Niniejszy tekst ma stanowić relację z mojej działalności w charakterze wolontariusza niedaleko granicy polsko-ukraińskiej którą odbyłem w niedawno miniony weekend (10.03.-13.03) w Przemyślu z ramienia Związku Harcerstwa Polskiego, który organizuje tam od wybuchu wojny wsparcie humanitarne oraz komentarz marksistowski nt obecnych wojennych wydarzeń.
Zarys konfliktu
24 lutego tego roku rozpoczęła się inwazja wojsk rosyjskich na Ukrainę. Tym samym stanęły naprzeciw siebie dwa reżimy; neofaszystowski reżim Władimira Putina (wspierany przez neofaszystowski reżim Aleksandra Łukaszenki) i neofaszystowski reżim Wołodymira Zełeńskiego. Od lat, jeszcze przed objęciem urzędu prezydenta przez Zełeńskiego rosły sprzeczności między tymi stronami. Ta wojna jest kontynuacją konfliktu rozpoczętego w 2014 roku, którego skutkiem było przyłączenie do Federacji Rosyjskiej Krymu, a także powstanie separatystycznych republik – Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL), które w ostatnich latach zwalczane były przez ukraiński rząd bez wyraźnego poparcia ze strony Moskwy. Mimo to, rząd Federacji Rosyjskiej 22 lutego uznał ważność tych państw, by później pod pretekstem konieczności obrony tych republik (oraz kilkoma innymi) wkroczyć do Ukrainy. Jest to tak obłudne kłamstwo jak to możliwe; gdyby to była prawda, Rosja weszłaby do Ukrainy już w 2014 lub przynajmniej uznała te republiki wcześniej i walczyła o ich uznanie na arenie międzynarodowej. Tak się nie działo, gdyż Putina i jego kilki nie interesują dążenia niepodległościowe separatystów; wojna ta wyraża ich interesy polityczno-ekonomiczne które zmierzały w tym kierunku od lat, a jednym z głównych powodów wojny są podżegania do niej i prowokacje ze strony NATO i UE. Sprawy nie ułatwiła również rusofobiczna i faszystowska polityka prowadzona przez rząd kijowski – była ona praktycznie wepchnięciem Putinowi w ręce argumentu, jakiego potrzebował by uzasadnić wojnę; ponadto stanowiła ona przyczynę pogorszenia się relacji między państwami na przestrzeni lat.
Rosjanie od lat prowadzili politykę ekonomicznej dominacji «republik ludowych», a teraz ruszają by uzależnić je od siebie całkowicie otwarcie, a także poszerzyć swoją strefę wpływów. Marzenia liberałów o usunięciu Putina udowadniają jedynie jak te osoby odklejone są od rzeczywistości. Putin, będący parszywą postacią, na której finalnie ciąży odpowiedzialność za rozpoczęcie wojny (mimo, że to nie on sam doprowadził do sytuacji, w której mogła ona wybuchnąć), jest jedynie przedstawicielem nastrojów panujących wśród rosyjskiej oligarchii który od lat budował swoją pozycję w obustronnej relacji z ową oligarchią – pomagał jej w rozkradaniu majątku narodowego i jawnym uwłaszczaniu się po upadku monopolistycznego kapitalizmu w 1991 roku, a następnie w oparciu o nową narrację przy ich gospodarczym i politycznym wsparciu dostał się do władzy konstruując system FR w oparciu o doświadczenie późnego ZSRR oraz tradycji carskiej. Istotną rolę pełniła tu też neofaszystowska koncepcja Aleksandra Dugina. W skrócie – rządy Putina to ze strony nadbudowy – realizacja faszystowskiego projektu unii euroazjatyckiej Dugina, carskiej tradycji imperialnej i sentymentalizmu radzieckiego a także militaryzmu i nacjonalizmu rosyjskiego, od strony polityczno-ekonomicznej zaś – autorytarny reżim działający pod fasadą demokracji burżuazyjnej będący władzą grup kapitałowych skupionych wokół Putina w oparciu o nastroje społeczeństwa rosyjskiego, odczuwającego rozgoryczenie i upokorzenie po upadku mocarstwa, jakim niewątpliwie był Związek Radziecki.
Przez ostatnie kilkanaście lat postępował proces odcinania się Rosji od świata UE-NATO i dynamicznego umacniania swojej pozycji na arenie międzynarodowej oraz odbudowie potęgi militarnej w celu przygotowania się do realizacji politycznych planów imperialnych analogicznych do koncepcji Dugina. W ciągu ostatnich kilku lat z kolei trwało nastawianie społeczeństwa rosyjskiego przeciwko narodowi ukraińskiemu oraz narodom państw nadbałtyckich i polskiemu. Stanowiło to ideologiczne przygotowanie narodu na konfrontację z Ukrainą. Ta z kolei od pewnego czasu przeżywała proces coraz głębszej faszyzacji oraz zacieśniania stosunków z UE i NATO, co stało w sprzeczności z interesami rosyjskimi. Należy przede wszystkim pamiętać, że jest to rząd burżuazyjny, a w Ukrainie panuje kapitalizm, natomiast warunki życia są na niskim poziomie.
