Kult „ciężkiej pracy” to trend działający na korzyść klasy kapitalistycznej. „Ciężka praca” odbija się na zdrowiu klasy robotniczej – monotonia, znudzenie, nadmierny stres, to wszystkie „zalety” ciężkiej pracy. Swoją cegiełkę do budowy trendu o kulcie „ciężkiej pracy” dokładają także media głównego nurtu oraz media społecznościowe, które promują toksyczną produktywność i dążenie do odniesienia „sukcesu”. W tym samym czasie, przemysłowcy, bankierzy, handlowcy tylko zacierają ręce i liczą pieniądze z zysków a władza kapitału umacnia się.
”Kult zapierdolu” – omówienie zagadnienia
Wyobraźmy sobie pracownika handlowego, który musi się wcześniej stawić u bram zakładu pracy. Jego dzień roboczy jest ciężki, harmonogram jest wypchany obowiązkami nałożonymi przez przełożonych (personel klasy kapitalistycznej). Nie ma chwili wytchnienia, ponieważ wisi nad nim presja czasu. Pracuje ciężko osiem godzin, wykonując często przekraczające siły pojedynczego człowieka obowiązki, a jego płaca robocza jak była marna, tak marną wciąż zostaje. Po przyjściu do domu z pracy, najczęściej przemęczonym, zestresowanym i niewyspanym, czeka dla niego kilka godzin wolnego. Godzin, w których mięśnie odpoczywają, regenerują się, podobnie jak i umysł. Wszystko po to, aby kolejnego dnia móc powtórzyć proces opisany powyżej.
Brzmi znajomo, prawda? Witamy w kapitalizmie, w „kulcie zapierdolu”. Dożyliśmy czasów, w których wyznacznikiem uczciwiej i ciężkiej pracy jest połamany kręgosłup na starość, reumatyzm oraz problemy psychiczne mające swe podłoże w stresowym trybie życia. „Polskim etosem pracy” jest dosłownie „kult zapierdolu” czyli przekonanie, że praca jest najważniejszą, najwyższą wartością (porównywalna do wartości autotelicznej) w życiu każdego człowieka, że „ciężka” praca ponad siły uszlachetnia oraz należy szanować każdą „robotę”. W sensie, że musimy trzymać się rękoma i nogami naszej pracy, nie zmieniać jej, nie dążyć do zmian a w chwilach kryzysu, np,.w momencie w którym w naszym obozie pracy, znaczy się zakładzie pracy przełożony, dajmy na to kierownik, wyzywa nas, znęca się psychiczne i fizycznie nad nami powinniśmy myśleć:„mogło być gorzej”.
Jeżeli nie pracujemy zbyt ciężko, nie wyrywamy sobie żył w pracy, mniemaniem ludzi o niewolniczym sposobie myślenia jesteśmy zwykłymi nierobami, leniami. Zapewne nieraz w pracy mogliście usłyszeć od przełożonych tekst „A co ty tak stoisz bezczynnie? Nie masz nic do roboty? Ja ci zaraz znajdę robotę”, albo „Ale za siedzenie ci nie płacimy”, jest to jeden z dowodów, jak kult zapierdolu wrósł się w świadomość ludzką.
Znam to z autopsji. Gdy pracowałem w pewnej firmie budowlanej bywały dni, w których dosłownie nie mieliśmy nic do pracy, gdyż praca, która była do wykonania została już wykonana albo zaczęcie drugiego frontu robót wymagało materiałów których nie było na placu budowy. Chodziliśmy cały dzień bezczynnie po placu budowy „szukając siebie” i ukrywając się przed kapitalistą. Wymyślaliśmy sobie dziecinne prace tylko po to, aby kapitalista widział, że coś robimy. Nie mogliśmy usiąść (choć ogólne warunki na to pozwalały) a gdy na pięć minut oparliśmy się o ścianę, akurat w tym momencie za rogu wyłonił kapitalista od razu mogliśmy usłyszeć klasyczny tekst „a dlaczego wy nic nie robicie?”. Dla sprostowania, owy kapitalista to przykład typowego „majsterka”, tzn. kapitalista, który bierze udział w procesie produkcji.
