Niniejsza praca dedykowana jest kompleksowej krytyce doktrynerskiego, antydialektycznego (co za tym idzie antykomunistycznego) stanowiska zaprezentowanego przez PPR, które zostało wyłożone w próbie obalenia tez zawartych w pracach Instytutu Marksa na temat klasowej analizy protestów rolników.
Praca ta stanowić będzie już część trzecią analizy protestów rolników, dlatego do jej prawidłowego zrozumienia zachęcamy do zapoznania się z częścią pierwszą oraz drugą. Wyłożone tutaj zostanie nie tylko zdementowanie wszelkich insynuacji ze strony PPR ale również dalsze poprowadzenie analizy rewolucyjnej walki na wsi, zestawienie współcześnie panujących warunków z warunkami jakim przyświecała idea sojuszu robotniczo-chłopskiego.
Zaczynając analizę przytoczmy wstęp polemiki kamrata Mateusza:
„Odrzucenie polskich rolników jako klasy drobnych kapitalistów wiejskich, zdefiniowanie ich jako klasy reakcyjnej i nierewolucyjnej, stojącej naprzeciw interesów klasy robotniczej, marginalizującej się i rujnującej, a więc niewartej uwagi. Bojkot powszechnego strajku nie tylko polskich, ale i europejskich rolników, jako wyrazu walki różnych frakcji klasy kapitalistów, obojętnego dla sprawy socjalizmu starcia małego i wielkiego kapitału. Te i inne podobne hasła wybrzmiewają dziś na całej “radykalnej” “lewicy”, powtarzają się jak mantra w błyskotliwych wypowiedziach najróżniejszych elementów.” – tekst PPR 1
Już w pierwszym akapicie w oczy rzuca się przeinaczanie treści artykułu, na który powołuje autor. Zarzuca się nam zdefiniowanie większości rolników jako klasy wyłącznie drobnych kapitalistów, co jest kłamstwem dla każdego kto zapoznał się z treścią wspominanego tekstu. Dla zobrazowania skali przeinaczenia przytoczymy tutaj fragment naszego tekstu:
„Klasę proletariatu wiejskiego stanowią pracownicy najemni oraz po części rolnicy posiadający ziemię ale utrzymujący się w głównej mierze ze sprzedaży swojej siły roboczej. Ci drudzy choć częściowo są już klasą proletariatu wiejskiego, staną się nią dopiero w momencie pełnego zaniku ich prywatnej własności środków produkcji, tj. pełnego oparcia się na sprzedaży najemnej siły roboczej.(…) Do klasy kapitalistów wiejskich/kułaków, należy zaliczyć wspomniane 1,6% gospodarstw rolnych utrzymujących się ze stałej najemnej siły roboczej.(…) Pozostałą część rolników stanowi niezwykle rozbudowana i zróżnicowana wiejska „klasa średnia”. Stanowiąca część, która w swej dolnej części nie sprzedaje swojej siły roboczej ale też nie zatrudnia na swój użytek najemnej siły roboczej. Wyższa część wiejskiej klasy średniej zatrudnia sezonowo pracowników wiejskich.” 2 -Tekst IM
Jak widzimy w tekście klasą kapitalistów wiejskich zostało określone jedynie 1,6% rolników, to znacznie mniej niż wynika za zarzutów PPR, tak samo został tam zastosowany rozbudowany podział mający na celu wyraźne odseparowanie klasy drobnych posiadaczy od klasy kapitalistów wiejskich. Autor konstruując swoją odpowiedź nawet nie spróbował zrozumieć przesłania analizy i tym co kryje się za sformułowaniem „drobni posiadacze”, wyszedł z ograniczonego założenia, że skoro odmawiamy proletariackiego charakteru klasie drobnych posiadaczy ziemskich to przypisujemy im charakter kapitalistyczny.
Następną kwestią jest określenie naszego stanowiska do średniego rolnika jako wroga klasy robotniczej, tymczasem w tekście zostało wyraźnie napisane:
„Klasa ta choć nie kapitalistyczna stoi w interesie sprzecznym do klasy robotniczej, może przybierać różne formy, w zależności od sektora gospodarczego. (…) Klasa średniego rolnictwa posiada odmienny charakter pracy od robotników najemnych przez co też odmienny interes klasowy. Robotnik stoi w pozycji antagonistycznej do każdego najemcy siły roboczej, tymczasem średni rolnik stoi w pozycji antagonistycznej jedynie do wielkiego kapitału(…)Prowadzi to w sposób zrozumiały sam przez się do narastania konfliktu pomiędzy małym a wielkim kapitałem, który w przełomowych momentach, będąc zagrożony proletaryzacją jest w stanie uciec się do sojuszu z klasą robotnicząprzeciwko klasie kapitalistów, jednak dalej nie czyni to jegointeresów,interesami klasy robotniczej.” -Tekst IM
Nie ma tutaj wzmianki o nierozwiązywalnych sprzecznościach pomiędzy klasą robotniczą, a klasą drobnych posiadaczy w obrębie kapitalizmu; przeciwnie, wyszczególniona jest nierozwiązywalna sprzeczność pomiędzy drobnymi posiadaczami, a wielkim kapitałem, sprzeczność, która w przełomowych momentach potrafi dać klasie robotniczej narzędzie rewolucyjne. Jednak wspomniany jest oczywisty fakt o sprzecznym interesie robotnika najemnego, a drobnego posiadacza w walce o w pełni uspołecznioną gospodarkę. Wykorzystanie klasy drobnych posiadaczy jako siły rewolucyjnej (nie mając na myśli jedynie rolników, a wszelkie odmiany drobnomieszczaństwa), nieuchronnie prowadzi do powstania sprzeczności antagonistycznych i sprzeczności nieantagonistycznych w procesie budowy socjalizmu, przez co komuniści zobowiązani są o tym pamiętać, jednak szczegółowe omówienie tej kwestii zostanie zawarte w dalszej części tekstu.
Wzmianki o rzekomym bojkocie protestu, czy uznaniu go za zjawisko nieistotne pozostawiamy bez komentarza, gdyż są czystą insynuacją niepopartą tekstem źródłowym.
Przyznanie obiektywnego faktu, że protest jest wystąpieniem klasy drobnych posiadaczy, w którego postulatach proletariat nie ma swojego klasowego interesu; a to co usiłuje przypisać nam PPR to dwie zupełnie różne rzeczy.
„(…)w 60% gospodarstw wykorzystywano najemną siłę roboczą”, zrównać pracę kontraktową i pomoc sąsiedzką z najemną pracą dorywczą, arbitralnie ograniczać się potem w rozróżnieniu do pracy “stałej” i “sezonowej”? Byłoby to jeszcze pół biedy, gdyby nie wyciągano na tej podstawie generalnych wniosków(…) Autor zupełnie nie rozumie charakteru pracy kontraktowej i pomocy sąsiedzkiej, nie wie, jakie odgrywają one role, jakie jest ich znaczenie w życiu większości gospodarstw. Przyjmuje, że pomoc sąsiedzka jest “inną formą pracy najemnej”, arbitralnie zakłada, że korzystanie z usług kontraktowych jak i pomocy sąsiedzkiej tak samo definiuje pozycję klasową rolnika, jak zatrudnianie przez niego stałych i dorywczych pracowników najemnych.”3
Przytoczony fragment nie ma sensu z marksistowskiego punktu widzenia, pojęcie wykorzystywania najmniej siły roboczej nie zawiera w sobie żadnego rozgraniczenia na specyfikę najmowania robotnika, tj. wymiar czasu pracy czy prawny rodzaj umowy albo jej brak, jak ma się to nagminnie w przypadku pracy w rolnictwie. Kupienie prawa do wyzysku najmniej siły robotnika pozostaje niezmienne w zależności od specyfiki owego zakupu. Autor mógłby próbować zając pozycję apologetyczną wobec drobnych posiadaczy, argumentując swoje stanowisko charakterem pracy opartym na wymianie ekwiwalentów, jednak taki stosunek nie występuje w gospodarce towarowo-pieniężnej, w której każda forma najemnego wyzysku siły roboczej przynosi przynosi korzyść dla jej najemcy, a stratę dla jej sprzedawcy.
Próba negowania zjawiska wyzysku najmniej siły roboczej w oparciu o specyfikę umowy, jest na tyle absurdalna, że „komuniści” mogli się posunąć do tego jedynie w desperackiej pogoni za zbijaniem politycznego kapitału opartego -jak na nazboli przystało- na powielaniu narodowej narracji, na którą podatna jest lwia część społeczeństwa polskiego, wychowana w kapitalistycznej propagandzie. Również mogło to być zdeterminowane desperacką potrzebną ośmieszenia strony komunistycznej w obecnej sytuacji, desperacką na tyle, że podważanie abecadła marksizmu zostało w tym przypadku zaakceptowane.
Jednak idźmy w to dalej, zobaczy czym kamrat Mateusz usprawiedliwia swoje stanowisko w stosunku do pracy kontraktowej i odpłatnej pomocy sąsiedzkiej:
„Praca kontraktowa, w ogromnej większości gospodarstw, po pierwsze, ma charakter sporadyczny i marginalny, nie może więc stanowić nie tylko podstawy, ale nawet jakkolwiek bardziej znaczącej części gospodarowania. Korzystający z okazjonalnych usług rolniczych rolnik ogromną większość pracy wykonuje sam. Po drugie, gospodarstwa korzystające z pracy pracowników kontraktowych nie zatrudniają ich bezpośrednio jako “własnych” pracowników najemnych, a opłacają usługi firm zewnętrznych, gdyż nie stać ich na zatrudnianie pracowników stałych i dorywczych.” –tekst PPR
Podane jest tutaj słusznie, że praca najemna nie stanowi podstawy ekonomicznej dla klasy drobnych posiadaczy, jaką są średni rolnicy żyjący z głównej mierze handlu własnymi wyrobami rolnymi. Jednak czy gdziekolwiek w tekście średni rolnicy zostali określeni kapitalistami na podstawie dorywczego wykorzystywania najmniej siły roboczej? Nie.
Kapitalista wiejski/kułak, charakteryzuje się tym, że jego główne źródła dochodów pochodzą z wyzysku najmniej siły roboczej. Dlatego średni rolnicy zostali przyporządkowani do osobnej kategorii. Widzimy tutaj płomienną polemikę z tezą, która nigdy nie została wygłoszona. Jednak spokojnie, takich przypadków w omawianej pracy będzie znacznie więcej.
Należy na chwilę pochylić się nad samym charakterem pracy kontraktowej, któremu autor próbował odebrać miano pracy najemnej, powołując się na możliwość wykupienia usług pracownika kontraktowego za pośrednictwem innej firmy. Ponownie nie odgrywa to znaczenia z klasowego punktu widzenia, czy najemca siły roboczej najmie ją osobiście, czy wykupi jedynie prawo do jej użytkowania od innego podmiotu.
