Moshe Machover, 30 listopada 2006

Rozwiązanie – zasady i warunki wstępne
Zasady normatywne
Myśląc o rozwiązaniu konfliktu powinniśmy zacząć w trybie normatywnym. Nie ma sensu próbować oceniać jakąkolwiek proponowaną konkretną formułę przed ustaleniem pewnych ogólnych zasad, które musi spełniać prawdziwe sprawiedliwe postanowienie.
W kilku innych państwach osadniczych należących do tego samego gatunku kolonizacji, osadnikom udało się wyeliminować całą rdzenną populację lub zredukować ją do małych i stosunkowo nieistotnych pozostałości. Konflikt między kolonizowanymi i kolonizatorami zakończył się przytłaczającym i praktycznie całkowitym zwycięstwem tych drugich i został w tym sensie «rozwiązany». Taki wynik jest bardzo mało prawdopodobny w przypadku izraelskiego państwa osadniczego. Oczywiście zapisy historyczne sugerują, że izraelscy przywódcy syjonistyczni wykorzystają każdą okazję do dalszej ekspansji terytorialnej i czystek etnicznych. Co więcej, bardziej odważni spośród nich będą aktywnie próbować tworzyć takie możliwości. Ale bez względu na to, jak daleko ten proces może być realistycznie posunięty, Izrael zawsze będzie otoczony przez Arabów, przez naród arabski, którego częścią składową jest naród palestyńskich Arabów.
Ostatecznie konflikt w tym przypadku może zostać rozwiązany tylko przez pogodzenie dwóch bezpośrednio zaangażowanych grup narodowych: palestyńskich Arabów i Hebrajczyków.
Zwróćcie uwagę, że to, co proponuję tutaj omówić, to raczej rozwiązanie niż środki paliatywne. Istnieją oczywiście różne kroki, które można podjąć, aby poprawić obecną tragiczną sytuację, w której miliony ludzi cierpią – głównie Palestyńczyków, ale także wielu Izraelczyków. Z pewnością nie sprzeciwiam się takim paliatywnym środkom; wręcz przeciwnie, uważam, że należy zmobilizować opinię publiczną, aby ich zażądać. Przede wszystkim należy wywrzeć nacisk na Izrael, aby zakończył militarną okupację Zachodniego Brzegu, Strefy Gazy1 i syryjskich Wzgórz Golan. Nie możemy jednak mylić środków paliatywnych z leczeniem, łagodzenia z rozwiązaniem: byłaby to niebezpieczna iluzja. Dopóki jego przyczyny nie zostaną wyeliminowane, konflikt będzie trwał; wszelkie złagodzenie prawdopodobnie będzie jedynie ciszą, po której nastąpi kolejna gwałtowna erupcja.
Jakie zatem są zasadnicze elementy, które musi zawierać trwałe postanowienie?
Przede wszystkim równe prawa. Mam tu na myśli nie tylko równe prawa indywidualne dla wszystkich – to jest oczywiste. Ale także, nie mniej ważne: równe prawa zbiorowe, prawa narodowe, dla dwóch faktycznie zaangażowanych grup narodowych: palestyńskich Arabów i izraelskich Hebrajczyków. Jest to minimalny warunek konieczny, ponieważ jego brak oznacza z definicji, że jedna z tych grup będzie pokrzywdzona, zniewolona i uciskana. Ucisk narodowy nieuchronnie prowadzi do walki narodowej – przeciwieństwa rozwiązania.
Po drugie, prawo powrotu: uznanie prawa uchodźców palestyńskich do powrotu do ojczyzny, do rehabilitacji i odpowiedniego odszkodowania za utratę majątku i środków do życia. Jest to tak oczywiste, że nie wymaga wyszukanego uzasadnienia. Rzeczywiście, jedynym wyrażonym przeciwko temu argumentowi jest to, że zagroziłoby to «żydowskiemu charakterowi» Izraela lub, mówiąc prostym językiem, jego etnokratycznej naturze jako państwa osadniczego. Ale przyjęcie tego argumentu byłoby równoznaczne z kapitulacją przed ideologią syjonistyczną. Co prowadzi mnie do następnego punktu.
