
17.02.2023 – Inflacja w Europie Środkowej i Wschodniej
Według wczorajszych prognoz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) w krajach bałtyckich oraz krajach Europy Środkowej i Wschodniej jeszcze długo utrzymywać się będzie wysoki poziom inflacji. W krajach Europy Środkowej i krajach bałtyckich, średni poziom wzrostu gospodarczego ma wynieść zaledwie 0,6 procent. Podobna słaba sytuacja w Europie Wschodniej – tylko 1,6 procent i w południowo-wschodnich krajach członkowskich UE – 1,5 procent.
W porównaniu do krajów Europy zachodniej, kraje ww. regionów znacznie mocniej odczuły imperialistyczną wojnę w Ukrainie. Inflacja utrzymuje się – również w Polsce – znacznie wyżej niż średnia UE. Według najaktualniejszych danych, inflacja:
w strefie euro obecnie 8,5% (https://pl.tradingeconomics.com/euro-area/inflation-cpi),
w Polsce – 17,2% (https://pl.tradingeconomics.com/poland/inflation-cpi),
w Czechach – 17,5% (https://pl.tradingeconomics.com/czech-republic/inflation-cpi),
Łotwie – 21,5% (https://pl.tradingeconomics.com/latvia/inflation-cpi),
i w Ukrainie – 26% (https://tradingeconomics.com/ukraine/inflation-cpi).
Banki centralne sięgnęły, tradycyjnie, po podwyżki stóp procentowych, które mają – teoretycznie – obniżyć inflacje poprzez spowolnienie gospodarki (a przez to i wzrostu gospodarczego). O stopach procentowych i jak mają działać (przynajmniej teoretycznie, wg burżuazyjnych ekonomistów) pisaliśmy już nieraz (np. tutaj https://instytut-marksa.org/wiadomosci-ekonomiczne-16-01-31-01-2023/ w poście z 17 stycznia). Czy zdają one egzamin jako narzędzie w naszym regionie w obecnej sytuacji?
Można sobie na to pytanie odpowiedzieć porównując sytuację Polski z Czechami. Jeśli chodzi o nasze podwórko, NBP podnosiło stopy praktycznie od początku 2022 roku, miesiąc w miesiąc, co możecie prześledzić tutaj: https://www.nbp.pl/home.aspx?f=/dzienne/stopy_archiwum.htm. Za to nasi sąsiedzi – Czechy – podnosili stopy procentowe już od czerwca 2021!
„Narodowy Bank Czech przerwał trwający od czerwca ubiegłego roku cykl podwyżek stóp procentowych. W czwartek pozostawił główną stopę na poziomie 7 proc.
[…]
Podwyżki w Czechach rozpoczęły się wcześniej niż w Polsce, bo w czerwcu 2021 r. Od tego czasu, aby walczyć z inflacją, Narodowy Bank Czech podniósł główną stopę procentową z 0,25 proc. do 7 proc.”(https://businessinsider.com.pl/gospodarka/czesi-przerywaja-podwyzki-stop-procentowych/dfhpjw3)
„Czeski bank centralny pozostawił dwutygodniową stopę repo na poziomie 7 proc., na którym utrzymuje się od czerwca. To decyzja podobna jak miesiąc temu. Czwartkowa decyzja CNB o braku podwyżek była trzecią z rzędu. Stopa dyskontowa wynosi nadal 6 proc., lombardowa zaś 8 proc.”
Jeżeli spojrzymy jednak sytuację trwającą od paru miesięcy, sytuacja Czech i Polski jest do siebie jednak całkiem zbliżona, jeśli chodzi o poziom inflacji: https://pl.tradingeconomics.com/czech-republic/inflation-cpi, https://pl.tradingeconomics.com/poland/inflation-cpi
Ekonomiści mają optymistyczne przewidywania co do inflacji, ze względu na niedawny spadek kosztów energii na świecie. Na przykład MFW przewiduje, że we wszystkich regionach objętych raportem EBOiR inflacja spadnie do 7% i średnio o 10% do końca 2023 roku i średnio o 10 procent w ciągu tego roku. Choć jak twierdzi sama główna ekonomistka EBOiR, prognozy MFW są zwykle zdecydowanie bardziej optymistyczne, niż okazuje się potem rzeczywistość.
„Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) obniżył prognozę wzrostu gospodarczego Polski w 2023 r. do 1,0 proc. z 1,5 proc. prognozowanych we wrześniu 2022 r. – wynika z najnowszego raportu banku. EBOiR prognozuje, że w 2024 r. PKB Polski urośnie o 3,0 proc
Raport nie zawiera uzasadnienia dla prognoz.
W IV kwartale PKB Polski był realnie (czyli po odliczeniu wpływu inflacji) o 2 proc. wyższy niż rok wcześniej – szacuje Główny Urząd Statystyczny. Odczyt okazał się niższy od 2,2 proc. oczekiwanych przez analityków po tym, jak przed dwoma tygodniami poznali dane za cały 2022 r.
Roczna dynamika wzrostu hamowała w minionym roku z 8,6 proc. w I kwartale do 5,8 proc. w II kwartale i 3,6 proc. w III kwartale. W 2022 r. polska gospodarka urosła realnie o 4,9 proc., a nominalny produkt krajowy brutto po raz pierwszy przekroczył 3 biliony złotych.” (https://www.bankier.pl/wiadomosc/EBOiR-obnizyl-prognoze-wzrostu-gospodarczego-Polski-w-2023-roku-8490793.html)
„[Javorcik,główna ekonomistka EBOiR]Dodała, że blizny pozostawione przez wstrząsy gospodarcze z początku lat 90. w jej rodzinnej Polsce i innych byłych krajachbyłego bloku wschodniegostwarzają ryzyko «samospełniającej się przepowiedni». W takim scenariuszugospodarstwa domowei rolnicy nadal byliby pod wpływem obaw o utrzymującą się inflację, żądając wysokich podwyżek płac i kontynuując podnoszenie cen.”(https://www.ft.com/content/f164c752-2803-48c3-af62-b4511bb28d53)
„Javorcik zakwestionowała również umiejętności komunikacyjne banków centralnych regionu, co może podważyć zaufanie społeczne w zdolność urzędników do opanowania inflacji.” (https://www.ft.com/content/f164c752-2803-48c3-af62-b4511bb28d53)
Javorcik powiedziałarównież, że nie jest jasne, jak długo rządy w Europie Środkowej i Wschodniej mogą nadal chronić chore firmy. Przedsiębiorstwa nadal polegają na środkach, które zostały wprowadzone, aby zrównoważyć wpływ Covid i od tego czasu utrzymują wskaźnik upadłości w regionie znacznie poniżej tego w Europie Zachodniej. W przypadku wycofania tego wsparcia, przewiduje ona zniknięcie „firm, które przetrwały dzięki tym środkom nadzwyczajnym”. (https://www.ft.com/content/f164c752-2803-48c3-af62-b4511bb28d53)
Tak, klasy pracujące muszą żądać podwyżek płac by móc przetrwać w warunkach inflacji. Nawet Polski Instytut Ekonomiczny przyznaje, że w większości branż płace rosną o ok. 6-8 pkt. proc. wolniej od inflacji, co oznacza spadek siły nabywczej pracowników – zwłaszcza w handlu, rolnictwie oraz wśród prostych prac. I mówimy tu o średnim wynagrodzeniu, którego poziom jest o wiele wyższy niż bardziej oddające sytuację pracowników mediana czy dominanta wynagrodzeń (rzadziej publikowane). Pracownicy powinni ze wszelkich sił i muszą ze wszystkich sił walczyć o należne podwyżki płac, ponieważ muszą nabyć środki utrzymania i opłacić rachunki, ponieważ są tymi którzy wytwarzają wartość dodatkową. Wartość dodatkową zabieraną przez kapitalistów, którzy podnoszą ceny by zabezpieczyć swoją stopę zysku.
