Wstęp tłumacza
Niniejszy tekst jest tłumaczeniem raportu będącego analizą wyników wyborów w latach 1928-1933 zawartym w książce Petera Borowsky’ego pt. „Wer wählte Hitler und warum?” (Kto i z jakiego powodu głosował na Hitlera) dostępnym na stronie labournet.de Analiza koncentruje się na zachowaniu politycznym klasy robotniczej i jej stosunku do faszystowskiej NSDAP.
Znajdujemy się w przededniu wyborów, które w całości kształtują obecny horyzont polityczny w Polsce. Wszystko, co ma obecnie miejsce, jest ściśle podporządkowane walce o głosy niezdecydowanych i tych, którzy dotychczas w wyborach udziału nie brali. Jak będzie wyglądał krajobraz polityczny po wyborach? Czy będziemy mieli do czynienia z „odwilżą”, tj. wygraną Koalicji Obywatelskiej i przestawienia polskiej gospodarki na „normalne” tory polityki prywatyzacyjnej, która zawsze i wszędzie – a szczególnie w takich państwach jak Polska – sprzyja wielkim, tj. zagranicznym podmiotom gospodarczym. Czy władzę utrzyma PiS, który w sposób dotychczas niemalże perfekcyjny rozwija swój aparat władzy – począwszy od sfery politycznej (tworzenie i kontrola nad tzw. ekonomicznymi czempionami), a skończywszy na propagandowej (narracja narodowo-bogoojczyźniania). W wyścigu po władzę uczestniczą także inne siły: nastawione na swoje własne interesy Konfederacja jako partia małych i średnich przedsiębiorców o poglądach skrajnie konserwatywnych oraz Lewica – partia prezentująca się jako partia ludzi pracy, w rzeczywistości kierowana przez małe i średnie podmioty gospodarcze i to im koniec końców służąca.
No dobrze, jednak jak do tego wszystkiego ma się prezentowana tu analiza wyników wyborów z z lat 1928-1933? Odpowiedź jest prosta – mianowicie tak, że zarówno wtedy, jak i teraz mamy głównie do czynienia z walką o głosy klasy robotniczej. Okazuje się bowiem, że to właśnie ta klasa – de facto tworząca i utrzymująca gospodarkę państw kapitalistycznych – ma tutaj znaczenie kluczowe. Tym bardziej, że sama póki co nie posiada politycznej organizacji przedstawicielskiej w postaci partii, stanowiąc tym samym dla kapitalistycznych partii głównego nurtu „element politycznie niezagospodarowany”.
Biorąc pod uwagę, że KO w ogóle nie zajmuje się interesami zarówno szeroko pojętej klasy pracowniczej, a przede wszystkim klasy robotniczej, w wyścigu o względy klasy robotniczej zdecydowanie wygrywa PiS. W przeciwieństwie do tzw. lewicy, która nawet nie dostrzega klasy robotniczej jako kluczowej klasy samej w sobie, maskując to siatką pojęciową odwołującą się i ograniczającą się do tzw. klasy pracowniczej to PiS jest absolutnie świadomy roli tej klasy w procesie kapitalistycznego sprawowania władzy. Ta polityczna świadomość odzwierciedla się w praktyce wieloletniego przekupywania klasy robotniczej, która doprowadziła do pełnej kontroli głównych związków zawodowych. Dlatego z dużym prawdopodobieństwem już tu i teraz stwierdzić możemy – PiS te wybory wygra. Wygra, bo ma poparcie i zaufanie szerokich mas pracujących pamiętających okropieństwa balcerowiczowskiej terapii szokowej.
