
2 października 2021 roku, po godzinie 15:00 spod pomnika Adama Mickiewicza na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, ruszył marsz ateistów. Zgromadził on około 150 osób deklarujących się jako ateiści.
Coroczny marsz ateistów jest upamiętnieniem postaci pierwszego polskiego myśliciela ateistycznego – Kazimierza Łyszczyńskiego – skazanego w 1689 roku przez Komisję Sejmową na śmierć za swój traktat «O nieistnieniu Boga».
Marsz, tak jak każdego roku, zaczął się pod pomnikiem Mickiewicza, i skończył się na warszawskim Rynku, gdzie odegrana została inscenizacja ścięcia Łyszczyńskiego – w którego rolę tegorocznie wcielił się Robert Biedroń. Charakterystycznym dla wydarzenia jest ubieranie przez część uczestników strojów z epoki Łyszczyńskiego.
Trochę historii – kim był Łyszczyński?

Kazimierz Łyszczyński był szlachcicem, sędzią, posłem, filozofem, żołnierzem, oraz ekskomunikowanym jezuitą (chciał wydać córkę za mąż za swojego krewnego).
Sławę Łyszczyńskiemu przyniósł słynny, 265 stronnicowy traktat De Non Existentia Dei (O nieistnieniu Boga). Pracował nad nim od roku 1674, jego jedyny egzemplarz został spalony na Rynku w Warszawie, podczas egzekucji autora. Do dzisiejszych czasów zachowały się fragmenty dzieła – jedynie te, które były cytowane w ramach oskarżenia – które przechowywane są w Bibliotece Kórnickiej.
I. Zaklinamy was, o teologowie, na waszego Boga, czy w ten sposób nie gasicie Światła Rozumu, czy nie usuwacie słońca ze świata, czy nie ściągacie z nieba Boga waszego, gdy przypisujecie Bogu rzeczy niemożliwe, atrybuty i określenia przeczące sobie.
II. Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym.
III. Religia została ustanowiona przez ludzi bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma. Pobożność została wprowadzona przez bezbożnych. Lęk przed Bogiem jest rozpowszechniany przez nielękających się, w tym celu, żeby się ich lękano. Wiara zwana boską jest wymysłem ludzkim. Doktryna bądź to logiczna, bądź filozoficzna, która się pyszni tym, że uczy prawdy o Bogu, jest fałszywa, a przeciwnie, ta, którą potępiono jako fałszywą, jest najprawdziwsza.
IV. Prosty lud oszukiwany jest przez mądrzejszych wymysłem wiary w Boga na swoje uciemiężenie; tego samego uciemiężenia broni jednak lud, w taki sposób, że gdyby mędrcy chcieli prawdą wyzwolić lud z tego uciemiężenia, zostaliby zdławieni przez sam lud.
V. Jednakże nie doświadczamy ani w nas, ani w nikim innym takiego nakazu rozumu, który by nas upewniał o prawdzie objawienia bożego: Jeżeli bowiem znajdowałby się w nas, to wszyscy musieliby je uznać i nie mieliby wątpliwości i nie sprzeciwialiby się Pismu Mojżesza ani Ewangelii – co jest fałszem i nie byłoby różnych sekt, ani ich zwolenników w rodzaju Mahometa itd. Lecz [nakaz taki] nie jest znany i nie tylko pojawiają się wątpliwości, ale nawet są tacy, co zaprzeczają objawieniu, i to nie głupcy, ale ludzie mądrzy, którzy prawidłowym rozumowaniem dowodzą czegoś wręcz przeciwnego, tego właśnie, czego i ja dowodzę. A więc Bóg nie istnieje.1
Dzieło Łyszczyńskiego było przełomowe z dwóch powodów:
- był to pierwszy traktat ateistyczny w Europie od czasów antycznych, dowodzący nieistnienia Boga – wyprzedzający o wiek filozofie doby Oświecenia. Powszechnie uważana za pierwszą książkę ateistyczną Europy od czasów antyku – «Testament» Jana Mesliera – został opublikowany dopiero w 1762 roku, kilkadziesiąt lat po śmierci Łyszczyńskiego.
- Fragment czwarty z pięciu zachowanych wskazuje istnienie klasy ciemiężonej i rządzącej, mówi o antagonizmie między nimi, a także zwraca uwagę na istotną rolę religii w utrzymywaniu wyzysku ludu pracującego – na ponad wiek przed narodzinami Karola Marksa! Pokazuje to, jak niezwykle postępowa na tle ówczesnej Europy była myśl Łyszczyńskiego.
Traktat został wykradziony Łyszczyńskiemu przez jego sąsiada, a następnie przekazany w ręce sądu. Autorowi odcięto język i prawą dłoń, a następnie ścięto go 30 marca 1689 roku na Rynku w Warszawie. Jego zwłoki i jedyny egzemplarz zostały spalone, a prochy – wystrzelone z armaty. Symboliczny nagrobek znajduje się w Szczytnikach Małych, obok Łyszczyc na Białorusi – rodzinnej miejscowości filozofa. W czasie istnienia ZSRR, w Muzeum Ateizmu w Wilnie, znajdował się centralnie usytuowany witraż przedstawiający egzekucję filozofa. W Polsce, Łyszczyński do dziś nie posiada żadnego materialnego upamiętnienia.
Ocena wydarzenia