Drugą historią podzielił się z nami Jarek (dla zachowania anonimowości prawdziwe imię zostało zmienione), były pracownik fabryki, zajmującej się produkcją mebli. Dla wizualizacji jak wyglądało miejsce pracy, wyobraźcie sobie olbrzymi hangar, w wewnątrz po lewej i prawej stronie równolegle do siebie wzdłuż hangaru rozmieszczone były pracownicze stanowiska pracy. Oczywiście, jak to na obóz pracy, tzn. zakład pracy przystało, w hangarze praktycznie na każde stanowisko pracy była ustawiona kamera, która miała wgląd co robią robotnicy. Często występowały opóźnienia wynikające z logistyki, z małej sprzedaży, braku funduszy na zakup potrzebnych do produkcji materiałów. Logicznym jest, że w tym okresie robotnicy także nie mieli nic do roboty, a jednak! W zarządzie krew się gotowała, kiedy widzieli, że robotnicy „bezczynnie” stoją. W takich sytuacjach przełożeni kazali robotnikom „liczyć wszywki”, sprzątać hale, wymyślali bezsensowne prace tylko po to, aby robotnicy „bezczynie nie stali”.
Pomyślmy o „sukcesie”. Dla większości z nas pierwsze co przyszło do głowy, pierwsze skojarzenie związane z sukcesem to pieniądze. Sukces w społeczeństwie kapitalistycznym utożsamiany jest z posiadaniem olbrzymiego majątku oraz prowadzeniem luksusowego stylu życia. Jednym z głównych powodów, dlaczego sukces utożsamiany jest z bycia obrzydliwe bogatym jest wpływ szeroko pojętych mediów .Jednakże ten wątek rozwinę znacząco później.
Na Tiktoku, Instagramie, Facebooku, możemy znaleźć setki materiałów, treści związanych z samodoskonaleniem, samorozwojem oraz „ciężką pracą”. Pracuj na dwa etaty, pomnażaj majątek, graj na giełdzie, kupuj i sprzedawaj akcje, w tych oto słowach zawarta jest cała kwintesencja płynąca z 80% treści związanych z „hard work”. Pomyślmy logicznie, „na chłopski rozum”, czy praca w Biedronce jest jakkolwiek rozwijająca? Patrząc długofalowo, nie. Możemy jedynie dorobić się problemów zdrowotnych. Czy praca w fabryce rozwija? W pewnym sensie tak, gdyż robotnik uczy się zakładowej organizacji, przyswaja ją jako swoją, uczy się pewnej dyscypliny, pracy w zespole itd. Długofalowo jednak żyje w monotonii, wykonując ten sam ruch przez osiem godzin możemy dorobić się, mówiąc kolokwialnie, „fioła”.
„Ścieżka karierowa” nie wygląda tak, jak przedstawiają to niektórzy twórcy internetowi, ponieważ dla wielu to jak gra w grę i przechodzenie z jednego poziomu do drugiego. Aby osiągnąć „sukces”, (sukces w terminologii kapitalistycznej) nie musimy prowadzić przesadnego zdrowego trybu życia, tzn. liczyć każdy kcal jedzenia, nie musimy trenować na siłowni codziennie po trzy godziny. Owszem, możemy założyć mikro biznes, jednakże mówiąc prawdzie w oczy, nigdy nie osiągniemy pułapu, jakie osiągnęły największe spółki akcyjne, przedsiębiorstwa międzynarodowe.
Jednakże, skąd się w ogóle wzięło przekonanie, że praca jest wartością autoteliczną (wartością samą w sobie i dla siebie)? Kto zbudował fundamenty pod taki sposób myślenia? Otóż, można rzec, że „kult zapierdolu” zapoczątkowało pokolenie Y (millenialsi)- urodzeni w latach 1981-1996. Oczywiście zapoczątkowało nie z własnej woli – samo było odbiciem woli kapitalistów i myśli, przekonań które panowały w tamtym okresie. Po upadku państwa socjalfaszystowskiego (Chodzi o okres rządów, w których została zapoczątkowana restauracja kapitalizmu i dążono do przekształcenia państwa demokratyczno ludowego w państwo socjalfaszystowskie sterowane przez „czerwoną burżuazję”), Polska stała się „legalnie” państwem kapitalistycznym. Dla wielu ludzi, był to okres tzw. „dzikiego kapitalizmu”, wielu robotników pracowało ponad swoje siły, ludzie żyli w przekonaniu, że dzięki ciężkiej pracy możemy zdobyć wiele. Występował istny wyścig szczurów, każdy pracował ponad miarę, każdy próbował zaimponować swoją pracowitością szefostwu, w tamtym okresie sukces utożsamiany był z dobrze płatną pracą oraz dobrym stanowiskiem firmie.
