01.02.2023 – O spadku cen nieruchomości
W ciągu ostatnich dni pojawiły się wiadomości o spadku cen nieruchomości w Szwecji, Wielkiej Brytanii [1] oraz Polsce [2]. Czy to czas na otwieranie korków z szampanem, bo w końcu zabiedzeni ludzie będą w stanie kupić sobie mieszkanie?
Sam spadek mieszkań wynika bezpośrednio z polityki pieniężnej, która zwyżkami stóp procentowych spowodowała, że konsumentom nie opłaca się brać pożyczek na nowe mieszkania. Nie jest to więcej efekt „dobroczynności” sprzedających deweloperów, ale zmuszenie ich do nowej sytuacji. Czyli jednak czas na szampana?
Niekoniecznie, nie należy zapominać, że zwyżka stóp procentowych nie dotyka jedynie osób, które chcą wziąć kredyt, ale również tych osób, które kredyt już mają i go spłacają. Tak się składa, że dług tych ostatnich jest bardzo chętnie i często pakowany przez banki w różnego rodzaju instrumenty inwestycyjne, które następnie są sprzedawane inwestorom, aby to oni „z pewnym ryzkiem” czerpali zyski. Co może zdarzyć się dalej? Cena mieszkań spada natomiast koszty spłaty kredytu rosną, z tego powodu pożyczkobiorca nawet jeśli sprzeda dom dalej będzie spłacać dużo więcej niż powinien. Firmy, które wystawiają te pożyczki zaczynają mieć kłopoty finansowe, zaczynają bankrutować, a reszta jest historią.
Dlatego nie warto jeszcze otwierać szampana. Oczywiście, powyższa predykcja, która opisuje kryzys 2008 nie musi się ziścić, ale sam fakt, że przy każdym spadku cen mieszkań istnieje taka możliwość powinien być zastanawiający, powinien włączyć czerwoną lampkę, że coś jest głęboko nie tak z istniejącym stanem produkcji. Oczywiście cześć ideologów zakrzyknie zaraz, że wynika to z „kolesiostwa” czy czegoś podobnego, ale to już uciekanie w utopizm. Próba wyobrażenia sobie idealnej wersji jakiegoś systemu ekonomicznego i dostosowanie do niego rzeczywistości. Ucieczka w marzenia, jak ucieka wiele osób lewicowych.
Z drugiej strony, czemu ceny mieszkań i tak są niebotycznie wysokie dla zwyczajnego człowieka? Ideolodzy znowu zgodnym chórem odkrzykują, że to problem tego, że państwo wprowadziło za dużo regulacji lub też samo bierze udział w niecnym procederze budowy. Prawda niestety jest o wiele bardziej prozaiczna i przyziemna. Mieszkania – dobro Giffena, którego spożycie rośnie wraz ze wzrostem jego ceny – są tak niezbędne, aby żyć, że ludzie będą rezygnować z innych towarów, aby mieć gdzie mieszkać. Nieobce są nam przecież opowieści o tym, że w miastach osoby pracujące wydają 2/3 wypłaty na wynajem. Poza tym, znaczna część rynku mieszkaniowego jest opanowana przez tzw. flipperów, którzy kupują mieszkania tanio, remontują je, a następnie sprzedają drożej, co tworzy często bańki mieszkaniowe. W końcu mieszkanie to inwestycja sama w sobie, po co sprzedawać mieszkanie za X złoty, skoro można je wynająć za setną tego rocznie, a następnie czerpać nieskończone zyski.
Możliwe, że pozwalamy sobie tutaj, jako redakcja, odtwarzać bardzo nudą pozycję, ale trzeba przyznać, że częścią wspólną całej problematyki mieszkaniowej jest to, że traktowane są one jak towar. To powoduje, że – jak wszystkie towary – jest ona wyceniana na podstawie swojej wartości wymiennej. W aktualnym trybie produkcji jest to fakt elementarny, który czeka wszystko co zaspokaja jakąś potrzebę, od wody (Nestle) po mieszkania.
Źródła:
https://www.cnbc.com/2023/01/11/sweden-is-facing-its-day-of-reckoning-as-house-prices-plummet.html
https://www.ft.com/content/34aa467e-b932-45ba-809a-5353c3d69d00
03.02.2023 – Podwyżki stóp procentowych EBC, BoE i RF
I . Newsy ekonomiczne – podwyżki stóp procentowych
Burżuje i ich inteligencja są pewni swojej kontroli nad stopą inflacji – i zakładają, że zbliżają się do szczytu poziomu stóp procentowych – po którym banki centralne krajów imperialistycznych zaczną obniżki stóp procentowych. Europejskie obligacje rządowe odnotowały największy wzrost od lat, a akcje poszybowały w górę.
Wczoraj, Europejski Bank Centralny i Bank Anglii podniosły stopy procentowe o 0.5%. Benchmarkowa stopa depozytowa EBC wynosi obecnie 2,5%, stopa depozytowa BoE wzrosła do 4%.
[„Benchmarkami nazywa się regularnie aktualizowane i podawane do wiadomości publicznej referencyjne stopy procentowe. Wykorzystuje się je we wszelkiego rodzaju umowach finansowych, np. przy kredytach hipotecznych i kredytach w rachunku bieżącym, a często także w bardziej złożonych transakcjach finansowych. Stopy benchmarkowe, obliczane przez niezależny podmiot, zwykle odzwierciedlają koszt kredytu na poszczególnych rynkach. Mogą wyrażać oprocentowanie pożyczek międzybankowych lub środków pozyskiwanych przez banki z innych źródeł, np. funduszy emerytalnych, firm ubezpieczeniowych bądź funduszy rynku pieniężnego.” więcej na ten temat: https://www.ecb.europa.eu/ecb/educational/explainers/tell-me-more/html/benchmark_rates_qa.pl.html ]
Rentowność 10-letnich obligacji niemieckich spadła o 0,23 punktu procentowego do 2,07 procent, rentowność 10-letnich obligacji włoskich spadła o 0,4 punktu procentowego do 3,90 procent, podczas gdy amerykańskie Treasuries również przedłużyły wzrost na rynku [ożywienie] po uwagach Powella.
[Papiery wartościowe skarbu państwowe USA są emitowane przez rząd Stanów Zjednoczonych w celu pozyskania środków pieniężnych potrzebnych do finansowania jego działalności i pomocy w finansowaniu deficytu federalnego. Ponieważ są one zabezpieczone pełną wiarą i kredytem rządu USA, papiery skarbowe są uważane za jedną z najbezpieczniejszych inwestycji.
https://us.etrade.com/knowledge/library/bonds-cds/us-treasuries-guide].
EBC podniósł do tej pory poziom stóp procentowych o 3%, czyli mniej niż banki centralne Wielkiej Brytanii i USA (BoE i FED).
Choć gospodarka imperialistycznych państw europejskich trafiła na wyjątkowo ciepłą zimę 2022, powrót do celu inflacyjnego 2% będzie dość trudny. Tygodniowe dane, pokazują, że główna stopa inflacji w strefie euro spadła bardziej niż oczekiwano, z 9,2% w roku poprzedzającym grudzień do 8,5 procent w zeszłym miesiącu, inflacja bazowa w strefie euro (nie uwzględniająca zmian cen żywności i energii) pozostała na stałym rekordowym poziomie 5,2%.
Obecna prognoza inflacji BoE wskazuje, że wzrost cen szybko się zmniejszy z grudniowego poziomu 10,5% rocznie do poziomu poniżej 4% pod koniec roku. Przewiduje się, że w 2024 roku inflacja spadnie znacznie poniżej celu BoE – 2%.
W miarę jak inwestorzy przenosili się do brytyjskich obligacji, rentowność 10-letniego gilt’u
[brytyjskie obligacje rządowe, papiery wartościowe]
spadła o 0,35 punktu procentowego do 2,99 procent. Londyński FTSE 100 wzrósł o 0,8 proc
[FTSE 100 to indeks akcji spółek giełdowych notowanych na giełdzie w Londynie. Indeks obejmuje 100 największych spółek na londyńskiej giełdzie].