Rząd ukraiński nie stanowi reprezentacji interesów ludu. Jest on zarówno na usługach zagranicznego kapitału finansowego, jak i skrajnie reakcyjnej ukraińskiej oligarchii. Jak już pisaliśmy w oświadczeniu dot. wojny, jest on odbiciem społecznych nastrojów generowanych przez dwie kapitalistyczne grupy – jedną dążącą do integracji z Unią Europejską i NATO oraz drugą, chcącą prowadzić politykę «protekcjonistyczną». W Ukrainie od lat trwa kult licznych hitlerowskich kolaborantów, a także zbrodniarzy z OUN-UPA. Z drugiej strony, należy pamiętać, że nie jest to obcy nam fenomen – w Polsce trwa kult faszystowskich band znanych jako «Żołnierze Wyklęci», którzy też nierzadko współpracowali z wojskami niemieckimi (przykład to Brygada Świętokrzyska). Od lat w Ukrainie tłumiony jest ruch robotniczy, czego przykładem jest delegalizacja symboli i partii komunistycznych, «dekomunizacja» ulic, pomników itp. trwająca od 2014 roku, a także pacyfikowanie walki klasowej ukraińskich górników. Ponadto od wybuchu wojny w Donbasie, w ramach ukraińskich sił wojskowych działają nazistowskie bojówki, których najlepszym przykładem jest batalion Azow jawnie odwołujący się do tradycji nazistowskiej. W całym kraju powszechne są również silne tendencje nacjonalistyczne, a politycy związani niegdyś z ruchem nazistowskim, dziś pełnią ważne funkcje publiczne w kraju.
W tle mamy też do czynienia z agresją wojsk białoruskich. Aleksander Łukaszenka stanowiący polityczną reprezentację najbardziej reakcyjnej oligarchii białoruskiej jest instrumentem w rękach Moskwy, a Białoruś ma status faszystowskiej półkolonii podległej Putinowi. Tym samym jej agresja jest tylko przedłużeniem agresji Rosji. Stanowiskiem marksistowskim w obliczu wojny jest potępienie obu walczących stron; należy potępić imperializm rosyjski, a także imperializm amerykański który jest pośrednio odpowiedzialny za wybuch wojny; potępić trzeba też rząd ukraiński który od lat trzyma się blisko ze zbrodniczymi faszystowskimi bojówkami. Należy solidaryzować się z klasą robotniczą cierpiących narodów – rosyjskiego, białoruskiego i ukraińskiego, a potępić reżimy które wysyłają robotników na front by ginęli za interesy oligarchów. Ważne są nie tylko deklaracje słowne, ale przede wszystkim realna działalność. Zachęcam więc wszystkich do wspierania ekonomicznego uchodźców z Ukrainy jak tylko się da. Ludzie ci przeżywają teraz piekło i my musimy im pomóc w ramach solidarności i internacjonalizmu. Z tego powodu wybrałem się na granicę w charakterze wolontariusza i najprawdopodobniej w niedalekiej przyszłości zrobię to znowu. Teraz przejdę do opisu sytuacji na miejscu.
