
Niniejszy artykuł jest polemiką z antykomunistyczną propagandą regularnie serwowaną przez portal „Independent Trader – Niezależny portal finansowy”. 26 marca tego roku pojawił się artykuł – nie po raz pierwszy taki i zapewne nie ostatni – który winy systemu kapitalistycznego wpisuje w poczet działań komunistycznych, pt. „Komunizm 2.0, czyli nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”1. Tenże artykuł będzie dla nas pewną miarką, która ukaże stojącą za przedsięwzięciem IT logiką. Abstrahując, póki co, od pierwszej manipulacji propagandowej (którą zajmiemy się później) zawartej w tytule i mającej sugerować logiczne powiązanie komunizmu z biedą, przejdźmy od razu do rzeczy. W celu lepszej organizacji treści zachowamy oryginalne podtytuły występujące w analizowanym artykule.
Młodzi Amerykanie chcą socjalizmu
Po pierwsze zacząć należy od przedstawienia – czym jest ów portal, tzn. przedstawiciele jakiej klasy społecznej go tworzą i dla jakich czytelników jest on przeznaczony. Independent Trader (IT) to projekt tworzony przez osobę (i jej grono redakcyjne) z klasy średniej. Ściślej mówiąc – przez osobę niegdyś trudniącą się bezpośrednią przedsiębiorczością (prowadzeniem średniej wielkości firmy), a obecnie zajmującą się głównie spekulacją finansową i działalnością doradczą.IT jest kierowane przede wszystkim do czytelników z klasy drobnej lub średniej burżuazji (właścicieli średnich i małych przedsiębiorstw i właścicieli drobnych biznesów), zainteresowanych praktycznymi wskazówkami biznesowymi w celu pomnażania zgromadzonego kapitału. Czytelnikami IT są także osoby pochodzące z klasy drobnomieszczańskiej nie trudniące się bezpośrednio przedsiębiorczością, zainteresowane jednak pogłębianiem swojej ekonomicznej wiedzy w celu późniejszego jej wykorzystania w działalności spekulacyjnej. Podczas gdy pierwsze grono czytelników realnie posiada pewien kapitał i koncentruje się na jego alokacji, to drugie grono posiada pewną wiarę, że to, co jest udziałem tych pierwszych stanie się także realnością ich samych.
Portal IT predestynuje w swoich własnych oczach do bycia portalem niezależnym. Niezależność ta ma mieć powiązanie z wywoływaniem wrażenia bycia obiektywnym i naukowym. Sama niezależność jest jednak określeniem intencjonalnym. Zapytajmy – od kogoż to niezależnym chce być portal IT? Odpowiedź jest prosta i nieskomplikowana – chce być niezależny od wpływów wielkiego kapitału z jednej strony i od wpływów klas niższych z drugiej strony. Wkrótce okaże się, że IT porusza się w ideologicznym kręgu narracji kapitalistycznej zarzucającej zarówno jednej jak i drugiej grupie skłonność do socjalizmu. Zatem proponowana przez IT niezależność jest niezależnością średniej i drobnej burżuazji i jej celom zamierza służyć. Przekonamy się jednak niebawem, że owa średnia burżuazja nie może prowadzić niezależnej analizy badawczej jak to sobie sama roi, ale musi być zdana na wykorzystywanie dostępnych narzędzi propagandowych, które podsuwa jej wielka burżuazja.
Na samym początku artykułu, który będziemy analizować, IT prezentuje nam klasyfikację pokoleń, która ułatwić ma nam rozeznanie się w dalszym przebiegu zamieszczonej tam analizy.
Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2020 roku, 40% Amerykanów ma pozytywny stosunek do socjalizmu (o 4% więcej niż w roku poprzednim). Najsilniejszy wzrost nastrojów socjalistycznych widoczny jest wśród najmłodszych obywateli, w przypadku których pozytywny stosunek do socjalizmu wyraża 49% osób (mowa o „pokoleniu Z”, czyli 16-23 lata).