Stosowana przez PiS strategia dochodzenia i utrzymania się przy władzy nie jest jednakże strategią wymyśloną przez Kaczyńskiego. Pierwowzorami tejże były „socjalistyczne” strategie stosowane zarówno przez faszystę Piłsudskiego, który doskonale zdając sobie sprawę z roli klasy robotniczej zinstrumentalizował ją do osiągnięcia politycznego celu – przywrócenia władzy polskim szlachcicom, hrabiom i arystokratom (nazywane II RP), jak i NSDAP, która „socjalistyczną” nazwą (wykorzystującą realną popularność idei socjalizmu wśród robotników) oraz praktyką socjalnego przekupywania wabiła nieuświadomionych klasowo członków klasy robotniczej w celu całkowitego zmonopolizowania ich siły roboczej i przystąpienia do kapitalistycznego wyścigu zbrojeń oraz nowego podziału świata. Czy to aby aż zanadto – w obliczu potężnych zbrojeń ekipy rządzącej – nie przypomina czasów współczesnych?
I tego samego właśnie pragnie obecnie rządząca ekipa – zmonopolizowania siły roboczej polskiego ludu pracującego. Do tego celu potrzebuje pozbycia się konkurencji wielkiego, zagranicznego kapitału finansowego. W tym celu zmuszona jest do utrzymywania kontroli nad kluczowymi dziedzinami gospodarki w rękach polskich kapitalistów. W imię interesów tychże wprzęga polskich robotników i szeroko pojętą klasę pracowniczą do obrony „interesu narodowego”. I trzeba powiedzieć, że zarówno wtedy – w latach przedwojennych – jak i teraz ta strategia działa.
Mieszkając w Niemczech mam okazję szczegółowo obserwować zmiany zarówno na polskiej, jak i niemieckiej scenie politycznej. Proces jest względnie ten sam – zarówno tu, jak i tam dochodzi do przyspieszającej radykalizacji społecznej objawiającej się w „upolitycznieniu” tych, którzy dotychczas z polityką nic wspólnego chcieć nie mieli. W zasadzie proces ten w swej istocie jest odbiciem narastających w łonie klasy kapitalistycznej sprzeczności i walce mniejszych „narodowych” burżuazji z wielkim, międzynarodowym kapitałem finansowym. Narastają zarówno nastroje lewicowe, jak i prawicowe. Konsekwencją ten radykalizacji społecznej docelowo jest wojna domowa, jako najbardziej jaskrawe stadium sprzeczności kapitalizmu. W Polsce poparcie utrzymuje faszyzujący PiS. Jednakże w siłę rośnie „radykalna” opcja polityczna – Konfederacja. W Niemczech poparcie zyskuje „radykalna” AfD, mamiąc członków klasy robotniczej poprawą jej sytuacji kosztem robotników innych narodowości.
Wyjątkowo jaskrawym przykładem walki w przeszłej kampanii wyborczej o głosy klasy robotniczej jest zastosowanie przez AfD hasła „Ernst Thälmann zagłosowałby na AfD”. Historia ruchu robotniczego jest w kapitalizmie albo całkowicie pomijana, albo zmanipulowana. Dlatego twierdzenie, że wybitny wódz niemieckiego proletariatu zamordowany na osobisty rozkaz Hitlera głosowałby za faszystami bazuje na nieznajomości przez robotników swojej własnej historii i celuje – z pewnym sukcesem jak pokazuje artykuł – w najbardziej nieświadome elementy tej klasy.
W procesie faszyzacji aparatu państwowego bierze udział nie tylko bezpośrednio partycypująca w aparacie władzy ekipa rządząca, czy partie pretendujące do bycia jego częścią, lecz także szerokie grono osób określających się lewicowcami. Brak zrozumienia stojącego za tym niebezpieczeństwa czekającego klasę robotniczą osoby takie – kierujące się pseudo-leninowską logiką „tam gdzie robotnicy, tam i ja” – usprawiedliwiają troską o tę klasę, stając się tym samym sojusznikiem kapitalistycznego aparatu władzy mającego jeden cel – kompletne zniszczenie świadomości klasowej ruchu robotniczego. Dla przykładu – popularna w Niemczech lewicowa polityczka Sahra Wagenknecht chwali PiS za:
„za odważną politykę społeczną, której można by sobie życzyć od wszystkich partii socjaldemokratycznych i lewicowych w Europie Zachodniej”
Pytanie, czy tak samo chwaliłaby socjalne ustępstwa „socjalistycznej” NSDAP? Mając na uwadze jej narodowe zafiksowanie i brak perspektywy marksistowskiej można byłoby udzielić odpowiedzi pozytywnej. A co z przepisywaniem podręczników, klerykalizacją, sprowadzaniem kobiet do roli macierzyńskiej, ataków na mniejszości seksualne, straszeniem uchodźcami, czy postępującą militaryzacją państwa? Nic. Tak jakby można było mieć jedno – socjal, nie mając drugiego – postępujące ogłupianie mas. Tak jakby można było mieć jedno – „narodowy socjalizm”, nie mając drugiego – wojny.