Technikum w Przemyślu
Wolontariusze byli i są zakwaterowani w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 2 w Przemyślu i tam też ja przebywałem na okres wolontariatu. Jako że znajdowałem się w patrolu nocnym i służbę pełniłem z piątku na sobotę w godzinach 21:00-8:00 (plus/minus) oraz w tych samych godzinach z soboty na niedzielę, miejscem odpoczynku była sala gimnastyczna znajdująca się pod ziemią. Celem takiego zabiegu było zapewnienie wolontariuszom ze zmiany nocnej możliwie komfortowego wypoczynku, gdyż spaliśmy w ciągu dnia. W tym samym czasie w szkole patrole działające w różnych godzinach w ciągu dnia jadły, pracowały lub szykowały się do wyjścia. Aczkolwiek przyznam, że po 12 godzinach nocnej pracy na mrozie i w stresie szło zasnąć nawet na stojąco. W szkole znajdował się magazyn, w którym umieszczono artykuły pomocy dla uchodźców – medykamenty, ubrania, jedzenie, zabawki dla dzieci itp. Część zaopatrzenia była wykorzystywana na użytek wolontariuszy. Niektórzy z nich działają tam na okres dłuższy niż tydzień, czasem kilkanaście dni. w szkole zorganizowano też stołówkę z posiłkami na zasadzie «szwedzkiego stołu». Obraz jaki na to słowo maluje się w głowach większości ludzi był jednak zgoła inny – były to głównie tzw. «zupki chińskie», kawa, herbata, trochę owoców, chleb i różne smarowidła, np. dżem (wszystko w ograniczonych ilościach). Z tego względu wcześniej uprzedzeni wolontariusze w większości zaopatrywali się we własny prowiant, który jednak z moich obserwacji nie różnił się wiele od tego, co proponowano na stołówce. Istniała możliwość wyjścia ze szkoły w czasie przerwy od służby i zjedzenia obiadu «na mieście», jednak prawdę mówiąc po służbie mało kto był w nastroju by zrobić coś innego niż zjeść kanapkę i iść spać. W szkole znajdowały się prysznice i toalety, więc nie było problemów z zadbaniem o higienę osobistą. Wolontariusze byli wyposażeni w sprzęt operacyjny (mapa miasta, kamizelka odblaskowa, chusta ZHP, indentyfikator wolontariusza, odpowiednie osoby otrzymywały też rozkład jazdy pociągów i krótkofalówki). W budynku odbywały się też odprawy, podczas których wolontariuszy informowano o planie działania, a także przydzielano im zadania.
Dworzec w Przemyślu
Obecnie dworce w Przemyślu oraz Medyce stanowią główny ośrodek pomocy uchodźcom i miejsca te tętnią życiem 24h na dobę. Ja byłem tylko w Przemyślu, więc o Medyce pisać nie będę – jedyne moje powiązanie z tym miejscem polegało na tym, że często przyjeżdżały do nas busy pełne uchodźców z Medyki. Oprócz dworca w Przemyślu istotnym punktem działalności była ulica im. Adama Mickiewicza znajdująca się naprzeciwko dworca (w odległości ok. 80 metrów). Tam zatrzymywały się busy przyjmujące uchodźców i rozwożące ich do różnych części kraju – Wrocławia, Warszawy, Gdańska etc. Czasami przyjeżdżały tam też busy z Medyki, jednak na ogół zatrzymywały się one po drugiej stronie dworca.
Przemyśl Główny to nazwa stacji kolejowej znajdującej się w tym mieście i budynek ten funkcjonuje od 1860 roku. Jest to średniej wielkości budowla w stylu neobarokowym prezentująca się wewnątrz niezwykle okazale. Wszystkie części dworca są ze sobą połączone w dobry sposób, co ułatwiało transport różnych towarów między sekcjami dworca oraz przeprowadzanie ludzi, co wcale nie jest oczywistością na dworcach kolejowych. Po wejściu do budynku od strony głównej znajdował się duży hol główny, w centrum którego znajdował się punkt informacyjny przy którym znajdowali się harcerze i tłumacze. Po holu krążyło wielu wolontariuszy i administratorów państwowych – harcerze, policja, osoby z Caritasu, tłumacze czy ochotnicy niezrzeszeni w żadne organizacje. Po bokach holu znajduje się kasa biletowa, a po drugiej stronie miejsce, w którym wydawane są posiłki dla uchodźców i wolontariuszy (suchy prowiant). Po lewej stronie od wejścia głównego znajduje się długi korytarz, w którym znajduje się m.in. gabinet medyczny. Po prawej stronie z kolei znajduje się korytarz, w którym znajdują się magazyny, wejście do «kuchni» oraz siedziba rady miejskiej, która również pomaga uchodźcom (do tego tematu wrócę jeszcze w dalszej części tekstu).
Tam znajduje się również policja i wejście do tej strefy peronu ma tylko personel dworca, policja i wolontariusze. W linii prostej od wejścia głównego znajduje się wyjście, na dwór, gdzie znajduje się długi «korytarz» oddzielony od torów barierkami. Na jego długości uchodźcy mogli znaleźć punkt, w którym zakładali polską kartę SIM by móc komunikować się przez telefon w Polsce, a także mogli otrzymać obiad (zupę i drugie danie, był on również zapewniony wolontariuszom). Wszystkie tego typu «usługi» oczywiście są darmowe, podobnie jak transport zapewniony uchodźcom, jedynym wymogiem jest posiadanie obywatelstwa Ukrainy. Przyznam szczerze, że ciepło robiło się na sercu na widok reakcji Ukraińców, gdy nierzadko ludzie pytali się o to, gdzie mają zapłacić, a my odpowiadaliśmy, że wszystko jest za darmo. Na końcu «korytarza» na dworze znajdują się schody (przy których znajdują się łazienki), które prowadzą do podziemnego tunelu, do którego kierowały się osoby wysiadające z pociągu lub do pociągu zmierzające. W tym tunelu bowiem znajdowały się wejścia na perony. To tam, pomijając hol było najwięcej osób i panował największy tłok. Ludzie często nie wiedzieli gdzie się kierować, a przy małej liczbie osób kierujących ruchem panował duży chaos. Mimo to, praktycznie zawsze wolontariuszom udawało się wyjść z tych sytuacji obronną ręką i skierować uchodźców w odpowiednie miejsce lub udzielić im odpowiedzi na zadane pytania. Oprócz tego, po drodze do schodów prowadzących do tunelu na zewnątrz znajdowało się wejście do mniejszej hali dla oczekujących na pociąg dorosłych i starszych nastolatków, a jeszcze dalej duża sala dla matek z dziećmi, gdzie mogły one spać i otrzymać niezbędne produkty.
