Problem umów tzw. „śmieciowych” w Polsce nabiera na sile. Olbrzymia rzesza robotników/pracowników pracuje na niestabilnych finansowo umowach, pod groźbą zwolnienia z dnia na dzień. Kapitaliści oraz burżuazyjna propaganda są zdania, że umowy cywilnoprawne zapewniają pracownikom komfort w postaci elastyczności pracy, niezależności i wielu innych „zalet”.
W tym tekście oprócz przeanalizowania umów śmieciowych przyjrzymy się także kwestii pracowników kontraktowych oraz tymczasowych. W szczególności, chcemy wykazać rewizjonistom z Polskiej Partii Robotniczej, którzy zanegowali wyzysk pracowników kontraktowych na potrzeby obrony swojej narracji względem protestów rolników, że pracownik kontraktowy jest tak samo wyzyskiwany, jak przeciętny pracownik pracujący na umowie cywilnoprawnej albo na umowę o pracę.
Ile w Polsce pracowników pracuje na śmieciówkach?
Według raportu GUS-u pt. „wykonujący pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce” 1 dowiadujemy się, że w ostatnim dniu marca 2023 r., 2,332,500 pracowników pracowało na umowach cywilnoprawnych.
Według statystyk, najwięcej pracowników na śmieciówkach pracowało, w ramach „działalności w zakresie usług administrowania i działalności wspierającej”, a dokładnie 428,459, w opiece zdrowotnej i pomocy społecznej 270,107, oraz handlu hurtowym i detalicznym 220,447. Najmniej pracowników pracujących na umowach zlecenie pracowało w górnictwie oraz sektorze wydobywczym (3,845).
Dowiadujemy się także, że umowy cywilnoprawne w przeważającej części były wykorzystywane w sektorze prywatnym, w którym skupionych było 89,6% pracowników, a dokładnie 2,055,741. Za to w sektorze publicznym, zwanym budżetówką, pracowników było tylko 276,759.
Dlaczego pracodawcom opłaca się zatrudnić pracownika na umowie cywilnoprawnej?
Na samym początku przyjrzyjmy się czym są właściwie umowy cywilnoprawne. Przede wszystkim, najważniejszy jest fakt, że umowy cywilnoprawne są podporządkowane Kodeksowi Cywilnemu a nie Kodeksowi Pracy. Kodeks Pracy ściśle reguluje stosunek pracy między pracownikiem a pracodawcą, wyznacza obowiązki pracodawcy wobec pracownika jak np.: zapewnienie bezpiecznego i higienicznego miejsca pracy, czasu pracy oraz płacy roboczej.
Przyjmujący zlecenie, tj. pracownik, podpisując np. umowę zlecenie, zobowiązuję się do wyprodukowania danego produktu albo świadczenia konkretnych usług. Prawa pracownika, są wtenczas regulowane przez Kodeks Cywilny. Lecz co jest w tej konkretnej umowie tak przyciągającego, że większość kapitalistów chciałaby, aby pracownicy pracowali na tych umowach?
Przede wszystkim koszty pracy. Pracodawca zatrudniając pracownika na umowie cywilnoprawnej oszczędza na kapitale zmiennym, tj. wynajmuje robotnika na przykładowo 8 godzin pracy, płacąc mu pieniężny ekwiwalent 3 godzin pracy. Koszt zatrudnienia pracownika np. na umowę zlecenie jest o wiele tańszy, niż koszt zatrudnienia pracownika na pełen etat. Pracodawca zatrudniając pracownika na umowie cywilnoprawnej, ma obowiązek odprowadzać obowiązkowe składki społeczne takie jak emerytalne oraz rentowne, zaś ubezpieczenie chorobowe, odprowadzanie składek na fundusz pracy, fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych, fundusz rehabilitacji osób niepełnosprawnych jest dobrowolne.