Wiemy już, że „kult zapierdolu” został zapoczątkowany wraz zmianą ustrojową w Polsce. Jednakże, nie wszyscy proletariusze chcą pracować na sto procent w firmie, nie wszyscy robotnicy traktują pracy jako jedyny cel życiowy. Odkąd na rynek pracy weszła tzw. „Generacja Z”, klasa kapitalistyczna jak i też „starzy” proletariusze, którzy żyją niewolniczym sposobem myślenia, zaczęła się krytyka nowego pokolenia. Według ich, „zetki” są roszczeniowe, nie chcą pracować po godzinach, nie zgadzają się na łamanie praw pracowniczych.
Dochodzimy więc do wniosku, że między „starym” a „młodym” pokoleniem proletariuszy występuje pewna sprzeczność. „Młode” pokolenie proletariuszy ma zupełnie inny pogląd na pracę niż „stare” pokolenie. Młodzi uważają, że praca jest tylko dodatkiem do życia, czynnością pozwalającą uzyskać środki pieniężne. Starzy natomiast żyją przekonaniem, że praca to jedyny cel w życiu. Fakt który pociesza jest taki, że dzięki rozwiniętym środkom telekomunikacji, internetu, klasa robotnicza ma możliwość zobaczyć jak wyglądają względnie dobre warunki pracy (np., państwa które są lepiej rozwinięte pod względem kapitalizmu i demokracji burżuazyjnej niż Polska).
Kto więc zyskuje na „kulcie zapierdolu”? Było to pytanie retoryczne, na które jest oczywista odpowiedź— Klasa kapitalistyczna i państwo kapitalistyczne. Kapitalistom jest jak najbardziej na rękę, kiedy nadbudowa państwa kapitalistycznego zakrzywia rzeczywistość, usypia, wręcz zabija świadomość klasową klasy robotniczej. Dla klasy kapitalistycznej „kult zapierdolu” jest korzystny – przemysłowcy, monopoliści chcą siły roboczej która będzie zostawać po godzinach w pracy. Chce także aby między proletariuszami występowało kapitalistyczne współzawodnictwo, chce, aby klasa robotnicza żyła przekonaniem, że praca jest najważniejsza w życiu a personel klasy kapitalistycznej (brygadziści, kierownicy), należy „czcić” jak bóstwo i bać się jak diabeł święconej wody.
Wielu pracodawców używa nieświadomie (czasem świadomie) triku psychologicznego, mającego na celu zrównać firmę w której pracują zatrudnieni z „rodziną”. Jest to jedynie metoda manipulacyjna, mająca na celu uwiązanie psychologiczne robotnika z firmą. „Firma to drugi dom” to slogan, który nigdy nie będzie mieć odbicia w rzeczywistości. Między klasą robotniczą a klasą kapitalistyczną zawsze istniała sprzeczność wynikająca z odrębnych celów, interesów oraz innego stosunku do środków produkcji.
Oczywiście, przedstawiciele inteligencji burżuazyjnej, ekonomiści burżuazyjni i wszelkiej innej maści warstwy, które stoją murem za kapitalizmem mogą rzec, „że głupi lewacy, rozwydrzeni młodzi pracownicy nie chcą pracować i są leniwi”. Na przykład Prof. Marcin Matczak, przedstawiciel inteligencji burżuazyjnej, jest zdania, że młodzi ludzie mogą sobie wybić z głowy pomysł o osiągnięciu sukcesu, jeżeli nie chcą pracować po 16 godzin.
”Wątpię, aby tacy ludzie (młodzi o lewicowych poglądach – przyp. red.) byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces” – takie słowa prof. Marcina Matczaka przytacza Polityka”. 1
No tak! Mniemaniem Pana Matczaka jest, że ludzie, którzy nie chcą pracować po 16 godzin nie są gotowi na odniesienie sukcesu, przecież oczywistym jest, że kasjerka pracująca w Biedronce 16 godzin (na dwie zmiany) po jakimś okresie zostanie doceniona przez szefostwo i awansuje do rangi kierownika albo brygadzisty, albo logicznym jest, że budowlaniec, który muruje, szpachluje, w szybkim, błyskawicznym tempie a przy tym „wyrywa sobie żyły” zostanie również doceniony przez kierownictwo, o ironio!
Zamiast sukcesu, przykładowa kasjerka i przykładowy budowlaniec, mogą nabyć szereg dolegliwości np.; ból kręgosłupa, przemęczenie, chroniczny stres i wiele innych dolegliwości związanych z patologicznym „kultem zapierdolu”.
