
10 grudnia 2021 Rada Ministrów przyjęła projekt rozporządzenia w sprawie usunięcia z granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego enklawy o powierzchni 1,35 ha na Łysej Górze wraz z budynkami, unikatową przyrodą i wielowiekową historią uzasadniając to utratą wartości przyrodniczych i kulturalnych tego regionu. Osoby zaangażowane w rozbiór Świętokrzyskiego Parku Narodowego nie poparły swoich twierdzeń żadnymi dowodami, podczas gdy liczne organizacje ekologiczne i pozarządowe obalały owe twierdzenia. Obecnie projekt rozporządzenia nr RD162 leży na biurku Mateusza Morawieckiego i do dziś nie wiadomo czy zostanie podpisany. Cała sytuacja jest trwającą od kilku lat farsą, w której prawicowy rząd Prawa i Sprawiedliwości we współpracy z zakonem oblatów zaczynają lawinę, która może doprowadzić do zniszczenia idei ochrony przyrody w Polsce. Projekt, który może zostać podpisany przez premiera łamie prawo. Walka o utrzymanie fragmentu Łyśca w granicach Parku toczy się od 2019 roku i kiedy rząd – ze strony prawnej skazany na klęskę – postanowił po prostu zignorować przepisy.
Łysiec jako obiekt o unikalnej wartości w Świętokrzyskim Parku Narodowym
ŚPN został powołany do życia w 1950 roku jako trzeci park narodowy w Polsce. Całość położona jest w najwyższych partiach Gór Świętokrzyskich. Góry te są jednymi z najstarszych w Europie. Mimo nieznacznej wysokości, mają niezwykle dużą wartość przyrodniczą i kulturalną. To one są symbolem województwa świętokrzyskiego i w nich zawarty jest cały duch tego regionu; mroczne i chłodne bory jodłowe z gołoborzami, leśne mokradła i naturalne cieki leśne, łąki w otoczeniu charakterystycznych pasiaków pól, ale też drzewostany bukowe i modrzewiowe oraz grądy i dąbrowy. Ciągle żywe są tu lokalne legendy, rytuały i stroje oraz potrawy i architektura, a także gwara. Występują tu reliktowe gatunki unikalne dla całego kraju, zazwyczaj związane z lasami pierwotnymi. Pewne fragmenty puszczy świętokrzyskiej pozostały bez ingerencji człowieka i obok Puszczy Białowieskiej oraz gór na południu Polski stanowią ewenement na skalę kraju.
Charakterystyczne dla regionu są gołoborza, które każdemu mieszkańcowi województwa świętokrzyskiego przychodzą na myśl jako pierwsze w kontekście gór. Owa nazwa oznacza obszary bezleśne (gołe od boru) znajdujące się na stokach pasm górskich. Gołoborza zbudowane są z bloków kambryjskiego piaskowca kwarcytowego powstałych ponad 500 mln. lat temu. W Świętokrzyskim Parku Narodowym występują one zarówno na północnym, jak i południowym stoku pasma łysogórskiego. Nazwa tych obszarów pochodzi od okolicznej ludności, która już lata temu nadała im taką nazwę. Są one tłem wielu okolicznych legend, które wciąż są żywe w województwie. Góry Świętokrzyskie są sercem regionu, czymś do czego wielu mieszkańców województwa się przywiązało. Najwyższymi szczytami są tutaj Łysica (614 m n.p.m.) oraz Łysa Góra (595 m n.p.m.). Nie są to wysokie szczyty, jak na Góry Świętokrzyskie przystało, jednak między Uralem, a Karpatami i między Skandynawią, a Krymem nie ma nic wyższego. Kluczowa dla omawianej sytuacji jest Łysa Góra. Jest to szczyt o unikalnej na skalę województwa wartości. Znajduje się tu rozległa polana porośnięta łąką a na północnym zboczu znajduje się słynne gołoborze oraz niezwykle cenna przyrodniczo Polana Bielnik.