Trzecim i najbardziej podstawowym elementem prawdziwego rozwiązania jest usunięcie podstawowej przyczyny konfliktu: projekt kolonizacji syjonistycznej musi zostać zniesiony. Oznacza to nie tylko desyjonizację Izraela, ale także odrzucenie syjonistycznego twierdzenia, że Żydzi jako ogół, stanowiący «naród diaspory», mają specjalne prawo do «ziemi Izraela», nie mówiąc już o władzy nad nią. Twierdzenie to sprowadza się bowiem nie tylko do wstecznej legitymizacji przeszłej kolonizacji syjonistycznej, ale w efekcie domaga się akceptacji rzekomego stałego prawa do przyszłego dalszego «zbierania się» – co oznacza dalszą kolonizację i ekspansję. Takie niemożliwe roszczenie wyklucza prawdziwe rozwiązanie konfliktu.
Dwa państwa? Jedno państwo?
W zasadzie – to znaczy rozumując abstrakcyjnie, bez uwzględnienia rzeczywistych realiów, takich jak obecny układ sił – sprawiedliwe rezolucja, spełniająca zasady, które właśnie nakreśliłem, mogłaby zostać wdrożona w różnych państwowych ramach instytucjonalnych.
Można sobie wyobrazić Palestynę podzieloną na dwa państwa: Izrael i palestyńskie państwo arabskie. Albo można sobie wyobrazić jedno państwo w całej Palestynie. I można pomyśleć o innych konfiguracjach, o których wspomnę później. Ale oczywiście kluczowym punktem nie jest liczba państw, ale to, czy spełnione są podstawowe zasady prawdziwej rezolucji. Aby system dwupaństwowy ich usatysfakcjonował, Izrael musiałby zostać zdesyjonizowany: przekształcony z etnokratycznego państwa osadniczego w demokratyczne państwo wszystkich jego mieszkańców. Ponadto zasoby – w tym ziemia i woda – musiałyby być sprawiedliwie dzielone i dzielone sprawiedliwie przez oba państwa. I żadnemu z nich nie powinno się pozwolić zdominować drugiego.
Z drugiej strony, jedno państwo musiałoby być nie tylko demokratyczne (a więc świeckie), ale posiadać strukturę konstytucyjną, która uznaje dwie grupy narodowe i daje im równe prawa i status narodowy2.
Ale w rzeczywistości nic z tego nie jest obecnie możliwe. Rzeczywiście, żadne prawdziwe rozwiązanie nie jest możliwe w perspektywie krótko– lub średnioterminowej z powodu ogromnej dysproporcji w układzie sił. Palestyńczycy, ekonomicznie przygnieceni, słabo uzbrojeni i cieszący się niewielkim skutecznym poparciem międzynarodowym, stoją w obliczu nowoczesnego, kapitalistycznego i dominującego Izraela, który jako regionalne i hegemoniczne supermocarstwo nuklearne, jest też lokalnym rzeźnikiem i młodszym partnerem globalnego hipermocarstwa. Dopóki taka rażąca nierównowaga sił będzie się utrzymywała, każda ugoda nieuchronnie narzuci surowe, opresyjne warunki na słabszą stronę. Oczekiwanie czegokolwiek innego byłoby szalenie nierealne.
W tych okolicznościach wszelkie «ugody dwupaństwowe» muszą być parodią: nie dwa rzeczywiste suwerenne państwa (nie mówiąc już o dwóch równych), ale jedno potężne państwo izraelskie dominujące nad rozrzuconymi palestyńskimi enklawami, które są podobne do rezerwatów Indian i byłby nadzorowane przez skorumpowane elity działające jako pełnomocnicy mocarstwa. Taka była prawdziwa perspektywa nawet w ramach Porozumień z Oslo z 1993 roku; a od tego czasu sytuacja znacznie się pogorszyła, wraz ze zjadliwymi złośliwymi przerzutami izraelskiej kolonizacji i osłabieniem Autonomii Palestyńskiej w wyniku izraelskich uderzeń i międzynarodowego ucisku3.
