeństwie”: „Kontrola inwestycyj, to podstawa każdego systemu planowania. Racjonalne wykorzystanie zasobów produkcyjnych jest ściśle związane z kontrolą nad normami inwestycyj… Specjalizacja gałęzi przemysłu, podział pracy, koncentracja wywórczości mogą być posunięte naprzód tylko przez kontrolę nad inwestycjami… Jeżeli chcemy wyeliminować nieekonomiczne wykorzystywanie środków i marnotrawną konkurencję, to powinniśmy kontrolować inwestycje“ (Zweig — The Planning of Free Society, str,, 88 — 89).
Inny autor, Bootsby, pisze w książce Nowa Ekonomika: „Masowe bezrobocie… oznacza po prostu, że w obecnym systemie ekonomicznym nie można już znaleźć zastosowania dla istniejących funduszów inwestycyjnych. Czemu? Wskutek braku popytu… Upadkowi popytu nieodmiennie towarzyszy nienormalny zysk. Pewną część kapitalistów nastraja to niechętnie do inwestowania swych kapitałów. W ten sposób wytwarza się błędne koło spadku cen, zy[sków] i inwestycyj. To właśnie błędne koło trzeba jakoś rozerwać. Kluczem do pełnego zatrudnienia jest, jak to przyznaje się dziś powszechnie, podtrzymanie wszelkiego rodzaju inwestycyj na trwale wysokim poziomie“ (Bootsby, The New Economy , str. 45.).
Tak zrodził się mit o konieczności i możliwości regulowania inwestycyj kapitału w gospodarstwie kapitalistycznym.
Gdy labourzyści doszli po raz trzeci do władzy, „Zarząd Inwestycyjny“ figurował już otwarcie w ich pierwszych wystąpieniach parlamentarnych. Zarząd ten miał być utworzony przy znacjonalizowanym Banku Angielskim w dwóch celach: pomocy finansowej dla znacjonalizowanych gałęzi przemysłu, to jest nowych, największych monopoli rządowych (utworzonych najpierw w przemyśle węglowym, a następnie w szeregu innych gałęzi przemysłu) i w „planowym “ zarządzaniu prywatno-kapitalistycznym i inwestycjami. Dlatego przy Banku Angielskim utworzono dwa organy: „Radę Inwestycyjną i „Komisję dla spraw emisji kapitałów“. W organach tych labourzyści widzą środek walki z bezrobociem. Podczas pierwszej dyskusji nad programem Labour – Party w Izbie Gmin jeden z labourzystów oświadczył, że Zarząd Inwestycyjny „powinien zebrać wiadomości o przewidywanym poziomie inwestycji kapitału, zestawić ten przypuszczalny poziom z poziomem inwestycyj, jaki byłby niezbędny dla podtrzymania całkowitego zatrudnienia… a następnie wskazać, przy pomocy jakich środków można zniwelować różnice tych poziomów”.
Min. Morrison uważał jednak za stosowne dodać do tego: „Najważniejszym zadaniem gospodarczym jest pogodzenie, z jednej strony, ubezpieczeń społecznych i planowania, z drugiej zaś — wolności indywidualnej“. W końcu swego przemówienia podkreślił on raz jeszcze, że program labourzystów nie jest w żadnej mierze „groźny dla prawdziwej wolności jednostki“.
Zapewnienia o „wolności“ i „demokracji“ były ze strony Labour-Party jakby repliką na wypowiadane w prasie obawy o skrępowaniu interesów kapitału prywatnego. Labourzyści wzięli pod uwagę te obawy. Zestawiając dwa przemówienia kanclerza skarbu, Dadtana, czasopismo The Economist pisało, że drugie z nich „jest daleko bardziej zadowalające“ od pierwszego, gdyż sądząc z tego oświadczenia rzecz sprowadza się jedynie do nowej nazwy dla byłej „Komisji Inwestycyjnej“ , która miała czysto rejestracyjne funkcje. „Mechanizm finansowy City ma zupełną swobodę“ — triumfował The Economist. W samej rzeczy, jak oświadczył kanclerz skarbu, „nie zamierzamy zmuszać nikogo do inwestowania swych kapitałów w pewnej określonej gałęzi ze szkodą dla innych. W szczególności projektowane ustawodawstwo nie będzie zawierać postanowień co do kontroli finansowej nad zużytkowaniem przez przedsiębiorstwa gotówki lub innych środków, znajdujących się w ich dyspozycji“. Tak więc, konkluduje The Economist, tradycyjne obawy City, że rząd Labour-Party nałoży uzdę na mechanizm finansowy, okazały się nieuzasadnione“ (The Economist, 1.IX.1945.).
