
Za: Rzeczpospolita. Dziennik gospodarczy, Nr. 248, 9 września 1948 rok
Mówca stwierdził, że od czasu reformy rolnej uchwały PPR nie wywołały tak wielkiego zainteresowania i aktywności na wsi, jak uchwały lipcowego plenum KC PPR, które postawiły ostro zagadnienie walki klasowej na wsi, pomocy biednym i średnim chłopom, ograniczenia wzrostu wyzyskiwaczy wiejskich oraz zagadnienie socjalistycznej perspektywy przebudowy wsi. Nic w tym dziwnego, gdyż po raz pierwszy zagadnienie walki klasowej na wsi i dróg rozwojowych rolnictwa stanęło w sposób jasny, zmuszający do zastanowienia się i zajęcia wyraźnego stanowiska. W meldunkach nadchodzących z terenu przebija silne przekonanie, że stworzone zostało ogniwo, które jasno świadczy o nierozerwalnej łączności rewolucyjnej teorii z rewolucyjną praktyką. Dokonamy został wielki skok, który zmusił do myślenia i wyzwolił wielkie zapasy energii twórczej na wsi. Obecnie należy sprecyzować stanowisko partii w postawionych przez plenum lipcowe zagadnieniach — należy wytknąć konkretne zadania Partii w zakresie polityki gospodarczej i społecznej na wsi.
Zagadnienie walki klasowej na wsi
Polemizując ze spotykanym bardzo często twierdzeniem: „Na wsi nie ma kapitalistów, nie ma wyzyskiwaczy, nie ma bogaczy i biednych — są tylko pracowici i nieroby”, minister Minc podkreśla, że twierdzenia takie mają na celu opóźnieni formowania się świadomości odrębności interesów klasowych biednego i średniego chłopa, opóźnienie uświadomienia źródeł krzywdy i wyzysku, których on doznaje, oraz uniemożliwienie prowadzenia zwycięskiej walki z tym wyzyskiem. Po uchwałach plenum lipcowego takie wystąpienia wroga klasowego na temat rzekomej klasowej jedności wsi spotykały się z twardym oporem ze strony biednych i średnich chłopów. Cytowano niezliczone fakty wyzysku uprawianego przez bogaczy wiejskich, fakty wyzysku najemnej siły roboczej, fakty olbrzymich haraczów za wypożyczanie maszyn i koni, fakty niepłacenia podatków i przerzucania ich ciężarów na biednych i średnich chłopów, fakty opanowywania spółdzielni przez bogaczy w celu przechwytywania najcenniejszych deficytowych towarów, fakty przechwytywania kredytów przeznaczonych przez rząd dla biednych i średnich chłopów, fakty lichwy pieniężnej i siewnej, spekulacyjnego obniżania cen zboża itd. I wówczas pryskały jak bańka mydlana wszystkie gadania o tym, że nie ma na wsi kapitalisty i wyzysku.
Mówca wskazuje następnie, że zadaniem Partii jest budzenie na fali wielkiego poruszenia, jakie wywołały na wsi uchwały lipcowego plenum — świadomości klasowej biedoty i średnich chłopów, aby izolować wiejskich bogaczy i wyzyskiwaczy, rozbijając kłamliwą legendę o rzekomej jedności wsi. Minister Minc podaje następujące definicje biednego i średniego chłopa oraz kapitalisty wiejskiego: Za biednego chłopa uważamy takiego gospodarza, który nie może wyżyć z własnego gospodarstwa, któremu nie wystarcza własna ziemia, własny inwentarz i który musi zapożyczać się, popadać w zależność, pracować na obcych po to, żeby nie umrzeć z głodu. Oczywiście, że ta biedota, której położenie jest najtrudniejsze, której poczucie krzywdy i wyzysku jest najgłębsze, a poczucie konieczności zmiany obecnego położenia najostrzejsze jest najbliższa klasie robotniczej i stanowi jej bezpośrednią oporę na wsi.
Za średniego chłopa uważamy takiego gospodarza, który w zasadzie może wyżyć z własnego gospodarstwa, z własnej ziemi, z własnego inwentarza i który nie ucieka się do wyzysku innych. Ten średni chłop jest ciągle i stale zagrożony, gdyż nieubłagane prawa rozwoju ekonomicznego rujnują jego gospodarkę. Tylko nielicznym średnim chłopom udaje się wzbogacić i przejść do rzędu wyzyskiwaczy wiejskich. Większość ich prędzej czy później ulega ruinie, a gospodarstwa średniorolne stają się prędzej czy później gospodarstwami małorolnymi, gospodarstwami biedoty. W warunkach demokracji ludowej rząd broni średniego chłopa, podnosi jego stan materialny, hamuje proces jego degradacji, ale powstrzymać tego procesu całkowicie i ostatecznie nie jest w stanie, dopóki trwa na wsi wyzysk kapitalistyczny.
Dlatego średni chłop jest zainteresowany w likwidacji wyzysku kapitalistycznego na wsi, w zatamowaniu rozwoju kapitalistycznych elementów i wkroczeniu wsi na drogę socjalistycznej przebudowy. Dlatego średni chłop jest sojusznikiem klasy robotniczej. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że średni chłop dzięki swojej sytuacji gospodarczej znacznie bardziej podlega wahaniom, niż biedota wiejska, i znacznie bardziej może ulegać wpływom wiejskiego kapitalisty, wyzyskiwacza. Walka o średniego chłopa, o wyrwanie go spod wpływów wyzyskiwacza, o utrwalenie jego sojuszu z klasą robotniczą jest podstawową częścią walki klasowej na wsi.
Za kapitalistę wiejskiego uważamy tego, kto w ten czy inny sposób, w tej czy innej formie, żyje z wyzysku innych chłopów, żyje z ich pracy.