Tym bardziej, że Polski rząd chętnie wspiera przedsiębiorstwa środkami mającymi zrównoważyć wpływ pandemii. Jak to wyglądało w poprzednich latach?
„Z badania PIE wynika, że: 86 proc. przedsiębiorstw skorzystało z pomocy w ramach Tarczy Antykryzysowej, 73 proc. ze zwolnienia ze składek ZUS, 66 proc. z obniżenia wymiaru czasu pracy lub pracy zdalnej, 65 proc. z Tarczy Finansowej, 65 proc. z dofinansowania wynagrodzeń i składek na ubezpieczenie społeczne. Co szczególnie istotne, ponad połowa (52 proc.) przedsiębiorców skorzystała z więcej niż 10 instrumentów Tarczy Antykryzysowej.” (https://pie.net.pl/86-proc-polskich-firm-skorzystalo-z-tarczy-antykryzysowej/#)
Na Tarczę Antykryzysową w 2021 rozdysponowano łącznie prawie 163 mld zł. Czyli dość sporo, biorąc pod uwagę, że w ustawie budżetowej 2021 limit wydatków budżetu państwa ustalono na poziomie 486,8 mld zł.
Jak Tarczę Antykryzysową z 2020 oceniały związki zawodowe?
„Krytyczne stanowisko wobec rządowych propozycji zajęła też Komisja Krajowa Inicjatywy Pracowniczej. Jak czytamy w stanowisku przyjętym przez komisję: «Wiele propozycji zawartych w »tarczy« doprowadzi do obniżenia wynagrodzeń, osłabienia związków zawodowych i jeszcze większego podporządkowania pracowników i pracownic pracodawcom».
KK krytykuje także m.in.: zbyt niską pomoc dla osób zatrudnionych na umowach śmieciowych, brak uwzględnienia w „tarczy” sytuacji osób bezrobotnych, pozbawionych ubezpieczenia zdrowotnego oraz emerytów i emerytek, a także plany uelastycznienia czasu pracy.” (https://businessinsider.com.pl/finanse/tarcza-antykryzysowa-krytyka-pracodawcow-i-pracownikow/0q31twg)
Na sam koniec odniesiemy się jeszcze do hiperinflacji z lat 90.
Hiperinflacja wywołana przez rząd w roku 1990 wyniosła 585,8%, co stanowiło szczyt począwszy od końca II Wojny Światowej (rekord PRL to 100,8% w 1982 roku), doliczyć należy do tego recesję na miarę lat 1930-33 oraz milionowe bezrobocie. Katastroficzny stan gospodarki lat 90 nie był wypadkiem przy pracy – a celowym, świadomie podjętym działaniem prywatyzacyjnym, przeciwko klasom pracującym – a zwłaszcza klasie robotniczej i biednemu i średniemu chłopstwu.
Jednym z praktycznych priorytetów planu Balcerowicza było obniżenie siły nabywczej klas pracujących za pomocą hiperinflacji, wywołanej przez rząd – uwolnienie cen aż do osiągnięcia granicy popytu, jednocześnie likwidując i ograniczając dotacje do produktów i mediów oraz podnosząc koszty kredytu. Planowanym skutkiem prywatyzacji i zniszczenia (formalnego bankructwa) przedsiębiorstw była maksymalna redukcja świadczeń/usług socjalnych, uprawnień i zabezpieczeń pracowników, emerytów, rencistów i chłopstwa. Wespół z odpowiednią polityką płacową i cenową państwa, ww. redukcja świadczeń socjalnych prowadziła do spadku realnych dochodów klas pracujących.
Nic więc dziwnego, że osoby z klas pracujących pamiętające tamte czasy, słusznie nie wierzą zapewnieniom i optymistycznym prognozom burżuazyjnych ekonomistów. Zwłaszcza rolnicy, którzy w latach 90 byli jedną z najmocniej poszkodowanych transformacją klas pracujących, których stopa życiowa tak drastycznie spadła. Importowane zza zachodniej granicy artykuły żywnościowe (o konkurencyjnych cenach wobec produktów rodzimej produkcji rolnej) oraz wzrost cen towarów i środków produkcyjnych (maszyny rolne, nawozy, pestycydy i herbicydy, paliwo itp.) dotknął wtedy zarówno mało- jak i wielkoobszarowe gospodarstwa rolne.
20.02.2023 – Polska górą… w spadku PKB

Polska górą… ale odwrotnie, bo prowadzi w rankingu spadku PKB.
Według danych GUSu, w IV kwartale 2022, PKB spadło o 2,4% wobec poprzedniego kwartału, co jest najgorszym wynikiem w UE, i drugim najgorszym wynikiem na świecie, po Malezji. To samo można spodziewać się w odniesieniu do inflacji – tu również będziemy w czołówce.
Co jeszcze podaje GUS? Jak spojrzymy na perspektywę roczną, potwierdza to tendencję spadkową. Choć PKB w IV kwartale 2022 wzrósł w odniesieniu do IV kwartału 2021 o 2,0%, to:
– w IV kwartale 2021 PKB wzrosło w odniesieniu do IV kwartału 2020 o 8,5%
– w III kwartale 2022 PKB wzrosło w odniesieniu do III kwartału 2021 o 3,6%.
Dobrze jest od razu zestawić to z danymi mBanku, który przytacza dynamikę PKB.
– II kwartał 2022 – PKB spadło o 2,3% w stosunku do I kwartału 2022
– III kwartał 2022 – PKB wzrosło o 1% w stosunku do II kwartału 2022
– IV kwartał 2022 – PKB spadło o 2,4% w stosunku do III kwartału 2022.
Choć widać delikatne drgnięcie w III kw., śmiało można mówić o recesji od II kwartału 2022 – a prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej. Potwierdzają to nawet dane MFW, które w prognozie wzrostu gospodarczego na 2023 rok celuje w 0%, co będzie oznaczać „techniczną recesję” – a więc spadek PKB przez dwa kolejne kwartały roku lub lat, następujące po sobie. PKO Bank Polski również potwierdza ryzyko recesji w 2023.
Jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny, wysokość wzrostu PKB w IV kwartale to 2,0%, a dołek cyklu koniunkturalnego może nastąpić w I kwartale 2023 – PKB spowolni wtedy do 0,4%, co potwierdza przewidywania MFW.