W dodatku, umowę cywilnoprawną może zerwać każda z stron, chyba że, w umowie pisemnej został uregulowany okres czasu pracy. W dodatku, jeżeli pracodawca zatrudnia ucznia albo studenta na umowę zlecenie, nie ma on obowiązku zgłaszać go do ubezpieczeń ZUS.
Warto także poruszyć pewną kwestię. Mianowicie, umowę cywilnoprawną nie zawsze można podpisać, przez specyfikę konkretnej pracy. Tzn. są konkretne branże, w którym jest konieczna umowa o pracę a nie umowa cywilnoprawna. Jeżeli pracodawca, wiedząc, że warunki pracy wymagają zatrudnienia pracownika na umowę o pracę, a zatrudni go na śmieciówce, może zostać ukarany grzywną od 1000 zł do 30 000zł.
O skali tego problemu, może chociażby świadczyć ostatnie sprawozdanie Państwowej Inspekcji Pracy z 2022 r. w którym czytamy:
W 2022 r. inspektorzy pracy skontrolowali 46 008 umów cywilnoprawnych – zakwestionowali 2 216 umów zawartych w warunkach wskazujących na istnienie stosunku pracy (4,8%)2
Najwięcej skontrolowanych zostało umów zlecenia – 43 269 (94% ogółu skontrolowanych umów cywilnoprawnych), spośród których zakwestionowano 2 158 umów (5%). Dla porównania w 2021 r. skontrolowanych zostało 36,4 tys. umów zlecenia, z których zakwestionowano 2 296 umów (6,3%).3
Najwięcej przypadków zakwestionowania umów cywilnoprawnych, jako zawartych w warunkach charakterystycznych dla stosunku pracy stwierdzono w branżach: budownictwo (7,2%), handel i naprawy (6,6%) oraz przetwórstwo przemysłowe (5,1%).4
Jak wygląda umowa cywilnoprawna z perspektywy pracownika? Można to właściwie streścić jednym słowem – dramatycznie. Umowa cywilnoprawna w ogóle nie chroni interesów pracownika. Określone terminy wypowiedzenia, wynagrodzenia chorobowe, dodatki za pracę w godzinach nadliczbowych oraz wszelkiego rodzaju inne świadczenia, w ogóle nie przysługują pracownikowi pracującemu na umowie cywilnoprawnej.
Krytykę umów cywilnoprawnych podejmowało wiele działaczy związkowych. Jednym z takich krytyków jest Piotr Szumlewicz z Związkowej Alternatywy, który w swoim tekście napisanym dla Gazety Wyborczej 5 zaznaczył, że na podstawie umów zlecenie i pokrewnych wykonywało w Polsce aż 2,26 mln osób! Z czego, większość z nich, powinna mieć umowy etatowe. Piotr Szumlewicz słusznie przytoczył także szkodliwą rolę agencji zatrudnienia, (samą kwestię tych agencji dokładniej poruszymy w dalszej części tekstu), a teraz, przytoczymy fragment z jego tekstu.
Dane GUS wskazują, że szczególnie szkodliwą rolę odgrywają agencje zatrudnienia, które na masową skalę zatrudniają pracowników w ramach niskopłatnych umów cywilno-prawnych. GUS wskazuje również na olbrzymią skalę śmieciówek wśród pracowników opieki zdrowotnej i pomocy społecznej. Dużo umów zleceń jest też w handlu i wśród pracowników ochrony. We wszystkich tych branżach prawie zawsze są spełniane ustawowe przesłanki pracy na etat, a więc prawo pracy jest łamane.
Postulat Związkowej Alternatywy jest jasny i wyraźny: zmarginalizowanie umów zlecenia. Związkowcy zaznaczają, że spora większość to ukryte umowy etatowe a pracodawcy podpisują umowy zlecenie z pracownikami tylko po to, aby pozbawić ich podstawowych praw pracowniczych. Związkowcy także są za tym, aby Państwowa Inspekcja Pracy miała uprawienia, do zmiany umów zleceń i pokrewnych na etaty.