W obliczu oczywistego, obecnie niesprawiedliwego układu dwóch państw, wielu ludzi o prawdziwej dobrej woli powróciło do formuły «jednego państwa». Mówiąc abstrakcyjnie, jest to atrakcyjna propozycja. Kłopot polega jednak na tym, że naprawdę równy układ jednopaństwowy nie jest bardziej wykonalny w perspektywie krótko– lub średnioterminowej niż równy układ dwupaństwowy – i to z dokładnie tego samego powodu. Biorąc pod uwagę faktyczną nierównowagę sił, jedno państwo obejmujące całą Palestynę nie będzie lepsze niż rozszerzenie bezpośredniej izraelskiej okupacji wojskowej i ujarzmienia.
Wadą wspólną dla formuł «dwupaństwowych» i «jednopaństwowych» jest to, że są one ograniczone do «pudełka» Palestyny – terytorium Mandatu Brytyjskiego w latach 1923–1948. Różnią się tym, że ta pierwsza proponuje ponowne go podzielić, podczas gdy ta ostatnia proponuje wskrzesić go jako jeden odrębny byt polityczny. Jak na ironię, jak wskazałem w sekcji 1.5, ta rama została stworzona specjalnie dla kolonizacji syjonistycznej, głównej przyczyny konfliktu. Czy może służyć jako izolowany pojemnik na rozwiązanie konfliktu?
Rozwiązanie w kontekście regionalnym
Żadna równowaga sił nie trwa wiecznie. Prawdziwe rozwiązanie konfliktu stanie się możliwe w dłuższej perspektywie, przy zmianie obecnego układu sił. Nie da się dokładnie przewidzieć, jak ta zmiana może nastąpić. Wydaje się jednak całkiem pewne, że nie ograniczy się to do relacji między Izraelem a Palestyńczykami, podczas gdy wszystko inne pozostaje takie, jakie jest: z konieczności będzie obejmować ruchy tektoniczne w całym regionie, a także międzynarodowe zmiany globalne.
Dwa powiązane i wzajemnie się wzmacniające procesy będą miały kluczowe znaczenie dla zmiany obecnego układu sił. Po pierwsze, spadek globalnej dominacji Ameryki, a w szczególności zdolności USA do dalszego wspierania izraelskiej hegemonii regionalnej bez ponoszenia niedopuszczalnych kosztów gospodarczych i politycznych. Po drugie, radykalnie postępująca transformacja społeczna, gospodarcza i polityczna arabskiego Wschodu, prowadząca do pewnego stopnia zjednoczenia narodu arabskiego – najprawdopodobniej w formie federacji regionalnej.
Nie ma sensu dyskutować o rozwiązaniu konfliktu izraelsko–palestyńskiego tak, jakby odbywało się ono w odizolowanym palestyńskim pudełku – czy to podzielonym, czy jednolitym – przy jednoczesnym ignorowaniu reszty regionu i nieuwzględnianiu jego przemian, bez których rozwiązanie jest w każdym razie niemożliwe. Nasza wizja rozwiązania, osadzona we właściwym kontekście regionalnym, wiąże się ze zmianą punktu ciężkości. Błędem byłoby upieranie się przy części «nieruchomości» – Izraela w jego granicach z lat 1948–67 lub Palestyny w jej granicach z lat 1923–48 – jako danych ustalonych raz na zawsze. Prawdziwymi danymi pierwotnymi są raczej ludzie: dwie grupy narodowe, które są bezpośrednio zaangażowane w konflikt i które będą istnieć jeszcze przez bardzo długi czas: palestyńscy Arabowie i izraelscy Hebrajczycy. A zadaniem będzie wtedy umieszczenie tych dwóch grup w regionalnej unii lub federacji. Granice staną się wewnętrznymi rozgraniczeniami wewnątrz federacji i zostaną odpowiednio wytyczone. Nie możemy przewidzieć, jakie będą, ale w żaden sposób nie muszą dostosowywać się do tych, które istniały do tej pory.