Z kolei Instytut Finansów Publicznych wskazuje, że spadek między I i IV kwartałem 2022 wyniósł 4%. Dla porównania – w okresie recesji 2008/2009, podobnie liczony zbiorczo spadek dla całej Unii Europejskiej wyniósł 5,4% w okresie I kw. 2008 – II kw. 2009.
Spójrzmy teraz na polską walutę. Według danych z ostatniego miesiąca, złotówka straciła na wartości wobec euro, franka szwajcarskiego, i dolara amerykańskiego (który i tak, jak pisaliśmy 27.01.2023 – słabnie w porównaniu z innymi głównymi walutami światowymi https://instytut-marksa.org/wiadomosci-ekonomiczne-16-01-31-01-2023/). W ostatnim czasie, z perspektywy złotówki, najważniejsze waluty podrożały.
Euro (2.02 – 12.02) 4,69zł – 4,79zł
Frank szwajcarski (2.02 – 12.02) 4,70zł – 4,86zł
Dolar amerykański (2.02-18.02) 4,28zł – 4,49zł
Obecne i nadchodzące spowolnienie w gospodarce kapitalistycznej, najbardziej odczujemy oczywiście my – pracownicy.
Według raportu „Indeks cen w sklepach detalicznych” UCE Research
„W 2022 r. codzienne zakupy zdrożały średnio o 19,1 proc. rdr – wynika z najnowszego raportu platformy analityczno-badawczej UCE Research. Zdaniem ekonomistki z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku dr Anny Semmerling szczytu inflacji należy spodziewać się na przełomie I i II kw. 2023 r.
Autorzy raportu pt. Indeks cen w sklepach detalicznych wyliczyli, że w całym 2022 r. codzienne zakupy w sklepach zdrożały średnio o 19,1 proc. w porównaniu do 2021 r. Napisali, że spośród 12 monitorowanych kategorii największą dynamikę wzrostu rdr wykazały tłuszcze (47,2 proc.), produkty sypkie (27,4 proc.), tzw. inne artykuły, w tym karmy dla zwierząt i pieluchy dla dzieci (25,9 proc), mięso (25,5 proc.), a także nabiał (22,4 proc.).” (https://nettg.pl/gornictwo/193580/raport-indeks-cen-w-sklepach-detalicznych/set/page/1)
Ponadto, jak podaje Forsal – spożycie indywidualne w przyszłym roku spadnie o 2,3% w porównaniu do zeszłego roku.
Jak to się ma w porównaniu do naszych wynagrodzeń?
Wg. danych GUS (https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/przecietne-zatrudnienie-i-wynagrodzenie-w-sektorze-przedsiebiorstw-w-grudniu-2022-roku,3,133.html) realne płace maleją. Wzrost przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia – którego i tak nie osiąga większość pracujących – to 10,3% rocznie w grudniu 2022 przy inflacji 16,6%.
„Po skorygowaniu o zmiany cen wynagrodzenia w firmach zmniejszyły się w grudniu o 5,4 proc. rok do roku wobec spadku o 3,1 proc. rok do roku w listopadzie. Był to najsilniejszy spadek od 1999 r.” (https://www.pulshr.pl/wynagrodzenia/rekordowy-spadek-realnych-plac-w-polsce-tak-zle-nie-bylo-od-poczatku-wieku,95052.html)
Również tempo wzrostu wynagrodzeń spadło w grudniu 2022 – z 13,9% do 10,3%. Pamiętajmy, że inflacja może w najbliższym czasie dobić a nawet przekroczyć 20%.
Jako wisienkę na torcie dodajmy sobie wzrost cen najmu mieszkań, na które coraz większa liczba pracowników – zwłaszcza młodych – jest skazana. Według ostatnich danych, https://www.totalmoney.pl/artykuly/ceny-wynajmu-mieszkan-w-polsce-sprawdz-jak-koronawirus-wplynal-na-rynek-najmu-w-2020-roku , w Warszawie wzrost cen najmu wynosi 22-30%, w Krakowie 37%, we Wrocławiu 13-30%, w Poznaniu 20-25%, w Gdańsku o 25%. Wiadomo – w warunkach gigantycznego popytu na wynajem mieszkań, w obliczu braku jakiejkolwiek polityki mieszkaniowej prowadzonej przez państwo (działające w tej kwestii oczywiście w interesie burżujów związanych z deweloperką – a nie w Twoim, pracowniku), właściciele mieszkań kompensują sobie Twoją pensją inflację i podniesienie stóp procentowych. W końcu, spłacają sobie dzięki Tobie swój kredyt.
Zbliżająca się recesja oprócz, co oczywiste, klas pracujących – uderzy też w najmniejszych kapitalistów oraz drobnych przedsiębiorców. Jak donosi GUS, w styczniu – miesiąc do miesiąca – wyrejestrowano 57,8% więcej firm. Są to głównie osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą (o 59,6 proc.) oraz spółki (o 47,3 proc.). Z kolei jak podaje Centralny Ośrodek Informacji Gospodarczej, w 2022 roku niewypłacalność ogłosiło 20% więcej firm niż w poprzednim roku, w IV kwartale zbankrutowało 90 przedsiębiorstw, a 836 rozpoczęło restrukturyzację (23 proc. więcej niż kwartał wcześniej).
Imperializm osiągnął już dawno kres możliwości swojego rozwoju. Dopóki klasy pracujące (biedni rolnicy, półproletariat, pracująca inteligencja) na czele z klasą robotniczą nie obali go, będzie się odbijał od depresji do stagnacji. Pokazuje to historia XX i XXI wieku i coraz częściej wybuchające kryzysy
+ wielki kryzys 1929 roku i II wojna światowa
+ kryzys naftowy 1973 roku
+ drugi kryzys naftowy 1979 – 1982
+ kryzys kas oszczędnościowych i upadki banków w USA – lata 80
+ kryzys państw byłego bloku wschodniego + kryzys azjatycki – lata 90
+ dotcom 2000
+ kryzys finansowy 2007-2009
Teraz do listy możemy sobie również dopisać recesję pandemiczną od lutego 2020 i globalny kryzys energetyczny 2021-2023.
Widmo III wojny światowej i katastrofy ekologicznej pokazuje, że mamy jednak coraz mniej czasu by uporać się z imperializmem.