Ponadto Państwowa Inspekcja Pracy powinna otrzymać uprawnienie do szybkiej, automatycznej zamiany śmieciówek na etaty, a firmy narzucające wbrew prawu umowy zlecenia powinny być karane grzywnami. Jednocześnie umowy zlecenia powinny być opodatkowane i oskładkowane tak samo jak umowy etatowe. Nie uważamy doktryny rozwiązywania sprzeczności współczesnego kapitalizmu, za sprawą zwiększania siły i roli państwa kapitalistycznego w gospodarce, za strategię słuszną; gdyż w przypadkach jak państwowy protekcjonizm dla kapitału narodowego, czy monopol rządu burżuazyjnego w gospodarce- jest to doktryna, która wspomaga proces faszyzacji państwa. Zarówno przez zwiększanie siły aparatu władzy jak i pośrednie wsparcie ideologiczne prawicowych reakcjonistów, którzy zawsze przybierają charakter mniej lub bardziej socjalny, a więc karmią się narracją, która na sprzeczności liberalizmu odpowiada modelem silnego pańśtwa.
Jednak działania związków zawodowych, mimo tego, że również wychodzą z podstawy zmian w obecnym kapitalizime, to zmiany przez nie wprowadzane przybierają charakter umacniania pozycji pracownika, nieżeli rządu, dlatego nie należy ich postulatów rozpatrywać tak jak tych wymienionych powyżej. Oczywiście związki zawodowe tworzą też pewne problemy, jak kierowanie antagonizmu klasowego na walkę ekonomiczną niżeli walkę polityczną. Mimo tego to ważne aby partia komunistyczna utrzymywała z nimi pewną relację, dla budowy oparcia w klasie robotniczej.
O „zaletach” umów cywilnoprawnych głoszonych przez pracodawców.
Według burżuazji, praca np. na umowie zlecenie przynosi same korzyści dla pracownika! Jedną z takowych zalet, ma być elastyczność pracy. Po przeczytaniu tego możemy sądzić, że pracownik przychodzi do pracy o dowolnej porze dnia. I należy się z tym po części zgodzić, gdyż np. praca informatyka, analityka zazwyczaj ma elastyczny charakter. Jednakże pracownik fabryki, restauracji czy sklepu nie może wybrać sobie godziny o której będzie przychodził do pracy, prędzej zostanie ukarany karą pieniężną od pracodawcy.
Brednie burżuazji o elastyczności pracy należy wyrzucić do kosza, każdy pracownik pracujący np. na umowę zlecenie (mamy tu na myśli robotników fabrycznych, proletariuszy wiejskich itd.) może potwierdzić, że żadnej elastyczności czasu nie ma i jest to wymysł burżuazji polegający na tym, aby mydlić oczy pracownikom i przekonywać, że śmieciówki są korzystne dla obu stron!
Następną „zaletą” jest rozwiązywanie umowy w dowolnym okresie. Jeżeli w umowie cywilnoprawnej nie ma napisanego o okresie pracy u pracodawcy, takową umowę można zerwać z dnia na dzień. I jakbyśmy popatrzyli na to z innej perspektywy, możemy dojrzeć pewien mały plus. Mianowicie, pracownik zauważywszy, że praca w danym przedsiębiorstwie jest uciążliwa, panują złe warunki pracy, prawa pracownicze są nagminne łamane a pracodawca jest nieznośny, może, mówiąc potocznie, rzucić tę pracę i poszukiwać innej.
Jednakże, samo rozwiązanie umowy w dowolnym czasie wiąże się z niestabilnością zatrudnienia oraz straceniem niekiedy jedynego źródła dochodu. Pracodawca, pracownika pracującego na umowę zlecenie może w każdej chwili zwolnić, nie zważywszy na jego sytuację materialną.