Na obszarze całego szczytu znajdują się stanowiska gatunków rzadko występujących w Polsce, zagrożonych wymarciem lub reliktowych, odizolowanych od obszaru zwartego zasięgu. Rośnie tam rzadko występująca w Polsce roślina – paproć zanokcica północna, wymieniona w Czerwonej liście roślin i grzybów Polski oraz w Polskiej Czerwonej Księdze Roślin jako narażony na wyginięcie (kategoria zagrożenia: V, VU). Jeśli chodzi o zwierzęta, występuje między innymi malutki ślimak świdrzyk siedmiogrodzki, a również rzadki i zagrożony gatunek ślimaka – bezoczka podziemna. To również jedno z niewielu w województwie miejsc, gdzie zalatują alpejskie gatunki ptaków takie jak płochacz halny i drozd obrożny. Swoje stanowiska lęgowe ma tu wiele innych ptaków. Można wśród nich wyróżnić muchołówkę małą, siniaka, zniczeka czy też dzięcioła zielonosiwego. Niezwykle rzadko zdarza się tu spotkać dzięcioła białogrzbietego, który wybiera wyłącznie naturalne lasy pełne martwego drewna takie jak puszcza świętokrzyska. W 2020 roku zespół przyrodników powołany na potrzebę wykazania unikalnych wartości przyrodniczych Łyśca wykrył tu kilka gatunków zagrożonych porostów, w tym zagrożonych krytycznie. Odkryto tu także 20 nowych dla województwa i Świętokrzyskiego Parku Narodowego gatunków chrząszczy, a także 1 nowy dla kraju. Na Łyścu odnotowano także występowanie mopka zachodniego wymienionego w Dyrektywie Siedliskowej i popielicy szarej wymienionej w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt. Część z omówionych gatunków ma tylko po kilka stanowisk w całym województwie świętokrzyskim, a niektóre są ewenementem na skalę krajową.
Jeśli chodzi o wartości kulturowe, na szczycie znajduje się najstarsze sanktuarium w naszym kraju. Według legendy, opactwo zostało założone przez Bolesława Chrobrego w 1006 roku na samym szczycie góry. Od XIV wieku są tam przechowywane relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Od niewielkich fragmentów drewna wzięły się później nazwy: Góry Świętokrzyskie, Góra Święty Krzyż, woj. świętokrzyskie i Świętokrzyski Park Narodowy. Dziś relikwie są przechowywane w Kaplicy Oleśnickich, która przylega do klasztornych krużganków. Należy też przypomnieć, że 19 listopada 2015 roku wpisano do rejestru zabytków całe otoczenie Rezerwatu Archeologicznego «Łysa Góra», obejmując ochroną w zasadzie cały masyw Łyśca. Ten sam obszar został uznany rozporządzeniem Prezydenta RP z dnia 15 marca 2017 za Pomnik Historii. Jak więc widać, Łysiec nie utracił walorów turystycznych ani przyrodniczych, które czynią go tak ważnym fragmentem Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
Reakcyjna postawa rządu i dyrekcji ŚPN–u
Jak już mówiłem, na Łyścu znajduje się klasztor benedyktyński w którym urzęduje od dłuższego czasu Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, w skrócie zakon oblatów. Wraz z powołaniem do życia Świętokrzyskiego Parku Narodowego którego częścią jest Łysa Góra, Skarb Państwa przejął znaczną część klasztoru. Po internacjonalizacji kapitału w 1989 roku pielgrzymki do Jasnej Góry czy Lichenia stały się jeszcze popularniejsze, a od początku XXI wieku rząd całkowicie zaniedbywał ochronę klimatu. W 2015 roku władzę zdobyła frakcja narodowej burżuazji prowadząca narrację bogoojczyźnianą i katolicką. Prawo i Sprawiedliwość od początku swoich rządów pokazywało, że w głębokim poważaniu ma ochronę klimatu i ekologiczne działania. Nie jest to nic nowego, jeśli chodzi o rządy w państwach kapitalistycznych, jednak klika Kaczyńskiego posunęła się dalej niż wielu liberałów. Dobrze pamiętamy sytuację z 2017 roku, kiedy to w Białowieskim Parku Narodowym prowadzono masową wycinkę drzew z użyciem ciężkiego sprzętu. Prowadzona wycinka drzew stanowiła poważne zagrożenie integralności obszaru Natura 2000, nie była zgodna z celami ochrony Puszczy Białowieskiej i przekraczała środki, jakich można używać do zapewnienia zrównoważonego użytkowania lasu. W kwietniu 2018 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że wycinka ta była niezgodna z prawem unijnym. Ponadto w wyniku ustawy z 16 grudnia 2016 miliony drzew poszły pod topór na mocy tzw. lex Szyszko, zezwalającego na niekontrolowaną wycinkę drzew na prywatnych posesjach. Została uchwalona w błyskawicznym tempie i bez konsultacji społecznych, doprowadziła do nadmiernej wycinki drzew. Do tego dochodzi trzymanie się polityki korzystania z węgla, wspieranie polowań myśliwych oraz masowe wycinki lasów.
