
Od redakcji: tłumaczenie stanowi kontynuację poprzednich części i stanowi o teorii zysku. Część 1, część 2, część 3, część 4, część 5, część 6.
Wnioski
Jeśli rozważymy «system» Böhm-Bawerka jako całość, a następnie postaramy się określić ciężar właściwy poszczególnych jego części, to okaże się, że jego teoria wartości stanowi podstawę jego teorii zysków. Jego teoria wartości jest więc zwykłym podstępem; i nie dotyczy to tylko Böhm-Bawerka. Teoria «przypisania» (imputacji) u Friedricha von Wiesera służy mu do wyprowadzenia udziału kapitału, pracy i ziemi, z czego następnie, poprzez pomieszanie pojęć, wyprowadza on udziały kapitalistów, robotników i właścicieli ziemskich, tak jakby te ostatnie były wielkościami «naturalnymi», niezależnymi od warunków społecznego wyzysku proletariatu. Tę samą sytuację znajdujemy ponownie u Johna Batesa Clarka, najwybitniejszego przedstawiciela szkoły amerykańskiej. Wszędzie spotykamy ten sam motyw: teoria wartości służy jako teoretyczny punkt wyjścia do uzasadnienia nowoczesnego porządku społecznego; w tym leży «społeczna wartość» teorii użyteczności krańcowej dla tych klas, które mają interes w utrzymaniu tego porządku społecznego. Im słabsze są logiczne podstawy tej teorii, tym silniejsze jest psychologiczne przywiązanie do niej, ponieważ nie chce się opuścić wąskiej sfery umysłowej wyznaczonej przez statyczną koncepcję kapitalizmu. Ale marksizm charakteryzuje się szczególnie szerokim poglądem stanowiącym podstawę całej jego struktury, a mianowicie dynamicznym punktem widzenia, który uważa kapitalizm jedynie za fazę ewolucji społecznej. Marksowska ekonomia polityczna wykorzystuje nawet prawo wartości jako pomoc epistemologiczną w ujawnianiu praw ruchu całego mechanizmu kapitalistycznego. Fakt, że kategoria ceny, do której wyjaśnienia potrzebujemy teorii wartości, stanowi ogólną kategorię uniwersum towarowego, nie wystarcza bynajmniej, by ekonomia polityczna jako taka była jedynie nauką o «chremastyce»; przeciwnie, analiza stosunków wymiany prowadzi nas daleko poza granice wymiany, jeśli tylko problem zostanie właściwie sformułowany. Z punktu widzenia marksizmu sama wymiana jest jedynie jedną z historycznie tymczasowych form dystrybucji towarów. Ale ponieważ każda forma dystrybucji zajmuje określone miejsce w procesie reprodukcji warunków produkcji, które ta forma dystrybucji pociąga za sobą, jest oczywiste, że tylko wąskie podejście charakterystyczne dla wszystkich nurtów burżuazyjnej myśli teoretycznej mogło ograniczyć dyskusję do stosunków rynkowych lub do dostępnej «podaży towarów» jako podstawy badań. Funkcjonalnej roli wymiany, jako koniecznego zjawiska prawa naturalnego, immanentnie związanego z każdym społeczeństwem producentów towarów, nie mogą zrozumieć ani ci, którzy ograniczają swoją uwagę do analizy «richesses vénales», z którymi do czynienia ma rynek, ani ci, których wzrok skupia się na relacji między danym z góry przedmiotem konsumpcji, «towarem», a jednostką gospodarczą. Jest jednak całkowicie jasne, jak można prawidłowo sformułować ten problem.
«W działaniu wszystkich transakcji wymiany możliwych w tym [tj. produkującym towary – N.B.] społeczeństwie musi ostatecznie pojawić się element, który w przypadku społeczeństwa komunistycznego, świadomie regulowany, jest świadomie określany przez społeczne organy centralne, a mianowicie to, co ma być produkowane i ile, gdzie i przez kogo. Krótko mówiąc, wymiana musi dać producentom towarów to samo, co członkom społeczeństwa socjalistycznego daje ich władza, świadomie regulująca produkcję, określająca porządek pracy itd. Zadaniem ekonomii teoretycznej jest określenie prawa tak określonych transakcji wymiany. Z tego prawa musimy podobnie wyprowadzić regulację produkcji w społeczeństwach produkujących towary; podobnie jak z ustaw, rozporządzeń i zarządzeń władz socjalistycznych musimy wyprowadzić niezakłócony postęp gospodarki socjalistycznej. Ale prawo to nie nakazuje bezpośrednio i świadomie postępowania człowieka w produkcji, lecz raczej działa na modłę prawa naturalnego, z «nieuchronnością społeczną». (R. Hilferding: Das Finanzkapital, s. 2, 3.)