Pierwszym, co trzeba stwierdzić oglądając tegoroczny marsz, jest zastraszająco niska frekwencja. W poprzednich latach marsze gromadziły około kilkaset osób, które wychodziły z o wiele większą inicjatywą (przejawiającą się m.in. w noszonych przez nich transparentach). W tym roku, wydarzenie wyglądało bardzo skromnie – gdyby nie przebrani uczestnicy marszu i kordon policji, zniknęłoby w tłumie turystów przechadzających się Krakowskim Przedmieściem.
Świadczy to przede wszystkim o tym, że w dzisiejszej Polsce ateiści wstydzą się być ateistami. Marsz odwiedziła najbardziej zadeklarowana i zdecydowana część tego środowiska, które w Polsce stanowi (według danych CBOS z 2019 roku – osoby całkowicie lub raczej niewierzące) aż 8%! Patrząc na statystki drugiego dziesięciolecia XXI wieku w Polsce, stabilnie utrzymuje się ilość osób deklarujących się jako wierzący (90-91%) oraz osób głęboko wierzących (około 8%). Interesującym jest, że od 2011 do 2019 roku odsetek osób niewierzących wzrósł od 4% do ww. 8%, a ilość osób wierzących i praktykujących był najniższy w historii badań CBOS, przy najwyższym w historii udziale osób wierzących niepraktykujących i niewierzących niepraktykujących (na 2019 rok).

Mówimy tu więc o środowisku ludzi, w przypadku liczebności którego można mówić o niezaprzeczalnej tendencji wzrostowej. Czemu więc nie ma to przełożenia na tego typu wydarzenie?
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na silny związek obecnie rządzących z hierarchami kościelnymi. Nie jest tajemnicą, że rządzącej obecnie partii, reprezentującej interesy burżuazji narodowej, zależy na praktycznym propagowaniu konserwatyzmu obyczajowego – realizowane jest to za pomocą instytucji państwowych (ze szczególnym uwzględnieniem wymiaru sprawiedliwości i systemu edukacji), wydających wyroki i dyrektywy, oraz podejmujących decyzje mające na celu zwalczanie wszelkich postępowych ruchów społecznych – wymienić tu należy przede wszystkim organizacje walczące o poprawę opłakanej sytuacji kobiet w polskim społeczeństwie, które szczególnie zaznaczyły swoją obecność podczas Strajku Kobiet. Trudno nie odnieść wrażenia, że tym, co zniechęca ateistów do wyjścia na ulicę jest strach przed skrajną prawicą, która jak nigdy ma swoją reprezentację w polskich władzach – w osobie m.in. ministra Czarnka. Jednocześnie, oczywistym jest stale utrzymujący się wysoki odsetek osób wierzących, który Polska zawdzięcza wysokiemu uprzywilejowaniu kościoła i jego decydującemu wpływowi na edukację w Polsce od niespełna 30 lat – przypomnijmy, że wbrew mitologii kościoła o jego roli w opozycji w czasach PRLu, miał on swobodne pole do działania, gdyż ze swej natury zawsze potrafi wejść w układ z osobami sprawującymi władzę. Propaganda kleru, obecna we wszystkich kanałach dyskursu społecznego – mimo co raz to nowych skandali i kryzysów – ma niespotykany wręcz nigdzie w Europie wpływ na społeczeństwo i stara się trzymać jego obyczajowość na smyczy.