Zewsząd – zarówno tutaj, jak i tam – mówi się o rewolucji. Pamiętać jednakże musimy, że słowo to – nacechowane dla ludzi pracy pozytywnie – wykorzystywane jest w polityce w celu osiągnięcia interesów danych grup burżuazji. Tak samo jak Macron wykorzystał je w celu zdobycia głosów ludu pracującego dla polityki wielkiego kapitału finansowego, tak samo skrajna, faszystowska prawica wykorzystuje je w celu stałego przejęcia władzy. W przypadku jednych i drugich chodzi nie o rewolucję w interesie klasy robotniczej i szerokiego ludu pracującego, a o kontrrewolucję – docelowe zniszczenie dotychczasowo wywalczonego dorobku związkowego w postaci zabezpieczeń socjalnych, kodeksu pracy, ilości dni urlopowych, wieku emerytalnego itd.
Wróćmy jednak do treści poniższego artykułu. Stwierdzone zostaje, że robotnicy wielkoprzemysłowi – czyli ta faktyczna baza i rdzeń ruchu komunistycznego – byli wtenczas wyjątkowo odporni na faszystowską propagandę. Pamiętamy z historii, że tej samej warstwie klasy robotniczej zdobycie władzy zawdzięczają Bolszewicy.
„Bolszewicy mieli za sobą nie tylko większość proletariatu, nie tylko zahartowaną w długiej i uporczywej walce z oportunizmem rewolucyjną awangardę proletariatu. Mieli oni w stolicach, że użyję terminu wojskowego, potężny «taran».”1
To o jej poparcie walczyli i dzięki tej proletariackiej awangardzie mogli zbudować i na długi czas utrzymać pierwsze w historii państwo socjalistyczne. Nic dziwnego – w końcu ta awangarda była przewodnikiem partii komunistycznej. Jak wygląda sytuacja polityczna w obecnych wielkich zakładach pracy, w których koncentruje się wielkoprzemysłowa klasa robotnicza? Odpowiedź na to pytanie wymagałaby bardziej dogłębnych studiów, a to nie jest cel owej krótkiej przedmowy. Jednakże tak jak zostało to wyżej wspomniane – wydaje się, że to PiS w znacznym mierze wywiera wpływ na polityczne zapatrywania klasy robotniczej i to on dzięki jej poparciu prawdopodobnie te wybory wygra. Abstrahując od tego, co na tym zyska lub straci klasa robotnicza w przypadku wygranej jednych, albo drugich.
Klasa robotnicza a NSDAP
Rzucające się w oczy i radykalne zmiany w wynikach wyborów zdawały się wskazywać, że wyborcy reorientowali się pod względem przynależności do poszczególnych obozów politycznych, tj. że na lewicy coraz więcej wyborców stopniowo przechodziło z SPD do KPD, a NSDAP zawdzięczała swój wzrost wyborcom burżuazyjnych partii protestanckich. Wydawało się, że wymiana elektoratu między różnymi blokami prawie w ogóle nie miała miejsca. W związku z tym wyborcy z obozów „lewicowych” lub „katolickich”, którzy przeszli do NSDAP, byli skrajnymi wyjątkami.
