Od redakcji: Tekst został nadesłany przez Marcina.
1. Rozważania na temat związków zawodowych
Zanim przejdę do rozprawy nad głównym zagadnieniem tej pracy, należałoby pochylić się na chwilę nad samą istotą związków zawodowych z marksistowskiego punktu widzenia, gdyż przez podnoszenie płac roboczych za ich pośrednictwem odgrywają one bazową rolę w analizie zagadnienia. Należy zatem na samym początku odpowiedzieć na pytania: dlaczego są organizowane, co korzystnego mogą dać pracownikom, jakie znaczenie, bądź też zagrożenie, mają w odniesieniu do likwidacji kapitalistycznych stosunków produkcji.
1.1. Związki zawodowe, a droga do socjalizmu
Bez wątpienia, związki zawodowe są świetnymi narzędziami do agitacji mas roboczych, czy ich edukacji z zakresu pobudzania świadomości klasowej na drodze walki o zlikwidowanie kapitalistycznych stosunków produkcji i zastąpienie ich socjalistycznymi.
Należy tutaj zaznaczyć, że walka związków zawodowych ogranicza się jedynie do zagadnień ekonomicznych, tzn. organizacje związkowe koncentrują się w przeważającej większości na samym polepszeniu bytu materialnego, często bez walki o trwałą zmianę systemu; oczywiście, historia dała nam mnóstwo przykładów, kiedy to związki zawodowe prócz postulatów poprawy bytu, wysuwały również postulaty polityczne, wychodzące dalej niż tylko chęć ograniczonej naprawy patologii kapitalizmu.
Problemem odciskającym swoje piętno na związkach zawodowych, jest ich brak powiązania z siłami rewolucyjnymi, przykładowo partią marksistowską.
Gdy związek zawodowy nie ma żadnych stosunków, relacji z partią marksistowską nastawioną na permanentną likwidację kapitalistycznych stosunków produkcji, nie ich częściową naprawę, takowy związek zawodowy jest skazany na wpadnięcie w sidła partii dążących do ugody z kapitalizmem; jak partie socjaldemokratyczne, czy też partie o charakterze narodowym, próbujące zjednać w sobie interes proletariatu i burżuazji pod szyldem narodu i bogoojczyźnianej retoryki.
Przykładem niech będzie tutaj Deutsche Arbeitsfront, odciągający niemieckich robotników od zasilenia sił rewolucyjnych.
W toku rozwoju kapitalizmu, związki zawodowe stały się upolitycznione przez partie parlamentarne państw o gospodarce kapitalistycznej. Wielkie związki zawodowe zostały zbiurokratyzowane, a kierownictwa tych związków stały się zamkniętymi grupkami, które utraciły kontakt z masami pracowniczymi. Kierownictwa zostały również zdominowane przez, tzw. «arystokrację pracowniczą», jest to najlepiej zarabiająca część pracowników, zasilająca przeważnie elitarne stanowiska sektora usługowego. Brak kluczowych stanowisk obsadzonych szeregowymi pracownikami, zamiast tego zasilenie ich drobnomieszczaństwem nieuchronnie oddala linię takiej organizacji od linii interesu pracowniczego. Wspomniane drobnomieszczaństwo to związkowcy, którzy traktują organizację związkową jako drabinę do wspinaczki w hierarchii kapitalistycznego społeczeństwa, oddalające organizacje związkowe od ich rudymentarnego celu.
Związki zawodowe, które stały się narzędziem polityków i biurokratów mają ograniczoną możliwość prowadzenia walki o interesy pracownicze, niekiedy liderzy związków zawodowych sami mają « sojusz z kapitalistą », dzięki któremu spływają na nich wszelakie materialne korzyści, za to dolna część związku zawodowego, tworzona przez zwykłych pracowników ma utrudnione, o ile nie uniemożliwione, pole do działania przy walce o interesy klasy pracującej.
Za przyczynę omawianego powyżej zjawiska należy podać wyjałowienie z działania politycznego trade unionów, skupione na samych postulatach ekonomicznych, bez idących wraz z nimi dalej celów politycznych, stwarzają idealny grunt pod popadnięcie w rolę oportunistycznej instytucji, co samo przez się zabija oddolne formy udziału w kierowaniu takową instytucją, potęgując tym samym wyalienowanie kierownictwa od reszty organizacji i jej postępującą biurokratyzację.
Czynnikiem stwarzającym kontrtendencje do biurokratyzacji związków zawodowych jest ich oparcie na demokracji w miejscu pracy, wraz z dbałością o istnienie oddolnych czynników zarządczych, korygujących te odgórne.
Pryncypialne stanowisko zajmuje też rola międzynarodowej współpracy związków zawodowych, która jest współcześnie niezbędnym warunkiem do ich prawidłowego działania.
W realiach współczesnego rynku, opartego na działaniu międzynarodowych korporacji, samo zrzeszenie pracowników w jednym kraju najpewniej nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Koniecznym jest sparaliżowanie procesu produkcji, za to kiedy strajk ma swoje odbicie tylko na część koncernu ulokowaną w danym państwie, moment paraliżu produkcji nie może wystąpić. Następstwem tego jest konieczność międzynarodowej współpracy związków zawodowych poszczególnych państw. W szczególności tyczy się to związków zawodowych, czy też organizacji marksistowskich, państw relatywnie nie dużych w skali świata, które obiektywnie nie są w stanie prowadzić skutecznej walki ze światowym kapitalizmem w odizolowaniu, a rozprzestrzenienie się w nich tendencji do egoizmu narodowego, czy też samo obranie krótkowzrocznej strategii niewykraczania poza własne podwórko, spycha takową organizacje na manowce.
Nasuwa się tu ciekawe zjawisko, kiedy po drugiej wojnie światowej państwa kapitalistyczne masowo zagwarantowały podwyżki płac roboczych, zahamowało to rozwój świadomości klasowej proletariuszy zrzeszonych w związki zawodowe. W szczególności mam tu na myśli początki XX wieku, kiedy to zauważalny był odpływ sił związkowych, a liderzy organizacji związkowych zdradzili innych pracowników na rzecz kompromisu z kapitalizmem.
Mówiąc inaczej, pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych, niekiedy rezygnowali z wszelkiej walk na rzecz trwałej zmiany ustroju; podwyżki dawały związkowcom fałszywe poczucie zmiany, czy utwierdzenie w przekonaniu jakoby zmiana systemu nie była konieczna, a jedynie jego reforma i naprostowanie określonych niewydolności. Wyszczególnione w powyższych akapitach oparcie działania związków zawodowych na postulatach ekonomicznych, jest przyczynkiem do zaniku ich działalności w przypadku realizacji części postulatów ekonomicznych.
Konsekwencje oparcia działania wyłącznie na postulatach ekonomicznych, z pominięciem politycznej nadbudowy, można długo wymieniać, lecz zamieszczone przykłady wystarczą do nakreślenia zjawiska.
Kompromis z kapitalizmem, jest właśnie największym problemem organizacji związkowych, organizacje tworzone w celu realizacji poszczególnych postulatów, nie niosące ze sobą żadnej większej politycznej idei mają wrodzoną tendencje do postrzegania rzeczywistości w sposób wybrakowany, skupiania się jedynie na- wybrakowanej w tym przypadku- bazie, bez zaangażowania się z zmianę politycznej nadbudowy.
Z tej ograniczonej perspektywy samo zwiększenie płacy roboczej, czy też realizacji innych postulatów tej kategorii, ma być rozwiązaniem wszystkich problemów, to właśnie ta perspektywa, którą to związki zawodowo są przesiąknięte prowadzi je na manowce, tj. do reformowania kapitalizmu zamiast walki z nim.
1.2. Co zyskują pracownicy tworząc związek zawodowy?
Głównym powodem, przez który pracownicy zrzeszają się w związki zawodowe, jest chęć poprawy warunków pracy ale przede wszystkim poprawy bytu ekonomicznego. Kwestia płac w dzisiejszym systemie idealnie obnaża sprzeczność interesów pomiędzy klasą kapitalistyczną, a robotniczą. Jeżeli pracownicy nie domagają się wyższych płac, to owe płace same będą spadać poprzez nieustanne spychanie ich ze strony kapitału, który jak człowiek tlenu potrzebuje dostępu do taniej siły roboczej. W sytuacji braku oporu ze strony pracowników, jaki tworzą związki zawodowe odbywałoby się to znacząco łatwiej, tj. płace byłyby bezproblemowo spychane do niezbędnego minimum egzystencjalnego, czas pracy wydłużany- zwiększałoby to wartość dodatkową kapitalistów, a co za tym idzie oddalałoby kapitalizm od jego kryzysów, które są podstawą do tworzenia warunków rewolucyjnych. Jednak nie należy tutaj zapominać, że decydującą rolę w kreowaniu płac roboczych odgrywają fazy cyklu przemysłowego, które to w zależności od poziomu «armii rezerwowej» dyktują kapitaliście cenę płacy roboczej. Mimo oporu ze strony związków zawodowych, parcie na zaniżanie płac będzie dalej istniało, przez nieustanne zmiany w składzie organicznym kapitału i spadek wartości dodanej, za to w sytuacji ograniczenia możliwości takiej obniżki kapitaliści będą inaczej rekompensować spadek stopy zysku, czy to przez eksport swojego kapitału, bądź też jego ucieczkę z jednej gałęzi do drugiej, co może stanowić przyczynek do kryzysu. Jednak o tym zagadnieniu, jak i innych powyższych tutaj wymienionych będzie w dalszej części tekstu.
Związki zawodowe są organizacjami, które sprzeciwiają się, jak to można nazwać, polityce kapitalisty.
Pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych przede wszystkim uczą się organizować. Wyobraźmy sobie scenariusz kiedy przez złą koniunkturę gospodarki i inne okoliczności realne płace spadają, pracownicy zrzeszeni w związku zawodowym mają więcej możliwości do działania, niż pracownicy z innych zakładów, w których takowa organizacja związkowa nie istnieje.
Dlatego też związki zawodowe są jednym z podstawowych elementów, jeżeli mówimy o kształtowaniu świadomości klasowej pośród pracowników, czy też możliwością wpływu pracowników na obecną politykę, gdyż współczesne partie parlamentarne, będące polityczną reprezentacją klasy kapitalistycznej, nie dopuszczą do siebie czynnika pro-pracowniczego.
Związki zawodowe uczą także pracowników informacji z zakresu prawa pracy, choć teoretycznie Kodeks Pracy istnieje, to w praktyce jest w większości przypadków nieprzestrzegany, takowa wiedza może przydać się dla organizacji związkowej i pracowników w ewentualnych mediacjach z kapitalistą oraz sprawą w sądzie pracy.
Następną kwestią, którą należy tutaj wymienić jest poprawa bytu materialnego pracowników zrzeszonych w związki zawodowe, choć nie rozwiązuje to sprzeczności kapitalistycznych stosunków produkcji, czy też posiada swoje konsekwencje -w postaci zabijania antagonizmu i świadomości klasowej- może być rozpatrywane jako zjawisko pozytywne.