Zwrócić należy uwagę na próbę bagatelizowania charakteru pracy kontraktowej. Czy faktycznie nie jest ona formą pracy najemnej? W rzeczywistości jest to o wiele gorsza forma pracy najemnej dla robotnika niż zwyczajna praca na umowę o pracę, czy umowę zlecenie. Dlatego też przyjrzymy się tutaj charakterystyce pracy kontraktowej od strony robotnika najemnego.
Robotnik kontraktowy jest wynajmowany od innego kapitalisty, na przykład za pośrednictwem agencji rekrutacyjnej. Kapitalista trudniący się wynajmem robotnika najemnego nie zatrudnia go na umowę o pracę, zlecenie, czy dzieło; dlatego nie musi ponosić dodatkowych kosztów związanych z jego zatrudnieniem. W sposób zrozumiały sam przez się, przekłada się to na oszczędność kapitału zmiennego wspomnianego kapitalisty oraz atrakcyjniejszą cenę dla najemcy robotnika. Co stanowi jeden z powodów tak częstego wykorzystywania pracy kontraktowej w średnich i dużych gospodarstwach rolnych.
Również umowa kontraktowa charakteryzuje się wysokim ryzykiem dla robotnika. Zważywszy na możliwość jej rozwiązania w dowolnym momencie, podkopuje tym samym bezpieczeństwo finansowe robotnika. 4
Umowa kontraktowa jest zaliczana do umów nienazywanych, które zawierane są na zasadzie tak zwanej swobody umów. W rzeczywistości oznacza to, że kapitalista (teoretycznie w oparciu o wymogi robotnika) jest upoważniony do dowolnego formatowania zasad dotyczących współpracy z robotnikiem kontraktowym. Jedyną regulacją jest tutaj wzmianka do nienaruszalności norm prawnych oraz norm współżycia społecznego, co zostało wyszczególnione w kodeksie cywilnym:
„Strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego.” 5
Co za tym idzie, obie strony umowy podlegają kodeksowi cywilnemu, nie kodeksowi pracy, co przekłada się na wachlarz niedogodności dla robotnika.
Dla przykładu – w przypadku wykonywania pracy na podstawie umowy o pracę, wynagrodzenie nie może być niższe od pensji minimalnej, wypłacane jest na zasadach ustalonych w sposób arbitralny. Zupełnie inaczej kształtuje się kwestia wynagrodzenia w przypadku zatrudnienia kontraktowego.
Obie strony mają dowolność w ustalaniu wysokości ceny najemnej siły roboczej, tyczy się to również częstotliwości wypłat, czy ich terminu. Co ciekawe robotnik kontraktowy na podstawie warunków swojego kontraktu może zrzec się swojego wynagrodzenia za pracę- te jak i inne regulacje stanowią idealne pole do nadużyć ze strony kapitalisty, czy też podmiotu wynajmującego usługi robotników kontraktowych.
Jednak to nie koniec negatywnych skutków pracy kontraktowej, o których umyślnie nie została zawarta żadna wzmianka w celu podtrzymania tezy, mimo faktów świadczących na jej niekorzyść. Przepisy nie gwarantuję robotnikom kontraktowym prawa do płatnego urlopu wypoczynkowego. Mogą się jedynie pojawić w zależności od specyfiki umowy, co jednak stanowi dla robotnika kolosalną różnicę względem dni wolnych, które zostały odgórnie zagwarantowane przez prawo. 6 Tak samo sytuacja wygląda w przypadku urlopu chorobowego.
Konkludując, wykorzystywanie najemnej siły roboczej, w postaci wykupienia usług robotników kontraktowych, nie różni się niczym od zakupu najemnej siły roboczej w sposób konwencjonalny. W obu przypadkach robotnik pozbawiany jest efektów swojej własnej pracy, a kapitalista bogaci się poprzez nie wypłacanie robotnikowi ekwiwalentu efektów jego własnej pracy. Rodzaj umowy w żaden sposób na zmienia charakteru pracy najemnej, zmianie ulega jedynie forma cyrkulacji kapitału.
W klasycznym przypadku kapitalista sam opłaca robotników, których wyzyskuje, za sprawą kapitału nagromadzonego w poprzednich cyklach tworzenia wartości dodatkowej. W tym przypadku kapitalista A wykupuje od kapitalisty B wykonanie usługi, za sprawą przelania sumy pieniężnej, która pokryje zużyty kapitał stały, kapitał zmienny i zapewni prowizję dla kapitalisty B; prowizję biorącą się z udziału w wartości dodatkowej kapitalisty A. Kapitalista A wyzyskując wynajętą siłę roboczą oddaje część efektów uzyskanej wartości dodatkowej kapitaliście B. Należy skupić się na tym, że obydwaj kapitaliści bogacą się na wartości dodatkowej czerpanej z robotnika: kapitalista A wyzyskuje wynajętą siłę roboczą do tego stopnia, aby jej efekty pracy z nawiązką pokryły wszelkie koszty przez niego poniesione; kapitalista B uzyskuje swój udział w wartości dodatkowej, jaką wytworzyli pracowni oddani kapitaliście A do pracy kontraktowej.
W sporym uproszczeniu sprowadza się to do odmiennego sposobu pozyskiwania najemnej siły roboczej przez kapitalistę A, jak również odmiennego sposobu pozyskiwania wartości dodatkowej przez kapitalistę B. Wynajęcie siły roboczej do jej wyzysku, czy też udzielnie czyjejś najemnej siły roboczej za sprawą prowizji z jej wyzysku, jest po rozłożeniu na czynniki pierwsze- niczym innym jak zwyczajnym wyzyskiem najmniej siły roboczej. W tym przypadku tak samo jak w innych kombinacjach robotnik pozbawiany jest efektów swojej własnej pracy, a kapitaliści bogacą się na jego nadmiernej eksploatacji.
Tylko skąd potrzeba negowania prawdziwego charakteru pracy kontraktowej? Przecież oczywistym jest, że gdyby dyskusja dotyczyła wykorzystania pracy kontraktowej przez jakikolwiek inny sektor, nie doszłoby do karkołomnej próby, charakterystyki pracy kontraktowej, jako czegoś odmiennego od zwykłej pracy najemnej? Wszystkie te jak i inne absurdy zawarte w omawianej pracy, nie wynikają z przypadku. Mają swoje podłoże w desperackiej próbie wybielenia własnego stanowiska i zdyskredytowania stanowiska oponenta w oczach odbiorcy, jest to nie tylko metoda antynaukowa ale też antydialektyczna, rewizjonistyczna, gdyż prawdziwy marksizm nie boi się faktów.
Następnie dochodzi do wspomnianej już wcześniej płomiennej polemiki z tezami, które nie zostały przez nas wygłoszone. Pytaniem pozostaje czy jest to zasługa kompetencji intelektualnych autora, czy też jest to niczym innym jak typowym chwytem erystycznym, mającym na celu przypisanie oponentowi fałszywych wypowiedzi, aby następnie je dumnie obalić.
„Na podstawie dostępnych danych dot. Rocznych nakładów pracy można policzyć, w pierwszej kolejności, ile godzin pracy kontraktowej i ile godzin pomocy sąsiedzkiej przypada średnio na każde gospodarstwo indywidualne.(…) Ponieważ, w przypadku usług kontraktowych i pomocy sąsiedzkiej, nie możemy mieć raczej do czynienia z przekroczeniem pełnoetatowego czasu pracy w roku, możemy przyjąć, że 1 jednostce AWU odpowiada 2120 godzin pracy rocznie. (…) Na jedno gospodarstwo indywidualne korzystające z pracy pracowników kontraktowych przypadło więc rocznie średnio 16 124 000/332 900 = 48,43 godzin pracy kontraktowej. Na jedno gospodarstwo korzystające z pomocy sąsiedzkiej – 30 104 000/437 500 = 68,8 godzin pomocy sąsiedzkiej rocznie. (…)I tak, nakłady pracy pracowników kontraktowych w gospodarstwa większych niż 15 ha wyniosły 2900 AWU, zaś ogólne nakłady pracy kontraktowej we wszystkich gospodarstwach indywidualnych wyniosły 7700 AWU. Nakłady pomocy sąsiedzkiej wyniosły zaś 3200 AWU, przy ogólnych nakładach 14200 AWU.” – tekst PPR
Kamrat Mateusz podejmuje się próby udowodnienia, że średniego rolnika – przez fakt dorywczego charakteru eksploatacji najemnej siły roboczej, która stanowi dodatek do dochodu, a nie jego głównie źródło – nie można nazywać kapitalistą. Ktoś mógłby zapytać, co w tym jest nie tak, przecież kapitalistę definiujemy jako jednostkę opierającą swój byt ekonomiczny na wyzyskiwaniu najemnej siły roboczej?
Problem w tym, że średni rolnicy zostali wyraźnie odseparowani od kapitalistów wiejskich.
Przytoczenie skali zatrudnienia przez średnich rolników w żadnym momencie nie miało na celu wykazywać, że są kapitalistami w takim samym znaczeniu, jak wspomniani kapitaliści wiejscy.
Miało to za zadanie wykazać ich położenie klasowe jako drobnych posiadaczy, zaliczających się do drobnomieszczaństwa, które nie podlega wyzyskowi ze strony kapitału, opiera się na drobnej własności prywatnej, czy też dorywczo wykorzystuje najemną siłę roboczą. Jednak w odróżnieniu od „pełnoprawnego” kapitalisty nie ma w tym swojego głównego źródła dochodów.
Cała tyrada, ciągnąca się przez wiele akapitów, przytaczająca mnóstwo danych na temat ilości roboczogodzin w rolnictwie, może zostać pominięta. Gdyż próba wykazania błędności tez Instytutu Marksa opierała się tutaj na przypisywaniu nam niewygłoszonych przez nas twierdzeń.
Kwestia „pomocy” sąsiedzkiej
„Pomoc sąsiedzką, po pierwsze, podobnie jak usługi kontraktowe, w większości gospodarstw wykorzystywano sporadycznie. Po drugie, ponieważ pomoc sąsiedzka ma charakter nieodpłatny, ciężko, by mogła ona stanowić “specyficzną formę dorywczej pracy najemnej”. Po trzecie, ponieważ renta odrobkowa, w toku rozwoju ekonomicznego, została wyparta przez rentę pieniężną, jasne jest, że odrobek nie może mieć w “pomocy sąsiedzkiej” (zwłaszcza w przypadku ogromnej większości biedniejszych gospodarstw, których sytuacja ekonomiczna nie odbiega wiele od sytuacji pracownika najemnego) istotnego znaczenia. Istotne znaczenie z pewnością może mieć natomiast w przypadku największych i najbogatszych gospodarstw, i stanowić np. formę zapłaty za długi (na co wskazuje m.in duży udział ogólnych nakładów “pomocy sąsiedzkiej” w największych gospodarstwach). W przypadku ogromnej większości biedniejszych gospodarstw, wysoki odsetek “pomocy sąsiedzkiej” nie tylko nie jest przejawem “zburżuazyjnienia rolnika”, a wręcz przeciwnie, jest przejawem występowania tendencji wspólnotowych na wsi”– tekst PPR
W przytoczonym fragmencie powtarzany jest dokładnie ten sam schemat: próba usprawiedliwiania wykorzystywania najemnej siły roboczej przez częstotliwość jej sprzedaży oraz dostrzeganie poprawnej specyfiki wykorzystywania najemnej siły roboczej jedynie w przypadku dużych gospodarstw, których obiektywna charakterystyka już sprzyja obranej narracji.