W innej wypowiedzi Pan Matczak mówi;
„[…] No przede wszystkim sformułowanie „Kult zapierdolu” jest propagandowym sformułowaniem, dlatego że jest już nasiąknięte pewnego rodzaju wartościowaniem. I teraz jeżeli ktoś o pracy myśli w kategoriach kultu zapierdolu, to myśli o nich w kategoriach „marksowskich” moim zdaniem, to znaczy w takiej oto wizji, w której praca ma być sposobem wyciągania z człowieka wszystkich soków, wyciągania z niego wszystkiego tego, co sensowne po to żeby to spieniężyć, po to, żeby ten „przeklęty kapitalista” mógł z tego żyć, i z tej wartości dodatkowej budować swoje imperia.”
W pierwszej kolejności należy pochwalić Pana Matczaka za podstawową znajomość ekonomiki marksistowskiej. Niejeden marksista z polskiej sceny komunistycznej może tylko pozazdrościć. „’Kult zapierdolu’ jest sformułowaniem propagandowym” – polecałbym Panu Matczakowi zejść na ziemię i po prostu rozmawiać z ludem. Jestem w stu procentach przekonany, że jeżeli Pan Matczak zapytałby pracownika handlowego, np. Lidla „Co pan myśli o pracy w dyskoncie”, otrzymałby Pan zapewne odpowiedź typu „Ciężka praca, mamy ogrom obowiązków w ciągu dnia, jednak zarząd nie chce zatrudniać nowych pracowników bo zła i niepewna sytuacja ekonomiczna”. Nie ważne jakiego pracownika, robotnika Pan Matczak zapytałby się, w większości przypadków odpowiedź byłaby jednakowa „Praca ciężka, zarobki marne”.
Dalej Pan Matczak twierdzi, że ten, kto uważa, że praca jest „sposobem wyciągania z człowieka wszystkich soków”, to myśli w kategoriach marksistowskich. Jednak, to jest obiektywna prawda! Obiektywna prawda, która wynika z kapitalistycznego sposobu produkcji, własności prywatnej środków produkcji i produkcji prowadzonej tylko i wyłącznie dla zysku i pomnażania wartości („Akumulacja dla akumulacji” cytując Karola Marksa). Z racji, że wszystkie środki produkcji (fabryki, maszyny, narzędzia itp.) należą do klasy kapitalistycznej, klasa robotnicza jest zmuszona do sprzedażyswojej siły roboczej.
Czy nie jest to praca przymusowa? Jeżeli proletariat nie sprzedawałby swojej siły roboczej, byłby skazany na nędze i ubóstwo, ewentualnie mógłby żyć z tzw.”socjalu”, jednakże życie za marne grosze zapewne bardzo ciężkie biorąc pod uwagę kryzys kapitalizmu i sytuacje geopolityczną. To prawda, czasy od czasów Marksa się znacząco zmieniły, jednakże żyjemy dokładnie w tej samej formacji społeczno-ekonomicznej jaką jest kapitalizm. Oczywistym jest, że warunki pracy, byt materialny klasy robotniczej uległ poprawie, jednakże to tylko i wyłącznie dzięki walce klasowej proletariatu. Gdybyśmy cofnęli się do początków kapitalizmu, np. do Anglii XIX wieku zobaczylibyśmy realia kapitalizmu. (Odsyłam do przeczytania dzieła Fryderyka Engelsa pt.„Położenie klasy robotniczej w Anglii).