Przedstawiona tutaj teza o społecznych i partyjno-politycznych korzeniach klasy średniej jako masowej siły popierającej narodowy socjalizm stała się dominującą doktryną, która do dziś znajduje swoje miejsce w ogólnych opracowaniach dotyczących Republiki Weimarskiej i narodowego socjalizmu.
Amerykański badacz kwestii wyborczych Samuel Pratt odkrył z kolei, że tendencja robotników do oddawania głosów na KPD lub NSDAP była silnie uzależniona od struktury przedsiębiorstwa. Dla dużych miast Rzeszy Niemieckiej Pratt stwierdził wyraźnie negatywną korelację między odsetkiem pracowników w dużych zakładach pracy a udziałem w głosowaniu na NSDAP. Z kolei odsetek głosów oddanych na KPD był do tego odwrotnie proporcjonalny. Z drugiej strony istniała pozytywna korelacja między odsetkiem pracowników w państwowych i komunalnych przedsiębiorstwach użyteczności publicznej i przedsiębiorstwach usługowych a odsetkiem głosów oddanych na NSDAP.
Na podstawie własnych oraz wielu innych badań regionalnych amerykański socjolog badający kwestie wyborcze Waldmann stwierdził w 1973 r., że NSDAP „cieszyła się również poparciem niemałej części klasy robotniczej”. Ten pogląd Waldmanna i inne niedawne badania elektoratu NSDAP znajdują potwierdzenie w wynikach ostatnich szczegółowych analiz odnośnie członkostwa w NSDAP i jej pododdziałach, takich jak SA i SS.
Wszystkie one konsekwentnie wskazują na znacznie większą skłonność robotników do popierania NSDAP, niż przez wiele lat zakładano. Na przykład w latach 1925-1930 odsetek robotników wśród nowych członków NSDAP wynosił około 40 procent oraz około 36 procent w latach 1930-1933. Wśród członków SA w latach 1929-1933 było to ponad 60 procent. Właśnie opublikowane badanie Michaela Rucka na temat początków NSDAP, wydaje się podążać w tym samym kierunku. Według tego badania, jedna trzecia członków NSDAP w 1923 r. składała się z robotników (fizycznych).
Prowadzone od początku lat osiemdziesiątych XX wieku prace badawcze, szczególnie te przez Jürgena W. Faltera, zwróciły uwagę na wyborców NSDAP należących do klasy robotniczej. Dały one nowy impuls do badań nad przebiegiem procesu wyborczego w Republice Weimarskiej jako całości. Analizy Faltera nie ograniczają się już do poszczególnych regionów Niemiec, ale próbują objąć całe terytorium Rzeszy. Opierają się one na zbiorze danych zebranych w ramach projektu badawczego finansowanego przez Fundację Volkswagena. Zawierają one informacje z poziomu ponad 1000 powiatów miejskich i wiejskich Rzeszy Niemieckiej, które w wyniku różnych reform administracyjnych i terytorialnych zostały połączone w 831 jednostek powiatowych. W latach 1920-1933 były one spójne pod względem geograficznym i ludnościowym.
Wysiłki Waltera koncentrują się wokół pytania, jaką rolę odegrali robotnicy w sukcesach wyborczych NSDAP.
Ale co oznacza tutaj pojęcie „robotnik”?
W niemieckich statystykach robotnicy byli zaliczani nie do tych, którzy odprowadzali składki na ubezpieczenie pracownicze, lecz byli zaliczani do tych, którzy zobowiązani byli do odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne na wypadek inwalidztwa. Innymi słowy byli to nie ci, którzy nazywali siebie robotnikami lub którzy byli zaliczani do klasy lub warstwy robotników z socjologicznego punktu widzenia. Do robotników zaliczano zatem: wschodniopruskiego lub pomorskiego robotnika rolnego, który zarabiał 10 pfennigów za godzinę, brygadzistę, który był zatrudniony w tej samej rodzinnej firmie od 30 lat, młodego niewykwalifikowanego robotnika w górnośląskiej hucie żelaza, robotnika domowego z Rudaw i tak zwanego robotnika dniówkowego pracującego na własny rachunek.