II. Wpływ imperializmu amerykańskiego
Co ciekawe, podwyżka stóp procentowych w strefie euro była reakcją na sygnał Rezerwy Federalnej i jej spowolnienie tempa podwyżek stóp procentowych o 0.25% – co jest kolejnym dowodem na wpływ imperializmu amerykańskiego na mniejsze od niego europejskie – i nie tylko – kraje imperialistyczne (co nie jest zaskakujące, patrząc na siłę imperializmu USA i powiązanie gospodarek imperialistycznych między sobą).
Imperializm amerykański odpowiada
„za ok. 10 proc. globalnych przepływów handlowych, 20 proc. globalnych bezpośrednich inwestycji zagranicznych, blisko 20 proc. przekazów pieniężnych i tyle samo światowego zapotrzebowania na energię” https://businessinsider.com.pl/gospodarka/amerykanska-gospodarka-to-potega-wypracowuje-jedna-piata-swiatowego-dochodu/0gr9pj7
Ponadto, choć są pewne sygnały, że dolar amerykański powoli schodzi ze sceny jako naczelna waluta światowa, wciąż ma oczywiście ogromne znaczenie. A ponieważ gospodarki imperialistyczne są powiązane między sobą, one również wywierają wpływ na gospodarkę USA.
„Podmioty zależne amerykańskich spółek o międzynarodowym zasięgu oraz oddziały zagranicznych firm działające na terenie USA mają znaczny udział w produkcji, zatrudnieniu, handlu transgranicznym i przepływach finansowych […] Około jedna szósta zakupów towarów konsumpcyjnych przez amerykańskich konsumentów to towary importowane. Jeszcze większym udział notuje się w sektorze motoryzacyjnym i elektroniki użytkowej. Z danych PAIH wynika, że towary przemysłowe stanowią ponad 75 proc. importu towarów do USA. Najbardziej znaczącymi kategoriami są pojazdy silnikowe, maszyny do przetwarzania danych oraz leki. Ponad dwie trzecie importu produktów amerykańskich pochodzi łącznie z Chin (24 proc. importu), Unii Europejskiej (20 proc. importu), Meksyku i Kanady (w sumie 24 proc. importu z obu tych krajów).” https://businessinsider.com.pl/gospodarka/amerykanska-gospodarka-to-potega-wypracowuje-jedna-piata-swiatowego-dochodu/0gr9pj7
III. Inflacja – czy burżuazyjni ekonomiści wiedzą co robią?
Wróćmy jednak do podwyżek stóp procentowych. Stanowią typowe narzędzie państw kapitalistycznych przeciwko inflacji.
Czy obecna inflacja, z którą mniej lub bardziej boryka się obecnie większość krajów – zarówno imperialistycznych – jak i od nich zależnych (https://pl.tradingeconomics.com/country-list/inflation-rate), ma charakter popytowy czy podażowy, różni ekonomiści burżuazyjni różnie to oceniają. W samej RPP mamy co do tego różne opinie.
Również działania tychże ekonomistów podejmowane są „w przód” – czyli najpierw decyzja, a potem obserwacja skutków czy „strzał na oślep” był słuszny. Ich działania oparte są na przewidywaniach, prognozach i intuicji – jako że skutek będzie widoczny dopiero w ciągu następnych miesięcy a nawet lat. A więc obserwacja skutków – test rozwiązania – obserwacja skutków itd. Przez anarchię produkcji i konkurencję właściwą kapitalizmowi, warunki rynkowe zmieniają się niezależnie od woli i świadomości ludzi, jako ślepa, nieokiełznana siła zewnętrzna. Dodatkowo ideologowie burżuazyjni, w swojej propagandzie, przyrównują prawa rynkowe i wahania warunków rynkowych do sił natury. Robią to w tym sensie, że przedstawiają je jako niezależne od człowieka na podobieństwo sił natury, a siebie jako znawców i szamanów tych sił – co jest ważną częścią kapitalistycznej nadbudowy.
„Choć zapewne nikt nie liczy lepiej niż bankowcy, to w tym akurat przypadku precyzyjnych wskaźników obecnie się nie stosuje. Coraz większą rolę odgrywa bowiem… intuicja. Im bardziej otwarta jest gospodarka (a nasza już do takich należy), tym trudniej wymyślić algorytm, po zastosowaniu którego komputer pokaże, czy strumień pieniędzy nie rośnie nadmiernie.” https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/edukatorekonomiczny/1512188,1,stopy-procentowe—narzedzie-hamowania-inflacji.read?fbclid=IwAR1BCnbVbZTteMpVt0RAtVrEorx7Ol8jp8JjT3rDZ_R61S_7WyTJbz6SFDw
IV. Podwyżki stóp procentowych i ich znaczenie dla klas społeczeństwa kapitalistycznego.
Stopy procentowe to cena pieniądza, po której jest sprzedawany (depozyty) lub kupowany (kredyty). Stanowią typowe narzędzie państw kapitalistycznych przeciwko inflacji. W teorii podnoszenie stóp procentowych ma zmniejszać siłę nabywczą zarówno klas pracujących, jak i nawet pomniejszych, drobnych kapitalistów. Przez zawyżone stopy proc., banki podnoszą ceny kredytów, co powoduje coraz większą niedostępność do tychże kredytów dla coraz większego przekroju warstw społecznych – utrudnia wzięcie np. pracownikowi kredytu na zakup RTV i AGD z jednej strony
(takie osoby stanowią około 35% mających zobowiązania kredytu/pożyczki https://www.bankier.pl/wiadomosc/KRD-Ponad-polowa-Polakow-splaca-obecnie-kredyty-lub-pozyczki-8059982.html?fbclid=IwAR2XlBnIMMx0woYUioMkQNSxtcs63iHsLxJ3KxK7Y01zAtrOipLyrEH2sPQ) ,
a z drugiej utrudnia wzięcie kredytu (np. na inwestycje) dla kapitalistów (a podejmowanie takich kredytów jest nieodłącznym elementem prowadzenia dzisiejszych przedsiębiorstw).
Bo właśnie nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kredyty hipoteczne – choć te są najczęściej wymieniane w artykułach na te tematy. Pamiętajmy, że kredyty zaciąga się również np. na zakup pralki, która się zepsuła (a pracownik musi gdzieś prać), czy na pożyczki związane z funkcjonowaniem gospodarstwa domowego .Ludzi, którym nie spina się budżet domowy od pierwszego do pierwszego jest coraz więcej – by ugotować obiad, muszą pożyczyć na niego pieniądze. I to niekoniecznie od krwiożerczego oszusta pożyczkodawcy , a np. przez debet w banku (mały kredyt odnawialny, pozwalający zadłużyć się na procent w banku na niewielką kwotę)
„Według badania ponad połowa Polaków (54 proc.) spłaca obecnie kredyty lub pożyczki. Najczęściej zaciągają jedno zobowiązanie rocznie i robią to przede wszystkim w bankach (83 proc.). Zwykle jest to kredyt gotówkowy (48 proc.) lub ratalny (37,8 proc.). 23,5 proc. posiada kartę kredytową.
[…]
Większość spłacających pracuje zawodowo (63 proc.), a blisko co piąty utrzymuje się z emerytury lub renty. Bezrobotni bądź osoby niepracujące, ale zajmujące się domem, stanowią 12,2 proc. kredytobiorców.
[…]
Osoby, które pożyczają pieniądze, najczęściej deklarują, że miesięczne dochody ich gospodarstwa domowego mieszczą się w przedziale 5-7,5 tys. zł netto (21 proc.). Większość (58 proc.) stanowią jednak osoby, których domowe wpływy nie przekraczają 5 tys. zł. W swoim badaniu KRD zapytał także o osobisty miesięczny dochód spłacających obecnie zobowiązanie. Ponad połowa (55,5 proc.) zadeklarowała, że jest to od 1,5 do 3 tys. zł; a 22 proc. wskazało, że mniej niż 1,5 tys. zł na rękę.”
Ceny rosną, ceny kredytów rosną, produkcja zwalnia i gospodarka hamuje.