W dalszej części IT całkiem słusznie doszukuje się przyczyn tego zjawiska w bazie ekonomicznej systemu kapitalistycznego (którego jednak nie nazwie po imieniu, co zaraz zobaczymy). Wspomniane są przyczyny niezadowolenia, które skłaniają poszczególne pokolenia do odwracania się od systemu kapitalistycznego:
- brak poprawy standardu życia ludzi pracy pomimo widocznego bogacenia się klas najbogatszych
- małe szanse na znalezienie godziwie opłacanej pracy
- płace rosną dużo wolniej, niż ceny dóbr i usług
Zamieszczone w artykule grafiki wskazują na ubożenie klasy pracującej połączone z równoczesnym bogaceniem się klasy najbogatszej. Początek tego procederu IT umieszcza w latach 70-tych XX wieku, kiedy to klasa najbogatsza zamiast standardu złota wprowadziła system pustego pieniądza, co pośrednio doprowadziło do wykreowania bańki na rynku akcji i nieruchomości. Proces ten i wynikła z tego analiza IT przeczą szerzonym przez wielu „wolnorynkowych” zwolenników kapitalizmu tezom, iż ten zawsze i wszędzie podnosi poziom życia wszystkich obywateli. Przeczy zwolennikom ślepego wpatrywania się na wskaźnik PKB, który miałby być obiektywnym miernikiem dobrobytu społecznego. Należny mimochodem zauważyć, że podobne postępowanie jest charakterystyczne nie tylko dla propagatorów „wolnorynkowego kapitalizmu”, ale też dla strojących się w marksistowskie piórka drobnomieszczańskich rewizjonistów, którzy za pomocą wskaźnika PKB określają poziom socjalizmu w danych państwach, nie dookreślając jakiej klasie społecznej ta zakumulowana wartość służy.
Wychodzi za to, że mamy w USA nieustanny wzrost gospodarczy, a ludzi stać na coraz mniej.
Należy jednak zapytać – dlaczego średniej i małej burżuazji (IT) tak bardzo zależy na ukazywaniu mechanizmów funkcjonowania systemu kapitalistycznego? Dlaczego ukazując owe mechanizmy wskazuje na klasy najbardziej poszkodowane? Odpowiedź jest prosta – mianowicie dlatego, że widząc rozwój kapitalizmu, zmierzającego do coraz większej monopolizacji kapitałowej, obawia się, że podzieli los tychże poszkodowanych. Z konieczności systemowej logiki – postawiona pomiędzy wielkim kapitałem, a ludźmi pracy najemnej – umieszcza się w okresach kryzysowych kapitalizmu po stronie tych drugich. Jednakże w systemie kapitalistycznym tzw. klasy pośrednie – w tym przypadku średnia i mała burżuazja – nie są podmiotami, a politycznymi przedmiotami systemowej rywalizacji. W kapitalizmie występują dwie główne antagonistyczne klasy społeczne – klasa wielkiej burżuazji oraz klasa robotnicza i szeroko pojęta klasa pracująca. Teoretyczne wahania i obawy średnich posiadaczy świetnie wyraził Lenin:
Każdy, oczywiście, obserwował zjawisko wytężania sił przez drobnych posiadaczy, ich dążeń, by “wyjść na ludzi”, by stać się prawdziwymi posiadaczami, wznieść się do poziomu “mocnego” posiadacza, do poziomu burżuazji. Dopóki panuje kapitalizm, dla drobnych posiadaczy innego wyjścia nie ma: albo samemu wznieść się do poziomu kapitalisty (to zaś możliwe jest w najlepszym razie dla jednego drobnego posiadacza na stu), albo spaść do poziomu zrujnowanego drobnego posiadacza, półproletariusza, a następnie – proletariusza.2
Widzieliśmy, że w pierwszej, zaprezentowanej przez nas części artykułu IT, praktycznie wszystko się zgadza. Z ogólnymi wnioskami wyciągniętymi przez IT my także zgodzić się musimy. Jednak po części pierwszej, w której niejako empirycznie ukazano destrukcyjną moc kapitalizmu (dla klasy średniej i małej burżuazji, a także dla szeroko pojętej klasy pracowniczej zmuszonej do pracy najemnej) następuje część druga, która będzie drobnomieszczańską próbą ukazania genealogii owego nieszczęścia. Zobaczymy, że z konieczności drobnomieszczanin ów będzie musiał dokonać decydującej bitwy w obronie kapitalizmu, któremu zawdzięcza swój względny dobrobyt.
Skąd wzięły się tak duże nierówności w systemie kapitalistycznym?
Już na samym początku, jakby nie chcąc dopuścić myśli o jakiejkolwiek winie kapitalizmu stwierdza się:
Warto zaznaczyć, że system obowiązujący w państwach zachodnich nie jest w 100% systemem kapitalistycznym.