W oparciu o badanie przeprowadzone w raporcie Biura Statystyk Pracy Stanów Zjednoczonych na temat członkostwa w związkach zawodowych wynika, że pracownicy przynależący do związków zawodowych na terenie Stanów Zjednoczonych zarabiają o 18% więcej niż pracownicy nie będący członkami żadnego związku zawodowego. Raport podaje, że średnie tygodniowe zarobki pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin, którzy są członkami związków zawodowych są o 187 dolarów wyższe od zarobków pracowników niezrzeszonych: 1216 do 1029 dolarów tygodniowo, co w rocznym ujęciu daje około 10 000 dolarów przychodu więcej dla zrzeszonego pracownika. Badania były prowadzone w styczniu 2023 roku.
Kolejne badania pokazują, że związki zawodowe podnoszą płace i zmniejszają nierówności płacowe. Członkowie związków zarabiają o średnio 6% więcej niż osoby niebędące członkami związków zawodowych w Wielkiej Brytanii, a nowe badania wykazały, że w Niemczech jest to około 3% przewagi.
Należy jeszcze dodać, że za niższe wynagrodzenia pracowników niezrzeszonych odpowiada brak parcia na podnoszeni płacy roboczej, czy też brak oporu przeciw jej zniżaniu ze strony pracowników kiedy to owa pensja jest spychana w dół przez kapitał. Mówi się jakoby wyższe zarobki pracowników związkowych, były zagwarantowane obniżaniem płac tych nie zrzeszonych, lecz nie ma na to naukowego dowodu w danych oraz kapitalista podnoszący pensje w jednym zakładzie w żaden sposób nie przyczynia się do ich obniżenia w drugim. Bardziej prawdopodobnym jest, że w ten sposób wytworzy się czynnik do podniesienia płac, gdyż kapitalista płacący mniej będzie odczuwał odpływ swoich pracowników do zakładu kapitalisty, który oferuje pracownikom więcej, co przy wyeliminowaniu pewnych czynników zewnętrznych może prowadzić do ogólnej tendencji wzrostu płac.
Niezwykle ważnym elementem jest czynnik eliminacji konkurencji pomiędzy pracownikami, wysoka konkurencja między pracownikami prowadzi do zaniżania się pensji oferowanych przez kapitalistę, idealnie oddaje do fakt, że idące w dół płace podczas okresu zwiększonego bezrobocia, w ujemnej fazie cyklu przemysłowego, spadają właśnie przez wyższą konkurencje między pracownikami o zdobycie pracy, co za tym idzie konkurencja między pracownikami daje kapitaliście większe pole do pozyskiwania taniej siły roboczej. Zrzeszenie pracowników w jednej instytucji eliminuje możliwość oferowania niższych płac w fazie wysokiego popytu na pracę ze strony pracowników, przez wyeliminowanie konkurencji między samymi pracownikami.
Konkludując, związki zawodowe są dobrym narzędziem pobudzania świadomości klasowej wśród mas, czy też ich agitacji do działań politycznych, jak i pełnią swoistą funkcję szkoły walki z kapitalistą dla pracowników. Niestety niosą też wraz z sobą zagrożenia w postaci kompromisu z obecnym systemem kapitalistycznych stosunków produkcji i skupieniu się na paliatywnym działaniu, bez walki o permanentną zmianę systemu politycznego.
Są one tworem czysto okresowym, charakterystycznym jedynie dla istniejących stosunków produkcji, wraz z którymi przeminą w procesie rozwoju ciągle zmieniającej się rzeczywistości.
Należy ponad wszystkim mówić o związkach zawodowych w taki sposób, jaki oddaje obiektywne fakty na ich temat, analizować ich zalety oraz braki, a co najważniejsze; rozprawiać z mitami na ich temat, które są jedną ze strategi myśli burżuazyjnej na odciąganie mas pracujących od działania i wprowadzenia mas do akceptacji obecnego ustroju.
Głównym mitem stworzonym wokół związków zawodowych jest ich wpływ na inflację, czy szerzej pojęte niszczenie gospodarki, to właśnie walce z tą manipulacją dedykowany jest ten artykuł, ale nie tylko z tą jedną konkretną, dedykowany jest walce z manipulacją na temat samych przyczyn inflacji, jak i zbadaniu jej korzeni leżących w starzejącym się kapitalizmie.
2. Polemika z insynuacjami na temat podniesienia płacy roboczej przez związki zawodowe
2.1. Cena najemnej siły roboczej a wartość towaru
Najpierw, na sam początek, należy odpowiedzieć sobie na pytanie: „czym tak naprawdę są płace robocze?”
Otóż panuje przekonanie powstałe na podstawie teorii klasycznej jakoby robotnicy w systemie kapitalistycznym dostawiali ekwiwalent efektów swojej pracy, po odliczeniu kosztów produkcji, a więc zwiększenie ich płac (zwiększenie wydatków kapitalisty na kapitał zmienny) spowoduje załamanie się produkcji, gdyż «trzeba będzie wydawać na nią więcej niż ona sama wytwarza», stwierdzenie to upada po przytoczeniu zagadnienia wartości dodatkowej.
Stwierdzenie to jest niebezpieczne, gdyż buduje fałszywą świadomość jakoby podniesienie płacy, bez osłabienia efektywności produkcji nie było możliwe, a jest to spore nadużycie, gdyż produkcja wcale nie musi spaść po zwiększeniu wydatków kapitalisty na kapitał zmienny. Spowoduje to spadek stopy zysku danego sektora, a co za tym idzie odpływ kapitału z jednego miejsca do drugiego, lecz obarczać tu należy kapitalistyczne stosunki produkcji, nie walkę o zwiększenie płacy roboczej ze strony proletariatu.
Twierdzenie to bazuje na przekonaniu, że pracownicy dostają ekwiwalent swojej pracy, jednak tak nie jest, efekty ich produkcji, trafiające w 100% do rąk kapitalisty (z pominięciem rekompensaty zużytego kapitału stałego i zmiennego) są przeznaczane na rzecz wartości dodatkowej; zrozumiałym samo przez się jest, że spora część owej wartości dodatkowej przeznaczana jest na akumulację kapitału, lecz nadal zmniejszając stopę zysku kapitalisty można prowadzić proces produkcji zadowalający poziom konsumpcji społecznej. Niesyty nie dotyczy to kapitalizmu, który oparty na pasożytniczej stopie zysku kapitalisty spowoduje jej spadkiem wiele powikłań, jak wcześniej wspomniany odpływ kapitału.
Podwyżki wywalczane przez związki zawodowe nie są zagwarantowane przez wykreowanie, niepopartego niczym pieniądza, jak to twierdzą wszelakiej maści liberalni ekonomiści, ale właśnie przez zmniejszenie pasożytniczej stopy zysku kapitalisty, co za tym idzie wszelkie możliwe patologie wynikające z podniesienia płac roboczych nie, będą wypadkową samego ich podniesienia, a wypadkową produkcji uzależnionej od pasożytniczej stopy zysku kapitalisty.
Puentując wyłożone zagadnienie: nie sam wzrost płac tworzy problemy, a wrodzone sprzeczności kapitalistycznych stosunków produkcji.
2.2. Spadek stopy zysku i jego konsekwencje.
Cytując Marksa:
ogólny wzrost stopy płac spowoduje spadek ogólnej stopy zysku, ale nie wpłynie na wartość towarów.
~ Cena, płaca i zysk
Tu właśnie pojawia się kluczowe zagadnienie warte rozpatrzenia. Czym tak naprawdę jest zwiększenie wydatków na kapitał zmienny ze strony kapitalisty? Jest to zwiększenie części opłaconego czasu pracy (posługując się uproszczonym modelem zaczerpniętym z pierwszego tomu Kapitału), załóżmy, że robotnik pracuje 12 godzin, z tego 6 godzin pracy stanowi czas opłacony, a 6 godzin pracy stanowi czas nieopłacony. Po zwiększeniu czasu opłaconego do 8 godzin ilość czasu pracy potrzebna na wyprodukowanie towaru pozostanie taka sama, lecz proporcja kapitału zmiennego do wartości dodatkowej nie będzie wynosiła już 1:1, a 2:1. Ilość pracy skrystalizowana w towarze pozostanie taka sama, jedynie stopa wartości dodatkowej ulegnie ujemnej zmianie. Suma wartości dodatkowej, choć w znacznej mierze przeznaczana na rzecz akumulacji kapitału, posiada spory udział wartości, który jest przeznaczany na nic innego, jak indywidualną konsumpcje kapitalisty, zmniejszenie właśnie tej konsumpcji kapitalisty jest rzeczą całkowicie nieszkodliwą dla społeczeństwa, a jak pokazał powyższy przykład jednocześnie korzystną i konieczną
Widzimy tu właśnie, że wzrost płac roboczych, do poziomu bliższych ich pieniężnemu ekwiwalentowi, nie przekłada się na wzrost wartości towarów.
Jednak kapitalistyczne stosunki produkcji uniemożliwiają taki przebieg zdarzeń, jaki kreował by się z modelu teoretycznego.
Naturalnym następstwem spadku stopy zysku jest redukcja kadr pracowniczych, dążenie do podwyżki cen towarów, otwarcie się na pozyskiwanie taniej siły roboczej z globalnego południa, etc.; lecz nie sam wzrost płac jak wskazują na to ekonomiści burżuazyjni.
Spadek stopy zysku zaowocuje przeniesieniem kapitału obarczonego słabszą stopą zysku, do sektora «posiadającego» lepszą stopę zysku. Co jest jedną z podwalin do wystąpienia zjawiska skurczenia się produkcji w sektorze, z którego kapitał ucieka, na rzecz nadmiernej akumulacji sektora obarczonego korzystną stopą zysku. To właśnie takie wahania, będące efektem nadprodukcji w sektorze o korzystniej stopie zysku, do którego kapitał wchodzi w nadmiernej ilości; czy konsumpcji przewyższającej możliwości produkcji w dziale, z którego kapitał odpływa- mogą prowadzić do zaburzeń cen. Lecz ponownie, przypominając są to wypadkowe oparcia produkcji na pasożytniczej stopie zysku, nie zwiększonego kapitału zmiennego. Przejście w kryzys czy ucieczka kapitału na zagraniczne rynki może być również tym spowodowana.
Należy podkreślić, że to właśnie spadek stopy zysku jest faktycznym czynnikiem hamującym gospodarkę, nie jak podtrzymują ekonomiści burżuazyjni samo zwiększenie płac pracowniczych, oparcie współczesnej kapitalistycznej gospodarki na prymacie stopy zysku jest tego przyczyną.
Wychodzi tu jedna z podstawowych sprzeczności systemu kapitalistycznego jaką jest produkcja na rzecz pomnażania wartości dodatkowej kapitalisty, zamiast produkcji na rzecz konsumpcji.