Jeżeli jednak burżuazja w banku centralnym za mocno podwyższy stopy (co nie jest w stanie ocenić gdy podejmuje decyzje – zgodnie co pisaliśmy wyżej) gospodarka może wpaść w stagnację, popyt na dobre konsumpcyjne zaniży państwowe dochody z VAT, rośnie bezrobocie, maleje liczba dostępnych etatów, maleje zatrudnienie obecne i przyszłe. Klasy pracujące ulegają pauperyzacji – ich wynagrodzenia są obniżane, albo w ogóle tracą pracę. Jednocześnie rosną ceny np. najmu mieszkań – jeżeli właściciel (np. drobny burżuj) spłaca kredyt hipoteczny na mieszkanie, będzie chciał z pewnością przerzucić obsługę wzrostu długu na lokatorów. Kredyt hipoteczny na który stać już niewielu – coraz więcej osób z klas pracujących jest więc skazana na wynajem mieszkań, przez co oni są najbardziej dotknięci skutkami podwyżek RPP – a nie drobny burżuj, któremu wzrosła rata kredytu.
Bo oczywiście, walka z inflacją – wbrew burżuazyjnej propagandzie – to nie jest walka która równo dotyka nas wszystkich.
Większość kapitalistów wyjdzie z tego bez szwanku – cena jaką muszą ponieść to po prostu odsunięcie inwestycji w czasie czy zaniechanie danej inwestycji, spowolnienie funkcjonowania firmy. Mniejsi kapitaliści zbankrutują – a wtedy mogą zostać tymi roszczeniowymi pracownikami, którzy według ich propagandy mają przecież o wiele łatwiej, niż oni – „którzy tworzą miejsca pracy”. Mogą ewentualnie również zacząć żyć z socjalu – z którego również według ich propagandy, tak wielu ludzi wyciąga góry złota i nie chce pracować.
Dla pracowników, których przetrwanie zależy od wynagrodzenia i zatrudnienia – utrata pracy jest kwestią życia i śmierci. Zwłaszcza jeżeli równolegle do utraty pracy pozostają w rosnącym zadłużeniu.
06.02.2023 – Strajki w brytyjskiej służbie zdrowia
Zaostrza się spór między brytyjskimi pracownikami służby zdrowia oraz brytyjską burżuazją, która ani myśli spełnić żądania związków zawodowych o wyższe płace w związku z kryzysowym wzrostem kosztów utrzymania. Po tym, jak w styczniu brytyjscy ministrowie próbowali mydlić oczy pracownikom, przebąkując o ewentualnej możliwości podjęcia ponownych ustaleń płacowych, postanowili oni przejść na zdecydowanie anty-pracownicze pozycje. W dodatku nie prowadzili oni oczywiście jakichkolwiek poważnych rozmów ze ZZ brytyjskiej służby zdrowia w ostatnich tygodniach. Impas polega na tym, że zarówno brytyjscy burżuje, jak i (na szczęście) pracownicy służby zdrowia, twardo obstają przy swoim.
Po tym, jak brytyjscy ministrowie odmówili wznowienia rozmów w sprawie płac w Anglii na rok 2022-2023, ok. 30 000 pielęgniarek, 11 500 pracowników karetek i 999 pracowników zrzeszonych w ZZ Unite podjęło wczorajszego dnia akcję strajkową. Trwa obecnie jedna z największych od dziesięcioleci fal strajkowych w brytyjskim sektorze publicznym i prywatnym
Ministra zdrowia Maria Caulfield, zagroziła, że podwyżki płac przekraczające poziom inflacji przyspieszą wzrost cen. Skarb Państwa zablokował także pomysł jednorazowego świadczenia dla pracowników w wysokości 1000 funtów.
Oczywiście, ministra zdrowia, w świetle tego jak działa system kapitalistyczny, ma odrobinę racji. Dlaczego? Jeżeli przy wzroście płac, burżuazja chce zachować swoją stopę zysku, ceny muszą wzrosnąć szybciej niż płace– co jest używane oczywiście jako argument przeciwko pracownikom.
Jednak po pierwsze – zależność ta nie jest liniowa. Wzrost cen nie jest bezpośrednio spowodowany wzrostem wynagrodzeń, nie jest on skutkiem tego, że pracownicy więcej zarabiają – ale przede wszystkim tego, że burżuazja chce utrzymać swoje niebagatelne zyski. Pamiętajmy – co jeszcze potem powtórzymy, że burżuje podnoszą ceny, NIEZALEŻNIE od tego, czy wynagrodzenia pracowników rosną czy nie. Nie jest to więc zależność liniowa. Jeżeli to – rzekomo – podwyżki płac są motorem inflacji, co więc ją napędza, gdy pensje stoją w miejscu? Przecież pracownicy nie dostają podwyżek co miesiąc – jeżeli już uda im się je wydrzeć kapitalistom, przyrost przypada skokowo. Ceny rosną natomiast miesiąc w miesiąc, rok w rok. Czy ty – czytający to pracowniku – miesiąc w miesiąc, rok w rok, dostajesz coraz to większą pensję?
Dochodzimy w ten sposób do punktu drugiego . Obarczanie winą za inflację podwyżek płac, a precyzyjniej – pracowników, którzy W ODPOWIEDZI na wzrost cen, śmią marzyć o uniknięciu eksmisji czy głodu, i są na tyle „roszczeniowi”, że walczą o podwyżki (by sprostać rosnącym kosztom życia)– jest po prostu zabiegiem propagandowym, mającym zniechęcić pracowników do walki klasowej już na poziomie świadomości związkowej i walki w związkach zawodowych. I pracownicy wiedzą o tym, dlatego nie odpuszczają.
Tak działa kapitalizm, nie ma w tym nic kontrowersyjnego. Jest to po prostu kolejny dowód, na to, że system kapitalistyczny nie jest w interesie pracowników. Ceny wzrastają niezależnie od tego, czy pracownicy otrzymają podwyżkę czy nie – pracownicy W ODPOWIEDZI na wzrost cen, nie mają więc wyboru i żeby chociaż trochę spowolnić proces swojego ubożenia, muszą walczyć o wzrost płac.
Co ciekawe, Caulfield wprost przyznała, że brytyjski rząd nie może zgodzić się na podwyżki dla pracowników służby zdrowia, ponieważ
„[…] istnieje szereg pracowników sektora publicznego, którzy również chcą tego samego, co kosztowałoby państwo miliardy funtów”.
Mimo, że brytyjscy burżuje są – bez zaskoczenia – nastawieni negatywnie do podwyżek płac, wg danych YouGov – około dwie trzecie społeczeństwa nadal popiera strajki pracowników NHS. Niestety, w innych sektorach (np. kolei) społeczne poparcie dla strajków nie jest już tak wysokie – dlatego też strajki w NHS są solą w oku brytyjskiej burżuazji. Brytyjscy burżuje doskonale wiedzą, że zwycięstwo bojowych pracowników służby zdrowia zachęci inne branże do podjęcia walki o wyższe płace.
Śmiech politowania budzi to, że rząd proponował w zamian za podwyżki płac, by związki zawodowe przedstawiły „dowody”, by niezależne organy kontroli przyznały nie podwyżki płac, a ewentualne nagrody, pewnym pracownikom brytyjskiej służby zdrowia w latach 2023-2024. Jak widać, rosnące koszty życia i brak chętnych do pracy w służbie zdrowia – powodujące ogromne braki kadrowe i pogorszenie jakości służby zdrowia nie jest argumentem dla podwyżek płac. Od dziś, płace odpowiadające kosztom utrzymania, mają być nagrodą dla wybranych. Czy to bardziej śmieszne czy oburzające?
Przy okazji, warto też wspomnieć, że burżuazja czasami lubi stawiać na rozwiązania pt. podwyżki dla nielicznych, np. dla kilku pracowników w zakładzie, jednego związku, jednej branży. To inwestycja burżujów na poczet porażek przyszłych strajków i próba podzielenia ruchu związkowego. „Wy dostaliście podwyżki, my nie!”. „Po co mamy walczyć, skoro tylko tamtym ostatnio się udało?” „Pewnie dogadali się za naszymi plecami !” Dlatego właśnie podstawą walki klasowej jest solidarność klasowa.
Sara Gorton, szefowa ZZ Unison, odpowiedziała, że „NHS strajkuje aby podnieść płace i poprawić warunki personelu, a należna pracownikom rozmowa o podwyżce płac w kwietniu, bynajmniej nie zakończy walki pracowników”.
Również ZZ GMB wskazuje, ze spotka się na rozmowy z sekretarzem stanu ds. zdrowia tylko pod warunkiem, że przedstawi on na tym spotkaniu propozycja nowych ustaleń płacowych za lata 2022-2023.