Widzimy, że kapitalizm został rozgrzeszony. IT dokonało skoku od prezentowanej w pierwszej części analizy empirycznej do analizy syntetycznej. Jak widać od razu musiało pojawić się myślenie niepojęciowe – mianowicie liczbowe. Z uwagi na to, że występujący kapitalizm nie jest kapitalizmem w 100% to wszystkie stosowane do tegoż kapitalizmu twierdzenia krytyczne straciły swą moc obowiązywania. Przypomnijmy, że podobnie – jednakże w odniesieniu do systemu biurokratyczno-kapitalistycznego – postępują współcześni rewizjoniści. Formalnie przyznają rację marksistom-leninistom, iż po 1956 roku nastąpiła stopniowa restauracja kapitalizmu w ZSRR i krajach demokracji ludowych, utwierdzając się w przekonaniu o trwaniu socjalizmu aż do 1989/1991. Stosują to samo „myślenie procentowe”, co średnia i drobna burżuazja. Mówią: Wprawdzie po 1956 roku nastąpiła restauracja kapitalizmu, ale to niczego nie zmienia w tym, że mieliśmy socjalizm, może nie 100%, ale socjalizm, bo lepszy „zdegenerowany socjalizm”, niż żaden. Zapytany ile procent trzeba, by socjalizm „zamienił się” w kapitalizm rewizjonista pokręci w zdumieniu głową odpowiadając jak zawodowy matematyk: 51%. Jeszcze bardziej idealistycznie nastawiony „socjalista” odpowiedziałby, że 1% socjalizmu jest lepsze, niż kapitalizm. Cóż to miałby być za „socjalizm” w praktyce, tego nie wiemy. Być może „socjalizm” gwarantujący absolutnie podstawowe (wywalczone zresztą przez klasę robotniczą ) prawa socjalne jak np. kodeks pracy. Jest rzeczą wysoce prawdopodobną, że takie wyobrażenie „kilkuprocentowego socjalizmu” mieli ankietowani Amerykanie w znacznym stopniu tego podstawowego prawa pozbawieni. W rzeczywistości dostępne są jedynie dwie możliwości – albo państwo jest we władaniu burżuazji i mamy kapitalizm (o różnej charakterystyce), albo władzę posiada klasa robotnicza i mamy socjalizm. Po tej krótkiej dygresji przejdźmy jednak z powrotem do rzeczy.
Kapitalizm to nie tylko własność prywatna środków produkcji. To również swoboda wymiany dóbr i co najważniejsze – konkurencja [podkreślenie IT]. A ta powoli, lecz sukcesywnie jest ograniczana poprzez kreowanie różnego rodzaju ograniczeń dla małych i średnich przedsiębiorstw.
IT uznaje, że obecny kapitalizm gwarantuje wprawdzie prywatną własność środków produkcji, ale to, czego mu brakuje do bycia w pełni 100% kapitalizmem jest swobodna wymiana dóbr i przede wszystkim konkurencja. W dalszej kolejności następuje litania IT nad złym wpływem regulacji rządowych i monopoli, które skutecznie eliminują konkurencję w postaci średnich i drobnych przedsiębiorstw.
Sam oligopol prowadzi do ograniczenia konkurencji, a firmy które zdominowały rynek mogą w skoordynowany sposób podnosić ceny. Rząd, świadomie bądź nie, próbując rozwiązać problem wymyśla coraz więcej regulacji, a poprzez swój interwencjonizm kontynuuje błędne koło.
Zgadza się – monopole ograniczają konkurencję i za pomocą skoordynowanych działań mogą wspólnie występować przeciwko mniejszym podmiotom gospodarczym eliminując je z rynku. Charakterystycznym zjawiskiem na nowo otwartych rynkach (np. w państwach po przemianach ustrojowych) jest stosowana przez monopole praktyka cen dumpingowych mająca na celu wykluczenie konkurencji. Monopol świadomie i czasowo rezygnuje z maksymalizacji rynku. Posiadając zakumulowany kapitał może sobie na takie coś pozwolić. Poza tym cały czas w obliczu globalnej działalności czerpie zyski z innych rynków. Monopol ma pieniądze i wie, że czas działa na jego korzyść. W momencie eliminacji głównej konkurencji w postaci średnich przedsiębiorstw (często z danym narodowym kapitałem), monopol podnosi ceny i rozpoczyna maksymalizację zysków. Żeby odrobić sobie „straty” za okres cen dumpingowych często sprzedaje towary drożej, niż na innych rynkach. Takie zjawiska obserwujemy np. w byłych krajach demokracji ludowych, których społeczeństwo za niektóre towary musi wciąż płacić więcej, niż społeczeństwa państw zachodnich.3
Czego jednak nie chce i nie może zrozumieć IT? A no mianowicie tego, że neutralny gospodarczo rząd to fikcja. Monopole już dawno podporządkowały sobie rządy. Te ostatnie w systemie kapitalistycznym zlewają się z interesem monopoli będąc ich narzędziem maksymalizacji zysków w ramy którego wchodzi także – a może i przede wszystkim – eliminacja rynkowej konkurencji.