W Polsce wciąż ma przecież moc prawną niesławny artykuł 196 Kk o obrazie uczuć religijnych. Według danych policji2, każdego roku stwierdza się przestępstwa obrazy uczuć religijnych, z czego część kończy się grzywną lub pozbawieniem wolności. Jak wiadomo, uczucia nie są mierzalnym, materialnym zjawiskiem, które można ocenić z perspektywy prawnej – z tego względu prawo to w praktyce stanowi straszak państwowy na wszystkich, którzy w słowach i czynach sprzeciwiają się propagandzie katolickiej.
Kolejnym, co rozbraja polskich ateistów i utrudnia im manifestowanie swoich poglądów jest niskie upolitycznienie tego środowiska. Trudno znaleźć ze strony organizacji takich jak np. koalicja ateistyczna, jednoznacznych deklaracji politycznych – głównie ze względu na to, że polscy ateiści to środowisko politycznie różnorodne – a więc obojętne. To natomiast jest skutkiem braku poważnego zainteresowania tematem laicyzacji państwa ze strony środowisk i partii lewicowych. Nikt z lewej strony sceny politycznej nie udzielił poparcia manifestacji – a gdyby nie udział w demonstracji dwójki publicznie znanych osób (Roberta Biedronia i Piotra Szumlewicza), można by odnieść wrażenie, że nie ma ani jednej takiej osoby.

W rzeczywistości, odnieść można wrażenie, że walcząca rozpaczliwie o elektorat PiSu polska lewica, stara się nie zrażać go do siebie udziałem w jednoznacznie laickim i antyklerykalnym wydarzeniu – z kolei środowiska radykalnej lewicy, w obawie o swój PR, boją się figurować w jednym marszu z niejednorodnymi politycznie, acz niewątpliwie postępowymi, liberalnymi obyczajowo środowiskami. Skutkuje to brakiem siły politycznej, reprezentującej ateistów i ich postulaty świeckiego państwa – nie licząc oczywiście sejmowej lewicy, która bąknie od czasu do czasu o świeckim państwie gdy akurat opłaca się to jej politycznie, oraz środowisk radykalnie lewicowych, które w słowach popierają te postulaty, w praktyce nie wspierając liczebnością tego typu zgromadzeń jak Marsz Ateistów. Trudno więc oczekiwać jednoznacznej przynależności osób niewierzących.
Zresztą, wypowiedź końcowa Roberta Biedronia również pozostawia swoje do życzenia – pozostaje ona ogólnie pozytywnym, postępowym wołaniem o potrzebę laicyzacji Polski, zawiera jednak irytujące momenty, takie jak np. stwierdzenie, że ateistów cechuje wiara w racjonalizm (bardzo kiepski i wystawiający na kpinę dobór słów).
Znaczenie klasowe

Przechodząc jednak do finalnej konkluzji i najważniejszej kwestii – co oznacza powyższy stan rzeczy dla klasy robotniczej – a więc i dla marksistów?
Niezwykle wysoki odsetek osób wierzących w Polsce pozostaje niestety wysokim odsetkiem wśród klasy robotniczej. Nie można tego uznać za zjawisko pozytywne.
Klasa robotnicza, pozostająca na ideologicznej smyczy kościoła katolickiego, nie walczy o swoje wyzwolenie na wszystkich płaszczyznach. Kościół, jako pasożytnicza warstwa drobnej burżuazji, ma interes klasowy w mamieniu robotników i utrzymaniu istniejących stosunków wyzysku. Nigdy nie był i nigdy nie będzie sojusznikiem proletariatu w jego walce o wyzwolenie się z istniejących stosunków kapitalistycznych.
«Religię należy uznać za sprawę prywatną» – tymi słowami wyraża się zwykle stosunek socjalistów do religii. Znaczenie tych słów należy jednak dokładnie określić, ażeby nie mogły wywoływać żadnych nieporozumień. Żądamy, aby religia była sprawą prywatną w stosunku do państwa, ale w żadnym razie nie możemy uważać religii za sprawę prywatną w stosunku do naszej własnej partii. Państwo nie powinno mieć nic wspólnego z religią, stowarzyszenia religijne nie powinny być związane z władzą państwową. Należy pozostawić każdemu zupełną swobodę wyznawania takiej religii, jaka mu odpowiada, albo niewyznawania żadnej religii, tzn. pozostawania ateistą, jakim zazwyczaj też bywa każdy socjalista. Różnicowanie obywateli w ich prawach w zależności od przekonań religijnych jest absolutnie niedopuszczalne. W dokumentach urzędowych wszelkie nawet wzmianki o tym czy innym wyznaniu obywatela należy bezwarunkowo usunąć. Nie powinno być żadnych subwencji dla kościoła państwowego, żadnych subwencji z funduszy państwowych na rzecz stowarzyszeń kościelnych i religijnych, które winny stać się całkowicie wolnymi, niezależnymi od władzy związkami obywateli współwyznawców. Jedynie całkowite spełnienie tych żądań może położyć kres haniebnej i przeklętej przeszłości, kiedy kościół pozostawał w poddańczej zależności od państwa, obywatele rosyjscy zaś pozostawali w poddańczej zależności od kościoła państwowego, kiedy istniały i stosowane były średniowieczne, inkwizycyjne prawa (do dziś zachowane w naszych kodeksach i ustawach karnych), które prześladowały za wiarę lub też niewiarę, gwałciły sumienie człowieka, kojarzyły państwowe posadki i państwowe dochody z rozdawaniem tej czy innej państwowo-kościelnej gorzałki. Całkowity rozdział kościoła od państwa – oto żądanie, jakie stawia socjalistyczny proletariat współczesnemu państwu i współczesnemu kościołowi.3
Nędza religijna jest jednocześnie wyrazem rzeczywistej nędzy i protestem przeciw nędzy rzeczywistej. Religia jest westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, jest duszą bezdusznych stosunków. Religia jest opium ludu.4