Są to dwie, ciągle powtarzane tezy burżuazji o elastyczności pracy i swobodzie rozwiązywania umowy w dowolnym czasie. Oczywiście, kapitaliści ocieplają wizerunek umów cywilnoprawnych przekonywując, że np. praca na umowę zlecenie wiąże się z brakiem nadzoru pracodawcy, i wiele innych tym podobnych tez. Reasumując to w krótki i zwięzły sposób, umowy zlecenia są korzystne dla pracodawców przez niski koszt zatrudnienia, pracownicy zaś są pod groźbą zwolnienia przez prawo do rozwiązania umowy z każdej z stron w dowolnym czasie (chyba, że w umowie jest zapisany okres pracy).
Na chwilę obecną, w Polsce trwa tzw. „rynek pracownika”, tzn. że popyt na siłę roboczą przewyższa podaż. Jednakże prawdziwą stronę umów cywilnoprawnych zobaczymy dopiero wtedy, kiedy kryzys kapitalistyczny się rozwinie, a spadek stopy zysku spowoduje odpływ kapitału z sektorów produkcyjnych, do wszelkiej maści lokat kapitału (kapitału nieprodukcyjnego), lub poskutkuje eksportem kapitału na rynki objęte wyższą stopą zysku. Wszystko to przekłada się na redukcję kadr w sektorach z których kapitał odpływa.
Czy pracownicy na umowach śmieciowych zarabiają więcej od pracowników pracujących na umowie o pracę? Nie. Płaca minimalna regulowana przez państwo obejmuje wszystkich pracowników niezależnie od rodzaju umowy. Dla przypomnienia, płaca minimalna w 2024 r. wynosi 4 242 brutto (27,70zł brutto na godzinę, a od 1 lipca br. 28,10zł).
Kwestia pracowników tymczasowych i kontraktowych. Wyjaśnienie dla PPR
O pracownikach tymczasowych oraz agencjach zatrudnienia.
Praca tymczasowa jest jedną z form zatrudnienia, w której obrębie możemy wykonywać pracę. Podpisując umowę tymczasową, uczestniczy w niej trzeci podmiot jakim jest agencja pracy tymczasowej. Znaczy to, że umowa ma trójstronny charakter, biorą w niej udział, już wspominana agencja pracy tymczasowej, pracodawca użytkownik oraz pracownik tymczasowy.
Ustawodawca określa maksymalny czas, na jaki może zostać zawarta umowa o pracę tymczasową. Czas pracy pracownika tymczasowego, nie może przekraczać 12 miesięcy przypadających w okresie obejmującym 36 kolejnych miesięcy. Co najważniejsze, pracodawca użytkownik może korzystać z usług agencji pracy tymczasowej tylko wówczas, kiedy praca ma charakter okresowy, doraźny czy też sezonowy. Jeżeli tak nie jest, pracodawca powinien zatrudnić pracownika na etat.
W całym tym procederze zyskuje oczywiście nikt inny niż pracodawca. Kapitalista pełni tylko rolę pewnego rodzaju nadzoru nad pracownikiem, a wszelkiej maści sprawy dotyczące zawarcia umowy, wypłaty płacy roboczej czy też odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne leży po stronie agencji pracy tymczasowej. Kapitaliście jest oszczędniej zatrudnić takowego pracownika tymczasowego od agencji pracy tymczasowej na krótki okres, np. przy zbiorze truskawek itp. niż zatrudnić pracownika na czas nieokreślony, albo zawrzeć umowę o pracę np. na 3 miesiące. Oczywiście, pracodawca także musi zapłacić pewną sumę pieniędzy agencji zatrudnienia, jednakże biorąc pod uwagę wysokie koszty pracy, kapitaliście jest oszczędniej „wynająć” pracownika tymczasowego.
Ostatni raport dotyczący ilości agencji pracy tymczasowej w Polsce, został opublikowany w 2021 r. przez „MR JOB agencja pracy tymczasowej”6. W raporcie czytamy, że w 2021 r. w Polsce było 3 591 agencji pracy tymczasowej, z usług agencji pracy tymczasowej korzystało 22 760 pracodawców-użytkowników i, jak wskazuje Mr Job, liczba ta wzrosłą o 3 942 klientów w porównaniu do 2020. My na ten moment możemy tylko domniemywać i przypuszczać, że liczba ta w ciągu ostatnich lata wzrosła biorąc pod uwagę kryzys kapitalistyczny.