Innymi słowy, stajemy przed problemem analizy nieorganicznie skonstruowanego społeczeństwa producentów towarów w toku ewolucji i wzrostu, czyli określonego systemu podmiotowego działającego w warunkach równowagi dynamicznej. Powstaje pytanie, jak w tych warunkach możliwa jest ta równowaga? Teoria wartości pracy ma odpowiedź na to pytanie. Ewolucja społeczeństwa ludzkiego jest możliwa tylko wtedy, gdy jego siły wytwórcze rozszerzają się, tzn. gdy praca społeczna jest wydajna1. W gospodarce towarowej ten podstawowy fakt musi znaleźć wyraz na powierzchni zjawisk, czyli na rynku towarowym. Jest to obserwacja empiryczna stanowiąca podstawę teorii wartości pracy, że ceny spadają w miarę wzrostu wydajności pracy. Z drugiej strony, to właśnie wahania cen w społecznej gospodarce towarowej powodują redystrybucję sił wytwórczych. W ten sposób zjawiska rynku łączą się ze zjawiskami reprodukcji, czyli z dynamiką całego mechanizmu kapitalistycznego w jego społecznym łożysku.
I znowu, zakładając, że istnieje związek między podstawowym zjawiskiem, jakim jest ewolucja sił wytwórczych, a obiektywnie realizowanymi cenami, problem polega na znalezieniu charakterystycznych cech tego związku. Uważna analiza wykaże, że związek ten jest dość skomplikowany; cały trzeci tom Kapitału Karola Marksa poświęcony jest problematyce tego związku. Teoria wartości jawi się tu jako obiektywne prawo wyrażające związek między różnymi seriami zjawisk społecznych. Nie ma zatem nic bardziej absurdalnego niż próba uczynienia z teorii Marksa teorii «etycznej». Teoria Marksa nie zna innego prawa naturalnego niż prawo przyczyny i skutku i nie może dopuścić żadnego innego. Teoria wartości ujawnia te związki przyczynowe, które wyrażają nie tylko logiczny ciąg rynku, ale cały mechanizm systemu.
Podobnie jest z dystrybucją. Proces dystrybucji przebiega za pomocą formulacji wartości, «społeczna» relacja między kapitalistą a robotnikiem wyraża się w formule «ekonomicznej», ponieważ siła robocza staje się towarem. Ale skoro już stała się towarem i została wciągnięta w cykl cyrkulacji towarów, od razu podlega, choćby z innego powodu, elementarnemu prawu ceny i wartości. System kapitalistyczny istniałby w drobnym stopniu bez cyrkulacji towarów bez regulującego wpływu teorii wartości. W stopniu tak niewielkim, że kapitał ledwo mógłby reprodukować swoje panowanie, gdyby nie istniały prawa immanentnie związane z reprodukcją siły roboczej jako takiej. Ponieważ jednak zużyta siła robocza rozwija więcej społecznej energii roboczej, niż jest to konieczne dla jej społecznej reprodukcji, powstają warunki dla ewentualnej nadwyżki wartości, która na mocy praw cyrkulacji towarów stale przypada nabywcom siły roboczej, czyli właścicielom środków produkcji. Ewolucja sił wytwórczych, dokonująca się w społeczeństwie kapitalistycznym przez mechanizm konkurencji, przybiera tu postać akumulacji kapitału, od której zależy również ruch siły roboczej; ewolucji sił wytwórczych towarzyszy ponadto stale wypieranie i zamieranie całych grup produkcyjnych, w których indywidualna wartość pracy towarów przekracza jej społeczną wartość pracy.
Tak więc teoria wartości jest podstawowym prawem działania całego systemu kapitalistycznego. Jest oczywiste, że prawo to przejawia się przy akompaniamencie ciągłych «zaburzeń», gdyż stanowi wyraz sprzecznej natury społeczeństwa kapitalistycznego. Jest rzeczą oczywistą, że sprzeczna natura społeczeństwa kapitalistycznego, która prowadzi je do nieuchronnego upadku, spowoduje ostatecznie upadek «normalnego» prawa kapitalistycznego, prawa wartości również2. W nowym społeczeństwie wartość straci jednak swój fetyszystyczny charakter; nie będzie już ślepym prawem bezplanowego społeczeństwa, czyli przestanie być wartością.
Takie są ogólne zarysy teorii marksowskiej, ekonomii politycznej proletariatu, która w sposób prawdziwie naukowy wyprowadza «prawa ruchu» określonej struktury społecznej.
Ale właśnie dlatego, że marksizm wykracza poza ograniczone kontury mentalności burżuazyjnej, staje się dla niej coraz bardziej znienawidzony. Współpraca społeczna w dziedzinie nauk społecznych – zwłaszcza w dziedzinie ekonomii – bynajmniej nie uległa poprawie; przeciwnie, powstaje tam coraz więcej trudności. Burżuazyjna ekonomia może obecnie rozwijać się jedynie w ramach nauk czysto opisowych. W tych granicach może ona wykonywać i wykonuje pracę społecznie użyteczną. Z pewnością nie wszystko, co robi się w tej dziedzinie, musi być przyjmowane bez zastrzeżeń, gdyż nawet «najzwyklejszy» opis ma za sobą pewien punkt widzenia: dobór materiału, nacisk na jeden czynnik i niedostateczna uwaga poświęcona innemu itd. A jednak, przy odpowiednio krytycznym nastawieniu, można z takich przedstawień uzyskać obfity materiał do wyciągnięcia własnych wniosków. Jeśli chodzi o rzeczywistą pracę teoretyczną burżuazji, to przykład Böhm-Bawerka ujawnił, że jest ona jałową pustynią. Ale nie wynika z tego, że marksiści muszą całkowicie ignorować to pole, ponieważ proces ewolucji ideologii proletariackiej jest procesem walki. Tak jak proletariat postępuje na polu ekonomicznym i politycznym za pomocą niezliczonych walk z wrogimi elementami, tak musi być również na wyższych poziomach ideologii. Ideologia nie zstępuje z nieba, jako system doskonały we wszystkich swoich częściach, ale jest stopniowo i boleśnie budowana w ciężkim i żmudnym procesie ewolucji. Poprzez krytykę wrogich poglądów nie tylko odpieramy ataki wroga, ale i ostrzymy własną broń; krytyka systemów naszych przeciwników jest równoznaczna z doprecyzowaniem naszego własnego systemu.