2.3. Bezrobocie
Jedną z najczęstszych reakcji na spadek stopy zysku kapitalisty jest redukcja liczby zatrudnianych pracowników. Można to odnieść do faz cyklu przemysłowego, kiedy to zmiana w organicznym składzie kapitału, na skutek rozwoju sił wytwórczych powoduje (nie napotkawszy jednocześnie silnych czynników przeciwdziałających) spadek stopy zysku. Reakcją na to jest przeniesienie kapitału, do kapitału fikcyjnego, tj. ulokowanie przez kapitalistę swojego kapitału do czasu poprawy warunków na rynku. Kapitał fikcyjny nie będący kapitałem produkcyjnym naturalnie nie potrzebuje najemnej siły roboczej, przez co liczba miejsc pracy jest redukowana, lecz jest to odrębne zagadnienie, zahaczające w większym stopniu o teorię kryzysów. Zwiększenie się armii rezerwowej, jak wyżej wspomniano jest jedną z reakcji na spadek stopy zysku.
Zwiększenie armii rezerwowej jako ochrona przed spadkiem stopy zysku, jest to możliwość ograniczona ze zrozumiałych samych przez się powodów, mianowicie odbija się to spadkiem zdolności produkcyjnych zakładu kapitalisty, przez to też może być traktowane jako środek paliatywny, nie długofalowa metoda zapobiegania efektom ubocznym wzrostu wydatków na kapitał zmienny.
Kapitalista (przy eliminacji pewnych czynników przeciwdziałających, jak wykorzystania taniej siły roboczej globalnego południa, czy intensyfikacja eksploatacji posiadanej przez niego najemnej siły roboczej) spotkawszy się ze wzrostem niezbędnych wydatków na kapitał zmienny będzie maksymalizować jego wydajność, co może przejawiać się w zwiększeniu intensywności pracy, lub też bezwzględnym podniesieniu jej wydajności przez rozwój nowych technologii, co prowadzić może do rekompensaty zwiększonych wydatków na kapitał zmienny, lub też cięciami w kapitale stałym. Warto zwrócić uwagę na druga stronę tego zagadnienia, mianowicie bodziec do wystąpienia rozwoju sił wytwórczych, jaki jest tym zjawiskiem wywoływany, tj. postępujące opieranie produkcji na pracy maszyn. Idąc dalej, zmiany w organicznym składzie kapitału, spadek wartości dodanej, itd.
Rozwiązanie to w oczywisty sposób obniży wartość produkowanych towarów, w końcu doprowadzi do wzrostu organicznego składu kapitału, jednak w grę wchodzi tu dość siły czynnik przeciwdziałający, w postaci współczesnego rynku zdominowanego przez monopole. Oczywistym jest, że zmonopolizowany rynek w żaden sposób sam w sobie nie koreluje z zahamowaniem przemian w organicznym składzie kapitału, czy redukcją spadku wartości dodanej; jednak spadek wartości nie musi za sobą pociągać wprost proporcjonalnego spadku ceny. Jeżeli mówimy o rynkach zmonopolizowanych, to wymienione powyżej zagadnienie jest zjawiskiem zapobiegającym występowaniu sporej części powikłań kapitalisty, korelujących ze spadkiem wartości dodanej.
Lecz o cenie monopolowej, jak i przełożeniu się jej na faktyczne kreowanie inflacji będzie w dalszej części artykułu.
Tutaj czynnikiem przeciwdziałającym, jednak w tym wypadku na korzyść pracownika nie kapitalisty, może być związek zawody, który to zablokuje możliwość przeprowadzenia radykalnej redukcji kadr ze strony kapitalisty po zwiększonych wydatkach na kapitał zmienny, co może tym bardziej prowadzić do sytuacji wspomnianej w powyższym przykładzie.
2.4. Brak możliwości wprost proporcjonalnej podwyżki ze strony kapitalisty
Drugim sposobem kapitalistów na rekompensatę zwiększonych wydatków na kapitał zmienny ma być wprost proporcjonalna podwyżka cen towarów, tak przynajmniej wnioskują keynesowscy ekonomiści, którzy włożyli nieoceniony wkład w kreowanie mitu „spirali płacowo-cenowej”.
Jak wykazałem wcześniej w wyniku samej podwyżki płac roboczych, wartość towaru «rozumiana jako ilość skrystalizowanej w nim społecznie niezbędnej pracy» nie ulega zmianie, jest w nim skrystalizowane tyle samo społecznie niezbędnej pracy co przedtem, a co za tym idzie, owe „odbicie przez podwyżkę cen” jest zwiększaniem cen towarów ponad ich rzeczywistą wartość, co ma swoje niekwestionowane ograniczenia.
Ale rozpatrzmy sprawę z szerszego punktu widzenia: mylilibyście się gruntownie, gdybyście sądzili, że wartość pracy albo jakiegokolwiek innego towaru jest określona w ostatniej instancji przez podaż i popyt. Podaż i popyt regulują jedynie przejściowe wahania cen rynkowych. One wytłumaczą wam, dlaczego cena rynkowa towaru podnosi się powyżej albo spada poniżej jego wartości, ale nie mogą nigdy wytłumaczyć samej wartości.
~ Cena, Płaca i Zysk
W dziele Cena, Płaca i Zysk również występuje polemika z tezą, jakoby kapitaliści mogli wprost proporcjonalnie podwyższać ceny towarów.
Należy tutaj rozróżnić towary pierwszej i towary drugiej potrzeby. Po podwyżce cen towarów drugiej potrzeby zajdzie kontrtendencja do pozyskiwania zysków kapitalisty- w postaci redukcji konsumpcji, tj. spadku popytu na owe towary. Nieco odmienną kwestią są towary pierwszej potrzeby, które mimo podwyżek dalej będą nabywane, aczkolwiek ich ograniczenie w skrajnych sytuacjach też jest jak najbardziej możliwe, konsumpcja społeczna nie jest wartością stałą.
Należy wyszczególnić tutaj dwa główne czynniki przeciw działające.
Pierwszym jest fakt, że najczęściej kapitalista, który akurat „padł ofiarom” zwiększonych wydatków na kapitał zmienny, niekoniecznie musi być odpowiedzialny za produkcję dóbr pierwszej potrzeby, przez co jego podwyżka może natychmiast spotkać ze zmniejszoną konsumpcją społeczną.
Drugim błędem tezy o wprost proporcjonalnej podwyżce jest fakt, że samo, przykładowe zwiększenie płacy minimalnej, która dotyczy 10-15% społeczeństwa (Według najnowszych dostępnych danych Głównego Urzędu Statycznego w 2021 r. osoby mające pensję nieprzekraczającą minimalnego wynagrodzenia stanowiły 13,3 proc. ogółu zatrudnionych.) mogłoby umożliwiać wprost proporcjonalną podwyżkę dla całości konsumentów.
Takowe wprost proporcjonalne odbicie, bez zmniejszonego popytu, byłyby możliwe tylko dla grupy konsumentów, która otrzymałaby zwiększoną ilość środków nabywczych oraz nie mogła ograniczyć swojej konsumpcji; za to większość, która zarabia powyżej płacy minimalnej i nie otrzymała owej podwyżki, na wzrost cen zareagowałaby oczywistą redukcją konsumpcji.
Analogicznie ma się to w przypadku zwiększenia płac w innym sektorze, niekoniecznie płacy minimalnej, większość nabywców o takich samych środkach nabywczych przy wzroście cen zredukowałaby konsumpcję. Również kwestią „wprost proporcjonalnego odbicia” bazuje na relatywnie wysokim poziomie abstrakcji, gdyż kapitaliści nie są jednym podmiotem, który może zastosować jedną strategię dla wszystkich segmentów, a niespójną masą, targaną anarchią produkcji- dlatego też tezy bazujące na uproszczonym modelu, jakoby kapitaliści, byli jednym podmiotem, działającym w sposób planowy- nie mają odbicia w rzeczywistości.
Kapitaliści nie mogę ustalać ceny w oderwaniu od rzeczywistej wartości towaru, jaką owa cena częściowo reprezentuje, gdyż faktem jest, że istnieją pewne wahania przez działania popytu i podaży, czy efekty izolacji od konkurencji monopoli, jednak cena zawsze w mniejszym lub większym stopniu musi się trzymać wartości, jaką reprezentuje, w przeciwnym razie i tak zostanie po czasie sprowadzona do rzeczywistej formy przez konkurencję między kapitalistami, czy działanie konsumpcji społecznej.
Gdyby kapitalistyczni producenci mogli dowolnie podnosić ceny swoich towarów, mogliby to zrobić i zrobiliby to nawet bez podwyżki płac. Płace nie wzrosną także wraz ze spadkiem cen towarów. Klasa kapitalistów nigdy nie sprzeciwiłaby się związkom zawodowym, ponieważ zawsze i w każdych okolicznościach mogłaby robić to, co teraz wyjątkowo robi w pewnych szczególnych i, że tak powiem, lokalnych warunkach – tj. wykorzystać każdą podwyżkę płac do podniesienia cen towarów do znacznie wyższego poziomu. Stopnia, a tym samym ukryć większy zysk…
~ Marks, Kapitał: Krytyka Ekonomii Politycznej, tom 2.
2.5. Bez oporu związków zawodowych kapitał sam spycha płace w dół
Bez związków zawodowych płace wchodzą w tendencję spadkową, kapitalista niespotykający się ze silnym oporem ze strony pracowników, podczas próby zwiększenia stopy wartości dodatkowej ma ku temu większe pole do manewru. Odzwierciedlają to dane przytoczone w pierwszych akapitach pracy, które to udowadniają bardziej zadowalającą pozycję materialną pracowników związkowych, na rzecz tych niezrzeszonych. Związki zawodowe w systemie kapitalistycznym nie powodują zmniejszenia standardów życia przez rzekome kreowanie czynników inflacyjnych, czy kryzysogennych; są one zaporą przez idącym ze strony kapitału dążeniem do pauperyzacji mas pracujących.
Faktem jest, że związki zawodowe zwiększają płace robocze powyżej jej wartości, lecz czym jest wartość siły roboczej, gdyż nie jest tym samym co jej cena?
Wartość siły roboczej to nic innego jak minimum egzystencjalne, niezbędna wartość, jaką robotnik potrzebuje do odtworzenia swoich zdolności produkcyjnych, a sama wartość siły roboczej jest nieustannie zmniejszana przez rozwój sił wytwórczych i spadek wartości towarów, towarów, których wartość wyraża wartość potrzebną do pracy robotnika, to właśnie to wyraża w ostateczności wartość siły roboczej. Dlatego bez działania proletariatu na rzecz zwiększenia ceny siły roboczej powyżej jej wartości, poziom życia mimo postępu stałby w miejscu, a wartość dodatkowa względna rosłaby.