Średnia i drobna burżuazja postawiona w pozycji pośredniej pomiędzy wielkim kapitałem, będącym stałym dla niej zagrożeniem, a szeroko pojętą klasą pracującą (która nie posiada niczego poza swoją siłą roboczą, którą może sprzedać na rynku pracy), zmuszona jest do praktycznego działania tak, jak nakazują jej prawa obecnego kapitalistycznego rynku. Jednocześnie, chcąc zagwarantować sobie jakąś wykładnię moralną, odnosi się do losu osób pokrzywdzonych i dobra całego społeczeństwa dlatego, że sama przeczuwa, iż los taki niebawem może się stać jej losem.
Jakie rozwiązanie widzi dla siebie średnia i drobna burżuazja? Jedynym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie 100% kapitalizmu, czyli cofnięcie się o 150 lat historii do epoki kapitalizmu wolnorynkowego. Kapitalistyczne prawo akumulacji i centralizacji kapitału działa i będzie działać nieubłaganie tak długo, jak długo istnieje sam kapitalizm. Średnia i drobna burżuazja nie rozumie, że monopole są immanentnym, wpisanym w samo jądro systemu kapitalistycznego zjawiskiem. Nawet gdybyśmy zrobili dziś wielki reset pozbywając się monopoli z rynku, „oczyszczając” politykę z monopolistycznego lobby, jednocześnie utrzymując system kapitalistyczny, to w niedługim czasie znowu dojdzie do powstania kolejnych monopoli podporządkowujących sobie polityczne rządy. Tak jak wojna jest kontynuacją polityki, tak polityka jest kontynuacją działalności gospodarczej innymi środkami, pomagając tej działalności w maksymalizowaniu zysków ekonomicznych.
IT chcąc pozbyć się całkiem słusznie nakreślonych przez siebie problemów musiałoby pozbyć się samego kapitalizmu. Tego jednak zrobić nie może, bo wie, że musiałoby się także pozbyć samych siebie i utrzymywanych przez system kapitalistyczny własnych przywilejów. Dlatego winnego swoich utrapień – kapitalizm, nazywa komunizmem. Całkiem jak „dobrze wychowane” (tak, aby bezwarunkowo kochać swoich rodziców) i bite przez rodziców dziecko nie obarcza winą matki i ojca, a siebie samego lub kogoś obcego. Tak, jak głęboko wierzący nie obarcza winą za swe grzechy samego siebie, a obcą, wyimaginowaną postać – szatana.
Lekarstwo gorsze od choroby
Aby wzmocnić konkurencje na rynku państwo powinno maksymalnie uprościć prawo oraz tak jak to tylko możliwe – obniżyć podatki. W ten sposób małe firmy mogłyby częściej wchodzić na nowe rynki i miałyby większe szanse na odniesienie sukcesu (a co za tym idzie, wzmocnienie konkurencji). Inna sprawa, że to właśnie małe firmy realnie płacą podatki, natomiast „giganci” potrafią się przed nimi uchronić.
Obniżenie podatków dostarczy średnim i małym przedsiębiorstwom dodatkowego zastrzyku gotówki. Tyle tylko, że monopolistycznym korporacjom, które płacą znacznie wyższe podatki niż ci pierwsi, dostarczy go jeszcze więcej. Chyba, że IT ma na myśli obniżenie podatków tylko dla małych i średnich firm. To jednak nie wynika bezpośrednio z artykułu. Przeczyłoby także ogólnej logice zamieszczonego tam wywodu, który podkreśla zasadę konkurencji jako jedną z naczelnych zasad „100% kapitalizmu”. Podkreślmy jeszcze raz – IT nie rozumiejąc prawa akumulacji i centralizacji kapitału i jego polityczno-ekonomicznych implikacji, winą za zaistniały stan rzeczy nie obarcza systemu kapitalistycznego, a rząd.
Rząd decyduje się na różnego typu interwencje, co kończy się dodatkowymi regulacjami oraz wzrostem biurokracji. Co za tym idzie, rosną również wydatki budżetu państwa.
IT zdaje się nie rozumieć tego, iż rząd jest pewnym politycznym medium pomiędzy bezpośrednim interesem kapitalistycznych monopoli, a społeczeństwem, w którego głos w jakiś tam sposób wsłuchiwać się musi, by uniknąć niepotrzebnych dla siebie rewolt społecznych. Rząd musi wsłuchiwać się w głos ludu po to, by unikać wydarzeń, które doprowadzić mogą do zmniejszenia zysków. To wszystko nie znaczy, że rząd jest narzędziem ludu – jest wręcz przeciwnie. Sfera polityki jest narzędziem bezpośredniej (prawo, policja, wojsko) oraz pośredniej (propaganda medialna) władzy monopoli nad społeczeństwem. Zbiurokratyzowane rządy są pewnym „nieproduktywnym kosztem”. Jednocześnie ten „koszt” zostaje celowo dodany w rachubę monopolistycznej ekonomiki – prowadząc rozbudowane biurokratycznie państwo monopole za jego pomocą utrzymują w absolutnej władzy całe społeczeństwo z niemonopolistycznymi średnimi i małymi przedsiębiorstwami włącznie.