Mamy także inny powód, aby poświęcić uważne studium ekonomii burżuazyjnej. Walka ideologiczna, tak jak każda inna bezpośrednia walka praktyczna, musi posługiwać się zasadą: wykorzystaj wszystkie opozycje w szeregach wroga, wszystkie jego spory między sobą. Faktem jest, że pomimo jednolitości ich celu – apologii kapitalizmu – wśród uczonych burżuazyjnych nadal istnieje znaczna różnica poglądów. O ile w dziedzinie teorii wartości osiągnięto pewną jedność na fundamentach stworzonych przez Szkołę Austriacką, o tyle gdy chodzi o dystrybucję, prawie każdy teoretyk założy własną teorię i będzie ją usprawiedliwiał «ogólnie obowiązującą» teorią wartości. Ale to znowu dowodzi tylko, jak trudny – z czysto logicznego punktu widzenia – jest ten problem i jak wielkiej «pracy umysłowej» wymaga on od współczesnego scholastyka. Ta okoliczność jednak jednocześnie ułatwia zadanie krytyki i daje możliwość ujawnienia ogólnych błędów logicznych i innych słabych punktów przeciwnika. W ten sposób krytyka burżuazyjnej ekonomii wspomaga rozwój własnej nauki ekonomicznej proletariatu. Burżuazyjna nauka przestała już widzieć swój cel w zrozumieniu stosunków społecznych, zajmując się teraz jedynie ich apologią. Naukowe pole walki pozostawia się wyłącznie marksizmowi, ten bowiem nie waha się analizować społecznych praw ewolucji, nawet jeśli mogą one prowadzić do nieuchronnego zniszczenia obecnego społeczeństwa. W tym sensie Marksizm pozostaje, jak zawsze, czerwoną nicią teorii, godłem, wokół którego gromadzą się wszyscy ci, którzy mają dość odwagi, by stawić czoła nadciągającej burzy.
Dodatek: Polityka ugody teoretycznej3
Teoria wartości Tugana-Baranowskiego
Szybka ewolucja, którą «legalni marksiści» musieli przejść w latach dziewięćdziesiątych, obejmuje bardzo specyficzną tendencję, a mianowicie powstanie ideologii liberalno-burżuazyjnej, przeciwstawionej nie tylko wrogiej kapitalizmowi ideologii Narodników, ale także ideologii rewolucyjnego proletariatu, czyli marksizmu. Tendencja ta, wyjątek w historii, miała odpowiednio skomplikowany charakter, jak każde zjawisko społeczne. Nie wszyscy nosiciele ideologii burżuazyjnej byli równie zręczni w dokonywaniu transformacji «od marksizmu do idealizmu».
W ferworze wyścigu niektórzy już osiągnęli cel i teraz z dumą patrzą na tych, którzy jeszcze go nie osiągnęli; inni prawie osiągnęli cel; jeszcze inni zostali daleko w tyle. Warto poświęcić trochę uwagi poszczególnym uczestnikom tej szlachetnej emulacji.
Na przykład, jest Siergiej Bułgakow, «były marksista», profesor ekonomii politycznej. Dajcie mu sutannę, a będziecie mieli pełnoprawnego uczonego pastora. Jest też inny «były marksista», pan Bierdiajew, również pobożny chrześcijanin, który z wielkim upodobaniem (bo któż nie ma swojego hobby?) rozprawia o «ziemskiej i niebiańskiej Afrodycie». Nieco obok nich stoi niezrównany Piotr Struve, ciężka artyleria erudycji kadecko-oktobrystycznej [liberalno-konserwatywnej – przyp. tłum]. Wszyscy ci szanowni panowie zerwali definitywnie ze swoją przeszłością, którą zaliczają teraz do swoich «młodzieńczych niedyskrecji». Postępują niezachwianie naprzód, ci błędni rycerze rosyjskiego kapitalizmu. Pozostając daleko w tyle, ale z wyraźną ambicją wyprzedzenia swoich kolegów, idzie profesor Tugan-Baranowski, były marksista, a obecny doradca magnatów przemysłowych. Chrześcijańskie mamrotanie Tugana-Baranowskiego zaczęło się znacznie później niż u innych. Wciąż flirtuje z marksizmem, dlatego wiele naiwnych osób wciąż zalicza go do grona prawie «czerwonych». Jednym słowem, jest «apostołem pojednania». Nie może się zdecydować na dołączenie do obozu wrogów proletariatu i przyjęcie ich teorii całym sercem; woli jedynie, jak mówi, «oczyścić marksizm z jego nienaukowych elementów». Z tego powodu jest on bardziej zwodniczy niż inni; jego działalność teoretyczna jest bardziej szkodliwa. Nie «zaprzeczy» on wprost teorii wartości pracy, ale stara się ją pogodzić z teorią Böhm-Bawerka, tego klasycznego przedstawiciela burżuazyjnych dążeń. Czytelnik może sam ocenić, jakie są rezultaty tych wysiłków Tugana-Baranowskiego w dziedzinie głównego problemu ekonomii politycznej, a mianowicie teorii wartości.