Z kolei Pat Cullen, stojąca na czele ZZ Royal College of Nursing, zauważyła, że rząd brytyjski „karci angielskie pielęgniarki”, jako że walijska czy szkocka administracja – w przeciwieństwie do rządu brytyjskiego – była skłonna do negocjacji płacowych. [nazwy mogą tu brzmieć myląco, zwykle mianem NHS określa się Angielską służbę zdrowia, podległą brytyjskiemu rządowi, podczas gdy NHS walijska czy szkocka podległa jest rządom Walii i Szkocji]. W związku z tym, np. ZZ RCN i GMB reprezentujących pracowników pogotowia walijskiego NHS, przyjęły ofertę rządu walijskiego o lepsze płace i zaprzestały strajków, w przeciwieństwie do działającego w tej samej branży ZZ Unite, który twardo kontynuuje walkę.
Źródła: https://www.dailymail.co.uk/health/article-11717435/NHSs-biggest-strike-kicks-40-000-nurses-ambulance-workers-picket-lines.html, https://www.ft.com/content/a68d401a-b414-416f-a1e9-9ce3117fad5f
08.02.2023 – Stopy procentowe a inflacja w USA
Tymczasem w USA – przedstawiciel amerykańskiej burżuazji, Jay Powell, wprost przyznaje, że ograniczanie siły nabywczej klas pracujących nie wyszło w 2022 roku tak dobrze, jak miała nadzieję Rezerwa Federalna.
(Powell jest przewodniczącym Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej, którego majątek netto oceniany jest na 50 milionów USD https://leedaily.com/2023/02/08/jerome-powell-net-worth-2023/ )
Ale jak to?
Jak już pisaliśmy w naszych wcześniejszych postach, Podnoszenie stóp procentowych stanowi standardowe narzędzie państw kapitalistycznych przeciwko inflacji. W teorii podnoszenie stóp procentowych ma zmniejszać siłę nabywczą zarówno klas pracujących, jak i nawet pomniejszych, drobnych kapitalistów. Przez zawyżone stopy proc., banki podnoszą ceny kredytów, co powoduje coraz większą niedostępność do tychże kredytów dla coraz większego przekroju warstw społecznych – utrudnia wzięcie np. pracownikowi kredytu na zakup RTV i AGD z jednej strony a z drugiej utrudnia wzięcie kredytu (np. na inwestycje) dla kapitalistów (a podejmowanie takich kredytów jest nieodłącznym elementem prowadzenia dzisiejszych przedsiębiorstw).
Pamiętajmy, że podnoszenie stóp procentowych – tak jak wszelkie inne decyzje ekonomiczne burżuazyjnych decydentów – podejmowane jest „w przód”. A więc najpierw działamy (np. podnosimy stopy procentowe) a potem patrzymy co to realnie spowodowało, jakie są skutki i czy podjęliśmy dobrą decyzję. W teorii – i co najważniejsze, przed resztą społeczeństwa – ekonomiści burżuazyjni udają, że jako jedyni posiadają wiedzę o meandrach ekonomii i przez to powinni decydować o losach milionów osób z klas pracujących. W praktyce „jastrzębie” bazują na danych z przeszłości i próbują na ich podstawie przewidzieć przyszłość.
Przewidywania RF były następujące.
„Najpierw sukcesywnie podnosimy stopy procentowe na optymalne maksimum – tyle ile jest możliwe, by ograniczyć siłę nabywczą dostatecznie szerokich mas społecznych jednocześnie nie powodując jednocześnie stagnacji gospodarczej. Ceny towarów rosną, ceny kredytów rosną – coraz więcej osób nie stać na towary i kredyty, produkcja zwalnia, gospodarka hamuje. Jako, że koszty produkcji i prowadzenia przedsiębiorstw rosną, pracownicy są zwalniani, co poniektórzy słabi kapitaliści bankrutują. Przez powyższe czynniki ceny przestają rosnąć, a więc poziom inflacji maleje.
A więc inflacja zmalała – sukces! Masy pracujące spauperyzowane (a przynajmniej spora ich część, w zależności od sytuacji danego państwa i jak wysoka była inflacja), poszczególni drobni kapitaliści może i musieli zwinąć biznesy, ale większym kapitalistom i największym (czyli nam) nic się nie stało, „ekonomia/gospodarka” (czyli tymczasowa stabilność klasowa i nasza pozycja jako klasy rządzącej) uratowana!
Jako ważny bonus, bezrobocie wzrosło – co utrzyma płace na korzystnym dla nas, niskim poziomie (a niekorzystnym dla pracowników, i tak ma być!), a do tego może pracownicy będą mniej chętnie się buntować na poziomie zakładów pracy”
Tak się jednak nie stało – bo według danych z ostatniego piątku – zatrudnienie w USA… wzrosło. W styczniu w USA przybyło 517 000 miejsc pracy, a bezrobocie od 53 lat jest na rekordowo niskim poziomie. Nawet dane rynków finansowych na początku 2023 roku były pozytywne, akcje i obligacje poszły w górę – jednakże tu kapitaliści opierają swoje obecne inwestycje na tym, że poziom inflacji będzie szybko spadał i nie będzie recesji. Co naszym zdaniem jest bardzo naiwnym optymizmem – w końcu, jak pokazują dane, inflacja jest stabilna (choć poziom inflacji bazowej jest niższy niż w lecie). Nie ma więc powodów by inflacja zaczęła szybko spadać – skoro masy pracujące nie zostały dostatecznie spauperyzowane, kapitaliści wciąż mogą windować ceny, dopóki znajdą kupców na towary.
W odpowiedzi, Powell ostrzega przed dalszą podwyżką stóp procentowych – jeżeli dane o zatrudnieniu wciąż pozostaną na wysokim poziomie. W końcu cel – jaki opisaliśmy wyżej – nie został osiągnięty. Dlatego też, Powell zaznacza, że walka burżuazji z naturalną dla kapitalizmu inflacją, zajmie dłużej niż oczekiwano. Jak twierdzi Powell:
«Myślę, że pojawiło się oczekiwanie, że [inflacja] odejdzie szybko i bezboleśnie – nie sądzę, byśmy mogli to zagwarantować. To nie jest standardowy przypadek.»
«[…] będziemy musieli zrobić więcej podwyżek stóp procentowych, a potem będziemy musieli obserwować sytuację i zastanowić się, czy były one wystarczająco duże.»
(źródło cytatów: https://www.ft.com/content/91a5b953-1ace-406a-a77e-c9b1c1d57f58)
Pytanie co więc dalej? Jeżeli trendy się utrzymają, RF raczej znowu podniesie stopy procentowe, mając jednocześnie nadzieję, że podwyżka nie spowoduje recesji. A więc, pytanie co dalej oznacza tak naprawdę – czy będzie recesja czy nie będzie recesji?
Z jednej strony; mimo, że dane o samym zatrudnieniu wyglądają dość pozytywnie, roczna dynamika wzrostu zarobków jednak spowolniła, jest na poziomie najniższym od ponad roku (4.4%). Daje to burżujom nadzieje – pracownicy będą mieli zatrudnienie, ale stać ich będzie na coraz mniej rzeczy, co jest scenariuszem złym dla pracowników, a dobrym dla burżujów i gospodarki prowadzonej w ich interesie klasowym. Oczywiście, burżuje z RF mają swiadomość, że w ramach spadku poziomu inflacji bezrobocie raczej będzie rosnąć – dopóki jednak nie będzie się to wiązało z recesją, nie obchodzi ich to specjalnie (w końcu to tylko los pracowników, a dla nich jesteśmy tylko zasobami ludzkimi).
Z drugiej strony; obecny trend może się utrzymać, zatrudnienie będzie rosnąć, masy pracujące nie będą ulegały pauperyzacji na tyle szybko, by spowolnić tempo wzrostu cen – co będzie się wiązać ze wzrostem poziomu inflacji, i w odpowiedzi – nowymi podwyżkami stóp procentowych.
Z trzeciej strony; w szerszej perspektywie gospodarka słabnie. Dane dot. amerykańskiej produkcji sugerują, że może ona już znajdować się w recesji, nie ma również optymistycznych perspektyw na rynku mieszkaniowym i w sprzedaży detalicznej. Jeżeli jednocześnie, tempo wzrostu płac nie będzie spadać w zadowalającej dla burżujów prędkości, będzie kolejna podwyżka stóp procentowych, co może przyspieszyć recesję.