W tym przypadku musimy pochylić się nad specyfiką pomocy sąsiedzkiej przytaczanej przez GUS.
W dawnych czasach na wsi, w szczególności mając na myśli okres przedindustrialny, wzajemność świadczeń wynikała z solidarności zbiorowej, poczucia wspólnoty i konieczności terminowego wykonywania prac polowych. Pomoc sąsiedzka mogła być opisana jako przejaw więzi społecznej, nieopierającej się na konkretnej kalkulacji. Nie zawsze można było nazywać ją pomocą bezinteresowną, jednak najczęściej przybierała formę oddolnego ubezpieczenia na wypadek nieszczęścia, lub sytuacji wymagającej pomocy7
Pomoc sąsiedzka obejmowała różne aspekty życia codziennego, mówiąc zarówno o sytuacjach wyjątkowych jak i okazjonalnych. Nie obowiązywała za nią zapłata ani odrobek, jednak chłop musiał odwzajemniać się tym samym w razie potrzeby.
Do wykonywania określonych prac konieczna była siła koni, więc popularne stało się wykonywanie usług za możliwość użyczenia pracy konnej. Ci, którzy korzystali z pracy sprzęgniętych koni musieli świadczyć pomoc sąsiedzką obu właścicielom koni. We wspomnianych wsiach konie zostały wyparte przez traktory, jednak stosunek zależności, powstający z posiadania przewagi materialno-technologicznej ze strony części rolników, zachował się. Spora część rolników nie ma w swoim inwentarzu nowoczesnych maszyn rolniczych, dlatego zakupuje możliwość ich użytkowania od części rolników o wyższej pozycji ekonomicznej. Renta odrobkowa odeszła już w zapomnienie, dzisiaj najczęściej za sąsiedzkie użyczenie maszyn rolnych płaci się w gotówce. 8
„Mniej jest odrabiania świadczeń u najbliższych sąsiadów, rzadko występuje rolnicza praca zbiorowa. W badanych wsiach (Futoma i Lecka) brakuje maszyn rolniczych, dlatego pomoc sąsiadów jest niezbędna, by uprawiać pole(…)Za te usługi najczęściej się płaci. Pożyczanie różnych przedmiotów i pieniędzy, pomoc w sytuacjach wyjątkowych oraz trudnych jest nadal obecna na badanym obszarze” – Małgorzata Dziura Tomaszów Lubelski Lokalne współdziałanie – pomoc sąsiedzka dawniej i dziś
Współdziałanie na wsiach, które zostały przeanalizowane w badaniu zastępowane jest czasami wynajmowaniem osób do określonych prac. Osoby te otrzymują stosowne wynagrodzenie za swoją pracę. Angażowani do pomocy są najczęściej sąsiedzi, którzy dysponują czasem i znajdują się w złej sytuacji ekonomicznej. W oparciu o pracę Małgorzaty Dziury możemy się dowiedzieć, że pomoc sąsiedzka niekiedy rozliczana jest w formie wymiany dóbr konsumpcyjnych, jednak znacznie częściej przybiera formę rozliczeń w gotówce.
Nacisk należy położyć na formę rozliczenia w gotówce, która skutecznie uniemożliwia faktyczne określenie skali wykorzystywanej odpłatnej pomocy sąsiedzkiej przy uprawie gospodarstwa.
Dlatego próba charakterystyki pomocy sąsiedzkiej jako nieodpłatnej, przejawiającej wspólnotowość wiejską pracy, nie może być traktowana poważnie.
Pomoc sąsiedzka jest swoistą formą patronatu i klienteli, która stawia drobnych rolników w zależności od średnich, którzy za sprawą niewielkiej zapłaty (znacznie niższej niż w przypadku zatrudnienia normalnego pracownika) są w stanie uzyskiwać dostęp do najemnej siły roboczej.
Warto pochylić się nad jeszcze jednym smaczkiem.
Autor próbuje określić odpłatną pomoc sąsiedzką jako zjawisko typowe dla największych gospodarstw, jednak stoi to w opozycji do danych, na które się powołuje: „na co wskazuje m.in duży udział ogólnych nakładów “pomocy sąsiedzkiej” w największych gospodarstwach)”.
Przytoczmy wspomniany wykres:
W grupie 1-5 ha pomoc sąsiedzka odpowiada za 5,9 AWU, przy łącznym wykorzystaniu 19,3 AWU pracy najemnej, co odpowiada za 30,6% łącznie wykorzystywanej najemnej siły roboczej pod względem przepracowanych roboczogodzin. W gospodarstwach o powierzchni 5-10 ha odsetek ten stanowi niecałe 18%.W przypadku większych gospodarstw, tj. powyżej 15 ha, stanowi to 3,2 AWU, przy łącznym wykorzystywaniu 52,4 AWU, co przekłada się na zaledwie 6,1% najemnych roboczogodzin pomocy sąsiedzkiej wykorzystanych w gospodarstwach powyżej 15 ha.
Gdyby przebadane zostały gospodarstwa o powierzchni 25, 50 i ponad 100 ha odsetek ten byłby jeszcze mniejszy. Jednak już nawet przebadanie gospodarstw o powierzchni 15 ha dowodzi, że wykorzystywanie odpłatnej pomocy sąsiedzkiej jest domeną średniej wielkości gospodarstw, które postawione są w pozycji uprzywilejowanej względem małych, częściowo już sproletaryzowanych gospodarstw.
Następny fragment pracy kamrata Mateusza będzie zdecydowanie najzabawniejszy. Na podstawie niezrozumienia tekstu, wychodzi śmiało z twierdzeniem, jakoby Instytut Marksa określił ponad 1/3 rolników mianem kapitalistów wiejskich:
„A jeśli ktoś pomyślał, że większych gaf w tak krótkim podpunkcie nasi koledzy popełnić nie mogli, niech mocno się czegoś złapie, albowiem pożałuje, jeśli tego nie zrobi.(…) Przywoławszy garść statystyk, mających wskazywać na skalę “wykorzystania pracy najemnej” , jako “wisienkę na torcie” przywołują oni dane o odsetku gospodarstw, utrzymujących się przede wszystkim z pracy najemnej. Jednocześnie odsetek gospodarstw utrzymujących się głównie z pracy najemnej wzrósł w okresie 2010-2020 z 28,8% do 33,1%. Istotnie, odsetek gospodarstw utrzymujących się głównie z pracy najemnej wzrósł na przestrzeni dekady o ponad 4%. W czym szkopuł? W małej drobnostce, która ponownie przypadkiem (?) umknęła uwadze kolegów – statystyki te, co wyraźnie podkreślono w opracowaniu i co wychwyci każdy, kto potrafi czytać ze zrozumieniem – dotyczą gospodarstw utrzymujących się nie z wyzysku cudzej pracy najemnej, a z własnej pracy najemnej! (ze sprzedaży swojej siły roboczej).” – tekst PPR
W tekście, na który autor się powołuje pojęcia zostały wyraźnie rozgraniczone, mówiąc o klasie kapitalistów wiejskich zostało użyte określenie „Liczba gospodarstw zatrudniających pracowników”, mówiąc o klasie częściowo sproletaryzowanych rolników został użyty całkiem inny termin: „utrzymujących się głównie z pracy najemnej”.
Możemy przytoczyć wspomniany fragment tekstu dla lepszego zobrazowania manipulacji użytej przez PPR:
„Jednocześnie odsetek gospodarstw utrzymujących się głównie z pracy najemnej wzrósł w okresie 2010-2020 z 28,8% do 33,1%. Mając te dane można przejść do podziału rolników na klasy. Klasę proletariatu wiejskiego stanowią pracownicy najemni oraz po części rolnicy posiadający ziemię ale utrzymujący się w głównej mierze ze sprzedaży swojej siły roboczej.”
Dlatego ten „argument”, jak i wszystkie inwektywy stworzone na jego podstawie można w skrócie, bez poświęcania na nie zbędnego czasu, określić jako niezdolność do faktycznej polemiki z oponentami. Nie jest to nic nadzwyczajnego, wszelkie siły stające w opozycji do marksizmu-leninizmu, nie polemizują na zasadzie naukowej z jego treścią, a ją przeinaczają i uprawiają polemikę z jej przeinaczoną wersją.
Czytamy dalej:
„W tym samym raporcie czytamy ponadto, że jedynie 1/3 (30,4 %) gospodarstw utrzymywało się głównie (ponad 50% dochodów) z rolnictwa. Głównym źródłem utrzymania dla 15,5% gospodarstw były emerytury i renty, dla 8,1% działalność pozarolnicza, a dla 2% – inne niezarobkowe źródła utrzymania. Dla 11% gospodarstw żadne z wyżej wymienionych źródeł nie przekroczyło 50% dochodów.” – tekst PPR
Czego mają dowodzić te dane? Proletariackiego charakteru średnioobszarowego rolnika?
Średni rolnik utrzymujący się ze sprzedaży własnych- tworzonych często przy pomocy sezonowego wykorzystywania najemnej siły roboczej- wyrobów rolnych, posiadający średnio 21 ha ziemi9, przy czym z każdego hektara uzyskujący średnio 5.549,00 zł rocznie 10, jak najbardziej zalicza się do podkategorii drobnomieszczaństwa jaką są drobni posiadacze. Jednak dla pewności podkreślić należy raz jeszcze: to nie dochód stanowi o jego drobnomieszczańskim charakterze, a pozycja klasowa drobnego posiadacza, taka sama jak w przypadku małych, jednoosobowych przedsiębiorców.
Kończąc rozprawę na temat danych zawartych w pracy, można to krótko podsumować stwierdzeniem, że wszystkie przytoczone przez nas dane oraz wnioski na ich temat były w zupełności poprawne. W stosowanej przez PPR manipulacji zostały przedstawione jako „źle zinterpretowane”. Źle zinterpretowana została cała praca, na którą kamrat Mateusz się powołuje.