1. Wzór Tugana-Baranowskiego.
Tugan-Baranowski zaczyna od peanu na cześć Böhm-Bawerka.
«Wielka zasługa nowej teorii», mówi, «polega na tym, że daje ona obietnicę definitywnego zakończenia sporu o wartość, ponieważ, wychodząc od jednej jednolitej zasady fundamentalnej, daje pełne [!] i wyczerpujące [!!] wyjaśnienie wszystkich zjawisk procesu wartościowania». (Tugan-Baranowski: Foundations of Political Economy, s.40, 1911, w języku rosyjskim).
W innym fragmencie:
«Teoria użyteczności krańcowej pozostanie fundamentalną teorią wartości; może ona w różnych swoich częściach doznać w przyszłości zmian i amplifikacji, ale w swoich podstawowych ideach pozostaje wiecznym osiągnięciem nauki ekonomicznej». (Tamże, s.55)
«Wieczne osiągnięcie nauki ekonomicznej» – to są dumne słowa. Niestety, to «osiągnięcie» wygląda mniej odważnie przy bliższej inspekcji; ale na razie odłóżmy nasze zastrzeżenia i zbadajmy «platformę pojednania» Tugana-Baranowskiego.
Zgodnie z doktryną zwolenników Szkoły Austriackiej, wartość dobytku jest określana przez jego użyteczność krańcową. Ta z kolei zależy od ilości posiadanych dóbr tego samego typu. Im większy wolumen, tym bardziej «nasycony» popyt, tym niższa będzie pilność zapotrzebowania i tym niższa wartość krańcowa danego przedmiotu. Innymi słowy, Szkoła Austriacka kończy swoją analizę, przyjmując jako daną konkretną wielkość, konkretną ilość posiadanych rzeczy do wyceny. Tugan-Baranowski dość konsekwentnie zadaje kolejne pytanie: co decyduje o tej ilości dóbr? Jego zdaniem ilość ta zależy od «planu gospodarczego»; decydującą rolę odgrywa czynnik wartości pracy.
«Użyteczność krańcowa to użyteczność ostatnich jednostek dowolnego rodzaju dóbr» – mówi Tugan-Barański – «zmienia się ona wraz z kompasem produkcji. Rozszerzając lub zmniejszając produkcję, możemy wytworzyć odpowiednie rozszerzenia lub zmniejszenia użyteczności krańcowej. Z drugiej strony, wartość pracy jednostki daje nam coś obiektywnego, coś niezależnego od naszej woli. Wynika z tego, że przy opracowywaniu planu gospodarczego wartość pracy jest elementem decydującym, podczas gdy użyteczność krańcowa jest elementem, który należy określić. Wyrażając się matematycznie, użyteczność krańcowa musi być funkcją wartości pracy». (Tamże, s.47.)
Jeśli chodzi o charakter relacji między użytecznością krańcową towarów a ich wartością pracy, Tugan-Baranowski uzasadnia to w następujący sposób: Załóżmy, że mamy do czynienia z dwiema gałęziami produkcji, A i B. Racjonalny plan ekonomiczny wymagałby, aby rozkład pracy w obu tych gałęziach produkcji był tak zorganizowany, aby wynikająca z niego użyteczność była w obu przypadkach równa w ostatniej jednostce czasu4. Bez takiej równowagi racjonalny plan, tzn. osiągnięcie najwyższej użyteczności, jest nie do pomyślenia. Zakładając bowiem, że ostatnia godzina w gałęzi produkcji A daje użyteczność dziesięciu jednostek, podczas gdy ta w gałęzi produkcji B daje tylko pięć jednostek, to oczywiste jest, że bardziej opłacalne byłoby zaprzestanie produkcji towaru B i poświęcenie uzyskanego w ten sposób czasu na produkcję towaru A. Ale jeśli wartość pracy towarów, użyteczność wytworzona w ostatniej jednostce czasu, jest równa, to wynikać z tego będzie, że «użyteczność ostatnich jednostek każdego rodzaju dóbr swobodnie odtwarzalnych – ich użyteczność krańcowa – jest odwrotnie proporcjonalna do względnej ilości tych dóbr możliwych do wytworzenia w jednostce czasu; innymi słowy, musi być wprost proporcjonalna do wartości pracy tych dóbr». (Tamże, s.47.)