Rząd Zjednoczonej Prawicy nie zrobił nic, aby zająć się ochroną klimatu, a w 2020 roku odrzucił projekt posłów Koalicji Obywatelskiej, który miał na celu wezwać rząd do prowadzenia polityki klimatycznej w oparciu o aktualne stanowisko nauki, wyrażone w najnowszych raportach Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) i niezwłocznego wdrożenia proponowanych przez środowisko naukowe rozwiązań. Projekt omawiał także wiele innych kwestii, m.in. uznanie przez rząd, że Polska znajduje się w stanie zagrożenia klimatycznego. Wszystkie te czynniki (tzw. transformacja ustrojowa, nieekologiczna polityka państwa, rządy skrajnej prawicy, większa popularność pielgrzymek katolickich) stały się idealnym gruntem dla oblatów do podjęcia działań. Poprzednia dyrekcja ŚPN reprezentowana przez byłego dyrektora parku Piotra Szafrańca i byłego wicedyrektora dr. Lecha Buchholza (obaj panowie zostali pozbawieni swoich funkcji przez ówczesnego ministra środowiska Jana Szyszkę) rozpoczęła prace nad projektem Planu Ochrony ŚPN. Wśród rozmaitych zapisów tego projektu znajdowały się też rozwiązania i propozycje rozwiązań mających na celu uchronienie Łyśca przed nadmierną, niekontrolowaną presją turystyczną oraz przed rosnącą zachłannością oblatów na kolejne obiekty i tereny na Łyścu. Można było się spodziewać, że oblaci będą dążyć do wyodrębnienia szczytu z granic ŚPN–u, gdyż już we wcześniejszych latach prowadzili oni masowe imprezy w tym miejscu ignorując zakazy dotyczące ochrony środowiska w granicach parku. Później działo się to samo. Przykładowo, 3 maja 2019 roku odbyło się tu IV Świętokrzyskie Rozpoczęcie Sezonu Motocyklowego zorganizowane przez oblatów. Wzięło w nim udział około 3,5 tysiąca osób, wraz ze swoimi motocyklami. Wszystko odbywało się za wiedzą i przy obecności władz województwa oraz mediów. Trudno sobie wyobrazić, aby taka impreza nie miała niszczącego wpływu na przyrodę parku. A jak wiemy, ta jest wyjątkowo niepowtarzalna w skali parku, Gór Świętokrzyskich, województwa jak i całego kraju. Dyrekcja ŚPN–u, która starała się podjąć działania mające na celu ochronę tego cennego przyrodniczo miejsca została usunięta wraz ze zmianą obozu rządzącego (z burżuazji liberalnej na narodową) w 2016 roku. Na ich miejsce powołano grupę podległych klice rządzącej osób, które za nic mają ochronę klimatu oraz regionu na czele z Janem Reklewskim, który w ostatnich miesiącach został zgłoszony do prokuratury za działalność mającą na celu zmniejszyć granice ŚPN–u. Po tych wydarzeniach oblaci oficjalnie wystąpili z żądaniem rozbioru parku.