Tak naprawdę to nie wiadomo jak będzie, i wszechwiedzący szamani burżuazyjnej ekonomii również nie wiedzą. Jak widzicie, podwyżki stóp procentowych mogą zarówno prowadzić do wzrostu poziomu inflacji, jak i do spadku poziomu inflacji i recesji. Sami ekonomiści burżuazyjni (a więc inteligencja burżuazyjna) w swoich przewidywaniach są bardzo niepewni, a przytaczane przez nich dane – dobierane pod narrację opłacających ich mocodawców.
Co najważniejsze jednak, zauważcie że żaden ze scenariuszy nie jest pozytywny dla pracowników. Albo inflacja będzie rosła – ceny będą rosnąć, oczywiście szybciej niż zarobki, co będzie się pociągać za sobą dalsze podwyżki stóp procentowych i dalszą pauperyzację mas. Albo inflacja będzie malała, co osiągnięte ww. strategią będzie tzw. „sukcesem” dla burżuazji, a dla pracowników porażką, bo „sukces” ten będący spowolnieniem gospodarki będzie oznaczał ich masową pauperyzację, wzrost bezrobocia, spadek siły nabywczej. Jeżeli burżuje z RF przegną z podwyżkami stóp (co będą mogli dopiero ocenić na długo po podjęciu decyzji), gospodarka wpadnie w recesję – co będzie po prostu pogłębieniem ww. negatywnych zjawisk.
Dla pracowników w kapitalizmie nie ma pozytywnego scenariusza. Bo kapitalizm jako system, nigdy go nie przewidywał i nigdy go nie zakładał. Kapitalizm to system w interesie klasowym wprost przeciwnej im klasy – o dokładnie odwrotnym położeniu, dokładnie odwrotnym miejscu w produkcji (właściciel przedsiębiorstwa kontra pracownik przedsiębiorstwa) i w hierarchii. Rosnący poziom życia pracowników może wystąpić co najwyżej jako efekt uboczny, lokalnie i tymczasowo. Generalnie jednak, co widać zarówno w dzisiejszym poście, jak i w ostatnim nt. strajkujących pracowników NHS – jakimś „dziwnym trafem” zawsze, dobro gospodarki (czytaj dobro gospodarki w interesie klasowym burżujów, a więc dobro burżujów) wymaga zubożenia pracowników – stanowiących podstawę i siłę napędową tej gospodarki. Jest to tylko jedna ze sprzeczności tego systemu – z tą i z wieloma innymi sprzecznościami własnego systemu siłuje się sama burżuazja. Problem dla burżuazji, a rozwiązanie dla pracowników jest jednak takie, że sprzeczności te są niemożliwe do rozwikłania w ramach kapitalizmu.
Źródło danych: https://www.ft.com/content/91a5b953-1ace-406a-a77e-c9b1c1d57f58, https://www.ft.com/content/b1068d7b-3d51-4cd3-aca8-9801fc0e1fd0
10.02.2023 – Wojna w Ukrainie a koncerny paliwowe
Rok 2022 – wojna w Ukrainie przyniosła ogromne zyski koncernom paliwowym.
Największe amerykańskie koncerny paliwowe zarobiły w 2022 roku łącznie 128 mld dolarów, przebijając o 60% swoje rekordowe zyski z roku 2012.
Spośród nich na prowadzenie w wysokości zysku wysuwają się tutaj Exxon Mobil i Chevron.
Exxon Mobil znajduje się w światowej pierwszej dziesiątce koncernów naftowych (I pozycja w 2022 roku) , w 2022 roku osiągając rekordowy zysk netto 56 mld USD (wzrost o 140% w skali roku). Jej poprzednim rekordem był 2008, gdzie odnotowywała ona mniejszy zysk (45 mld dol) – co ciekawe baryłka ropy była wtedy więcej warta (a w zasadzie najdroższa w historii, w 2008: 142 USD/baryłka) niż obecnie (w 2022: 70-120 USD/baryłka). Exxon mógł pochwalić się rekordowymi zyskami nawet mimo strat w ostatnim kwartale 2022 (1,3 mld dol przez nowe podatki w UE i przez spadek wartości aktywów)
Chevron także znajduje się w ww. pierwszej dziesiątce koncernów naftowych (V pozycja w 2022 roku), drugi największy na świecie emitent ekwiwalentu dwutlenku węgla (https://www.theguardian.com/environment/2019/oct/09/revealed-20-firms-third-carbon-emissions), w 2022 roku osiągnął zysk 36,5 mld USD oraz całoroczne przychody ze sprzedaży 246,3 mld USD.
Nie tylko amerykańska burżuazja związana z przemysłem paliwowym świętuje.
Brytyjski Shell również znajduje się w ww. pierwszej dziesiątce (II pozycja w 2022 roku), w 2022 roku osiągając rekordowy zysk 40 mld USD netto, przebijając zysk z 2021 (19 mld USD), oraz swój poprzedni rekord – a jakże – z 2008 roku (31 mld USD).
Z kolei na prowadzenie prawdopodobnie wysunie się Saudi Aramco – bez zaskoczenia, skoro w samej dziennej produkcji baryłek ropy znacznie przebija Exxon Mobil (https://www.bankier.pl/wiadomosc/Saudowie-pojda-na-gielde-zdetronizowac-Apple-a-7500908.html). Wg przewidywań, zysk za 2022 rok może wynieść nawet 160 mld USD (https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-zarabiaja-wiecej-niz-pan-bog-zloty-okres-dla-koncernow-paliw,nId,6573570#crp_state=1)
Co z naszym polskim podwórkiem? Choć na oficjalne sprawozdanie przyjdzie nam czekać do końca miesiąca, PKN Orlen, choć skromnie, oczywiście wpisuje się w trend światowy i stosował podobną politykę – dzięki czemu odnotował w trzech kwartałach 2022 roku zyk 13,3 mld zł. Dla skali, w 2021 zysk netto wynosił 11,2 mld zł a w 2020 – 2,8 mld zł (2020 do 2022 prawie pięć razy wyższe zyski!).
Co składa się na ceny paliw – a więc i na zyski koncernów paliwowych? Będzie to koszt baryłki ropy, wysoki popyt i koszty produkcji, a co za nimi idzie – marża rafineryjna, która ze wszystkich ww. czynników wydaje się najbardziej kontrowersyjnym.
„Przede wszystkim modelowa marża rafineryjna, o której ostatnio tak dużo się mówi, nie jest wskaźnikiem zarobku koncernu. Najprościej rzecz ujmując, jest to różnica między rynkową ceną towarów globalnych, jakimi są paliwa i rynkową ceną globalnego towaru, jakim jest ropa. Notowania tych towarów są zupełnie niezależne od firm. W opublikowanych już przez część firm wynikach finansowych za pierwszy kwartał 2022 roku widzimy jej znaczący wzrost w stosunku do ostatniego kwartału ubiegłego roku. W PKN Orlen wzrosła ona o 30%, w OMV o 56%, a w Totalu o 177%, a nie oznacza to przecież, że te firmy o tyle poprawiły swoje zyski. PKN Orlen pomimo tak znaczącego wzrostu modelowej marży osiągnął niższe zyski niż pod koniec ubiegłego roku.
Jak sama nazwa wskazuje to model, a więc hipotetyczna wielkość pokazująca wycenę wartości przerobu ropy naftowej na paliwa w cenach notowanych na rynkach międzynarodowych. Informuje ona o rynkowych warunkach, w których działała rafineria. To rodzaj wskaźnika dla inwestorów i analityków, a nie informacja, która ma wpływ na ceny na stacjach. „ https://energetyka24.com/ropa/wywiady/co-to-jest-modelowa-marza-rafineryjna-ekspert-wyjasnia-w-prostych-slowach-wywiad
Burżuazyjna inteligencja krzyczy więc, że przecież „marża rafineryjna to nie zysk przedsiębiorstwa”, tylko w uproszczeniu wskaźnik kosztów, jakie trzeba ponieść, by przeobrazić baryłkę ropy o obecnej cenie w paliwo w danym przedsiębiorstwie na świecie.
No okej. Tylko, że to nic nie zmienia.