To tyle, jeśli chodzi o uwagi Tugana-Baranowskiego dotyczące relacji między użytecznością krańcową a bezwzględną wartością pracy towarów. Nie znajdujemy tu wcale sprzeczności, tylko harmonię: «Pomimo panującej opinii – mówi Tugan-Baranowski – że te dwie teorie wzajemnie się wykluczają, panuje między nimi doskonała harmonia. Różnica polega jedynie na tym, że badają one dwie różne fazy tego samego procesu wyceny ekonomicznej. Teoria użyteczności krańcowej wyjaśnia subiektywne czynniki oceny ekonomicznej, podczas gdy teoria wartości pracy wyjaśnia jej obiektywne czynniki». (Tamże, s.49.)
Dalej mówi on, że nie można mówić o tych dwóch teoriach jako o diametralnie przeciwnych, w wyniku czego zwolennicy teorii użyteczności krańcowej mogą wyciągnąć przyjazną dłoń do zwolenników teorii wartości pracy. Sądzimy, że możemy mimo to wykazać, iż założenie o stosunkach sąsiedzkich opiera się na bardzo naiwnym pojęciu obu teorii. Zanim jednak przejdziemy do zdemaskowania podstawowego błędu pana Tugana-Baranowskiego, dokonajmy krytycznego badania sposobu, w jaki nasz apostoł pokoju postrzega teorię wartości pracy. To ujawni kilka interesujących osobliwości jego procesów umysłowych, a tym samym rzuci nieco światła na przyczyny jego polityki pojednawczej.
2. «Logika» pana Tugana-Baranowskiego.
Powyższa prezentacja doprowadziłaby każdego rozsądnego człowieka do następującego wniosku5: skoro wartość (subiektywna wartość określona przez użyteczność krańcową towarów) jest proporcjonalna do wartości pracy, a ponadto wartość ta stanowi podstawę ceny, to wynika z tego, że wartość pracy jest prawdziwą podstawą ceny. W istocie, jeśli wartość pracy i użyteczność krańcowa są połączone jakąkolwiek tak stanowczą, określoną relacją jak bezpośrednia proporcja, to oczywiste jest, że wielkości te muszą być w analizie wzajemnie zastępowalne. Jeżeli przyjmiemy za Tuganem-Baranowskim, że «czynnikiem decydującym jest wartość pracy, podczas gdy użyteczność krańcowa jest czynnikiem, który należy określić» (tamże, s. 47), to powyższy punkt widzenia nabiera obowiązkowej zgodności. Następstwo zjawisk staje się wtedy: cena, użyteczność krańcowa, wartość pracy. Koszty pracy są tu związane z wartością subiektywną, a w konsekwencji także z ceną. Ta okoliczność skłania nawet Tugana-Baranowskiego do stwierdzenia, że «teoria wartości pracy ….. z pewnego punktu widzenia jest ….. ekonomiczną teorią wartości par excellence, podczas gdy teoria użyteczności krańcowej jest bardziej uniwersalną psychologiczną teorią wartości, a nie specyficznie ekonomiczną teorią wartości». [Tamże, s.50].
Wartość pracy określa zatem użyteczność krańcową, która z kolei określa cenę; innymi słowy, wartość pracy jest ostateczną podstawą ceny. Jak dotąd, dobrze; ale zaledwie osiem stron dalej napotykamy następującą «krytykę» Karola Marksa:
«Pomimo zaoferowania krytyki kosztów pracy, Marks daje nam teorię absolutnej wartości pracy…..
«W swojej znanej krytyce trzeciego tomu Kapitału Sombart próbuje6 bronić Marksowskiej teorii wartości pracy, interpretując ją jako teorię kosztów pracy. Przez wartość pracy rozumie on «stopień społecznej siły produkcji pracy». Jeśli tak jest, to dlaczego zamiast uznać niezależne prawo do istnienia obu tych kategorii: wartości i kosztów, należałoby oznaczyć nakłady pracy jako «wartość» i w ten sposób dać początek pojęciu, że nakłady pracy są podstawą ceny, stosunków wymiany między towarami (co oczywiście nie ma miejsca)». (Grundzüge der Theorie des wirtschaftlichen Güterwerts, s.58.)
Pan Tugan-Baranovsky pyta, czy właściwe jest interpretowanie wartości pracy jako społecznych kosztów pracy7. Jest to całkiem słuszne, ale wszystko, co Tugan-Baranovsky dodaje, jest błędne. Jest on tak zachwycony swoją własną krytyką, że nie może pojąć, iż krytykuje nie tylko Marksa, ale i siebie samego. Widzieliśmy już, że zasady Tugana-Baranowskiego prowadzą do wniosku, że wartość pracy jest podstawą ceny. Teraz nagle stwierdzamy, że tak «oczywiście nie jest». Które z tych stwierdzeń jest prawdziwe? Pierwsze czy drugie? Jest to bardzo osobliwa forma jasności umysłu, którą Tugan-Baranowski nam tutaj oferuje, można by wręcz nazwać ją «żelazną logiką». Ale być może czytelnik ma wątpliwości co do trwałości ostatniej «myśli» Tugana-Baranowskiego. Niech Tugan-Baranowski da sobie siłę:
«U Karola Marksa praca jest w swej istocie niczym więcej ani mniej niż kosztami pracy. Nie należy jednak traktować tego jako terminologicznego fałszu ze strony Marksa. Marks nie tylko określał społecznie niezbędną pracę po prostu jako wartość towaru, ale stale podejmował wysiłek, by prześledzić z powrotem do pracy stosunki wymiany między samymi towarami… Tylko dzięki bezwzględnemu rozróżnieniu pojęć wartości i kosztów można zbudować prawidłową, zgodną z faktami logiczną teorię wartości i kosztów». [Tamże, s.69]
Przytaczamy kolejny fragment:
«Błąd Marksa polegał ….. na niezrozumieniu niezależnego znaczenia tej kategorii [tj. kategorii kosztów – N.B.] i na próbie powiązania jej z teorią ceny; z tego powodu nazwał on koszty pracy nie kosztami, lecz wartością»8.