Służba na dworcu
Na dworcu początkowo miałem pełnić funkcję tzw. lotnego – chodzić po całym dworcu, pomagać różnym osobom i pozostawać w kontakcie z przełożonymi by zmieniać osoby zmęczone na konkretnych punktach. Jako przykład konkretnego punktu można podać pełnienie funkcji informatora przy punkcie informacyjnym, bycie wolontariuszem w sali, w której spały matki z dziećmi (przynoszenie im ubrań lub jedzenia, rozkładanie łóżek), lub stanie na wejściu głównym i «filtrowanie» przejścia (pilnowanie by wszyscy wchodzący i wychodzący dotarli do miejsca do którego starali się dostać, a także przepuszczanie tylko wyznaczonych osób z mediów lub w wypadku dużego tłoku niewpuszczanie żadnych dziennikarzy). Z czasem jednak zająłem się głównie pilnowaniem wejścia głównego i najczęściej funkcja ta polegała na pytaniu się Ukraińców dokąd chcą się dostać, a następnie kierowanie ich do odpowiedniego busu, pociągu, lub informowanie ich o tym, że transportu nie ma i odprowadzanie do środka by mogli poczekać. Tak było pierwszej nocy na służbie, podczas drugiej większość czasu spędziłem w tunelu pod ziemią kierując ruchem osób w okolicy peronów.
Utrudnieniem była bariera językowa – nie operuję ani językiem rosyjskim ani ukraińskim i jedyną formą kontaktu był język angielski (którym posługuje się mała liczba osób przebywających), lub – jak to jedna z osób będących ze mną w patrolu określiła – «polsko-ukraińsko-migowy» czyli mówienie po polsku z ukraińskim akcentem i wplataniem znanych ukraińskich czy rosyjskich słówek (np. Чай – czaj, czyli herbata) oraz żywym gestykulowaniem (w grę ewentualnie wchodziło używanie translatora google jednak z racji dużego pośpiechu większości osób nie korzystaliśmy z tej metody). Mimo tych utrudnień, komunikacja przechodziła w miarę sprawnie, a i Ukraińcy często wplatali do rozmowy polskie słówka lub operowali tym językiem biegle.
Praca była ciężka i męcząca, a warunki nie sprzyjały jej wykonywaniu. Częste wchodzenie do środka i wychodzenie na dwór było uciążliwe, gdyż wewnątrz panowała wysoka temperatura a na zewnątrz było -10°C. Z racji, że moja praca przez 90% czasu polegała na kierowaniu ruchem, musiałem pozostawać w ciągłym kontakcie z centralą (punktem informacyjnym) by nie wprowadzać uchodźców w błąd. Chodziło o transport, np. gdy ktoś chciał dostać się do Wrocławia trzeba było orientować się w tym, kiedy są do niego busy, a kiedy pociągi. Opcją awaryjną zawsze było wysłanie uchodźców «na Tesco» – jest to oddalony o kilka kilometrów punkt transportowy z którego, uchodźcy mogli znaleźć transport zarówno w obrębie kraju, jak i za granicę, a także miejsce do przenocowania. Ustalenie tego, czy ktoś woli przykładowo poczekać całą noc na bezpośredni transport do miejsca, w które chce się dostać w dworu, gdzie ciężko o odpoczynek ze względu na hałas i zgiełk, czy woli pojechać do Tesco i odpocząć, a później znaleźć bezpośredni transport było trudne i czasami byliśmy zmuszani do podejmowania decyzji za osoby z którymi rozmawialiśmy, gdyż nie szło się w żaden sposób porozumieć. Zazwyczaj jednak wszystko obywało się bez przeszkód i po wskazaniu miejsca, do którego należy się udać, pomagaliśmy nieść uchodźcom bagaże do pociągu lub busa. Z tych względów zawsze musiałem mieć pod ręką rozkład jazdy i krótkofalówkę by porozumieć się w razie czego z osobami z centrali. Czasem dysponowałem tylko jedną z tych rzeczy lub żadną, ale ktoś inny ze mną je miał. Nie zawsze się to udawało i wtedy pomaganie uchodźcom było utrudnione. Jeśli chodzi o kwestie emocjonalne i to, w jakim stanie byli uchodźcy oraz to, jak my sobie z tym radziliśmy, bywało różnie. Przerwy od pracy i zmiany pozwalały nie zwariować i można było wykorzystać chwilę na odpoczynek by przy kubku herbaty porozmawiać z innymi wolontariuszami, co często stanowiło przyjemnie spędzony czas. Spotkałem tam osoby z całej Polski, aczkolwiek większość pochodziła z Podkarpacia. Były to w większości osoby młode, studenci i czasami licealiści, choć zdarzały się i osoby już pracujące. Wszyscy wspieraliśmy się i panowała między nami przyjacielska atmosfera, co niewątpliwie ułatwiało pracę.