W dalszym ciągu mówca wskazuje, że kryterium podziału klasowego na wsi nie opiera się tylko ilości posiadanej ziemi. Można mieć sporo ziemi, np. przy przy licznej rodzinie i nie żyć z wyzysku ludzkiej pracy. Można na odwrót – mieć ziemi mniej, a być wyzyskiwaczem, wiejskim kapitalistą. Nie należy też mechanicznie uważać, że wszelkie zatrudnienie siły najemnej decyduje o zaliczeniu danego gospodarstwa do grupy wiejskich kapitalistów, wyzyskiwaczy.
Jest wiele gospodarstw, które dorywczo, np. w okresie żniw, korzystają z pomocy siły najemnej i gospodarstwa te bynajmniej nie są gospodarstwami kapitalistycznymi. Nie należy też uważać za kapitalistę wiejskiego każdego, komu się trochę lepiej powodzi, kto trochę lepiej żyje, kto osiągnął pewną zamożność. Byłoby ciężkim błędem, który by szedł na rękę tylko wiejskim kapitalistom, gdyby niesłusznie zaliczać do nich średnich gospodarzy. Dzielić chłopów na biednych, średnich z jednej strony należy nie według jakichś poszczególnych, mechanicznych kryteriów, a według cechy najbardziej istotnej i podstawowej, według tego, czy żyją oni z wyzysku pracy innych, czy też nie.
Przeprowadzenie podziału klasowego na wsi jest konieczne, bowiem partia stawia przed sobą jako program zniesienie wszelkiego wyzysku, usunięcie wszystkich elementów kapitalistycznych z naszej gospodarki, a więc dąży do zniesienia wyzysku kapitalistycznego nie tylko w mieście, ale i na wsi.
Partia marksistowska wie, że likwidacja kapitalistów wiejskich jako klasy możliwa jest tylko na podstawie masowego uspółdzielczenia wsi, masowego objęcia wsi zespołową gospodarką. To zaś jest możliwe tylko w rezultacie długotrwałego procesu. Dlatego stawianie przed sobą jako bezpośredniego zadania, dziś czy w najbliższych latach, likwidacji elementów kapitalistycznych na wsi byłoby zwykłym awanturnictwem.
Proklamowana przez PPR walka z kapitalistami wiejskimi ma na celu ograniczenie wzrostu elementów kapitalistycznych na wsi, ograniczenie ich wyzysku w stosunku do reszty chłopów, a więc dopomożenie olbrzymiej większości wsi, biednym i średnim chłopom w wydarciu przewagi na wsi z ręki bogaczy. «Jest bowiem jasne – stwierdza mówca – że gdybyśmy takiej polityki nie prowadzili, gdybyśmy wzrostu kapitalistów wiejskich nie ograniczyli, gdybyśmy ich wyzysku nie hamowali, gdybyśmy wydali masy biednych i średnich chłopów bz obrony i pomocy w ręce wiejskich bogaczy, gdybyśmy nie okazali wszechstronnej pomocy olbrzymiej większości wsi, nie bylibyśmy tym czym jesteśmy, nie bylibyśmy Polską Partią Robotniczą, kierowniczką i obrońcą mas pracujących miast i wsi».
Z kolei Minister Minc przechodzi do omówienie konkretnych sposobów ograniczenia wzrostu i wyzysku kapitalistów wiejskich:
Ceny, podatki, kredyty
Obecny rok jest rokiem dobrego urodzaju: Przed wojną zwykle w takich latach ceny zboża spadały na łeb na szyję i chłop zamiast być wynagrodzonym za swą ciężką pracę, na odwrót, ponosił ciężkie straty przez zniżkę cen, a urodzaj z błogosławieństwa przemieniał się dlań w klęskę. Gdybyśmy nie mieli Państwa Demokracji Ludowej, gdybyśmy nie mieli u steru władzy Rządu Robotniczo-Chłopskiego, niewątpliwie tak stałoby się i w tym roku. Przy krótkowzrocznej polityce Rządowi byłoby na pewno wygodnie obniżyć cenę zbóż i zaoszczędzić przez to wiele wydatków łożonych na zaopatrzenie miast. Robotnicy w mieście też pewnie woleliby płacić mniej za chleb. Ale i Rząd, i robotnicy w mieście rozumieją, że taka polityka uderzyłaby ciężko w wieś, w biednych i średnich chłopów, byłaby sprzeczna z sojuszem robotniczo-chłopskim, poderwałaby opłacalność produkcji zbożowej i obróciłaby się przeciwko interesom Państwa i klasy robotniczej.
Dlatego Rząd konsekwentnie przeprowadza politykę dobrej, stałej, opłacalnej ceny na zboże. Oto realna polityka pomocy biednym i średnim chłopom, polityka wyrażająca się nie w słowach, lecz w czynach.
Natomiast bogacze wiejscy, choć również są producentami zboża, starają się spekulować na zniżkę cen, siać panikę po to, żeby zboże skupować i sprzedawać je później spółdzielniom czy Państwu, zagarniając różnicę cen do kieszeni. Tak w praktyce wygląda, w tej kardynalnej dla interesów wsi sprawie, działalność bogaczy wiejskich, obłudnie szermujących hasłem rzekomej jednolitości wsi.
Rzecz jasna, że zadaniem Partii w tych warunkach jest mobilizowanie masy biednych i średnich chłopów przeciwko wiejskim bogaczom-spekulantom, dla utrzymania w pełni i całkowicie rządowej polityki dobrej, opłacalnej i stałej ceny, polityki mającej na celu opiekę i pomoc dla biednego i średnie go chłopstwa.
Mówca wykazuje przyczyny podniesienia stawek przymusowych oszczędności płaconych przez bogatszych chłopów: W roku wyjątkowo dobrego urodzaju, dużych wpływów i dużych dochodów stopa przymusowego oszczędzania może i powinna być podniesiona. Być może, że w innych latach, gdyby warunki klimatyczne okazały się gorsze, stopa przymusowego oszczędzania znów będzie obniżona.