Jednakże, zjawisko alienacji przedstawionej przez Karola Marksa najdobitniej pokazuje obraz pracy przymusowej:
[…] „Robotnik czuje się zatem sobą dopiero poza pracą, a w procesie pracy nie czuje się sobą. Czuje się swobodnie, gdy nie pracuje, a gdy pracuje, czuje się skrępowany. Toteż praca jego nie jest dobrowolną, lecz narzuconą, jest pracą przymusową. Nie jest ona zaspokojeniem potrzeby pracy, lecz tylko środkiem do zaspokojenia potrzeb poza nią. Jej obcość uwidacznia się wyraźnie w tym, że gdy tylko nie ma przymusu fizycznego czy jakiegoś innego, człowiek ucieka od niej jak od zarazy. Praca zewnętrzna, praca, w której człowiek się alienuje, to składanie w ofierze siebie samego, umartwianie się. Wreszcie zewnętrzny w stosunku do robotnika charakter pracy uwidacznia się w tym, że nie jest ona jego własnością, lecz własnością kogoś innego, że do niego nie należy, że nie należy on w procesie pracy do samego siebie, lecz do kogoś innego. Podobnie jak w religii własna aktywność fantazji ludzkiej, ludzkiego mózgu i ludzkiego serca wywiera wpływ na jednostkę niezależnie od niej, tzn. jako siła obca, boska czy diabelska, tak i działalność robotnika nie jest jego własną działalnością. Należy do kogoś innego, jest utratą samego siebie.”2
[…] Ekonomia polityczna zataja wyobcowanie zawarte w istocie pracy przez to, że nie rozpatruje bezpośredniego stosunku między robotnikiem (pracą) a produkcją. Bo w istocie rzeczy praca stwarza cuda dla bogatych, a dla robotnika nędzę. Wznosi pałace, a dla robotnika nory. Stwarza piękno, a robotnika czyni kaleką. Zastępuje pracę maszynami, ale część robotników wprzęga na powrót w jarzmo barbarzyńskiej pracy, z drugiej zaś części robi maszyny. Tworzy bogactwa duchowe, a robotnikowi niesie tępotę i kretynizm3
Kolejną przeciwniczką formuły „kult zapierdolu”, a zarazem osobą, która propaguje „kult zapierdolu” jest Pani Grażynka Kulczyk – kapitalistka, prawniczka, miliarderka. Skarży się na młode pokolenie mówiąc ze zdziwieniem, dlaczego nie chcą pracować ponad swoje siły i pracować dłużej.
Młodzi dzisiaj wciąż zerkają na zegarki i nie chcą pracować dłużej niż przewiduje ustawa. Jesteśmy w trakcie robienia czegoś fantastycznego, a ktoś nagle wychodzi do domu. Nie dlatego, że się źle czuje czy że ma dziecko, tylko po prostu, bo wyczerpał swój czas pracy. Ja tak nie umiem – wyznała zaskoczona podejściem młodych ludzi.4
Czy jest w tym coś dziwnego, że młodzi pracownicy/robotnicy wchodzący na rynek pracy potrafią być asertywni, walczyć o swoje prawa pracownicze i godne warunki pracy? Niech Pani Kulczyk zrozumie, że to nie Anglia XIX wieku i robotnicy mają swoje prawa, każdy kapitalista to zakamuflowany faszysta który chciałby, aby zatrudnieni pracowali za darmo po 12 godzin dziennie za psie pieniądze oraz państwo trzymało „za gębę klasę robotniczą”– a jeżeli Pani Kulczyk jest taka pracowita, niechaj pójdzie na rok czasu do pracy na magazynie albo do dyskontu, np. Biedronki tudzież Lidla i niech pracuje nawet i 20 godzin dziennie!
Wpływ mediów społecznościowych na „kult zapierdolu”. Toksyczna produktywność.
Zapewne każdy z was chociaż raz na mediach społecznościowych typu Tiktok, Instagram, Facebook widział treści związane z samorozwojem, doskonaleniem się. Według internetowych „mentorów”, „coachów” idealny dzień powinien rozpocząć się od treningu, następnie należy zjeść śniadanie z idealnie policzonymi kaloriami, w drugiej kolejności udajemy się do pracy tudzież szkoły. Kiedy już jesteśmy w domu, pakujemy rzeczy na siłownie i udajemy się na trening siłowy, po powrocie z siłowni uczymy się do szkoły albo uczymy się „inwestować” w akcje i obligacje aby zarabiać przysłowiowe „kokosy”. Oczywiście nie można zapominać o ośmiogodzinnym śnie.
I nie zrozumcie mnie źle, praca nad sobą jest ważna, doskonalenie się, uczenie się nowych umiejętności, języków itd. Jednakże musimy pamiętać o odpoczynku, spędzaniu czasu z bliskimi oraz o wszystkich czynnościach wyzwalających w nas poczucie szczęścia.
Idąc tokiem internetowych treści możemy popaść w toksyczną produktywność, czyli przekonanie, że nie ważne ile byśmy nie pracowali, uczyli się, zawsze będziemy niewystarczający. Przekonanie, że „szklanka zawsze jest do połowy pełna” w dłuższej perspektywie może wyrządzić więcej szkód niż korzyści.