IT doszukuje się w silnej władzy państwowej znamion komunizmu. Mało tego – społeczeństwu także zarzuca skłonności komunistyczne. Musimy zrozumieć, że średnia burżuazja nie ma innego wyjścia jak rozprzestrzenianie takiej właśnie niejako klasowo swojej propagandy, w której stawia się na pozycji walecznego żeglarza, który pragnie uratować świat przed otaczającym go zewsząd komunizmem. W rzeczywistości jedynym, o co troszczy się drobny burżua jest on sam. Swój własny interes ekonomiczny utożsamił z interesem dobra ogółu. Zobaczymy także niebawem jak silne państwo przestanie przeszkadzać IT w momencie, gdy przeniesiemy się do innej strefy geograficznej i innych cyfr znamionujących PKB.
Założenie większości osób jest takie, że wyższe podatki dla bogatych pozwolą na wsparcie biedniejszej części społeczeństwa. W ten sposób miałoby dojść do zaniku nierówności społecznych. To bzdura. Po pierwsze, jeśli mocno opodatkujemy bogatych, to stracą oni motywację do bycia „produktywnymi”.
Po drugie, praktyka mówi, że w przypadku podniesienia podatków, czołówka najbogatszych i tak ich uniknie. Haracz dosięgnie jedynie tych, którzy ciężko pracują, a jednocześnie nie stać ich na armię prawników, która pomogłaby im uciec przed podatkami.
Zgadzamy się z IT co do tego, że samo opodatkowanie nie jest żadnym konkretnie systemowym rozwiązaniem. Wyższe podatki nie doprowadzą także do większego zaniku nierówności społecznych z podanych wyżej przyczyn – monopole za pomocą prawno-rządowej ochrony i tak będą unikać płacenia podatków, a ogólne ramy systemowo-gospodarcze nie zostaną naruszone. Dlatego, że rząd jest w posiadaniu klasy kapitalistycznej. Nie jest neutralnym klasowo narzędziem administracyjnym jak może sobie roić IT:
Rząd, świadomie bądź nie [podkreślenie własne], próbując rozwiązać problem wymyśla coraz więcej regulacji, a poprzez swój interwencjonizm kontynuuje błędne koło.
W polityce nic nie dzieje się nieświadomie. Mniemanie IT jakoby opodatkowani bogaci stracili motywację do bycia produktywnymi to szczyt naiwności. Tam, gdzie jest zysk, tam w systemie kapitalistycznym zawsze będzie motywacja do maksymalizacji jego zysków. Chyba, że IT wyobraża sobie, że klasa wielkiej burżuazji nagle – z powodów rzekomej nieopłacalności – zrzeknie się parania się działalnością gospodarczą i zatrudni się do pracy najemnej.
System po upadku Lehmana – totalna dominacja bankierów
Podrozdział ten to już światopoglądowe rozważania koncentrujące się na tyradach przeciwko rzekomemu komunizmowi, który opanował zachodni świat. Tak oto dowiadujemy się, że:
Efekt zmiany myślenia ludzi na Zachodzie jest taki, że do władzy dochodzą osoby o poglądach socjalistycznych, a czasem wręcz komunistycznych. W pierwszej kolejności na myśl przychodzą nam Stany Zjednoczone i ich nowy prezydent Joe Biden.
Dalej dowiadujemy się, iż postulatami „komunistycznymi” są takie postulaty jak: zwiększenie minimalnej średniej krajowej, czy mieszkanie na kredyt z mniejszymi odsetkami spłaty dla młodych.
Dlatego też dzisiaj wielu zwykłych obywateli USA łatwo daje się przekonać, że to kapitalizm jest ich największym wrogiem, a jedyny ratunek może przynieść im interwencja państwa.
Zgadza się, wielu zwykłych obywateli z klasy robotniczej i szeroko pojętej klasy pracowniczej doznając „dobrodziejstw” systemu kapitalistycznego na własnej skórze, zdecydowanie się od tego kapitalizmu odwraca szukając społeczno-ekonomicznej alternatywy, którą jest socjalizm. Tyle, że wciąż wielu z nich utożsamia z socjalizmem nie przejęcie władzy przez tę klasę robotniczą i wywłaszczenie klasy kapitalistycznej oraz przejęcie środków produkcji na własność (co faktycznie byłoby socjalizmem), a jedynie reformy socjalne, które byłyby kompromisem społeczeństwa z wielką burżuazją. Burżuazja miałaby zachować władzę i w celu niedopuszczenia do rozruchów społecznych godziłaby się na obietnicę kilku reform socjalnych, typu te wspomniane wyżej. Drodzy redaktorzy IT – władza burżuazji nie jest socjalizmem.
