
Nota od redakcji IM: Źródło. Poniższy tekst pochodzi z International Socialist Review i, jak wskazuje sama nazwa, ma zapędy eklektyczne, które przejawiają się np w ślepym progresywizmie. Poglądowi, że proces historyczny jest stały, idzie tylko do przodu, w jednym konkretnym kierunku. Z tego powodu redakcja ma stosunek krytyczny do tekstu, ale uważa, że powinien zostać zaprezentowany szerszemu gronu.
Niemiecki socjalista i filozof Karl Vörlander napisał na początku XX wieku: «Gdy ktoś zaczynał rozmawiać z Marksem o moralności, Marks zanosił się śmiechem».
Nie wiadomo, czy historia Vörlandera jest prawdziwa, ale z pewnością jest z czego się śmiać, gdy nasi władcy mówią o moralności. Niemal zawsze wykorzystują ją jako sposób na promocję własnych interesów, udając, że działają na rzecz wspólnego dobra lub dobra całej ludzkości.
Ale ciężko jest wierzyć, że moralność to jedynie ideologia klasy rządzącej. Większość ludzi zostaje socjalistami, ponieważ uważają, że niektórym rzeczom należy się przeciwstawić – nie tylko dlatego, że zagrażają ich własnym interesom materialnym, ale dlatego, że rzeczy te są złe same w sobie: rasizm i seksizm, wojny imperialistyczne zabijające setki tysięcy ludzi, system niszczący ludzkie życia, aby niewielka liczba ludzi zyskiwała fantastyczne bogactwo.
Skąd jednak pochodzą nasze poglądy na moralność? Jako materialista, Marks odrzucił ideę, że zasady moralne mają boskie źródło lub są narzucane społeczeństwu z zewnątrz. Ale odrzucił też ideę, bronioną przez XVIII–wiecznego niemieckiego filozofa Immanuela Kanta, że moralność ma czysto racjonalną podstawę.
Kant twierdził, że zasady moralne muszą w równym stopniu stosować się do wszystkich racjonalnych bytów. Uważał, że z tego wynika, że niektóre zasady można zakwalifikować jako uzasadnione, a inne jako nieuzasadnione. Uzasadniona zasada to taka, którą chcesz, aby wszyscy konsekwentnie przestrzegali, a nieuzasadniona zasada to taka, której nie chcesz stosować konsekwentnie i względem wszystkich. Kant uważał więc, że kłamstwo jest moralnie złe, ponieważ gdyby wszyscy kłamali, kiedy tylko jest to dla nich korzystne, zaufanie i komunikacja zostałyby podważone, a nasze własne cele byłyby pokrzyżowane.
Ale na początku dziewiętnastego wieku Hegel argumentował, że moralność Kanta to przerost formy nad treścią – a raczej, że treść została przemycona z innego źródła. Na przykład Kant uważał, że kradzież była zła, bo gdyby wszyscy kradli, podważyłoby to instytucję własności prywatnej. To jednak nie odpowiada na pytanie, dlaczego w ogóle powinniśmy mieć własność prywatną. Hegel odpowiadał na to, że treść moralności wywodzi się z tradycji kulturowych i historycznych. Ale chociaż jest to prawdą w sensie opisowym, nie mówi nam nic o tym, czy i kiedy te tradycje powinny być akceptowane lub odrzucane.
Najbardziej wpływowe teorie moralne od XVIII wieku skłaniały się do postrzegania moralności jako niezbędnego sposobu kontrolowania ludzkich żądz. Na przykład centralnym elementem teorii Kanta jest to, że moralność musi kontrolować ludzkie pragnienia, aby zapobiegać konfliktom społecznym.
U podstaw tych poglądów leży założenie, że ludzie są konkurencyjnymi jednostkami, które dążą do własnego interesu i które, pozostawione samym sobie, zaangażują się w wojnę wszystkich ze wszystkimi. Moralność ma łagodzić wojnę, aby społeczeństwo mogło się trzymać razem.
W swoich «Rękopisach Ekonomicznych i Filozoficznych» z 1844 r., ale także w innych pracach, Marks opisuje ludzką naturę zupełnie inaczej. W jego koncepcji nie jesteśmy naturalnie jednostkami konkurencyjnymi, a raczej istotami społecznymi, które nie mogą przetrwać bez współpracy ze sobą nawzajem. Współczesna nauka potwierdza ten pogląd. Ludzie nie ewoluowali jako zbiór zatomizowanych jednostek, które nieustannie toczą ze sobą wojnę, ale w grupach społecznych, które opierały się na wzajemnym wsparciu. Według antropologa Richarda Lee:
Przed powstaniem państwa i ugruntowaniem się nierówności społecznych [około 5000 lat temu] ludzie żyli przez tysiąclecia w małych grupach społecznych opartych na pokrewieństwie, w grupach tych do podstawowych instytucji życia gospodarczego należała zbiorowa lub wspólna własność ziemi i zasobów, wzajemność w dystrybucji żywności oraz stosunkowo egalitarne stosunki polityczne.