Kapitaliści szczególnie boję się tego faktu, potrafią mieć niespotykaną dla nich wspólną narrację na temat tych spraw, gdyż kapitalizm do funkcjonowania potrzebuje taniej siły roboczej, obwarowanej wysoką stopą wyzysku. Dlatego też w rozwiniętych krajach imperialistycznych (USA, Rosja, Chiny), czy krajach będących w bloku imperialistycznym (większość państw Europy), panuje eksport kapitału do krajów globalnego południa w celu zapewniania dostępu do taniej siły roboczej, gdyż to w krajach rozwiniętego kapitalizmu możliwości jej wyzysku napotykają ograniczenia, właśnie w dużej mierze przez udział działalności związkowej.
2.6. Czy związek zawodowy może powodować inflację?
Zagadnienie to dotyczy ściśle mitu spirali płacowo-cenowej, opartego na błędnym przekonaniu, jakoby zwiększone płace miały skutkować zwiększoną emisją pieniądza; ta błędna teza jest podpierana przez kolejny mit, jakoby to właśnie zwiększona emisja pieniądza miała być jedynym źródłem inflacji.
Na początek należy rozpatrzeć zagadnienie, jakoby zwiększona emisja pieniądza miała ściśle korelować ze wzrostem płac. Zwiększona płaca nie jest zwiększeniem wartości produkowanych towarów, gdyż poziom społecznie niezbędnej pracy skrystalizowanej w towarach pozostaje taki sam, zmianie ulega jedynie proporcja między opłaconym a nieopłaconym czasem pracy. Wszelkiemu możliwemu wzrostowi cen odpowiadać może tylko działanie kapitalisty, lecz jak było tłumaczone w powyższym podrozdziale, przez spadki konsumpcji po takim działaniu, ma to swoje silne ograniczenia. Problemem tego twierdzenia, jakoby zwiększone płace miały być rekompensowane przez rząd dodrukiem pieniędzy -mija się z logiką. Kapitalista nie ma żadnych powiązań z emitentem, czy też zwyczajnie, nie ma to swojego odbicia w danych.
2.7. Dane dotyczące domniemanego powiązania wzrostu płac ze wzrostem poziomu inflacji.
Spójrzmy na przykład rozwoju płac w Niemczech w latach 2013-2019, zobaczymy, że nominalny wzrost wynagrodzeń wzrastał średnio o 4,25% co roku; tymczasem HICP (Zharmonizowany Wskaźnik Cen Konsumpcyjnych), będący najpowszechniejszą miarą inflacji w Unii Europejskiej, rósł w tym samie okresie, co roku o 1,15%. Płace realne, tj. różnica między płacami nominalnymi, a stopą inflacji, rosły w takim razie o ponad 3% rocznie. Inflacja utrzymywała się na relatywnie niskim poziomie, mimo też niskiego ale jednak znacznie wyższego wzrostu płac, budzi to co najmniej wątpliwości, co do słuszności twierdzeń na temat tego jakoby inflacja miała być ściśle zespolona ze wzrostem płac nominalnych.
2.8. Dane z USA.
W Stanach Zjednoczonych pomimo pewnych wahań płac, które miały miejsce na przełomie ostatnich kilku dekad, dzisiejsza realna płaca ma porównywalną siłę nabywczą do płacy sprzed 40 lat.
W rzeczywistości, w ujęciu realnym, średnie godzinowe zarobki osiągnęły najwyższy poziom ponad 45 lat temu: stawka 4,03 dolara za godzinę odnotowana w styczniu 1973 roku miała tę samą siłę nabywczą, co dzisiejsze 23,68 dolara. Jednak po uwzględnieniu zmian w poziomie inflacji, dzisiejsza średnia płaca godzinowa ma prawie taką samą siłę nabywczą jak w 1978 roku, po długim spadku w latach 80. i na początku lat 90. oraz wyboistym, nierównomiernym wzroście od tego czasu.
Należy mieć jeszcze na uwadze fakt, że wzrost płac jest wyrażany w średniej, która ogranicza metody badawcze. Średni wzrost płac najczęściej jest sztucznie podbijany przez tzw. arystokrację pracowniczą, która to wykonując dobrze opłacane zawody sektora usługowego, lub urzędniczego, podwyższa w sposób znaczny średnią płac. Tak samo ich wzrost płac, nie jest wyrazem wejścia w posiadanie większej części efektów swojej pracy, a efektem pozyskiwania większej ilości wartości dodatkowej; gdyż to właśnie wysokie płace arystokracji pracowniczej, która sama swoją pracą nie tworzy nowej wartości, są gwarantowane przez przekazywanie im części efektów produkcji robotników, które trafiły do nich za pośrednictwem najmującego ich kapitalisty.
W 2022 roku płace nominalne wzrosły o 5,5%, ale CPI wzrósł o 8,7%. Oznaczało to, że pracownicy ponieśli średnią utratę realnych wynagrodzeń o 3,2%. Pokazuje to, że nie ma wyraźnego związku przyczynowego między podwyżkami płac a inflacją.
Badanie Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS):
pod pewnymi względami obecne otoczenie nie wydaje się sprzyjać takiej spirali. Przecież korelacja między wzrostem płac a inflacją spadła w ciągu ostatnich dziesięcioleci i obecnie znajduje się w pobliżu historycznych minimów.
Argumentem również często bywa to, jakoby wzrost płac miał za skutkować znacznym zwiększeniem się popytu bez podążającym za tym zwiększeniem się produkcji. Jednak jest to twierdzenie błędne, z uwagi fakt abstrakcyjnego założenia, jakoby 100% uzyskanych środków miała być przeznaczana na wzmożoną konsumpcję; a nawet już przyjmując takie założenie, owa wzmożona konsumpcja byłaby adekwatna do podaży. Po podwyżce płac roboczych nie zachodzą zamiany w samym procesie produkcji, a jedynie w zmianie podziału środków konsumpcji między robotnikiem a kapitalistą. Konsumpcja społeczeństwa wyrażona w wydawanych pieniądzach pozostałaby taka sama, jednak zaszedłby jej spadek ze strony kapitalisty na rzecz wzrostu konsumpcji robotnika.
Dochodzimy tu ponownie do tego samego wniosku- przyczyną wszelkich powikłań nie jest sama podwyżka, a reakcja kapitalisty na spadek jego stopy zysku.
Problemem z tego wynikającym jest przeświadczenie, jakoby ograniczenie płac miałoby być strategią na trzymanie inflacji pod kontrolą, tymczasem jest to narracja szczególnie korzystna dla klasy kapitalistów, która to w ten właśnie sposób może bronić swojego dostępu do taniej siły roboczej.
2.9. Mit dodruku pieniądza
Współcześnie powszechnie rozpowszechnionym twierdzeniem jest oparcie inflacji na teorii monetarnej, sprowadzenie wszystkich przyczyn powodujących inflację do jednego powodu, jakim ma rzekomo być wprowadzenie «zbyt dużej» ilości pieniędzy do obiegu. Jednakże, czy libertariańska wizja rządu, który nie wiedząc co robi „wprowadza puste pieniądze w nadmiernej ilości” ma się jakkolwiek do rzeczywistości?
Na sam początek należy wyjaśnić, że tak, rząd wprowadza nowe pieniądze do obiegu. Ekonomiści burżuazyjni zasilający rządowe instytucje finansowe, doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wprowadzenie pieniądza do obiegu, w większej ilości niż, jest to uwarunkowane przez potrzeby cyrkulacji towarów, nie będzie miało korelacji ze zwiększeniem wartości- wartość wynika z produkcji. Sam bank centralny, wprowadzając nowe pieniądze, kieruje je na pośredniczenie operacji finansowych, w których obracane są rzeczywiste efekty produkcji; nie następuje coś takiego, „jak pokrycie kosztów gospodarki wydrukowanym przez samego siebie pieniądzem”. Może nastąpić to z kredytu, sprzedaży akcji państwowych podmiotów gospodarczych, etc.; ale nie z samego dodruku, jak błędnie twierdzą ekonomiści liberalni, próbujący się doszukać wszelkich problemów inflacyjnych w złej polityce monetarnej rządu. Retoryka ta zasłania w ten sposób prawdziwe przyczyny kryzysów, tkwiące w sprzecznościach starzejącego się kapitalizmu.
Przykładem obrazującym błędne rozumowanie rządu rozwiązującego swoje problemy, przez zwiększenie podaży pieniądza mogą być obligacje skarbowe.
Jeśli rządy będą drukować pieniądze, aby spłacić dług publiczny, inflacja może wzrosnąć. (przez czynniki, które będą wymienione później) Wzrost inflacji spowodowałby zmniejszenie wartości obligacji skarbowych.
Jeśli inflacja wzrośnie, ludzie nie będą chcieli trzymać obligacji, ponieważ ich wartość spada i robią się stratni, dlatego rząd będzie miał trudności ze sprzedażą obligacji skarbowych w celu sfinansowania długu publicznego, aby przyciągnąć inwestorów, którzy będą musieli płacić wyższe stopy procentowe.
Można tutaj rozprawiać na temat obligacji indeksowanych inflacją, jednak w ich wypadku wzrost inflacji byłby wprost proporcjonalny do wzrostu zobowiązań rządu, co też nie tworzyłoby warunków korzystnych.
Jeśli rząd „wydrukuje za dużo pieniędzy i inflacja wymknie się spod kontroli”, inwestorzy stracą zainteresowanie i będzie trudno w ogóle cokolwiek pożyczyć. Dlatego drukowanie pieniędzy przez rząd w nieograniczony sposób do realizacji swoich operacji finansowych ma wiele dziur, które silnie podważają tę teorię.
Rozpatrując teorię wzrostu cen, z punktu widzenia skoków podażowych, przez nagły wzrost konsumpcji: wzrost cen towarów ma się odbyć na zasadzie popytu niepokrywającego się podażą, ilość nadmiernego pieniądza ma spowodować konsumpcję na towary przekraczającą ich produkcję, więc według tego modelu, na którym zbudowane jest keynesowskie podejście do inflacji, ma to zaowocować wzrostem cen.
W rzeczywistości wiemy, że spora część emitowanych pieniędzy nie tworzy popytu na towary, ponieważ pozostaje ona w sektorze finansowym, przykładowo będąc zatrzymywaną w rezerwach, lokach kapitału, czy w inny sposób nie wchodząc do obiegu.
Podstawowa forma pieniądza tworzonego przez bank centralny wynika z procesu tworzenia banknotów, monet i rezerw (które są dystrybuowane w systemie bankowym w zamian za depozyty/obligacje, emitowane przez bank centralny oraz skarb państwa). Te formy pieniądza istnieją jednak po to, aby ułatwić korzystanie z rachunków bankowych. Oznacza to, że nie są one wydawane bezpośrednio konsumentom, a co za tym idzie, nie generują zwiększonego popytu, za to są dystrybuowane za pośrednictwem systemu bankowego, ponieważ klienci banków potrzebują tych form pieniędzy. Zwykle w drodze wymiany istniejących aktywów na nowe.