Uwagi teoretyczne i doktrynerstwo
Pochylając się nad uwagami teoretycznymi, główną kwestią stało się odniesienie do sojuszu robotniczego-chłopskiego z dzisiejszej perspektywy, tj. próba zarzucenia Instytutowi Marksa rewizjonistycznego charakteru oraz bezrefleksyjna, antydialektyczna postawa ze strony PPR.
„Z gruntu błędne jest więc oparte na tym założeniu przypuszczenie, że gospodarstwa te są stracone dla sprawy robotniczej, że da się je zaprząc jedynie do walki z wielką burżuazją, ale nie do wałki o socjalizm, że w ostatecznym rozrachunku zwrócą się przeciwko klasie robotniczej. (…)Przeciwnie, w obecnych warunkach wielkiego zrywu rolników, z których ogromna większość popada w nędzę i ruinę i staje w obliczu zagrożenia proletaryzacją, którzy są coraz bardziej świadomi roli wielkiego kapitału w tym procesie, zdecydowanie łatwiej będzie unaocznić tej większości nieuchronność zagłady ich gospodarstw i drobnej własności w ogóle, konieczność obalenia władzy kapitału i wkroczenia na drogę uspółdzielczenia rolnictwa.”-tekst PPR
Ciekawym zachowaniem jest z pewnością wzmianka o nieuchronności kolektywizacji rolnictwa, przy jednoczesnym dogmatycznym poparciu protestu drobnych posiadaczy występujących w obronie prywatnej własności ziemskiej. Nieuchronność kolektywizacji rolnictwa, jak i upadku drobnych posiadaczy były nadrzędnymi tezami zawartymi w drugiej części analizy protestów rolników11. Jednak silny nacisk został położony na krytykę poparcia postulatów rolników, które są tożsame z postawieniem się w roli obrony drobnej własności ziemskiej, jak i też postulowaniem państwowego protekcjonizmu w obrębie kapitalizmu, korzystnego dla umocnienia się pozycji autorytarnej burżuazyjnego rządu.
Średni rolnik nie jest w swojej obecnej formie siłą, która nacechowana jest na walkę z kapitałem. Motorem napędowym całej walki jest obrona swojej własności prywatnej. Przez swój klasowy charakter średni rolnik absolutnie nie zobaczy swojego interesu w oddaniu swojego gospodarstwa na rzecz gospodarki państwowej. Zrobi to za niego jego proletaryzacja, która po czasie zepchnie go do roli proletariusza wiejskiego, lub częściowo sproletaryzowanego rolnika, który zobaczy w socjalistycznym rolnictwie swój interes ekonomiczny. To właśnie poparcie proletariatu wiejskiego, czy też uświadamianie o zaletach gospodarki znacjonalizowanej, już mocno sproletaryzowanych rolników, jest działaniem teoretycznym jakie zostało podjęte przez Instytut Marksa, gdyż to właśnie te klasy (proletariat wiejski i przekonani do kolektywizacji mali rolnicy) są współcześnie rewolucyjną siłą dla przyszłego zlikwidowania własności prywatnej w rolnictwie.
Można tutaj postawić pewien zarzut, że przecież średni rolnik jak każdy przedstawiciel klasy mieszczańskiej, w przełomowych chwilach musiałby zostać przeciągnięty na stronę ruchu robotniczego (obozu komunistycznego) w celu zapewnienia powodzenia w rewolucji przeciwko kapitalizmowi. Rozumiemy takie rozwiązania i nie odcinamy się od nich, co zostało też wspomniane w części pierwszej. Tyle, że obecnej sytuacji w żaden sposób nie możemy określić jako sytuacji rewolucyjnej. To walka klasy drobnych posiadaczy o swój partykularny interes. Uświadamianie jej o braku przyszłości dla drobnego rolnictwa w systemie kapitalistycznym, to jedyne co można takiej klasie „zaoferować”.
Bezkrytyczne podpisanie się pod jej postulatami, wymierzonymi obecnie nie w walkę o socjalizm, a w obronę interesu klasy drobnomieszczańskiej, to nie pozyskanie siły dla rewolucji, a rewizja względem proletariackiego charakteru partii, która tym samym przesiąka drobnomieszczańskim interesem.
Próba zbijania politycznego kapitału, przez obieranie narodowej, populistycznej narracji jaka została przyjęta przez PPR, który udzielił bezgranicznego poparcia dla średnich rolników, czy drobnych kapitalistów, broniących drobnej własności ziemskiej – jest całkowicie ślepa na zmieniające się warunki obiektywnej rzeczywistości. Te nie zmuszają już ruchu komunistycznego do postawienia się w pozycji obronnej względem drobnej własności ziemskiej oraz odstawienia kolektywizacji na plan dalszy. Jednak postawienie się w obronie interesu średniego rolnika nie byłoby tak szkodliwe gdyby podjęte zostało z pozycji klasowych. Chociażby gdyby przyznano, że ów średni rolnik jest przedstawicielem klasy drobnomieszczańskiej i z tej pozycji próbowano usprawiedliwiać jego wsparcie. Jednak taka postawa jest PPR obca. Nie została podjęta żadna próba klasowego zdefiniowania rolników – nawet nie wyodrębniono klasy drobnych kapitalistów wiejskich, jedynie cicho skrytykowano te największe gospodarstwa i ukraińskie agroholdingi, zapewne przez fakt, że są ukraińskie. Przez PPR, czy też KPP została obrana narracja stricte narodowa, będąca wyrazem drobnomieszczańskiej świadomości klasowej członków tych ugrupowań. Należy zauważyć, że jest to narracja, która akceptuje wszelkie, czasami skrajnie reakcyjne postawy wykazywane podczas protestów. Czym zatem różni się PPR i KPP od innych partii prawicowych głównego nurtu? To, że od czasu do czasu operuje frazeologią marksistowską niewiele tu zmienia. W praktyce stoi po tej samej stronie co one.
Należy tu właśnie wspomnieć o całkowitym braku krytyki silnie ksenofobicznego, momentami rasistowskiego charakteru protestów rolników12, którego organizatorzy są dodatkowo powiązani z rządem rosyjskim. To są informacje, których PPR i KPP, albo nie chcą dostrzegać, albo przymykają na nie oko, gdyż są nie po ich myśli:
„Główny organizator protestów rolniczych, Szczepan Wójcik jest związany z Ordo Iuris i Radiem Maryja. Pisałem o tym szeroko, podaję link w komentarzu, pisały o tym media. «Król futerek» zarządza jednak równocześnie małym imperium medialnym. Chodzi o portal «W sensie» oraz całą konstelację mediów rolniczych z portalem «Świat rolnika» na czele. Nie potrafię wymienić listy mediów zaprzyjaźnionych, bo jest ona strasznie długa. Na pewno PCh24 (Ordo Iuris), Radio Maryja i Trwam, bardzo wiele mediów prawicowych, co się ujawniło przy okazji «5 dla zwierząt».
W mediach kontrolowanych bezpośrednio przez Wójcika, kluczową rolę odgrywa dwóch publicystów, których narracje zbliżone są do narracji Kremla – właśnie Łukasz Warzecha oraz Rafał Otoka-Frąckiewicz.” –Dominik Gąsiorowski
Można kłócić się przecież, że nikt nie daje przyzwolenia na takie postawy, jednak brak odzewu w tej sprawie jest niczym innym jak przyzwoleniem. Widać dla naszego kamractwa, które przebrało się w czerwone szaty, wszelkie środki są dozwolone, gdy chodzi o poparcie opcji prorosyjskiej – nawet ciche popieranie skrajnej, często faszyzującej prawicy.
Zanim przejdziemy do omówienia przytoczonych przez PPR cytatów Engelsa należy pochylić się nad jedną szczególnie absurdalną frazą: „Ogromna większość – ponad 80% wszystkich gospodarstw – to gospodarstwa drobnych rolników i gospodarstwa proletariuszy wiejskich.”
Ilość proletariuszy wiejskich, tj. pracowników wiejskich utrzymujących się w pełni ze sprzedaży swojej najemnej siły roboczej, nieposiadających własnej ziemi, czyli drobnej własności prywatnej, wynosi w Polsce jedynie 8% wśród zatrudnionych w rolnictwie. Oczywiście są do dane sprzed paru lat, które dodatkowo zaniżane są przez pracę w szarej strefie.
„Przekładało się to w skali kraju na 55,4 tys. pełnozatrudnionych pracowników najemnych stałych,29,7 tys. pełnozatrudnionych pracowników dorywczych, 7,7 tys. – kontraktowych i 14,2 tys. pełnoetatowej wymiany pracy w ramach usług sąsiedzkich. (…) Przekłada się to na niecałe 8% zatrudnionych w rolnictwie(…) jednak jeżeli do proletariatu wiejskiego zaliczymy również rolników posiadających ziemię, ale utrzymujących się w większości ze sprzedaż swojej siły roboczej (obszarnikom i warstwie średnich rolników) to otrzymujemy: odsetek gospodarstw utrzymujących się głównie ze swojej pracy najemnej w 2020 roku wyniósł 33,1%” 13
Jeżeli połączymy klasę proletariatu wiejskiego i klasę częściowo sproletaryzowanych mikroposiadaczy ziemskich to otrzymujemy wynik nie większy niż 40% rolnictwa. 30,3%.14 rolników utrzymujących się w głównej mierze z działalności rolniczej to absolutnie nie mali rolnicy (Średnia powierzchnia gospodarstwa utrzymującego się głównie z działalności rolniczej wynosi około 21 ha – to o 10 ha więcej niż średnia wielkość gospodarstwa w kraju.), tak samo ciężko nazywać ich klasą o niskim statucie ekonomicznym. (W przypadku gospodarstw po 20 Ha, daje to nawet 9000 złotych miesięcznego przychodu z prowadzenia gospodarstwa rolnego.)
Jednak nawet gdyby przyjąć, że ich status ekonomiczny nie odbiega od pensji przeciętnego robotnika najemnego to i tak nie ma to tutaj żadnego znaczenia. Zaliczenie średnich rolników do klasy drobnomieszczaństwa nie zostało dokonane na podstawie ich statusu ekonomicznego, a na podstawie ich charakteru pracy, który opiera się na drobnej własności prywatnej.
Kolejnym błędem jest określenie rolników jako 8,4% społeczeństwa, mające na siłę przekonać robotnika, że walka rewolucyjna bez obrony własności prywatnej w rolnictwie nie jest możliwa.