Jan Reklewski będący polityczną reprezentacją skrajnej prawicy w dyrekcji ŚPN–u powiedział w rozmowie z «Gazetą Wyborczą Kielce»:
Te wyłączone grunty od setek lat i tak podlegają urbanizacji. Nie przedstawiają istotnej wartości przyrodniczej, nie ma tam przedmiotów ochrony cennych dla parku. Cenne gatunki tam nie występują.1
Te słowa to absurd! Po pierwsze, nie zachodzą tam procesy urbanizacyjne a antropogenicze co jest zasadniczą różnicą. Pójdźmy dalej. Działania mające na celu ochronę tego miejsca zaczęto w 1924 roku, kiedy powołano tu pierwszy rezerwat, a następnie na większą skalę – w 1950 roku, kiedy utworzono Świętokrzyski Park Narodowy. To nie są «setki lat», o jakich mówi Reklewski. We wcześniejszej tekstu wymieniłem już gatunki zagrożone wyginięciem lub objęte ochroną które znaleźć można na Łyścu. Takie stwierdzenie jest tym bardziej niepoważne, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że w czasie II wojny światowej Luftwaffe dokonywało bombardowań na Łysą Górę. Skoro 11 lat później eksperci w tej dziedzinie uznali, że powołanie parku narodowego na tym obszarze z Łysą Górą w jego granicach jest zasadne, to na jakiej podstawie «urbanizacja» (której nie ma) w tym regionie miałaby zniszczyć wartości przyrodnicze tego miejsca? Burżuazja i jej reprezentanci w sojuszu z katolickimi fundamentalistami chcą tutaj wykorzystać znaną już w naszym kraju strategię, przez którą ucierpiał już Wielkopolski Park Narodowy. W 1996 r. zmniejszono jego granice z 9600 ha do 7584 ha. Cały proceder wyglądał w taki sposób, że wewnątrz parku przez kilkanaście lat funkcjonowała strefa mocno zagospodarowana przez człowieka, gdzie mieściły się różne sklepy z pamiątkami, miejsca w których można było coś zjeść czy też atrakcje turystyczne. Dyrekcja parku i rząd nie zrobiły nic by zatrzymać ten proceder, a po 1989 przybrał on tylko na sile. Tym samym miał miejsce kuriozalny proces, który można określić tak:
- ludzie łamią prawo dotyczące ochrony przyrody w parku narodowym
- rząd i dyrekcja parku pozwalają im na to nie pociągając do odpowiedzialności osób za to odpowiedzialnych
- po paru latach rejony zniszczone przez działalność człowieka tracą wartość przyrodniczą
- burżuazja i jej poplecznicy nadzorujący park narodowy przyjmują z «wielkim smutkiem» informację o utraceniu unikalnych wartości przyrodniczych danego regionu znajdującego się dotychczas pod ochroną
- wyłączają region z parku i prowadzą w tym regionie działalność prowadzącą im zyski.
Taki proces spotkał Wielkopolski Park Narodowy, a dziś Reklewski chce zrobić to samo w ŚPN–ie. Jak wskazują eksperci, Łysiec nie utracił wartości przyrodniczych i kulturalnych, a cenne gatunki tam występują. Reklewski woli jednak zniszczyć tym gatunkom warunki do życia, a później mieć niezbity dowód na to, że ich tam nie ma. Co ciekawe po ukazaniu się serii badań obalających jego twierdzenia 27 lipca 2019 roku w kieleckiej «Gazecie Wyborczej», Reklewski odpowiedział, że badania te były prowadzone pod przyjętą wcześniej tezę, co unieważnia ich treść. To szczyt głupoty! W każdym badaniu naukowym konieczne jest przyjęcie hipotezy, by móc ją potwierdzić lub obalić. Szczególnie, że słowa dyrektora o utracie wartości kulturalnych i przyrodniczych nie były poparte jakimikolwiek raportami naukowymi. Można by więc uznać, że tej wypowiedzi w ogóle nie było, gdyż nie wniosła nic do dyskusji. Znając dotychczasową wartość Łyśca logicznym więc było przyjęcie tezy o posiadaniu przez niego wartości, które pozwalają mu egzystować w granicach ŚPN–u. Te słowa były szczególnie ciekawe ze względu na fakt, że dyrektor nie odpowiedział na demaskujące go badania innymi badaniami, a zbył je frazesem bez znaczenia.