W następnym rozdziale przyjrzymy się dokładniej konsekwencjom „kultu zapierdolu”. Ten rozdział będzie także służył jako druzgocący obraz stanu klasy robotniczej w Polsce. Także wszystkich ludzi pokroju Pana Matczaka i Pani Kulczyk zapraszamy do uważnego śledzenia i analizowania tekstu oraz wyciągnięcia refleksji, że robotnik to też człowiek a praca w firmie tak naprawdę nic nie znaczy oprócz pozyskiwania środków pieniężnych, jesteśmy zwykłymi nazwiskami w excelu o których nawet kapitalista nigdy nic nie słyszał ani nas nie widział.
Konsekwencje „kultu zapierdolu”
Według badań CBOS 5, aż 2,5 mln osób, czyli 11 proc. Polaków zmaga się z pracoholizmem. Badanie przeprowadzone przez Sodexo Polska6 pokazuje,że aż 46 proc. polaków skarży się o nadmiar obowiązków w pracy a aż 58 proc. ankietowanych twierdzi, że brakuje im czasu na posiłek!
Najczęstszymi konsekwencjami pracoholizmu na tle psychologicznym jest utrata motywacji i poczucia sensu pracy, depresja i lęk wynikające z chronicznego stresu i presji. Z objaw fizycznych możemy wymienić; choroby serca, nadciśnienie, problemy ze snem, przemęczenie, zaś z konsekwencji społecznych; konflikty rodzinne, utrata bliskich relacji, 7
Z raportu udostępnionego przez „Stowarzyszenie Koalicja Bezpieczni w pracy”8 wynika, że mimo pracy w przemyśle (w przemyśle według GUS-u pracuje 2 mln 813 tys. osób9), częściej robotnicy odczuwają zmęczenie psychiczne (48%) niż fizyczne (45%). Okazuje się, że praktycznie większość robotników (93%) pracuje powyżej 38h tygodniowo, zdarzają się także persony, które pracują po 50h tygodniowo (9%).
Dla robotników przemysłowych zmęczenie jawi się pod postacią braku motywacji (17%), zmęczenia lub wyczerpania(12%), nadmiarem zadań i koniecznością radzenia sobie z wieloma problemami (16%) a także z wypaleniem zawodowym (14%). Symptomami zmęczenia, które najczęściej wskazywali respondenci to brak motywacji do pracy (40%), bóle mięśnie lub głowy (35%), zaburzenia snu (49%) oraz monotonia i znudzenie (48%).
Badani robotnicy także wskazują, że długotrwałe zmęczenie ma wpływ na poziom ich koncentracji w pracy (46%), mniejszej motywacji do pracy (44%), o wpływie na zdrowie fizyczne (40%), a także na zdrowie psychiczne (45%).
Czy młode pokolenie robotnicze zmieni oblicze rynku pracy? O słynnej „Generacji Z”
W pierwszym rozdziale napisałem, że między „starym” a „młodym” pokoleniem występuje pewna sprzeczność wynikająca z stosunku do pracy i ogólnego „podejścia” do życia. Tezę tę podpiera badanie zrealizowane przez Zespół Instytutu Nauk o Zarządzaniu i Jakości Wyższej Szkoły Humanitas pod kierunkiem prof. ucz. dra hab. Michała Kaczmarczyka we współpracy z Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną S.A., Uniwersyteckim Centrum Kreatywnego Obywatelstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz Centrum Innowacji, Transferu Technologii i Rozwoju Fundacją Uniwersytetu Śląskiego. 10 Badanie przeprowadzone zostało w skali ogólnokrajowej w okresie od 10 lutego 2023 roku do 19 marca 2023 roku na grupie blisko 1,3 tys. osób: uczniów, studentów i absolwentów szkół różnych typów.
Na samym początku należy nakreślić podział między pokoleniami. Pokoleniem „BB”(„Baby boomers”) są to osoby urodzone w latach 1946-1964, pokolenie X, urodzeni w latach 1965-1980, pokolenie Y (millenialsi), urodzeni w latach 1981-1996 oraz pokolenie Z, urodzeni w latach 1997-2012.
Z poprzednich badań nad pokoleniem Y zauważono odrębne cele, wartości względem pokolenia Z. Najczęściej pracownicy/robotnicy pokolenia Y kładli nacisk na karierę zawodową, zdobywania lepszych stanowisk pracy i dążenie do zdobywania benefitów zawodowych. Cechą charakterystyczną pokolenia Y było oddawanie się całkowicie w wir kariery zawodowej, zaniedbując przy tym życie prywatne i relacje z bliskimi.