Doświadczenie wojenne i prawdziwe oblicze kapitalizmu
Obrazy, z jakimi mierzyliśmy się na dworcu były nieprzyjemne, a mnie osobiście zawsze najbardziej dotykała myśl, że te wszystkie matki z dziećmi lub dziadkowie z wnukami musieli zostawić w kraju ogarniętym wojną braci i ojców i że znajdują się oni w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ukraińcy to jednak dzielny naród i większość osób znosiła trudy podróży i nagłej zmiany w ich życiu by móc iść dalej, a przynajmniej takie wrażenie sprawiali. Jeśli ktoś mówił po angielsku i zostawał na dworcu trochę dłużej, zawsze starałem się z taką osobą zamienić chociaż dwa zdania by wyrazić moje współczucie, dopytać się jak ta osoba się czuje, gdzie jedzie itp. Uważam, że takie małe rzeczy są ważne i jeśli macie kontakt z Ukraińcami na co dzień – w szkole, pracy, na ulicy – dbajcie o to, by czuli się tutaj możliwie komfortowo i poczuli, że są tutaj mile widziani. To ważne by pokazać dobrą stronę naszego narodu i zagłuszyć krzyki prawicowych psychopatów, którzy domagają się usuwania z kraju niepracujących Ukraińców lub uzasadniają inwazję Putina na Ukrainę. Niektórzy z wolontariuszy zajmujący się stricte pomieszczeniem, w którym przebywały dzieci z matkami roznosiły im słodycze i bawiły się z nimi, a i ja znalazłem na to kilka minut. To co przeżywają ci ludzie to horror i trzeba ich wspierać.
Wszystko oczywiście jest zasługą rywalizacji imperialistycznych mocarstw, a kapitalizm daje po raz kolejny dowód na to, że w jego naturze leży cierpienie milionów, wojna, dążenie do zysku za wszelką cenę i że za nic ma życie ludzi. Jeśli ktoś sądził, że kapitalizm w XXI wieku może być reformowalny i że ludziom żyje się dobrze, odpowiedź brzmi: nie. Innowacje technologiczne, jakie miały i mają miejsce w ostatnich kilkudziesięciu latach podniosły poziom życia ludzi i nieco zamaskowały zbrodniczy charakter kapitalizmu, nastąpiłyby niezależnie od systemu (a historia nas uczy, że w socjalizmie większość innowacji odbywała się szybciej niż w kapitalizmie). To, co teraz spotyka ukraińskie i rosyjskie masy ludowe jest okropne, ale ich rzeczywistość przed wojną nie była wcale usłana różami (nie mówię o oligarchach czerpiących zyski z cierpienia ludzi), a stanowiła wegetację na niskim poziomie życie i represje ze strony dyktatorskich rządów narodowej burżuazji obu państw. Nie dajmy się oszukać – nie było tak, że Ukraina przed wojną była krainą mlekiem i miodem płynącą, aż nagle pojawił się zły szaleniec Putin («Putler» – Putin + Hitler jak nazywają go liberałowie), który odbiera biednym Ukraińcom wszystko. Od lat w Ukrainie rząd zwalczał ruchy zabiegające o poprawę warunków życia ludzi, w tym ruch robotniczy. W 2014 roku w Odessie spalono żywcem kilkudziesięciu związkowców i demonstrantów i to najlepiej świadczy o przedwojennej rzeczywistości Ukrainy. Obecnie natomiast wszyscy prozachodni liberałowie zachwycają się Wołodymirem Zełeńskim jako bohaterem i przykładem prawdziwego prezydenta. Rzeczywistość jest jednak z goła inna.