Cele oblatów
Oblaci chcieli wyłączyć Łysiec z granic parku w 2019 na okoliczność monstrualnej imprezy religijnej w ramach inicjatywy «Polska pod Krzyżem», która miała odbyć się we wrześniu tegoż roku. Organizatorami miał być zakon Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej z klasztoru na Świętym Krzyżu wspólnie z inicjatorami akcji «Różaniec do Granic», którzy chcą bronić Polski przed uchodźcami. W imprezie wziąć udział miało 120 000 osób. Jeśli oblatom pozwoli się prowadzić takie imprezy oraz pomniejsze pokroju tej z 3 maja 2019 roku, Łysiec błyskawicznie utraci swoje wartości i tym samym pomniejszenie parku będzie uzasadnione. Widzimy więc już skąd u oblatów chęć do pomniejszenia parku. Wszystko bierze się z ich planu przekształcenia Łyśca w miejsce masowych pielgrzymek takich jak te, które wymieniłem we wcześniejszej części tekstu. Jako lokalizacja, w której znajduje się najstarszy klasztor w Polsce na takie miejsce nadaje się idealnie. Ponadto wiązać się to będzie z okazją do wypełnienia swoich kieszeni pieniędzmi zarobionymi na takich imprezach. W 2019 roku narósł duży opór ekspertów wobec planów zmniejszenia parku i opublikowano szereg badań oraz artykułów wykazujących znaczenie Łysej Góry dla ŚPN.
Powstała także strona internetowa «Szczyt chciwości»2, na której znajduje się m.in. zbiór prac naukowych, które wykorzystywałem jako źródła wiedzy na temat sytuacji na Łyścu i na podstawie których napisany jest ten artykuł. Warto przypomnieć szereg innych działań oblatów, które potwierdzają moją hipotezę. W 2003 roku wykonano sztuczne przebicie z kruchty do pozostałych pomieszczeń. Utworzono tam zaplecze gastronomiczne dla turystów. W 2006 roku w związku z obchodami tzw. Świętokrzyskiego Millenium (rocznicy urojonego wydarzenia będącego legendą, a nie faktem historycznym), usypano sztuczną skarpę pod ołtarz na przedpolu klasztoru. Wykonano schody i podjazd od bramy klasztornej ku kościołowi. Działka u podnóża klasztoru została przekształcona w miejsce wydarzeń religijnych. Na terenie tym wprowadzono obiekty o charakterze religijno–propagandowym, np. tzw. dąb Jana Pawła II czy zgrupowanie krzyży upamiętniające nienarodzonych w latach 1956–2006. Wysypywano też gruz. Nie jest pewne, czy na te działania uzyskano zgody Świętokrzyskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Znane są też inne zamierzenia budowlane oblatów związane z ich rosnącymi potrzebami wynikającymi z planów rozwoju turystyki religijnej. Na niektóre z nich zgody nie wydał Konserwator Zabytków i zablokował je. Oblaci to grupa biznesmenów, którzy na bogoojczyźnianej propagandzie zbijają fortunę a mają apetyt na jeszcze większe zyski. Na różne imprezy organizowane przez oblatów zapraszani byli motocykliści, politycy PiSu oraz nacjonalistyczno–katolickie środowiska pozarządowe. Oblaci to także banda reakcyjnych klechów wykorzystujących religię do własnych celów nawet kosztem środowiska i przyrody. Ich linią obrony jest odzyskiwanie tego, co zabrano im w okresie «komuny» oraz kłamliwe twierdzenie jakoby nie mieli żadnego związku z masowymi imprezami odbywającymi się regularnie na Łyścu. Uderzają więc w te same tony, co polska skrajna prawica – na micie walki z komuną kręgi katolickich fanatyków chcą zniszczyć fragment niezwykle cennego obszaru przyrodniczego, serca jednych z kilku pasm górskich w Polsce. To farsa i oszustwo, które – jak wiemy – leżą w naturze środowisk skrajnie konserwatywnych.