Pracownicy/robotnicy „generacji” Z mają całkowicie odrębne, a wręcz sprzeczne postawy w stosunku do pokolenia Y. „Zetki” większy nacisk kładą na życie prywatne, realizację pasji, rozwój hobby– praca, nie ma być formą kary, czynnością którą wykonujemy bo musimy, pracownicy/robotnicy pokolenia Z w większości uważają, że praca ma być czynnością ułatwiającą realizację zamiłowań.
[…]Wśród wartości najczęściej wymienianych przez ankietowanych wskazać należy: szczęście (62 proc.), rodzinę (60 proc.), możliwość realizowania pasji (56 proc.), ekologię (51 proc,) niezależność / wolność (51 proc.), zdrowie (44 proc.) i miłość (37 proc.). Są to zatem wartości odnoszące się głównie do sfery pozazawodowej, nie związane bezpośrednio z aktywnością na rynku pracy. Na rozwój kariery i bezpieczeństwo finansowe jako wartości najwyżej cenione w życiu wskazało odpowiednio tylko 11 proc. i 16 proc.11
Największy nacisk pokolenie Z kładzie na zachowanie work-life balance.
[…]Możliwość bezkolizyjnego łączenia pracy z życiem osobistym stanowiła najczęściej wybieraną przez respondentów odpowiedź na pytanie o subiektywnie cenione cechy organizacji – pracodawcy (wskazało na nią aż 75 proc. ankietowanych). Co interesujące, odpowiedź ta uzyskała więcej wskazań niż atrakcyjne zarobki (67 proc,). Na kolejnych miejscach znalazły się: elastyczne godziny pracy (65 proc.), możliwość pracy twórczej i innowacyjnej (57 proc.), dobra atmosfera (51 proc.) i możliwość wyjazdów służbowych / podróżowania (44 proc.)12
Możemy ujrzeć kolejną sprzeczność między „starym” (mam na myśli pokolenie BB,X,Y) a „młodym” (pokoleniem Z) pokoleniem proletariatu– większość „starych” żyje przekonaniem, że praca to najważniejsza czynność w życiu, dla pracy należy się oddawać w stu procentach każdego dnia, lecz najgorsze jest idealizowanie kierownictwa, brygadzistów. Przez idealizowanie kierownictwa mam na myśli szereg przesądów i przekonań według których, nie musimy walczyć o swoje prawa, „lepiej siedzieć cicho i nikomu nie przeszkadzać”, „lepiej zagryźć zęby”, „lepiej zamknąć mordę na kłódkę”, w niektórych przypadkach jest to łączone wręcz z niewolniczym oddaniem się dla kapitalisty.
-[…] Praca po 12 godzin na dobę dla kariery i awansów, kosztem czasu wolnego, to nonsens, którego w ogóle nie biorę pod uwagę. Ja mam inne cele, inne priorytety, ja nie chcę być trybikiem w maszynie i pracować dla kogoś, bo taki model korporacyjnej kariery, o jakim mówię, w praktyce najczęściej to właśnie oznacza. Praca jest po coś, nie jest celem samym w sobie. Pracuje się po to by żyć, a nie żyje po to, by pracować. (Wiktor, 22 lata, woj. małopolskie) 13
Pokolenie Z pracowników/robotników nie chce żyć w taki sposób– ale kapitalista albo „stary” pracownik może rzec, że „młodzi pracownicy nie znają prawdziwej ciężkiej pracy, są rozwydrzeni, nie mają szacunku do pracy”. Nie. Po prostu młode pokolenie umie walczyć o swoje prawa, upominać się o swoje, traktuje pracę jako czynność dzięki której można uzyskiwać środki pieniężne oraz czynność dzięki której można się względnie rozwijać i nawiązywać nowe relacje społeczne.
[…]Potwierdzają to również wyniki uzyskane w naszym badaniu. Wśród wartości, będących elementem kultury organizacyjnej miejsca pracy (aktualnego lub potencjalnego) respondentów, które mają dla nich największe znaczenie, badani wskazywali: sprawiedliwość (62 proc,), szacunek (59 proc.), tolerancję (55 proc.), równouprawnienie (49 proc.), uczciwość (44 proc.) i wolność (37 proc.). 14
Wnioski, które się nasuwają są takie: aby pokładać nadzieje w pokoleniu pracowników/robotników Z, że mogą oni zmienić rynek pracy na lepsze. Wręcz mogę pokusić się o stwierdzenie, że mogą w małym stopniu zrewolucjonizować rynek pracy w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Z wszystkich badań o pokoleniu Z możemy się dowiedzieć, że jest to pokolenie nastawione bojowo, nie chcące pracować po 12 godzin, nie słuchając bzdetów Pana Matczaka czy Pani Kulczyk o ciężkiej pracy i odrzucające „kult zapierdolu”.