Dezinformowana przez monopolistyczne media, szeroko pojęta klasa pracująca, utożsamia rząd z reprezentantem swoich własnych interesów, widząc w nim pewne narzędzie poskramiające władzę kapitalistycznych monopoli. Średnia i mała burżuazja utożsamia rząd z władzą komunistyczną. Ci pierwsi powinni sobie zdać sprawę z tego, że rządu przekonać się nie da i nie pomogą w tym żadne demokratyczne naciski, gdyż jest on politycznym narzędziem ekonomicznej władzy monopoli kapitalistycznych. Ci drudzy z kolei powinni zrozumieć, że rządu pozbyć (czy zminimalizować) się nie da, z przyczyn wymienionych przed chwilą. Zarówno jedni jak i drudzy wyrażają tą samą wiarę o możliwości istnienia neutralnie klasowego aparatu politycznego.
Jak wypada porównanie z Azją?
Zarówno Chiny jak i wiele innych krajów azjatyckich, to państwa w których produkuje się i wysyła towary na cały świat. Prowadzi to do szybkiego ich bogacenia. Zobrazować to może chińskie PKB per capita denominowane w dolarze za ostatnie 40 lat.
Tak jak wcześniej redakcja IT „troszczyła się” o społeczeństwo wskazując na problem narastających nierówności społecznych, brak poprawy standardu życia, drożyznę, która pożera wypłaty prowadząc do biednienia społeczeństwa itd., tak teraz przechodzi na pozycje wielkokapitalistyczne w pełni utożsamiając się z interesami monopoli. Magicznym wskaźnikiem, który ją do tego skłonił był wskaźnik PKB per capita. Nagle rozbudowany i biurokratyczny rząd utożsamiany wcześniej z komunizmem przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Zachwyt nad chińską gospodarką dzielony jest przez średnią i małą burżuazję z rewizjonistami upiększającymi się w marksistowskie piórka. Jedynie monopolistyczna klasa wielkiego kapitału zachodniego widzi w Chinach zagrożenie w globalnej walce o sfery wpływów. Tyle tylko, że burżuazja doskonale zdaje sobie sprawę z kapitalistycznych stosunków produkcji występujących w Chinach umożliwiających jej przejście do stadium imperialistycznego.
Nie ulega wątpliwości, że na dzień dzisiejszy, najwięcej z kapitalizmu pozostanie nam w Europie Środkowej i Azji i to właśnie tam trzeba szukać okazji inwestycyjnych.
Utożsamiany wcześniej z komunizmem silny rząd jest tutaj – w Azji – reprezentantem silnego i prężnie rozwijającego się kapitalizmu. Pseudo-marksistowscy rewizjoniści trwają w zachwycie nad wzrostem PKB, nie patrząc komu zarekwirowana wartość dodatkowa służy, komu i w jaki sposób tak właściwie została zarekwirowana. Zapewne zgodziliby się ze słowami gloryfikującymi pracę jako taką (niezależnie od tego komu ta praca i wartość dodatkowa służy) wypowiedzianymi przez burżuazję:
W odróżnieniu od Zachodu, w Azji praca wciąż jest fundamentem funkcjonowania. Znacznie bliższe jest tam podejście zachęcające do pracy.
Ufając, że aparat rządowy jest aparatem komunistycznym łudzą się, iż pewnego dnia (zgodnie z mglistymi obietnicami kapitalistycznej klasy, która opanowała partię „komunistyczną”) doprowadzi ona do pokojowego wprowadzenia systemu socjalistycznego. Utożsamienie silnego rządu (bez patrzenia na stosunek klasowy – jakiej klasy społecznej narzędziem jest rząd) z wpływami komunistycznymi jest cechą, która łączy propagandę średniej i małej burżuazji z rewizjonistyczną propagandą antykomunistyczną.
Jak wykorzystać sytuację, aby ochronić swój kapitał?