Tak samo teoria ta całkowicie pomija kwestię produkcji rosnącej wraz z konsumpcją, która może się dostosować w razie potrzeby do zwiększonego zapotrzebowania, bez konieczności podnoszenia cen. Przyjęcie podaży towarów za stałą, poruszającą się na tyle wolno, że nie będzie ona w stanie nadążyć za wzrostem popytu, wprowadza w błąd przez wyizolowanie od czynników zewnętrznych.
Dlatego też przy umiarkowanym wzroście podaży pieniądza, produkcja jest w stanie nadążyć za podwyższoną konsumpcją, przez co nie zachodzi wybicie cen do góry. Oczywiście w wyniku wprowadzenia skrajnej ilości środka płatniczego do obiegu spowodowałoby to wzrost konsumpcji nienadążający za produkcją, a w efekcie gwałtowny wzrost cen, jednak nie każda zmiana w emisji pieniądza musi to za sobą pociągać, a w szczególności nieduże zmiany, które umożliwiają produkcji nadążenie za zwiększoną konsumpcją.
Przykładowo w całym cyklu, począwszy od światowego kryzysu kapitalizmu w latach 2008–2009, po pandemię z lat 2019-2021, widzimy, że podaż pieniądza znacznie wzrosła zarówno w USA, jak i w strefie euro; podczas gdy stopa inflacji utrzymywała się na wyjątkowo niskim poziomie do czasu rozpoczęcia się wojny imperialistycznej w Ukrainie. Stopa inflacji w strefie euro utrzymywała się stałe poniżej dwuprocentowego celu Europejskiego Banku Centralnego (EBC), pomimo wprowadzenia luźnej polityki pieniężnej.
W latach 2021 i 2022 dynamika podaży pieniądza spadła, to w tych samych dwóch latach stopa inflacji wzrosła, co więcej, inflacja może wystąpić bez znaczących zmian w podaży pieniądza, na przykład podczas kryzysu naftowego w latach 70.
Zaobserwować można, że w ciągu ostatnich 50 lat, kiedy to kraje takie jak Japonia wprowadziły ogromne ilości pieniędzy do obiegu, inflacja utrzymywała się na relatywnie niskim poziomie z różnych przeciwdziałających powodów, takich jak: demografia, dostęp do takich środków produkcji, rozwój sił wytwórczych, sytuacja polityczna, etc.
Dowodzi to braku „pustego pieniądza”, gdyż każdy pieniądz jest pośrednikiem wymiany towarów, a jego ilość jest skorygowana na podstawie zapotrzebowania takowej wymiany, dlatego zmiany w jego dystrybucji prowadzą do zmian w samym procesie wymiany- wszelakie powikłania mogą wynikać z właśnie zaburzeń cyrkulacji; nie z magicznej dewaluacji przez sam fakt istnienia większej masy pieniędzy w obiegu.
2.10. Proces dodruku pieniądza.
Jednym z najszerzej rozpowszechnionych błędnych twierdzeń jest, jakoby banki centralne „puszczały” w obieg za dużą masę pieniędzy. Przynajmniej kilka aspektów tej teorii się ze sobą nie zgadza, czy też wzajemnie się wyklucza.
Ilościowa teoria pieniądza jest centralnym filarem, dominującej dzisiaj „neoklasycznej” teorii ekonomicznej. Teoria ilościowa twierdzi, że iloczyn podaży pieniądza i prędkości obiegu pieniądza jest równy iloczynowi poziomu cen i ilości towarów będących przedmiotem obrotu. Podaż pieniądza jest uważana tutaj za zmienną wyznaczającą wartość zmiennej określającej ceny towarów. Według tego modelu ilość pieniądza i reprezentowana przez niego wartość ma być odzwierciedleniem wartości, reprezentowanej przez ilość towarów w obiegu; a co za tym idzie każda zmiana w ilości pieniądza w obiegu, ma nieść za sobą zmianę w cenach towarów, gdyż towary muszą zmienić swoją skalę cen, aby odpowiadać ilości środka płatniczego w obiegu.
Teoria monetarna, przyjęta przez ekonomię klasyczną oraz częściowo keynesowską, utrzymuje się na przekonaniu, że ilość pieniądza w obiegu musi być taka, aby jego wartość była ekwiwalentem wszystkich towarów na rynku biorących udział w cyrkulacji, w przeciwnym razie ceny zaczną się wahać. W rzeczywistym modelu taka proporcjonalność niezachodni i jej brak nie może być przyczyną inflacji.
Model, w którym po samym wzroście środka płatniczego w gospodarce, ceny będą musiały ulec wprost proporcjonalnemu podwyższeniu, działby, tylko gdyby środek płatniczy miał wyrażać wartość wszystkich towarów na rynku: wyrażać ich wartość w jednym ruchu cyrkulacyjnym, wtedy faktycznie konieczna byłaby, zmiana skali cen, przy pojawieniu się dodatkowego pieniądza, ale tak nie jest.
Wszystkie towary wchodzą w cyrkulację, ale nie uczestniczą w wymianie jednocześnie, tj. w tym samym momencie, zawsze wpierw zachodzi cyrkulacja części X towarów wystawianych na sprzedaż, a następnie części Y. Wszystkie jednocześnie nie przeobrażają się w pieniężną formę manifestacji swojej wartości.
Dla lepszego zobrazowania: przy założeniu, że wartość wszystkich towarów na rynku wynosi 1000zł. oraz jest rozkładana na 5 cykli cyrkulacji, ilość potrzebnego środka płatniczego w obiegu wyniesie 200zł. Zwiększenie ilości środka cyrkulacji towarów sprawi, że ilość cykli cyrkulacji potrzebna do obrócenia towarami znajdującymi się na rynku stanie się mniejsza, tj. cyrkulacja przyśpieszy i to właśnie konsekwencje jej przyśpieszenia, mogące się objawiać w skrajnym napędzeniu konsumpcji, należy rozpatrywać. Z tego punktu widzenia domniemana zmiana skali cen, zachodziłaby, tylko gdyby ilość pieniądza miała wyrażać w jednym cyklu cyrkulacji wartość wszystkich towarów, wtedy faktycznie do przeprowadzenia cyrkulacji T-P-T niezbędna byłaby, zmiana skali cen, tj. dewaluacja środka płatniczego.
Wartość reprezentowana przez pieniądz będący w obiegu stanowi zaledwie ułamek wartości reprezentowanej przez znajdujące się na rynku towary. Pieniądz w obiegu nie wyraża wartości wszystkich towarów na rynku, wyraża wartość towarów, które akurat są w procesie cyrkulacji, ruchu, tj. mały segment wszystkich towarów; co za tym idzie, wartość reprezentowana przez pieniądz w obiegu, jest wiele razy mniejsza od wartości towarów na rynku i reprezentuje tylko te towary, które akurat są w fazie wymiany. Tymczasem towary będące na rynku, ale nie będące w danym momencie w ruchu nie są przez niego bezpośrednio reprezentowane.
W przypadku zwiększenia ilości środka płatniczego cyrkulacja będzie zachodzić szybciej, tj. czas oczekiwania towarów na wejście w ruch zmniejszy się, towary będą zbywane szybciej, przez mniejszą niezbędną liczbę obiegów potrzebną do ich wymiany- zagrożeniem tutaj się pojawiającym jest niewydolność produkcji w obliczu zwiększonej konsumpcji. Jednak należy mieć na względzie, że wzrost cen objawi się dopiero w momencie konsumpcji skrajnie przekraczającej produkcję, nie przez samo przyśpieszenie cyrkulacji, które jest rzeczywistym produktem wzrostu podaży pieniądza.
Można teraz ująć to od tej strony i przyjąć rozumowanie: „że co prawda nominalny wzrost ilości pieniądza nie wpłynie na zmianę cen wszystkich towarów, ale bezpośrednio zainicjuje zwiększoną konsumpcje, która będzie równoznaczna ze zmianą skali cen w końcowych skutkach”. W tym wypadku zmiana skali cen dla konkretnych towarów -po zwiększeniu się ilości środka płatniczego- przy jednoczesnym braku zmian w ilości produkowanych dóbr, mogłaby poskutkować taką zmianą skali cen, jednak podaż ich nie jest stałą; konieczność zmiany poziomu cen jest wymuszona tylko i wyłącznie, jeżeli przyjmiemy założenie stałej podaży. Operując na bardziej rzeczywistym modelu, który to dopuszcza zmiany w produkcji, czy akumulacji po zwiększonej konsumpcji: zwiększona konsumpcja może zostać zrekompensowana zwiększoną produkcją, jeżeli mieści się w granicach jej możliwości.
Tak samo, należy się tutaj odwołać do przyśpieszonej cyrkulacji towarów, po zwiększeniu ilości pieniądza w obiegu: wzrost cen zajdzie tutaj w przypadku konsumpcji przekraczającej produkcję, przez znaczące, gwałtowne przyśpieszanie cyrkulacji, gdyż tempo cyrkulacji jest w stanie determinować konsumpcję; jednak przy wzroście tempa cyrkulacji, który to umożliwia produkcji dostosowanie się do nowych wymagań, nie musi to za skutkować wzrostem cen. Dlatego bezpośrednia korelacja między ilością pieniądza w obiegu a ceną towarów upada, kiedy rozpatrzymy właśnie takie wyjątki.
Podobnie, teoria monetarna podchodzi do zwiększenia emisji pieniądza w sposób przypisujący mu wpływ na kreowanie cen, niezależnie od tego, czy pieniądz ten ma swój udział w konsumpcji, czy też nie, pomijany jest fakt, że spora część pieniądza wprowadzanego do obiegu nie skutkuje sztucznie zwiększonym popytem. Odrzucenie udziału nienadążania produkcji za konsumpcją jest jednym z głównych powodów działania teorii monetarnej inflacji, na jedynie wysokim poziomie abstrakcji i odpowiednim wyeliminowaniu czynników zewnętrznych, tj. przeciwdziałających.
W uproszczeniu: przyśpieszy to cyrkulację, ale nie dojdzie do mitycznego „wyrównania się cen towarów po zwiększeniu ilości pieniądza”, przez fakt, że ilość pieniądza i reprezentowana przez niego wartość nie jest ekwiwalentna do wartości towarów na rynku, oczywiście może dojść do popytu przekraczającego podaż, jednak to wymaga znacznej nadwyżki i też ma określone czynniki przeciwdziałające. Przykład ten miał na celu zobrazować logiczne błędny doszukiwania się zmiany skali cen, z samego tylko faktu istnienia „nadmiernej emisji” pieniądza i konieczności przyjęcia błędnych założeń (jak ekwiwalentność środka płatniczego względem wszystkich towarów), aby umożliwić działanie omawianego modelu.
Keynesiści mimo bazowania na błędnej teorii monetarnej potrafią dochodzić do niekiedy zbliżonych wniosków, ponieważ, przez brak całkowitego zignorowania roli produkcji i konsumpcji kreacji cen, ich postrzeganie bazuje na niższym poziomie abstrakcji, lecz nadal uznając, owo zjawisko za jedyną przyczynę inflacji jest dalekie od prawdy.