Bo przecież dzięki wojnie w Ukrainie, i wysokiemu popytowi na paliwo, burżuazja związana z przemysłem paliwowym w istocie odnotowała rekordowe zyski. Oczywiście, w określeniu cen pomogła sobie, obliczonym przez burżuazyjnych ekonomistów, racjonalnym wskaźnikiem kosztów produkcji, jakim jest marża rafineryjna. Co nie zmienia faktu, że – tak jak przy okazji inflacji w ogóle – burżuazja postanowiła wykorzystać odpowiedni klimat polityczny, by podnieść ceny bardziej, niż wynikało to z samego wzrostu kosztów produkcji np. jak Exxon, „by zabezpieczyć się na wypadek dekoniunktury” (https://wgospodarce.pl/informacje/122909-exxon-wielkie-zyski-i-krytyka). Burżuazja po prostu użyła wojny jako sposobu na zwiększenie swoich zysków. I to, że marża rafineryjna to nie bezpośrednio zysk koncernu nic tu nie zmienia – niezależnie, ile by ona wyniosła, przy odpowiednich warunkach, koncern doliczy odpowiedni procent dla siebie, na wszelki wypadek bardzo wysoki by „zabezpieczyć się na przyszłość”.
A teraz trochę z innej beczki. W toku walki klasowej, burżuazja staje przeciwko reszcie klas i narzuca im swoją dominację, póki może. Walka toczy się jednak również wewnątrz samej klasy burżuazyjnej – ponieważ toczy się ona w ramach kapitalizmu, którego nieodłączną cechą jest konkurencja – zwłaszcza między najsilniejszymi graczami, będącymi przedstawicielami jednej klasy. Mowa tu o naprawdę najsilniejszych graczach, najzamożniejszych warstwach burżuazji krajów imperialistycznych – w tym USA, czołowego imperialisty i podżegacza wojennego numer jeden.
Z jednej strony słychać głosy oburzenia jakie podniosły – widocznie przeciwne w interesach koncernom paliwowym – inne warstwy burżuazji. Chociażby Biały Dom, który wyraził święte oburzenie na rekordowe zyski (sic!) amerykańskich koncernów naftowych,, na prowadzeniu przez nich „spekulacji wojennej” oraz na to, że zamiast inwestować zyski w zwiększenie produkcji, zysk przywłaszcza kadra kierownicza i akcjonariusze. Biden krytykował również Republikanów za wspieranie koncernów naftowych (https://wgospodarce.pl/informacje/122909-exxon-wielkie-zyski-i-krytyka) Aż trudno skomentować zadziwienie Białego Domu podstawowymi prawidłami kapitalizmu. Gdzie święta, nietykalna własność prywatna kapitalistów i wolność do jej rozporządzania? Gdzie czcza gadanina o ciężkiej pracy szefów korporacji, którzy skoro osiągają rekordowe zyski, widocznie pracują miliardy razy ciężej i mądrzej od „typowego robola”? Przykładów jest więcej. Burżuazja UE, która wprowadza nowe prawo podatkowe, czy też ma wprowadzić „opłatę solidarnościową” by skorzystać z zysków innej warstwy burżuazji. Rządy państw, które nakładają na nie podatki od nadmiarowych zysków (np. UK, Hiszpania, Włochy, Węgry. Oczywiście, koncerny reagują oburzeniem zwrotnym – Exxon Mobil składa pozew przed sądem w Luksemburgu strasząc, że podatek „podważy zaufanie inwestorów zniechęci do inwestycji i zwiększy zależność od importowanych produktów energetycznych i paliwowych” (https://wysokienapiecie.pl/79939-ropa-i-gaz-daly-zarobic/). Czas pokaże jak wyglądać będzie faktyczna ściągalność tych podatków.
Z drugiej strony – to może być po prostu zwyczajny krzyk pod publiczkę. Shell w UK zapłacił w zeszłym roku 1% swoich zysków. (https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-zarabiaja-wiecej-niz-pan-bog-zloty-okres-dla-koncernow-paliw,nId,6573570#crp_state=1). W tym roku ocenia, że może zapłacić – zbierając łącznie podatki od nadmiarowych zysków wprowadzone w UE i UK – zapłacić 2,4 mld USD (6% podatku – ile ty, Pracowniku, płacisz podatku od swoich nienadmiarowych nie-zysków, a zarobków?). Exxon, który złożył pozew, ma zapłacić dodatkowe 2 mld podatku w Europie (ponad 3,5% !!!).
13.02.2023 – „Skurczflacja” w Polsce
Obecny poziom inflacji w Polsce wynosi 16.6%. jest to prawie dwa razy tyle co średnia w strefie euro [obrazek 1], jednocześnie poziom najwyższy od 25 lat. Choć zwykle inflacja kojarzy nam się ze wzrostem cen, kapitaliści stosują też inne sposoby przenoszenia rosnących kosztów produkcji na konsumentów.
Popularnym w naszym kraju zabiegiem jest tak zwana, „skurczflacja” (ang. shrinkflation lub downsizing) polegająca na zmniejszaniu ilości lub jakości produktów, zamiast większego podnoszenia cen tychże produktów (co nie oznacza że przy skurczeniu produktów, cena nie podskoczy do góry).
Przykłady zmniejszania ilości produktów:
Chusteczki higieniczne – 8 chusteczek zamiast 10
Kefir – opakowanie 420g zamiast 500g
Ptasie mleczko – opakowanie 340g zamiast 360g
Herbata Roibos prod. Astra – opakowanie 20 torebek zamiast 25
Makaron Lubella Spaghetti – opakowanie 400g zamiast 500g
Serek Danio o smaku waniliowym – opakowanie 200g zamiast 220g
Tabletki do zmywarki Finish – opakowanie 46 szt. zamiast 50 szt.
Czekolada – 90g zamiast 100g
Odplamiacz – 900g zamiast 1200g
Przykłady zmniejszania jakości produktów – ponieważ do produkcji stosuje się tańsze składniki, często gorsze dla zdrowia.
-rozrzedzanie gąbek do mycia naczyń,
-więcej oleju palmowego w maśle,
-mniej fluoru w płynie do płukania ust,
-syrop glukozowo–fruktozowy w wyrobach cukierniczych,
Oczywiście, zabieg ten jest całkowicie legalny w świetle prawa. Kapitaliści żerują nie tylko na nieuwadze konsumentów, ale również na ich braku czasu do analizy i braku dostępu do danych. A skoro większość konsumentów to pracownicy, będziemy używać drugiego określenia
Oczywiście świadome buto-lizy kapitału bądź osoby z fałszywą świadomością klasową, broniący racji i interesu klasowego burżujów, zawsze mogą odpowiedzieć, że to pracownik jest głupi, skoro daje się nabrać. Ale czy na pewno?
Pracownik po ośmiu i więcej godzinach pracy, robiący zakupy na cały tydzień w piątek nie będzie studiował palety produktów mając ich do kupienia co najmniej kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt. Nie będzie sprawdzał każdego tygodnia, każdego artykułu, by sprawdzić czy aby nie został skurczony – po prostu nie ma możliwości czasowych. Czy od teraz, bardziej wyczuleni na ten konkretny podstęp kapitalistów, mamy stać np. przy każdym makaronie lub proszku do prania i przeliczać jak zmniejszy się ilość porcji obiadowych czy ilość prań jakie zrobimy?
Pracownik nie ma również czasu by dociekać i analizować dane dot. produkcji towarów. Taki proces – podobnie jak „studiowanie” wagi/objętości produktów – musiałby być prowadzony regularnie, systematycznie, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. I mowa tutaj o analizowaniu zarówno ilości produktu, jak i składu każdego z nich.
Wreszcie, przecież proces produkcji nie jest zawarty w składzie produktu. Produkcja jest wieloetapowa, substancji których używa się przy produkcji towaru, nie wymienia się potem na etykiecie. Przykładowo: niektórzy piwowarzy przy klarowaniu piwa używają żelatyny lub karuku (kleju otrzymywanego z rybich pęcherzy pławnych). Nie znajdziecie tych składników na etykiecie, są jednak używane w produkcji. Dotarcie do danych, czy np. przy produkcji nie są stosowane gorsze dla zdrowia składniki jest dla zwykłego człowieka po prostu niemożliwe, bardziej to brzmi na zadanie dla jakiegoś upartego dziennikarza śledczego.