Rzecz jasna, że dla bogatszych gospodarstw, dla gospodarstw kapitalistów wiejskich, łączne obciążenie z tytułu podatku gruntowego i przymusowego oszczędzania wypada dość wysoko, ale nigdzie nie jest ono tak skalkulowane, żeby uniemożliwiało prowadzenie gospodarki, lecz ma na celu ograniczenie wzrostu kapitalistów wiejskich i ich zysków. Tę funkcję spełnia między innymi podatek gruntowy i fundusz oszczędzania. Bogacze wiejscy często podnoszą krzyk o rzekomej nieopłacalności gospodarki przy obecnym obciążeniu. Na taki fałszywy alarm druzgocącą odpowiedź dał pewien biedny chłop: „Skoro mówisz, że ci się gospodarka nie opłaca, to oddaj mi twoją ziemię a ja już z niej zapłacę i podatek, i przymusową oszczędność”. „Zadaniem organizacji partyjnej — wskazuje minister Minc — jest zwalczać wszystkie fałszywe alarmy o rzekomej nieopłacalności gospodarki i łamać w oparciu o aktywność szerokich mas biednych i średnich chłopów, wszelkie próby sabotażu podatkowego ze strony wiejskich kapitalistów”.
Trzeba jednak pamiętać, że przymusowym oszczędzaniem objęci są nie tylko wiejscy kapitaliści, ale także i średni chłopi. Dla średnich chłopów w poszczególnych wypadkach obciążenie może się okazać zbyt wysokie, tyczy to się zwłaszcza grup podatników o przychodowości od 6 do 8 t żyta. Przepisy o przymusowym oszczędzaniu przewidują możliwość stosowania indywidualnych ulg. Zadaniem Partii ulgi te należy dość szeroko stosować w stosunku do średnich gospodarstw, zwłaszcza o przychodowości od 6 do 8 t, jak również w stosunku do gospodarstw średnich nie w pełni jeszcze zagospodarowanych na Ziemiach Odzyskanych. Im pełniej i im wcześniej zostaną ściągnięte należności podatkowe od bogaczy wiejskich, tym szerzej będą mogły być stosowane ulgi z tytułu przymusowych oszczędności w stosunku do gospodarstw średnich. Zadaniem Partii jest stworzenie takich warunków pracy aparatu podatkowego, ażeby każde podanie o ulgi było indywidualnie, skrupulatnie i ściśle badane, aby decyzja była wydana słusznie i sprawiedliwie.
Mówca zgłasza tu w imieniu Biura Politycznego propozycję w sprawie naszego systemu podatkowego, którą po akceptacji przez Komitet Centralny wniesiono by na Radę Ministrów.
„Mamy w Polsce około 900 tysięcy gospodarstw najbiedniejszych o przychodowości poniżej 1 t — mówi Minister Minc. – Gospodarstwa te już pierwszą ratę podatku gruntowego zapłaciły. Wydaje się słuszne i sprawiedliwe, żeby te najbiedniejsze gospodarstwa zwolnić całkowicie od drugiej raty podatku gruntowego. Występujemy z tym wnioskiem nie dlatego, żeby Państwo nasze nie potrzebowało pieniędzy, ale po pierwsze — słuszne jest, ażeby Państwo w swej polityce obciążeń finansowych możliwie najbardziej oszczędzało najbiedniejszych, po drugie — właśnie fakt, że w tym roku obciążamy wydatniej kapitalistyczną część wsi, właśnie ten fakt daje nam możność wystąpienia z wnioskiem o dalsze odciążenie najbiedniejszej części wsi”.
Ważnym zadaniem polityki gospodarczej na wsi jest zagadnienie kredytów. W zagadnieniu tym wyraźnie zarysowuje się linia walki klasowej na wsi. Indywidualne gospodarstwa chłopskie otrzymają w tym roku ponad 13 miliardów złotych kredytu. W intencjach Rządu ta olbrzymia suma 13 miliardów przeznaczona jest dla biednej i średniej części wsi. W intencjach Rządu nie leży zasilenie kredytami gospodarstw kapitalistów wiejskich żyjących z wyzysku pracujących chłopów. Gdyby ta olbrzymia suma 13 miliardów w praktyce doszła do biednych i średnich chłopów zgodnie z intencjami Rządu, stanowiłaby ona dla nich bardzo wielką, bardzo wydatną pomoc. W praktyce jednak przeważająca część kredytów przeznaczonych dla biednych i średnich chłopów trafia do rąk wiejskich wyzyskiwaczy. Zdarza się nawet, że bogaty chłop zaciąga pożyczkę z banku po to, aby uzyskać środki dla wypożyczenia średnim i biednym chłopom pieniędzy na lichwiarskich warunkach. Dzieje się to dzięki temu, że nasz aparat bankowy nie działa jeszcze w tej dziedzinie w myśl intencji Rządu i nie przeprowadza w polityce kredytowania wsi żadnego zróżnicowania kredytowego. Idzie on po linii przedwojennych przyzwyczajeń i traktuje wiejskich kapitalistów jako lepszych, bardziej wypłacalnych klientów. Dotychczasowe przepisy bankowe najczęściej wymagają podpisów dwóch żyrantów dla uzyskania pożyczki. Oczywiście biednemu i średniemu chłopu bardzo trudno jest uzyskać takie podpisy, a kiedy uzyskuje je od bogacza wiejskiego, uzależnia się od niego jeszcze bardziej. „Ten stan rzeczy musi być w najbliższym czasie, bez odkładania i przewlekania sprawy radykalnie zmieniony — stwierdza min. Minc. — Aparat bankowy musi przyjąć jako wyraźne i kategoryczne zadanie przeprowadzenie polityki klasowego zróżnicowania w akcji kredytowej dla wsi. Dotychczasowy system zabezpieczenia kredytów przez dwóch żyrantów musi być zastąpiony innym systemem ułatwiającym, a nie utrudniającym uzyskanie przez biednego i średniego chłopa kredytów. W ramach planowej ogólnej reorganizacji banków musi zostać zmieniony system finansowania rolnictwa. W ramach tej reorganizacji należne miejsce winny otrzymać spółdzielnie kredytowe […]”
Zadaniem Partii w terenie będzie w oparciu o zmieniony system finansowania rolnictwa i szeroką aktywność mas biednych i średnich chłopów, pilnować, aby potok kredytów szedł zgodnie z intencjami Rządu, aby potok kredytów zasilał i ożywiał gospodarstwa drobnych i średnich chłopów.