O tym, jakim «przyjacielem ludu» jest Zełenski, świadczy jego stosunek do ruchu robotniczego. Na przykład zeszłego lata w swoim rodzinnym mieście Krzywy Róg zdradził strajkujących górników oraz krył brutalne represje właściciela kopalni wobec przywódców strajku. Współpracuje też blisko z faszystami. Pułk Azow należy do ukraińskiej Gwardii Narodowej, a faszystowskiemu Prawemu Sektorowi zlecono przeprowadzanie specjalnych operacji wojskowych koordynowanych z armią.
[…]
Zełenski deklaruje, że walczy o «pokój we wszystkich krajach Europy». Obecnie jednak agresywnie domaga się od NATO «zamknięcia przestrzeni powietrznej» nad Ukrainą. Ta przestrzeń powietrzna jest kontrolowana przez Rosję. Bagatelizujący termin «zamknięcie» wymagałby od NATO zestrzelenia rosyjskich samolotów. Byłoby to bezpośrednie starcie militarne między NATO a Rosją, a tym samym dobrowolne wywołanie III wojny światowej, która przypuszczalnie przybrałaby rozmiary nuklearne.
[…]
Za kosmopolityczną fasadą Zełenski jest zadeklarowanym nacjonalistą. Nie omieszkuje zakończyć swojego wystąpienia okrzykiem «Chwała Ukrainie!». W celu zwiększenia swoich wpływów politycznych i wpływów ukraińskich monopoli chce wprowadzić Ukrainę, jako zależny kraj kapitalistyczny, do imperialistycznego bloku UE i NATO. […] prowadzi […] politykę ucisku narodowego wobec ludności rosyjskiej w Donbasie. Rząd Ukrainy nigdy nie przestrzegał porozumienia mińskiego, w którym obiecano względną autonomię i wybory w Doniecku i Ługańsku. Z tego wszystkiego wynikały liczne prowokacje, w tym militarne.
[…]
Stawia to masy w Ukrainie w niezwykle skomplikowanej sytuacji. Ich czynny opór przeciwko rosyjskim najeźdźcom jest oczywiście uzasadniony. Zwłaszcza ochotnicy często czynią to w sposób subiektywny, zgodnie z tradycją walki z faszyzmem hitlerowskim. Ukraińscy towarzysze z KSRD relacjonują, że ochotnicze oddziały paradują po ulicach ze śpiewem «Wstań, ziemio szeroka». Jest to «znana piosenka radziecka z czasów wojny z nazizmem hitlerowskim». (List KSRD organizacji ICOR z 5.3.2022).
[…]
Ale każdy, kto chce walczyć o demokrację i wolność na Ukrainie, musi również walczyć z ultrareakcyjnym, antykomunistycznym rządem ukraińskim dążącym do włączenia Ukrainy do imperialistycznego bloku NATO/UE.
[…]
Prawdziwymi bohaterami narodu nie są burżuazyjni politycy, tacy jak Zełenski – jest nimi klasa robotnicza, masy kobiet i młodzież! Są to tysiące osób, które odważnie wychodzą na ulice w Rosji. Są to pracujący ludzie Ukrainy, którzy przeciwstawiają się rosyjskiej ekspansji na Ukrainie, którzy ostatecznie będą musieli stoczyć bardzo skomplikowaną wojnę na dwa fronty. To są ludzie na całym świecie, którzy walczą przeciwko wojnie na Ukrainie. […]1
Podobnie sytuacja wygląda w Rosji. Nacbole i liczni rusofile prezentujący dziś radykalnie prawicowe, a wręcz faszystowskie pozycje popierają wojnę pod fasadą denazyfikacji, ignorując fakt, że Putin jawnie ogłosił, iż Rosjanie po wejściu do Ukrainy zaprowadzą tam dekomunizację radykalniejszą od tego, co proponował reżim ukraiński po wydarzeniach z 2014 roku. Służby rosyjskie od wybuchu wojny aresztowały kilkanaście tysięcy osób demonstrujących przeciw wojnie, co ujawnia tylko faszystowski charakter tego reżimu. Sankcje jakimi obarczono Rosję uderzą najmocniej w ludzi a nie w oligarchów rosyjskich, co oznacza, że sam kryzys spowodowany wojną nie jest najgorszym co spotyka masy ludowe Rosji, a że imperialistyczny blok NATO/UE również uderza w nich odmawiając im dostępu do setek różnych usług ekonomicznych. Reżim rosyjski jednak nie wycofa się z wojny i za wszelką cenę realizować będzie kurs wojenny w celu spełnienia celów najbardziej reakcyjnych kręgów oligarchów na czele których stoi Putin. Wszyscy przedstawiciele demokratycznego i socjalistycznego świata muszą powiedzieć głośne NIE! wojnie i w miarę możliwości wspierać i solidaryzować się z jej ofiarami. Precz z imperialistyczną rywalizacją i kapitalizmem!