Należy się w tym miejscu również odnieść do keynesowskich twierdzeń, postulujących kontrolę inflacji przez kontrolę płac roboczych. Powyższy przykład wystarczająco wykazał, że nie każda zmiana w poziomie konsumpcji społecznej musi determinować wzrost cen. Wzrost cen, mający swe podłoże w zmianach poziomu konsumpcji, występuje tylko przy wielkich wahaniach omawianej konsumpcji społecznej, zarówno wzrost, jak i spadek cen musi być poprzedzony zmianami, do których produkcja nie będzie w stanie się ustosunkować.
Większym zagrożeniem niż wzrost konsumpcji, potrafi być dla kapitalizmu jej spadek; hamujący możliwości, niezbędnej dla kapitalistów stałej akumulacji, co w połączeniu ze wzrostem odsetka niesprzedawanych dóbr prowadzi nieuronienie do kryzysów kapitalizmu.
2.11. Stopy procentowe
Taktyka podnoszenia stóp procentowych również wymaga, przynajmniej uproszczonej analizy.
Podniesienie stóp procentowych ma spowodować spadek społecznej konsumpcji na kredyty, a w efekcie ograniczyć emisję środków płatniczych przez bank centralny. Problemem jest tutaj oparcie „hamowania inflacji” na polityce pieniężnej rządu, odcinając się na fakt przyczyn zjawiska, mających głębokie zakorzenienie w podstawach rozwiniętego kapitalizmu. Występowanie inflacji jest ściśle skorelowane z występującymi cyklicznie kryzysami kapitalizmu, można nawet posunąć się do stwierdzenia, że jej występowanie jest ściśle zespolone z fazami cyklu przemysłowego. Wszystko sprowadza się do stwierdzenia, że polityka monetarna rządku nie odgrywa pierwszych skrzypiec w kreowaniu inflacji, a co za tym idzie w walce z inflacją.
Zwiększanie stóp procentowych w okresie kryzysy, inflacji, jest jedną ze strategii instytucji finansowych na spotęgowanie utargu wierzycieli, czy też ochronę ich interesów przed skutkiem działania kryzysów kapitalizmu.
Nie ma bezpośredniej korelacji między zwiększeniem rat kredytów,a zahamowaniem inflacji; za to jest bezpośrednia korelacja między zwiększeniem rat kredytów, a wzrostem zysków wierzycieli.
Powracając jeszcze na chwilę do samej cyrkulacji towarów. Umyślne zwiększenie podaży środka płatniczego jest często stosowanym przez rząd środkiem do przyśpieszania procesu cyrkulacji towarów. Oczywistym jest, że w skrajnych przypadkach wprowadzenia nowego pieniądza do obiegu, na nieproporcjonalnie wielką skalę, może mieć do swoje przełożenie na ceny towarów; wtedy rzeczywiście mógłby zajść wzrost konsumpcji społecznej przykrywający sobą możliwości produkcyjne, czy też zjawisko to mogłoby doprowadzić do upadku pozycji waluty na giełdzie, jednak większość przypadków wprowadzania pieniądza do obiegu nie ma takich konsekwencji. Za to powyższy przykład miał na celu wykazać sprzeczności teorii monetarnej, pod żadnym pozorem nie argumentować, jakoby nadmierna emisja pieniądza nie miała żadnej korelacji z cenami, gdyż z drukowaniem pieniędzy wiążą się problemy, jednak pojmowanie ich genezy i rzeczywistych skutków jest współcześnie błędne.
Przypisywanie wszelkich przyczyn inflacji polityce monetarnej, jest zarówno błędne z perspektywy teoretycznej, jak i nie znajduje dowodów na empirycznej drodze analizy.
2.12. Przyczyny inflacji
Przechodząc do przyczyn inflacji, należy nakreślić, że nie ma jednego konkretnego, w pełni naukowo wyjaśnionego podłoża inflacji. Istnieją pewne czynniki zawarte w kapitalizmie, które skutkują występowaniem zjawiska inflacji, lecz sama inflacja jest wypadkową wielu z nich nakładających się na siebie, przy czym każdy przypadek jej wystąpienia można określić mianem-do pewnego stopnia indywidualnego.
Ekonomiści marksistowscy – w przeciwieństwie do burżuazyjnych – nie uważają, że sam w sobie dodruk pieniądza, czy wzrost konsumpcji jest przyczyną spadku wartości waluty i wzrostu cen. Przypadek taki zachodziłby, gdyby oprócz dodruku pieniądza, czy wzrostu konsumpcji, cała reszta czynników ekonomicznych nie ulegała zmianie. Jak jednak wiadomo, gospodarka nie stoi w miejscu, a czynniki determinujące inflację są w ciągłym ruchu.
Głównymi składnikami inflacji są: cena monopolowa, będąca nieodłącznym elementem współczesnego rozwiniętego, monopolistycznego kapitalizmu; rozwój kapitału fikcyjnego w gospodarce, tj. twory jak kapitał kredytowy, czy system bogacenia się kapitalistów na giełdzie; cykliczne kryzysy kapitalizmu spowodowane wahaniem się stopy zysku, występowaniem podkonsumpcji, czy też anarchii produkcji; wojny imperialistyczne, czy też imperialistyczny wyścig zbrojeń.
2.13. INFLACJA a CENA MONOPOLOWA
Na początku pracy, w akapicie na temat spirali płacowo-cenowej, został zawarty argument mówiący o braku możliwości wprost proporcjonalnego odbijania spadku stopy zysku, przez zwiększenie ceny sprzedawanych przez kapitalistę towarów. Jest to prawda, gdyż uniemożliwiane jest to przez spadek konsumpcji wraz z tym idący oraz prawo konkurencji działające między kapitalistami, które to zawsze ma tendencje do sprowadzania ceny towaru do jego realnej wartości, dlatego też (nie licząc pewnych odchyleń spowodowanych popytem i podażą) towary sprzedawane są po cenach obrazujących ich wartość, tylko niecały czas pracy jest opłacony przez kapitalistę.
W przypadku monopolu, którego podstawową cechą jest przynajmniej częściowe wyizolowanie od konkurencji, taki mechanizm przestaje zachodzić, w sposób taki jak ma się to w przypadku kapitalizmu przedmonopolistycznego odpisywanego przez Marksa w dziełach jak Kapitał; monopol będąc, wyizolowany od konkurencji zyskuje gamę możliwości, jakimi zwykły zakład kapitalistyczny nie dysponuje.
Oczywiste jest, że nie może ustalać ceny dosłownie dowolnej, gdyż blokuje to spadek konsumpcji, jak też do pewnego stopnia ograniczona, ale jednak istniejąca, konkurencja ze strony podmiotów zagranicznych.
Ważną rzeczą, którą należy tutaj zaznaczyć, jest ochrona monopolu przez spadkową tendencją stopy zysku: wraz z postępującym rozwojem sił wytwórczych i wzrostem organicznego składu kapitału, społecznie niezbędny czas pracy zawarty w towarach zmniejsza się, a co za tym idzie, ich wartość spada.
Cena produktu w ujęciu wartościowym składa się z kapitału stałego i wartości dodanej przez społecznie niezbędną pracę, tj. kapitał zmienny oraz wartość dodatkową. W miarę więc jak organiczny skład kapitału wzrasta, udział dodanej społecznie niezbędnej pracy, która w końcu stwarza całą wartość dodatkową, będzie maleć – a więc część kapitału odpowiedzialna za tworzenie wartości spada, w stosunku do wartości całkowitej kapitału. Konkurencja między kapitalistami (tak samo, jak do stałej akumulacji) zmusza kapitalistów do zaniżenia ich ceny; jednak w przypadku wyizolowania od wspomnianej konkurencji, taki proces zostaje zahamowany, a przynajmniej bardzo utrudniony, dlatego też działanie monopoli jest wyszczególniane jako jeden z głównych czynników przeciwdziałających spadkowej tendencji stopy zysku.
Dodatkowo nie musi to korelować ze spadkiem konsumpcji, gdyż cena towaru pozostanie wtedy taka sama, jak i zdolności nabywcze konsumentów, za to wartość towaru spadnie bez zmian w jego cenie, przy stałym poziomie innych czynników.
W przypadku kryzysu kapitalizmu, podczas nieurodzajnej fazy cyklu przemysłowego, wzrost cen jest głównie podsycany przez monopole, które nie tylko są w stanie zrekompensować sobie spadek stopy zysku, ale również niekiedy wykorzystać sytuację do dodatkowego podniesienia cen, oczywiście w pewnych granicach. W tym przypadku domniemana spirala płacowo-cenowa może jedynie wystąpić, ale przez oparcie produkcji na stopie zysku; cykliczne kryzysy kapitalizmu, czy też powyżej wspomniane działania monopoli Nie ma w przyczynach inflacji żadnego udziału większej płacy, a jedynie działania starzejącego się kapitalizmu. Burżuazyjna retoryka umyślnie przekierowuje za to całą odpowiedzialność na wzrost płac nominalnych.
Zdolność gigantycznych monopoli do ochrony przed presją konkurencji w czasie recesji odgrywa swój nieoceniony udział w faktycznym kreowaniu inflacji, co prawda sam wzrost cen, jak wiadomo, nie jest dokładnie tym samym co dewaluacja waluty, jednak dla mas roboczych to zjawisko ma dokładnie taki sam skutek jak wspomniana dewaluacja.
W warunkach istniejącej już inflacji walka kapitalistów o obronę stopy zysku może w spotęgowany sposób napędzać dalszą inflację, ponieważ kapitaliści zwracają większą uwagę na łączny wzrost cen i uwzględniają go w swoich decyzjach cenowych, które przez ogólne podniesie cen przez monopole nie, będą niekonkurencyjne, a co za tym idzie, ochronią się przed spadkiem konsumpcji. Rzeczywiście może to być jeden z powodów, dla których presja inflacyjna potrafi rosnąć w sektorach, które nie są nią bezpośrednio dotknięte, wzrost cen jednych kapitalistów popycha do tego innych, czy też ceny wystosowywane przez zmonopolizowany sektor rynku, wyznaczają ceny dla tego jeszcze niezmonopolizowanego.