Ośrodki maszynowe
Ośrodki maszynowe powstały w Polsce niedawno, liczba ich i wyposażenie są jeszcze nieznaczne – stan organizacji słaby. Do istniejących już 1.146 ośrodków z 1.084 traktorami, Państwo będzie mogło przydzielić w roku 1949 około 800 traktorów i znaczną liczbę maszyn rolniczych. Da to możność znacznego rozszerzenia sieci ośrodków. Jednak, aby ośrodki maszynowe spełniały swą rolę, trzeba wiele zmienić w ich organizacji. Obecnie ośrodki maszynowe tworzone przy Gminnych Spółdzielniach nie podlegają kontroli małorolnych i średniorolnych chłopów, zaś jednolita cena za użytkowanie maszyn nie stwarza tamy dla uprzywilejowania bogacza wiejskiego. Dlatego też praca ośrodków, zamiast służyć walce z wyzyskiem na wsi, ułatwiała bogaczowi ten wyzysk. Z tym stanem rzeczy trzeba skończyć — stwierdza min. Minc, wskazując następnie drogi reorganizacji ośrodków maszynowych, oparte na słusznej linii klasowej.
Ośrodki maszynowe muszą pracować pod kontrolą tych, którzy najbardziej ich potrzebują, tzn. pod kontrolą drobnych rolników. W tym celu trzeba powołać przy Gminnych Spółdzielniach Komisje Ośrodków Maszynowych, które byłyby wybierane tylko przez chłopów mających prawo do pierwszeństwa w korzystaniu z ośrodków maszynowych. Komisje te powinny czuwać nad zachowaniem kolejności — najpierw chłopów najbiedniejszych, nieposiadających siły pociągowej, a następnie innych biednych i średnich chłopów. Po całkowitym zaspokojeniu potrzeb stałych użytkowników, ośrodek maszynowy mógłby pracować dla uzasadnionych gospodarczo potrzeb bogatego chłopa. Ponieważ jednak Państwo świadczy wiele, aby przyjść z pomocą biednemu chłopu — potrzeby bogatego chłopa powinny być zaspokajane po wyższej cenie.
W miarę wzrastania liczby ośrodków maszynowych zarządzanie nimi będzie coraz bardziej skomplikowane. Toteż ośrodki muszą znaleźć silne oparcie w pomocy Państwa. Stacje obsługi technicznej, organizowane przez TOR, muszą stać się ośrodkami nie tylko technicznej pomocy, ale również kierownictwa gospodarczego i administracyjnego. W ten sposób powstaną zręby spółdzielczo-państwowej organizacji, która na wielu odcinkach zdała już egzamin. Kontrola użytkowników i samorząd spółdzielczy na dole oraz kierownictwo państwowe od góry — oto zasada reorganizacji. W związku z tym przed przemysłem staje zadanie zaopatrzenia TOR-u w potrzebne maszyny.
Partia powinna zająć się właściwą obsadą kierownictwa stacji obsługi i ośrodków maszynowych, która zapewniłaby słuszną, klasową linię ich działania. Potrzebna tu będzie pomoc organizacji miejskich. Tylko pod tymi warunkami ośrodki maszynowe okażą pomoc biednemu chłopu, a wielkie wysiłki Państwa włożone w ich rozwój nie pójdą na marne.
Spółdzielnie rolnicze Samopomocy Chłopskiej
Rozwój Spółdzielni Gminnych i Powiatowych Związków Gminnych Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej — podstawowego ogniwa zaopatrzenia i zbytu na wsi — napotykał wiele trudności z powodu wadliwej organizacji. Dokonana niedawno reorganizacja spółdzielczości usunęła wiele z tych trudności i utorowała drogę do szerokiego rozwoju spółdzielczości rolniczej. Reorganizacja ta nie może jednak automatycznie wyleczyć wszystkich chorób spółdzielczości wiejskiej. Potrzeba jeszcze wiele wysiłków i pracy.
Gminne Spółdzielnie zrzeszają dotychczas zaledwie około 35 proc. ludności wiejskiej. Nie można wyrwać spółdzielni spod wpływu bogacza wiejskiego bez umasowienia spółdzielni, warunkiem zaś umasowienia jest wskazanie chłopu wyraźnych korzyści z należenia do spółdzielni. W tym celu przy rozdziale towarów najbardziej cennych i deficytowych należy dać pierwszeństwo spółdzielcom, a dopiero po zaspokojeniu ich potrzeb — sprzedawać te towary nie-członkom. Konieczne jest wkroczenie spółdzielczości gminnej w dziedzinę zbytu produkcji mięsnej — bardzo ważną dla biednego i średniego chłopa. Zbyt ten jest jeszcze w dużym stopniu opanowany przez prywatnych spekulantów. Radą na to jest masowe organizowanie punktów spędu, na których zakupy byłyby dokonywane przez Państwowo-Spółdzielczą Rolniczą Centralę Mięsną, co przyczyniłoby się do znacznego umasowienia spółdzielczości przy równoczesnym zapewnieniu dostaw mięsa do miast.