W podrozdziale tym dochodzimy do istoty poznania tego, dlaczego średnia i drobna burżuazja w ogóle zajmuje się myśleniem i analizą. Zajmuje się nią mianowicie tylko i wyłącznie po to, by pomnażać swój własny majątek. Myślenie jest podporządkowane tylko i wyłącznie praktycznej umiejętności bogacenia się. Dlatego z konieczności nie może być mowy o myśleniu całościowym, które rozpatruje system jako taki, z pozycji dialektycznego przenikania się interesów i strat wszystkich klas społecznych. Drobnomieszczanina interesuje tylko on sam. Dlatego jego myślenie musi cechować się subiektywnym egoizmem klasowym. Z konieczności musi pozostać myśleniem ubogim. Przejdźmy jednak do rzeczy:
Azjatyckie kraje są dobrze zorganizowane, a tamtejsze społeczeństwa – chcą działać, pracować i bić się o swoje. Dla nich kapitalizm to szansa. Z kolei na Zachodzie kapitalizm został skorumpowany i zmienił się w system który służy głównie bankierom, politykom i dużym korporacjom. Coraz więcej ludzi (zwłaszcza młodych) zaczyna nienawidzić obecny ustrój. Wydaje im się, że to co ich krzywdzi to kapitalizm. W praktyce jednak na Zachodzie mamy dziś ustrój typowo socjalistyczny, bo jak inaczej nazwać system w którym za ponad 50% gospodarki odpowiada państwo?
Zagłębmy się ponownie w tę geopolityczną układankę odbić lustrzanych. Według średniej i drobnej burżuazji to, co mamy na Zachodzie jest silnym rządem socjalistycznym. Z kolei dla rewizjonisty jest to kapitalizm. Z kolei w Chinach występuje dla tych pierwszych ustrój kapitalistyczny (pomimo silnego rządu), a dla pseudo marksistowskiego rewizjonisty panuje tam ustrój socjalistyczny z chińskim uwarunkowaniem. To, co działa (i odzwierciedla się w wysokim wskaźniku PKB) jest dla średniej i drobnej burżuazji odzwierciedleniem zasad kapitalistycznych. Rewizjonista także pragnąłby przywłaszczyć to, co działa – chiński kapitalizm – nazywając go jednak socjalizmem. Tym, co łączy zarówno jednych jak i drugich, jest polityczno-ekonomiczny pragmatyzm.
Oprócz Azji, także w Europie Środkowo-Wschodniej ludzie chcą działać, pracować, budować przyszłość i nie siedzieć bezczynnie. Takim przykładem może być Polska i ostatnia akcja #otwieramy. Dlatego też wydaje się, że nasz region będzie wolniej szedł w stronę socjalizmu niż reszta sąsiadów z Zachodu. Zapewne wynika to po części także z faktu, że starsi ludzie dobrze pamiętają dobrodziejstwa socjalizmu.
Po pierwsze to, co pamiętają starsi ludzie to nie były żadne dobrodziejstwa „socjalizmu”, a jego zdegenerowana biurokratyczno-kapitalistyczna forma (pod pewnymi względami znacznie bardziej dla nich korzystna, niż obecny kapitalizm), a po drugie starsi ludzie tak samo jako wspomniany „socjalizm” znają dobrodziejstwa współczesnego kapitalizmu. M.in. dlatego „odwracając się” od owego kapitalizmu zasilają elektorat PIS, który wykorzystuje nostalgię części starszego pokolenia za minionymi czasami. W ten sposób PIS może bez przeszkód prowadzić swoją politykę stróża monopoli kapitalistycznych. Dlatego rzeczywistość społeczna w Polsce pokazuje inne zjawisko, niż te, które sugeruje IT – starsi ludzie pamiętając dobrodziejstwa socjalizmu, pragną do tego socjalizmu wrócić i dlatego właśnie ulegają propagandzie partii rządzącej, która skutecznie te pragnienia instrumentalizuje.
Podsumowanie
W ramach podsumowania skrótowo podążmy jeszcze raz za wywodem zawartym w analizowanym artykule.
IT słusznie zauważa destrukcyjną moc współczesnego kapitalizmu. Propagandowo nazywa tenże kapitalizm socjalizmem, utożsamiając socjalizm z silnym i biurokratycznym rządem. Jako antidotum na powyższy „socjalizm” proponuje obniżenie podatków i przywrócenia zasady konkurencji. Tyle tylko, że obniżenie podatków poza wzmocnieniem średniej i drobnej burżuazji wzmocni przede wszystkim wielkie monopole, przeciwko którym jeszcze przed chwilą walczyło IT. Tak wzmocnione finansowo monopole jeszcze skuteczniej będą rugować z rynku średnie i małe podmioty gospodarcze doprowadzając do pogłębienia zjawiska, którego chciało uniknąć IT.
Nakreślone tu spektrum jest logicznym obrazem klatki, po której musi poruszać się drobnomieszczanin. Rozumie on system kapitalistyczny tylko wtedy, o ile ten przynosi mu pewne namacalne korzyści finansowe, albo wtedy, gdy bezpośrednio zagraża jego egzystencji jako „wolnego podmiotu” gospodarczego. Ogólnych praw kapitalizmu drobnomieszczanin nie zna. Tkwiąc w paradygmacie pozytywistycznym takimi ogólnymi – i w swoim mniemaniu nieempirycznymi – prawami gardzi. Woli zająć się czymś jak najbardziej praktycznym – rozwojem swojego biznesu i pomnażaniem majątku. Pogarda ta jednak mści się na nim nieubłaganie. Prawo akumulacji i centralizacji kapitału działa nieustannie zawsze i wszędzie tam, gdzie mamy kapitalizm.