Głupotą byłoby twierdzić, że obecnie perspektywa wygląda dobrze. Dominacja amerykańska nadal wydaje się solidna, podobnie jak całkowite poparcie USA dla Izraela jako regionalnego egzekutora. Arabskim Wschodem rządzą skorumpowane i tchórzliwe elity, które jak dotąd nie podniosły się po klęsce świeckiego arabskiego nacjonalizmu. Nawet w swojej stosunkowo postępowej, nasserowskiej formie arabski nacjonalizm nie był w stanie wyrwać się ze swoich drobnomieszczańskich ograniczeń i zmobilizować prawdziwie aktywnej masowej samoorganizacji demokratycznej. Jego późniejsza degeneracja pod rządami morderczych rywalizujących reżimów baasistowskich, udających, że podtrzymują «socjalizm» i «jedność arabską», zdołała nadać obu tym ideałom złą sławę w regionie. Późniejsze pojawienie się islamizmu niesie fałszywą obietnicę. Chociaż stanowi wyzwanie dla dominacji Zachodu, jest wsteczny i z natury nie jest w stanie zapewnić postępu. Nie może też być siłą jednoczącą: wręcz przeciwnie, głęboko dzieli sunnitów jak i szyitów, i nie oferuje nic muzułmanom i świeckich Arabom (w tym Palestyńczykom), nie mówiąc już o Hebrajczykach.
Chociaż istnieje niewiele powodów do natychmiastowego optymizmu, istnieją na dłuższą metę pewne obiecujące sygnały. Amerykańska potęga gospodarcza i polityczna, na pozór silna, nękana jest symptomami upadku. Siła militarna USA na niewiele się przydaje i przerasta swoje własne siły. Tymczasem nowy radykalny, postępowy ruch antyglobalistyczny nabiera rozpędu w niektórych częściach Trzeciego Świata. Ten jeszcze nie wystartował na arabskim Wschodzie, ale wiele zależy od nas wszystkich.
Aneks: Izrael jako zasób strategiczny USA
Poniżej znajdują się fragmenty artykułu generała Shlomo Gazita, byłego szefa izraelskiego wywiadu wojskowego, opublikowanego w dzienniku Yedi’ot A’aronot 27 kwietnia 1992 roku pod tytułem «Brak śmierci jako zasób strategiczny».
Główne zadanie Izraela w ogóle się nie zmieniło [pomimo zakończenia zimnej wojny] i nadal ma kluczowe znaczenie. Położenie geograficzne Izraela w centrum arabsko–muzułmańskiego Bliskiego Wschodu predestynuje Izrael do bycia oddanym strażnikiem stabilności we wszystkich otaczających go krajach. Jego [rolą] jest ochrona istniejących reżimów: zapobieganie lub zatrzymanie procesów radykalizacji i blokowanie ekspansji fundamentalistycznej gorliwości religijnej […]
[Jedną z «czerwonych linii» Izraela jest udaremnienie] groźby buntu, zarówno militarnego, jak i ludowego, który może zakończyć się doprowadzeniem do władzy elementów fanatycznych i ekstremistycznych w danych państwach. Istnienie takich zagrożeń nie ma związku z konfliktem arabsko–izraelskim. Istnieją, ponieważ reżimom [w regionie] trudno jest zaoferować rozwiązania ich problemów społeczno–gospodarczych. Ale jakikolwiek rozwój opisanego rodzaju może podważyć istniejące stosunki między Izraelem a jednym lub drugim z jego sąsiadów […] Czerwone linie Izraela sygnalizują sąsiadom, że Izrael nie będzie tolerował niczego, co mogłoby zachęcić siły ekstremistyczne do pójścia na całość. śladami Irańczyków na wschodzie czy Algierczyków na zachodzie […]
W następstwie zniknięcia ZSRR jako potęgi politycznej posiadającej własne interesy w regionie, wiele państw Bliskiego Wschodu straciło patrona gwarantującego ich polityczną, militarną, a nawet ekonomiczną żywotność. W ten sposób powstała próżnia, której efektem jest zwiększenie niestabilności regionu. W takich warunkach rola Izraela jako strategicznego zasobu w gwarantowaniu odrobiny stabilności na całym Bliskim Wschodzie, daleka od zaniku lub zaniku, została podniesiona do pierwszego rzędu wielkości. Bez Izraela Zachód musiałby pełnić tę rolę samodzielnie, podczas gdy żadne z istniejących supermocarstw nie mogło jej tak naprawdę spełnić z powodu różnych ograniczeń krajowych i międzynarodowych. Dla Izraela natomiast potrzeba interwencji jest kwestią przetrwania.