Powinna też ulec zmianie dotychczasowa niesłuszna praktyka płacenia jednakowych udziałów przez biednego i bogatego chłopa. Statut Spółdzielni przewiduje bowiem ilość udziałów w Spółdzielni zależnie od ilości hektarów i ilości sztuk posiadanego bydła. Obok działalności handlowych spółdzielnie gminne mają szeroki zakres działania: prowadzą cegielnie, młyny, gorzelnie, gospodarstwa rybne itp. Prowadzenie tak różnorodnych czynności wyłącznie przez kierowników administracyjnych, bez aktywnego udziału członków i ich kontroli, powoduje zbiurokratyzowanie aparatu spółdzielczego i ułatwia uchwycenie kierownictwa przez bogaczy wiejskich. — Trzeba zatem stworzyć formy, przy których członkowie spółdzielni będą mogli wziąć czynny udział w tej pracy.
Trzeba rozwinąć komplety sklepowe, które wezmą żywy udział w pracy handlowej spółdzielni i będą pilnowały, aby najniezbędniejsze towary dostały się małorolnym i średniorolnym chłopom. Do komitetów tych trzeba masowo wysłać kobiety. Należy też dać pewną autonomię zakładom produkcyjnym, prowadzonym przez Gminne Spółdzielnie, stwarzając równocześnie formy nadzoru spółdzielców nad pracą tych zakładów. W tym celu należy powołać komitety produkcyjne, które pilnowałyby sprawiedliwego podziału towarów, wyprodukowanych w tych zakładach oraz odpowiedniego poziomu produkcji.
Takie postawienie sprawy wciągnie do pracy w spółdzielniach dziesiątki tysięcy nowych ludzi i stworzy ze spółdzielczości wiejskiej potężny instrument ograniczenia wyzysku kapitalistycznego, instrument pomocy biednym i średnim chłopom. Konieczne jest w tym celu zwrócenie przez Partię o wiele większej uwagi niż dotychczas na spółdzielczość wiejską.
O oczyszczenie i odnowienie wiejskiego aparatu gospodarczego i administracyjnego
Dla realizacji nakreślonych wyżej głównych zadań bieżącej polityki na wsi nie wystarczy energia, wysiłek, budzenie świadomości klasowej, organizowanie biednych i średnich chłopów oraz łamanie oporu bogaczy wiejskich. Nie można realizować polityki Państwa na wsi bez gruntownego przewietrzenia wiejskiego aparatu gospodarczego i administracyjnego. Obecnie wójtowie, sołtysi, członkowie Gminnych i Powiatowych Rad Narodowych i Komisji Podatkowych – to często bogaci chłopi, wyzyskiwacze, którzy pragną wszelkie ciężary przerzucić na biedotę. U steru spółdzielni stoi często garstka bogaczy wiejskich i ich zauszników, zmieniających spółdzielnie w kramik handlowy. Podobnie dzieje się w wielu placówkach Samopomocy Chłopskiej. Wielu z tych ludzi przykrywa swą szkodliwą działalność rozmaitymi legitymacjami partyjnymi, w tej liczbie i naszej partii.
Trzeba poszukać drogi wyjścia z tej sytuacji — drogi zmiany na lepsze. Po uprzednim gruntownym przygotowaniu we wszystkich spółdzielniach i organizacjach Samopomocy Chłopskiej powinny się odbyć nowe wybory. Na zebraniach wyborczych członkowie władz powinni złożyć sprawozdanie, wysłuchać krytyki, odpowiedzieć na zarzuty i niech wówczas masy członkowskie zadecydują, kto jest dobry, a kto zły, kto służy interesom biednych i średnich chłopów, a kto interesom wyzyskiwaczy, kto uczciwie pracował, a kto nadużywał stanowiska i kradł, kto ma odejść, a kto zostać. W nowych wyborach do władz Samopomocy Chłopskiej kierować się należy zasadą klasową. Wyzyskiwacz wiejski może być członkiem spółdzielni, ale nie powinien zasiadać w jej władzach. Z kampanią wyborów do władz spółdzielczości i organizacji Samopomocy Chłopskiej powinno być połączone troskliwe przejrzenie kadr wiejskich władz administracyjnych. Jeżeli chodzi o Powiatowe i Gminne Rady Narodowe, to przecież obywatele mają prawo żądać w każdej chwili odwołania przedstawiciela, o ile działalność jego jest sprzeczna z interesami pracujących.
Spotyka się często zdanie, że bogacze wiejscy są bardziej światli i usunięcie ich z aparatu administracyjnego może przynieść szkody. Trzeba jednak pamiętać, że wiedzę swą wykorzystują oni po to, aby wyzyskiwać biednych i średnich chłopów. Toteż biedny i średni chłop sprawiedliwie oceni wiedzę prawdziwej wiejskiej inteligencji, np. postępowej części nauczycielstwa. Nie pozostawi on natomiast u władzy wyzyskiwaczy, spekulantów i kombinatorów dlatego tylko, że przy wyzysku, spekulacji i kombinacjach potrafią się posługiwać nabytymi wiadomościami.