Założenie, że przemoc i wojna zawsze były częścią ludzkiego społeczeństwa, może wydawać się zdroworozsądkowe. Ale analiza dowodów historycznych ujawnia zupełnie inny obraz. Jak zauważa antropolog R. Brian Ferguson: «globalny zapis archeologiczny przeczy idei, że wojna zawsze była cechą ludzkiej egzystencji; zamiast tego zapisy pokazują, że wojny są w dużej mierze produktem ostatnich 10 000 lat».
Wojna stała się cechą ludzkiego społeczeństwa dopiero w wyniku określonych wydarzeń historycznych – przede wszystkim ustanowienia stałych osad z nagromadzonym bogactwem oraz pojawienia się «hierarchii społecznej, elity, być może z własnymi interesami i rywalizacją». Wojna nie jest wyrazem ogólnej ludzkiej skłonności do przemocy, ale odzwierciedla interesy tych na szczycie społeczeństwa, którzy najwięcej z niej skorzystają.
Dowody tego rodzaju potwierdzają pogląd, że istoty ludzkie nie są z natury agresywne, samolubne, konkurencyjne, chciwe czy ksenofobiczne, że nie jest naturalne, aby społeczeństwa ludzkie były zorganizowane hierarchicznie, kobiety miały niższy status społeczny niż mężczyźni, a kapitalizm nie jest odzwierciedleniem ludzkiej natury, jak często twierdzą jego obrońcy.
Marks zauważył, że w różnych okolicznościach społecznych i historycznych ludzkie zachowanie i psychologia mogą się dramatycznie różnić, tak jak w różnych okolicznościach fizycznych woda może być ciałem stałym, cieczą lub gazem. Jak to ujął: «Esencja człowieczeństwa nie jest abstrakcją nieodłączną każdej pojedynczej jednostce. W rzeczywistości jest ona całokształtem stosunków społecznych».
Niemniej jednak zakres potencjalnych ludzkich zachowań ma ograniczenia, ostatecznie zakorzenione w ludzkiej biologii i psychologii. Gdyby nie istniały takie ograniczenia, możliwe byłoby istnienie społeczeństw klasowych, w których większość ludności byłaby społecznie uwarunkowana do zaakceptowania swojego wyzysku i ucisku. Ale cała historia społeczeństw klasowych jest zaprzeczeniem tej idei.
Nikt nie był tego bardziej świadomy niż Marks, dlatego już od swoich najwcześniejszych pism potępia on kapitalizm jako nieludzki – tworzący społeczeństwo, w którym większość ludzi nie może żyć satysfakcjonująco, spełniać się w pracy lub budować satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi i światem przyrody. Innymi słowy, kapitalizm stoi na drodze podstawowym ludzkim potrzebom i ludzkiej naturze. W społeczeństwie kapitalistycznym:
Praca jest zewnętrzna w stosunku do robotnika, tzn. nie należy do jego istoty; […] w swojej pracy zatem robotnik nie afirmuje siebie, ale zaprzecza sobie, nie czuje się zadowolony, ale nieszczęśliwy, nie rozwija swobodnie swojej fizycznej i psychicznej energii, ale umartwia swoje ciało i rujnuje umysł. Robotnik zatem czuje się sobą tylko poza swoją pracą, a w swojej pracy czuje się wyalienowany. Jest w domu, kiedy nie pracuje, a kiedy pracuje, nie ma go w domu.
Jego praca nie jest więc dobrowolna, ale wymuszona; jest to praca przymusowa. Nie jest to zatem zaspokojenie potrzeby; jest to jedynie sposób na zaspokojenie potrzeb poza pracą. Jej obcy charakter ujawnia się wyraźnie w fakcie, że jeśli tylko zanika fizyczny lub inny przymus, pracy unika się jak ognia […]
Skutkiem tego człowiek (robotnik) nie czuje się już dłużej wolny w jakichkolwiek czynnościach poza zwierzęcymi – jedzeniem, piciem, rozmnażaniem, a co najwyżej mieszkaniem, doborem ubrań, itd.; w swoich ludzkich funkcjach nie czuje się już niczym innym jak zwierzęciem. To, co zwierzęce, staje się ludzkie, a to, co ludzkie, staje się zwierzęce.
Innymi słowy, kapitalizm nie jest naturalny, a sztuczne ograniczenia nałożone na rozwój człowieka przez nasze obecne formy organizacji społecznej uniemożliwiają ogromnej większości ludzi wykorzystanie swojego potencjału.
Więc jak to się ma do moralności? Pogląd Marksa na moralność jest znacznie bliższy poglądom starożytnych Greków, zwłaszcza Arystotelesa, niż współczesnym filozofom, takim jak Kant. Zamiast myśleć o moralności jako zbiorze zasad, które utrzymują ludzką naturę w ryzach, postrzega moralność jako opis tego, jak ludzka natura może się rozwijać – jak ludzie mogą w pełni rozwijać swój potencjał.
Jest jednak pewne «ale».
Przez ostatnie 10 000 lat społeczeństwo ludzkie było podzielone na antagonistyczne klasy, a to oznacza, że moralność rozwijała się nie jako ogólna teoria emancypacji człowieka, ale jako zbiór zasad, za pomocą których każda klasa stara się realizować własne interesy.