Działania niezgodne z prawem
Ministerstwo Środowiska, a później (od października 2020) Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie przedstawiło żadnych publikacji naukowych ani innego rodzaju materiałów dowodowych potwierdzających ich tezę jakoby Łysa Góra utraciła wyjątkowe walory przyrodnicze i kulturalne. Warto zaznaczyć, że na początku oblaci i rząd próbowali przeforsować wycięcie z parku 5 ha terytorium, jednak pod naciskami opinii publicznej, prasy, organizacji pozarządowych, ekspertów i niektórych osób związanych z opozycją wycofali się do 1,35 ha. To tylko świadczy o niepowadze tego projektu. Jak to się stało, że nagle 3,65 ha rzeczonego terytorium «odzyskało» swoje walory przyrodnicze i kulturalne? Może jest po prostu tak, że w obliczu masowej krytyki reakcyjne siły musiały złagodzić swoje postulaty uderzające w ochronę środowiska? Tym bardziej ciekawe, że pozostawiono 1,35 ha najbardziej cennych terenów z owych 5 ha.
Warto wrócić do przeszłości, aby mieć obraz tego, co dziś dzieje się w tej partii Gór Świętokrzyskich. Od lat 90. oblaci zaczęli intensywnie zabiegać o odzyskanie ziem i części budynków klasztoru na Świętym Krzyżu (Łyścu) będących w zarządzie ŚPN. W 2002 r. Komisja Majątkowa, w której skład wchodzili przedstawiciele MSWiA oraz Kościoła, uznała, że zakon nie ma podstaw, by żądać zwrotu budynków. Obietnice przywrócenia Kościołowi klasztoru składali minister środowiska Jan Szyszko i poseł Przemysław Gosiewski. W 2006 roku Szyszko odwołał ze stanowiska dyrektora parku Bogdana Hajduka, który sprzeciwiał się oddaniu zabudowań zakonowi. 20 kwietnia 2006 roku wspomniany już minister Jan Szyszko wręczył dyrektorowi Hajdukowi odwołanie bez podania przyczyn. W 2013 roku ówczesny dyrektor ŚPN popełnił samobójstwo. W 2016 roku odwołany zostaje kolejny dyrektor, Piotr Szafraniec, również bez podania przyczyny. Dyrektorzy ci nie chcieli iść na rękę oblatom i sprzeciwiali się planom oddania zakonowi części ziem Łysej Góry. Jednak sprzyjające warunki polityczne o których już wspominałem i narracja obozu rządzącego zbiegająca się z narracją oblatów stworzyła warunki, w których zamach na Świętokrzyski Park Narodowy stał się możliwy. Stanowisko dzisiejszej dyrekcji ŚPN stoi w opozycji do stanowiska każdej dotychczasowej w kwestii klasztoru i prób odzyskania ziem na Łysej Górze przez oblatów. Zakon oblatów od lat jest zgnilizną psującą piękno Świętokrzyskiego Parku Narodowego, w szczególności Łysej Góry.