Jest to także sygnał dla komunistów, aby większy nacisk kłaść na agitację pracowników/robotników z pokolenia Z. Nie zrozumcie nas źle, nie wyrzucam do kosza wszystkich „starych pracowników”. Absolutnie, klasa robotnicza jest wystarczająco podzielona na tle politycznym, ekonomicznym itd. Dlatego nie jest w naszym, Marksistów, interesie dzielić proletariat, wręcz przeciwnie. Po analizie i sprawdzeniu wielu raportów, badań, wnioski są jednoznaczne – ”Generacja Z” jest bardziej postępowa, dążąca do zmian i polepszenia bytu, względem starego pokolenia pracowników/robotników które w większości przypadków, jest niestety konserwatywna i negatywnie nastawiona do zmian.
Drugi wniosek jaki się nasuwa to proklamowanie work-life balance. Raporty, badania przedstawione w tym tekście pokazują w jakim stanie jest klasa robotnicza w Polsce.
Trzeci wniosek to walka o ustanowienie skróconego tygodnia pracy. Ministerstwo rodziny, pracy i polityki społecznej pracuje nad ustawą, która wprowadziłaby w życie 35-godzinny tydzień pracy. Nowe przepisy najwcześniej weszłyby w życie od 1 stycznia 2027 r. Rządzący zastanawiają się nad dwoma wariantami;
a) skrócenie tygodnia pracy z 40 godzin do 35 godzin,
b) czterodniowy tydzień pracy.
Ustawę jak najbardziej należy popierać, walczyć o jej wdrożenie, byłby to krok naprzód, klasa robotnicza zyskałaby jeden dzień do regeneracji mięśni, umysłu, do odpoczynku, spędzania czasu z bliskimi, rozwoju zainteresowań itd.
[…] większość Polaków skłania się ku modelowi 4-dniowego tygodnia pracy. Badanie Panelu Ariadna dowodzi, że chce go aż 63% badanych. Z kolei 73% jest skłonnych przystać na takie rozwiązanie nawet kosztem wydłużenia czasu pracy do 10 godzin, przez 4 dni w tygodniu.
Oczywiście, już pisaliśmy o tym w naszym tekście, którego znajdziecie na stronie15, że po ewentualnym wdrożeniu owej ustawy, klasa kapitalistyczna będzie „kombinować” na różne sposoby, aby zrekompensować sobie dzień wolny od pracy. Dlatego kapitaliści będą chcieli, aby zwiększyć wartość dodatkową bezwzględną przez przedłużenie dnia roboczego albo przez zwiększenie intensywności pracy.
Patrząc obiektywnie, na 4-dniowym tygodniu pracy zyskaliby także kapitaliści, ponieważ zatrudniana przez nich siła robocza byłaby bardziej wypoczęta, co przekładałoby się na lepszą produktywność i efektywność w miejscu pracy. Dla przykładu, islandzcy naukowcy we współpracy z rządem przeprowadzili w latach 2015-2019 badanie odnośnie ustanowienia 4-dniowego tygodnia pracy16. 2500 pracowników przedszkoli, prywatnych film, pracowników handlowych itd. przeszło na 35 lub 36- godzinny tydzień pracy.
Cel badania był następujący– czy da się pracować mniej i krócej za te same wynagrodzenie, odnosząc przy tym te same, a nawet lepsze, efekty? Wyniki pokazały, że poprzez wprowadzenie skróconego tygodnia pracy, zaobserwowano wśród pracowników/robotników zwiększenie produktywności oraz polepszenie stanu psychofizycznego. A to wszystko dzięki zwiększeniu czasu na odpoczynek.
W Polsce powoli przedsiębiorstwa także zaczynają eksperymentować z skróconym tygodniem pracy:
[…]W styczniu 2024 r. Herbapol Poznań wdrożył 4-dniowy tydzień pracy w ramach działań na rzecz zapewnienia pracownikom równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. Pracownicy tym zyskali dodatkowy, płatny wolny dzień w tygodniu. Firma widzi w tym rozwiązaniu swoją konkurencyjność na rynku pracy.17