Źródła (oprócz podanych w samym tekście): https://forsal.pl/gospodarka/pkb/artykuly/8616754,pkb-45-proc-wzrostu-pkb-w-2022-roku-pko-bp-zmienia-prognozy.html , https://www.rmf24.pl/ekonomia/news-co-z-polska-gospodarka-gus-podal-wstepne-dane,nId,6596933#crp_state=1 , https://innpoland.pl/190907,recesja-w-polsce-dane-o-pkb-daja-sporo-powodow-do-obaw , https://natemat.pl/468956,polskie-pkb-jest-w-fatalnej-kondycji-ogromny-spadek-w-iv-kwartale
22.02.2023 – Recesja 2023 w Polsce
Nie da się ukryć, że rok 2023 będzie w Polsce rokiem recesji. Według prognoz Banku Pekao PKB Polski wzrośnie w 2023 r. o 0,8 % (co może nic nie mówić, jeżeli nie porównamy sobie to ze wstępnymi szacunkami za 2022, gdzie wzrost wyniósł 4,9% i 2021, gdzie wzrost wyniósł 6,8% https://www.money.pl/gospodarka/sa-najnowsze-dane-dotyczace-pkb-w-polsce-w-2022-r-6861059600968384a.html )
Głównym winowajcą wydaje się być… wyczekiwany spadek popytu, w kraju i za granicą. I pisząc wyczekiwany, mamy na myśli skutek stosowanych w tym celu podwyżek stóp procentowych, zarówno przez Polski bank centralny (NBP), jak i te zagraniczne (np. Europejski Bank Centralny, który straszy już kolejnymi podwyżkami https://businessinsider.com.pl/finanse/mocne-slowa-bankierow-w-sprawie-inflacji-stopy-procentowe-w-strefie-euro-jeszcze/k82zd83). Jak czytamy w przytoczonym tekście o EBC:
„Europejski Bank Centralny jest nieubłagany i zapowiada podwyżki stóp procentowych. Jego przedstawiciele twierdzą, że to konieczne, bo szeroki proces dezinflacji nawet się nie rozpoczął. Prawdopodobnie EBC zakończy podnoszenie stóp procentowych dopiero latem.”
Banki podnoszą stopy procentowe, by obniżyć siłę nabywczą klas pracujących, i utrudnić branie kredytów – zarówno pracownikom, jak i pomniejszym kapitalistom. Coraz mniejsza siła nabywcza to coraz mniejszy popyt (zdolność finansowa do nabycia towaru), co ma spowodować w teorii dezinflację, w praktyce – recesję. Jeżeli banki przegną z podwyżkami stóp procentowych, gospodarka może wpaść w stagnację, popyt na dobre konsumpcyjne zaniży państwowe dochody z VAT, ogromnie wzrośnie bezrobocie.
A więc mamy recesję (wg części analityków, np. mBanku jesteśmy w niej od II kwartału 2022 https://natemat.pl/470699,andrzej-duda-po-wizycie-bidena-w-polsce-zdradzil-ostatnie-slowa-prezydenta ) przez spadek popytu, co było celem podwyżek stóp procentowych, które banki podjęły, by obniżyć poziom inflacji. A że inflacja podażowa z jaką mamy do czynienia to efekt kulminacyjny rosnących kosztów produkcji i dążenia kapitalistów do utrzymania stopy zysku, to koniec końców stwierdzić można, że kapitalizm zaplątał się we własne sprzeczności, czego efektem będzie – jak zwykle – kryzys lub/i wojna.
Sytuacja w wielu branżach nie rysuje się optymistycznie – głównie dla związanych z nią warstw burżuazji. Pamiętajmy jednak równocześnie, że burżuazja koszt spadku koniunktury przeniesie na pracowników, więc oni poniosą (jak to zawsze w kapitalizmie) główne brzemię tej recesji.
Wg. ekspertów Pekao, sytuacja w rolnictwie ma rysować się umiarkowanie dobrze – oczywiście na średnio, bo będą gałęzie z gorszymi perspektywami (uprawy polowe np. zboża i rzepaku, mleczarstwo) i z lepszymi perspektywami (np. hodowla trzody chlewnej).
Sytuacja w przemyśle ma być analogiczna do sytuacji w ogóle gospodarki [grafika 1] – słaby popyt i wysokie koszta produkcji w konkretnych obszarach przyniesie spadek koniunktury. Dotyczy to w mniejszym stopniu branże, które cechuje ograniczona energochłonność produkcji – a więc branże wytwarzające produkty masowe (zwyczajowo można nazwać gałęziami przemysłu lekkiego). W większym stopniu dotyczy to branż energochłonnych (przemysł metalowy i wyrobów z metali, mineralny, chemiczny, górnictwo, energetyka, gazownictwo) oraz branż wytwarzających konsumpcyjne dobra trwałe (branża drzewno-meblarska, produkcja RTV/AGD – ze względu na fakt, że towary te w większości kupuje się na kredyt)

Sytuacja w budownictwie również nie wygląda optymistycznie – przez spadek popytu na rynku mieszkaniowym, spowodowany tym, że klas pracujących nie stać na zakup własnego mieszkania, koszty kredytu (w dodatku po podwyżkach stóp procentowych) uniemożliwiają jego podjęcie + wysokie koszta produktów przemysłu np. metalowego, budowlanego.
Co do sektora usług, on również podzieli los ogółu gospodarki.
Jeśli chodzi o usługi remontowe, usługi napraw– hamuje popyt konsumpcyjny, więc koniunktura pogarsza się.
Jeśli chodzi o handel – tutaj analogicznie do odpowiednich gałęzi przemysłu. Branże handlujące artkykułami FMCG (pierwszej potrzeby) czeka ograniczony spadek koniunktury, branże handlujące trwałymi dobrami konsumpcyjnymi – czeka większy spadek koniunktury.
Jeśli chodzi o transport i logistykę, zła sytuacja czeka zarówno towarową część branży, jak i transport drogowy (koszty pracy, energii, niekorzystne regulacje unijne).
Spadek popytu gospodarstw domowych odczują z kolei usługi zakwaterowania, gastronomii, turystyki, i transportu pasażerskiego.
„Wydatki konsumpcyjne były głównym powodem spadku PKB w czwartym kwartale. Po najnowszych danych o sprzedaży detalicznej widać, że poprawy w tym zakresie nie ma. Choć w styczniu wydaliśmy na zakupy więcej niż rok temu, to po pierwsze dużo poniżej prognoz ekonomistów, a po drugie uwzględniając inflację nasze zakupy realnie zmalały.”(
Choć o wynagrodzeniu i inflacji pisaliśmy w poprzednim poście, to warto napisać znowu, bo mamy w tym temacie najnowsze dane sprzed dwóch dni.
Niestety płace realne ciągle spadają [grafika 2]. W styczniu płace realne spadły o ponad 3% w skali roku, a od swojego lokalnego szczytowego poziomu z końca 2021 spadły o 6,2%

Przeciętne wynagrodzenie w firmach zatrudniających więcej niż 9 pracowników, w styczniu 2023 r. wyniosło 6883,96 zł brutto. I chociaż średni poziom płac w firmach jest wprawdzie aż o 13,5 proc. wyższy w ujęciu rocznym, to przy inflacji 17,2% oznacza to i tak, jak pisaliśmy wyżej, spadek realnych płac – niby wynagrodzenie rośnie na papierze, ale każdego roku możemy za nie kupić coraz mniej. (https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/przecietne-zatrudnienie-i-wynagrodzenie-w-sektorze-przedsiebiorstw-w-styczniu-2023-roku,3,134.html) Z powodu coraz wyższej inflacji, według statystyk aż ćwierć polaków jest zmuszona kupować mniej jedzenia [grafika 3]

No i też trzeba pamiętać, że wysokość średniego wynagrodzenia nijak nie oddaje realnej sytuacji większości polaków (o wiele lepiej oddawałaby je podawana rzadziej mediana i dominanta), a GUS w badaniach uwzględnia firmy zatrudniające powyżej 9 pracowników, a to według statystyk mniejszość. GUS nie uwzględnia również zatrudnionych na umowy-zlecenia czy o dzieło. Po uwzględnieniu pracowników pracujących w mniejszych firmach (gdzie o wiele łatwiej stosować antypracownicze praktyki), pracujących na umowach-zlecenie i umowach o dzieło, średnie wynagrodzenie byłoby o wiele niższe.