Marks wskazuje, w jaki sposób te różne moralności klasowe wchodzą w konflikt w kapitalizmie:
Kapitalista stosuje swoje prawa nabywcy, gdy stara się maksymalnie wydłużyć dzień pracy, a jeśli to możliwe, robić dwa dni robocze z jednego. Z drugiej strony, szczególny charakter sprzedawanego towaru oznacza ograniczenie jego konsumpcji przez nabywcę, a robotnik stosuje swoje prawo sprzedawcy, gdy chce skrócić dzień roboczy do określonego, unormowanego czasu.
Jest tu zatem antynomia, prawo przeciw prawu, oba w równym stopniu noszące pieczęć prawa wymiany. W sytuacji starcia równych praw decyduje siła. Dlatego właśnie w historii produkcji kapitalistycznej określenie czym jest dzień pracy jawi się jako wynik walki – walki między zbiorowym kapitałem, tj. klasą kapitalistów, a zbiorową pracą, tj. klasą robotniczą.
Ale nie wynika z tego, że obie z tych moralności – moralność kapitalistów i moralność klasy robotniczej – ją jednakowo słuszne. Marks twierdzi bowiem, że w kapitalizmie klasa robotnicza jest klasą uniwersalną. Realizując swoje własne interesy, klasa robotnicza zaczyna reprezentować ogólne interesy całej ludzkości1. Ponieważ w jej interesie jest obalenie kapitalizmu poprzez wyzwolenie się, przy okazji zostanie wyzwolona cała ludzkość.
W walce o położenie kresu wyzyskowi i uciskowi robotnicy będą musieli rzucić wyzwanie moralności klasy rządzącej. Kiedy robotnicy okupują fabrykę lub właściciele domów odmawiają opuszczenia przejętej własności, kapitalistyczna moralność staje pod znakiem zapytania. Na dalszym etapie walki konieczne może być użycie siły przeciwko przemocy stosowanej przez państwo.
Jak wyjaśnił to brytyjski marksista Chris Harman:
Marks widział, że to, co ma zasadnicze znaczenie, to nie osobiste zachowanie jednostki, ale walka między siłami społecznymi – nie osobista moralność, ale walka o ustanowienie dobrego społeczeństwa. A w tej walce język moralizmu był zbyt często językiem używanym przez klasę rządzącą, aby zniewolić tych, którzy się jej sprzeciwiali […]
W przeciwieństwie do tego, każdy prawdziwy rozwój walki klasy robotniczej zaczyna proponować wartości, które wskazują na możliwość prawdziwie kooperatywnego, a zatem prawdziwie ludzkiego społeczeństwa. W przeciwieństwie do rynkowej atomizacji, takie walki podnoszą kwestie solidarności, wzajemnego wsparcia, łączenia umiejętności, wspólnych wysiłków.
Moralność klasy robotniczej opiera się na celu położenia kresu wyzyskowi i uciskowi, ale to nie oznacza, że wszystkie działania mogą być usprawiedliwione. «Wielki rewolucyjny cel», napisał Lew Trocki2, «odrzuca te podłe środki i sposoby, które przeciwstawiają jedną część klasy robotniczej innym jej częściom […] lub obniżają wiarę mas w siebie i swoją organizację».
O ile więc marksizm widzi podstawę moralności we wspólnej ludzkiej naturze, nie może istnieć uniwersalna moralność, dopóki społeczeństwo jest podzielone na klasy. Niemniej jednak, walcząc o własne interesy, klasa robotnicza może wytworzyć swoją moralność. Jak ujął to Engels:
Utrzymujemy […], że wszystkie teorie moralne były dotychczas wytworem, w ostatecznym rozrachunku, ekonomicznych warunków społeczeństwa panujących w tamtym czasie. A ponieważ społeczeństwo poruszało się dotychczas w antagonizmach klasowych, moralność zawsze była moralnością klasową; albo usprawiedliwiała dominację i interesy klasy rządzącej, albo odkąd klasa uciskana stała się wystarczająco potężna, wyrażała oburzenie przeciwko tej dominacji i opowiadała się za przyszłymi interesami uciskanych.
Nikt nie wątpi, że ogólnie nastąpił postęp w moralności, podobnie jak we wszystkich innych gałęziach ludzkiej wiedzy. Ale nie wyszliśmy jeszcze poza moralność klasową. Prawdziwie ludzka moralność, która stoi ponad antagonizmami klasowymi i wszelkimi wspomnieniami o nich, staje się możliwa dopiero na takim etapie społeczeństwa, które nie tylko przezwyciężyło antagonizmy klasowe, ale nawet zapomniało o nich w rzeczywistym życiu.
Przypisy
1Zdanie mocno dyskusyjne. Nie tyle realizować interesy całej ludzkości, co przekroczyć podział klasowy ustanawiając w pierwszej kolejności hegamonię moralności proletariackiej, a w drugiej kolejności wyjść poza moralność rozumianą w kategoriach klasowych. – Przyp. Red.
2Więcej o Trockim w naszej publikacji «Anty-Trocki» (2021).