Drobnomieszczanin nie zna obiektywnych praw kierujących rozwojem historycznym i jako popperysta4 gardzi tymi, którzy je uznają. Pragnie on zawrócić historię w mniemaniu, iż tą można manipulować na zasadzie subiektywnego widzimisię. Docelowym okresem, w który chciałby nas teleportować drobnomieszczanin, jest okres kapitalizmu wolnorynkowego sprzed 150 lat. Niestety – czego dostrzec drobnomieszczanin nie chce i nie może – tam działały te same prawa akumulacji i centralizacji kapitału, które doprowadziły do współczesnego kapitalizmu. Temu, któremu drobnomieszczanin nie chce spojrzeć w oczy. Odwracając rozum od rzeczywistości zmuszony jest wymyślić sobie pewien obraz, który pasuje do jego niepojęciowych wyobrażeń. Tym wyobrażeniem jest obraz monopolistycznej burżuazji jako wyraz rzekomego komunizmu.
W skrócie przypomnę IT raz jeszcze czym jest socjalizm – to polityczne przejęcie aparatu władzy przez klasę robotniczą i szeroko pojętą klasę pracowniczą prowadzące do uspołecznienia środków produkcji poprzez wywłaszczenie dotychczasowej klasy wyzyskiwaczy i wprowadzenie gospodarki centralnoplanowanej. Zatem drodzy redaktorzy IT – nie, Joe Biden nie jest żadnym socjalistą.
Artykuł IT zaczął się pewną propagandową sugestią wskazującą na rzekome powiązanie komunizmu z brakiem posiadania czegokolwiek. Niestety obiektywna rzeczywistość cały czas nieubłaganie niszczy wyobrażenia drobnomieszczanina. Okres socjalistyczny w ZSRR, w krajach demokracji ludowych i w Chinach był okresem intensywnego wzrostu gospodarczego i podniesienia dobrobytu ogólnospołecznego na niespotykaną dotychczas w historii świata skalę. I to w oparciu o własne siły wytwórcze, a nie zagraniczne kredyty bankowe. Dopiero implementacja mechanizmów gospodarki kapitalistycznej przez nową biurokratyczno-kapitalistyczną klasę doprowadziła do spowolnienia i w konsekwencji do upadku socjalizmu w ZSRR5, w krajach demokracji ludowych i Chinach. Zatem to nie socjalizm, a kapitalizm przyczynił się do obniżenia ogólnospołecznego dobrobytu. Kierując się pokrętną logiką nie uwzględniającą faktów historycznych zarówno drobnomieszczanin, jak i pseudo-marksistowski rewizjonista, widzą w latach 80-tych XX wieku – w których doszło na dużą skalę do kryzysu niedoboru towarów – obraz realnego socjalizmu. Rewizjonista, nazywając ówczesny zbiurokratyzowany aparat urzędowy socjalizmem, niejako sam dostarcza wrogom marksizmu-leninizmu argumentów, przyczyniając się do szerzenia antykomunistycznej propagandy, która trawi współczesne społeczeństwa.
Analizowany artykuł IT nie jest ani naukowy, ani niezależny. Naukowym być nie może, bo jest jedynie odbiciem klasowego wyobrażenia średniej i drobnej burżuazji nastawionej na bezpośredni zysk finansowy. Powielając te same wyobrażenia – wspólne przedstawicielom tej klasy na całym świecie – nie może być także niezależny. W ramach systemu kapitalistycznego zawsze i wszędzie będzie wyrazicielem woli politycznej ugrupowań drobnomieszczańskich. Myślę, że powyższy artykuł dobrze to zobrazował.
1https://independenttrader.pl/komunizm-2-0-czyli-nie-bedziesz-mial-nic-i-bedziesz-szczesliwy.html
2 Lenin, 6 września 1917 roku
3https://www.wiadomoscihandlowe.pl/artykul/porownanie-cen-w-sklepach-lidl-w-polsce-i-w-niemczech-gdzie-jest-drozej
4Chodzi o Karla Poppera, propagandowego myśliciela burżuazyjnego reprezentującego poglądy wyrażające się w negowaniu twierdzenia, że historia kieruje się pewnymi obiektywnymi prawami prowadzącymi z konieczności do pewnego określonego celu. Celem ataków Poppera była próba teoretycznego zniszczenia podwalin materializmu dialektycznego.