Wielka kampania oczyszczenia wiejskiego aparatu administracyjnego i gospodarczego będzie centralnym zadaniem Partii w najbliższym okresie. Kampanię tę należy gruntownie przygotować, analizując wnikliwie i bezstronnie dotychczasowe kadry, nie bacząc na ich legitymacje partyjne. Należy starannie dobierać kandydatów na miejsce usuniętych szkodników, powodując się bezstronną oceną i zwracając uwagę na uczciwość, oddanie sprawie ludu pracującego i autorytet w masach, szacunek wśród ludzi. „Kampania oczyszczenia aparatu na wsi — stwierdza min. Minc — musi stać się wielką bitwą polityczną, którą nasza Partia przeprowadzi w ścisłym współdziałaniu z SL, PSL, PPS i Związkiem Samopomocy Chłopskiej. Ta wielka bitwa polityczna przyczyni się niewątpliwie do osłabienia wpływu wyzyskiwaczy wiejskich, do izolacji ich, do uaktywnienia szerokich mas biednych i średnich chłopów, do wysunięcia przez nich nowych cennych kadr, do uzdrowienia spółdzielczości wiejskiej i Związku Samopomocy Chłopskiej, do ulepszenia i przybliżenia do mas aparatu administracyjnego — do wielkiego postępu w marszu naprzód ku dobrobytowi i kulturze, ku nowym formom ustrojowym”.
Zagadnienia spółdzielni produkcyjnych
Ze wszystkich zagadnień poruszonych przez lipcowe Plenum KC PPR największe zainteresowanie wzbudziło zagadnienie spółdzielni produkcyjnych. Po raz pierwszy przed wsią polską postawione zostało w całej rozciągłości zagadnienie zasadniczej przemiany ustrojowej, zagadnienie perspektywy przejścia z gospodarki indywidualnej na zespołową, z gospodarki drobnej
na wielka z gospodarki zacofanej na nowoczesną. Zrozumiale jest, że do spółdzielni produkcyjnej odnoszą się wyzyskiwacze wiejscy — z wrogością i nienawiścią. Wśród pewnej, bardziej świadomej części biedoty istnieją tendencje przychylne, ale dla olbrzymiej części wsi, dla części biednych i średnich chłopów przeważającym jest nastrój wyczekiwania. Chłop chce i ma prawo wiedzieć, jak będą wyglądały spółdzielnie produkcyjne, jak będą funkcjonowały w praktyce i jakie przyniosą korzyści. Odpowiadając na te pytania, min. Minc omawia przede wszystkim tempo rozwoju spółdzielczości produkcyjnej w Polsce. Tempo to zależeć będzie od ilości maszyn, jaką Państwo potrafi przeznaczyć dla spółdzielni produkcyjnych, od środków finansowych, które Państwo potrafi na ten cel wydzielić oraz od gotowości chłopów i ich przygotowania do tworzenia spółdzielni. W 1949 r. Państwo będzie dysponowało maszynami i środkami finansowymi dostatecznymi dla wyposażenia spółdzielni, które mogłyby objąć około 1 proc. wszystkich gospodarstw rolnych w Polsce. W następnych latach możliwości państwowe będą oczywiście rosły, ale nie będą one znacznie większe w r. 1950, czy w 1951. niż w r. 1949.
Czy w r. 1949 istotnie 1 proc. gospodarstw będzie objętych spółdzielniami produkcyjnymi, zależeć będzie od tego, czy znajdzie się dostateczna ilość przygotowanych i zdolnych do pracy w spółdzielniach zespołów. Partia nasza stoi na stanowisku — stwierdza mówca – że nic nie może być bardziej szkodliwego niż lekkomyślny pośpiech w organizowaniu spółdzielni produkcyjnych, niż pogoń za ich ilością. Nie o ilość tu bowiem chodzi, a o jakość; o to, aby nowo powstałe spółdzielnie były jednostkami żywotnymi, dobrze pracującymi, przynoszącymi wyraźną poprawę bytu swym członkom. Spółdzielnie powinny stanowić wzór i przykład nowej drogi gospodarowania, aby zyskały wśród chłopów szacunek i autorytet. Wiejscy kapitaliści chcą zastraszyć wieś twierdzeniem, że Partia chce objąć spółdzielczością produkcyjną wszystkie gospodarstwa i to zaraz. W rzeczywistości przypuszcza się, że w 1949 r. i w następnych latach będzie znacznie więcej chętnych do organizowania spółdzielni, niż można będzie ich zorganizować, opierając się na bezie maszynowej i finansowej.
Mówca stwierdza następnie z naciskiem, że przystępowanie do Spółdzielni będzie dobrowolne oraz że członkowie spółdzielni nie stracą prawa własności ziemi.
Rozpatrując z kolei formy spółdzielni produkcyjnych, min. Minc wskazuje, że form tych istnieje wiele. Najluźniejszą formą spółdzielczości wytwórczej jest tzw. zrzeszenie uprawowe, w którym zespołowość polega na wspólnej uprawie roli, siewie i zbiorach, posiadanie zaś i użytkowanie inwentarza żywego pozostaje indywidualne. Rozdział zbiorów dokonywany jest indywidualnie w zależności od włożonego udziału ziemi, pracy i środków produkcji. Organizację takiego zrzeszenia poprzedza scalenie gruntu, podobne do normalnego postępowania scaleniowego. Wystąpienie z zrzeszenia jest możliwe.
Następną formą są tzw. zjednoczenia wytwórcze, których zespołowość polega na objęciu wszystkich czynności produkcyjnych i na połączeniu środków produkcji. Poza spółdzielnią pozostaje pewna przewidziana statutem ilość ziemi, bydła oraz dowolna ilość trzody chlewnej i drobiu. Rozdział dochodu następuje proporcjonalnie do włożonej pracy, np. w 60 proc. oraz proporcjonalnie do ilości włożonej ziemi i środków produkcji, np. w 40 proc. Sprawę komasacji przystąpienia i wystąpienia reguluje statut, uchwalony przez członków.
Trzecią formą są tzw. związki wytwórcze, w których rozdział dochodu następuje w zależności od ilości włożonej pracy bez uwzględnienia wartości włożonej ziemi i środków produkcji. Sprawę przystąpienia, wystąpienia oraz pozostającej poza spółdzielnią ilości ziemi i inwentarza, reguluje statut uchwalony przez członków. Spółdzielnie wytwórcze mogą poza tym powstawać na zasadach wspólnej gospodarki tylko w części produkcji gospodarstwa — np. w hodowli.