Agencje pracy tymczasowej stosują także nieuczciwe praktyki wobec swoich klientów, w szczególności na te oszustwa są narażeni pracownicy. W listopadzie 2023 r. pojawił się na MR JOB komunikat informujący o szerzeniu się tzw. „szarej strefy nieuczciwym podmiotów”. Agencje zatrudnienia pod przykrywką np. opłaty za znalezienie zatrudnienia albo organizację dojazdu, wyłudzali od pracowników pieniądze, należności oczywiście w większości przypadków nie zostały zwrócone do pracowników. O przekrętach prawnych i wielu innych sprawach niezgodnych z prawem, odsyłamy do sprawozdania Państwowej Inspekcji Pracy z 2022r.
Liczba pracowników tymczasowych wynosiła ok. 650 tysięcy, z czego prawie połowa (41%) pracowników tymczasowych stanowili Ukraińcy. Mniej licznie byli także zatrudniani pracownicy z Białorusi (ok. 2%) oraz Gruzji (ok.1%). W 2021 r. agencje pracy tymczasowych najczęściej zatrudniały na stanowisko:
- Magazyniera;
- Operatorów maszyn produkcji;
- Monterów;
Ponadto, w listopadzie 2023 pojawił się raport 7, wskazujący, że w drugim kwartale 2023 r. w zakresie pracy tymczasowej firmy członkowskie odnotowały wzrost obrotów na poziomie 13 proc, osiągając w drugim kwartale roku wynik 1 mld 11 mln zł, a liczba pracowników tymczasowych wzrosła o 3 proc.
O pracownikach kontraktowych – Polemika z PPR
Umowa o pracę na kontrakt jest nieco podobna do umowy o pracę tymczasową. Tak samo występuje trzeci podmiot, może to być agencja rekrutacyjna tudzież inna firma. Pracownik kontraktowy jest wynajmowany od innego kapitalisty albo agencji rekrutacyjnej. Takowy pracownik nie jest zatrudniany na umowę zlecenie, dzieło czy też umowę o pracę, pracuje po prostu na kontrakcie. Przełożonym pracownika kontraktowego jest firma, która go zatrudnia i odsyła do pracy do pracodawcy. Wszystkie formalności związane z świadczeniami, dowozami, wyżywieniem, zakwaterowaniem, rozliczeniem itd. Spoczywają na barkach agencji rekrutacyjnej albo innej firmy wynajmującej pracownika. Dla kapitalisty, jest to spore minimum formalności związanych z zatrudnieniem, tzn., że nie musi się on martwić o płace czy też wyżywienie, gdyż te obowiązki należą do wspomnianej agencji rekrutacyjnej.
Na pytanie, ilu jest w Polsce pracowników kontraktowych oraz w jakich branżach jest ich najwięcej, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. W 2020 r. według raportu stworzonego przez Agencję zatrudnienia „Bergman Engineering”, najbardziej poszukiwanymi pracownikami kontraktowymi byli inżynier projektu, inżynier procesu oraz inżynier produkcji.8
Za to według raportu GUS-u pt.”Pracujący i nakłady pracy w gospodarstwach rolnych w okresie 12 miesięcy- wyniki wstępne PSR 2020.”, w 2020, 332,900 drobnych posiadaczy rolnych wykorzystywało pracę pracowników kontraktowych. W teorii jest to wyzysk pracowników kontraktowych przez jedynie ¼ z ponad miliona gospodarstw rolnych, jednak w praktyce spora część mikrogospodarstw niewyzykujących pracy dorywczej to gospodarstwa „fikcyjne”.