Instytut Polityki Gospodarczej szacuje, że od najniższego poziomu recesji związanej z kryzysem wywołanym pandemią w drugim kwartale 2020 roku, łączne ceny w sektorze produkcyjnym amerykańskiej gospodarki rosły w rocznym tempie wynoszącym 6,1%, co stanowi wyraźne przyspieszenie w porównaniu z poziomem 1,8% wzrost cen, jaki charakteryzował cykl koniunkturalny przed pandemią w latach 2007–2019. Ponad połowę tego wzrostu, tj. 53,9%, można przypisać zwiększaniu stopy zysku przez monopole, przy czym kapitał przeznaczany na opłacenie kapitału zmiennego wynosi mniej niż 8% tego wzrostu. Od 1979 do 2019 roku wzrost stopy zysku przyczynił się jedynie do około 11% wzrostu cen, a koszty wydatków na kapitał zmienny wynosiły około 60%. Nakłady na inne rzeczy niż cena najemnej siły roboczej, tj. kapitał stały, również powodują wzrost cen w większym stopniu niż zwykle w czasie obecnego ożywienia gospodarczego. Dane obrazują wzrost stopy zysku kapitalistycznych podmiotów gospodarczych pomimo wzrostu inflacji w ostatnich dekadach oraz spadek wydatków na kapitał zmienny na przestrzeni dekad.
Związek związkowy Unite opublikował rok temu raport, w którym stwierdził, że zyski firm odpowiadają za prawie 60% wzrostu inflacji. Okazało się, że stopa zysku największych brytyjskich firm była w 2021 roku aż o 73% wyższa, w porównaniu z 2019 rokiem przed pandemią, mimo że sprzedaż spadła, a poziom inflacji znacznie wzrósł.
Raport zamówiony przez związek zawodowy Unite pokazuje, że około 40% podwyżek cen detalicznych można przypisać rosnącym kosztom, jednak około 60% niedawnej inflacji można było przypisać eskalacji stopy zysków przedsiębiorstw kapitalistycznych.
Zyski kapitalistycznych firm odgrywają znaczącą rolę – nie tylko w sektorze energetycznym (Shell zaobserwował 16,3 miliarda funtów zysku w lata 2021–2022, czyli około czterokrotnie więcej niż w roku poprzednim), ale także bankowym (zysk HSBC wyniósł 14,5 miliarda funtów, co oznacza wzrost o 90% w ostatnim kwartale z 2022 roku, ma też dyrektora generalnego z oszałamiającą premią w wysokości 9 mln funtów) i w sektorze producentów (Rolls-Royce odnotował zysk w wysokości 206 mln funtów w latach 2022–2023, w porównaniu z 6 mln funtów zysku w 2022 roku). Jest to obraz możliwości zysku kapitalistycznych firm pomimo inflacji, co znacząco podważa narrację o negatywnym wpływie umiarkowanego poziomu inflacji na wszystkie klasy społeczne, jak to klasa kapitalistyczna próbuje przekonywać proletariat.
„Amerykański ekonomista Sherman przeanalizował, w jaki sposób nastąpiło przejście od „załamania opartego o spadające ceny” do „załamania opartego o wzrost cen”. Zwraca uwagę, że „w prawie wszystkich recesjach i kryzysach, aż do recesji 1948 roku ceny spadały.
„W czasie recesji 1948 roku ceny w konkurencyjnych (tj. niemonopolowych – CH) gałęziach przemysłu spadły o 7,8% ale ceny branż monopolistycznych spadły zaledwie o 1,9 procent, od tego czasu konkurencyjne (tzn. niemonopolowe) ceny spadały podczas każdej recesji, ale ceny monopolistyczne rosły podczas każdej recesji.”
Stąd ceny w gałęziach przemysłu USA, w których mniej niż osiem firm kontrolowało ponad 50 procent rynku, wzrosły o 1,9 procent w czasie recesji w 1953 roku, o 0,5 procent w recesji w 1958 roku i o 5,9 procent w recesji w 1969 roku.
Oczywiście zamieszczenie tej opinii nie ma na celu z żaden sposób promować „wolnej konkurencji”, rynek działający na zasadach kapitalizmu przedmonopolistycznego w żaden sposób nie jest korzystniejszym, z klasowego punktu widzenia, systemem stosunków produkcji od kapitalizmu monopolistycznego; tak samo jak rynek zmonopolizowany jest wypadkową kapitalistycznego prawa konkurencji, nie polityki rządu republiki burżuazyjnej. Dane te miały na celu zobrazować korelację rynku zdominowanego przez monopole (izolujące się od konkurencji) z możliwością wzrostu cen w pewnych ramach.
Zjawisko to może zaobserwować również w Europie.
Walka ze spadkową tendencją stopy zysku, jest odpowiedzialna za prawie połowę wzrostu inflacji w Europie w ciągu ostatnich dwóch lat, ponieważ firmy kapitalistyczne korzystające z przywieli monopolowych podnosiły ceny o więcej niż tylko bezwzględny wzrost kosztów produkcji, choć on sam w sobie też jest czynnikiem podnoszącym ceny, lecz wynika w większym stopniu z cyklicznych kryzysów kapitalizmu.
MFW donosi:
Rosnące zyski przedsiębiorstw odpowiadają za prawie połowę wzrostu inflacji w Europie w ciągu ostatnich dwóch lat, ponieważ firmy podniosły ceny o więcej niż gwałtownie rosnące koszty importowanej energii.
Europejscy pracownicy odczuli w ubiegłym roku spadek płac w ujęciu realnym o około 5 proc., podczas gdy „europejskie przedsiębiorstwa były jak dotąd bardziej chronione przed niekorzystnym szokiem kosztowym niż pracownicy.
Szef Europejskiego Banku Centralnego powiedział, że zyski przedsiębiorstw były największym czynnikiem napędzającym wzrost cen w 2022 r. i będą ponownie w tym roku, chyba że firmy zostaną zmuszone do wchłonięcia rosnących kosztów wynagrodzeń.
2.14. Udział kapitału fikcyjnego
Udział kapitału fikcyjnego w tworzeniu inflacji.
Na początek należy przytoczyć pojęcie kapitału fikcyjnego:
jedynie tytuł własności do odpowiedniej części wartości dodatkowej, która ma zostać zrealizowana przez faktycznie zainwestowany kapitał.
w rzeczywistości nie przedstawia niczego więcej niż skumulowane roszczenia, czyli tytuły prawne do przyszłej produkcji, których wartość pieniężna lub kapitałowa albo w ogóle nie reprezentuje kapitału, jak w przypadku długów państwowych, albo jest regulowana niezależnie od wartość rzeczywistego kapitału, który on reprezentuje.
Kapitał fikcyjny jest to zatem obieg pieniądza w gospodarce, bez idącego wraz z nim obiegu rzeczywistej wartości podpartej ucieleśnioną społecznie niezbędną pracą, pieniądz, który krąży jedynie w celu pozyskania większej ilości pieniądza, mianem kapitału fikcyjnego może zostać określony współczesny system finansowy.
Kapitał fikcyjny może przybierać różne formy: obligacje rządowe reprezentujące długi krajowe; akcje, udziały, manipulowanie giełdą, fałszywa emisja akcji bez prawdziwego kapitału, tj. budynków i maszyn na jego pokrycie, papiery wartościowe i inne złożone produkty finansowe wymyślane i sprzedawane inwestorom; czy też wydatki państwa na bezproduktywne projekty, które w następnie kosztują budżet dodatkowe wydatki.
Kapitał fikcyjny w postaci systemu kredytowego, czy handlu akcjami, tj. handlu udziałami w czerpaniu wartości dodatkowej, może być dobrym przykładem działania kapitału fikcyjnego. W przypadku kapitału kredytowego sprowadza się on do zarabiania z tytułu jeszcze nie istniejącej wartości dodatkowej: bank udzielając kapitaliście kredytu- na utworzenie kapitału lub jego akumulację -spożytkowuje kapitał pieniężny na rzecz dostania udziału w przyszłej, opartej na spekulacji wartości dodatkowej, która dopiero ma się wytworzyć. W przypadku niepowodzenia, za sprawą któregokolwiek z czynników w procesie spekulacji nieprzewidzianych i niewypłacalności, wierzyciel pozostaje stratny, lub zakład produkcji obarczony przekraczającym jego możliwości zadłużeniem podupada, tworząc przerwanie łańcucha cyrkulacji, kryzys i jego konsekwencje.
Inwestowanie w iluzoryczne roszczenia do jeszcze nie istniejącej produkcji, zamiast poczynania fizycznej inwestycji w rozszerzanie produkcji prowadzi tutaj nieuchronnie do kryzysów.
Podobnie wygląda to w przypadku handlu akcjami na giełdzie, tj. inwestowaniu kapitału w celu pozyskania roszczenia do jeszcze nieistniejącej wartości dodatkowej. Te jak i wszystkie inne formy, nowoczesnego systemu finansowego, opierającego się na kapitale fikcyjnym są przyczynkami do występowania kryzysów kapitalizmu, czy też zalewania gospodarki pustym, niereprezentującym żadnej wartości kapitałem fikcyjnym; co bezpośrednio koreluje ze wzrostem cen spowodowanym kryzysami, czy wahaniami cen walut, które również mogą stanowić sposób do zarabiania kapitalistów bogacących się na giełdzie. (short selling, granie na spadkach)
Pieniądz będący towarem ekwiwalentem, który ucieleśniał w sobie tyle samo skrystalizowanej społecznie niezbędnej pracy, co towary, na które był wymieniany ustąpił pieniądzowi, który stał się jedynie znakiem wartości wyręczającym towar ekwiwalent w procesie cyrkulacji.
Zawartość kruszcu z znakach srebrnych lub miedzianych jest dowolnie określana ustawą. Ścierają się one w obiegu jeszcze szybciej niż monety złote. Ich funkcja jako monety staje się więc w istocie całkowicie niezależna od ich wagi, tzn. od ich wartości. Monetarny byt złota oddziela się całkowicie od jego wartościowej substancji. Rzeczy stosunkowo bezwartościowe, kartki papieru, mogą więc zamiast niego funkcjonować jako moneta. W kruszcowych znakach pieniężnych ich czysto symboliczny charakter jest jeszcze do pewnego stopnia utajony. W pieniądzu papierowym wychodzi on na jaw w sposób oczywisty.
[…]
Kartki papieru z wydrukowaną nazwą pieniądza, jak 1 f. szt., 5 f. szt. itd., są z zewnątrz wrzucane do procesu cyrkulacji przez państwo. O ile rzeczywiście krążą zamiast jednoimiennych sum złota, odzwierciedlają w swym ruchu tylko prawa samego obiegu pieniężnego.
~ Marks, Kapitał, tom 1.
W tym procesie zamiast towaru ekwiwalentu mającego swą własną wartość, pieniądz – w formie monet, potem banknotów, a teraz nawet liczb na ekranie – stał się zbiorem zwykłych symboli, działających jako reprezentacja wartości.
Innymi słowy, pewna ilość pieniądza pełni funkcję symbolu pewnej ilości wartości ucieleśnionych w towarach.
