Tekst został nadesłany przez tow. OOJ
Programy socjalne i prawo pracy to historyczne zdobycze ruchu robotniczego w walce o poprawę warunków życiowych, przeciwko klasie kapitalistycznej. Od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, zaimplementowane zostało do naszego porządku prawnego prawodawstwo europejskie, które również w znacznym stopniu ucywilizowało stosunki kapitalistyczne. Każdy socjalista chce poprawy warunków życia klasy uciskanej i cieszy się z każdej tego typu reformy. Jednak marksista widzi cały ten proces „cywilizowania się” stosunków kapitalistycznych z lotu ptaka, ujmuje całość, dostrzega zachodzące procesy dialektycznie, w ciągłym ruchu i walce sprzeczności.
Marksistowski punkt widzenia musi przecież uwzględniać fakt, że społeczeństwo podzielone jest na klasy, według położenia jednostki względem środków produkcji. Jednostki o podobnym położeniu mają wspólne interesy polityczne. Właściciel ma obiektywnie wspólne interesy z innym właścicielem, nie-właściciel z nie-właścicielem, pomimo tego, że niekiedy sprzeczności pośród właścicieli mogą działać na korzyść nie właścicieli.
Oprócz tego, co bardzo istotne dla dalszego wywodu, klasy te są względem siebie antagonistyczne – interesy jednej klasy są sprzeczne z interesami drugiej. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że europejska biurokracja, która faktycznie rządzi stosunkami gospodarczymi w Europie, nie jest biurokracją nie-właścicieli. Odwrotnie – Deutsche Welle w 2019 roku donosił, że szefowa Komisji Europejskiej jako minister niemieckiego rządu zarabia rocznie około 210 tys. euro. Stanowi to modelowy przykład biurokracji burżuazyjnej, ale nie można zapomnieć, że nawet biedna biurokracja, tak długo jak nie będzie oddolnie kontrolowana przez proletariat będzie wyrządzać mu szkodę.
Oczywiście to tylko jeden przypadek ale dociekliwy czytelnik sam będzie potrafił ustalić ile wynoszą majątki komisarzy europejskich, czy w ogólności biurokracji w Europie. Polscy posłowie to często rentierzy, który swój dochód czerpią wyłącznie z faktu posiadania statusu właściciela.
Ten fakt – że klasy rządzące w Europie i na świecie, to klasa będąca w podzbiorze całej klasy właścicieli, w sprzężeniu z tezą antagonizmu klasy właścicieli i nie-właścicieli, może nasunąć istotne pytanie, a konkretnie: dlaczego klasie rządzącej miałoby w ogóle zależeć na poprawie warunków życiowych nie-właścicieli. Odpowiedzią może być, że teza o antagonizmie klas jest nieprawdziwa. Stojąc na gruncie naukowej analizy społeczeństwa i analizowanych tą metodą konfliktów wewnątrz niego, nie możemy się z tym zgodzić. Jedyną możliwością pozostaje więc wyciągnięcie innego wniosku z połączenia obu faktów.
Bo skoro klasa ciemiężycieli ma interesy sprzeczne z klasą ciemiężonych, to nie może być tak, że ma interes aby poprawić ustawodawstwo i warunki życiowe klasy ciemiężonej, jeśli jest to interesem klasy ciemiężycieli, przyjmując, że ta pierwsza działa racjonalnie. Nie może być to w interesie obu klas, skoro interesy obu są sprzeczne. Wniosek, który można wyciągnąć jest przyznanie, że poprawa ustawodawstwa i z tym warunków życia klasy ciemiężonej, jest w interesie klasy ciemiężycieli, czyli jak wcześniej powiedzieliśmy – klasy właścicieli.
Wniosek ten podpiera fakt, że ustawodawstwo unijne i ustawodawstwa krajowe zrobiły niemałe ustępstwa na rzecz nie-właścicieli. Jak to więc możliwe, żeby coś co wydaje się być w interesie ciemiężonych jest faktycznie w interesie ciemiężycieli?
Jest tak mianowicie dlatego, że w interesie burżuazji jest utrzymanie kapitalistycznych stosunków produkcji, a więc status quo. Nie da się utrzymać istoty status quo, czyli właśnie tych stosunków bez szerokich ustępstw na rzecz proletariatu.