Niektórzy z tych robotników byli w codziennym kontakcie ze „swoim” związkiem zawodowym lub partią, inni prawie o nich nie słyszeli. Ci drudzy kierowali swoje polityczne zapatrywania albo zgodnie z zaleceniami właściciela ziemskiego lub administratora, albo zgodnie z ideami właściciela średniego gospodarstwa, z którym żyli w bliskim kontakcie.
Podobnie jak dwie inne podgrupy klasy średniej, robotnicy nie tworzyli jednorodnej społecznie warstwy czy nawet klasy, która wyróżniałaby się wspólnymi warunkami życia lub wspólną mentalnością. Dlatego też z tego punktu widzenia wydaje się czymś nierealnym, by „robotnicy” wykazywali jednorodne zachowania wyborcze.
W rzeczywistości, z wyjątkiem wyborów do Zgromadzenia Narodowego w 1919 r., dwie klasyczne partie robotnicze – SPD i KPD – osiągały razem zwykle tylko około 30 procent (27 procent w 1933 r.) głosów. Oznacza to, że co najmniej jedna trzecia uprawnionych do głosowania robotników musiała regularnie oddawać głos na inne partie. W rzeczywistości musiało to być nawet więcej, ponieważ, przynajmniej na SPD, głosowali nie tylko robotnicy, ale także członkowie niższej klasy średniej.
Wyraźnie nie stwierdza się zależności między sukcesami NSDAP a odsetkiem zorganizowanych głównie w dużych przedsiębiorstwach robotników w przemyśle stalowym i żelaznym.
W przeciwieństwie do tego, udział głosów oddanych na NSDAP w 1932 i 1933 roku nieznacznie pozytywnie koreluje z udziałem robotników w średniej wielkości firmach zajmujących się obróbką metali.
To samo dotyczy udziału robotników w zakładach rzemieślniczych i – jak już wspomniano – udziału robotników w przedsiębiorstwach komunalnych.
Sytuacja robotników wygląda następująco:
Podczas gdy robotnicy rolni wydaje się stosunkowo często oddawali głos na NSDAP, robotnicy w przemyśle i handlu w czterech analizowanych tutaj wyborach okazali się w dużej mierze odporni na wpływy narodowego socjalizmu. Ale to samo dotyczy robotników bezrobotnych! Jednym z wyjaśnień może być to, że dla bezrobotnych robotników atrakcyjność KPD wzrosła w porównaniu z SPD.
I odwrotnie, to prawdopodobnie głównie robotnicy najemni i członkowie nowej klasy średniej przechodzili z SPD do NSDAP.
Robotniczy wyborcy NSDAP byli najprawdopodobniej raczej burżuazyjnymi lub nacjonalistycznie usposobionymi robotnikami, którzy wcześniej głosowali na partie burżuazyjnego obozu protestanckiego lub w ogóle nie głosowali.
Fakt, że wyborcy NSDAP z klasy robotniczej byli prawdopodobnie „nietypowymi robotnikami” (Heinrich August Winkler) – tj. robotnikami rolnymi, pracownikami zatrudnionymi w średnich przedsiębiorstwach i zakładach komunalnych, a nawet – jak w Saksonii i Turyngii – robotnikami domowymi, – nie zmienia faktu, że długo utrzymywana teza o NSDAP jako partii wyłącznie klasy średniej musi zostać zmodyfikowana.
„Hipoteza odporności” zakładała, że praktycznie nie było migracji wyborców między obozem socjalistycznym a NSDAP i że wzrost liczby wyborców NSDAP pochodził prawie wyłącznie z burżuazyjnego obozu protestanckiego. Falter i Hänisch twierdzą natomiast, że z wyjątkiem listopadowych wyborów w 1932 r., w których udział NSDAP w głosach spadł o około 4 punkty procentowe, NSDAP była w stanie zdobyć stosunkowo więcej głosów od KPD i SPD, a także od Centrum i BVP2, niż na rzecz tych partii straciła. Względne straty elektoratu SPD na rzecz NSDAP, tj. w stosunku do jej własnej początkowej siły, są znacznie większe niż straty KPD.