Przyjrzyjmy się teraz sytuacji prawnej dotyczącej Łyśca. Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, zmniejszenie granic parku narodowego może nastąpić tylko gdy «bezpowrotnie utraci on swoje wartości przyrodnicze i kulturowe». Kluczowy jest tu spójnik «i». Jeśli na danym obszarze występują zarówno przyrodnicze, jak i kulturowe wartości, aby zmniejszyć park narodowy, należy wykazać utratę obu rodzajów tych walorów. Nie tylko przyrodniczych. Nie tylko kulturowych. Przyrodniczych i kulturowych. Projekt rozporządzenia mający na celu zmniejszyć obszar ŚPN–u kompletnie pomija aspekt kulturalny, a w kwestii przyrodniczego mija się z prawdą, co wykazałem wyżej. Rząd dążąc do zmniejszenia terytorium ŚPN–u łamie prawo, a odpowiedzią na wskazanie tego haniebnego procederu jest milczenie. Po tym, jak Ministerstwo Środowiska skapitulowało w sprawie wielkości terenów jakie chciało okroić (z 5 ha do 1,35 ha), naciski nie zmalały. Dlatego też Ministerstwo i dyrekcja parku musiała się jakoś wobec nich zachować. Bezprawnym wytrychem jakiego użyli jest koncepcja włączenia do ŚPN oddalonej od jego granic – znajdującej się pod wsią Grzegorzowice – enklawy leśnej o umiarkowanych wartościach przyrodniczych i powierzchni ponad 62 ha. Karkołomna logika byłego ministra Wosia, który wpadł na ów pomysł jest taka, że gdy w jednym akcie prawnym usuwa się mniejszy fragment i włącza inny, większy, zapisy ustawy o ochronie przyrody nie mają zastosowania. Bo przecież obszar Parku zostaje powiększony, a nie pomniejszony. Jest to zwykła manipulacja, ponieważ pomniejszenie obszaru parku w jednym miejscu nie ma nic wspólnego z jednoczesnym powiększeniem powierzchni Parku w innym miejscu. To tak jakby z Puszczy Białowieskiej wycięto obszary siedlisk żubrów, ale w zamian za to włączono przykładowo 10 razy większy obszar lasów o dużo mniejszej wartości przyrodniczej. Albo dla łatwiejszego zobrazowania – to tak, jakby wycięto pacjentowi mózg, ale przyszyto trzy ręce. W końcu powierzchnia ciała powiększyła się, czyż nie świadczy to o sukcesie chirurga, który przeprowadził zabieg? Jak nietrudno się domyślić, takie wydarzenie byłoby zbrodnią na pacjencie. I tak samo jest z ŚPN–em. W roli pacjenta występuje park narodowy, w roli mózgu Łysa Góra, w roli trzech rąk obszar 62 ha który planuje się włączyć w granice parku, a w roli chirurga kolejni Ministrowie Środowiska/Klimatu i Środowiska oraz zakon oblatów.
Rząd forsuje ustawę
Na nic zdała się prawie trzyletnia walka środowisk pozarządowych, organizacji ekologicznych, pewnych członków opozycji i prasy przeciwnej temu haniebnemu projektowi. Warto zarysować ostatnie miesiące walki o Łysiec. Dokument krytycznie ocenił Komitet Biologii Środowiskowej Polskiej Akademii Nauk, Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk, Rada Naukowa Świętokrzyskiego Parku Narodowego, Państwowa Rada Ochrony Przyrody, a ostatnio w ramach procedowania dokumentu także sejmowa komisja prawnicza. Krytyczne słowa publicznie wypowiedział ojciec Stanisław Jaromi, wzywając oblatów do zaniechania działań na szkodę Świętokrzyskiego Parku Narodowego. W październiku 2021 roku odbyła się konferencja naukowa prezentująca najnowsze wyniki badań na Łyścu. Mimo zaproszenia nie pojawili się na niej przedstawiciele ministerstwa klimatu i środowiska, dyrekcji ŚPN ani zakonników. Powstała petycja wzywająca do zaprzestania bezprawnych działań wobec ŚPN, która podpisało 38 000 Polek i Polaków. We wrześniu 2021 został wysłany apel do premiera Morawieckiego. Kilka tygodni temu działacze skupieni wokół Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot oraz Stowarzyszenia Przyrodniczo–Psychoedukacyjnego MOST napisali list do papieża Franciszka o sprawie i poprosili o jego interwencję. Sprawą od dawna zajmowała się Najwyższa Izba Kontroli. Pomimo pewnych ustępstw, sedno sprawy pozostało nienaruszone i decyzja o pomniejszeniu parku nie