Źródła: https://businessinsider.com.pl/gospodarka/to-bedzie-trudny-rok-dla-przedsiebiorcow-czarne-chmury-nad-wieloma-branzami/f5p3cnk, https://businessinsider.com.pl/gospodarka/polacy-mniej-jedza-przez-inflacje-w-tym-miescie-to-widac-najbardziej/cq7v1zv, https://businessinsider.com.pl/gospodarka/sprzedaz-detaliczna-duzo-ponizej-prognoz-recesja-konsumencka-mimo-wydatkow-ukraincow/lqjsxr5, https://businessinsider.com.pl/gospodarka/jak-wyglada-twoja-wyplata-srednia-placa-mocno-spadla-wzgledem-rekordowego-grudnia/c36k5rq, https://businessinsider.com.pl/gospodarka/piec-najciekawszych-wydarzen-w-gospodarce-teraz-21022023/bvb9gt6
Źródła grafik: https://businessinsider.com.pl/gospodarka/polacy-mniej-jedza-przez-inflacje-w-tym-miescie-to-widac-najbardziej/cq7v1zv, https://twitter.com/Pekao_Analizy/status/1627597614534238213?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1627597614534238213%7Ctwgr%5E276a7c336fca60adf09053bcc748fb3f78529f46%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fpulsembed.eu%2Fp2em%2F9H3ElzqGQ%2F, https://twitter.com/BNP_rynki/status/1627637794536411136?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1627637794536411136%7Ctwgr%5Eecbc18c3c9633f5cf4b22d7103f58dcb011643d8%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fpulsembed.eu%2Fp2em%2FFnGgoT_5Z%2F
24.02.2023 – Zadłużenie dzisiejszych krajów kapitalistycznych
Kredyt stanowił nieodłączny element systemu kapitalistycznego już na jego przedmonopolistycznym etapie. Banki koncentrują środki pieniężne społeczeństwa kapitalistycznego i przekazują je w formie kapitału pieniężnego kapitalistom. Rozwój kredytu powoduje zaostrzenie się sprzeczności kapitalizmu, gdyż właściciel kapitału pieniężnego, przekazuje go kapitaliście do czasowej dyspozycji (pożycza na procent), a kapitalista kredytobiorca wykorzystuje ten kapitał w celu przywłaszczenia sobie wartości dodatkowej, wypracowywanej przez swoich pracowników. Następuje więc oddzielenie kapitału jako własności od kapitału jako funkcji.
Waluty potęg kapitalistycznych od dawna nie mają pokrycia w złocie, a wartość pieniądza emitowanego przez banki tychże krajów zwykle ocenia się w… jego kursie w stosunku do innych walut. Pieniądz kredytowy pozwala burżuazji na wzmożenie wyzysku klas pracujących, jako że kapitalista – dzięki kredytowi i wzmożonej emisji pieniądza – może wykorzystać do wyzysku więcej kapitału.
Jedną z rzeczy która świadczy o niestabilności światowego systemu kapitalistycznego jest globalne zadłużenie prawie wszystkich światowych gospodarek – w tym tych przodujących, które szczególnie zaczęło rosnąć po ogólnoświatowym kryzysie 2008 roku [grafika 1].

Według danych z II kwartału 2022 sześć krajów UE miało zadłużenie przekraczające 100% PKB – w kolejności od najbardziej zadłużonego są to: Grecja, Włochy, Portugalia, Hiszpania, Francja i Belgia. [grafika 2] (https://businessinsider.com.pl/gospodarka/najbardziej-zadluzone-kraje-unii-nie-tylko-polska-bedzie-miala-problem-z-obsluga/8etktlr).

Z kolei na świecie, według danych z grudnia 2022, prowadzą, na szczycie znajduje się Japonia (262%), a poziom 100% PKB przekracza wiele krajów, np. USA (129%) czy Kanada (113%). (https://pl.tradingeconomics.com/country-list/government-debt-to-gdp).
Niestabilność polega tutaj m.in. na relacji długu do PKB. Po kryzysie 2008 roku, najsilniejsze gospodarki oprócz stałego wzrostu zadłużenia doświadczały stałego wzrostu PKB, co sprawiło, że burżuazja tychże krajów nie martwi się specjalnie o obsługę długu i odsetki. Ostatnie lata, począwszy od pandemii koronawirusa, skończywszy na trwającej obecnie wojnie imperializmów w Ukrainie, sprawiają, że światowy kapitalizm coraz bardziej wygląda na kolosa na glinianych nogach. Bo jeżeli faktycznie w 2023 roku dojdzie do globalnej recesji, wzajemne zadłużenie się u siebie krajów kapitalistycznych może dać bardzo „ciekawe” rezultaty.
Według danych Instytutu Finansów Międzynarodowych z wydania kwartalnego „Global debt monitor”, wzrost kursu dolara i pandemia pogłębiła zadłużenie krajów rozwijających się do rekordowego poziomu – poziomu, który może skutkować niewypłacalnością tychże krajów.
Łączne zadłużenie rządu, gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i sektora finansowego największych 30 krajów o niskim i średnim dochodzie wzrosło do 98 bilionów USD pod koniec 2022 roku (pod koniec 2021 roku było to 96 bilionów USD, pod koniec 2019 było to 75 bilionów USD) a kursy ich walut spadły w stosunku do kursu dolara. W czołówce (w wysokości indywidualnego wzrostu zadłużenia) znajdują się Rosja, Singapur, Indie, Meksyk i Wietnam.
Długi rządowe stanowiły pod koniec 2022 roku prawie 65% PKB (wzrost o 10 punktów procentowych w stosunku do poziomów sprzed pandemii i najwyższą w historii sumę końcoworoczną).
Choć w ciągu ostatniego kwartału, dolar osłabł w stosunku do innych najważniejszych walut światowych, to wzmocnił się w 2022 stosunku (Rezerwa Federalna podnosiła stopy procentowe) do większości walut rynków wschodzących, a nawet w stosunku do gospodarek rozwiniętych – co spowodowało pogłębienie się zadłużenia krajów, których zadłużenie jest denominowane w dolarach. Według agencji Fitch, zadłużenie i deficyty „będą znacznie wyższe w stosunku do poziomów sprzed kryzysu”. Wiele krajów o niskim dochodzie, by zachęcić imperialistów do inwestowania na swoim terytorium, polegało na finansowaniu denominowanym w dolarach.
Wśród krajów znajdujących się na wspomnianej liście 30 są Egipt i Pakistan, których waluty ostro poleciały w dół względem dolara, są zagrożone wysokim ryzykiem niewypłacalności. Oba kraje zdewaluowały swoje waluty w stosunku do dolara w próbie odblokowania awaryjnego finansowania z MFW. Z kolei Sri Lanka i Ghana nie spłaciły swoich długów zewnętrznych w 2022 roku, a Zambia w 2020.