W rzeczywistości odpowiedz na to pytanie nie jest w pełni możliwa, gdyż zależy od definicji rolnika jaką przyjmiemy oraz faktu jak wiele gospodarstw nie ma rolniczego charakteru. Jeżeli weźmiemy wszystko co ma jakąkolwiek styczność z sektorem rolnym, mówiąc też o pracownikach najemnych, czy dorywczej pomocy rodzinnej, to faktycznie uzyskujemy takie dane. Jednak w Polsce uznaje się, że gospodarstwo rolne jest definiowane jako nieruchomość o powierzchni co najmniej 1 ha, przy czym mikrogospodarstwa wcale nie muszą być używane w sposób rolniczy, nie rzadko istnieją one jedynie w w celu użytku prywatnego, niezwiązanego z produkcją żywności, bądź stanowią jedynie formę prawnej podstawy do ubiegania się o dotacje z UE.
Jeżeli spojrzymy się na gospodarstwa od 5 do 10 ha to dowiemy się, że w 2017 roku ich liczba wynosiła około 180 tysięcy, za to wszystkich gospodarstw z powierzchnią większą niż 10 ha było 350 tysięcy. 15 Jeżeli nawet uznać za rolników część rodziny pomagającą w gospodarstwie, czy gospodarstwa o powierzchni poniżej 10 ha, które często nie utrzymują się z głównie z produkcji rolniczej 16, widzimy, że faktyczna liczba rolników zapewniających produkcję żywności jest znacznie niższa, niż ta, którą próbuje się zasugerować przytaczaniem statystyki GUS.
Na koniec zajmiemy się ściśle teoretyczną analizą problemu, a przy tym wykażemy brak dialektycznego myślenia wśród członków PPR.
Próba teoretycznego uzasadnienia swojego stanowiska przez PPR oparta jest na przytoczeniu cytatów Engelsa w kwestii średniego chłopa:
„A my stoimy przecież – mówi Engels – zdecydowanie po stronie drobnego chłopa; zrobimy wszystko, na co nas stać, by los jego uczynić znośniejszym, by ułatwić mu przejście do zrzeszenia, jeżeli on się na to zdecyduje, a nawet, gdyby decyzji tej nie mógł jeszcze powziąć, pozostawić mu dłuższy czas do namysłu na jego działce. Czynimy to nie tylko dlatego, że traktujemy osobiście pracującego drobnego chłopa jako potencjalnie do nas należącego, ale też ze względu na bezpośredni interes partyjny. Im większa będzie liczba chłopów, którym zaoszczędzimy stoczenia się w szeregi proletariatu, których możemy zdobyć dla Siebie już jako chłopów, tym szybciej i łatwiej odbędzie się przemiana społeczna. Na nic nam się nie zda czekanie z tą przemianą, dopóki produkcja kapitalistyczna nie rozwinie się wszędzie do swych ostatnich konsekwencji, dopóki ostatni nawet drobny rzemieślnik i ostatni drobny chłop nie padnie ofiarą kapitalistycznej wielkiej produkcji. Ofiary materialne, jakie w tym kierunku wypadnie ponieść w interesie chłopów ze środków publicznych, mogą się ze stanowiska ekonomii kapitalistycznej wydać tylko wyrzuconymi pieniędzmi, niemniej przeto są znakomitą inwestycją, gdyż zaoszczędzają może dziesięciokrotną sumę z kosztów ogólnej reorganizacji społecznej.” (,,Kwestia chłopska we Francji i w Niemczech”
Zanim spojrzymy na całe zagadnienie z perspektywy materializmu dialektycznego i historycznych przykładów przytoczmy wpierw parę cytatów:
„Dopóki chłopstwo i inne grupy drobnomieszczańskie trzymają się swojej własności, próbują „cofać koło historii”. Chłopstwo, pisał Marks, to „klasa reprezentująca barbarzyństwo bez cywilizacji”.– Karol Marks 17
„Razem z innymi grupami drobnomieszczańskimi są one nie tylko konserwatywne, ale i reakcyjne.Jeśli przypadkiem są rewolucjonistami, to tylko ze względu na rychłe przejście do proletariatu; w ten sposób bronią nie swoich obecnych, ale przyszłych interesów; porzucają swój własny punkt widzenia, aby zająć stanowisko proletariatu.” –Karol Marks18
Marks argumentował, że w kapitalizmie, to znaczy po dojściu burżuazji do władzy, chłopstwo jest siłą reakcyjną w takim stopniu, w jakim jest nadal przywiązane do własności prywatnej. Mówi zatem, że to „nieubłagany fanatyzm chłopski dotyczący własności” odizolował w 1848 r. paryską klasę robotniczą i doprowadził do klęski rewolucji. 19
„Tylko o tyle, o ile chłop uświadomi sobie beznadziejność rolnictwa indywidualnego, może odegrać postępową, a nawet rewolucyjną rolę; Kiedychłop francuski rozstaje się z wiarą w swoje małegospodarstwo… rewolucja proletariacka uzyskuje ten chór, bez którego jej solowa pieśń we wszystkich narodach chłopskich staje się łabędzim śpiewem” 20
Przemówienie Rady Centralnej do Ligi Komunistycznej Niemiec , napisane przez Marksa w 1850 r., ostrzegało towarzyszy niemieckich przed dopuszczeniem do przekazywania majątków ziemskich chłopom, jak to miało miejsce podczas rewolucji francuskiej:
„Pierwszym punktem, w którym burżuazyjni demokraci wejdą w konflikt z robotnikami, będzie zniesienie feudalizmu. Podobnie jak podczas pierwszej rewolucji francuskiej, drobnomieszczanin odda chłopom ziemię feudalną jako wolną własność. To znaczy spróbować pozostawić proletariat wiejski w istnieniu i utworzyć drobnomieszczańską klasę chłopską, która przejdzie przez ten sam cykl zubożenia i zadłużenia, przez który przechodzi obecnie chłop francuski.
Robotnicy muszą przeciwstawić się temu planowi w interesie proletariatu wiejskiego i w swoim własnym interesie. Muszą żądać, aby skonfiskowana własność feudalna pozostała własnością państwową i przekształciła się w kolonie robotnicze, uprawiane przez zrzeszony proletariat wiejski, ze wszystkimi zaletami rolnictwa na wielką skalę, dzięki któremu zasada własności wspólnej natychmiast zyskuje solidną podstawę pośród chwiejnego burżuazyjne stosunki własności.” 21
Pomimo pewnych zmian w poglądach Marksa na rolnictwo, pewne założenia pozostają niezmienne:Wielkie rolnictwo w kapitalizmie z pewnością zmiażdży małe rolnictwo, czy to w szybszym, czy wolniejszym tempie, całkowicie lub nie całkowicie; obrona drobnego rolnictwa jest reakcyjna; sojusznikiem przemysłowej klasy robotniczej w walce o socjalizm jest rolnicza klasa robotnicza; rewolucja socjalistyczna oznacza natychmiastowe przekształcenie wielkich majątków ziemskich we własność państwową lub spółdzielczą.
W tym momencie będąc na miejscu rewizjonistycznych teoretyków PPR moglibyśmy zakończyć naszą analizę, znaleźliśmy odpowiedni cytat z teorii do podparcia naszej tezy, a co za tym idzie mamy pełne prawo do zamknięcia się na wszelkie argumenty odnoszące się do historii, czy też do warunków współczesności. Jednak w naszych analizach, w przeciwieństwie do nazbolstwa z PPR, kierujemy się marksistowsko-leninowską metodą badawczą, dlatego wykażemy słuszność swojego stanowiska w o wiele lepszy sposób niż przez wojnę na cytaty Marksa.
Marks i Engels udzielali poparcia dla prywatnej własności chłopskiej w walce z feudalizmem, miało to za zadanie rozbicie więzów systemu feudalnego, które uniemożliwiały osiągnięcie warunków odpowiednich pod rewolucję socjalistyczną. Kładąc przy tym wyraźny nacisk na konieczność przeciwstawienia się podziałowi wielkich majątków ziemskich pomiędzy prywatnych właścicieli, wywłaszczone gospodarstwa ziemskie miały zostać przekształcone w duże gospodarstwa prowadzone w sposób spółdzielczy.
Z przyjęciem słusznego założenia (zostało ono w dzisiejszych czasach zweryfikowane przez zmiany w strukturze rolnej państw najbardziej rozwiniętego kapitalizmu), że zmiażdżenie małego rolnictwa przez wielkie jest nieuchronne, a chłopi zostaną zastąpieni przez proletariat wiejski- została stworzona doktryna sojuszu klasy robotniczej z miast z klasą proletariatu wiejskiego przeciwko kapitalistom.
Doktryna ta została stworzona z perspektywy warunków panujących w Anglii, państwie reprezentującym swego czasu najbardziej rozwinięty kapitalizm, w którym chłopstwo poczęło zanikać jako klasa, a rolnictwo zostało znacząco zmarginalizowane. Z perspektywy państw najbardziej rozwiniętego kapitalizmu idea obrony prywatnej własności chłopstwa nie miała już wtedy sensu dla stworzenia znacjonalizowanego rolnictwa, gdyż wystarczająco silny preproletariat umożliwiał przeprowadzenie rewolucji socjalistycznej bez zmiany doktryny w oparciu o interes klasowy drobnych posiadaczy.
Tymczasem w państwach słabo rozwiniętego kapitalizmu, a w szczególności w państwach jak jeszcze na wpół feudalna Rosja, czy Chiny z początku XX wieku- doktryna ta nie byłaby w stanie wykorzystać sytuacji rewolucyjnych. Partii komunistycznej ciężko byłoby uzyskać swoim sojuszników na wsi, która cechowała się marginalnym udziałem proletariatu wiejskiego, a samo chłopstwo różnych kategorii stanowiło większość społeczeństwa. Tak samo idea natychmiastowego przejścia do rolnictwa kolektywnego nie mogła uzyskać w takich warunkach poparcia przez opieranie się większości chłopstwa na drobnej własności prywatnej.
Warunki panujące w obiektywnej rzeczywistości wymusiły zmianę teorii i praktyki rewolucyjnej, koniecznością stał się sojusz robotniczo-chłopski, bez którego niemożliwe było obalenie władzy kapitału w państwie jakim była Rosja na początku XX wieku.
Sojusz robotniczo-chłopski dał możliwość wykorzystania sytuacji rewolucyjnej jaka nastąpiła podczas wielskiej wojny imperialistycznej, niemniej jednak miał swoje skutki ubocze w postaci wydłużonego okresu przejściowego pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem, było to spowodowane powstaniem sprzeczności antagonistycznych i sprzeczności nieantagonistycznych w państwie dyktatury proletariatu. Pewne sprzeczności (weźmy na przykład sprzeczność pomiędzy biurokratami a robotnikami) są niemożliwe do zlikwidowania nawet w ustroju socjalistycznym, na co wskazywał chociażby Lenin:
„(…)antagonizm i sprzeczność nie są bynajmniej jednym i tym samym. Antagonizm zniknie w ustroju socjalistycznym, sprzeczność zaś pozostanie”
Jednak konieczne jest wygaszenie sprzeczności antagonistycznych na drodze do stworzenia systemu socjalistycznego. Taką sprzecznością antagonistyczną było powstanie klasy kułactwa, które wykształciło się po nadaniu gruntów chłopom w latach 20-tych XX wieku. Kułactwo jako klasa składająca się małych kapitalistów wiejskich oraz zamożnej części drobnych posiadaczy, stanowiła ostatni bastion prywatnej własności środków produkcji w państwie rad. Socjalizm zakłada uspołecznienie środków produkcji, zniesienie wyzysku człowieka przez człowieka oraz pełną planowość, niemożliwe jest jego osiągnięcie kiedy w znacznej części gospodarki- jaką wtedy stanowiło rolnictwo- dalej panuje indywidualna produkcja, konkurencja, a przede wszystkich prywatna własność środków produkcji.
