Poniższy tekst związany jest wprawdzie bezpośrednio z PPR, ale z uwagi na zawartą w nim rewizjonistyczną logikę, dotyczy także sporej części tzw. marksistowskiej lewicy. I tak należy go traktować.
Widać, że po zrobieniu szopki, pokazowym odcięciu się od najbardziej problematycznego, byłego współpracownika – Michała Nowickiego, wszystko trwa w najlepsze, po staremu. Redakcja Fakty i Analizy, tworzona przez członków PPR z pomocą KPP gościła ostatnio u siebie Bruna Drwęskiego, bliskiego współpracownika uprzednio atakowanego Nowickiego, dobrze znanego z rewizjonistycznych, prochińskich i prorosyjskich poglądów.
W opublikowanych rozważaniach na temat imperializmu, aż nadto rzuca się postawa apologetyczna wobec bloku rosyjsko-chińskiego. Pojawia się nieleninowskie pojęcie “kraju kontrhegemonistycznego”, “kraju zmierzającego docelowo do socjalizmu”.
Czym innym ma być ów kraj “kontrhegemonistyczny”, jak nie państwem imperialistycznym lub nowoimeprialistycznym dążącym do korzystniejszego dla siebie podziału świata względem aktualnie dominującego bloku imperialistycznego? Widzimy tam rozróżnienie na konflikt interimperialistyczny oraz konflikt “krajów kontrhegemonistycznych” z blokiem imperialistycznym.
Czym jedno ma się różnić od drugiego? W obu przypadkach obserwujemy ścieranie się państw o charakterze kapitalistycznym dążących do ponownego podziału świata, pod ekspansję swojego kapitału. Blok “kontrhegemonistyczny” po zwycięstwie nad blokiem imperialistycznym, zajmując jego miejsce, ma być według owych apologetów sprawiedliwszym światowym hegemonem. Sugerują oni, że może uformować nowy, sprawiedliwszy, bo wielobiegunowy świat. Zgodnie z tą logiką równie dobrze możnaby powiedzieć, że komuniści powinni wspierać hitlerowskie Niemcy. W końcu one także były częścią antyimperialistycznego paktu trzech, dążącego do obalenia ówczesnego imperializmu amerykańsko-angielsko-francuskiego.
Próba przedstawianie konfliktów pomiędzy USA a Rosją, czy USA a Chinami jako czegokolwiek więcej niż konfliktów interimperialistycznych prowadzi nas do tak absurdalnych wniosków.
Oczywiście nic nie jest powiedziane przez nich wprost. I tak oto czytamy: “Nie mamy tu zamiaru w takim krótkim artykule dać odpowiedzi na te pytania”. Jednak nie zmienia to faktu, że określenie Rosji “mocarstwem kapitalistycznym” oraz niechęć do łączenia słów Rosja i imperializm, czy antyleninowska tyrada na temat “państw kontrhegemonistycznych”, to podejście apologetyczne względem imperializmu rosyjskiego oraz chińskiego.
Ciekawe rzeczy możemy również przeczytać w kontekście Chin.
Tutaj wybrane cytaty: „Żeby wiec rozróżniać kapitalistyczny kraj imperialistyczny od kapitalistycznego kraju kontrhegemonistycznego a tym bardziej od kraju zmierzającego docelowo do socjalizmu (…) a czy Chiny z kolei zajmują podobna pozycje lub, czy specyfika ich polityki nie dodaje do ww. kryteriów «kontrehegemonistycznych» dodatkowy kryterium budowy zalążków przyszłego socjalizmu?”
Więcej na temat polityki zagranicznej Chin, czy ich struktury:
“od państwa, które wolą współpracę na dłuższą metę, a więc zdolnych przez własną strukturę klasową u władzy do prowadzenia polityki równomiernego rozwoju i współpracy (…) prywatny bądź państwowy charakter własności przemysłu zbrojeniowego, udział firm państwowych w danej gospodarce, rola planowania państwowego w rozwoju gospodarki”
Jakie państwo w dzisiejszym świecie ma być “państwem zmierzającym do socjalizmu”? Chiny? Biurokratyczny kapitalizm, zwieńczony socjalfaszystowską dyktaturą to jeszcze dalsza droga do socjalizmu niż powszechny kapitalizm liberalny. Monopol państwa burżuazyjnego w gospodarce ma się nijak do okresu przejściowego pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem, w którym nad transformacją stoi dyktatura klasy robotniczej.
Jednak czego spodziewać się po Drwęskim i jego współpracownikach, dla których chiński neokolonializm w Afryce charakteryzowany jest jako polityka “równomiernego rozwoju i współpracy”. Kapitalistyczny profesor jest na tyle bezczelny, że dla swoich rewizjonistycznych celów posługuje się przykładem Mao Zedonga zawierającego tymczasowy sojusz z burżuazją narodową. To, czego Drwęski nie mówi, bo to nie pasowałoby do jego narracji, to względnie postępowy charakter ówczesnego sojuszu, który prowadził do wypędzenia z Chin imperialistycznych wojsk kolonizatorskich. Sugerując, że taktykę tę można, a nawet trzeba stosować zawsze i wszędzie, Drwęski chcąc nas uwolnić z łapsk imperialistów zachodnich, oddaje nas w łapska imperialistów rosyjskich i chińskich. Tak kończy się bezmyślne i niedialektyczne kopiowanie, które w kręgach w których porusza się Drwęski jest rzeczą powszechną. Nic dziwnego – to kręgi narodowe, a nie marksistowskie.
Jeżeli dodamy do tego wszystkiego ostatnią rozmowę z Arkiem Domeredzkim, jawnym prorosyjskim faszystą, zaproszonym do studia w ramach solidarności wobec
represji ponad podziałami, to widzimy, że w rzeczywistości od czasów na pozór potępianej współpracy z ruchem kamrackim, niewiele uległo zmianie. Zmienił się jedynie szyld. Rzekomo robotniczy PPR okazuje się jedynie przybudówką tej części polskiej burżuazji, która widzi dla siebie szansę względnej suwerenność w bliskiej kooperacji handlowej z Rosją i Chinami. Przybudówką, należy podkreślić, służącą siłom skrajnie reakcyjnym.