Praca na magazynie
Ten punkt nie jest zbyt ważny, odnotowuję go jedynie z obowiązku kronikarskiego. Drugiej nocy mój patrol był przydzielony do pracy na magazynie oddalonego od dworca o kilkaset metrów. To z niego wszelkie niezbędne produkty są transportowane do uchodźców, nie tylko na dworcu. Znajduje się on na hali sportowej, która wypełniona jest po sufit różnymi towarami. Oprócz tego wypełnione nimi jest klika pomniejszych pomieszczeń. Kiedy dotarliśmy na miejsce około godziny 21 mieliśmy za zadanie przenieść do magazynu produkty które chwilę wcześniej przywieźli wolontariusze z Katalonii. Przez chwilę tylko miałem okazję z nimi porozmawiać po hiszpańsku, ale nie dowiedziałem się skąd wzięli się w Polsce i czy są z jakiejś organizacji. Jakkowiek by było, dostarczyli nam w charakterze wolontariatu mnóstwo towarów, które ładowane były w kilku pojazdach i same w sobie wystarczyłyby do zaopatrzenia co najmniej setki uchodźców na dwa dni i jesteśmy im za to niezwykle wdzięczni. Później segregowaliśmy wszystkie rzeczy na magazynie, tak by rzeczy nie były rzucone w jedno miejsce i łatwiej było nimi zarządzać. Mieliśmy spędzić tam całą noc, ale okazało się, że pracy było mniej niż pierwotnie planowano, a w dodatku mieliśmy wsparcie ze strony kilku uczniów lokalnego liceum. Praca tam była stricte fizyczna i spędzenie tam ok. 5 godzin było wyczerpujące, ale w środku przynajmniej było ciepło co było odmianą do tego co czekało nas później. Po skończonej pracy udaliśmy się na dworzec, żeby sprawdzić czy nie jest potrzebna nasza pomoc i okazało się, że akurat miał miejsce kryzys związany z dojazdami busów i pociągów (w ciągu około dwóch godzin przyjechało 5 pełnych busów z Medyki i jeden pociąg ze Lwowa) więc zostaliśmy tam już do rana i to wtedy pracowałem w tunelu. Było ciężko i męcząco, ale daliśmy radę. Po skończonej pracy około godziny 8-9 udaliśmy się na krótki odpoczynek do szkoły, by niedługo potem wyruszyć w drogę do domu.
Działalność urzędników i mediów, czyli państwo polskie zawiodło; imperializm zachodni jako siła reakcyjna i obojętna na los uchodźców
Moje subiektywne odczucia z działalności na granicy potwierdziły tylko to, o czym mówiło się już od pewnego czasu. Państwo polskie podczas kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej (który nadal trwa) wykazało się skrajnie reakcyjną i antyludzką postawą, która zaowocowała cierpieniem setek ludzi, a nawet śmiercią niektórych osób. Warto przypomnieć, że osobom na granicy z Białorusią nadal odmawia się pomocy, o czym wiele osób zapomina na rzecz uchodźców z Ukrainy. Nie można zapominać o nikim i teraz, tak samo jak na jesieni zeszłego roku musimy zabiegać o pomoc uchodźcom zarówno afgańskim, czy irackim jak i ukraińskim. Na okoliczność obecnego konfliktu rząd wykazał się już lepszą postawą oferując pewną pomoc uchodźcom (np. darmowy transport w granicach naszego kraju), jednak ponownie opowiedział się po stronie imperialistycznego bloku NATO i popiera reżim Zełeńskiego oraz zabiega o wciągnięcie go do strefy wpływów tzw. Zachodu.
Opiszę pokrótce sytuację w Przemyślu dotyczącą funkcjonowania pomocy dla uchodźców ze strony przedstawicieli instytucji publicznych. Przedstawiciele rady miejskiej Przemyśla mają wewnątrz dworca (konkretnie w korytarzu dla personelu) swoją siedzibę, z której operują i starają się zapewniać pomoc uchodźcom. Rzeczywistość jest jednak inna. Jak określił to pewna wolontariuszka, która pełniła tam służbę dłużej niż ja, członkowie rady miejskiej «zajmują się malowaniem trawy na zielono». Jest to szczera prawda. Przebywając wewnątrz dworca nie widziałem członków rady miejskiej robiących coś innego niż krytykowanie wolontariuszy (nie tylko z ZHP) za ich rzekome błędy, picie herbaty i rozmawianie z policjantami, czy siedzenie w biurze i rozmawianie słuchając muzyki. Zdarzały się sytuacje, że urzędnicy rzeczywiście coś robili, nie będę im tego odbierał. Ponadto oni organizowali część pomocy i administracyjnie zajmowali się wszystkim. Jednak w praktycznej działalności, w znakomitej większości przypadków jedynie utrudniali nam pracę i bezpodstawnie nas krytykowali. Często przybierało to formę agresywną i byłem świadkiem sytuacji, gdy jedna z urzędniczek wulgarnie obrażała wolontariuszy. Takie zachowanie to wstyd i hańba.