Dla kontrastu, w gospodarkach rozwiniętych, dzięki silniejszemu wzrostowi gospodarczemu i przez inflację
„całkowite zadłużenie spadło o prawie 6 bilionów dolarów do nieco poniżej 201 bilionów dolarów, pozostawiając całkowite globalne obciążenie długiem w niewielkim spadku, z 303 bilionów dolarów na koniec 2021 roku, do poniżej 300 bilionów dolarów na koniec ubiegłego roku.” (
https://www.ft.com/content/107cd26b-7fb0-4ff6-b698-350b8d3bee7a).
Globalny stosunek długu do PKB drugi rok z rzędu spada – tym razem o ponad 12 pkt % w stosunku do 338 % PKB.
„[…] oprawa była napędzana przez rynki rozwinięte, które odnotowały ogólny spadek o 20 punktów procentowych do 390 proc. Wskaźnik zadłużenia rynków wschodzących wzrósł w międzyczasie o 2 punkty procentowe do 250 proc. PKB, głównie za sprawą Chin i Singapuru.
Analizując te liczby dalej, IIF, globalna bankowa grupa handlowa oszacowała, że stosunek długu publicznego do PKB rynków wschodzących wzrósł do prawie 65 proc. PKB w 2022 r. z nieco poniżej 64 proc.” (https://www.parkiet.com/analizy-rynkowe/art38009801-wykresdnia-zmalal-globalny-dlug)
Źródło: https://www.ft.com/content/107cd26b-7fb0-4ff6-b698-350b8d3bee7a, https://www.parkiet.com/analizy-rynkowe/art38009801-wykresdnia-zmalal-globalny-dlug
Źródła grafik: https://forsal.pl/gospodarka/artykuly/8562343,dlug-publiczny-w-relacji-do-pkb-zestawienie.html , https://businessinsider.com.pl/gospodarka/najbardziej-zadluzone-kraje-unii-nie-tylko-polska-bedzie-miala-problem-z-obsluga/8etktlr
27.02.2023 – Ludzie giną, koncerny zbrojeniowe świętują
Z okazji pierwszej, i miejmy nadzieję ostatniej rocznicy imperialistycznego konfliktu w Ukrainie, przypomnimy, dlaczego wojna jest świetnym biznesem dla kapitalistów i – co się z tym wiąże – dlaczego wojna w Ukrainie nadal trwa i niestety będzie trwać dalej.
10 lutego poruszaliśmy podobny temat – jak bardzo na wojnie w Ukrainie (i związanym z nią kryzysem energetycznym) skorzystała burżuazja związana z koncernami paliwowymi, z czego w czołówce mamy gigantów takich jak jankeskie Exxon Mobil i Chevron, brytyjski Shell oraz saudyjski Saudi Aramco.
Choć w latach 2020-2021, gospodarka znajdowała się w kryzysie spowodowanym pandemią COVID-19, sprzedaż broni przez koncerny zbrojeniowe wzrosła w 2021 siódmy rok z rzędu. Według danych z raportu Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI), 100 największych producentów broni na świecie zdołało zwiększyć swoje obroty o 2% w porównaniu do roku 2020, zarabiając 592 mld dolarów. W Europie, obroty zwiększyły się w 2021 roku o 4.2%.
W 2020 roku sprzedaż broni przez 100 największych producentów została oszacowana na łączną kwotę 469 mld euro, z czego 21% sprzedaży należy do europejskiego przemysłu zbrojeniowego – jest to 26 firm, które sprzedało broń o wartości 109 mld dolarów.
Oczywiście wiele krajów prowadzi produkcję i eksport produktów przemysłu zbrojeniowego – np Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Korea południowa, Rosja, Chiny, Stany Zjednoczone. Zgadnijcie kto stoi na czele? Na czele stoi – bez niespodzianek – główny podżegacz wojenny, czyli USA. Firmy z USA generowały połowę obrotów w światowej sprzedaży uzbrojenia. Pięć pierwszych miejsc pod względem przychodów z produkcji uzbrojenia zajmują wyłącznie koncerny amerykańskie.
Oto jak wyglądały przychody wiodących koncernów amerykańskich w 2020 roku.
- Lockheed Martion – przychód 47,2 mld dolarów,
- Boeing – przychód 29,1 mld dolarów,
- Northrop Grumman – przychód 26,1 mld dolarów,
- Raytheon – przychód 23,4 mld dolarów,
- General Dynamics – przychód 22 mld dolarów.
Wojna w Ukrainie jest niezwykle na rękę zwłaszcza burżujom związanym z przemysłem zbrojeniowym, jako że od samego jej początku gwałtownie wzrósł popyt na uzbrojenie w Europie i USA. Przełożyło się to na wzrost liczby zamówień, który z pewnością doprowadzi do większych zysków w 2022/2023 roku.
Jak wyglądały na tym tle osiągnięcia polskiego przemysłu zbrojeniowego? Na jego funkcjonowanie składają się m.in. firmy skupione wokół Polskiej Grupy Zbrojeniowej (jeden z największych koncernów „obronnych” w Europie, skupia ponad 50 mniejszych producentów i ma udziały w 32 innych spółkach), a także niezależne od niej przedsiębiorstwa, jak PZL Mielec, PZL Świdnik, Lubawa czy Protektor Lublin.
W 2020 roku firmy funkcjonujące w przemyśle zbrojeniowy odnotowały 9 mld zł przychodu, co jest wzrostem rocznym o 4,8% – z czego PGZ przypada 6,5mld zł, 9% wzrostu w skali roku.
W 2020 roku firmy zrzeszone w PGZ oraz niezrzeszone wygenerowały przychody na poziomie 9 mld zł, co oznacza wzrost rok do roku o 4,8 proc.
Sama Polska Grupa Zbrojeniowa wypracowała w 2020 roku przychody rzędu 6,5 mld zł, czyli o 9 proc. więcej niż w 2019 roku. Znajduje się ona de facto w pierwszej serce największych przedsiębiorstw w Polsce pod względem przychodów ze sprzedaży, zatrudnia ponad 18 000 osób. Należąca do PGZ Huta Stalowa Wola, produkująca artyleryjski sprzęt wojskowy i opancerzone transportery gąsienicowe, miała w 2020 roku przychody przekraczające 1,1 mld zł.
Drugim po PGZ producentem zbrojeniowym są PZL Mielec, producent statków powietrznych, który 85% swoich przychodów osiąga przez eksport. Oprócz tego, warto wspomnieć – nie produkujące co prawda broni, ale związane z militariami – Lubawę (producent tkanin i materiałów wykorzystywanych m.in. w branży militarnej i dla służb mundurowych, w tym np. kamizelki kuloodporne) [grafika 1]

i Protektor Lublin (producent obuwia ochronnego, militarnego oraz specjalistycznego o wysokiej klasie bezpieczeństwa, eksportujący na ponad 30 rynków w Europie, Azji, Afryce i Ameryce Południowej) [grafika 2].

W chwili wybuchu wojny w Ukrainie, notowania spółek na GPW poszybowały w górę.