Dlatego tak długo jak istniała ostatnia sprzeczność antagonistyczna, okres przejściowy od kapitalizmu do socjalizmu musiał trwać. Dla lepszego zobrazowania skali sektora prywatnego w rolnictwie w czasie okresu przejściowego należy przytoczyć dane z Historii Partii Komunistycznej Związku Radzieckiego:
„W 1927 r. kułacy wyprodukowali jeszcze ponad 600 000 000 pudów zboża, z czego na sprzedaż trafiło około 130 000 000 pudów. W tym roku w kołchozach i państwowych gospodarstwach rolnych dostępnych było do sprzedaży zaledwie 35 milionów pudów zboża.” 22
Widzimy tutaj ogromy udział własności prywatnej w produkcji rolniczej ZSRR, było to spowodowane polityką obraną przez państwo rad do roku 1929. Polityka stosowana do 1929 roku opierała się na: nakładaniu na kułaków wyższych podatków; regulowaniu cen sprzedawanych przez nich wyrobów rolnych; ograniczano ilość dzierżawionych jak i posiadanych gruntów; również ograniczano możliwości zatrudniania drobnych chłopów.
Nie prowadzono wtedy działań mających na celu zapewnić wyeliminowanie klasy kułaków, ustawy o dzierżawie ziemie, czy eksploatacji najemnej siły roboczej, w żaden sposób nie podważały pozycji ekonomicznej kułaków, a zakaz ich arbitralnego wywłaszczania zapewniał dodatkową ochronę. Efekty tej polityki najczęściej hamowały nadmierny rozrost klasy kułaków, rozrost rozumiany jako zbyt silna pozycja ekonomiczna, jednak już nawet przez same ograniczenia część kułaków popadała w ruinę, a ich środki produkcji przechodziły na rzecz państwa socjalistycznego. Mimo wszystko polityka ta w żaden sposób nie mogła doprowadzić do eksterminacji klasy kułaków, była jedynie paliatywną metodą ich ograniczania.
Jednak nie należy zrozumieć tego źle, nie było to spowodowane akceptacją prywatnej własności środków produkcji w rolnictwie, a koniecznością. Koniecznością mającą swoje podłoże w słabo rozwiniętych sowchozach i zbyt dużym udziale drobnych posiadaczy w strukturze państwa, których bunt, wywołany kolektywizacją za sprawą przemocy, mógłby zachwiać istnieniem państwa rad.
Dlatego też w opisywanym okresie, wszelkie tendencje mające na celu przeprowadzenie nagłej, arbitralnej kolektywizacji, która za skutkowałaby nie tylko wspólnym zrywem kułaków ale też zrywem mas chłopskich, których dwoista natura człowieka pracy i drobnego posiadacza, dałaby się we znaki. Szczególnie niebezpieczni okazali się tutaj trockiści.
W latach 1926-1927 partia z całą stanowczością pokrzyżowała działania trockistów i zinowiewowców, którzy domagali się natychmiastowej ofensywy przeciw kułactwu. W owym czasie nie było jeszcze warunków do likwidacji kułactwa jako klasy, ponieważ kułacy produkowali ponad 600 milionów pudów zboża, a na rynku sprzedawali 130 milionów pudów, podczas gdy kołchozy i sowchozy mogły rzucić na rynek jedynie 35 milionów pudów. Dlatego obok wspomnianego zrywu mas chłopskich, efektem tego mógłby być poważny kryzys ekonomiczny, który dodatkowo oddaliłby kolektywizację rolnictwa od wdrożenia w życie.
Równie istotnym zagrożeniem ze strony trockistów było dążenie do rozbicia sojuszu robotniczego-chłopskiego, które przejawiało się w takim samym przedstawianiu sprzeczności antagonistycznej, pomiędzy dyktaturą proletariatu a kułactwem, jak sprzeczności nieantagonistycznych pomiędzy dyktaturą proletariatu a pracującym chłopstwem. Tak samo niebezpieczni w tym czasie byli bucharinowcy, którzy ujmowali sprzeczność antagonistyczną między proletariatem a kułactwem jako sprzeczność rzekomo nieantagonistyczną, która ich zdaniem miała nie stanowić przeszkody dla osiągnięcia socjalizmu.
Jednak czym była sprzeczność nieantagonistyczna?
Sprzecznością nieantagonistyczną była zakorzeniona w pracujących chłopach mentalność drobnych posiadaczy ziemskiej, objawiająca się w niechęci do zrzeczenia się swojego kawałka ziemi i wstąpienia do państwowego gospodarstwa rolnego. Sprzeczność ta została w głównej mierze przezwyciężona przez ekonomiczne korzyści płynące z gospodarki kolektywnej, która pozwalała chłopom (choć po wstąpieniu do sowchozu już bardziej robotnikom rolnym) na skrócenie czasu pracy, poprawę bytu ekonomicznego, czy uzyskanie wszystkich dogodności jakie przypadały robotnikom przemysłowym w ZSRR. Jednak nie odbywało się to bez przeszkód, średni chłopi często, czy to sami z siebie czy pod namową kułaków, odmawiali wstąpienia do kołchozów, nawet niekiedy sabotując kolektywizację przez niszczenie inwertaza zwierzęcego23. Dlatego względem tej części chłopstwa konieczna była taka sama postawa jak wobec kułaków.
Dużym problemem był też brak doświadczenia w uprawie dużych gospodarstw jakie panowało wśród pracującego chłopstwa, chłopi zjednoczeni w kołchozach mieli jedynie doświadczenie w uprawianiu małych działek, przez co szkolenie ich z zarządzania wielkoobszarowymi gospodarstwami tworzyło kolejne problemy, które potęgowała pewna autonomia kołchozów, tj. mniejszy poziom centralnego planowania niż w przypadku sowchozów. Problemy jakich przykładowo nie miałby dzisiaj proletariat wiejski, doświadczony w pracy w wielkoobszarowych gospodarstwach.
W procesie przezwyciężania sprzeczności nieantagonistycznych w ramach sojuszu robotników i pracujących chłopów, gospodarujących indywidualnie, trzeba było zwalczać prywato-własnościowe przesądy chłopstwa i popierać ze wszech miar podstawowe interesy chłopa-człowieka pracy.
Te sprzeczności jednak udało się pokonać bez uciekania się do takich samych środków jak w przypadku rozwiązywania sprzeczności antagonistycznych wynikających z istnienia klasy kułaków.
W 1929 roku sytuacja zaczęła się jednak zmieniać, nastąpił wyraźny spadek odsetka wyrobów rolnych produkowanych przez kułaków, przy czym jednocześnie państwowe gospodarstwa rolne doznały znacznego wzmocnienia:
„W tym roku kołchozy i PGR wyprodukowały już nie mniej niż 400 000 000 pudów zboża, z czego ponad 130 000 000 pudów trafiło na rynek. To więcej, niż kułacy sprzedali w 1927 r. Natomiast w 1930 r. kołchozy i sowchozy miały wyprodukować i faktycznie wyprodukowały na rynek ponad 400 000 000 pudów zboża, czyli nieporównywalnie więcej niż kułacy sprzedali w 1927.” 24
W tych warunkach można było przejść do rozwiązania ostatniej sprzeczności stojącej na drodze do osiągnięcia gospodarki socjalistycznej- likwidacji klasy kułaków.
Jednak nawet wtedy pojawiały się pewne przeszkody w przeprowadzeniu kolektywizacji w sposób, który umożliwiałby sprawne przekształcenie rolnictwa radzieckiego w rolnictwo w pełni kolektywne, odzwierciedleniem tego był artykuł Stalina „Zawrót głowy od sukcesu”
„Artykuł ten był ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy dali się tak unieść sukcesowi kolektywizacji, że popełnili rażące błędy i odeszli od linii partyjnej, dla wszystkich, którzy próbowali zmusić chłopów do wstępowania do kołchozów.”25
Artykuł ten był odzwierciedleniem dalej trudnej sytuacji, która chociaż była już na tyle dogodna aby podjąć się likwidacji klasy kułaków w rolnictwie, jednak dalej uniemożliwiała przeprowadzenie kolektywizacji w taki sposób aby natychmiastowo pozbyć się wszelkiego kułactwa, czy drobnego rolnictwa.
Dopiero w 1934 roku, kiedy kołchozy stały się odpowiedzialne za ¾ wszystkich gospodarstw i obejmowały 90% gruntów26, a klasa kułaków została w pełni zlikwidowana, można było powiedzieć o zaniku ostatniej sprzeczności antagonistycznej w państwie rad.
Wykazane zostały tym dwie następujące rzeczy: sojusz robotniczo-chłopski był w ówczesnych warunkach jedyną możliwością na budowę socjalizmu; przez zaangażowanie w rewolucję klas nieproletariackich doszło do określonych sprzeczności już w państwie dyktatury proletariatu.
Pytanie przed jakim stajemy dzisiaj brzmi: czy musimy obejmować dokładnie tę samą teorię rewolucyjną, a co za tym idzie godzić się na te same sprzeczności antagonistyczne i nieantagonistyczne?
Dzisiejsze warunki panujące w rolnictwie daleko odbiegają od tych rosyjskich z początku XX wieku, a jeżeli spojrzymy się na warunki panujące w państwach o rozwiniętym, wysoce skapitalizowanym rolnictwie, to widzimy, że są one tożsame z wizją Marksa na rolnictwo w rozwiniętym kapitalizmie. Dlatego teoria Marksa na temat rewolucji socjalistycznej w rolnictwie staje się ponownie aktualna.
Spójrzmy się na dane obrazujące stopień kapitalizacji dzisiejszego rolnictwa:
W państwach posiadających rozwinięte wielkoobszarowe rolnictwo, jak Niemcy, Wielka Brytania, od 70 do nawet 90% upraw stanowią nowoczesne uprawy wielkoobszarowe zasilane pracę robotników wiejskich.