Poniższy artykuł został opublikowany 12 maja 2005 r. w anglojęzycznej wersji internetowej Yedi’ot A’aronot, pod tytułem «Dwustronna niepodległość». Autor, Yoram Ettinger, jest konsultantem ds. stosunków amerykańsko–izraelskich, przewodniczącym projektów specjalnych w Ariel Center for Policy Research i częstym współpracownikiem Yedi’ot A’aronot.
W wielu aspektach Izrael daje, a USA dostaje
Oświadczenia i postępowanie przywódców izraelskich od 1993 r. stwarzają fałszywe wrażenie, że więzi izraelsko–amerykańskie tworzą relację jednokierunkową. […]
Zakłada się, że Ameryka daje, a Izrael otrzymuje, co prowadzi do gorszej pozycji Izraela i rzekomego przymusu podążania za dyktando Departamentu Stanu. […]
Jednak były sekretarz stanu i dowódca sił NATO Alexander Haig4 obalił to twierdzenie, mówiąc, że jest proizraelski, ponieważ «Izrael jest największym amerykańskim lotniskowcem na świecie, którego nie można zatopić, nie ma na nim ani jednego amerykańskiego żołnierza, i znajduje się w regionie krytycznym dla bezpieczeństwa narodowego Ameryki […]».
«W naszym 57. Dniu Niepodległości Izrael i Stany Zjednoczone cieszą się dwukierunkową relacją. Izrael jest jak start–up, który cieszy się życzliwością amerykańskiego inwestora, ale przynosi znacznie większe zyski niż inwestycja. […]»
«Każdego dnia Izrael przekazuje amerykańskie lekcje walki i zwalczania terroryzmu, które zmniejszają amerykańskie straty w Iraku i Afganistanie, zapobiegają atakom na amerykańską ziemię, ulepszają amerykańską broń i przyczyniają się do amerykańskiej gospodarki.»
Senator Daniel Inouye niedawno przekonywał, że izraelskie informacje dotyczące radzieckiej broni uratowały amerykańskie miliardy dolarów. «Wkład izraelskiego wywiadu w Ameryce jest większy niż wkład wszystkich krajów NATO łącznie» – powiedział.
Innowacyjne technologie Izraela wzmacniają przemysł USA
Tymczasem wiceprezes firmy produkującej myśliwce F16 powiedział mi, że Izrael jest odpowiedzialny za 600 ulepszeń w systemach samolotu, jego modyfikacje szacowane są na miliardy dolarów, co oszczędziło dziesiątki lat badań i rozwoju.
Wykorzystywanie przez Izrael amerykańskiej broni gwarantuje nam istnienie, ale jednocześnie daje amerykańskiemu przemysłowi wojskowemu przewagę konkurencyjną w porównaniu z przemysłem europejskim i pobudzają amerykańską produkcję wojskową, co tworzy amerykańskie miejsca pracy i poprawia bezpieczeństwo narodowe Ameryki. Na przykład Japonia i Korea Południowa wolały samolot szpiegowski Hawkeye i śmigłowiec MD–500, oba zakupione i zmodernizowane przez Izrael, od porównywalnych samolotów brytyjskich i francuskich.
Rzeczywiście, innowacyjne izraelskie technologie mają podobny wpływ na amerykański przemysł cywilny i rolniczy, który postrzega Izrael jako udany ośrodek badawczo–rozwojowy.
Już w 1952 r. szef sztabu armii amerykańskiej Omar Bradley wezwał do integracji Izraela z obszarem basenu Morza Śródziemnego, biorąc pod uwagę położenie kraju i wyjątkowe możliwości.
W 1967 r. Izrael powstrzymał radykalną arabską, prosowiecką ofensywę, która groziła upadkiem proamerykańskich reżimów arabskich i przerwaniem dostaw ropy naftowej, co poważnie podważyłoby amerykański standard życia.
W 1970 roku Izrael doprowadził do wycofania sił syryjskich z Jordanii w czasie, gdy Stany Zjednoczone były związane wojnami w Wietnamie, Laosie i Kambodży, zapobiegając w ten sposób upadkowi proamerykańskiego reżimu haszymidzkiego i możliwemu efektowi domina, który mógł dotrzeć do Arabii Saudyjskiej i krajów Zatoki Perskiej.