Oczywiście – nie ma wątpliwości, zadaniem kluczowym jest walka na płaszczyźnie ekonomicznej. Walka z religią nie powinna być priorytetem programu marksistowsko-leninowskiego, a «deklaracja ateizmu» nie powinna być wymogiem wstępu do organizacji partyjnej – jej drzwi powinny być otwarte dla wszystkich świadomych klasowo robotników, niezależnie od tego czy w chwili wstępowania deklarują się jako katolicy, protestanci itp.
Jednakże, oportunizm organizacji komunistycznych, bojących się zbliżać do tematu ateizmu i laicyzacji państwa jest godną pożałowania postawą, która wyraża niezrozumienie roli religii w społeczeństwie kapitalistycznym. Jest zaniedbaniem walki ideologicznej, która powinna być prowadzona równolegle z walką na płaszczyźnie ekonomicznej, wespół z nią stanowiąc całokształt walki klasowej. Ruch marksistowsko-leninowski nie powinien zabraniać wstępowania w swoje szeregi chrześcijanom, nie powinien się odznaczać wrogością wobec katolickich robotników. Jednocześnie jednak, partia powinna pracować nad uświadamianiem klasowym szerokich mas robotniczych, pracować wśród mas, próbując ze wszelkich sił pokazać źródła ich politycznego zniewolenia – również otumanienie religijne.

Program nasz opiera się całkowicie na naukowym, i to właśnie materialistycznym światopoglądzie. Dlatego wyjaśnienie naszego programu nieodzownie obejmuje zarówno wyjaśnienie prawdziwych historycznych, jak i prawdziwych ekonomicznych źródeł otumanienia religijnego. Nasza propaganda nieodzownie obejmuje również propagandę ateizmu; wydawanie odpowiedniej literatury naukowej, która dotychczas była surowo zakazana i prześladowana przez samowładczo-pańszczyźnianą władzę państwową, powinno obecnie stanowić jedną z dziedzin naszej działalności partyjnej.5
Z tego względu, organizacje określające się jako komunistyczne, nie powinny zajmować stanowiska neutralnego w stosunku do religii. Religia, instytucje religijne, są wrogiem proletariatu w walce o wyzwolenie polityczne. Z tego względu religia musi być również wrogiem każdego marksisty-leninisty.

1Kazimierz Łyszczyński – Fundacja im. Kazimierza Łyszczyńskiego – Ateizm, Racjonalizm, Świeckość, lyszczynski.com.pl
2https://statystyka.policja.pl/st/kodeks-karny/przestepstwa-przeciwko-5/63492,Obraza-uczuc-religijnych-art-196.html
3W.I. Lenin, «Socjalizm a religia»
4K. Marks „Przyczynek do heglowskiej krytyki filozofii prawa”
5W. I. Lenin «Socjalizm a religia»