Autorzy „Białej Księgi“, wydanej przez rząd Labour Party w początkach 1946 roku jako uzupełnienie do „Projektu ustawy o inwestycjach“ („Investment Bill“), na wszelkie sposoby podkreślają konieczność ustanowienia równowagi pomiędzy istniejącymi zasobami a „efektywnym popytem“ na nie. „Biała Księga“ wyraża nadzieję, że rząd będzie w tej dziedzinie ściśle współdziałał z prywatną i „publiczną“ przedsiębiorczością (to jest trustami i monopolami). Nie przewiduje się jednak żadnych konkretnych zarządzeń w tym kierunku. Pozostaje tylko prawo kontroli „Komisji dla spraw emisji kapitałów“ nad bieżącymi emisjami papierów i zobowiązań, związanych z mobilizacją kapitału, jeżeli przewyższają one 50 tysięcy funtów szterlingów w ciągu kolejnych 12 miesięcy. W jaki sposób ta kontrola finansowa będzie połączona ze stwarzaniem bodźców dla inwestycyj kapitału w latach kryzysów i bezrobocia — to nie wynika jasno ani z „Białej Księgi“ , ani z wystąpień kanclerza skarbu w dyskusji nad projektami ustaw w Izbie Gmin. Obok „Komisji dla spraw emisji kapitałów“ powinna pracować również „Rada inwestycyj krajowych“ zajmująca się inwestowaniem kapitałów w znacjonalizowane gałęzie gospodarki. Co prawda, „Rada“ ta jest tylko organem doradczym, aczkolwiek nie podporządkowanym całkowicie skarbowi, to działającym jednakowoż pod jego egidą. Skarb powinien w pierwszym rzędzie troszczyć się o dostarczenie kapitałów dla przedsiębiorstw znacjonalizowanych, łącznie z sumami niezbędnymi dla wypłaty kompensacyj byłym właścicielom kopalń itd. Jaki jest związek pomiędzy skomplikowanym mechanizmem finansowym a kwestią pełnego zatrudnienia, znowu pozostało niejasne. Abstrahując już od tego wypada wspomnieć, że 85 procent przemysłu brytyjskiego pozostaje jeszcze poza obrębem nacionalizacji lub nawet projektów nacjonalizacji. Jak tu przekonać lub zmusić właścicieli tych przedsiębiorstw do kierowania swych kapitałów zgodnie z zamiarami i planami rządu? O tym labourzyści nie mówią i nie mogą nic powiedzieć. Jak zauważa uszczypliwie The Economist (The Economist 9.II.1946.), rząd przekona się, że „przemysłowcy mają skłonność do trzym ania się anachronistycznego poglądu“, według którego „interesy kraju“ mają pewien związek z ich własną umiejętnością osiągania „zysku“ . Rządowi wypadnie „udowodnić, że możność osiągnięcia zysku prywatnego nie jest sprzeczna z interesami kraju. Wymieniony organ burżuazji angielskiej proponuje labourzystom przyjęcie koncepcji „ekonomiki mieszanej“ i dążenie do ustanowienia „całkowitego współdziałania z przemysłem“.
Wprowadzona przez parlament angielski „Ustawa o inwestycjach” nie miała żadnego realnego znaczenia dla sprawy „pobudzania wkładów kapitału i, naturalnie, mieć go nie mogła. Może ona być wykorzystana jedynie przez bardziej dalekowzroczną część burżuazji angielskiej w kierunku przejścia do monopolistycznego kapitalizmu państwowego, lecz to jest już zagadnienie dalszych losów kapitalizmu i dalszego zaostrzania jego sprzeczności, bynajmniej zaś nie ich złagodzenia.
Przy zetknięciu z rzeczywistością rozwiały się więc jak dym teorie Keynesa-Beveridge’a o „bezkryzysowym kapitalizmie“ . Groźba nowego kryzysu wisi już nad światem kapitalistycznym. Fala bezrobocia wznosi się coraz wyżej, konflikty klasowe stają się coraz ostrzejsze. Bezrobocie i kryzysy w okresie ogólnego kryzysu kapitalizmu nabierają szczególnie ciężkiego i przewlekłego charakteru.