Oczywiście, nasza rodzima burżuazyjna inteligencja podejmuje wszelkie starania, by przekonać wszystkie klasy społeczeństwa, że kontynuowanie wojny, w której giną dziesiątki tysięcy osób – i to oczywiście głównie z klas pracujących (burżuazja nie siedzi na terytoriach objętych wojną, ma możliwość szybkiej ucieczki w pierwszej kolejności) – to doskonała sytuacja dla Polski. Tak przynajmniej można wywnioskować ze słów prof. Andrzeja Koźmińskiego
„na wojnach zawsze się zarabia i Polska może to wykorzystać” (https://www.bankier.pl/wiadomosc/Kozminski-Na-wojnie-sie-zarabia-Polska-powinna-to-wykorzystac-8493129.html?).
Oczywiście – by uprzedzić oskarżenia o insynuacje – żaden z burżujów czy służącej jej inteligencji nie wypowie raczej wprost w mediach zdania
„Wojny są dla nas doskonałym środkiem prowadzenia polityki, koniecznym by rozwiązać sprzeczności imperializmu – stanowią również świetne źródło zysku, a ginący w nich cywile to po prostu konieczny koszt”.
Nam jednak wystarczą podejmowane przez dziesięciolecia decyzje i skutki tych decyzji, a także trwający od dekad imperializm, którego mechanizmy działania zdążyliśmy już poznać. Co jeszcze możemy dowiedzieć się z jego wypowiedzi?
Polska stała się podwładnym, (przepraszam „partnerem”) USA w realizacji wielkiej polityki amerykańskiej” (jeżeli jesteś czyimś partnerem w realizacji JEGO interesów, to raczej nie jesteś partnerem – zresztą w dalszej części wypowiedzi profesor przyznaje również, że Polska nie ma szans by stać się istotnym partnerem gospodarczym USA). Według jego oceny to świetnie, gdyż z tego względu „Powstaje u nas olbrzymia baza logistyczna, która będzie miała, a właściwie już ma, duże znaczenie dla naszego rozwoju gospodarczego”. Idźmy dalej.
«”Polska ma istotne znaczenie w realizacji tego planu ze względu na położenie, potencjał ludnościowy, zbrojeniowy i ekonomiczny” […] Pytany, dlaczego Stany Zjednoczone w momencie napiętej sytuacji wokół Tajwanu, angażują tak duże siły w Europie, wyjaśnił, że USA walczą o utrzymanie pozycji globalnego mocarstwa, co m.in. wiąże się z konkretnymi korzyściami ekonomicznymi.»
Polska ze względu na swój potencjał ludnościowy, zbrojeniowy i ekonomiczny idealnie nadaje się do tego, by w dalszej kolejności USA walczyło o swoje interesy nieugięcie, twardo, do ostatniego Polaka. W końcu Polska jest podwładnym (przepraszam „partnerem”) w realizacji polityki amerykańskiej. Z jego wypowiedzi można wywnioskowac, że Polska powinna pomóc USA w jego walce o utrzymanie pozycji globalnego mocarstwa (i o jego korzyści ekonomiczne z tego tytułu) – oczywiście mając na uwadze, by jakiś ochłap uboczny skapnął także polskiej burżuazji. Idźmy dalej.
«Wskazał, że pozytywne efekty gospodarcze widać np. w Rzeszowie, który od miesięcy jest nie tylko siedzibą stacjonowania wojska, ale też miejscem spotkań m.in. polityków, urzędników czy przyczółkiem dla dziennikarzy z całego świata. „Dla lokalnych hoteli, restauracji, a także firm dostarczających różne produkty i usługi to duży bodziec rozwojowy „
Ekonomista nie spodziewa się jednak, żeby Polska stała się istotnym parterem gospodarczym USA. W jego ocenie możemy np. zwiększyć import surowców, co wpłynie na poprawę naszego bezpieczeństwa energetycznego. „Możemy też skorzystać na transferze nauki i technologii, niewykluczone jest zawarcie umów na serwisowanie amerykańskiego sprzętu wojskowego. Oczywiście pod warunkiem, że nauczymy się jak to robić, ale uważam, że wożenie uszkodzonych czołgów czy wyrzutni za ocean, ekonomicznie jest bez sensu” – ocenił. Dodał, że nie spodziewałby się np. znaczącego zwiększenia inwestycji przemysłowych, w które obecnie, dzięki polityce Bidena, bardziej opłaca się inwestować w USA niż w innych krajach. »
Dalej profesor wyjaśnia, że wojna tocząca się za naszą wschodnią granicą przynosi pozytywne efekty gospodarcze, gdyż np. Rzeszów gdzie stacjonuje wojsko to miejsce spotkań burżuazyjnych polityków, co jest przecież świetne dla lokalnych drobnych kapitalistów prowadzących hotele czy knajpy. Następnie, przyznaje to o czym wcześniej wspominaliśmy – że Polska nie będzie „istotnym” partnerem USA (musimy więc zadowolić się rolą podwładnego).
Z drugiej strony, sejmowa socjalszowinistyczna tzw „lewica”, bacznie pilnuje by wydatki na zbrojenia były odpowiednio wysokie, by pieniądze na uzbrojenie wydatkowane były w sposób rozważny, i by wydatki na zbrojenia przypadały przede wszystkim polskiej zbrojeniówce.
«Marcin Kulasek (Lewica) podkreślił, że zbrojenia powinny umożliwiać wejście przemysłu na wyższy poziom technologiczny, tymczasem – jak ocenił – nasza zbrojeniówka jest traktowana po macoszemu. „Rząd kupuje 212 armatohaubic w Korei i tylko 48 Krabów, proporcje powinny być odwrotne” – mówił w czwartek w Sejmie poseł, pytając szefa MON, jaki procent planowanych na przyszły rok wydatków na zbrojenia przypadnie polskim fabrykom.
„Zamówiliśmy to wszystko, co polski przemysł zbrojeniowych był w stanie wyprodukować” – powiedział minister obrony. Przypomniał, że produkowane w Hucie Stalowa Wola gąsienicowe armatohaubice Krab zamówiła także Ukraina. „To jest miara mocy produkcyjnych polskiego przemysłu zbrojeniowego” – dodał Błaszczak. Oprócz Krabów przekazanych przez Polskę w ramach pomocy wojskowej Ukraina zamówiła w czerwcu 54 tego typu działa.
Kulasek nawiązał też do zapisanego w ustawie o obronie ojczyzny wzrostu wydatków obronnych i możliwości ich pozabudżetowego finansowania. Zwrócił uwagę, że łączne wydatki na obronę w 2023 r., powinny wynieść ok. 123 mld zł, osiągając 4,2 proc. PKB, przy dodatkowym źródle, jakim ma być Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych prowadzony przez BGK i zasilany głównie z obligacji, co ma 40 mld zł. Według projektu przyszłorocznego budżetu wydatki obronne mają wynieść ok 97 mld zł.
[…]
Zadał też pytanie, „czy wobec drastycznego skoku kosztów finansowania zbrojeń MON zamierza pieniądze na uzbrojenie wydawać w sposób planowany i rozważny, w oparciu o faktyczne potrzeby Wojska Polskiego – czyli zupełnie odmienny niż dotychczas”.
