
Nota: ze względu na fakt, że demonstracja miała charakter spontaniczny, w relacji nie pojawią się żadne zdjęcia.
Demonstracja – wstęp
Okoliczności tego konkretnego wydarzenia są, mam nadzieję, wszystkim znane. Ale przypomnijmy. 28 października 2021 rozpoczęło się 40 posiedzenie Sejmu na którym po raz pierwszy odczytana została ustawa o numerze 1607. Ustawa znana pod niewinnie brzmiącą nazwą «Obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. – Prawo o zgromadzeniach oraz niektórych innych ustaw». Realnie pod tym pięknym tytułem kryje się prawdziwa dawka jadu oraz reakcji w najczystszym tego słowa znaczeniu. Powiedzieć, że odpowiedź tak zwanej lewicy była szeroka i zdecydowana byłoby kłamstwem. Jedyne co zaoferowała nam lewica parlamentarna to opuszczenie sali sejmowej oraz głosowanie za odrzuceniem jej w pierwszym czytaniu w czasie głosowania. Ze strony liberałów wszelakiej maści usłyszano jedynie uspokajające słowa, że «do tego się nie posuną» lub «w komisji mamy swojego człowieka». Słowem, tę samą śpiewkę, która miała miejsce podczas zeszłorocznej haniebnej decyzji Trybunału Konstytucyjnego co do sprawy aborcji.
Nie jest to pierwsza demonstracja organizowana przez kolektyw PyRA. Dnia 28 Października miała miejsce demonstracja protestująca przeciwko pierwszemu czytaniu, ale dość o wydarzeniach minionych. Przenieśmy się na plac Adama Mickiewicza w Poznaniu około godziny 18:00. Zgromadzenie tam obecne jest niewielkie i wynosi może 40 osób. Jest kolorowo. Osoby członkowskie kolektywu PyRA dbając o bezpieczeństwo osób protestujących oferują pisaki. Można w ten sposób zapisać sobie wielkopolski numer antyrepresyjny – 693 710 250 – «tak na wszelki wypadek». Rozdają wlepki, gdy tymczasem jeden lub dwa radiowozy stoją w pobliżu, by pilnie strzec «praworządnych» obywateli.
Demonstracja – przebieg
Demonstracja rozpoczyna się krótką serią przemówień przygotowanych przez same osoby członkowskie kolektywu. Są to słowa otuchy, przestrogi oraz próba opisu własnych emocji, związanych z decyzją sejmu. Ze względu na małą liczebność osób uczestniczących, forma demonstracji jest bardzo luźna. Do megafonu podchodzą kolejne osoby pragnące podzielić się swoimi przemyśleniami oraz uczuciami. Personalnie nie brałem udziału, ponieważ wydarzenie miało być apartyjne, ale szczególnie w pamięci utkwiły mi słowa jednej z osób transpłciowych. Nie ze względu na jakąkolwiek prawdę w nich zawartą, ale dlatego, że pochodziły z ust osoby mniej radykalnej. W słowach wszystkich poprzednich mówiących osób czuć było całkowity brak złudzeń co do stanu polskiego, reakcyjnego rządu. Brak złudzeń co do rzekomej «pomocy» reszty «cywilizowanego» świata. Jej słowa były wyraźnym przeciwieństwem tej narracji, ale wrócę do nich później, w odpowiednim kontekście.
Drugą częścią demonstracji, która rozpoczęła się około 19:00, a zakończyła o 20:00. Pochód mający swój początek na placu, następnie idący przez św. Marcina, skręcający w stronę Starego Browaru i biegnący przez Półwiejską do Starego Rynku. Jak można się domyślać polegał on na groźnym powiewaniu kolorowymi flagami oraz skandowaniu różnorakich sloganów, w tym «Równość! Wolność! Antyfaszyzm!» czy «Kiedy państwo mnie nie broni, moje siostry będę chronić!».
Tyle ze strony protestujących. Ze strony tłumu obyło się bez ekscesów, w ruch poleciały zgniłe jajka oraz okrzyki «pedały do gazu» ze strony osób nieprzychylnych. Policyjny ogonek kulturalnie przymykał oko na tego typu formy agresji, bo czekał, aż któremuś z demonstrantów puszczą hamulce. W końcu to ideologia LGBT jest tu zagrożeniem. Trasa przemarszu przebiegała obok kilku «gejowskich» klubów Poznania lub klubów «przyjaznych LGBT». Z tego co udało mi się ustalić, kolektyw PyRA założył, że osoby tam przebywające, przyłączą się do pochodu. W końcu są w to bezpośrednio zaangażowane. Tak się jednak nie stało.
Demonstracja – przemyślenia
I to jest moment w którym warto wrócić do słów tamtej osoby transpłciowej. W przeciwieństwie do reszty osób uczestniczących, była pełna nadziei w odpowiedni progresywny rozwój dziejów. «Świadomość społeczna idzie do przodu, nie do tyłu», mówiła, «nie da się cofnąć pewnych zmian, a Unia nie będzie patrzeć z założonymi rękami […] Nie pozwolą na to». Słowa te przyszły mi do głowy, gdy staliśmy przed tymi klubami. W końcu ich też to dotknie. Wtedy zrozumiałem. Drobny przedsiębiorca, właściciel klubu, zmieni szyld, dostosuje się do ustawy. Jest tu dla kapitału jaki wnosi klientela LGBT+. Klienci? Nie obchodzi ich demonstracja, albo mają dość gotówki, by uciec z tego kraju, albo święcie wierzą w progresywizm. Tak samo jak jednej z naszych uczestniczek. Jedyna różnica polega na tym, że los osób transpłciowych w tym kraju jest znacznie trudniejszy, potrzebują one ochrony, samo ich istnienie stanie się w toku tej ustawy «problemem».
Podsumowując: wielu czytelników może zdziwić się, czemu Instytut Marksa relacjonuje wydarzenia tak głęboko niepowiązane z szeroko pojętym ruchem robotniczym. Dlatego przypominam. Jako marksiści–leniniści stoimy za jednością ruchu robotniczego, niezależnie od tożsamości samych osób pracujących, oraz stoimy za działaniami progresywnymi względem klasy robotniczej, niezależnie od tego jaki charakter te działania progresywne mają (tak dotyczy to również, tak unikanych przez polskich «komunistów» Strajków Kobiet). Powód tego jest bardzo prosty. Jedność ruchu robotniczego wymaga odrzucenia okowów fałszywej tożsamości tak skutecznie budowanej przez burżuazję, a której celem jest uniemożliwienie zjednoczenia się z innymi proletariuszczami na podstawie jakichś przejściowych kategorii, jak kolor skóry, orientacja czy wyznanie. Tylko klasa społeczna definiuje naszą rolę we współczesnej ekonomii politycznej, wszystko inne to zaledwie nadbudowa. Druga kwestia, kwestia progresywna, jest oczywista dla każdej osoby lewicowej, która rozumie jak wielką rolę w samoorganizacji proletariatu mają swobody obywatelskie w państwie demokracji burżuazyjnej, w porównaniu do innych form rządów burżuazji.