Ponadto, producent zmienia rozmiar opakowania a nie wypuszcza kolejny, równoległy wariant produktów. Nie możemy kupować starego formatu produktu, bo zostaje zastąpionym nowym, mniejszym. Biorąc pod uwage, ze do sztuczek tego typu ucieka się większość, jak nie wszyscy kapitaliści, nie ma tutaj możliwości wyboru. Pozostaje świadomość tych sztuczek.
Przy okazji warto wspomnieć o tym, że inflacja w Polsce nie zwalnia. Choć najnowsze dane za styczeń pojawią się w najbliższą środę, przewidywania są na poziomie 18,7%. Czwarty kwartał 2022 był kolejnym, gdzie wzrost PKB spadał, słaby również pod tym względem ma być cały 2023 rok – ze szczególnym uwzględnieniem początku roku. I choć naczelny Jastrząb i StandUper, będący jednocześnie prezesem NBP, twierdzi że
„Polska będzie stopniowo wychodzić ze spowolnienia, to będzie miękkie lądowanie. Nie będzie recesji. Bez gwałtownego wzrostu bezrobocia. Tempo wzrostu gospodarczego będzie umiarkowane.”(
to znając jego poprzednie prognozy, lepiej zapiąć pasy i trzymać się mocno.
W styczniu i lutym, według prognoz burżuazyjnych ekonomistów, inflacja ma znaleźć się na poziomie powyżej 19% (https://www.money.pl/gospodarka/polakow-moze-czekac-najwiekszy-cios-w-portfele-od-27-lat-6865312886180480a.html) – główną przyczyną wzrost cen nośników energii dla odbiorców indywidualnych oraz dalszy wzrost cen żywności – czyli kwestie podstawowe dla nas – pracowników.
To na zakończenie jeszcze zerknijmy co z naszymi wynagrodzeniami? Oczywiście – dla klas pracujących – nie jest kolorowo.
Dane GUSu :
„Przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) w sektorze przedsiębiorstw w grudniu 2022 r. wyniosło 7329,96 zł (+10,3% r/r). Dane dot. podmiotów z w/w sektora o liczbie pracujących 10 i więcej osób w wybranych rodzajach działalności PKD 2007.”
To, że wskaźnik jakim jest przeciętne miesięczne wynagrodzenie jest dość niemiarodajny, jeżeli chcemy ocenić realną stopę życiową większości pracujących osób – jest kwestią przynajmniej na osobny artykuł. Chociażby ze względu na to, że badania prowadzone są w przedsiębiorstwach o liczbie pracujących 10 osób i więcej. Dlaczego to niedobrze dla miarodajności badania? Bo w Polsce w praktycznie każdym województwie, większość stanowią przedsiębiorstwa o liczbie do 9 osób. (https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/podmioty-gospodarcze-wyniki-finansowe/przedsiebiorstwa-niefinansowe/grupy-przedsiebiorstw-w-polsce-w-2019-roku,14,12.html). Są więc nieobjęte badaniem – a to tym gorzej, że to właśnie w nich łatwiej o mobbing, łamanie praw pracowniczych i łatwiej o zaostrzanie się wszelkiego rodzaju patologii rynku pracy, nieodłącznych dla kapitalizmu. I choć np. pracownicy takiego mikroprzedsiębiorstwa mogą dołączyć do ogólnobranżowego związku zawodowego, zakładowego nie założą (minimum to 10 osób).
Wracając, o tym że przeciętne miesięczne wynagrodzenie jest dość niemiarodajne, można się szybko przekonać patrząc chociażby na dane Polskiego Instytutu Ekonomicznego dotyczące tej samej kwestii [obrazek nr 2]:
„Skala podwyżek jest nierówna pomiędzy sektorami gospodarki. W większości branż płace rosną o ok. 6-8 pkt. proc. wolniej od inflacji – oznacza to spadek siły nabywczej konsumentów. Najsłabsze wyniki obserwujemy w handlu, rolnictwie oraz wśród prostych prac.”
( https://twitter.com/PIE_NET_PL/status/1616363078786117633?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1616363078786117633%7Ctwgr%5E13df109db038c60951d1f6489a4804e56a7c65ca%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fglos.pl%2Fplace-rosna-ale-nie-w-oswiacie-jest-nowy-rekord-przecietnego-wynagrodzenia-w-gospodarce-przebilo-7-tys-zl-brutto )
Widać więc, że większość pracowników ma wzrost wynagrodzenia 6-8 pkt. proc. wolniej od inflacji – daleko im więc do średniego. Średnie wynagrodzenia, również zwane przeciętnym, jest w analizie skupionej na klasach pracujących wskaźnikiem nieprzydatnym – gdyż stanowi badanie średnie wśród wszystkich klas społecznych otrzymujących wynagrodzenia, i jest zawsze zawyżone wobec najczęściej otrzymywanych wynagrodzeń, jakie dostają pracownicy. Jego popularność, jako wskaźnika, wynika z jego comiesięcznej aktualizacji przez GUS. Mediana i dominanta (najlepiej), które znacznie lepiej i dokładniej oddają poziom życia klas pracujących, publikowane są w raportach GUS co około 2 lata.
źródła grafik: https://www.ft.com/content/ab4e9f46-9cbc-4e12-a53c-bfe6bf5bc1a9, https://twitter.com/PIE_NET_PL/status/1616363078786117633?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1616363078786117633%7Ctwgr%5E13df109db038c60951d1f6489a4804e56a7c65ca%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fglos.pl%2Fplace-rosna-ale-nie-w-oswiacie-jest-nowy-rekord-przecietnego-wynagrodzenia-w-gospodarce-przebilo-7-tys-zl-brutto)
15.02.2023 – Apple przenosi produkcję do Indii
Interes klasowy burżuazji a przez to posunięcia poszczególnych wielkich kapitalistów są nierozerwalnie związane z polityką prowadzoną przez państwa kapitalistyczne, zwłaszcza jeśli mówimy o państwach imperialistycznych – państwach, w których panuje kapitalizm monopolistyczny.
Dlatego też, z ciekawością obserwujemy, jak Apple przenosi produkcję do Indii.
Amerykańskie gigaprzedsiębiorstwo informatyczne chce reorganizować produkcję by uniezależnić ją od Chin – pomimo, że wiąże się to z ogromnymi kosztami, Apple podejmuje wszelkie starania by zwiększyć swoją produkcję w Indiach. Proces ekspansji produkcji w Indiach jest trudny z uwagi na logistykę, infrastrukturę i taryfy. Amerykański gigant przenosi w tym celu projektantów i inżynierów z Kalifornii i Chin, by w południowych Indiach przeszkolili lokalne kadry i pomogli zaplanować produkcję. Tak samo zresztą było w Chinach 20 lat temu, gdy oddelegowani amerykańscy inżynierowie nadzorowali produkcje przez pierwsze tygodnie i miesiące. Dziś, chiński hub fabryczny Zhengzhou, znany jako Iphone City zatrudnia 300 000 pracowników.
Ogromna większość produktów Apple jest wytwarzana w Chinach. Produkcja w Indiach również trwa od lat – od 2017 roku, w indyjskich fabrykach Apple produkowane są modele Iphone z niższej półki, ostatnio produkowane są również flagowe modele marki. Apple ponosi ogromne koszty reorganizacji produkcji. Dotychczasowa produkcja Apple’a w Chinach jest zdecydowanie wydajniejsza od indyjskiej, dlatego też musi on podjąć działania w kierunku poprawy wydajności w indyjskich fabrykach.
Wg. analityków, eksport produkcji z Indii może wzrosnąć ponad dwukrotnie z 418 mld dolarów w 2022 roku do ponad 1 biliona dolarów w 2028 roku, przez wsparcie państwa indyjskiego i relatywnie niskie koszty produkcji, a eksport elektroniki będzie wzrastał w tempie 40% rocznie. Podobno rząd Indii już dał wstępną zgodę na dostawę komponentów z Chin, a działalność z chińskimi dostawcami będzie prowadzona na zasadach joint venture. Jest to o tyle istotne, ze od starć na indyjsko-chińskiej granicy z 2020 roku, w których zginęło 24 osoby, rząd indyjski podjął szereg działań administracyjnych przeciwko Chinom. Lata temu, indyjski premier Modi zawarł sojusze z USA i z Japonią właśnie przeciwko Chinom. Dziś, indyjski minister finansów zapowiada ulgę celną na import części do telefonów komórkowych (a części te Indie importują głównie z Chin).