Jednak nie należy tutaj popadać w teoretyczny dogmatyzm i wychodzić z tezą, że rewolucja na terenie metropolii jest niemożliwa. Jest nie tylko możliwa ale też niezbędna dla powodzenia rewolucji w regionach świata skolonizowanych przez imperializm. Państwo imperialistyczne pomimo dostępu do tanich środków konsumpcji, czy innych metod gaszenia antagonizmu klasowego, tak samo jak każde inne targane jest kryzysami kapitalizmu, które uniemożliwiają przeciwdziałanie rozwojowi antagonizmu klasowego. Blok imperialistyczny UE podczas obecnej wojny imperialistycznej między imperializmem amerykańskim a rosyjskim sam popadł w kryzys, który obniżył realną stopę życia, co samo przez się dowodzi prawdziwości tezy o konieczności eskalacji walki klasowej w państwie/bloku imperialistycznym, kiedy ten pogrąża się w kryzysie. Burżuazja będzie na różne sposoby bronić się przed ożywioną walką klasową proletariatu, ale sprzeczności kapitalizmu same tworzą warunki, w których ta musi eskalować.
Jeśli więc chcemy myśleć i działać racjonalnie musimy zdać sobie sprawę z tego właśnie faktu. Jak pisał Marks: „Od czasu do czasu robotnicy odnoszą zwycięstwo, ale tylko przejściowe.” Właśnie to przejściowe zwycięstwo szczególnie teraz, stało się jakościowo różne od pełnego zwycięstwa. Szczególnie jest to różnica właśnie jakościowa a nie tylko, że jedno jest gradacją drugiego. Jakościowa różnica bierze się stąd, że przejściowe zwycięstwo jest w interesie rządzących, natomiast pełne zwycięstwo jest w interesie rządzonych.
Powinniśmy, więc spojrzeć na sprawę globalnie. Chwilowe sukcesy są niewątpliwie sukcesami ale nie pozostają nimi, jeśli nie są jedynie fragmentem całego antagonizmu pomiędzy klasami. Mały sukces nie będący jedynie fragmentem całej walki, cementuje status quo, bo topi masy w przekonaniu, że nie potrzeba nic zmieniać, że: „przecież jest dobrze”. Niemniej jednak marksiści nie mogą popadać w alienację względem mas, przez całkowite odcinanie się na te „małe sukcesy”. Małe sukcesy są ważne aby przez walkę o nie budować relację z klasą robotniczą, a następnie naprowadzać ją na tory walki o wielki sukces jedynie przez rewolucję, przestrzegając się przed prawicowym oportunizmem. Konieczność wykorzystania antagonizmów, to po prostu konieczność uzyskania oparcia w klasie robotniczej, kiedy ta wchodzi w okres ożywionej walki klasowej.
Zakładając, że ustępstwa rządzących ten antagonizm uśmierzają (są więc w ich interesie), trzeba albo przygotować masy na walkę niezależnie od ustępstw – co jak pokazuje historia, jest raczej niemożliwe – albo nie bać się chwilowego wzrostu władzy kapitału, natężenia rozwoju sił wytwórczych, rosnących nierówności i sprzeczności. Bez tego bolesnego etapu nie da się uświadomić masom ich położenia. Należy tutaj doceniać samą istotę kryzysu, to właśnie eskalacja walki i antagonizmu klasowego w jego momencie umożliwia partii marksistowskiej zdobycie szersze poparcie w masach, poparcie jakiego partia by nigdy nie uzyskała za sprawą samej politycznej działalności w czasie prosperity.
Istotnym problemem na tym tle pozostaje kwestia organizacyjna. Widzimy wyraźnie, że nawet w krajach gdzie konflikt pomiędzy klasami jest na dużo wyższym poziomie ostrości, organizacje robotnicze wcale nie są w idealnym stanie. Prawda, że są stanie lepszym niż w „krajach rozwiniętych”, gdzie konflikt klasowy został znacznie uśmierzony, intensywność konfliktu wzmacnia organizację. Największym niebezpieczeństwem pozostaje, przynajmniej na gruncie europejskim, przejęcie elektoratu nie-właścicieli przez partie skrajnie prawicowe, partie faszyzujące, które dążą do eliminacji sprzeczności w obozie burżuazyjnym, ustanowienia (drogą parlamentarną) dyktatury jednej frakcji burżuazyjnej, która będzie w zarodku rozbijać ruch robotniczy, jak i tak ważne dla jego działania sprzeczności w obozie burżuazyjnym. Republika burżuazyjna daje o wiele większe możliwości do działania, właśnie przez ożywione sprzeczności w obozie burżuazyjnym, kiedy burżuazja jest podzielona na wiele frakcji, które nie rzadko nawzajem się zwalczają, możliwości dla ruchu robotniczego rosną. Kiedy kryzys kapitalizmu nabiera na sile, ruch robotniczy rozwija swoje oparcie w klasie robotniczej, to właśnie wtedy ta „skrajna prawica” (czyli po marksowsku siły faszyzujące) rośnie w siłę, gdyż burżuazja zaczyna swoją walkę o silny aparat państwowy, który unicestwi sprzeczności w jej własnym obozie politycznym i pozwoli wyprowadzić zdecydowaną ofensywę w rosnący w siłę ruch robotniczy.