Partia uważa, że przedwczesne wskazywanie któregoś z tych typów spółdzielni produkcyjnych jako jedynie słusznego byłoby niepotrzebnym dekretowaniem. Działacze chłopscy powinni wypracować dla każdego z typów odpowiednie projekty statutu, a teren powinien tworzyć spółdzielnie tego lub innego typu w zależności od lokalnych warunków i od tendencji zrzeszających się. Partia będzie popierać spółdzielnie produkcyjne wszystkich wymienionych typów. Nie mogą natomiast liczyć na poparcie ani spółki kapitalistyczne, pragnące się ukryć pod szyldem spółdzielni produkcyjnych, ani też zespoły, które by chciały posunąć uspółdzielczenie zbyt daleko, które by np. uspółdzielczały drób, całe bydło lub nie pozostawiały indywidualnego domu, ogrodu lub działki.
Omawiając z kolei zagadnienie, kto ma wchodzić do spółdzielni — mówca wskazuje, że zrzeszenie samej biedoty byłoby niesłuszne, gdyż izolowałoby ją od średniego chłopa. Spółdzielnie produkcyjne powinny być tworzone z biednych i średnich chłopów. Natomiast kapitalistów wiejskich, pragnących rozsadzić spółdzielnie, przyjmować do nich nie należy.
W toku dalszych wyjaśnień mówca podkreślił, że spółdzielnie produkcyjne powinny być tworzone również z nowych osadników na Ziemiach Odzyskanych i w posiadłościach państwowych na wschodzie kraju oraz że stosunki spółdzielni z państwem kształtować się będą na normalnych zasadach handlowych, przy czym spółdzielnie będą korzystały z ulg podatkowych.
Z majątków państwowych wzorowe gospodarstwa socjalistyczne
Rozwój spółdzielni wytwórczych będzie się odbywał w najbliższych latach stopniowo i powoli, natomiast przewidziany planami gospodarczymi rozwój przemysłu i wzrost ludności nierolniczej wymaga tego, aby państwo — poza indywidualnymi gospodarstwami —— opierało się również w rolnictwie na mocnej socjalistycznej bazie. Bazą taką powinny stać się majątki państwowe i inna własność państwowa uspołeczniona. Majątki państwowe miały bardzo trudny start, były zniszczone i pozbawione wszelkiej siły pociągowej, bydła i trzody. Od początku ich istnienia ciążyło na nich przekleństwo rządów Mikołajczyka w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych. Mikołajczyk niemało pracy włożył w zaśmiecenie administracji majątków sabotażystami i wszelkiego rodzaju biurokratami. Dopiero ostatnio praca majątków państwowych zaczyna się poprawiać. A powinny one odegrać zasadniczą rolę, spełniając trzy podstawowe funkcje:
1.Powinny służyć jako socjalistyczna baza w rolnictwie dla Państwa Ludowego i dla zaopatrzenia rosnącej ludności nierolniczej.
2. Powinny pomagać gospodarstwom chłopskim przez dostarczanie uszlachetnionych nasion i zwierząt zarodowych przez umożliwienie korzystania sąsiadującym drobnym gospodarstwom z niektórych urządzeń i przez udział w państwowej akcji instrukcyjnej i oświatowej.
3. Powinny służyć gospodarstwom indywidualnym jako wzór wielkiej, współczesnej, socjalistycznej, maszynowej gospodarki i stanowić decydujący bodziec do przechodzenia chłopów biednych i średnich do gospodarki zespołowej. Dopóki w majątkach gospodarka będzie zła — dopóty będzie ona odstręczała chłopa od gospodarki zespołowej i na odwrót: dobra gospodarka w majątkach państwowych w dużym stopniu zdecyduje o znikaniu wahań i niezdecydowania wśród chłopów.
W ramach długofalowych planów gospodarczych powinien powstać odcinkowy, krótkofalowy 2-letni plan przekształcenia majątków państwowych we wzorowe gospodarstwa socjalistyczne z zadaniem dostarczania przez nie od 15—20 proc, ogólnokrajowej towarowej produkcji zbóż i 7—10 proc. ogólnokrajowej towarowej produkcji mięsa. Plan ten będzie wymagał pewnych zmian w planie inwestycyjnym na korzyść rolnictwa i pewnych zmian w systemie kierownictwa majątkami.
Równolegle do ustalenia planu państwowego partia powinna ustalić plan swej działalności w stosunku do majątków, aby zagwarantować szybki ich rozwój.
Doświadczenia ZSRR
Prawa rozwoju ekonomicznego prowadzą do przekształcania gospodarki drobnej w gospodarkę wielką. W krajach kapitalistycznych odbywa się to drogą niszczenia i rujnowania gospodarstw biednych i średnich oraz tworzenia wielkich gospodarstw kapitalistycznych. Tak np. w Stanach Zjednoczonych liczba gospodarstw farmerskich zmniejszyła się w ciągu ostatnich 10 lat prawie o milion, w rezultacie czego w r. 1940 w rolnictwie USA było 2,5 miliona bezrobotnych.
Jedynym krajem, który przeszedł od gospodarki drobnej do wielkiej nie w drodze kapitalistycznej, a w drodze socjalistycznej, jest Związek Radziecki. Przebudowa ta odbyła się w kraju, który pod panowaniem caratu był niesłychanie zacofany pod względem gospodarczym w ogóle, a pod względem rolniczym w szczególności.