Jak możemy przeczytać w analizie Polskiego Portalu Rolnego:
„W Polsce najpowszechniej przyjmuje się, że gospodarstwo rolne to jest nieruchomość o powierzchni co najmniej 1 ha użytków rolnych, które zresztą wcale używane rolniczo być nie muszą. I tylko takie gospodarstwa, powyżej 1 ha, mogą się starać o tzw. dopłaty bezpośrednie z budżetu Unii Europejskiej.” 9
Chcąc oszacować prawdziwą liczbę rolników, przyjmując za kryterium prowadzenie produkcji rolnej, o wiele lepsze okaże się kryterium przyjęte przez Farmer.pl:
„Pewne wyobrażenie o tym ile gospodarstw faktycznie produkuje żywność daje poniekąd liczba wniosków jakie wpłynęły do ARiMR w związku z dopłatami do nawozów. Dane mówią o 351 tys wniosków. I być może ta liczba jest bliższa prawdy i informuje faktycznie o tym ilu rolników mamy w Polsce.” 10
Dlatego argumentacja PPR, jakoby wyzysk kontraktowej siły dotyczył tylko małej części rolników, zostaje całkowicie rozbita, kiedy spojrzymy się na fakt, że liczba gospodarstw wyzyskujących pracowników kontraktowych jest zbliżona do liczy gospodarstw prowadzących produkcję rolną. Manipulacja ta działa jedynie kiedy za pełnoprawnych rolników uzna się również mikrogospodarstwa nieprowadzące produkcji rolnej, czy te prowadzące ją na własny użytek, nie stanowiąc tym samym głównego źródła dochodu.
Dalej czytamy, że w porównaniu z sytuacją sprzed 10 lat, wzrosła liczba pracowników najemnych stałych, kontraktowych itd.
Możemy dostrzec, że w 2020 r. drobni posiadacze rolni najczęściej wykorzystywali przy pracy na roli rodzinną siłę roboczą (92,3), pracownicy kontraktowi zaś stanowią 0,6 nakładów pracy u drobnych posiadaczy rolnych. Pierwsze co rzuca nam się w oczy jest to wzrost nakładów pracy, w szczególności pracowników kontraktowych, w porównaniu z rokiem 2010.
Drobny posiadacz rolny z racji jego pozycji klasowej, woli „wynająć” pracownika od agencji rekrutacyjnej albo innej agencji/firmy specjalizującej się w outsorcuingu pracowniczym, niż zatrudnić pracownika na pełny etat.
Według Polskiej Partii „Robotniczej”
Korzystanie z usług kontraktowych jak i pomocy sąsiedzkiej ma zasadniczo inny charakter, niż zatrudnianie pracowników najemnych dorywczych.
Tak, z perspektywy rolnika który nabywa siłę roboczą jest kolosalna różnica między wynajęciem pracownika a jego zatrudnieniem. Wynajem pracownika kontraktowego jest w zupełności tańszy niż zatrudnienie pracownika na pełny etat.
Ale czy takowy pracownik, pracujący na kontrakcie, umowie u pracę, umowie cywilnoprawnej dostrzega jakiekolwiek różnice? Oczywiście, że nie! Jest tak samo wyzyskiwany, tylko, że jest na innej umowie, innym stosunku prawnym. Nie ma różnicy, na jakiej umowie pracownik sprzedaje swoją siłę roboczą, jeżeli ją sprzedaje dla klasy posiadającej środki produkcji, czyni to z niego proletariusza.
Idąc tym tokiem myślenia, możemy rzec, że 2 mln pracowników pracujących na umowach śmieciowych nie jest proletariuszami, ponieważ pracują na innej umowie niż umowa o pracę. Jeszcze raz należy to przytoczyć, że niezależnie na jakiej umowie pracownik pracuje, tj. czy jest to kontrakt, śmieciówka, umowa o pracę, jeżeli sprzedaje swoją siłę roboczą, czyni to z niego proletariuszem.