Izrael dzieli się lekcjami z dziedziny antyterroryzmu
Nalot w Ugandzie w 1976 r., który uwolnił izraelskich pasażerów lotu Air France porwanego przez terrorystów, przyniósł Ameryce wiatr w żagle w wojnie z międzynarodowym terroryzmem, podczas gdy w 1977 r. izraelski wywiad dostarczył informacji wywiadowczych, które udaremniły plan libijskiego przywódcy Muammara Kaddafiego, by zamordować egipskiego prezydenta Anwara Sadata.
Warto zauważyć, że Sadat później zawarł pokój z Izraelem, torując drogę innym porozumieniom między Izraelem a Arabami.
W 1982 roku Izrael zniszczył radzieckie baterie przeciwlotnicze w Libanie, które uważano za odporne na broń amerykańską. Izrael szybko podzielił się lekcjami z operacji, szacowanymi na miliardy dolarów, całkowicie zmieniając globalną równowagę sił i przyczyniając się do ostatecznego rozpadu Związku Radzieckiego.
W 1981 r. Izrael zbombardował iracki reaktor jądrowy, dając Stanom Zjednoczonym możliwość zaangażowania się w konwencjonalne wojny z Irakiem w 1991 i 2003 r. oraz zapobiegając możliwej wojnie nuklearnej i straszliwej cenie tysięcy zabitych. W 2005 roku Izrael zapewnił Ameryce największe na świecie doświadczenie w obronie ojczyzny i wojnie przeciwko zamachowcom–samobójcom i bombom samochodowym.
Amerykańscy żołnierze szkolą się w obiektach IDF, a drony wyprodukowane w Izraelu latają nad «Trójkątem Sunnickim» w Iraku, a także w Afganistanie, dostarczając amerykańskim marines kluczowych informacji.
Bez Izraela Stany Zjednoczone byłyby zmuszone do rozmieszczenia dziesiątek tysięcy amerykańskich żołnierzy we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, co kosztowałoby miliardy dolarów rocznie.
Gdyby Izrael znajdował się w Zatoce Perskiej, Stany Zjednoczone nie musiałyby wysyłać do tego regionu setek tysięcy żołnierzy, dzięki odstraszaniu i zdolnościom operacyjnym Izraela.
Rzeczywiście, przywódcy Kongresu, wiceprezydent Cheney i sekretarz obrony Rumsfeld są świadomi wyjątkowego wkładu Izraela w interesy USA. W rzeczywistości wszyscy zastanawiają się, dlaczego Izrael po 1993 roku nie wykorzystuje swojego imponującego wkładu jako dźwigni, w przeciwieństwie do Izraela sprzed 1993 roku.



1«Wycofanie się» Izraela ze Strefy Gazy w 2005 roku nie zakończyło jego okupacji wojskowej, a jedynie zmieniło jej formę – głównie na gorsze.
2Jak pokazałem w innym miejscu, formuła proponująca unitarną «świecką, demokratyczną Palestynę» jest nieadekwatna i została opracowana w celu uniknięcia narodowego wymiaru konfliktu (analizowanego powyżej, w rozdziale 1.9) i przedstawienia go jako konfliktu międzywyznaniowego. Zobacz mój artykuł: Zionism – A Major Obstacle, September 2005.
3Niektórzy zwolennicy «ugody dwupaństwowej» argumentują, że nawet ta parodia jest lepsza niż kontynuacja obecnej bezpośredniej okupacji wojskowej. Prawdopodobnie jest to mniejsze zło; są też sytuacje skrajnego przymusu, w których trzeba zaakceptować mniejsze zło. Ale to, co jest narzucane pod przymusem, powinno spotkać się z protestem – a nie akceptowane i chwalone, jak gdyby było to największe dobro czy wynik wolnego wyboru.
4[Alexander Haig był szefem sztabu Białego Domu Richarda Nixona (1973–74), Najwyższym Dowódcą Sił Sojuszniczych NATO (1974–79) oraz sekretarzem stanu Ronalda Reagana (1981–82).]