Niewątpliwie; a Tugan-Baranowski zapomniał już, że sam łączył koszty pracy z wartością i ceną, i że teraz jest zaangażowany w proces rozwiązywania tego przestępczego sojuszu. Jego logika jest rzeczywiście zdumiewająca! Pozwolimy sobie teraz na pytanie. Jeżeli kategoria kosztów jest tak niezależna od pytania, że Tugan-Baranowski ma prawo uważać za grzech śmiertelny wciąganie jej w ten wspomniany związek, to co pozostaje z ekonomicznego znaczenia tych kategorii? Z pewnością zapewnia nas, że mają one «bardzo duże» znaczenie, jednak nie znajdujemy tu nic poza «retoryką etyczną», której nie musimy traktować poważnie.
Możemy przejść do «podstawowego błędu» Tugana-Baranowskiego. Pomimo jego wyraźnej zdolności do konstruowania systemu składającego się z najbardziej sprzecznych zasad, pokażemy tutaj, że jego «formuła» jest jeszcze bardziej skandalicznym osiągnięciem.
3. Fundamentalny błąd Tugana-Baranowskiego.
Dotychczas przyjmowaliśmy formułę Tugana-Baranowskiego co do proporcjonalnego stosunku między wartością pracy a użytecznością krańcową, nie proponując żadnej krytyki. Teraz ujawnimy teoretyczną pustkę tej słynnej formuły, w tym celu być może musimy najpierw przedstawić pogląd Tugana-Baranowskiego na ekonomię polityczną, a więc na każdą «formułę», pogląd podzielany również przez nas. Ale mamy zbyt wiele szacunku dla profesora Tugan-Baranowskiego, aby pozbawić go możliwości, przedstawienia tego absolutnie słusznego stanowiska jego własnymi słowami:
«To, co odróżnia naukę ekonomii od innych nauk społecznych, a mianowicie budowa systemu praw przyczynowych dla zjawisk gospodarczych, jest właśnie wynikiem charakterystycznych osobliwości ich obecnego przedmiotu badań: warunku wolnego towaru wymiennego ….. Mamy wszelkie powody, aby uznać ekonomię polityczną za oryginalną naukę zajmującą się przyczynowymi powiązaniami zjawisk gospodarczych, ściśle związaną ze współczesnym życiem gospodarczym. Nauka ta powstała i wyrosła razem z tym życiem gospodarczym; razem z nim zniknie ze sceny»9. (Grundzüge der Theorie des wirtschaftlichen Güterwerts, s.17.)
Jest to wyraźne stwierdzenie, że ekonomia polityczna czyni przedmiotem swego badania system wymiany, a zwłaszcza kapitalistyczny system wymiany. I właśnie z tego punktu widzenia przejdziemy do analizy formuły Tugana-Baranowskiego. Jak już stwierdziliśmy, zakłada on, że między użytecznością krańcową a wartością pracy istnieje stosunek proporcjonalny. Rozpocznijmy naszą analizę od drugiej połowy formuły, a mianowicie od wartości pracy. Tugan-Baranowski zakłada, że wartość pracy określa plan gospodarczy. Jednak «plan gospodarczy», który ma na myśli, jest kategorią gospodarki indywidualnej, a co więcej, gospodarki w naturze, produkującej na własny użytek najbardziej «różnorodne dobra». Ale rzut oka na współczesną gospodarkę indywidualistyczną, tj. na system kapitalistyczny, nie przedstawi w ogóle żadnego «planu gospodarczego» w sensie Tugana-Baranowskiego. Z tej prostej przyczyny, że produkcja fabryczna stała się wyspecjalizowana; nie ma tu miejsca na rozkładanie czasu na różne «gałęzie». Każda bowiem branża wytwarza jeden produkt. Poza tym kategoria wartości pracy nie dotyczy jednostki gospodarczej pracującej w przedsiębiorstwie kapitalistycznym, gdyż jednostka ta «pracuje» przy pomocy najemnych rąk i środków produkcji zakupionych na rynku. Jeśli w ogóle nie ma powodu, by wspominać tu o wartości pracy, to można ją uznać jedynie za kategorię społeczną, jeśli chodzi o nowoczesny sposób produkcji (który stanowi rzeczywisty przedmiot badań ekonomii politycznej), tzn. koncepcję, którą stosuje się nie do poszczególnych zakładów, lecz do ich całości, do ich społecznego agregatu. Taka jest Marksowska koncepcja wartości pracy. Jej poprawność czy błąd nie jest kwestią, która nas w tej chwili dotyczy; my uważamy ją za poprawną; Tugan-Barański zakłada coś przeciwnego. W każdym razie jednak Karol Marks w pełni doceniał absurdalność kategorii wartości pracy jako kategorii gospodarki indywidualnej, ponieważ kategoria ta może nabrać znaczenia tylko wtedy, gdy jest rozumiana w swoim społecznym charakterze.