Jak pisał Lenin, Rosja była „krajem niewiarygodnego, niesłychanego zacofania […] rolnictwo dysponowało: 7,8 milionami soch, 2,2 mil. drewnianych pługów, 422 milionami żelaznych pługów i 17,7 mil. drewnianych bron (liczby wzięte ze spisu 1910 r.). Trzeba nam pamiętać, że duża część wspomnianych żelaznych pługów należała do obszarników i zamożniejszej części wsi — 34 proc. gospodarstw nie posiadało żadnego inwentarza”.
Pomimo to w 1940 r. w ZSRR pracowało już 550 000 traktorów, 182 000 kombajnów, a na wsi było już 230 000 samochodów ciężarowych. Podczas gdy w carskiej Rosji na 1 ha zasiewów przypadało narzędzi wartości zaledwie 6 rubli, już w r. 1938 wartość narzędzi przypadających na 1 ha wynosiła ok. 60 rubli. W Carskiej Rosji było 2 100 agronomów w służbie państwowej i samorządowej, w 1938 r. było powyżej 100 000 agronomów.
Stworzona przez socjalistyczny przemysł nowa technika rolnicza mogła być zastosowana na polach ZSRR dzięki kolektywizacji, która w drodze socjalistycznej przebudowy zastąpiła gospodarstwo drobne — wielkim. Dzięki tej technice i kolektywizacji, w r. 1940 zebrano 117.9 mln ton zbóż, podczas gdy przed rewolucją zbiory wynosiły 73.7 mln ton. Jeszcze większe różnice osiągnięto w produkcji towarowej zbóż. W 1913 r. Rosja miała 21.6 miliona ton zboża towarowego, w 1940 zaś ZSRR miało 38.5 miliona ton, czyli o 17 milionów więcej.
Jednocześnie ze wzrostem parku maszynowego, wydajności i produkcji rósł w kołchozach poziom materialny ich członków. I tak np. od 1936 r. do 1940 r. ilość zboża i pieniędzy wydawanych jednemu zdolnemu do pracy członkowi kołchozu wzrosła, nie licząc innych produktów, 1.5 raza.
Decydującym egzaminem dla ustroju rolnego ZSRR była ostatnia wojna. Mimo powołania milionów ludzi pod broń, mobilizacji samochodów, traktorów, siły pociągowej itp. — powierzchnia zasiewów na nieokupowanych terenach wzrosła z 62,6 milionów ha w 1940 r. do 66,3 miliona ha w 1942 r. Było to możliwe, ponieważ każdy członek kołchozu uprawił i sprzątnął średnio w 1943 r. zbiór z 4,1 ha, podczas gdy w r. 1913 — indywidualny rolnik tylko z 2,2 ha.
Związek Radziecki pobił Niemcy hitlerowskie nie tylko dlatego, że armia i przemysł radziecki okazały się silniejsze ale i dlatego, że rolnictwo radzieckie dzięki zmianom ustrojowym, pomimo uprzedniego zacofania okazało się silniejsze od niemieckiego. Również obecna szybka odbudowa rolnictwa radzieckiego po olbrzymich zniszczeniach wojennych możliwa jest tylko dzięki powstaniu wielkiej socjalistycznej gospodarki w rolnictwie. Dzięki temu również ZSRR dysponuje wielkimi nadwyżkami eksportowymi, z których skorzystała w zeszłym roku Polska. W tym stanie rzeczy jasne jest, że należy czerpać z doświadczeń Związku Radzieckiego, przystosowując je do polskich warunków.
Budownictwo partyjnej organizacji wiejskiej
Lipcowe Plenum KC PRR ujawniło przed partią w całej pełni niebezpieczeństwa grożące ze strony złego pod względem socjalnym składu wiejskich organizacji partyjnych. Ostre i jasne postawienia zagadnienia walki klasowej na wsi i socjalistycznych perspektyw rozwoju rolnictwa, na wielu terenach zróżnicowało nie tylko masę chłopską, ale i partię, w której znalazły się elementy kapitalistyczne, spekulanckie, karierowiczowskie i wręcz wrogie założeniom programowym. Szczególnie niepokojący pod tym względem stan daje się zauważyć na Ziemiach Odzyskanych, choć jest rzeczą niewątpliwą, że trzon wielkiej organizacji partyjnej jest wszędzie zdrowy.
Z tego stanu rzeczy trzeba wyciągnąć wnioski organizacyjne. Wyzyskiwaczy, spekulantów, karierowiczów i kombinatorów w PPR nie potrzeba. Gdyby partia nie stanęła na takim stanowisku — zawisłyby w próżni jej postulaty o oczyszczenie aparatu administracyjnego i gospodarczego i zrozumiałe dążenie do tego, aby aktyw innych partii politycznych został również prześwietlony pod względem klasowym.
Równolegle z usuwaniem z partii elementów wrogich klasowo, powinna iść systematyczna akcja werbunkowa wśród biednych i średnich chłopów, wśród wyrobników i robotników rolnych oraz wśród demokratycznej inteligencji wiejskiej. Akcja ta będzie miała tym większe powodzenie, im konsekwentniejsze będzie oczyszczanie się partii z elementów obcych. Nie należy jednak usuwać z partii tych biednych i średnich chłopów, którzy nie rozumieją jeszcze całkowicie słuszności założeń partii w zakresie socjalistycznej przebudowy rolnictwa. Należy im ułatwiać zrozumienie nieodpartej słuszności marksistowsko – leninowskich założeń programu partii.
„Wielkie i skomplikowane zadania piętrzą się przed naszą partią na odcinku wsi — stwierdza w zakończeniu minister Minc. — Od rozwiązania tych zadań zależy nasza przyszłość i nasz marsz ku socjalizmowi.
Polska Partia Robotnicza, partia budowniczych Polski Socjalistycznej, staje przed tymi zadaniami w pełnym poczuciu historycznej odpowiedzialności. Nie ulega wątpliwości, że nasza partia i tym wielkim i skomplikowanym zadaniom zwycięsko podoła”.