Spójrzmy się teraz na dane obrazujące udział robotników wiejskich w strukturze zatrudnienia na wsi w tamtych państwach:
„Licząc w ten sposób dowiadujemy się, że w Niemczech to 31,2% wszystkich zatrudnionych w rolnictwie, Francja 47%, Czechy 63%, Dania 36%, Holandia 31%” 27
Dane te pochodzą z badań przeprowadzanych kilka lat temu, dlatego obecny odsetek proletariatu wiejskiego jest z pewnością większy niż ten w przytoczonych danych. Jak również badania te obejmowały jedynie robotników wiejskich pracujących na pełen oraz niepełen etat. Nie było tam uwzględnienia pracy robotników kontraktowych, czy próby oszacowania siły roboczej czerpanej z szarej strefy.
Co znaczą dla nas te dane? Przytoczone dane są dla nas odzwierciedleniem tego, jak wraz z postępującym rozwojem kapitalizmu zmianie uległy warunki w jakich znajduje się rolnictwo. W omawianych państwach większość upraw to uprawy wielkoobszarowe, których przejęcie jest tym czego potrzebuje dyktatura proletariatu do ustanowienia scentralizowanej, socjalistycznej produkcji rolnej. W przypadku rozwiniętych gospodarek kapitalistycznych nie mówimy już nawet o kolektywizacji rolnictwa, a nacjonalizacji nowoczesnego przemysłu rolnego.
W rozwiniętych gospodarkach rolnych nie występuje potrzeba budowy rolnictwa socjalistycznego, na zasadzie rozłożonego na etapy, zrzeszania drobnych posiadaczy ziemskich. Do przejęcia większości upraw rolnych potrzebne jest jedynie znacjonalizowanie największych przedsiębiorstw rolnych, które zostaną przejęte przez klasowe uświadomienie proletariatu wiejskiego, czy mogą zostać w pełni znacjonalizowane w sposób odgórny przez państwo socjalistyczne. Potrzeba układania teorii rewolucyjnej pod interes wiejskiego drobnomieszczaństwa przestała być konieczna, ruch robotniczy nie musi już godzić się na sprzeczności związane istnieniem własności prywatnej rolników w państwie dyktatury proletariatu. Wszelkiej maści drobni i średni posiadacze ziemscy, którzy nie będą widzieć swojego interesu w oddaniu gospodarstwa na rzecz gospodarki państwowej zostaną zostawieni przez państwo socjalistyczne. Nie będzie ani potrzeby ich przymusowego wywłaszczania środkami przemocy, ani też ubiegania się o ich poparcie, przez już marginalny udział w produkcji żywności, który będzie się wraz z postępującą kapitalizacją rolnictwa stopniowo pomniejszał.
Pozostałości drobnej produkcji rolnej znikną same przez się w zestawieniu rolnictwem socjalistycznym.
W Polsce sytuacja nie wygląda tak obiecująco jak w przytoczonych powyżej przykładach.
W 2016 roku gospodarstwa wielkoobszarowe (zaliczamy do nich też gospodarstwa powyżej 50 ha przez ich silnie oparcie na najemnej sile roboczej) stanowiły jedynie 31,6%28, przy czym robotnicy wiejscy w 2020 roku odpowiadali za jedynie 8% zatrudnionych w rolnictwie. Nie jest to jednak znak aby przyjmować tezę, że w Polsce nie będzie można przeprowadzić budowy socjalistycznego rolnictwa w sposób jak przytoczony powyżej. Klasa proletariatu wiejskiego wzrasta, odsetek drobnych posiadaczy ziemskich maleje, a udział rolnictwa wielkoobszarowego sukcesywnie wzrasta.
W Polsce już teraz można mówić o budowie socjalistycznego rolnictwa na zasadzie nacjonalizacji największych gospodarstw rolnych, stanowiących własność kapitalistów wiejskich. Udział posiadanych przez nie gruntów obecnie prawdopodobnie nie przekracza 40% (8 lat temu było to 31,6%), jednak to już odsetek wystarczający do budowy socjalistycznego rolnictwa przez nacjonalizację upraw wielkoobszarowych, uwidocznione zostaje to tym bardziej kiedy spojrzymy się na udziały w powierzchni zasiewów:
dalej
Jeżeli spojrzymy się na udział w powierzchni zasiewów w przypadku innych produktów rolnych widzimy, że w posiadaniu wielkich gospodarstw (większych/równych 50 ha) znajdowało się: ponad 35% powierzchni zasiewów zboża; około 53% zasiewów kukurydzy na ziarno; około 60% zasiewów roślin strączkowych jadalnych; około 52% zasiewów roślin strączkowych pastewnych; prawie 64% uprawy buraków cukrowych; około 64% powierzchni uprawy rzepaku i rzepiku. 29
Wszystko to obrazuje fakt, że już teraz w Polsce można mówić o budowie podstaw pod socjalistyczne rolnictwo przez nacjonalizację upraw wielkoobszarowych i zatrudnienie do pracy w nich robotników wiejskich, a z biegiem dekad warunki ku temu będą stawać się tylko i wyłącznie lepsze.
W tym właśnie tkwi postępowy charakter obecnych przemian, na naszych oczach upada drobna własność ziemska, przyszła rewolucja socjalistyczna zyskuje nowe lepsze warunki, warunki, które pozwolą uniknąć sprzeczności doświadczanych w poprzednich procesach budowy rolnictwa socjalistycznego. Tylko nie chcący występować przeciw ogólnonarodowej narracji rewizjoniści mogą dopatrywać się w obserwowanym zjawisku tylko i wyłącznie regresywnej specyfiki. Należy otwarcie głosić, że ruina drobnych posiadaczy ziemskich nie jest stratą na drodze do pełnego uspołecznienia środków produkcji, a krokiem naprzód. Obecna narracja komunistyczna faktycznie nie trafi do rolników walczących w obronie swojej własności ziemskiej, jednak to nie wykład o zaletach socjalizmu jest siłą, która może ich przekonać, a czynniki ekonomiczne. To proletaryzacja rolników jest właśnie tym co sprawia, że drobny rolnik z chwiejącą się pozycją klasową, jest w stanie spłynąć do obozu komunistycznego. Dlatego poprawnym jest głoszenie interesu preproletariacko, wiedząc, że część mieszczaństwa w przełomowym momencie do niego przystanie; nie zamykanie się na ten fakt i podpisywanie się pod interesem mieszczańskim dla efemerycznego poparcia wymierającej klasy.
Odzwierciedleniem tych przemian jest właśnie protest rolników, walka upadającej klasy drobnych posiadaczy, która wchodzi w konflikt z wielkim kapitałem, z którego nie może wyjść zwycięsko.
Polskie rolnictwo jest skazane na przemianę w rolnictwo wielkoobszarowe, a konkurencja z ukraińskimi agroholdingami stanowi bodziec, który przyśpiesza jego kapitalizację.
Obiektywne prawa centralizacji kapitału, momentami wolnej, jednak nieuchronnie prowadzą do wymarcia drobnej produkcji rolnej. Przy tym należy jednak pamiętać, że struktura rolnictwa w Polsce jest dalej niezwykle rozdrobniona i nie możemy mieć absolutnej pewności czy do czasu ewentualnego zwycięstwa rewolucji socjalistycznej warunki będą tak korzystne jak na zachodzie. Dlatego też istnieje spore prawdopodobieństwo, że w nowym procesie budowy rolnictwa socjalistycznego dalej zachowa się pewien udział drobnej produkcji rolnej. Nie znaczy to, że wszystko będzie musiało odbywać się według doktrynerskiego pojmowania. Mówiąc o przyszłej budowie rolnictwa socjalistycznego mówimy o tak silnej pozycji rolnictwa wielkoobszarowego, że za sprawą jego nacjonalizacji można zapewnić rolniczą produkcję państwu socjalistycznemu. Jeżeli przyjąć, że drobne rolnictwo dalej będzie istnieć to jego podłączenie do rolnictwa państwowego będzie można rozwiązać za sprawą postawienia go w roli konkurencyjnej do produkcji państwowej. Pozostałości drobnej produkcji rolnej nie będą mieć szans z konkurencji z państwową produkcją socjalistyczną, dlatego wszyscy drobni posiadacze, z własnej wolni, przez względy ekonomiczne, przyłączą się do znacjonalizowanego już przemysłu rolniczego.
Postępową strategią nastawioną na dostosowanie teorii do warunków obiektywnej rzeczywistości jest uznanie, że w wielu gospodarkach rolnych już teraz można byłoby przeprowadzić budowę rolnictwa socjalistycznego w sposób oderwany od interesu drobnych posiadaczy, a w gorzej rozwiniętych gospodarkach rolnych- takich jak w Polsce- wystąpienie takich samych warunków jest jedynie kwestią czasu.
Podstawą marksizmu-leninizmu jest przyporządkowywanie poszczególnych formuł, wniosków do określonych warunków historycznych, doktryny, które nie odpowiadają już innym, nowym warunkom historycznym nie mogą być dogmatycznie powielane.
Doktrynerzy wychodzą z założenia, że te czy inne wnioski i formuły marksizmu, uzyskane w wyniku badania jednego z okresów rozwoju historycznego, są słuszne dla wszystkich okresów rozwoju historycznego i dlatego muszą pozostać dalej wdrażane w życie. Doktrynerzy opierają całą swoją metodę, dialektycznego dochodzenia do prawdy, na podstawie cytowania klasyków marksizmu, bez uwzględnienia tego na co wskazują warunki obiektywnej rzeczywistości. Dlatego współczesna próba stworzenia ze średniego rolnika sojusznika o takiej samej roli jaką pełnił średni chłop, jest niczym innym jak przejawem antydialektycznego myślenia, które nie rozumie ciągłego rozwoju teorii marksizmu-leninizmu.
Wskutek tego, że warunki historyczne się zmieniają, że życie się rozwija, nauka marksistowska również nie może stać na jednym miejscu, ona się rozwija, doskonali, wzbogaca nowymi doświadczeniami, nową wiedzą, a z tego wynika, że poszczególne formuły i wnioski marksizmu nie mogą z biegiem czasu nie ulegać zmianom, nie ustępować miejsca nowym formułom i wnioskom, odpowiadającym nowym historycznym zadaniom i warunkom.
Marksizm-leninizm jest całkowicie wrogi wszelkiemu doktrynerstwu, czy zatrzymywaniu teorii w rozwoju. Komunista musi dostrzegać zmieniające się wokół niego warunki, a następnie pod nie dopasowywać teorię walki rewolucyjnej.
Dlatego właśnie Instytut Marksa jako jedyna marksistowsko-leninowska siła w Polsce, wychodzi naprzeciw antydialektycznemu powielaniu doktryny stworzonej w całkowicie innych warunkach, które obecnie już nie obowiązują. Możliwa byłaby do zastosowania doktryna sojuszu robotnika z rolnikiem w chwili kiedy ten walczy o swój własny klasowy interes, jednak doprowadziłaby ona do dokładnie takich samych sprzeczności jak sojusz robotniczo-chłopski; sprzeczności, które zostały przezwyciężone, jednak tym razem mogą one zostać przezwyciężone jeszcze przed rewolucją socjalistyczną- za sprawą teorii dostosowanej do obecnych warunków historycznych.