Druga część formuły Tugana-Baranowskiego dotyczy użyteczności krańcowej. W rozumieniu wszystkich zwolenników teorii użyteczności krańcowej, użyteczność krańcowa oznacza posiadanie służące woli «podmiotu gospodarczego»; jest to pewna ocena, zakładająca świadomą kalkulację. Jest oczywiste, że kategoria użyteczności krańcowej może mieć znaczenie tylko w odniesieniu do gospodarki indywidualnej; jest ona całkowicie bezwartościowa (nawet z punktu widzenia jej zwolenników), jeśli chodzi o całą gospodarkę społeczną. Z pewnością ta ostatnia nie «ocenia» tak, jak może to robić indywidualny przedsiębiorca. Gospodarka społeczna jest bowiem systemem, który rozwija się dzięki działaniu prawa naturalnego, z zachowaniem swoistego i charakterystycznego ciągu logicznego. Jeśli więc użyteczność krańcowa ma mieć w ogóle jakieś znaczenie, to może ono dotyczyć tylko kategorii gospodarki indywidualnej.
Wiemy już, że Tugan-Baranowski stwierdza, iż istnieje proporcjonalna relacja między użytecznością krańcową a wartością pracy. Wartość pracy może być rozumiana na dwa sposoby: albo jako kategoria społeczna (ten pogląd jest jedynym słusznym, gdy mamy do czynienia z gospodarką kapitalistyczną), albo jako kategoria indywidualistyczna. Oczywiście, wartości pracy w tym pierwszym znaczeniu nie można wprowadzić w żaden bezpośredni związek z użytecznością krańcową; są to dwie wielkości nie mające w zasadzie nic wspólnego, gdyż leżą w zupełnie innych płaszczyznach. Utrzymywanie, że wielkość, która ma zastosowanie tylko w dziedzinie gospodarki indywidualistycznej, jest proporcjonalna do innej wielkości mającej zastosowanie tylko w dziedzinie gospodarki społecznej, jest równoznaczne z «zawracaniem kijem Wisły».
Stwierdzamy więc, że prawidłowe zrozumienie teorii wartości pracy doprowadzi właśnie do wniosku, że stanowi ona diametralne przeciwieństwo teorii użyteczności krańcowej. Pozostaje jeszcze do rozważenia związek nonsensownego pojęcia wartości pracy jako kategorii gospodarki indywidualistycznej, z koncepcją użyteczności krańcowej. Tuganowi-Baranowskiemu udaje się osiągnąć nawet to, co oczywiście nie poprawia jego teorii, która załamuje się całkowicie, gdy tylko podejmie się próbę porównania jej z kapitalistyczną rzeczywistością. Rezultat jest mniej więcej taki sam jak w przypadku zwolenników Szkoły Austriackiej, których doktryny sprawdzają się bardzo dobrze, dopóki ograniczamy się do sfery interesów ekonomicznego Robinsona Crusoe i – świadomie lub nieświadomie – trzymamy się z dala od stosunków kapitalistycznych. Ale gdy tylko zbadamy te stosunki, które stanowią właściwy przedmiot ekonomii politycznej (jak utrzymuje sam Tugan-Baranowski), teoria ta ujawnia się jako nędzna i pusta rzecz, którą jest.
Przed zakończeniem uczynimy jeszcze jedną uwagę. Cała teoria Tugana-Baranowskiego dotyczy przedsiębiorstw produkujących towary. Jest to zaszczytna różnica między nim a czystymi marginalnymi utylitarystami, którzy zdają się zapominać, że towary nie spadają z nieba, lecz muszą być produkowane. I właśnie w przypadku gospodarek produkcyjnych Tugan-Barański ustanawia swoje «prawo proporcji». Weźmiemy kolejny fragment z drugiej części jego książki:
«Musimy trzymać się rzeczywistych stosunków ekonomicznych – mówi – na mocy których kształtuje się cena we współczesnej gospodarce kapitalistycznej. Nie wolno nam zakładać, jak to czyni na przykład Böhm-Bawerk, że sprzedawca towaru potrzebuje tego ostatniego dla siebie i będzie nawet skłonny, gdyby cena była zbyt niska, zatrzymać go dla siebie». (Tamże, s. 212, 213.)