Paweł Krutul zwrócił uwagę, że Lewica poparła projekt ustawy o obronie ojczyzny, mimo że poprawki Lewicy, „nawet tę zabezpieczającą rodzimy przemysł zbrojeniowy” rządząca większość „wyrzuciła do kosza”.
[…]
Błaszczak odpowiadając posłom Lewicy zapewnił: „Chcemy zbudować potężne siły zbrojne zależy nam, żeby Putin ze swoim aparatem zła wiedział, że atak na Polskę jest dla niego całkowicie nieopłacalny, a jego zwycięstwo w takiej wojnie jest niemożliwe”.
„Dla nas intensywny program dozbrajania Wojska Polskiego to realizm, a nie megalomania” – dodał wicepremier. „Jeśli dzięki woli wyborców wygramy przyszłoroczne wybory, będziemy podpisywali kolejne kontrakty zbrojeniowe, a nie unieważniali już zawarte” – zadeklarował szef MON. Powtórzył, że zwiększony budżet na obronność – 3 proc. PKB od roku 2023 – ma być spożytkowany „zarówno na dalszą modernizację, jak i na zwiększenie liczebności Wojska Polskiego”.»
My nie mamy wątpliwości, kto zapłaci za zbrojenia Polski – zapłacimy za nie my, pracownicy. Budżet państwa nie jest z gumy. Zwiększone wydatki na zbrojenia odczują pracownicy budżetówki – głodowo „opłacani” nauczyciele, pracownicy służby zdrowia. Polska, wydając – według słów np. Mateusza Morawieckiego (https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8648650,morawiecki-wojsko-polskie-4-procent-pkb-uzbrojenie.html) chce znaleźć się w czołówce wszystkich państw NATO jeśli chodzi o ilość pieniędzy z budżetu przeznaczanych na zbrojenia. Jednocześnie, Polska znajduje się na szarym końcu jeśli chodzi o płacę nauczycieli (niemal najmniej w UE – https://krytykapolityczna.pl/kraj/budzet-panstwa-frontowego-ile-polska-wyda-na-armie-w-2023-i-kto-na-tym-straci/) i o procent PKB przeznaczany na służbę zdrowia [grafika 3] (realne wydatki – 4.81% https://cowzdrowiu.pl/aktualnosci/post/realne-wydatki-na-zdrowie-wzgledem-pkb-w-polsce-spadaja , najniżej w UE, która i tak brała dane oficjalne za 2020, czyli 6,5% https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php?title=Healthcare_expenditure_statistics ).

Wiadomo, wojna w Ukrainie to wojna imperializmu Rosji i imperializmu NATO/UE o Ukrainę – ze względu na bogate zasoby tego kraju i jego położenie, mające potencjał na bycie przyczółkiem wywierania nacisku zwycięskiego bloku imperialistycznego na drugi. Nie możemy jednocześnie zapominać, że to nie tylko wojna imperializmów między sobą – to przede wszystkim wojna imperialistów przeciw pracownikom. Niezależnie od tego, która strona zwycięży, przegranymi będą klasy pracujące, a zwycięzcami – imperialistyczna burżuazja.
Dlatego pracownicy nie tylko nie muszą i nie powinni, ale przede wszystkim nie mogą brać jakiejkolwiek strony tego konfliktu. W ich interesie jest demilitaryzacja i zakończenie wojny. Nakręcanie spirali zbrojeń, kupowanie coraz większej ilości bomb nie jest w ich interesie – bo to na ich głowy będą lecieć bomby i pociski, a to burżuazja będzie na sprzedaży tej broni zarabiać.
I pracownicy to wiedzą, a walki – choć jeszcze nieskoordynowane ze sobą – są podejmowane.
«W Europie początkowo to głównie robotnicy greccy i włoscy odważnie stanęli na czele walki przeciwko wojnie imperialistycznej. Już 14 marca 2022 roku włoscy pracownicy lotniska Galileo Galilei w Pizie wraz ze swoim związkiem Unione Sindacale di Base (USB) skutecznie odmówili załadowania wojskowego ładunku lotniczego zakamuflowanego jako «pomoc humanitarna» dla Ukrainy.
6 kwietnia 2022 roku w 70 miastach Grecji nastąpił strajk generalny przeciwko reakcyjnemu rządowi i działaniom wojennym NATO. Port w Pireusie stanął w bezruchu. Doszło do masowych demonstracji i strajków m.in. w ważnych dużych firmach, portach, transporcie publicznym i sieciach handlowych w kraju. Robotnicy portowi z Aleksandropolis odmówili załadowania ze statków na wagony kolejowe ciężkiej broni przeznaczonej na wojnę w Ukrainie.
20 maja 2022 roku włoskie oddolne związki zawodowe zorganizowały w Bolonii strajk generalny pod hasłem: „Precz z wojną, żądamy zwiększenia płac i wydatków socjalnych!”. W tym samym czasie w ponad 20 miastach odbyły się demonstracje przed bazami NATO.» (https://instytut-marksa.org/mlpd-wojna-na-ukrainie/)
Na zakończenie świetnie posłużą słowa Lenina w tej kwestii.
„Zagadnienie, która grupa zadała pierwszy cios wojenny czy też pierwsza wypowiedziała wojnę, nie ma żadnego znaczenia przy określaniu taktyki socjalistów. Frazesy o obronie ojczyzny, o odparciu wrogiego najazdu, o wojnie obronnej itp. z obu stron są jednym wielkim oszukiwaniem ludu.” [
Lenin, Dzieła, tom 21, «Konferencja sekcji zagranicznych SDPRR», s. 157.]
A dlaczego jest oszukiwaniem ludu?
„Burżuazja i jej stronnicy w ruchu robotniczym, (…) zazwyczaj ujmują kwestię tak: albo zasadniczo uznajemy obowiązek obrony ojczyzny, albo pozostawiamy nasz kraj bez obrony. Takie ujęcie jest z gruntu błędne. W rzeczywistości sprawa przedstawia się tak: albo pozwolimy się zabijać w interesie imperialistycznej burżuazji, albo będziemy systematycznie przygotowywać większość wyzyskiwanych i samych siebie do tego, (…) by w ogóle położyć kres i drożyźnie i wojnom.” [
Lenin, Dzieła, tom 23, «O ujęciu kwestii obrony ojczyzny», s. 172.]
Źródła danych i cytatów: https://www.money.pl/gospodarka/przemysl-zbrojeniowy-w-polsce-i-na-swiecie-6793115001195392a.html, https://www.money.pl/gospodarka/oto-najwieksze-polskie-firmy-zbrojeniowe-po-wybuchu-wojny-w-ukrainie-rosna-o-kilkaset-procent-6748594314476352a.html,
https://defence24.pl/polityka-obronna/blaszczak-zamowienia-w-polskim-przemysle-na-miare-mocy-produkcyjnych, https://www.bankier.pl/wiadomosc/Kozminski-Na-wojnie-sie-zarabia-Polska-powinna-to-wykorzystac-8493129.html?fbclid=IwAR0S0dB0X0HDoeNpbWI3iFiuNMwO9sRDdyfm85BTAHB8XNvxFfDo5MH2QSs , https://www.dw.com/pl/mimo-kryzysu-miliardowe-obroty-koncern%C3%B3w-zbrojeniowych/a-63980427