Niemniej jednak, w porównaniu do burżuazyjnych obozów protestanckich i niegłosujących, względne straty zarówno obozu socjalistycznego, jak i katolickiego są raczej niewielkie. W okresie od 1930 r. do lipca 1932 r. NSDAP ponownie straciła 4 procent swoich wyborców na rzecz organizacji katolickich i socjalistycznych.
Według szacunków Faltera i Hänischa, z prawie 17 milionów nowych głosów oddanych na NSDAP po 1928 roku, około 2,5 miliona pochodziło z ruchu socjalistycznego, 7,4 miliona z burżuazyjnego ruchu protestanckiego, a 6 milionów stanowiły osoby wcześniej niegłosujące.
Podsumowując, „hipoteza odporności” Burnhama znajduje w tych wynikach potwierdzenie, nawet jeśli udział obozu socjalistycznego w ogólnym zysku netto NSDAP wynoszącym 16,4 procent jest z pewnością wartością godną uwagi.
Wniosek Faltera jest zatem taki, że w 1932 r. NSDAP miała tendencję do przybierania charakteru prawicowej radykalnej partii ludowej, na którą nadal głosowało znacznie więcej członków klasy średniej niż klasy robotniczej, ale która była jednak w stanie do swoich celów zmobilizować około 5 milionów robotników.
Jeśli uwzględni się wyniki najnowszych badań wyborczych, zgodnie z którymi elektorat NSDAP był znacznie bardziej heterogeniczny pod względem składu niż głosiła teza klasy średniej głosząca, że to przede wszystkim pewne grupy robotników oddawały swoje głosy na NSDAP, to pozwala to na wyciągnięcie wniosków na temat masowej bazy narodowego socjalizmu nie tylko jako ruchu politycznego, ale także systemu jako całości.
Wyniki te potwierdzają tezę Gunthera Mai, że klasa robotnicza podtrzymywała władzę Hitlera nawet po 1933 roku.
Podkreślane przez Mai sukcesy narodowosocjalistycznego systemu rządów i Niemieckiego Frontu Pracy (DAF)3 w integracji robotników, miały zatem miejsce już przed 1933 rokiem. Po zniszczeniu socjalistycznego ruchu robotniczego i kapitulacji politycznego katolicyzmu, DAF musiał jedynie dostosować się do istniejącej potrzeby integracji.
1https://instytut-marksa.org/lenin-wybory-do-zgromadzenia-ustawodawczego-a-dyktatura-proletariatu-16-grudnia-1919/
2Bawarska Partia Ludowa (niem. Bayerische Volkspartei) – bawarska gałąź Partii Centrum, która zerwała z resztą ugrupowania w celu obrania bardziej konserwatywnego i katolickiego kursu. We wczesnych latach 20. XX wieku szczególnie separatystyczny był związkowy rząd Gustava von Kahra, który sprzeciwiał się narzucaniu mu woli stolicy w czasie kryzysu inflacyjnego w 1923 roku. Te buntownicze nastroje zakończyły się wraz z Puczem monachijskim Hitlera. Po ustabilizowaniu się nieco sytuacji polityczno-ekonomicznej w państwie, partia obrała sobie nieco bardziej umiarkowaną linię programową, pod przywództwem Heinricha Helda. Bawarska Patia Ludowa postrzegana jest jako prekursor Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU). [za: wikipedia]
3Deutsche Arbeitsfront (DAF, Niemiecki Front Pracy) – niemiecka organizacja korporacyjna, działająca pod nadzorem NSDAP, łącząca robotników, rzemieślników, pracowników umysłowych i pracodawców. DAF dzielił się na 18 wspólnot według gałęzi przemysłu. Utworzony 10 maja 1933 roku pod przewodnictwem Roberta Leya po wydanym zakazie działania niezależnych związków zawodowych. Działał do maja 1945 roku. [za: wikipedia]