Warto też wspomnieć, że na dworzec często wchodzą media i mimo próśb wolontariuszy o opuszczenie budynku (utrudniają pracę swoją obecnością, a czasami chcą przeprowadzać wywiad z osobami, które są w środku pracy) nie ustosunkowują się do apeli. Nie twierdzę, że powinno się zakazać obecności mediów na dworcu, ich obecność jest wręcz konieczna by relacjonować o tym co się dzieje, jednak rzeczywistość jest taka, że czasami utrudniają one pracę kosztem nagrania 20 sekund filmu, który jest emitowany na żywo o 5:30 rano. Tak było w wypadku dziennikarzy z TVP Info. Czy w niedzielę o 5:30 rano miliony Polaków zasiada przed telewizorami by usłyszeć o wydarzeniach na dworcu w Przemyślu z propagandowej szczekaczki PiS? Wątpliwe. Słyszałem też o sytuacji sprzed ok. dwóch tygodni (przed moim wolontariatem na granicy), kiedy to na granicę przyjechał Mateusz Morawiecki i przemawiał, a także rozmawiał z paroma osobami i udzielał wywiadów. Cel był czysto propagandowy, by promować polski rząd jako pomocny dla uchodźców. W rzeczywistości, przez pojawienie się pisowskiego bankstera praca wolontariuszy ustała na parę godzin przez zamęt medialny jaki wytworzył się z powodu jego obecności. Przez to wielu uchodźców musiało czekać by otrzymać pomoc i opóźnił się transport. A to tylko przykład nieporadności rządu polskiego i tego, że deklaracje czołowych polityków w kraju o wspieraniu Ukraińców nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.
Pomimo sankcjonowania Rosji i wysyłania zaopatrzenia Ukrainie, blok państw NATO/UE wciąż utrzymuje zażyłe relacje ekonomiczne z Moskwą, a część państw odmówiła nakładania sankcji na Rosję. Należy również pamiętać o fakcie, że większość paliwa i gazu czerpiemy, podobnie jak większość państw europejskich, od firm związanych z Rosją i tym samym biernie wspieramy postępującą inwazję Putina. Oczywiście większość państw NATO/UE stara się z tego wycofać, jednak większość transakcji dotyczących tych, a czasem też innych towarów odbywa się w nieco utrudniony i ograniczony, ale nadal płynny sposób z Rosją, co zasila fundusze firm tego kraju. Znajdujemy się więc w sytuacji, gdy nakładamy sankcje na Rosję, przez co głównie cierpią zwykli obywatele tego kraju, wysyłamy zaopatrzenie wojskowe i w ograniczony sposób wspieramy obywateli Ukrainy uciekających przed wojną, a równocześnie zasilamy budżet państwa rosyjskiego, który Kreml przeznacza na finansowanie broni odpowiedzialnej za mordowanie Ukraińców i niszczenie ukraińskich miast. Poziom sprzeczności na jakie wszedł kapitalizm jest niewyobrażalny i gdyby nie logika marksistowska, nie szłoby takich sprzecznych działań burżuazji zrozumieć.
Warto też nadmienić, że kiedy Polska przyjęła już ponad 2 miliony uchodźców, Mołdawia również przyjmuje uchodźców w wysokich liczbach i to ona przyjęła najwięcej Ukraińców w przeliczeniu na obywateli; Rumunia również przyjmuje setki tysięcy uchodźców, Zachód Europy krzyczy o pomaganiu, a nie robi wiele (równocześnie biernie wspierając Rosję i dalej ją prowokując, co stawia nas przed ryzykiem wojny światowej). Francja zadeklarowała możliwość przyjęcia 100 tysięcy uchodźców, podczas gdy Wielka Brytania przyjmuje uchodźców w setkach… osób (nie tysięcy). To, co obecnie się dzieje to farsa i pozostawienie narodu ukraińskiemu samego sobie przy równoczesnym wspieraniu faszystowskiego państwa ukraińskiego, którego interesy w żadnym wypadku nie pokrywają się z interesami mas ludowych Ukrainy.
1Gabriel Nazarowicz, «Zełenski – bohater ludu?» (2022) https://instytut-marksa.org/zelenski-bohater-ludu/