Wyzysk tutaj obiektywnie zachodzi, przez fakt, że wynajęty w ten sposób pracownik- tak samo jak pracownik zatrudniony „normalnie”- podlega stosunkowi produkcji opartemu na wynajęciu jego pracy w zamian za pieniężny ekwiwalent, reprezentujący tylko część zużytkowanej przez niego pracy. Tymczasem zaglądając do tekstu PPR na temat rolników dowiadujemy się, że praca kontraktowa i sezonowa została całkowicie zbagatelizowana. Chcąc za wszelką cenę zaprzeczyć faktom, mówiącym o tym, że średni rolnicy (trzon owych protestów) mają zbliżoną charakterystykę klasową do małych lub jednoosobowych przedsiębiorców, negowany był fakt wyzysku pracowników kontraktowych, przez kuriozalne argumenty jak ilość przepracowanych godzin czy rodzaj umowy.
Idealnie odzwierciedla to fakt, jak wszyscy rewizjoniści, wykazujący odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne (nazbole), są w stanie wychodzić naprzeciw interesowi klasy robotniczej, jeżeli utrzymanie narodowej narracji tego wymaga. W końcu sam protest (abstrahując od jego ekonomicznych postulatów, wymierzonych w obronę interesu drobnych posiadaczy) przybrał charakter silnie narodowy, służalczy wobec polskiego kapitału walczącego z tym ukraińskim, charakter dający wsparcie polityczne prawicowemu eurosceptycyzmowi, będącego podstawą ideologii reakcjonistów jak PiS czy Konfederacja. Jak PPR mógłby się do tego nie przyłączyć? Przecież to święto dla wszystkich, którym bliska jest budowa silnego państwa narodowego.
PPR próbuje za wszelką cenę bronić drobnych posiadaczy rolnych ignorując fakt, że strajki i protesty rolnicze mają charakter walki klasy mieszczańskiej (drobni posiadacze mogą być uznani za podkategorię mieszczaństwa), nastawionej na indywidualny interes tej klasy, tj. obronę swojej drobnej własności prywatnej. Protest rolników, w którym trzon stanowią średni rolnicy utrzymujący się z produkcji rolnej, należy rozumieć tak samo jak protest drobnych, czy też jednoosobowych przedsiębiorców. Czy komuniści mają bronić takich intresów w ich indywidualnej walce o przetrwanie w ścieraniu się z wielkim kapitałem?
Wszyscy drobni posiadacze są klasą, która stoi w stosunkach antagonistycznych do wielkiego kapitału, dlatego w rewolucji socjalistycznej obiektywnie mogą zostać wykorzystani jako dodatkowa siła, która wtedy podczas o wiele głębszego kryzysu niż teraz i ożywionej proletaryzacji będzie skołonna stanąć po stronie obozu komunistycznego. Jednak kiedy nie ma mowy o chiwli rewolucyjnej, a indywidualnej walce klasy drobnych posiadaczy, stanięcie za postulatami wymierzonymi w ich klasowy interes, to nie wykorzystanie ich jako siły w rewolucji proletariackiej, a wykorzystanie proletariatu jako siły w zmaganiu drobnych posiadaczy. Ruch komunistyczny musi w takich chwilach stanąć na stanowisku oddzielenia się od interesu mieszczańskiego, wywierać swój wpływ ideologiczny na takie klasy ale nie stawać za ich interesem klasowym.
Można myśleć, że przecież bez tego nie zbuduje się relacji z klasami mieszczańskimi, aby wykorzystać je jako dodatkową siłę w rewolucji, ale to nie walka o ich interes klasowy w kapitalizmie to umożliwi, a kryzys w sytuacji rewolucyjnej, nierowiązywalna sprzeczność pomiędzy nimi a wielkim kapitałem, która pozwoli na przeciągnięcie takich elementów na stronę proletariatu, kiedy faktycznie będzie to potrzebne. Tym bardziej, że są dodatkową siłą w wojnie rewolucyjnej, a nie podporą rewolucji, jak kiedyś chłopstwo, czy dzisiaj pracownicy usługowi.