Jest to prawda. Co więcej, jest to wielki postęp w stosunku do teoretyków użyteczności krańcowej najczystszej wody. Jak jednak teoria pana Tugana-Baranowskiego utrzyma się, jeśli jego zakłady produkcyjne nie będą wyceniać towarów według ich użyteczności (tj. ich użyteczności krańcowej)? Aby wspomniany wyżej stosunek proporcjonalny mógł być zastosowany, z pewnością konieczne jest istnienie wymaganych ilości. Widzieliśmy powyżej, że zasada ta nie działa, jeśli chodzi o wartość pracy. Teraz sam Tugan-Baranowski mówi nam, że ocena według użyteczności krańcowej jest całkowicie bezsensowna, jeśli chodzi o sprzedawców, w warunkach kapitalizmu (lub nawet prostej gospodarki towarowej).
Zbadaliśmy teorię Tugana-Baranowskiego, nie zajmując się jednym z jej składników, teorią użyteczności krańcowej. I nasz teoretyk nie zdołał uzasadnić również tej części swojej teorii. Jest to fakt godny uwagi. W poszukiwaniu nowej broni rosyjscy filozofowie burżuazyjni są bardzo «krytycznie» nastawieni tylko do Karola Marksa, ale kiedy mają do czynienia z kapitalistyczną ideologią naukową Europy Zachodniej, ogarnia ich niemal religijny respekt. To właśnie ten fakt ponownie ujawnia prawdziwą naturę «nowych idei w ekonomii politycznej», tak gorliwie głoszonych przez panów Tugan-Baranowskiego, Bułhakowa, Struvego, e tutti quanti.
1Stary, dziś już prawie zapomniany ekonomista, N. F. Canard, znakomicie sformułował tę marksowską myśl, w każdym razie sformułował ją co najmniej tak dobrze, jak tak bardzo chwalony Rodbertus; zob. N. F. Canard: Principes d’economie politique, Paris, An×(1801) ; w tej książce, która była couronné par l’Academie, autor mówi: «Zawdzięcza więc tylko swojemu przemysłowi i swojej pracy, że istnieje tak duża różnica między człowiekiem cywilizowanym a człowiekiem naturalnym lub dzikim» (strona 3). «Musimy więc w przypadku człowieka odróżnić pracę konieczną dla samozachowania od pracy zbędnej» (str. 4). Tylko dzięki nagromadzeniu pewnej ilości pracy zbędnej człowiek mógł wyjść ze stanu dzikości i stworzyć dla siebie kolejno wszystkie sztuki, wszystkie maszyny i wszystkie środki pomnażania produktu pracy przez uproszczenie pracy» (str. 5).
2Destrukcja kapitalizmu, która dokonała się już w Rosji i zaczyna się w całej Europie, przypisuje obecnie obiektywnej jakości fizycznej produktu rolę pierwszoplanową i spycha na drugi plan produkt uznany za wartość; oczywiście z punktu widzenia kapitalizmu jest to tylko kolejna faza «nienormalności» sytuacji.
3Artykuł ten został pierwotnie napisany jako wkład do marksowskiego czasopisma Prosvyeschenye («oświecenie») ; zawiera on analizę eklektycznej teorii zasady koalicji zastosowanej do teorii wartości. Jest to zatem odpowiedni dodatek do naszej obecnej książki. Oczywiście, pewne fragmenty tego eseju, które nie mają wcale bezpośredniego wpływu na logiczną stronę teorii Tugana-Baranowskiego, która jest już nieaktualna, zostały wyprzedzone przez fakty. Mimo to pozostawiamy cały artykuł w jego pierwotnej formie, tym bardziej, że pewne przewidywania w nim zawarte spełniły się dosłownie. Tak więc, na przykład, pan Bułgakow przyjął welon, a Tugan-Baranowskiemu udało się zostać ministrem w kontrrewolucyjnym gabinecie. Interesujące jest również to, że pan P. P. Masłow próbuje teraz naśladować praktyki Tugana-Baranowskiego.
4Dokładniej mówiąc, musi być równy marży.
5Aby uniknąć nieporozumień, zaznaczmy wyraźnie, że na razie nie kierujemy naszej krytyki przeciwko terminologii Tugana-Baranowskiego i używamy terminów «wartość» i «koszty pracy» w tym samym znaczeniu, w jakim występują one u Tugana-Baranowskiego.
6Tugan-Baranowski powołuje się tu na artykuł Sombarta: «Zur Kritik des ökonomischen Systems von Karl Marx», zob. Braun’s Arckiv, t. VII.
7Mówimy tu o «kosztach» społecznych; jak zobaczymy poniżej, to określenie jest bardzo ważne.
8Op. cit., s. 70. Wspomnimy o jeszcze jednej kwestii, choć nie ma ona bezpośredniego związku z pytaniem; p. Tugan-Baranowski nie rozumie (str. 68, 69) znaczenia wartości wymiennej u Marksa; dlatego też cieszymy się, że możemy mu wyjaśnić to pojęcie. W toku swej analizy Marks jest niekiedy zmuszony przyjąć, że towar jest sprzedawany według kosztów jego produkcji (wartości). W tym przypadku koszty byłyby odpowiednikiem wartości wymiennej; oznacza to, że Marks nie mówi o ilości absolutnej, lecz względnej.
9Tugan-Baranovsky: Patrz strona 55…