Dotychczasowa jednostronna zależność Indii od USA coraz bardziej przekształca się we wzajemną zależność – choć oczywiście USA wciąż jest stroną dominującą w kontaktach, jako silniejszy imperialista. Dlaczego? Dlatego że same Indie są jednym z nowych państw imperialistycznych.
„Udział Indii w globalnym w globalnym produkcie krajowym brutto wzrastał systematycznie w latach 1995-2007 z 1,2 do 2,1 procent – co stanowi wzrost o 75 procent.”
[…]
„Indyjskie korporacje zwiększają neokolonialną zależność innych krajów. Indian Oil jest największym producentem ropy producentem ropy naftowej na Sri Lance. W 2015 roku Bharti Airtel przejął m.in. sieć telefonii komórkowej w 15 krajach afrykańskich. Indyjski chemiczny monopolista Reliance Industries, największy producent włókien i poliestrów na świecie, posiada główne zakłady produkcyjne w Turcji, Malezji, Chinach, Wielkiej Brytanii i Holandii. Eksport trafia do 121 krajów. Liderami indyjskiego rynku światowego są również Mahindra w produkcji ciągników, Wipro w branży IT, Crompton Greaves w produkcji ciągników, Crompton Greaves w produkcji transformatorów.
Od momentu powstania indyjskiej korporacji stalowej ArcelorMittal w 2007 r. w krótkim czasie dokonał on agresywnego awansu i stał się największym producentem stali na świecie. Powstała ona, gdy Mittal Steel przejął drugą co do wielkości firmę stalową świata, Arcelor z Luksemburga. Z produkcją na poziomie 41 mln. ton w 2016 roku i 199 tys. pracowników na całym świecie, ArcelorMittal jest również największym producentem stali w Europie, wyprzedzając indyjskiego
monopolistę Tata Steel, który ma roczną produkcję na poziomie 24 milinów ton i 70 tys. pracowników. W ramach bezwzględnych metod wyzysku ludzi i środowiska naturalnego, ponad 30.000 górników pracuje dla ArcelorMittal także w Kazachstanie, na Ukrainie, Bośni, Kanadzie, USA, Meksyku, Brazylii i Liberii.
[…]
Do 2016 roku do grona 2 tys. największych przedsiębiorstw na świecie awansowało 58 indyjskich korporacji, więcej niż 51 z Niemiec.
[…]
Indyjska grupa górnicza Adani inwestuje 11,5 mld euro w budowę kopalni węgla Carmichael w Australii – z rocznym wydobyciem 60 mln ton będzie to jedna z największych kopalni na świecie. W skład inwestycji wchodzi także budowa linii kolejowej oraz 99-letnia dzierżawa portu węglowego Abbot Point. Rząd Australii zatwierdził ten megalomański projekt w 2017 roku: obniży on poziom wód gruntowych na rozległych obszarach i zniszczy unikalny system off-shore Wielkiej Rafy Koralowej. Rząd Modiego agresywnie forsuje budowę kolejnych 370 elektrowni węglowych i chce zbudować dziesięć nowych reaktorów jądrowych.
[…]
W 2016 roku wydatki wojskowe państwa indyjskiego, wynoszące 55,9 mld dolarów, przekroczyły już wydatki wojskowe Francji i Wielkiej Brytanii. W 2013 roku zwodowano pierwszy lotniskowiec zbudowany w Indiach. W 2016 roku wystrzelono pierwszy kosmiczny myśliwiec wielokrotnego użytku.” (źródło: https://www.mlpd.de/english/literature/On%20the%20Emergence%20of%20the%20New-Imperialist%20Countries_EN.pdf)
Wracając do tematu, reorganizacja produkcji – zdecydowana reorganizacja pomimo ogromnych kosztów – brzmi jak przygotowania amerykańskiej klasy rządzącej do wojny z Chinami – nie ukrywajmy, jedynym konkurentem o pozycję lidera wśród państw imperialistycznych.
„Chiny urosły na supermocarstwo gospodarcze i zastąpiły USA na pierwszym miejscu. Chiny dążą do uzyskania tej roli również w sferze politycznej i wojskowej. Taki jest cel mamuciego projektu pod nazwą «Nowy Jedwabny Szlak», który jest realizowany przez Chiny od 2013 roku. Rywalizacja między USA i Chinami obecnie dominuje nad innymi sprzecznościami między-imperialistycznymi, które jednocześnie rozwijają się wielobiegunowo. Także Imperialistyczny blok UE pozycjonuje się coraz bardziej w konkurencji z USA, ale także z Chinami. W Europie UE i Rosja walczą o polityczną dominację.” (źródło: https://instytut-marksa.org/mlpd-wojna-na-ukrainie/)
Zagadnienie reorganizacji produkcji w kierunku uniezależnienia się od Chin było już zresztą podejmowane wcześniej:
„[…] w maju 2022 roku na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos sekretarz generalny NATO Stoltenberg wezwał do uniezależnienia gospodarki od Chin pod demagogicznym hasłem „Wolność jest ważniejsza niż wolny handel”.Zakwestionowano dotychczas istniejący międzynarodowy podział pracy, który jednocześnie pozostaje niezbędną przesłanką dla monopolistycznej produkcji przemysłowej generującej maksymalne zyski. Ważne sieci produkcyjne ulegają rozerwaniu, a całe sektory przemysłowe są odcięte od surowców i produktów podstawowych i zostają pogrążone w permanentnym kryzysie. Ograniczenie lub nawet całkowite odcięcie wcześniej otwartych rynków zbytu utrudnia również sprzedaż zwiększonej masowej produkcji super-monopoli. Konsekwencje dla gospodarki światowej nie są jeszcze możliwe do przewidzenia, zwłaszcza że rozwój ten nakłada się na kryzys logistyczny, energetyczny i surowcowy, a także na eskalację wojen handlowych, które pojawiły się już w okresie poprzedzającym wojnę w Ukrainie.” (źródło: https://instytut-marksa.org/mlpd-wojna-na-ukrainie/)
„Ameryka sama zdecydowała się zbudować gospodarkę opartą bardziej na inflacji aktywów niż wzroście dochodów. Kapitał zagraniczny pomógł umożliwić tę rozrzutność. Dług USA w stosunku do PKB wzrósł o 95 procent od 2000 roku i jest obecnie wyższy niż przed kryzysem finansowym. Dług publiczny wzrósł w tempie 0,7 razy PKB, głównie w wynikukryzysu 2008, a następnie pandemii Covid-19. Dług gospodarstw domowych i dług sektora finansowego spadły ze szczytów sprzed 2008 roku, ale według danych McKinsey Global Institute są nadal wyższe niż przed rokiem 2000. Wszystko to byłoby znacznie mniej trwałe, gdyby Chiny przestały kupować amerykański dług.”(źródło:
https://www.ft.com/content/adb0ba48-eea2-43c0-aa28-f0a93b3d4203)
Współzależność krajów imperialistycznych jest dostrzegalna na każdym kroku. Fakt iż COVID-19 w Chinach, czy wojna w Ukrainie była w stanie wpłynąć tak naprawdę na cały świat, pokazuje, jak chwiejny jest system naczyń połączonych krajów imperialistycznych i jak bardzo jest on wrażliwy na jakiekolwiek wstrząsy. Nowa pandemia lub wojna to coś, co – jak wiadomo – nie jest do przewidzenia. Jakiekolwiek zakłócenie struktury światowego imperializmu wywołuje spiralę następstw.
„W gospodarce światowej rozpoczął się otwarty kryzys reorganizacji produkcji międzynarodowej, który znacząco przyspiesza destabilizację imperialistycznego systemu światowego. Przejście do światowej wojny gospodarczej stawia na głowie główną sprzeczność między rewolucyjnie zinternacjonalizowanymi siłami produkcyjnymi a władzą państw narodowych i organizacją kapitalistycznych stosunków produkcji. To napędza niebezpieczeństwo trzeciej wojny światowej.”(źródło:
Źródło grafiki i danych nt. Apple w Indiach: https://www.ft.com/content/0d70a823-0fba-49ae-a453-2518afcb01f9