została cofnięta, nawet w obliczu tylu przesłanek by sądzić, że jest to pomysł łamiący prawo i narażający polskie środowisko. W końcu, skoro dziś można wyciąć serce Świętokrzyskiego Parku Narodowego, nic nie stanie na przeszkodzie, żeby za chwilę wyciąć z Tatrzańskiego Parku Narodowego Giewont czy drogę do Morskiego Oka, z Gorczańskiego – schronisko na Turbaczu, a z Białowieskiego – Ośrodek Hodowli Żubrów. Sprawa ta otworzy drogę do podobnych aneksji na rzecz rozmaitych grup interesów w pozostałych parkach narodowych. To jest kamyk, który pociągnie lawinę. Ta sytuacja może zapoczątkować falę katastrofalnych wydarzeń, a które – jak wykazałem w tym tekście – w Polsce rządzonej przez Zjednoczoną Prawicę mają miejsce od dawna. Ochrona środowiska w Polsce Kaczyńskiego i Morawieckiego straciła jakąkolwiek wartość. Dlatego walka o zachowanie Łysej Góry w granicach Świętokrzyskiego Parku Narodowego to nie tylko walka o kwestię regionalną, a walka o obronę idei ochrony środowiska w Polsce i pokazanie sprzeciwu wobec rosnących wpływów Kościoła, który nie boi się dopuszczać najpodlejszych czynów w celu uzyskiwania większych wpływów. Po podpisaniu projektu rozporządzenia przez premiera Morawieckiego musi upłynąć 14 dni, aby wszedł on w życie. Po tym czasie teren przejdzie w zarząd starosty kieleckiego. We wrześniu 2020 roku z inicjatywy dyrektora ŚPN został podpisany list intencyjny między nim, wojewodą i starostą, który reguluje sposób przekazania oblatom 1,35 ha na Łyścu. List podpisany w czasie, gdy wszyscy, łącznie z oblatami, zaprzeczali, że sprawa pomniejszenia ŚPN ma cokolwiek wspólnego z nieuzasadnionymi roszczeniami zakonników. Najprawdopodobniej więc dojdzie do brutalnego zadeptania wartości ochrony przyrody w Polsce i do zniszczenia niezwykle cennego obszaru przyrodniczego będącego miejscem występowania wielu rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Szykuje się więc sytuacja, w której centrum parku narodowego nie będzie w granicach parku narodowego. Nigdy dotąd w polskim systemie ochrony przyrody nie miało miejsca tak spektakularne pogwałcenie wszelkich zasad.
Ostatnia walka o uratowanie Świętokrzyskiego Parku Narodowego
Jedynymi pozostałymi formami sprzeciwu wobec zachodzącego procederu jest zgłoszenie tego zdarzenia do prokuratury i Trybunału Konstytucyjnego, gdyż przejście tej ustawy i wdrożenie jej w życie będzie niezgodne z polskim prawem i konstytucją. Obecny dyrektor ŚPN–u został już zgłoszony do prokuratury za swoje działania o czym pisałem wyżej. Jednak w obecnej sytuacji, gdy zarówno prokuratura, Trybunał Konstytucyjny jak i inne sądy są w garści narodowej burżuazji, która instrumentalnie wykorzystuje je jako narzędzie walki politycznej i umacniania swojej dyktatury równocześnie łamiąc przepisy funkcjonowania tych instytucji, nie można mieć dużej nadziei na to, że takie zawiadomienie coś zmieni. Pozostaje jeszcze zgłoszenie sprawy do Rzecznika Praw Obywatelskich, jednak nie ma dużych szans na ostateczny sukces. Na dzisiaj projekt rozporządzenia nr RD162 jest przygotowany i czeka na podpis Mateusza Morawieckiego, a wszystkie osoby zaangażowane w sprawę Łyśca czekają na oficjalny komunikat z wypiekami na twarzy. Ostatnią formą sprzeciwu jakiej podjęło się wspomniane już Stowarzyszenie MOST był happening artystyczno–przyrodniczy, który odbył się 8 stycznia 2022 roku o godzinie 12:30. Nie będę tu pisał relacji z niego, ponieważ przyjdzie jeszcze na to pora. Ten tekst ma na celu zarysować problem, a relacja pojawi się w przyszłym tygodniu. Miejmy nadzieję, że premier pod naciskami społeczeństwa skapituluje i nie podpisze haniebnego rozporządzenia ustawy nr RD162. Nie ma na to zgody polskiego społeczeństwa! Precz z klerykalną dyktaturą narodowej burżuazji! Działajmy na rzecz środowiska!
1http://kielce.wyborcza.pl/kielce/7,47262,24819600,rzad-skurczy-park-narodowy-aby-dac-zakonnikom-zabudowania.html