Zatem z teoretycznego punktu widzenia, jeżeli wszystko inne pozostanie niezmienione, a ilość pieniędzy krążących w gospodarce wzrośnie, bez odpowiedniego wzrostu wartości (krążących w postaci towarów kupowanych i sprzedawanych na rynku) oznacza to, że ich ceny wzrosną. Jednak absolutnie nie należy tutaj przyjmować monetarnego pojmowania inflacji, jakoby sam wzrost podaży pieniądza, miał sam przez się sprawić zmianę skali cen. Krążenie nadmiernego, niepotartego wartością produkcyjną, pieniądza może spowodować różne powikłania, jak: konsumpcja społeczna wychodząca poza możliwości produkcji; pod upadek pozycji waluty na giełdzie, który może w znaczący sposób utrudnić import środków produkcji, a w efekcie przełożyć się na wzrost kosztów produkcji i wzrost cen; czy też napędzanie tworzenia się kapitału fikcyjnego, determinującego kryzysy kapitalizmu. Należy przy tym pamiętać, że jest to zjawisko marginalne (problemy mające podłoże w złej polityce monetarnej), gdyż jak było to tłumaczone wcześniej: rząd zdaje sobie sprawę z własnej polityki monetarnej oraz małe zmiany w podaży pieniądza nie oddziaływają w znaczący sposób na gospodarkę.
Wzrost cen należy definiować jako ostateczną wypadkową czynników pośrednich, wynikających z działania kapitału fikcyjnego, nie jako samoistne zmienienie się cen, przez sam fakt egzystencji większej ilości pieniądza, gdyż jest to poprawne jedynie dla wysoce teoretycznego modelu.
Sam pieniądz będący jedynie znakiem wartości jest rzeczą postępową, tak samo jak maszyny w procesie produkcji, jednak w rękach kapitalistów, tak samo jak owe maszyny, może tworzyć różnorakie patologie.
Marks porównał kapitał fikcyjny z kapitałem rzeczywistym.
Podczas gdy kapitał rzeczywisty inwestowany w celu uzyskania rzeczywistej wartości dodatkowej, tj. podpartej efektami produkcji, kapitał fikcyjny jest iluzorycznym roszczeniem do przyszłej wartości dodatkowej, która jeszcze nie istnieje.
Rozprawiając na temat nowoczesnego systemu finansowego należy również pochylić się na sztucznym osłabianiu swojej własnej waluty przez rządy. Rząd nie rzadko sam dąży do osłabienia własnej waluty w celu polepszenia stanu swojego eksportu, który lepiej działa z uwagi na większą konkurencyjność towarów sprzedawanych w słabej walucie na rynkach, w których funkcję środka cyrkulacji pełni waluta silna. Przykładem zaczerpniętym z rzeczywistości mogą być tutaj współczesne Chiny, które umyślnie dążą do posiadanie relatywnie słabej waluty w celu ułatwienia ekspansji ich towarów na zagraniczne rynki, a efekcie wiązać zagraniczne rynki swoim kapitałem.
Możliwość manipulacji giełdą, czy też szeroko pojęty wpływ na kreowanie siły nabywczej waluty przez państwa kapitalistyczne, budzi co najmniej dużo zastrzeżeń co do twierdzeń, jakoby zjawisko inflacji, miało to być zjawisko całkowicie od nich niezależne, na którym oni tak samo tracą jak klasa pracująca.
Dość specyficznym rodzajem kapitału fikcyjnego są wydatki na zbrojenia, będące immanentną cechą imperialistycznego wyścigu zbrojeń, który stał się nie raz przyczyną poważnych kryzysów, jak przykładowo w rewizjonistycznym, czy też socjal-imperialistycznym związku radzieckim w końcowej fazie jego istnienia, lub w przypadku imperialistycznej ekspansji USA w Wietnamie.
Ogromne sumy pieniędzy wydane przez rząd USA na wojnę w Wietnamie, odegrały kluczową rolę w napędzaniu inflacji, jednak fakty te zaginęły w tej historii i zostały zastąpione wyjaśnieniami o złej polityce monetarnej rządu.
Lecz dlaczego wydatki na zbrojenia są źródłem, dziur budżetowych, osłabiają gospodarkę, a w efekcie też walutę? Przez tworzenie kapitału nieprodukcyjnego.
W przypadku normalnego procesu produkcji, tj. reprodukcji rozszerzonej, kapitał spożytkowany na akumulację przekłada się na zwiększenie puli wartości dodatkowej przez zakup nowych środków produkcji i nowej najemnej siły roboczej.
W przypadku wydatków na zbrojenia coś takiego nie funkcjonuje. Zainwestowany kapitał w żaden sposób nie jest kapitałem produkcyjnym (dlatego też można go zaliczyć do kapitału fikcyjnego), wartość pieniężna zainwestowana w niego nie pokrywa ani swoich kosztów wyprodukowania, ani też nie tworzy wartości dodatkowej. Jedynym sposobem na wytworzenie przez niego wartości dodatkowej jest sprzedaż takowego sprzętu, co najczęściej potrafi być dobrym źródłem dochodu, spoglądając na osiągi koncernów zbrojeniowych. Jednak w powyżej wymienionym przypadku, kiedy to mowa o wyścigu zbrojeń, popychający produkcję zbrojeniową do rozmiarów wielokrotnie przekraczający zbyt koncernów zbrojeniowych, zachodzi zjawisko wyprodukowania sprzętu niezbywalnego, który generuje straty, gdyż sam produkcji nie zasila, jednocześnie nie będą sprzedanym ze względu jego ilość wykraczającą daleko ponad konsumpcję.
Nie tylko brak tworzenia wartości przez niego samego ale też wiążące się z nim koszty utrzymania.
Imperialistyczny wyścig zbrojeń jest właśnie czynnikiem, który wymusza utrzymywanie takowego sprzętu, a co za tym idzie osłabia gospodarkę państwa, co wiążę się z masą czynników mogących za skutkować wzrostem cen, czy też osłabieniem pozycji waluty i tym podobnymi konsekwencjami.
2.15. Kryzysy kapitalizmu
Nieodłącznym elementem zagadnienia inflacji są występujące cyklicznie kryzysy kapitalizmu, silnie związane z fazami cyklu przemysłowego ale i nie tylko. Jednak tutaj nie będę się na ich temat głębiej rozpisywać, gdyż jest to zagadnienie obszerne, wymagające kompleksowej analizy, a przede wszystkim zdecydowanie zbyt długie jak na pojedynczy akapit.
Odwołanie się do nich posłuży za to, jako przekład tego, jak kryzys kapitalizmu może doprowadzić, w przykładowy sposób do wzrostu cen, czy też osłabienia waluty.
Przyczyn kryzysów i ich konsekwencji jest wiele: mogą się wiązać z czynnikami wpływającymi na spadkową tendencję stopy zysku; anarchię produkcji, skutkującą nieprzerwanym upadkiem części kapitalistów, a w efekcie stworzeniem okresowej dziury w podaży towarów; przerwanie łańcucha cyrkulacji towarów, które może uniemożliwić ich tanie pozyskiwanie; kryzys podkonsumpcji, przejawiający się wzrostem produkcji, spowodowanym wymuszoną akumulacją, która przekracza możliwości aktualnej konsumpcji społeczeństwa, co w efekcie skutkuje stratami kapitalistów; etc.
Rozważmy tutaj jeden z tych przypadków- przerwanie łańcucha cyrkulacji towarów.
Może to się stać na różne sposoby, zarówno przez upadek jednego kapitalisty (przykładowo właśnie w wyniku działania kapitału kredytowego, który to zalicza się do kapitału fikcyjnego), który akurat był potentatem danego towaru i po jego bankructwie inni kapitaliści są zmuszeni przerzucić się na pozyskiwanie swoich środków produkcji z innego źródła, niekoniecznie tańszego.
Innym przykładem może być zrodzenie się konfliktu imperialistycznego, w którym to szlaki cyrkulacji towarów pomiędzy rynkami różnych gospodarek zostają przerwane. Wtedy kapitaliści nie tylko mogą stracić dostęp do tanich środków produkcji importowanych z państw, które, przykładowo były we władaniu ich kapitału ale również utracić dostęp do taniej siły roboczej, przez brak dalszej możliwości lokowania swojego kapitału w danym państwie.
Oba te przypadki sprowadzają się do bezwzględnego podniesienia kosztów produkcji ich towarów, zarówno przez konieczność pozyskiwania droższych środków produkcji, czy też przez utracenie dostępu do taniej siły roboczej.
W tym przypadku spadek stopy zysku wymusi na kapitalistach walkę o zwiększenie ceny swoich towarów, w celu ratowania się przez działaniem spadku stopy zysku. O ile do sztucznego podnoszenia cen towarów, mogło dojść praktycznie tylko w przypadku przywileju jakim jest monopol na danym rynku, to w przypadku rzeczywistego wzrostu kosztów produkcji wygląda to nieco inaczej.
Wzrost kosztów produkcji części kapitalistów przekłada się na zwiększenie kosztów produkcji dla innych kapitalistów; na zasadzie, że jedni kapitaliści produkują środki produkcji, czy też konsumpcji, dla innych kapitalistów, a wzrost ich ceny pociągnie za sobą wzrost kosztów produkcji części kapitalistów, która na początku kryzysem nie została dotknięta.
Zachodzi to u wszystkich kapitalistów w mniejszym lub większym stopniu, dlatego też czynniki, jak spadek konsumpcji towarów jednego kapitalisty, przez przerzucanie się konsumentów na tańsze towary innego kapitalisty, czy też tańsza cena konkurencji zmuszająca do zbicia swojej własnej ceny- są tutaj niwelowane, a przynajmniej znacznie ograniczane.
To oczywiście nie jest jedyny sposób ,w jaki kryzysy kapitalizmu mogą oddziaływać na wzrost cen, jak i też jest to jedynie jeden z wielu możliwych przykładów przyczyny kryzysu kapitalizmu.
W mniej abstrakcyjnym, tj. mniej uproszczonym, modelu na kryzys kapitalizmu nakłada się naraz wiele różnych czynników, jak i też naraz w różny sposób oddziaływają one na zwiększenie się cen, czy też dewaluację waluty. Ten uproszczony model zaprezentowany w akapicie powyżej miał na celu pokazać samą korelację sprzeczności kapitalistycznych stosunków produkcji wywołujących cykliczne kryzysy, ze wzrostem cen towarów na rynku.
Rozważania te, jak i powyższe, nie domykają wszystkich wątków związanych z inflacją, czy zachowaniem się cen w kapitalizmie, gdyż opracowanie całkowicie satysfakcjonującego wyjaśnienia teoretycznego na temat tego zagadnienia- nie jest do końca wykonalne.
Nie z uwagi na niemożliwość takiego przedsięwzięcia, czy ograniczenia współczesnej nauki; lecz indywidualność każdego takiego zjawiska, które mimo pewnego schematu fundamentalnych przyczyn, posiada zawsze unikatowe czynniki zewnętrzne.
Niekiedy inflacja faktycznie może zostać spowodowana przez złe działanie rządu, innym razem wynikać z działań światowego imperializmu -jak w przypadku wojny w Ukrainie- kryzysu kapitalizmu, czy działań samych kapitalików, jednak wszystkie odnogi prowadzą do jednego wspólnego źródła- kapitalistycznych stosunków produkcji.