Współcześni rolnicy nie stanowią niezbędnej siły do przeprowadzenia rewolucji socjalistycznej, dlatego kiedy walczą o swój indywidualny, drobnomieszczański interes komuniści nie są zmuszeni do walki o ich interes i bezwarunkowego popierania ich. Wspomniane wcześniej „przeciągnięcie drobnomieszczaństwa w przełomowej chwili na stronę rewolucji”, to całkiem inna rzecz od tworzenia z interesu mieszczańskiego, interesu klasy robotniczej.
W procesie nowej kolektywizacji, a właściwie nacjonalizacji rolnictwa, główną siłą będą robotnicy rolni, dlatego to im właśnie udzielamy poparcia oraz stawiamy na ich uświadomienie klasowe. Niezaprzeczalnie część drobnych, już częściowo sproletaryzowanych rolników przyłączy się do walki o państwowe rolnictwo widząc w nim perspektywę na poprawę swojego bytu, dlatego zostało to wcześniej wyszczególnione, jednak inaczej sytuacja wygląda w przypadku średnich rolników.
Cały obecny protest, jest wymierzony w obronę ich drobnej własności ziemskiej, której nie oddadzą na rzecz gospodarki państwowej przez samo uświadomienie ich o szkodliwości drobnego rolnictwa i zaletach socjalistycznego. Ich przejście na stronę walki o socjalizm może się odbyć jedynie przez zmianę, czy też zachwianie, pozycji klasowej, pozycji klasowej, która determinuje ich interes klasowy. Średni rolnik dopiero posiadając interes klasowy w walce o socjalizm będzie mógł zostać uświadomiony o jego konieczności.
Obecna próba dotarcia do średniego rolnika może zostać zrealizowana przez nic innego jak obronę jego drobnej własności ziemskiej, a więc dokładnie to co robi PPR: udzielenie bezgranicznego poparcia dla obrony drobnej własności ziemskiej i wszystkich reakcyjnych tendencji na proteście w celu „pozyskania głosu rolnika”.
Należy też spojrzeć się na to zagadnienie od innej strony- kim jest średni rolnik?
Przedstawicielem klasy drobnomieszczańskiej, do której zaliczają się wszyscy inni drobni posiadacze, jak mikroprzedsiębiorcy, czy też wysoko zarabiający pracownicy etatowi.
Wynoszenie średniego rolnika, ponad wszystkie inne odmiany drobnych posiadaczy, jest spowodowane niczym innym jak doktrynerskim przypisywaniem mu takiej samej rolni w walce o socjalizm jaką odegrali średni chłopi. Średni rolnik stanowi klasowe następstwo średniego chłopa (choć podważa to fakt, że średni chłop z definicji nie wykorzystywał najemnej siły roboczej), jednak znajduje się on w całkiem innych warunkach niż wspominany średni chłop, nie jest uzależnione od jego poparcia przeprowadzenie rewolucji socjalistycznej, dlatego też nie trzeba dzisiaj godzić się na wszelakie sprzeczności wynikające ze stawania za średnim rolnikiem, kiedy ten walczy o swój drobnomieszczański interes.
Nie można zapominać o fakcie, że wszelkie grupy drobnomieszczańskie są klasą „pomiędzy młotem a kowadłem”. Klasą, która w przełomowych momentach może przeważyć szalę zwycięstwa na rzecz rewolucji socjalistycznej. Dlatego w określonych warunkach historycznych nie negujemy możliwości uczestnictwa tych grup w walce o interes ruchu robotniczego. Jednak w sytuacji, w której protest rolników nie jest sytuacją rewolucyjną, a walką klasy drobnych posiadaczy o swój indywidualny interes klasowy, który nie jest tożsamy z celami ruchu robotniczego- nie wykazujemy inicjatywy wspólnej walki o ratowanie mieszczańskiego interesu klasowego.
PPR zajął w obecnej sytuacji stanowisko utożsamiające się z ogólnonarodową narracją, stanowisko dopasowania swojego przekazu do „typowego” polskiego odbiorcy, który ślepy na klasowe podłoże protestów, będzie dogmatycznie popierać „polskiego rolnika w walce z ukraińskimi agroholdingami.” Nie jest to niczym dziwnym – w przypadku rewizjonistów z narodowym odchyleniem (zwanych nazbolami), próba szerzenia „myśli socjalistycznej” odbywa się na zasadzie powielania retoryki powszechnie akceptowanej w części polskiego społeczeństwa, które w toku długoletniej propagandy kapitalistycznej nawykło do narracji faszystowskiej. Dlatego też zabicie klasowej analizy protestów rolników, brak odizolowania się od mieszczańsko-burżuazyjnej części rolników, wspieranie polskiej narodowej burżuazji w walce z zagranicznym kapitałem i wiele więcej- to właśnie to czego można się spodziewać po nazbolskiej walce o „socjalizm”.
Nas nie interesuje co mają do powiedzenia rosyjscy, czy niemieccy nazbole30, nas interesuje serwilizm wobec narodowej burżuazji, dumnie prezentowany przez PPR, czy KPP.
Sama strategia „kryptomarksizmu” obrana przez organizacje jak PPR, czy FIA to nic innego jak strategia usprawiedliwiania się od krytycznego wspierania narodowej burżuazji. Wsparcie dla nacjonalizowania przemysłu w obrębie kapitalizmu31(będące niczym innym jak sprzyjaniem w faszyzacji państwa, dając rządowi burżuazyjnemu silniejsze narzędzia do zwalczania ruchów rewolucyjnych), czy też stawanie murem za drobnomieszczańskim interesem, jedynie ze względu na ogólnonarodowe poparcie– to nie próby dotarcia do tego zwykłego robotnika, który często myśli w sposób narodowy, a przejawy nacjonalistycznych odchyleń, które próbuje się w ten sposób usprawiedliwiać. Przez próbę utożsamiania się z ruchem robotniczym, przy jednoczesnej obronie interesów jego największego wroga – polskiego państwa burżuazyjnego, organizacje takie stanowią siłę najczarniejszej reakcji. Tym bardziej niebezpiecznej, że swoim „komunistycznym” przebraniem uniemożliwiającej rozwój myśli marksistowskiej w stopniu nie mniejszym, a może i nawet większym, niż „oficjalni” kapitaliści.
1https://robotnicza.org/index.php/2024/02/28/rolnicy-sojusznicy-czy-wrogowie-klasy-robotniczej/?fbclid=IwAR3-Sk5XzMgycpil8mye_AfFC66Ee0R6hoR5uvnlDzcPmJjs-JvVCOG9fPY
2https://instytut-marksa.org/protest-rolnikow-walka-klasy-drobnej-burzuazji-i-srednioobszarowego-rolnika/
3https://robotnicza.org/index.php/2024/02/28/rolnicy-sojusznicy-czy-wrogowie-klasy-robotniczej/?fbclid=IwAR3-Sk5XzMgycpil8mye_AfFC66Ee0R6hoR5uvnlDzcPmJjs-JvVCOG9fPY
4https://bergman-engineering.pl/kontrakting-to-nie-praca-tymczasowa-poznaj-roznice/
5Kodeks cywilny, art. 353(1)
6https://www.praca.pl/poradniki/rynek-pracy/umowa-kontraktowa-podstawowe-informacje_pr-2039.html
7https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Tematy_z_Szewskiej/Tematy_z_Szewskiej-r2012-t-n1(7)/Tematy_z_Szewskiej-r2012-t-n1(7)-s57-69/Tematy_z_Szewskiej-r2012-t-n1(7)-s57-69.pdf
8https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Tematy_z_Szewskiej/Tematy_z_Szewskiej-r2012-t-n1(7)/Tematy_z_Szewskiej-r2012-t-n1(7)-s57-69/Tematy_z_Szewskiej-r2012-t-n1(7)-s57-69.pdf
9Powierzchnia, a źródło dochodów- badania tygodnika rolniczego 2021
Średnia powierzchnia gospodarstwa utrzymującego się głównie z działalności rolniczej wynosi około 21 ha – to o 10 ha więcej niż średnia wielkość gospodarstwa w kraju. https://www.tygodnik-rolniczy.pl/wiadomosci-rolnicze/jakie-sa-zrodla-dochodow-gospodarstw-rolnych-w-polsce-2385054
10https://wspia.eu/pl/dla-studenta/stypendia/aktualnosci/dochod-z-gospodarstwa-rolnego-obowiazujacy-w-roku-akademickim-2023-
W przypadku gospodarstw po 20 Ha, daje to nawet 9000 złotych miesięcznych przychodu z prowadzenia gospodarstwa rolnego.
11https://instytut-marksa.org/protest-rolnikow-czesc-druga-co-robic/
12https://instytut-marksa.org/ksenofobiczne-zabarwienie-protestow-rolnikow/
13https://instytut-marksa.org/protest-rolnikow-czesc-druga-co-robic/
14https://stat.gov.pl/files/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/6479/6/1/1/psr_2020._charakterystyka_gosp._rolnych_w_2020_r..pdf
15https://www.ppr.pl/wiadomosci/ilu-w-polsce-jest-rolnikow
16Średnia powierzchnia gospodarstwa utrzymującego się głównie z działalności rolniczej wynosi około 21 ha – to o 10 ha więcej niż średnia wielkość gospodarstwa w kraju
17Walki klasowe we Francji , Dzieła wybrane , tom II, Londyn 1942, s. 233.
18Manifest komunistyczny , Dzieła wybrane , tom I, s. 44.
19Walki klasowe we Francji , Dzieła wybrane , tom II, Londyn 1942, s. 221.
20 Osiemnasty Brumaire Ludwika Bonaparte , tom II, Londyn 1942, s. 422.
21 Dzieła wybrane , tom II, Londyn 1942, s. 18.
22Historia Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego- rozdział XI
23https://www.marxists.org/reference/archive/stalin/works/1939/x01/ch11.htm
24Historia Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego- rozdział XI
25tamże
26tamże
27https://instytut-marksa.org/protest-rolnikow-czesc-druga-co-robic/
28https://instytut-marksa.org/protest-rolnikow-czesc-druga-co-robic/#5e4759e0-0394-4c59-be1c-24987e144595
29https://stat.gov.pl/files/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/6479/6/1/1/psr_2020._charakterystyka_gosp._rolnych_w_2020_r..pdf
30https://robotnicza.org/index.php/2024/03/22/czytanie-ze-zrozumieniem-krotki-kurs-polemika-z-lewicowymi-dyletantami/
31https://twitter.com/nowa_PPR/status/1694456783719309365